poniedziałek, 29 października 2012

Rozdział 4

No! Tym razem komci było więcej! To dobrze... Wbrew moim oczekiwaniom rozdział i tym razem ukazał się po 2 tygodniach. Mam nadzieję, że to dobrze. A teraz "krótkie" odpowiedzi na komentarze:

  • Chan Lee - cieszę się, że się podobało i na pewno zaglądnę do ciebie jak tylko będę miała czas ^^.
  • Shiru - to ty do tej pory nie lubiłaś Natsu?! o_O Nie żeby coś, ale zazwyczaj spotykałam się z ludźmi, którzy go uwielbiali. Mnie momentami wkurzała, ale tak naprawdę to najbardziej barwna postać w całym tym anime. A przynajmniej według mnie. No, ale chciałam go dać u mnie w opo trochę inaczej, co mi nie do końca wyszło... Mam jednak nadzieję, że uda mi się trochę z tego skręcić.
  • Fadziulka - wiesz... raczej już go nie rozszarpiesz, bo trochę na to za późno ^^. Ktoś inny to zrobił... 
  • Yuuki-chan - mówisz, że moce Mii są dziwne? Hmm... To mi nasunęło pewien pomysł... No, ale o tym nie teraz! A ten gościu... Nie wiem czemu, ale jak poprawiałam błędy w tej notce, to skojarzył mi się z Zetsu o_O
  • Misaki - twój komentarz rozwinął mi w dosyć dużym stopniu wenę! Nie wiem czemu... Jakoś tak! Nasunęło mi się kilka ciekawych pomysłów na przyszłość. Co do Grey'a... gdyby nawet gaci nie miał, to pewne osoby tak by go załatwiły, że nie byłby w stanie  występować do końca opka XD
A teraz zapraszam do czytania!


