- Chan Lee - cieszę się, że się podobało i na pewno zaglądnę do ciebie jak tylko będę miała czas ^^.
- Shiru - to ty do tej pory nie lubiłaś Natsu?! o_O Nie żeby coś, ale zazwyczaj spotykałam się z ludźmi, którzy go uwielbiali. Mnie momentami wkurzała, ale tak naprawdę to najbardziej barwna postać w całym tym anime. A przynajmniej według mnie. No, ale chciałam go dać u mnie w opo trochę inaczej, co mi nie do końca wyszło... Mam jednak nadzieję, że uda mi się trochę z tego skręcić.
- Fadziulka - wiesz... raczej już go nie rozszarpiesz, bo trochę na to za późno ^^. Ktoś inny to zrobił...
- Yuuki-chan - mówisz, że moce Mii są dziwne? Hmm... To mi nasunęło pewien pomysł... No, ale o tym nie teraz! A ten gościu... Nie wiem czemu, ale jak poprawiałam błędy w tej notce, to skojarzył mi się z Zetsu o_O
- Misaki - twój komentarz rozwinął mi w dosyć dużym stopniu wenę! Nie wiem czemu... Jakoś tak! Nasunęło mi się kilka ciekawych pomysłów na przyszłość. Co do Grey'a... gdyby nawet gaci nie miał, to pewne osoby tak by go załatwiły, że nie byłby w stanie występować do końca opka XD
A teraz zapraszam do czytania!
***
Minęło kilka dni
od naszego przybycia do najsilniejszej gildii w Fiore. Mia czuje się już
wspaniale, ale wciąż dużo przebywa wśród wróżek. Najbardziej polubiła chyba
Laxusa, co nie do końca mu się podoba. Nie dziwię mu się… Facet słucha sobie muzyki,
a tu taka jedenastolatka wyskakuje mu przed oczami i zaczyna wypytywać o różne
rzeczy. Biedak siedzi załamany, a młoda zadaje mu jakieś dziwne pytania.
Pozostali magowie mają z nich niezły ubaw.
Co prawda do
festiwalu zostały 2 dni, ale nikt się tym nie przejmuje. Żadnych przygotowań –
nic. Mnie też to nie rusza. Dlaczego? I tak planuje wtedy zostać w domu. Nie
lubię takich imprez. A skoro o domu mowa… Mówiłam już, że Erza i spółka są
nienormalni?! Nie? To mówię teraz! Bogowie! No bo kto normalny wpada ci na
chatę jak bierzesz prysznic i robi nalot na twoją lodówkę?! Otóż właśnie Erza i
spółka! Szafa również padła ich ofiarą. I teraz Erza twierdzi, że nie mam
żadnych fajny ciuchów i mam sobie kupić coś fajnego i kobiecego. Odezwała się
baba co cały czas zbroję nosi! Na wszystkie smoki świata! Co będzie kiedy ona
się dowie, że nie idę na festiwal?! Ehh… Masakra…
Ale skoro o
smokach mowa… Nauka Mii idzie świetnie! Młoda uczy się bardzo szybko, co było
mi już wcześniej wiadome, a czym zadziwia wróżki. Mistrz jest nią oczarowany i
podejmuje setki prób namówienia jej do wstąpienia do gildii. Jak na razie z
marnym skutkiem… Ehh… Według mnie to do wstąpienia może ja namówić tylko Laxus
lub Mirajane. Mają na nią całkiem spory wpływ… No o sobie nie mówię, bo to oczywiste.
Z tym, że ja nie za bardzo planuje wstąpienie do Gildii. Tak więc jeśli ktoś
miałby ją namówić to tylko Mira, bo Laxusowi to obojętne.
-Aya-sama!
Normalnie się
zakrztusiłam herbatą! Czy ona musi się tak nagle pojawiać?!
-Khe! Khe! O co
chodzi Mia?
-Laxus-sama
powiedział, że nigdy nie widział takiej magii jak twoja. Bo nie jest to zwykła
magia.
-„Laxus-sama”?
Od kiedy ona go
tak nazywa?! Czyżby mnie coś ominęło?! Ehh… Najwidoczniej miałam wtedy co
innego do roboty…
-No… tak… Zrobiłam
coś złego?
-Nie, nie… Ehh…
Typowe… Jak zwykle lubujesz się tylko w magach klasy S.
-Nie prawda!
-Laxus… Mirajane… Gildarts… Mam
wymieniać dalej?
-Ale lubię też
Kanę, Juvię i Grey’a!
-Grey’a? A jego za
co?
-Za to, że jest
otwarty i nie boi się wyrażać siebie!
Przyznaję… trochę
zdziwiona jestem… Patrzę na Grey’a i co widzę? A raczej czego NIE widzę?! NIE
WIDZĘ jego UBRAŃ!
-Fullbaster!
