wtorek, 27 listopada 2012

Rozdział 6

Witam ponownie! Krótko i do rzeczy:

  • Fadzik - No wiesz... też się zastanawiam czy on wie jak się powinno odwracać uwagę, no ale cóż poradzić? Wiesz... Czy pasują do siebie, czy nie, to nie jest ważne... a dlaczego to dowiesz się na GG ^^ A raczej chyba już wiesz.
  • Heladas - cieszę się, że poprawiłam ci humor ^^
  • Alice - Uważaj bo się zarumienię i zakocham w samej sobie! ^^
  • Basia - Miło mi, miło mi! Bardzo się cieszę z nowej czytelniczki! 
  • Yuuki - Co do podpisu, to tak właśnie myślałam, że to ty, ale nie byłam pewna. (Były 2 opcje). Co do dołączenia do FT... no wiesz... tytuł na to aż tak nie wskazuję (choć można było się domyślić). Równie dobrze mogły po prostu się z nimi zaprzyjaźnić i mieć wiele "przygód", ale nie dołączać, prawda? 
  • Over - A coś ty taki niecierpliwy? Lepiej popatrz na siebie! :P
  • Chan Lee - nowe notki nie pojawią się wcześniej niż co 2 tygodnie (mogą rzadziej) i cieszę się, że się podoba ^^
  • Desu-chan - Naprawdę miło mi słyszeć tyle pochlebstw! Co do Hadesumaru, to nie mówiłaś mi o niej, ale również miło mi poznać ^^. Co do błędów... staram się je poprawiać, ale nie wszystkie uda mi się wychwycić. W końcu nie jestem komputerem ^^. A synonimy... również mnie to wkurza i staram się je znaleźć i wykorzystać (choć nie zawsze mi się to udaje). A do kogóż to Aya ma podobny charakter, hmm? A co do stylu pisania, możesz mi wierzyć lub nie, ale nie widziałaś innych moich tekstów (nie opublikowanych jeszcze, lub wcale). Wiele z nich również ma taki... hmm... smutny charakter o którym mówisz. Wszystko zależy od weny. Niestety... A! I mam nadzieję, że Hadesumaru jednak dożyła do rozdziału ^^
To tyle odpowiedzi! Wybacz Desu-chan, ale trochę się rozpisałam opisując ci ^^". Pozdrawiam i zapraszam wszystkich do czytania i komentowania!

***



Aya obudziła się koło południa dnia następnego. To co zobaczyła tym razem spowodowało u niej napad śmiechu i przypomnienie sobie wszystkiego. W pokoju oprócz niej i Mii znajdował się Laxus, Elfman, Ever i Grey z Juvią. Tak… Dziewczyna była „przyklejona" do chłopaka, a ten do poduszki-serca, którą kazała mu nosić ze sobą Erza jako jedno z zadań. Elfman i „Wiecznie zielona” leżeli wtuleni w siebie, a Laxus wyłożył się w drzwiach do łazienki. A tam młoda „Pani cienia” zobaczyła śpiącego w wannie Fried’a. W już naprawionej wannie. Kana leżała na drugim końcu pomieszczenia przytulona do beczki piwa. Najwidoczniej łazienka młodej brunetki przypadła jej do gustu. A jeśli obok jest beczka piwa to już jej nic do szczęścia nie potrzeba. 

Westchnęła… Laxus mruknął coś przez sen, na co brunetka drgnęła. Najwidoczniej do niej dotarło co wczoraj zrobiła. Nie wiedziała jednak czy chłopak będzie o tym pamiętać, czy też był już na tyle pijany by zapomnieć, ale wiedziała jedno – Mira nie da im żyć! I cała gildia przez nią również… Niebieskooka ponownie westchnęła. Nie czekając aż goście się pobudzą pstryknęła parę zdjęć, wzięła świeżą bieliznę oraz wczorajsze kimono, które instynktownie zdjęła przed snem i poszła do „publicznej łaźni” w budynku. Nie pytała nigdy właściciela, skąd łaźnia się tam wzięła przy tak niskiej cenie, ale bardzo chętnie skorzystała.