***



Minęło kilka dni od naszego przybycia do najsilniejszej gildii w Fiore. Mia czuje się już wspaniale, ale wciąż dużo przebywa wśród wróżek. Najbardziej polubiła chyba Laxusa, co nie do końca mu się podoba. Nie dziwię mu się… Facet słucha sobie muzyki, a tu taka jedenastolatka wyskakuje mu przed oczami i zaczyna wypytywać o różne rzeczy. Biedak siedzi załamany, a młoda zadaje mu jakieś dziwne pytania. Pozostali magowie mają z nich niezły ubaw.
Co prawda do festiwalu zostały 2 dni, ale nikt się tym nie przejmuje. Żadnych przygotowań – nic. Mnie też to nie rusza. Dlaczego? I tak planuje wtedy zostać w domu. Nie lubię takich imprez. A skoro o domu mowa… Mówiłam już, że Erza i spółka są nienormalni?! Nie? To mówię teraz! Bogowie! No bo kto normalny wpada ci na chatę jak bierzesz prysznic i robi nalot na twoją lodówkę?! Otóż właśnie Erza i spółka! Szafa również padła ich ofiarą. I teraz Erza twierdzi, że nie mam żadnych fajny ciuchów i mam sobie kupić coś fajnego i kobiecego. Odezwała się baba co cały czas zbroję nosi! Na wszystkie smoki świata! Co będzie kiedy ona się dowie, że nie idę na festiwal?! Ehh… Masakra…
Ale skoro o smokach mowa… Nauka Mii idzie świetnie! Młoda uczy się bardzo szybko, co było mi już wcześniej wiadome, a czym zadziwia wróżki. Mistrz jest nią oczarowany i podejmuje setki prób namówienia jej do wstąpienia do gildii. Jak na razie z marnym skutkiem… Ehh… Według mnie to do wstąpienia może ja namówić tylko Laxus lub Mirajane. Mają na nią całkiem spory wpływ… No o sobie nie mówię, bo to oczywiste. Z tym, że ja nie za bardzo planuje wstąpienie do Gildii. Tak więc jeśli ktoś miałby ją namówić to tylko Mira, bo Laxusowi to obojętne.
-Aya-sama!
Normalnie się zakrztusiłam herbatą! Czy ona musi się tak nagle pojawiać?!
-Khe! Khe! O co chodzi Mia?
-Laxus-sama powiedział, że nigdy nie widział takiej magii jak twoja. Bo nie jest to zwykła magia.
-„Laxus-sama”?
Od kiedy ona go tak nazywa?! Czyżby mnie coś ominęło?! Ehh… Najwidoczniej miałam wtedy co innego do roboty…
-No… tak… Zrobiłam coś złego?
-Nie, nie… Ehh… Typowe… Jak zwykle lubujesz się tylko w magach klasy S.
-Nie prawda!
-Laxus… Mirajane… Gildarts… Mam wymieniać dalej?
-Ale lubię też Kanę, Juvię i Grey’a!
-Grey’a? A jego za co?
-Za to, że jest otwarty i nie boi się wyrażać siebie!
Przyznaję… trochę zdziwiona jestem… Patrzę na Grey’a i co widzę? A raczej czego NIE widzę?! NIE WIDZĘ jego UBRAŃ!
-Fullbaster! Przestań łazić naokoło w samych gaciach i demoralizować innych! Tu są dzieci!!!
Tak… Oto początkowe stadium mojej furii – czerwona twarz, głośny krzyk, wystawione kiełki i wściekłość bestii w oczach. Ah! I zapomniałam dodać pękniętej szklanki w moich rękach! Tak… Widok z całą pewnością przerażający. I potwierdził to chowający się mag lodu. Już ubrany… Łał! Szybki jest! Zaraz! Czy ona powiedziała, że lubi też Kanę?!
-Mia!
-Ha-hai!
-Za co ty tak lubisz Kanę?
-Za całokształt!
Kami-sama! O bogowie! Wszystkie smoki świata! Nie chcę wiedzieć czego ona ją nauczyła!
-Mia… Ja cię proszę… Ty nie pij przed osiemnastką!
-A ty piłaś! I wciąż pijesz!
No i mnie ma… Nosz kurde no! I w ogóle co to za sępi wzrok wróżek?! Co ja padlina, czy jak?!
-Swoją drogą, Aya-chan… - tak, tak… dobrze myślicie… to Mira – Ile ty masz właściwie lat?
-Emm… Cóż…
-Siedemnaście! – oto wspaniałe wyczucie Mii – Ale już niedługo będzie osiemnastka na karku!
Help?! Czemu oni tak dziwnie na mnie patrzą?! Ja chcę do mamusi!
-Ne, ne, ne… Aya! Chodź się ze mną napij… - Kana i jej słynny błysk w oku, kiedy chodzi o alkohol – No…
-Emm… No nie wiem…
-Nie daj się prosić!
-Kana znowu kogoś upije! Dziewczyna nie ma z nią szans!
O co to, to nie! Wypowiedź Macao zadziała na mnie jak płachta na byka i teraz stoję przed Kaną ze skrzynką mocnego alkoholu pod pachą, a ta patrzy na mnie z dziwnym szokiem. Jednak uśmiech i błysk w oku zdradzają zadowolenie. Odwdzięczę się tym samym. Tak łatwo mnie nie pokona!
-To jakie zasady?
-Proste: Kto dłużej wytrzyma, ten wygrywa! Ale uważaj… Nie jednego powaliłam!
-Nie martw się Kana… Ja również…
Moja wypowiedź i dziwny błysk w oku z całą pewnością potrafią zbić z pantałyku, ale my nie przejmując się tym wypiłyśmy pierwszą kolejkę. Mina Kany – bezcenna!
-Wow! Całkiem mocne!
-Wiem! Chcesz kontynuować czy poddajesz się na starcie?
-Jeszcze czego! Jestem mistrzynią picia!
-Lepiej przestań mnie nie doceniać… Dawaj dalej!
Jedna kolejka… druga kolejka… trzecia kolejka… czwarta… piątka… jedenasta… Kana zaczyna się lekko chwiać. Ja mam odrobinę zamglony wzrok, ale trzymam się dalej. Piętnasta kolejka – Kana ledwo siedzi, ja zamiast jednej butelki widzę trzy. Kolejnych kilka kolejek. Ledwo trzymam pion, Kana ma zamknięte oczy, ale trzyma się dalej (jakby instynktownie). Kolejne dwie kolejki… I… obie padamy! Remis no! Kilkanaście minut i udało nam się pozbierać do kupy, jednak trzeźwe to my nie jesteśmy… Siedzimy na podłodze chwiejąc się. Wstanie na nogi jest zbyt ryzykowne. Mówimy do siebie w pijackim języku, ledwo się rozumiejąc. Wszyscy są w szoku i ciężko im coś wynieść z naszego pijackiego bełkotu. Gadamy od rzeczy praktycznie o wszystkim i o niczym…
-Nfo i tedy… Pfanowie się zacieli pystawiac! No to ja jim fw ryj!
-I dobsz! Na-chik-leżało im się Ayyusiu!
-Łooo… Mam nofe imie… Jej…
-Aya-sama?
-Łooo… Mijunia!! Moja kofana ucenica!
-Hiii!! Sensei! Je trzeba stąd zabrać! Aya-sama po pijaku potrafi robić naprawdę dziwne rzeczy!
Ups! To chyba nie pomoże… Teraz wróżki się na pewno nie ruszą sądzą po ich wzrokach! Dobsz! Trza wziąć sprawy w swoje ręce!
-A zatem – chik - ma zacna towszyszko kieliszka! Trza do Łózecka jiść!
-Ora! – tym okrzykiem Kana chcę chyba wyrazić swoja aprobatę, bo trzyma rękę w górze i próbuje wstać.
-Ciekaj, siekaj… Pomogę ci! Chik!
Ja trzymam brązowowłosą, ona mnie i dziwnym pseudo-tanecznym krokiem wychodzimy z gildii obijając się o framugi drzwi. Znając życie będę to pamiętać. Kac będzie, ale pamięć również… Ehh…
Dobra! Jesteśmy u mnie! Ta… o ile mogę to tak nazwać, bo Kana leży wywalona na podłodze, a ja potykając się kładę się na łóżku. Na szczęście zasnęłam od razu.