Przestań łazić naokoło w samych gaciach i demoralizować innych! Tu są dzieci!!!
Tak… Oto
początkowe stadium mojej furii – czerwona twarz, głośny krzyk, wystawione
kiełki i wściekłość bestii w oczach. Ah! I zapomniałam dodać pękniętej szklanki
w moich rękach! Tak… Widok z całą pewnością przerażający. I potwierdził to
chowający się mag lodu. Już ubrany… Łał! Szybki jest! Zaraz! Czy ona powiedziała,
że lubi też Kanę?!
-Mia!
-Ha-hai!
-Za co ty tak
lubisz Kanę?
-Za całokształt!
Kami-sama! O
bogowie! Wszystkie smoki świata! Nie chcę wiedzieć czego ona ją nauczyła!
-Mia… Ja cię
proszę… Ty nie pij przed osiemnastką!
-A ty piłaś! I
wciąż pijesz!
No i mnie ma… Nosz
kurde no! I w ogóle co to za sępi wzrok wróżek?! Co ja padlina, czy jak?!
-Swoją drogą,
Aya-chan… - tak, tak… dobrze myślicie… to Mira – Ile ty masz właściwie lat?
-Emm… Cóż…
-Siedemnaście! –
oto wspaniałe wyczucie Mii – Ale już niedługo będzie osiemnastka na karku!
Help?! Czemu oni
tak dziwnie na mnie patrzą?! Ja chcę do mamusi!
-Ne, ne, ne… Aya! Chodź
się ze mną napij… - Kana i jej słynny błysk w oku, kiedy chodzi o alkohol – No…
-Emm… No nie wiem…
-Nie daj się
prosić!
-Kana znowu kogoś
upije! Dziewczyna nie ma z nią szans!
O co to, to nie!
Wypowiedź Macao zadziała na mnie jak płachta na byka i teraz stoję przed Kaną
ze skrzynką mocnego alkoholu pod pachą, a ta patrzy na mnie z dziwnym szokiem.
Jednak uśmiech i błysk w oku zdradzają zadowolenie. Odwdzięczę się tym samym.
Tak łatwo mnie nie pokona!
-To jakie zasady?
-Proste: Kto
dłużej wytrzyma, ten wygrywa! Ale uważaj… Nie jednego powaliłam!
-Nie martw się
Kana… Ja również…
Moja wypowiedź i
dziwny błysk w oku z całą pewnością potrafią zbić z pantałyku, ale my nie
przejmując się tym wypiłyśmy pierwszą kolejkę. Mina Kany – bezcenna!
-Wow! Całkiem
mocne!
-Wiem! Chcesz
kontynuować czy poddajesz się na starcie?
-Jeszcze czego!
Jestem mistrzynią picia!
-Lepiej przestań
mnie nie doceniać… Dawaj dalej!
Jedna kolejka…
druga kolejka… trzecia kolejka… czwarta… piątka… jedenasta… Kana zaczyna się
lekko chwiać. Ja mam odrobinę zamglony wzrok, ale trzymam się dalej. Piętnasta
kolejka – Kana ledwo siedzi, ja zamiast jednej butelki widzę trzy. Kolejnych
kilka kolejek. Ledwo trzymam pion, Kana ma zamknięte oczy, ale trzyma się dalej
(jakby instynktownie). Kolejne dwie kolejki… I… obie padamy! Remis no!
Kilkanaście minut i udało nam się pozbierać do kupy, jednak trzeźwe to my nie
jesteśmy… Siedzimy na podłodze chwiejąc się. Wstanie na nogi jest zbyt
ryzykowne. Mówimy do siebie w pijackim języku, ledwo się rozumiejąc. Wszyscy są
w szoku i ciężko im coś wynieść z naszego pijackiego bełkotu. Gadamy od rzeczy
praktycznie o wszystkim i o niczym…
-Nfo i tedy…
Pfanowie się zacieli pystawiac! No to ja jim fw ryj!
-I dobsz!
Na-chik-leżało im się Ayyusiu!
-Łooo… Mam nofe
imie… Jej…
-Aya-sama?
-Łooo… Mijunia!!
Moja kofana ucenica!
-Hiii!! Sensei! Je trzeba
stąd zabrać! Aya-sama po pijaku potrafi robić naprawdę dziwne rzeczy!
Ups! To chyba nie
pomoże… Teraz wróżki się na pewno nie ruszą sądzą po ich wzrokach! Dobsz! Trza
wziąć sprawy w swoje ręce!
-A zatem – chik -
ma zacna towszyszko kieliszka! Trza do Łózecka jiść!
-Ora! – tym
okrzykiem Kana chcę chyba wyrazić swoja aprobatę, bo trzyma rękę w górze i
próbuje wstać.
-Ciekaj, siekaj…
Pomogę ci! Chik!