---== Aya ==---


Wróciłam do pokoju i jak na zawołanie wróżki zaczęły się budzić. Przyznam szczerze, że ich miny były boskie. Juvia nie wciąż spała i nie chciała puścić maga lodu. Jak już się obudziła to zemdlała z wrażenia. Ever i Elfman, odskoczyli od siebie jak poparzeni. Fried poślizgnął się na mydle i wywalił na Laxusa, którego na kolanach przepraszał. Cóż… Jak go łokciem w brzuch walnął… Ten natomiast mruczał coś złowrogo i puszczał pioruny z oczu. Śmiem przypuszczać, ze go łeb bolał… Następnie coś zaczęło się turlać. To młodej alkoholiczce uciekła beczka po obudzeniu. Korzystając z zamieszania wolałam się szybko ewakuować. Szczególnie, że byłam w kimonie. Już na korytarzu poprawiłam sobie tylko włosy i czmychnęłam daleko od domu oraz gildii. Niestety… Erza mnie znalazła i z dziwnym uśmiechem zaciągnęłam do FT. Oho… Czyżby już widziała zdjęcia? Z miną skazańca weszłam z nią do budynku. O dziwo udało nam się to zrobić niepostrzeżenie. Jak się okazało wróżki były zaaferowane zdjęciami z festiwalu. O kami-sama! Na dodatek moi „goście” też już byli w budynku. Ups? Będzie się działo… I w tym momencie wśród zbitych w kupkę magów przeszły dziwne pomruki i chichoty. Czyżby to już? Jednak pomyliłam się… Ofiarą magów stał się Natsu. Dosyć szybko przerzucili się na załamanego Frieda. Oczywiście każdy był zaciekawiony i rozbawiony wyglądem wszystkich, którzy grali w butelkę, ale teraz zdjęcia stanowiły priorytet. Magowie śmiali się po chwili z Elfman’a. Chyb zdjęcia były nie po kolei. Może to i lepiej… I wtedy się stało… Ogólny okrzyk zdziwienia i nie wiadomo co jeszcze. Dzikie spojrzenia wróżek wędrowały po pomieszczeniu, aż padły na mnie. Szerokie uśmiechy i błyski w oczach nie wróżyły niczego dobrego. Hehe… Hehe? Help?! Pierwsze dopadły mnie Erza i Mira. Coś mi się zdaje że same niewiele pamiętają. Po pomieszczeniu chodziły śmiechy, chichy i pogwizdywania. Zdjęcia poszły tymczasowo na dalszy plan. Laxus i ja padliśmy ich ofiarami. Ten chyba nie za bardzo kojarzył o co chodzi, więc mu zdjęcia pokazali. O matko! Zje mnie?! Zastanawiałam się… czy mam już szykować testament? Tak… To chyba ta pora… Jego wzrok padł na moją osobę i coś mi się zdawało, że się lekko zarumienił. Ale chyba tylko ja to widziałam. W każdym bądź razie temat na miesiąc gotowy… Kurde no! Postanowiłam sobie jedno – przetrwam! A Dreyar? Zniknął używając swojej magii. Jemu to fajnie… Gdyby nie to, że nie chciałam aby ktoś znał wszystkie umiejętności to też bym zwiała. A tak zostałam jedyną ofiarą. A oni jak sępy wyglądali. Szczęście, że ponownie się na Fried’a przerzucili. Biedak się załamał i spalił cegłę. Potem padło na Gajeel’a i Levi. Ta… Podobne reakcje jak wcześniej do mnie i Pana Iskierki. Wróżki śmiały się chyba ze wszystkich. A Juvia jak zobaczyła zdjęcia z zadań Greya – zemdlała… Ta… Już któryś raz dzisiaj. To było do przewidzenia.
Zdjęcia poszły w odstawkę i teraz komentowany był wygląd magów. Cóż… Erza to się chyba najmniej przejmowała. A nawet wręcz przeciwnie – chodziła uśmiechnięta od ucha do ucha. Ta… Zazdroszczę jej… Udałam, że schylam się po torbę i weszłam pod stół gdzie szybko użyłam magii. Znalazłam się na ulicy i tak sobie paradowałam, a ludzie oglądali się za mną. W sumie… Nie było mowy, że mam chodzi w kimonie tak by było widoczne… Szybko znalazłam się u siebie i zarzuciłam na siebie płaszcz. Ponownie wyszłam się przejść, aby im nie ułatwiać zadania ewentualnego znalezienia mnie. Do wieczora łaziłam tak po mieście. W porcie znalazłam się o zachodzie słońca. Niesamowity widok. Kiedy ta wielka kula ognia zniknęła już za horyzontem, a niebo stało się ciemne uznałam, że pasowałoby wrócić i przedłużyć wynajęcie pokoju.
Zapłaciłam grzecznie właścicielce za miesiąc z góry i okazało się, że zostało trochę mało pieniędzy. Dotarło do mnie, że pasowałoby jakąś robotę wziąć. Wzięłam prysznic i położyłam się wcześnie. Po piętnastu minutach usłyszałam jak Mia wchodzi do pokoju, zjada przygotowaną wcześniej przeze mnie kolację i idzie spać.
Obudziłam się kilka minut przed południem. Czułam się okropnie, ale ważniejsza była praca. Z czegoś w końcu trzeba żyć ne? Skierowałam się do łazienki i przesiedziałam tam calutką godzinę. Czyli było przed pierwszą. Wróciłam do pokoju. Założyłam na siebie długie ciemne spodnie, dosyć obcisły t-shirt również w ciemnym kolorze. Do tego adidasy, a na podkoszulek luźną, ciemno-szarą bluzę z kapturem. Na stoliku leżał posiłek, jednak nie byłam głodna. Pozostawiłam go nietkniętego. Wypiłam tylko szklankę dobrej herbaty owocowej i ruszyłam do gildii, uprzednio zarzucając na siebie jeszcze płaszcz.