Obudziły mnie dziwne hałasy. Bardzo dziwne… otworzyłam oczy i co zobaczyłam? Nosz jasna cholera! Więcej ich matka nie miała?! Co zobaczyłam? Już mówię! Erza + spółka i Raijinshuu! W pokoju bałagan jakby huragan przeszedł! Krzesła poprzewracane, naczynia rozbite (choć nie wiem co tu robiły), trochę nadpalonych rzeczy… Natsu za to zapłaci! A co Natsu robił? Skakał wokół Laxusa wymachując pięściami! Mia stała obok Władcy Piorunów z lekkim strachem patrząc na pokój. Najprawdopodobniej już widziała moją reakcję. Podniosłam się baaardzo powoli… jak jakiś zombie. Zachichotałam cicho, zwracając uwagę wszystkich obecnych na siebie. Wokół mnie zaczęła unosić się mordercza, złowroga aura, a mój psychopatyczny chichot nie pomagał magom się uspokoić. W pokoju pomimo godziny 13 zrobiło się ciemno. Powietrze zgęstniało, a po pomieszczeniu zaczęły „latać” pasma cieni. Najwięcej ich było wokół mojej osoby. Usłyszałam przerażony pisk Ever. Jeden z cieni owinął się dookoła jej nogi. Fried przeciął cień swoją szpadą, ale to był błąd bo ten zaczął wić się po ostrzu, ręce, aż dotarł do szyi i zacisnął się na niej. Reszta patrzyła na to zszokowana, a ja zaśmiałam się cicho. Cicho, acz przerażająco… Wstałam z łóżka i zachwiałam się jak żywy trup. Uśmiechnęłam się jak psychopata, który złapał swoje ofiary… Cóż… Nikt im nie kazał wpadać mi na chatę, robić bajzel, hałasować i budzić moją osobę swoim głupim zachowaniem. Podeszłam do nich odrobinkę. Głowę miałam lekko przechyloną na bok. Grzywka opadała mi całkiem na twarz ukazując tylko mój przerażający uśmiech i dziwnie wydłużone kły. Cienie zaczęły się owijać również wokół reszty, a moje długie włosy zaczęły się unosić, jak na wietrze, którego nie było. W pokoju zrobiło się jeszcze ciemniej.
Zdezorientowani magowie próbowali jakoś sobie poradzić z pasmami magicznej ciemności. Ciemności jeszcze głębszej niż sama otchłań. Z coraz słabszym efektem. Całość wyglądała jakby magowie stali przed bramą do piekła, a przed nimi stał demon, który ma pożreć ich dusze. Mia nie wiedziała co się dzieje. Zaniepokojona spoglądała to na mnie, to na towarzyszy. Jakimś cudem tylko ona nie była obwiązana cieniami. Jednak była tak zagubiona, że nie mogła się ruszyć. Natsu próbował to spalić, ale ogień został stłumiony. Magom było coraz ciężej oddychać. Tlen w powietrzu był pochłaniany przez moją magię. Pioruny Laxusa również nie zdały się na wiele. Magia Erzy pogarszała tylko sprawę, bo każde przecięte pasmo powielało się. 
Cieni było tak wiele, że wszelkie przedmioty znajdujące się w pokoju zostały przez nie „zasłonięte”, pokryte. Wróżki miały już nieprzytomne spojrzenia z braku życiodajnego tlenu. A ja nie miałam zamiaru przestać. Mój cichy, acz przerażający śmiech, niósł się echem wśród ścian. Przerażone spojrzenia WSZYSTKICH obecnych magów z gildii tylko wzmacniały moją magię. Cieniów nagle przybyło, a powietrze było tak ciężkie i suche, jak w prawdziwym piekle.
I w tym momencie drzwi otwarły się, a do pomieszczenia wpadł czarny kot z żółtymi oczami i skoczył na mnie, przygniatając mnie do ziemi. Zdezorientowana popatrzyłam na zwierze szeroko otwartymi oczami. I wtedy stało się COŚ!
-Jak zawsze nad sobą nie panujesz, kiedy jesteś na kacu, a ktoś cię budzi. Ile wypiłaś?
Tak! Oto stało się! Wigilia została przeniesiona i legenda się spełniła! Kot, który wpadł na mnie odezwał się ludzkim głosem! O Bogowie przenajświętsi! Znam tylko jednego takiego kota! I nie mówię o Happym, Carli i Pantherlily, będących Exceed! To był „zwykły” kot! I tylko jednego takiego znałam, który na dodatek zna te szczegóły! Na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech, a cienie zniknęły.
-Yoru!
-Jak zawsze nieznośna… Cholerny dzieciak…
-Ehh… A ty jak zawsze nazywasz mnie w ten sposób…
-Na nic więcej nie zasługujesz!