Ja trzymam
brązowowłosą, ona mnie i dziwnym pseudo-tanecznym krokiem wychodzimy z gildii
obijając się o framugi drzwi. Znając życie będę to pamiętać. Kac będzie, ale
pamięć również… Ehh…
Dobra! Jesteśmy u
mnie! Ta… o ile mogę to tak nazwać, bo Kana leży wywalona na podłodze, a ja
potykając się kładę się na łóżku. Na szczęście zasnęłam od razu.
Obudziły mnie
dziwne hałasy. Bardzo dziwne… otworzyłam oczy i co zobaczyłam? Nosz jasna
cholera! Więcej ich matka nie miała?! Co zobaczyłam? Już mówię! Erza + spółka i
Raijinshuu! W pokoju bałagan jakby huragan przeszedł! Krzesła poprzewracane, naczynia rozbite (choć nie wiem co tu robiły), trochę nadpalonych
rzeczy… Natsu za to zapłaci! A co Natsu robił? Skakał wokół Laxusa wymachując
pięściami! Mia stała obok Władcy Piorunów z lekkim strachem patrząc na pokój.
Najprawdopodobniej już widziała moją reakcję. Podniosłam się baaardzo powoli…
jak jakiś zombie. Zachichotałam cicho, zwracając uwagę wszystkich obecnych na
siebie. Wokół mnie zaczęła unosić się mordercza, złowroga aura, a mój
psychopatyczny chichot nie pomagał magom się uspokoić. W pokoju pomimo godziny
13 zrobiło się ciemno. Powietrze zgęstniało, a po pomieszczeniu zaczęły „latać”
pasma cieni. Najwięcej ich było wokół mojej osoby. Usłyszałam przerażony pisk
Ever. Jeden z cieni owinął się dookoła jej nogi. Fried przeciął cień swoją
szpadą, ale to był błąd bo ten zaczął wić się po ostrzu, ręce, aż dotarł do
szyi i zacisnął się na niej. Reszta patrzyła na to zszokowana, a ja zaśmiałam
się cicho. Cicho, acz przerażająco… Wstałam z łóżka i zachwiałam się jak żywy
trup. Uśmiechnęłam się jak psychopata, który złapał swoje ofiary… Cóż… Nikt im
nie kazał wpadać mi na chatę, robić bajzel, hałasować i budzić moją osobę swoim
głupim zachowaniem. Podeszłam do nich odrobinkę. Głowę miałam lekko przechyloną
na bok. Grzywka opadała mi całkiem na twarz ukazując tylko mój przerażający
uśmiech i dziwnie wydłużone kły. Cienie zaczęły się owijać również wokół
reszty, a moje długie włosy zaczęły się unosić, jak na wietrze, którego nie
było. W pokoju zrobiło się jeszcze ciemniej.
Zdezorientowani
magowie próbowali jakoś sobie poradzić z pasmami magicznej ciemności. Ciemności
jeszcze głębszej niż sama otchłań. Z coraz słabszym efektem. Całość wyglądała
jakby magowie stali przed bramą do piekła, a przed nimi stał demon, który ma
pożreć ich dusze. Mia nie wiedziała co się dzieje. Zaniepokojona spoglądała to
na mnie, to na towarzyszy. Jakimś cudem tylko ona nie była obwiązana cieniami.
Jednak była tak zagubiona, że nie mogła się ruszyć. Natsu próbował to spalić,
ale ogień został stłumiony. Magom było coraz ciężej oddychać. Tlen w powietrzu
był pochłaniany przez moją magię. Pioruny Laxusa również nie zdały się na
wiele. Magia Erzy pogarszała tylko sprawę, bo każde przecięte pasmo powielało
się.
Cieni było tak wiele, że wszelkie przedmioty znajdujące się
w pokoju zostały przez nie „zasłonięte”, pokryte. Wróżki miały już nieprzytomne
spojrzenia z braku życiodajnego tlenu. A ja nie miałam zamiaru przestać. Mój
cichy, acz przerażający śmiech, niósł się echem wśród ścian. Przerażone
spojrzenia WSZYSTKICH obecnych magów z gildii tylko wzmacniały moją magię. Cieniów nagle
przybyło, a powietrze było tak ciężkie i suche, jak w prawdziwym piekle.
I w tym momencie
drzwi otwarły się, a do pomieszczenia wpadł czarny kot z żółtymi oczami i
skoczył na mnie, przygniatając mnie do ziemi. Zdezorientowana popatrzyłam na
zwierze szeroko otwartymi oczami. I wtedy stało się COŚ!
-Jak zawsze nad
sobą nie panujesz, kiedy jesteś na kacu, a ktoś cię budzi. Ile wypiłaś?