Na miejscu wybrałam zlecenie i pokazałam je Mirze, a następnie wyszłam. Mia nawet mnie nie zauważyła. W sumie… Nikt oprócz Strauss mnie nie zauważył… Przemknęłam niczym cień. I dobrze… Nie miałam ochoty z nikim gadać. Idąc szybkim krokiem dotarłam na stację. Tam wsiadłam w pociąg i ruszyłam do miasteczka znajdującego się spory kawałek dalej. Jakby nie patrzeć, musiałam się przesiadać. Zamknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam byłam na stacji gdzie miałam się przesiadać. Najwyraźniej przysnęłam. Wysiadłam i pojawiłam się w innym pociągu. Było już ciemno, więc zasnęłam.
Na miejsce dotarłam wczesnym rankiem. Pracę zlecił burmistrz miasteczka. A raczej wsi. Z tym, że wyglądała ona jak miasto duchów. Ludzie chowali się w domach z zabitymi oknami. Na ulicach nie było nikogo. Kiedy przechodziłam między budynkami widziałam przestraszone twarze ludzi w tych „oknach”. Dotarłam do największego z domów. Tu mieszkał zleceniodawca. Zapukałam i dopiero po chwili mi otworzono. Mężczyzna był dość niski i gruby. Prawą rękę miał w gipsie, a głowę obandażowaną. Pokazałam zlecenie i mruknęłam, że przyszłam wykonać robotę. Mężczyzna uśmiechnął się lekko, ale wciąż był przestraszony. Powiedział wszystkie szczegóły jakie znał. Niewiele mi to dało. Dowiedziałam się tylko, że mój cel – dziwny stwór ze skrzydłami, których nie używa do latania (co on struś?) mieszka w lesie obok wioski i sieje spustoszenie. Kiwnęłam głową i ruszyłam w stronę „domu” potwora. Dotarłam na miejsce po jakiś 15 minutach. Szybko znalazłam potwora i się zaczęło. Nikt mi nie mówił, że on włada magią! Warknęłam pod nosem i postanowiłam szybko zakończyć sprawę. Czułam się coraz gorzej i najwyraźniej miałam gorączkę. Jedna myśl mnie prześladowała - „Gdybym tylko miała moją broń…” Niestety… Takowa jest niezdolna do użytku i jest w naprawie. Szybko więc owinęłam cieniami wroga i przycisnęłam do ziemi. Następnie nie bawiąc się z nim pozwoliłam by ciemność go „wchłonęła”. Jak Natsu… Tylko, że w całości. Widziałam jeszcze krew płynącą z ran, które mu wcześniej zadałam i stwór zniknął. Walka skończona… Ostatecznie moje cienie wyciągnęło z powrotem martwe cielsko ofiary. Chwyciłam stwora i zaciągnęłam go do wioski, jako dowód wykonania zadania. Mieszkańcy byli w zszokowani, tym jak szybko to załatwiłam, ale i szczęśliwi. Burmistrz wręczył mi nagrodę i podziękował. Skinęłam mu głową i nie przeciągając ruszyłam w drogę powrotną. Jednak zrobiłam tylko kilka kroków i zachwiałam się. Żona mojego pracodawcy szybko znalazłam się koło mnie i zaprowadziła do swojego domu. Posadziła mnie na fotelu w salonie, a sama poszła po coś do kuchni. Zamknęłam oczy. Tym razem po ich otwarciu okazało się, że jest już północ. Znowu zasnęłam. Ale czułam się już na siłach, aby móc wrócić. Gorączka wciąż mnie nie opuszczała, ale było troszkę lepiej. Koło mnie na krześle siedział burmistrz. Najwyraźniej obudził się chwilę przede mną, bo wzrok wciąż miał zaspany. Podziękowałam mu za pomoc oraz gościnne, a następnie ruszyłam do wyjścia. Mężczyzna próbował mnie zatrzymać, jednak powiedziałam, że już dawno powinnam być w mieście i pewnie moi znajomi się martwią. Podziałało… Polecił mi jeszcze uważać na siebie i dał drobny posiłek, który przygotowała pani domu. Odprowadził mnie do drzwi dziękując raz jeszcze i tyle go widziałam. Oczywiście skłamałam z tym, że powinnam być już w mieście. W końcu wedle informacji misja miała trwać dwa razy dłużej, a tylko Mira widziała mnie wychodzącą, więc reszta pewnie nie wie, że w ogóle wyjechałam. Szybko dotarłam na peron i czekałam na pociąg. Według rozkładu jazdy miał być za jakieś 45 minut. Zwróciłam więc oczy na księżyc. Uwielbiałam na niego patrzeć, owej nocy był w pełni. Najpiękniejszy czas. Nawet nie zauważyłam kiedy minęły te trzy kwadranse i pociąg wtłoczył się na tory. Wsiadłam do tej maszyny i ruszyłam w drogę powrotną. Oczywiście przesiadka mnie nie ominęła. Ta… Przesiadka o czwartej nad ranem… Wspaniale… Na dodatek czekając na drugi pociąg czułam się jakby ktoś mnie obserwował. Zignorowałam to… Do Magnolii dotarłam koło jedenastej. Słońce już mocno grzało, a ja jak na złość wciąż miałam gorączkę. Skierowałam się do swojego tymczasowego miejsca zamieszkania. Po drodze usłyszałam jeszcze jak ktoś mnie woła, ale mój brak reakcji odgonił natręta. Najwyraźniej ten KTOŚ uznał, że się pomylił. Już ledwo stojąc weszłam do mieszkania i padłam na łóżko. Nawet nie ściągnęłam płaszcza. Zasnęłam natychmiast.