Zaśmiałam się ciepło. Na wszystkich bogów świata! Jak ja dawno nie widziałam tej cholery! Irytujący, gadający kot, który kiedyś się mną zajmował. Ehh… Stare, dobre czasy… Popatrzyłam na „gości”. Ich miny były przekomiczne! Zasłoniłam usta, co by się zbytnio nie roześmiać, ale nie wytrzymałam i już po chwili turlałam się po podłodze śmiejąc wniebogłosy  Nawet kac nie zepsuł mi tej zabawy! Yoru też się głupio uśmiechała, ale dla niej to normalka, więc aż tak tego nie okazywała. Ja natomiast nie mogłam się uspokoić przez 10 minut. W końcu udało mi się, a Mia rzuciła się w moją stronę i nijak nie dało się jej ode mnie odkleić. Wtuliła się we mnie obejmując w pasie – wyżej nie sięgała. Pogłaskałam ja uspokajająco i zwróciłam się do tych samobójców.
-To Yoru – wskazałam na kotkę – A to członkowie Fairy Tail – wskazałam wróżki i wymieniłam po kolei ich imiona – A to Mia. Moja podopieczna. – tu wskazałam na dziewczynkę i westchnęłam – Muszę was przeprosić. Za to czegoś się chyba nauczyliście i dobrze wam radzę się tego trzymać. Następnym razem kiedy będę spała po zbyt dużej ilości alkoholu, nie radzę mnie budzić zbyt wcześnie i hałasować. A tym bardziej podpalać mój pokój.
Rzuciłam Natsu mordercze spojrzenie, a ten schował się za Erzą. Zwróciłam się w stronę Yoru, a ta popatrzyła na mnie z dziwnym błyskiem w oku. Popatrzyłam na siebie i dopiero teraz zorientowałam się co mam na sobie. A mianowicie bardzo krótkie, obcisłe spodenki w kolorze czarnym, nie zasłaniające nawet całkowicie pośladków. Do tego równie obcisły, sportowy podkoszulek typu bokserka w tym samym kolorze co dół i na dodatek ze sporym dekoltem. Męska część gości chyba też dopiero teraz to zauważyła, bo zrobili się cali czerwoni i starali się zaczepić gdzieś swój wzrok. Jednak ich natura dała o sobie znać i co chwila zerkali w moją stronę. No ja przepraszam! Trochę prywatności i intymności chyba mi się należy!
I wtedy coś do mnie dotarło… Gdzie u diabła podziała się Kana?! Przecież ona padła na podłogę!
-Hola, hola! Ludzie! Widzieliście gdzieś Kanę?!
-Nie. A powinniśmy? – jak zwykle opanowana Erza
-Nosz, kurde!
-Coś się stało? Aya-san? – tym razem pytanie zadał Laxus
-Tch! Wczoraj przywlekłyśmy się tu razem… Kana padła na podłogę i tak zasnęła. Nie miałam siły jej nawet ruszać. Szlag by to! Niemożliwe by wyszła stąd i nikt jej nie zauważył! A po pijaku nie była w stanie!
-Zaraz! Jakim cudem ty to pamiętasz?! – jakże inteligentne pytanie Grey’a
-Zawsze pamiętam co robiłam po pijaku. Nie ważne jakbym się schlała i tak wszystko pamiętam. Nie zmienia to faktu, że mam kaca, więc prosiłabym abyście zachowywali się ciszej.
-Ah… Sorki…
-Dobra… pójdę na dół i zapytam się czy ktoś jej nie widział. Wy zostańcie tu.
Wyszłam z pokoju i upewniając się, że nikt mnie nie widzi, użyłam magii by znaleźć się na drugim końcu budynku. Nikt na razie nie musi wiedzieć o tej umiejętności. Popytałam ludzi i nikt nie widział Alberony. Pod pokój wróciłam tak samo, ale przez drzwi przeszłam już normalnie. Rzuciłam magom krótkie i jednoznaczne spojrzenie. Po dziewczynie ani śladu.
Postanowiłam w końcu się przebrać, bo jakby nie patrzeć wciąż byłam w tym dosyć skąpym ubraniu. Przeprosiłam gości i ruszyłam do łazienki. Weszłam i przeżyłam szok. W wannie pełnej pustych butelek, przytulona do jednej z nich spała Kana. Wyszłam z łazienki, trzaskając drzwiami i roztaczając morderczą aurę. Wróżki chyba myślały, że stanie się to co wcześniej. Ale ja podeszłam do szafy, wyciągnęłam z niej dosyć sporych rozmiarów tasak i ponownie ruszyłam do miejsca gdzie znalazłam brązowowłosą. Ciekawi magowie ruszyli za mną i również przeżyli szok. A ja byłam wściekła! W końcu to był MÓJ zapas alkoholu! BYŁ!!!! I się skończył! A raczej został wypity przez tą alkoholiczkę! Wrr… Wściekła zamachnęłam się ostrzem mrucząc coś o stracie mojego ukochanego alkoholu. Dziewczyna jakby przeczuwając co się święci otworzyła oczy i z przerażeniem stwierdziła że chyba wciąż śpi. Szybko się jednak zreflektowała i z piskiem wyskoczyła z wanny. Właśnie wtedy gdy ja uderzyłam w ten przedmiot.