Tak! Oto stało
się! Wigilia została przeniesiona i legenda się spełniła! Kot, który wpadł na mnie
odezwał się ludzkim głosem! O Bogowie przenajświętsi! Znam tylko jednego
takiego kota! I nie mówię o Happym, Carli i Pantherlily, będących Exceed! To
był „zwykły” kot! I tylko jednego takiego znałam, który na dodatek zna te
szczegóły! Na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech, a cienie zniknęły.
-Yoru!
-Jak zawsze
nieznośna… Cholerny dzieciak…
-Ehh… A ty jak
zawsze nazywasz mnie w ten sposób…
-Na nic więcej nie
zasługujesz!
Zaśmiałam się
ciepło. Na wszystkich bogów świata! Jak ja dawno nie widziałam tej cholery!
Irytujący, gadający kot, który kiedyś się mną zajmował. Ehh… Stare, dobre
czasy… Popatrzyłam na „gości”. Ich
miny były przekomiczne! Zasłoniłam usta, co by się zbytnio nie roześmiać, ale
nie wytrzymałam i już po chwili turlałam się po podłodze śmiejąc wniebogłosy
Nawet kac nie zepsuł mi tej zabawy! Yoru też się głupio uśmiechała, ale dla
niej to normalka, więc aż tak tego nie okazywała. Ja natomiast nie mogłam się
uspokoić przez 10 minut. W końcu udało mi się, a Mia rzuciła się w moją stronę i
nijak nie dało się jej ode mnie odkleić. Wtuliła się we mnie obejmując w pasie
– wyżej nie sięgała. Pogłaskałam ja uspokajająco i zwróciłam się do tych
samobójców.
-To Yoru –
wskazałam na kotkę – A to członkowie Fairy Tail – wskazałam wróżki i wymieniłam
po kolei ich imiona – A to Mia. Moja podopieczna. – tu wskazałam na dziewczynkę
i westchnęłam – Muszę was przeprosić. Za to czegoś się chyba nauczyliście i
dobrze wam radzę się tego trzymać. Następnym razem kiedy będę spała po zbyt
dużej ilości alkoholu, nie radzę mnie budzić zbyt wcześnie i hałasować. A tym
bardziej podpalać mój pokój.
Rzuciłam Natsu
mordercze spojrzenie, a ten schował się za Erzą. Zwróciłam się w stronę Yoru, a
ta popatrzyła na mnie z dziwnym błyskiem w oku. Popatrzyłam na siebie i dopiero
teraz zorientowałam się co mam na sobie. A mianowicie bardzo krótkie, obcisłe
spodenki w kolorze czarnym, nie zasłaniające nawet całkowicie pośladków. Do
tego równie obcisły, sportowy podkoszulek typu bokserka w tym samym kolorze co
dół i na dodatek ze sporym dekoltem. Męska część gości chyba też dopiero teraz
to zauważyła, bo zrobili się cali czerwoni i starali się zaczepić gdzieś swój
wzrok. Jednak ich natura dała o sobie znać i co chwila zerkali w moją stronę.
No ja przepraszam! Trochę prywatności i intymności chyba mi się należy!
I wtedy coś do
mnie dotarło… Gdzie u diabła podziała się Kana?! Przecież ona padła na podłogę!
-Hola, hola!
Ludzie! Widzieliście gdzieś Kanę?!
-Nie. A
powinniśmy? – jak zwykle opanowana Erza
-Nosz, kurde!
-Coś się stało? Aya-san?
– tym razem pytanie zadał Laxus
-Tch! Wczoraj
przywlekłyśmy się tu razem… Kana padła na podłogę i tak zasnęła. Nie miałam
siły jej nawet ruszać. Szlag by to! Niemożliwe by wyszła stąd i nikt jej nie
zauważył! A po pijaku nie była w stanie!
-Zaraz! Jakim
cudem ty to pamiętasz?! – jakże inteligentne pytanie Grey’a
-Zawsze pamiętam
co robiłam po pijaku. Nie ważne jakbym się schlała i tak wszystko pamiętam. Nie
zmienia to faktu, że mam kaca, więc prosiłabym abyście zachowywali się ciszej.
-Ah… Sorki…
-Dobra… pójdę na
dół i zapytam się czy ktoś jej nie widział. Wy zostańcie tu.
Wyszłam z pokoju i
upewniając się, że nikt mnie nie widzi, użyłam magii by znaleźć się na drugim
końcu budynku. Nikt na razie nie musi wiedzieć o tej umiejętności. Popytałam
ludzi i nikt nie widział Alberony. Pod pokój wróciłam tak samo, ale przez drzwi
przeszłam już normalnie. Rzuciłam magom krótkie i jednoznaczne spojrzenie. Po
dziewczynie ani śladu.