---==Kilka godzin później==---

Czułam się źle. Nawet bardzo… Głowa mnie bolała, jakby ktoś mi gwoździe wbijał i było mi cholernie gorąco. Nie miałam siły nawet podnieść powiek. Po chwili poczułam, jak ktoś kładzie mi na czole coś zimnego. Później ktoś coś powiedział, ale nie zrozumiałam co. Słyszałam jak przez wodę. Poruszyłam się niespokojnie kiedy coś lodowatego dotknęło mnie w policzek. Później to zimno zniknęło i usłyszałam stłumiony huk. Ta… Nie wnikam…
Uznałam, że dobrze by było skorzystać z okazji i w końcu się porządnie wyspać. Po chwili już odpłynęłam do krainy snów.

---==Sen==---

Idę sobie ulicami Magnoli. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie mała płacząca dziewczynka stojąca na środku. Nikt jej nie widzi. A przynajmniej tak się zachowują… Jakby ich nic nie obchodziło. Co mam zrobić? Przecież nie zostawię jej samej… Podchodzę do niej i widzę rany na jej ciele. Dużo ran… Białe włosy, chodź długie i niesamowite są brudne od krwi i pyłu. Dziewczynka ma 4, najwyżej 5 lat. Patrzy na mnie ze strachem. W jej lilowych oczach widzę prośbę o pomoc. Kładę jej rękę na głowie i uśmiecham się ciepło.
Wtedy sceneria się zmienia. Ulice pochłania mrok nocy i kolor krwi. Martwi ludzie są wszędzie, a ich ciała wyglądają jakby ktoś je zmasakrował. Patrzę na swoje ręce – są całe we krwi, poranione. Na moim ramieniu opiera się młody, ledwo przytomny chłopak. Patrzy na mnie swoimi pięknymi czarnymi oczami. Po chwili widać w nich dziwny czerwony przebłysk.
-Uciekaj… Ratuj się. Ja już długo nie pożyje, ale przynajmniej się na coś przydam.
-Nie zostawię cię!
-Wiej… wiej jak najprędzej. Dla mnie już nie ma ratunku. Ty to wiesz i ja to wiem. Nawet najwspanialsza medyczka mi nie pomoże.
Moje serce boli… Boli z bezradności… Krzyczę „nie!”, ale coraz bardziej oddalam się od chłopaka. Ten uśmiecha się smutno i jakby mnie przeprasza. Czuję jego magię… To ona owija się wokół mnie i odciąga od niego. Jego moc… Resztki mocy… Widzę jak On ledwo stoi, jak cierpi, ale wciąż jest spokojny i uśmiechnięty. Chcę mu pomóc… nie mogę… Jego energia wciąż mnie odciąga, a ja nie potrafię się z niej uwolnić. „Nie!” – Kolejny raz krzyczę to słowo, a on znika mi z oczu. Chcę płakać, ale nie mogę… nie potrafię…