Goniłam tak Kanę do czasu, aż się zmęczyłam na tyle, że potknęłam się o wywrócone wcześniej krzesło. Wywaliłam się na podłogę i odruchowo chwyciłam Alberonę za nogawkę, ciągnąc ją za sobą. Kolejne minuty wyglądały następująco. Obie siedziałyśmy na podłodze. Łypałam na nią zła, a ta przepraszała mnie i zarzekała się, że odkupi mi moje ukochane procenty. W końcu jakoś udało jej się mnie ubłagać. Wciąż jednak byłam trochę obrażona. Wróciłam jednak do przerwanej czynności, a raczej zamiaru jej wykonania i poszłam się przebrać. Tym razem założyłam luźne, granatowe spodnie trzy-czwarte i obcisły podkoszulek na ramiączkach w kolorze czarnym. Do tego na nogi założyłam niebieskie japonki. Włosy spięłam w wysokiego kuca. Następnie całą grupką ruszyliśmy do gildii. Po drodze oczywiście nie obyło się bez wstąpienia w mury knajpki, gdzie i tym razem straciłam na Mii majątek. Jednak po wielu trudach udało nam się dotrzeć w końcu do budynku Fairy Tail…
-Tak właściwie… Po co Raijinshuu przyszło do mnie z wami?
-Cóż… Mia wpadła i powiedziała, że nie może cię obudzić. No i zaczęła skakać wokół Laxusa, żeby jej pomógł. Ten dla świętego spokoju poszedł z nią. A wiadomo, że gdzie on, tam i reszta tej gromadki bogów. No, a my nie mogliśmy pozwolić, żebyś została z nimi sama! Jeszcze by cię prądem porazili, albo coś!
Ta jakże długa wypowiedź padła z ust Happy’ego. Od kiedy on się taki elokwentny zrobił? Ehh… No mniejsza…
-A dlaczego niby tak się mną przejmujecie, co?
-Bo jesteś naszą nakama! – typowa wypowiedź Natsu
-Od kiedy niby?
-Odkąd tu przybyłaś!
-Ehh… Strasznie zmienny jesteś.
-Hę?
-Mniejsza…
Chłopak wzruszył ramionami, a następnie wyskoczył przede mnie, cały pokryty płomieniami.
-Walcz ze mną! Ale się napaliłem!
-Chyba mówiłam ci już coś na te temat…
-To nie ważne! Walcz! Chyba, że się boisz!
To zdanie podziałało. Jednak nie chciałam dać mu tej satysfakcji, że udało mu się mnie sprowokować. Na dodatek wtrąciło się jeszcze parę osób.
-Dawaj Natsu!
-Będą się bić!
-Aya! Dokop mu!
-Niech się nauczy!
-Pokaż mu na co cię stać!
-Facet!
-Dawaj! Walcz ze mną Aya!
-Dokop mu sensei!
Cóż… Mii nie mogłam odmówić. Miałam ją zawieść choć tyle ode mnie oczekiwała? O co to, to nie!
-Niech ci będzie… Będę z tobą walczyć…
Dalsze moje słowa zagłuszył ogólny krzyk radości całej gildii. Cóż… Zapewne wielu by chciało zobaczyć moją magię. Nawet Laxus nie udawał obojętności! Co było dla mnie nowością… I co teraz? Mam zawieść tylu magów? Oj… Nie dam się! Pokaże mu na co mnie stać i dam dobrą lekcję! Oczy zabłysły mi dziwnie złowrogo.
-Masz zamiar tak stać, czy idziesz walczyć?
-Woaaa!!! – ta… bardzo inteligenta wypowiedź chłopaka, nie powiem – Dawaj!
-No chyba nie w budynku… Chcesz gildię rozwalić?
Nie czekając na kolejną reakcję chłopaka w postaci wrzasku, wyszłam na zewnątrz. Po chwili dołączył do mnie Natsu. Stanęliśmy naprzeciw siebie, a wokół nas zebrali się ludzie.
-Dawaj!
-Hola! Panie Ognisty! Spokojnie… Nigdzie nie ucieknę. Jakie zasady?
-Do utarty przytomności!
-Jesteś pewien? – uśmiechnęłam się jak psychopata, przed poćwiartowaniem ofiary – Odwrotu nie będzie.
-Jestem pewien! Zawsze możesz się poddać, jeśli będziesz miała dość!
-Niech tak będzie…
-Mistrzu Makarov… Mógłbyś?
-Oczywiście…  Natsu vs Aya! Zasady ustalone! Walkę czas zacząć! START!
Jak tylko staruszek wykrzyknął to magiczne słowo, Dragneel ruszył na mnie z pięściami okrytymi płomieniami.
-Karyuu no tekken!
Chłopak wycelował w mój brzuch. Zgrabnie uniknęłam ataku, przesuwając się jedynie o krok w bok. Różowo-włosy na początku miał głupią minę, ale szybko się opamiętał i w obawie przed atakiem odskoczył. Ja jednak jak stałam, tak stałam. A on się wkurzył. O co? Bo go nie atakuje…
-Czemu nie atakujesz?! Miałaś ku temu okazje! Walcz ze mną na poważnie!
-Pośpiech nie zawsze jest wskazany. Cierpliwość jest cnotą. – uśmiechnęłam się złośliwie – Czasami dzięki temu można poznać jakie umiejętności ma przeciwnik, zmęczyć go i uderzyć jak osłabnie. Marnujesz energię Natsu.
Po moich słowach, chłopak wkurzył się jeszcze bardziej. Skoczył ku mnie i nieprzerwanie atakował, a ja tak jak wcześniej robiłam proste uniki.
-Karyuu no houkou (podmuch/oddech)! Tekken (pięści)! Yokugeki (skrzydła)! Kouen (ta wielka kula)!
Atak, za atakiem.  Unik, za unikiem. Ogień zbójcy śmignął mi przed twarzą dosłownie o milimetry. Otwarła szerzej oczy. Trochę go nie doceniłam.
-Karyuu no Kagitsume!
Mało brakowało, a „pazury ognistego smoka” trafiły by mnie. Tym razem musiałam zrobić blok i trochę się wysilić z unikiem. Jednak nie użyłam magii. By dalej nie ryzykować - odskoczyłam.