Postanowiłam w
końcu się przebrać, bo jakby nie patrzeć wciąż byłam w tym dosyć skąpym
ubraniu. Przeprosiłam gości i ruszyłam do łazienki. Weszłam i przeżyłam szok. W
wannie pełnej pustych butelek, przytulona do jednej z nich spała Kana. Wyszłam
z łazienki, trzaskając drzwiami i roztaczając morderczą aurę. Wróżki chyba
myślały, że stanie się to co wcześniej. Ale ja podeszłam do szafy, wyciągnęłam
z niej dosyć sporych rozmiarów tasak i ponownie ruszyłam do miejsca gdzie
znalazłam brązowowłosą. Ciekawi magowie ruszyli za mną i również przeżyli szok.
A ja byłam wściekła! W końcu to był MÓJ zapas alkoholu! BYŁ!!!! I się skończył!
A raczej został wypity przez tą alkoholiczkę! Wrr… Wściekła zamachnęłam się
ostrzem mrucząc coś o stracie mojego ukochanego alkoholu. Dziewczyna jakby
przeczuwając co się święci otworzyła oczy i z przerażeniem stwierdziła że chyba
wciąż śpi. Szybko się jednak zreflektowała i z piskiem wyskoczyła z wanny.
Właśnie wtedy gdy ja uderzyłam w ten przedmiot.
Goniłam tak Kanę
do czasu, aż się zmęczyłam na tyle, że potknęłam się o wywrócone wcześniej
krzesło. Wywaliłam się na podłogę i odruchowo chwyciłam Alberonę za nogawkę,
ciągnąc ją za sobą. Kolejne minuty wyglądały następująco. Obie siedziałyśmy na
podłodze. Łypałam na nią zła, a ta przepraszała mnie i zarzekała się, że odkupi
mi moje ukochane procenty. W końcu jakoś udało jej się mnie ubłagać. Wciąż
jednak byłam trochę obrażona. Wróciłam jednak do przerwanej czynności, a raczej
zamiaru jej wykonania i poszłam się przebrać. Tym razem założyłam luźne,
granatowe spodnie trzy-czwarte i obcisły podkoszulek na ramiączkach w kolorze
czarnym. Do tego na nogi założyłam niebieskie japonki. Włosy spięłam w
wysokiego kuca. Następnie całą grupką ruszyliśmy do gildii. Po drodze oczywiście
nie obyło się bez wstąpienia w mury knajpki, gdzie i tym razem straciłam na Mii
majątek. Jednak po wielu trudach udało nam się dotrzeć w końcu do budynku Fairy Tail…
-Tak właściwie… Po
co Raijinshuu przyszło do mnie z wami?
-Cóż… Mia wpadła i
powiedziała, że nie może cię obudzić. No i zaczęła skakać wokół Laxusa, żeby
jej pomógł. Ten dla świętego spokoju poszedł z nią. A wiadomo, że gdzie on, tam
i reszta tej gromadki bogów. No, a my nie mogliśmy pozwolić, żebyś została z
nimi sama! Jeszcze by cię prądem porazili, albo coś!
Ta jakże długa
wypowiedź padła z ust Happy’ego. Od kiedy on się taki elokwentny zrobił? Ehh… No
mniejsza…
-A dlaczego niby
tak się mną przejmujecie, co?
-Bo jesteś naszą
nakama! – typowa wypowiedź Natsu
-Od kiedy niby?
-Odkąd tu
przybyłaś!
-Ehh… Strasznie
zmienny jesteś.
-Hę?
-Mniejsza…
Chłopak wzruszył
ramionami, a następnie wyskoczył przede mnie, cały pokryty płomieniami.
-Walcz ze mną! Ale
się napaliłem!
-Chyba mówiłam ci
już coś na te temat…
-To nie ważne!
Walcz! Chyba, że się boisz!
To zdanie
podziałało. Jednak nie chciałam dać mu tej satysfakcji, że udało mu się mnie
sprowokować. Na dodatek wtrąciło się jeszcze parę osób.
-Dawaj Natsu!
-Będą się bić!
-Aya! Dokop mu!
-Niech się nauczy!
-Pokaż mu na co
cię stać!
-Facet!
-Dawaj! Walcz ze
mną Aya!
-Dokop mu sensei!
Cóż… Mii nie
mogłam odmówić. Miałam ją zawieść choć tyle ode mnie oczekiwała? O co to, to
nie!
-Niech ci będzie…
Będę z tobą walczyć…
Dalsze moje słowa
zagłuszył ogólny krzyk radości całej gildii. Cóż… Zapewne wielu by chciało
zobaczyć moją magię. Nawet Laxus nie udawał obojętności! Co było dla mnie
nowością… I co teraz? Mam zawieść tylu magów? Oj… Nie dam się! Pokaże mu na co
mnie stać i dam dobrą lekcję! Oczy zabłysły mi dziwnie złowrogo.
-Masz zamiar tak
stać, czy idziesz walczyć?
-Woaaa!!! – ta…
bardzo inteligenta wypowiedź chłopaka, nie powiem – Dawaj!
-No chyba nie w
budynku… Chcesz gildię rozwalić?