---==Koniec snu==---

Otworzyłam oczy i zobaczyłam pochylającego się nade mną Fried’a. Halo! Prywatności trochę! Mruknęłam coś pod nosem, a on się odsunął. Podniosłam się. Z mojego czoła spadł okład, który odłożyłam na szafkę. Kołdra zsunęła się trochę ze mnie. Zauważyłam, że nie miałam na sobie płaszcza. Jednak nie przejęłam się tym, bo reszta ubrania była na swoim miejscu. Rozglądnęłam się po pokoju i przeżyłam załamanie. Kami-sama! Nie dość, że się namnożyli jak króliki, to jeszcze mi taki bajzel zrobili w pokoju, że szkoda gadać! Jęknęłam… I jeszcze to nieumiejętne „posprzątanie” tego… Ehh… No przynajmniej się starali.
-A co was tu tak dużo?
-Martwiliśmy się o ciebie! – tak, tak… tylko Natsu jest zdolny krzyczeć tak głośno przy chorym – Jesteś naszym nakama!
-Natsu… Po pierwsze: ciszej, bo mnie głowa boli, po drugie: martwiliście się o mnie? A po kiego grzyba?
-No jak to? Chora byłaś… znaczy… jesteś, więc się martwiliśmy. – Happy… chociaż on się potrafi zachować.
-Dzięki za troskę, ale niepotrzebnie się przejmujecie. Kami-sama… Każdy człowiek choruje. To nic nowego…
-Ale nie każdy idzie chory na misje. – ta mądrość życiowa padła z ust Laxusa – I sądząc po tym jak szybko wróciłaś… Chyba niepotrzebnie nawet tam szłaś.
-Tak się składa, że robotę wykonałam. A z czegoś trzeba żyć. Ile spałam?
To się nazywa zmiana tematu! No ale cóż poradzić, jak tacy gapią się na ciebie w szoku? Nic… W końcu usłyszałam odpowiedź od Erzy.
-Najprawdopodobniej od wczorajszego południa.
-Aha… A która jest?
-Siedemnasta.
-Ehh…
-Szybko to załatwiłaś. Mira mówiła, że to dość trudna misja, jak dla jednej osoby. - tym razem odezwała się Ever
-Jak dla mnie była zwyczajna. - mruknęłam cicho
-Czemu nie powiedziałaś nam, że idziesz na misję? - Erza wtrąciła się ponownie
-A co by to zmieniło?
-Poszlibyśmy z tobą.
-Właśnie… A ja wołałam iść sama.
-Czasem dobrze jest na kimś polegać. – kiedy z Fried’a się taki filozof zrobił, to ja nie wiem… - Poza tym Mii mogłaś powiedzieć. Martwiła się… Od kiedy wróciłaś czuwała nad tobą cały czas.
-Niepotrzebnie…
-Weszła do pokoju i zobaczyła, że wróciłaś i się nie ruszasz. Spanikowała… - czy on to musi ciągnąć? Ja chcę spać… - Przyszła do gildii przestraszona i…
-Wiem jaka jest Mia. Nie musisz mi o tym mówić. A ona doskonale wie, że często gdzieś znikam.
-Niemniej jednak, następnym razem powinnaś wyruszyć na misję z kimś jeszcze. Choćby po to, by w razie twojego stanu ktoś nam powiedział co się stało w czasie wykonywania zlecenia. I powiedzieć wcześniej o wszystkim Mii, albo chociaż kartkę zostawić, że wybierasz się gdzieś.
-Powtarzam po raz kolejny, że nic mi nie jest…
-Krzyczałaś przez sen. To jest według ciebie nic? – ponownie wtrącił się Laxus
-To długa historia, której nie musicie znać.
-Ale chcemy ją usłyszeć, a czas mamy. – Erza to wszystko musi chyba wiedzieć
-Bez urazy… Ale ja nie chcę jej opowiadać.
-Czasem trzeba się komuś wygadać…
-Z tym, że ja nie chcę się nikomu wygadać…
-My również przeżyliśmy ciężkie chwilę. Wiemy co…
-A czy masakra ludzi i ich zwłoki porozrzucane na ulicy to ciężkie chwile?!
Spojrzałam na nich wściekła. Na nią… Wszyscy byli w szoku. A ja? Wkurzyłam się nie na żarty. Jej słowa… Że wie co przeżyłam… Wkurzyły mnie… Gówno wie! Nie przeczę, że mogła przeżyć coś okropnego, podobnego… ale nie to samo! Poza tym… jesteśmy inne. Ja to nie ona. I nie wie co DOKŁADNIE czułam. Wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić.
-Wybaczcie, ale to co mnie spotkało, to tylko i wyłącznie moja sprawa. Po prostu przeszłość do mnie wróciła i tyle. Erza… Ja wiem, że inni ludzie mogą mieć podobne przeżycia, ale nie czują dokładnie tego samego, bo każdy jest inny, a to co przeżył nawet jeśli podobne… to wciąż nie to samo. Mimo to dziękuję… A teraz wybaczcie, że was zostawię, ale pasowałoby wziąć prysznic.
Zdziwiłam tym trochę młodą Scarlet, ale nie za bardzo się tym przejęłam. Mój nadzwyczajny spokój w takich sytuacjach to nic nowego. Poza tym znając życie, za niedługo całe Fairy Tail będzie wiedzieć, że miałam w życiu ciężko. Wstałam więc, wzięłam świeże ubranie i ruszyłam do łazienki. Szybko się uwinęłam, bo zajęło to mi tylko 15 minut. Wyszłam z łazienki ubrana w spodnie trzy-czwarte w kolorze granatowym i błękitny podkoszulek z krótkim rękawem. Butów nie ubierałam, bo po co, skoro na razie nigdzie nie wychodzę? Popatrzyłam na wciąż obecnych Bogów Gromów oraz Erze i spółkę.
-Napijecie się herbaty? – spytałam jak gdyby nigdy nic – Mam owocową, zieloną i zwykłą. Nic mocniejszego nie mam, bo mi Kana wypiła. Co chcecie?
Tą wypowiedzią zbiłam ich z tropu. Oczy jak spodki i szczęka na ziemi. Kami-sama! Pierwsza opanowała się Erza… jak zawsze…
-Owocowej jeśli można.
-Zaraz przyniosę.
-A masz może ciasto truskawkowe?
-Ta… Powinno coś być. A wy? Co chcecie?
Ostatecznie wszyscy złożyli zamówienie, a herbatki były gotowe w kilka chwil. Przed każdym wylądowała jedna, a przed Tytanią dodatkowo stało ciasto. Porozmawialiśmy jeszcze jakąś godzinę. Nie wracaliśmy jednak do tematu mojej choroby i przeszłości. Po owej już wspomnianej godzinie z pokoju obok wyszła Mia i lekko zdziwiła się widokiem mojej osoby, będącej już na nogach. Szybko do mnie podbiegła i mocno ścisnęła. Wiedziała, że pouczanie i wykład przyniosą raczej marny efekt, więc po prostu usiadła obok, wciąż mnie trzymając. Tak minęła kolejna godzina. Było już sporo po 19, a Natsu napalił się na pracę. Ta… Nie powiem… wspaniałą porę sobie wybrał. Oczywiście Erza zdzieliła go po głowie, ale cóż… tym razem nie poskutkowało. Przy okazji dowiedziałam się, że tym czymś lodowatym co mnie dotknęło wcześniej w policzek był Gray. A raczej wytworzony przez niego lód. Wróżki akurat dyskutowały o moim stanie, więc nie widziały prób Fullbaster’a, który chciał „pomóc”. Dopiero moja reakcja zwróciła ich uwagę, a ten huk, to był wylatujący przez drzwi (a raczej z nimi) mag lodu. Emm… Bez komentarza? I wychodziło na to, że spowodowała to Ever… Już ją lubię!