-Mówiłem, abyś wzięła mnie na poważnie…
Groźny ton Natsu zrobił na mnie wrażenie. Postanowiłam więc, ze nie każę mu dłużej czekać i uśmiechnęłam się groźnie.
-Oto nagroda, za twój trud i determinację.
Chłopak ustawił się tak by być gotowym na atak i ewentualnie zmniejszenie go. Wystawiłam przed siebie rękę i w stronę chłopaka poleciały cienie. Powietrze zaczęło robić się cięższe, a dookoła nas zaczęło robić się ciemniej. Chłopak spalił cienie, ale po chwili jego płomienie zaczęły słabnąć. Zdezorientowany mag ognia opuścił gardę, a kolejne wysłane przeze mnie cienie oplotły go. Inne z kolei zaczęły mu zadawać rany, jak bicze lub igły. Wszystkie ataki były bardzo szybki, więc sparowanie ich wszystkich było niemożliwe. A przynajmniej dla niego. Jakimś cudem udało mu się z tego wyplątać, by następnie ciężko dysząc zaatakować „stalowymi pięściami ognistego smoka”. Nie udało mu się i tym razem. Po chwili jednak ziemia pod Natsu przybrała kolor czarny i wydostały się z niej pasma cieni. Owinęły się wokół Salamanra w zastraszającym tempie i wciągnęły go w ziemie jak w jakąś czarna dziurę.  Różnica była taka, że chłopak był wciągnięty tylko do szyi. Głowa spokojnie się wydostawała umożliwiając chłopakowi oddychanie i obserwowanie mnie. Podeszłam do niego powoli i ostrożnie. Kto wie czy nie miał jakiegoś asa w rękawie? Aż tak dobrze go nie znałam, by móc to ocenić. A on jest naprawdę nieprzewidywalny. Uśmiechnęłam się do niego.
-Poddaj się to nie będzie bolało.
-Nigdy!
-Ehh… Powtarzam... Jeśli to zrobisz to przynajmniej nie będzie bolało. Pamiętaj, że jesteś na straconej pozycji.
-Nie ważne! Nigdy się nie poddam! A bólu się nie boję! Wytrzymam… i zaatakuję jak nie będziesz się tego spodziewać… kiedy osłabniesz…
Zrobiłam zdziwioną minę. Coraz bardziej mi imponuje. Ten chłopak… Może i zazwyczaj zachowuje się jak rozpieszczony, nadpobudliwy gówniarz, ale kiedy przychodzi co do czego, to potrafi zachować powagę i „prawdziwą siłę”. Posiada talent, którego nie można zmarnować.
-Jesteś silny… - powiedziałam to z dosyć sporą powagą
-Oczywiście, że jestem! Po prostu byłem nieuważny i…
-Nie o takiej sile mówię…
-Co? Nie rozumiem…
-Erza… Jak myślisz o co jej chodzi? – usłyszałam słowa Grey’a
-Nie jestem pewna…
-Natsu… Jesteś pewny, że nie chcesz się poddać? To byłoby rozsądne…
-Chyba już powiedziałem, nie?!
-Ehh…
Na moje polecenie cienie zaczęły ponownie ranić Natsu, a jego energia magiczna zaczęła maleć, jakby wypływała z niego. Natomiast cienie stawały się silniejsze. Dokładniej mówiąc – chłonęły jego magię i zmieniały ją w swoją siłę. O ile można to tak nazwać.
-Karyuu no Kenkaku!!!
Zabójca wykazał się odrobiną inwencji twórczej i używając „ostrza rogu ognistego smoka” odrzucił cienie i „wyskoczył” w powietrze. W ten sposób udało mu się wyswobodzić. Tak jak myślałam… Miał jakiegoś asa w rękawie… Nawet jeśli nieświadomie. Wylądował na ziemi wzbijając w powietrze tumany kurzu. Następnie ruszył na mnie ze „skrzydłami smoka”. Tym razem jednak jego szybkość była większa i udało mu się mnie trafić. Udało mi się tylko częściowo zmniejszyć obrażenia, ale nie powiem… byłam pod wrażeniem. Uśmiechnęłam się szaleńczo. Tym razem cienie owinęły się wokół mojego ciała. Pazury mi się wysłużyły i z dziką prędkości ruszyłam na mojego przeciwnika. Już po chwili ledwo stał, pokryty mnóstwem ran ciętych. Podbiegłam do niego szybko i uderzyłam mocno w brzuch. Chłopak zdezorientowany splunął krwią i upadł na ziemię. Podparł się rękami, a w jego oczach pojawił się paniczny strach. Kolejny atut mojej magii. Próbował się podnieść jednak szybko mu to uniemożliwiłam uderzając go w kark. Walka się skończyła. Stałam nad przegranym, jak kat nad ofiarą, a wokół nas panowała cisza. Magowie Fairy Tail byli w szoku. W końcu rozległy się pierwsze brawa a mistrz Makarov ogłosił znany już wszystkim wynik. Mimo to, wielu jednak nie dowierzało własnym oczom i byli pewni, że śpią albo to jakaś iluzja. Nieprzytomnego chłopaka zabrano do lecznicy i odpowiednio się nim zajęto. Wróżki zaczęły mi gratulować, a ja z lekkim uśmiechem na twarzy wysłuchałam ich i grzecznie się żegnając wróciłam do domu. 