Nie czekając na
kolejną reakcję chłopaka w postaci wrzasku, wyszłam na zewnątrz. Po chwili
dołączył do mnie Natsu. Stanęliśmy naprzeciw siebie, a wokół nas zebrali się
ludzie.
-Dawaj!
-Hola! Panie
Ognisty! Spokojnie… Nigdzie nie ucieknę. Jakie zasady?
-Do utarty
przytomności!
-Jesteś pewien? –
uśmiechnęłam się jak psychopata, przed poćwiartowaniem ofiary – Odwrotu nie
będzie.
-Jestem pewien!
Zawsze możesz się poddać, jeśli będziesz miała dość!
-Niech tak będzie…
-Mistrzu Makarov…
Mógłbyś?
-Oczywiście… Natsu vs Aya! Zasady ustalone! Walkę czas
zacząć! START!
Jak tylko
staruszek wykrzyknął to magiczne słowo, Dragneel ruszył na mnie z pięściami
okrytymi płomieniami.
-Karyuu no tekken!
Chłopak wycelował
w mój brzuch. Zgrabnie uniknęłam ataku, przesuwając się jedynie o krok w bok.
Różowo-włosy na początku miał głupią minę, ale szybko się opamiętał i w obawie
przed atakiem odskoczył. Ja jednak jak stałam, tak stałam. A on się wkurzył. O
co? Bo go nie atakuje…
-Czemu nie
atakujesz?! Miałaś ku temu okazje! Walcz ze mną na poważnie!
-Pośpiech nie
zawsze jest wskazany. Cierpliwość jest cnotą. – uśmiechnęłam się złośliwie –
Czasami dzięki temu można poznać jakie umiejętności ma przeciwnik, zmęczyć go i
uderzyć jak osłabnie. Marnujesz energię Natsu.
Po moich słowach,
chłopak wkurzył się jeszcze bardziej. Skoczył ku mnie i nieprzerwanie atakował,
a ja tak jak wcześniej robiłam proste uniki.
-Karyuu no houkou
(podmuch/oddech)! Tekken (pięści)! Yokugeki (skrzydła)! Kouen (ta wielka kula)!
Atak, za atakiem. Unik, za unikiem. Ogień zbójcy śmignął mi
przed twarzą dosłownie o milimetry. Otwarła szerzej oczy. Trochę go nie
doceniłam.
-Karyuu no
Kagitsume!
Mało brakowało, a
„pazury ognistego smoka” trafiły by mnie. Tym razem musiałam zrobić blok i
trochę się wysilić z unikiem. Jednak nie użyłam magii. By dalej nie ryzykować -
odskoczyłam.
-Mówiłem, abyś
wzięła mnie na poważnie…
Groźny ton Natsu
zrobił na mnie wrażenie. Postanowiłam więc, ze nie każę mu dłużej czekać i
uśmiechnęłam się groźnie.
-Oto nagroda, za
twój trud i determinację.
Chłopak ustawił
się tak by być gotowym na atak i ewentualnie zmniejszenie go. Wystawiłam przed
siebie rękę i w stronę chłopaka poleciały cienie. Powietrze zaczęło robić się
cięższe, a dookoła nas zaczęło robić się ciemniej. Chłopak spalił cienie, ale
po chwili jego płomienie zaczęły słabnąć. Zdezorientowany mag ognia opuścił
gardę, a kolejne wysłane przeze mnie cienie oplotły go. Inne z kolei zaczęły mu
zadawać rany, jak bicze lub igły. Wszystkie ataki były bardzo szybki, więc sparowanie ich wszystkich było niemożliwe. A przynajmniej dla niego. Jakimś cudem udało mu się z tego wyplątać, by
następnie ciężko dysząc zaatakować „stalowymi pięściami ognistego smoka”. Nie
udało mu się i tym razem. Po chwili jednak ziemia pod Natsu przybrała kolor
czarny i wydostały się z niej pasma cieni. Owinęły się wokół Salamanra w
zastraszającym tempie i wciągnęły go w ziemie jak w jakąś czarna dziurę. Różnica była taka, że chłopak był wciągnięty tylko do szyi. Głowa spokojnie się
wydostawała umożliwiając chłopakowi oddychanie i obserwowanie mnie. Podeszłam
do niego powoli i ostrożnie. Kto wie czy nie miał jakiegoś asa w rękawie? Aż
tak dobrze go nie znałam, by móc to ocenić. A on jest naprawdę nieprzewidywalny.
Uśmiechnęłam się do niego.
-Poddaj się to nie
będzie bolało.
-Nigdy!
-Ehh… Powtarzam... Jeśli to
zrobisz to przynajmniej nie będzie bolało. Pamiętaj, że jesteś na straconej
pozycji.