W każdym bądź razie magowie opuścili mój dom koło 20. Mia położyła się spać, a ja, jako że wyspałam się za wszystkie czasu postanowiłam usiąść na fotelu i poczytać książkę. W końcu zdrzemnęłam się na chwilę. Kiedy się ocknęłam było po 5. Odświeżyłam się, ubrałam trampki i domyślając się, że z rana będzie chłodno, zarzuciłam jeszcze płaszcz. Postanowiłam zrobić sobie krótki spacerek. Skierowałam się w stronę portu i usiadłam na jednej z obecnych tam ławeczek. Obserwowałam ludzi, a dokładniej ujmując – rybaków. Tylko oni wyruszają do pracy o tak wczesnej porze. No… wyjątkiem jestem ja. W każdym bądź razie postanowiłam sobie przemyśleć parę spraw. Tak koło godziny 7, poszłam do baru i zamówiłam grzanki. Zjadłam, ale jeszcze nie chciało mi się nigdzie iść. Ściągnęłam płaszcz i płożyłam obok. W lokalu było mało osób, bo pora była wczesna. Jednak już przypałętał się jakiś nietrzeźwy gościu, który chciał „postawić mi drinka”. Grzecznie odmówiłam i już miałam się zbierać, kiedy ten oburzył się i chwycił mnie mocno za rękę. Ała? Uśmiechnął się po obleśnie i zaczął pożerać mnie wzrokiem.
-No nie bądź taka niedostępna.
-Radziłabym panu mnie puścić, bo może się to źle skończyć.
-O! Jaka ostra! Lubię takie!
-Ale je nie gustuje w obleśnych, pijanych typach, więc wolałabym aby mnie pan puścił.
-Oj! Nie jesteś u siebie! Trochę kultury dla starszych! Ile ty w ogóle masz lat co? Zresztą nieważne… Lubię młodsze.
-Puszczaj… - warknęłam… i powtarzałam w myślach, że będę nad sobą panować
-Tch! Zamknij się już mi się to znudziło! Choć no tu…
Po tych słowach przyciągnął mnie do siebie i zaczął macać. Wzięłam głęboki oddech i kopnęłam gościa między nogi. Spokojnie chwyciłam płaszcz i powolnym krokiem skierowałam się do wyjścia. Nie dane było mi jednak tam dotrzeć. Gościu chwycił mnie, uniemożliwiając dalszą drogę bez użycia siły. Jedna myśl – „Jeszcze chwila i się doigra”
-Ty mała suko! Nie wiesz z kim masz do czynienia! Wiesz kim ja jestem?!
-No nie wiem. Jak sam zresztą powiedziałeś.
-Ty! Jestem…
-A przepraszam! Chyba jednak wiem… Jesteś naiwnym zboczeńcem z wybujałym ego, który uwielbia młode i słabe dziewczyny, nie mogące się obronić, tak? Cóż… To chyba źle trafiłeś…
-Ty suko! Pożałujesz tego! Jeszcze będziesz mnie błagać o wybaczenie!
-Raczej wątpię…
Mężczyzna rzucił się na mnie, a ja robiąc z garbny unik, odsunęłam się. Cóż… nie było to trudne, zważywszy na to, że facet był pijany. Nie chciałam robić awantury w lokalu, ale wzrok barmana mówił, że nie ma nic przeciwko. Oho… Widać pijaczyna sobie nieźle nagrabił. Zbok podniósł się i ponowił „atak”. Ponownie zrobiłam unik. Jednak tym razem kopnęłam go w brzuch. Ten odleciał i uderzył plecami i ścianę. Podniósł się jednak i tym razem, a ja westchnęłam. Czy on masochista, czy co? Ruszył w moją stronę, a ja „odsunęłam się” robiąc przy tym obrót i „pojawiając się” trochę z boku, a następnie kopniakiem w plecy (był pochylony) posłałam go na podłogę. Podparł się rękami, ale kolejny kopniak z kolanka w brzuch spowodował, że zwijał się z bólu.
Zapłaciłam grzecznie za posiłek i przepraszając barmana za awanturę i ewentualne szkody dałam mu spory napiwek. Założyłam płaszcz, nie zapinając go jednak i upuściłam bar. Zrobiłam ledwo kilka kroków, a drzwi ponownie się otworzyły i pojawił się w nich ten pijany facet. Nie zdążyłam zareagować, a już chwycił mnie za rękę. Bardzo źle by się to dla niego skończyło, gdyby nie przybycie pewnej osoby. A mianowicie młodego Dreyar’a, który „rzucił” gościem tak, że ten chyba na księżyc poleciał. Spojrzałam na blondyna. Pytanie: „Gdzie jego ogon, który wszędzie za nim łazi?”.
-Coś ostatnio kłopoty przyciągasz, co?
-Oczywiście! Ona zawsze przyciąga kłopoty!
WTF?! A Yoru skąd się na jego ramieniu wzięła?! Ehh… Może lepiej nie wiedzieć… Ona gorsza jest pod tym względem niż Erza i jej towarzysze.
-Jak zawsze masz rację Yoru. A teraz może mi powiesz co tu robisz?
-Jak to co?! Ty mi lepiej powiedz, czemu się nie broniłaś?!
-A jak myślisz czemu się chwiał?
-To trza było go mocniej walnąć!
-Miałam go zabić?
-Przynajmniej byłby spokój! A tak, to zanieczyszcza atmosferę!
-Ehh… Dzięki Laxus… Jeszcze chwila, a miała bym na karku radę gildii i najprawdopodobniej oskarżenie o morderstwo ze szczególnym okrucieństwem.
-Ta… Nie ma za co.
-Ej! Romeo i Julia! Kończcie te romanse i chodźcie do gildii! Zimno mi!
Popatrzyłam na kotkę z załamaniem na twarzy i westchnęłam. Kiwnęłam na chłopaka i ruszyłam w stronę gildii. Yoru dalej siedziała na ramieniu „władcy piorunów”, więc „poszła” z nami.
-Tak właściwie, to gdzie reszta Raijinshuu?
-Powiedzmy, że im zniknąłem.
-Niech tak będzie…
Na jego miejscu też bym miała dość. Łażą tak za nim i łażą… facet nie ma ani chwili spokoju. I w tejże chwili zza rogu wyłoniła się postać jednej-trzeciej tego „ogona”. Któż taki? Evergreen! Zaczęła mówić, a raczej wykrzykiwać coś do chłopaka, że nieładnie jest tak nagle znikać i myśleli, że coś mu się stało. Po chwili zamilkła i jej wzrok padł na mnie. Uśmiechnęła się i z błyskiem w oku powiedziała, że musi coś załatwić i nie będzie nam przeszkadzać. Oho… I znowu się zacznie…Czy ona nie powinna zająć się Elfman’em? Westchnęłam i ponownie ruszyłam w stronę gildii, a Dreyar za mną. Na miejsce dotarliśmy po jakichś 15, no może 20 minutach. Ledwo przekroczyliśmy drzwi, a już uśmiechnięta Mira do nas doskoczyła i porwała mnie na „przesłuchanie” co chwila zerkając na wnuka mistrza. A skoro o mistrzu mowa… Ten z dziwnym błyskiem w oku podszedł do wnuka i wziął go na rozmowę. Ten się trochę opierał, ale ostatecznie, dla świętego spokoju poszedł z nim. Współczuję biedakowi… A co do mnie… Ignorując pytania Miry popijałam sobie herbatkę. 