***


Mam nadzieję, że was nie zanudziłam. Odpowiedzi na komcie nie zawsze będą się pojawiać w kolejnej notce - tylko jak będę miała czas. A już w następnym rozdziale:


"-Nic się nie stało… Słowa są srebrem, a milczenie złotem…

-Ale ty bardziej lubisz srebro… - Tym mnie powaliła! – Czyli, że…
-Mia… Czasami nie należy kombinować, bo można przekombinować." 

"-O! Aya! Nie zauważyłem cię kiedy weszłaś! Wczorajsza walka… Wtedy przegrałem, ale następnym razem wygram! Stanę się silniejszy i wygram! Zobaczysz!
-Nie wiem czy to będzie możliwe…
-Co?!
-Wiesz przecież, że po festiwalu wyruszamy w drogę. I co tu dużo mówić… raczej się nie spotkamy ponownie.
-Co?! Zostańcie! Ja chcę walczyć jeszcze raz!"

"-Mia jeśli chcesz do nich dołączyć, nie będę cię powstrzymywać. Ale jeśli robisz to tylko dla tego, żeby nie robić mi kłopotu…"

"Już miałam uciekać, kiedy na mojej szyi uwiesiła się Mia. Oż ty niewdzięczna! Chcesz mnie zabić i pogrążyć?! Wrr… Tą okazje wykorzystali „smoczki” i rzucili się zadawać mi pytania." 