-Nie ważne! Nigdy
się nie poddam! A bólu się nie boję! Wytrzymam… i zaatakuję jak nie będziesz
się tego spodziewać… kiedy osłabniesz…
Zrobiłam zdziwioną
minę. Coraz bardziej mi imponuje. Ten chłopak… Może i zazwyczaj zachowuje się
jak rozpieszczony, nadpobudliwy gówniarz, ale kiedy przychodzi co do czego, to
potrafi zachować powagę i „prawdziwą siłę”. Posiada talent, którego nie można zmarnować.
-Jesteś silny… -
powiedziałam to z dosyć sporą powagą
-Oczywiście, że
jestem! Po prostu byłem nieuważny i…
-Nie o takiej sile
mówię…
-Co? Nie rozumiem…
-Erza… Jak myślisz
o co jej chodzi? – usłyszałam słowa Grey’a
-Nie jestem pewna…
-Natsu… Jesteś
pewny, że nie chcesz się poddać? To byłoby rozsądne…
-Chyba już
powiedziałem, nie?!
-Ehh…
Na moje polecenie
cienie zaczęły ponownie ranić Natsu, a jego energia magiczna zaczęła maleć,
jakby wypływała z niego. Natomiast cienie stawały się silniejsze. Dokładniej
mówiąc – chłonęły jego magię i zmieniały ją w swoją siłę. O ile można to tak
nazwać.
-Karyuu no
Kenkaku!!!
Zabójca wykazał
się odrobiną inwencji twórczej i używając „ostrza rogu ognistego smoka”
odrzucił cienie i „wyskoczył” w powietrze. W ten sposób udało mu się
wyswobodzić. Tak jak myślałam… Miał jakiegoś asa w rękawie… Nawet jeśli
nieświadomie. Wylądował na ziemi wzbijając w powietrze tumany kurzu. Następnie
ruszył na mnie ze „skrzydłami smoka”. Tym razem jednak jego szybkość była
większa i udało mu się mnie trafić. Udało mi się tylko częściowo zmniejszyć
obrażenia, ale nie powiem… byłam pod wrażeniem. Uśmiechnęłam się szaleńczo. Tym
razem cienie owinęły się wokół mojego ciała. Pazury mi się wysłużyły i z dziką
prędkości ruszyłam na mojego przeciwnika. Już po chwili ledwo stał, pokryty
mnóstwem ran ciętych. Podbiegłam do niego szybko i uderzyłam mocno w brzuch.
Chłopak zdezorientowany splunął krwią i upadł na ziemię. Podparł się rękami, a
w jego oczach pojawił się paniczny strach. Kolejny atut mojej magii. Próbował
się podnieść jednak szybko mu to uniemożliwiłam uderzając go w kark. Walka się
skończyła. Stałam nad przegranym, jak kat nad ofiarą, a wokół nas panowała
cisza. Magowie Fairy Tail byli w szoku. W końcu rozległy się pierwsze brawa a
mistrz Makarov ogłosił znany już wszystkim wynik. Mimo to, wielu jednak
nie dowierzało własnym oczom i byli pewni, że śpią albo to jakaś iluzja.
Nieprzytomnego chłopaka zabrano do lecznicy i odpowiednio się nim zajęto.
Wróżki zaczęły mi gratulować, a ja z lekkim uśmiechem na twarzy wysłuchałam
ich i grzecznie się żegnając wróciłam do domu.
***
Mam nadzieję, że was nie zanudziłam. Odpowiedzi na komcie nie zawsze będą się pojawiać w kolejnej notce - tylko jak będę miała czas. A już w następnym rozdziale:
"-Nic się nie stało… Słowa są srebrem, a milczenie złotem…
***
Mam nadzieję, że was nie zanudziłam. Odpowiedzi na komcie nie zawsze będą się pojawiać w kolejnej notce - tylko jak będę miała czas. A już w następnym rozdziale:
"-Nic się nie stało… Słowa są srebrem, a milczenie złotem…
-Ale ty bardziej
lubisz srebro… - Tym mnie powaliła! – Czyli, że…
-Mia… Czasami nie
należy kombinować, bo można przekombinować."
"-O! Aya! Nie
zauważyłem cię kiedy weszłaś! Wczorajsza walka… Wtedy przegrałem, ale następnym
razem wygram! Stanę się silniejszy i wygram! Zobaczysz!
-Nie wiem czy to
będzie możliwe…
-Co?!
-Wiesz przecież,
że po festiwalu wyruszamy w drogę. I co tu dużo mówić… raczej się nie spotkamy
ponownie.
-Co?! Zostańcie!
Ja chcę walczyć jeszcze raz!"
"-Mia
jeśli chcesz do nich dołączyć, nie będę cię powstrzymywać. Ale jeśli robisz to
tylko dla tego, żeby nie robić mi kłopotu…"
"Już
miałam uciekać, kiedy na mojej szyi uwiesiła się Mia. Oż ty niewdzięczna!