wtorek, 13 listopada 2012

Rozdział 5

Huhu! Jestem zachwycona! Pod ostatnią notką było aż 8 komentarzy! Liczę, że i tym razem będzie podobnie (a może i lepiej). Cóż... Nie przeciągając... Dzisiaj nie chce mi się odpowiadać na komentarze, tudzież odnosić się do nich, gdyż trochę się wyjaśni już teraz. Chociaż... No dobra! Poświęcę się troszkę...

  • Misaki - Wiesz... Aya jest baaaardzo zdolna ^^. Jeszcze wielu rzeczy o niej nie wiesz. Co do kochania FT... Heh... Nie powiem ci jak można ich nie kochać, bo nie wiem. A co do kochania kotów... Witaj w klubie! 
  • Anonimowy - nie wyrosną mu rosiczki, bo... no... już go nie ma na tym świecie ^^" I wybacz jeśli nie kojarzę, ale... chyba "Happy Haloween" nie jest "nickiem" o_O. Nie mniej jednak mam pewne przypuszczenia, ale są 2 osoby, które chodzą mi po głowie. Gomen...
  • Heladas - Witam cię serdecznie i cieszę się, że się podobało. Co do informowania... nie ma sprawy, choć wolałabym przez GG lub maila ^^.
  • Over - dzięki ^^, postaram się pisać szybko, ale (zawsze jest jakieś "ale") ty to się chyba lenisz...
  • Fadzik - Zgadzam się z tobą co do Ayi i Cany! (no a jakżeby inaczej? w końcu to ja to piszę ^^) Hehe... Ale widzisz jak wiele można wynieść nawet z przykrych doświadczeń ^^? Heh... Co do porażki Natsu - ja tam uważam, że trochę marnie mi wyszła. Nie mniej jednak Aya znalazła sobie kolejnego "ucznia", który nawet sobie z tego sprawy nie zdaje, że ta daje mu lekcje. 
  • Chan Lee - Ale serio się podobało? O_O No cóż... Skoro tak mówisz...
  • Desu-chan - Cieszę się bardzo, że blog ci przypadł do gustu. Ale dziwię się, że znalazłaś tak mało błędów o_O (serio nie mogę uwierzyć, że więcej ich nie zrobiłam, ale to dobrze). Moja zacna sensei od polaka zawsze znajdzie przysłowiową "dziurę w całym". A na bloga na pewno zajrzę! Tylko jeszcze nie wiem kiedy...
  • Alice - Ja nie wiedziałam, że aż tak dobrze piszę o_O. Na blogi na pewno zajrzę, możesz być pewna. Cieszę się, że zyskałam kolejnego czytelnika ^^.
No! Finito! A zatem zapraszam do czytania i skomentowania!

***


Mia wróciła do domu dość późnym wieczorem. Nie martwiłam się o nią, bo wiedziałam, że jest z Raijinshuu. Gromowładni Bogowie odprowadzili młodą pod same drzwi i już mieli iść, kiedy ta zaciągnęła ich do środka. Wiedziała, że ja nie będą miała żadnych obiekcji jeśli nie będą przeszkadzać. Nie zwracając więc uwagi na nowo przybyłych, dalej siedziałam na parapecie i czytałam książkę. Tak! Oto wspaniałe miejsce do czytania książek – parapet!
Mia podała gościom coś do picia i poczęstowała jakimiś ciastkami. I dopiero to ruszyło mnie z miejsca – wspaniały zapach herbaty. Znałam moją uczennice, a ona mnie, więc zrobiła mi mój ulubiony napar nawet o to nie pytając. Wstałam więc z parapetu i wzięłam wolny kubek z piciem do ręki. Pod spojrzeniem zielonookiej usiadłam razem z nimi i się zaczęło.
-Jak się nazywa twoja magia? – spytał Fried
-Magia cienia… zwykła magia cienia…
-Nie powiedziałbym. Gdyby to była zwykła magia cienia, nie byłaby ona tak potężna.
-Siła nie leży w rodzaju magii, a w magu i jego sercu.
-Owszem, ale to nie o to chodzi…
-Po prostu dobrze manipuluję swoja magią.
-To nie to…
-Powtarzam ci, że to zwykła magia cienia…
-Nazywana również magią ciemności lub źródłem otchłani, ciemności, rozpaczy. - Tą jakże wspaniałą wymianę zdań przerwała Mia. No bo któż by inny. I wtrącając swoje trzy grosze wprawiła wszystkich w zdezorientowanie. No… prawie wszystkich… Mnie mocno tym wkurzyła…
-Mia…
-Ale sensei zna się na rzeczy! Tylko nie lubi się chwalić!
-Mia…
-I sensei jest wspaniała! Potrafi też-
-Starczy tego! Ehh… Mia… Czasem zbyt duża wiedza przytłacza człowieka.
-Ale… przepraszam…
-Nic się nie stało… Słowa są srebrem, a milczenie złotem…
-Ale ty bardziej lubisz srebro… - Tym mnie powaliła! – Czyli, że…
-Mia… Czasami nie należy kombinować, bo można przekombinować.
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. No bo jak się tu nie cieszyć, jeśli koło siebie ma się taką kochaną istotkę? No właśnie nie można. Ehh…
-Nie mniej jednak, pierwszy raz spotykam się z tą magią. – tym razem nie był to Fried, a Laxus – Masz naprawdę ciekawe zdolności.
-Ja uważam inaczej, ale niech będzie.
Dalsza rozmowa przebiegała już bez nieprzyjemnych pytań, a o magii były tylko drobne wzmianki. Po jakiejś godzinie zostałam z Raijinshuu sama, bo Mia wręcz usnęła mi na kolanach i trzeba było ja zanieść do łóżka. Bogowie Błyskawic mieli zamiar się zbierać, ale widząc, że ich obecność mi nie przeszkadza zostali. Wybyli ode mnie dopiero koło pierwszej. Rany! Dawno się tyle nie nagadałam! I o dziwo, wcale mi to nie przeszkadzało! Kami-sama! Ci ludzie mają na mnie zły wpływ… Mieli, mają i zapewne będą mieć…
Przyznam jednak, że po ich wyjściu położyłam się do łóżka i zasnęłam od razu kamiennym snem. Byłam okropni zmęczona, choć nie wiedziałam czym.