"-W takim razie… Podejdź do Gajeel’a i powiedz, że przyznajesz mu zwycięstwo."

Heheh... Mam nadzieję, że zapowiedź się podoba ^^. Pozdrawiam serdecznie i do następnej notki!

8 komentarzy:

  1. JIP! Nowy rozdział! ^^ Zacny był i to bardzo! Szczególnie gadanie Cany i Ayusi po pijaki xD Aż dziw, że miała jeszcze tyle świadomości by to wszystko opowiadać i opisywać po ludzku O_O Ah... I te kochane getry Gray'a <3 I jak tu nie kochać Fairy Tail. Rozdział po prostu świetny... I ta cała Yoruuuu~! Mówiłam, że kocham koty? ^^" Po zapowiedzi jestem jeszcze bardziej nie dosycona twoim opowiadaniem! Kobito pisz szybko! xD Czekam z niecierpliwością na dalsze losy wróżek i naszych nowych babek :P Gorąco pozdrawiam i życzę bardzo dużo weny :)
    Ps. Jak znajdziesz kiedyś czas to zapraszam również do siebie: chronicles-fairy-tail.blogspot.com
    Trzymaj się! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajowa nota.Walka cudowna! No to teraz wiem, że nie należy budzić Ayi na kacu ^^'(''''''). Ten gościu też mi się skojarzył z Zetsu. Jeszcze tylko niech mu tylko wyrośnie z ramion muchołówka i nasz ''kochany'' kanibal jak malowany!(Mania rymowania ^^)
    Happy Halloween!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyno, nie zanudziłaś ani trochę! Dołączam się do grona czytelników Twojego bloga. Natsu pokonany w pięknym stylu! Chociaż liczyłam na to, że wygra. Dzięki tobie wróciła mi wena na własne opowiadanie i jest motywacja, żeby pisać dłuższe notki =) Jak wrócę z korków z chemii to doczytam pozostałe rozdziały, aby być bardziej w temacie.
    I proszę o informowanie o nowych notkach!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurwełe notka epic czekam na kolejne oby były szybko ogromu weny masy chęci i w cholerę czasu Ci życzę

    OdpowiedzUsuń
  5. Aya i Cana mnie rozwalają! One są po prostu niemożliwe! Zwłaszcza po pijaku! xD Ale powiem jedno... nawet pod groźbą tortur, za nic w świecie nie obudziłabym Ayi! O.O Przecież to było straszne! Walka była piękna, a porażka Natsu epicka xD Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  6. Super! :D Nie mogę się doczekać następnego rozdziału *v*

    OdpowiedzUsuń
  7. Tego bloga odwiedzam pierwszy raz i muszę przyznać, że bardzo mi przypadł do gustu. Zazwyczaj przymykałam oczy na blogi o Fairy Tail, które miały w tytule "moja wersja"-dlaczego? Bo w czerwcu, kiedy blogów z OC o Fairy Tail było jak na lekarstwo, tytuł mojego bloga taki był. Ale szczerze mówiąc, czytając pierwsze rozdziały to przekonanie zawsze się rozmywa. Tu było nie inaczej. Świetna historia. Ta Aya od pierwszej chwili przypadła mi do gustu. Żeby być szczerym, parę razy w rozdziałach może pominęłaś literkę, tym samym mieszając narrację pierwszo- z trzecioosobową. Ale patrzę na to krytycznie, kilka językowych może znalazłam, lecz jestem osobą, która rozumie, jak najbardziej, trudne początki.
    Muszę przyznać, że pomysł na historię, bardzo przedni i zdecydowanie dobrze realizowani, cudownie opisane wstawki w gildii i charaktery bohaterów.
    Naprawdę histroia podoba mi się, jak mało inna i będę tu wpadać częściej. Nie mogę się też doczekać kolejnego rozdziału, a chciałabym też, tak przy okazji tylko zareklamować swój blog(ciesz się, że nie więcej, bo o Fairy Tail prowadzę jeszcze dwa XD)
    Zapraszam cię więc do siebie, na:
    http://fairy-tail-my-version.blogspot.com/
    Sayonara i do następnego razu!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem tutaj pierwszy raz i od samego prologu mi się spodobało! Z kolejnymi notkami wciągałam się coraz bardziej i teraz wiem, że będę stałą bywalczynią :) Podoba mi się narracja, chociaż czasami ciężko jest się domyślić kiedy jest wypowiedź, a kiedy przemyślenia, ale pomysł mi się podoba na historię i na bohaterów :) Czekam na kolejną notkę i zapraszam też do siebie na dwa blogi, powoli zaczynam pisać ;)

    OdpowiedzUsuń