Chcesz mnie zabić i pogrążyć?! Wrr… Tą okazje wykorzystali „smoczki” i rzucili
się zadawać mi pytania."
"-W
takim razie… Podejdź do Gajeel’a i powiedz, że przyznajesz mu zwycięstwo."
Heheh... Mam nadzieję, że zapowiedź się podoba ^^. Pozdrawiam serdecznie i do następnej notki!
JIP! Nowy rozdział! ^^ Zacny był i to bardzo! Szczególnie gadanie Cany i Ayusi po pijaki xD Aż dziw, że miała jeszcze tyle świadomości by to wszystko opowiadać i opisywać po ludzku O_O Ah... I te kochane getry Gray'a <3 I jak tu nie kochać Fairy Tail. Rozdział po prostu świetny... I ta cała Yoruuuu~! Mówiłam, że kocham koty? ^^" Po zapowiedzi jestem jeszcze bardziej nie dosycona twoim opowiadaniem! Kobito pisz szybko! xD Czekam z niecierpliwością na dalsze losy wróżek i naszych nowych babek :P Gorąco pozdrawiam i życzę bardzo dużo weny :)
OdpowiedzUsuńPs. Jak znajdziesz kiedyś czas to zapraszam również do siebie: chronicles-fairy-tail.blogspot.com
Trzymaj się! :D
Fajowa nota.Walka cudowna! No to teraz wiem, że nie należy budzić Ayi na kacu ^^'(''''''). Ten gościu też mi się skojarzył z Zetsu. Jeszcze tylko niech mu tylko wyrośnie z ramion muchołówka i nasz ''kochany'' kanibal jak malowany!(Mania rymowania ^^)
OdpowiedzUsuńHappy Halloween!!!
Dziewczyno, nie zanudziłaś ani trochę! Dołączam się do grona czytelników Twojego bloga. Natsu pokonany w pięknym stylu! Chociaż liczyłam na to, że wygra. Dzięki tobie wróciła mi wena na własne opowiadanie i jest motywacja, żeby pisać dłuższe notki =) Jak wrócę z korków z chemii to doczytam pozostałe rozdziały, aby być bardziej w temacie.
OdpowiedzUsuńI proszę o informowanie o nowych notkach!
Kurwełe notka epic czekam na kolejne oby były szybko ogromu weny masy chęci i w cholerę czasu Ci życzę
OdpowiedzUsuńAya i Cana mnie rozwalają! One są po prostu niemożliwe! Zwłaszcza po pijaku! xD Ale powiem jedno... nawet pod groźbą tortur, za nic w świecie nie obudziłabym Ayi! O.O Przecież to było straszne! Walka była piękna, a porażka Natsu epicka xD Czekam na nexta
OdpowiedzUsuńSuper! :D Nie mogę się doczekać następnego rozdziału *v*
OdpowiedzUsuńTego bloga odwiedzam pierwszy raz i muszę przyznać, że bardzo mi przypadł do gustu. Zazwyczaj przymykałam oczy na blogi o Fairy Tail, które miały w tytule "moja wersja"-dlaczego? Bo w czerwcu, kiedy blogów z OC o Fairy Tail było jak na lekarstwo, tytuł mojego bloga taki był. Ale szczerze mówiąc, czytając pierwsze rozdziały to przekonanie zawsze się rozmywa. Tu było nie inaczej. Świetna historia. Ta Aya od pierwszej chwili przypadła mi do gustu. Żeby być szczerym, parę razy w rozdziałach może pominęłaś literkę, tym samym mieszając narrację pierwszo- z trzecioosobową. Ale patrzę na to krytycznie, kilka językowych może znalazłam, lecz jestem osobą, która rozumie, jak najbardziej, trudne początki.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że pomysł na historię, bardzo przedni i zdecydowanie dobrze realizowani, cudownie opisane wstawki w gildii i charaktery bohaterów.
Naprawdę histroia podoba mi się, jak mało inna i będę tu wpadać częściej. Nie mogę się też doczekać kolejnego rozdziału, a chciałabym też, tak przy okazji tylko zareklamować swój blog(ciesz się, że nie więcej, bo o Fairy Tail prowadzę jeszcze dwa XD)
Zapraszam cię więc do siebie, na:
http://fairy-tail-my-version.blogspot.com/
Sayonara i do następnego razu!
Jestem tutaj pierwszy raz i od samego prologu mi się spodobało! Z kolejnymi notkami wciągałam się coraz bardziej i teraz wiem, że będę stałą bywalczynią :) Podoba mi się narracja, chociaż czasami ciężko jest się domyślić kiedy jest wypowiedź, a kiedy przemyślenia, ale pomysł mi się podoba na historię i na bohaterów :) Czekam na kolejną notkę i zapraszam też do siebie na dwa blogi, powoli zaczynam pisać ;)
OdpowiedzUsuń