Obudziłam się dosyć późno, bo o 9. Mii już nie było. Pewnie poleciała do wróżek ekscytować się jutrzejszym festiwalem. Z tego co mi wiadomo ma zacząć się około 16 i trwać do późnej nocy. Ehh… Całe szczęście, że się nie wybieram… Będę mogła spokoju poczytać książkę. W końcu chwila relaksu! Dwie Godziny w wannie! Ahh…
Mniejsza o to. Wzięłam szybki poranny prysznic i ubrałam na siebie krótki granatowy top i czarne shorty. Na nogi te same niebieskie japonki co wczoraj i torba na ramię. Na zewnątrz było chłodno, więc zarzuciłam mój płaszcz i wyszłam. Skierowałam się w stronę gildii. Wyczułam, że Mia używa swojej magii w ogrodzie, niedaleko głównego wejścia, więc zapewne Juvia ją uczy. Nie chcąc im przeszkadzać postanowiłam wejść boczną bramą. Podobnie jak za pierwszym razem, weszłam do budynku niepostrzeżenie. Usiadłam w kącie przy stoliku i obserwowałam ludzi. Obok mnie pojawiła się Yoru. A raczej wyskoczyła z mojej torby. Pytanie za 1000! Skąd ona się tam wzięła?! Ehh… Mniejsza o to…
Po jakimś czasie do budynku wróciły Jivia i Mia. Ta druga jakaś dziwnie smutna była. A ja chyba nawet wiem dlaczego… Pewnie specjalnie ćwiczyły przy wejściu, aby mogły zobaczyć kiedy przychodzę. Doprawdy… Jak tylko dziewczyny weszły, obok Mii pojawił się obandażowany Natsu i zaczął ją wypytywać o „jej smoka”. A ona? Ona nie wiedziała co powiedzieć… Próbowała jakoś sklecić zdanie, jednak nie powiedziała ani jednego sensownego wyrazu. Latała wzrokiem po członkach gildii jakby szukając pomocy. Laxusa dzisiaj nie było. Zapewne na misję poszedł, Ado Natsu dołączył jeszcze Gajeel. W końcu wzrok małej padł na mnie i ze łzami w oczach zawisła mi na szyi.
-Aya-sama!
-Mia… Siadaj i się uspokój.
-O! Aya! Nie zauważyłem cię kiedy weszłaś! Wczorajsza walka… Wtedy przegrałem, ale następnym razem wygram! Stanę się silniejszy i wygram! Zobaczysz!
-Nie wiem czy to będzie możliwe…
-Co?!
-Wiesz przecież, że po festiwalu wyruszamy w drogę. I co tu dużo mówić… raczej się nie spotkamy ponownie.
-Co?! Zostańcie! Ja chcę walczyć jeszcze raz!
-Nie krzycz! Głucha nie jestem. Poza tym... Nie możemy…
-Aya-chan… chociaż kilka dni…
-Nie… Naprawdę-
-Oczywiście, że zostaną! – Erza wie wszystko… spytaj jej… - I nawet dołączą do gildii. Jak nie do naszej to do innej.
-Dlaczego tak uważasz? – tak, tak… Mia poznaje Erzę
-A niby jak zapłacicie za to pochłonięte przez ciebie jedzenie? Skądś pieniądze musicie brać.
Prawda… Bardzo sensownie… Mia zrobiła smutną minę. Chyba dopiero teraz do niej dotarło ile na nią wydaje i zrobiło jej się głupio. Ehh…
-Erza-san… Jakoś sobie raziłyśmy do tej pory. Poradzimy sobie i tym razem.
-A nie sądzisz, że lepiej mieć stałe źródło dochodów?
-Sensei… Przepraszam…
Westchnęłam i położył mojej uczennicy rękę na głowie.
-Nic się nie stało Słońce. Nie martw się…
-Ale sensei… - Mia mówiła coraz ciszej i teraz tylko ja ją chyba słyszałam – Ona ma rację… Wydajesz na mnie majątek. Wiem, że nigdy nie chciałaś dołączać do gildii, ale… Ja chyba…
-Mia jeśli chcesz do nich dołączyć, nie będę cię powstrzymywać. Ale jeśli robisz to tylko dla tego, żeby nie robić mi kłopotu…
-Ale…
-Chcesz, żebym odeszła?
-Nie…
-A chcesz dołączyć do tej gildii?
-Emm…
-Mia… Szczerze…
-Chciałabym… Trochę… Bo… polubiłam ich nawet… i wydawało mi się, że ty też… ale… Ale nie chcę iść bez ciebie!
-Ehh… Jeśli naprawdę tego chcesz… To możemy dołączyć.
-Ale ja nie chcę żebyś robiła to ze względu na mnie!
-Mia… Nie martw się. Gdzieś się trzeba w końcu zatrzymać na dłużej.
-Naprawdę?
-Hai… Ale muszę to jeszcze przemyśleć.
-Arigato! Aya-sama!
Ehh… Ten jej uśmiech wynagrodził mi wszystko i rozwiał prawie wszystkie wątpliwości. Prawie… Kilka wciąż uparcie na mnie wisiało. W końcu obiecałam sobie, że już nigdy nie dołączę do żadnej gildii. Więc co mam zrobić? Wtedy… Nie mogłam NIC zrobić… Mogłam tylko patrzeć… Nie chciałam by TO się powtórzyło. Nie chciałam by i Mia musiała coś takiego przeżywać… Ale skoro chce zostać… niech tak będzie. Zostanę z nią. Tak… To chyba rozsądne wyjście. Rozejrzałam się i co zobaczyłam? Wróżki gapiły się na mnie jak sępy na padlinę! Czas wiać? Wstałam powoli i w trybie przyspieszonym znalazłam się w pokoju obok, gdzie użyłam magii i zniknęłam stamtąd zanim oni się tam pojawili. Pojawiłam się u siebie w domu i zabrałam za czytanie książki. Nie minęło 10 minut, a już ktoś mi się do drzwi dobijał. Na wszystkie smoki świata! Odrobiny spokoju! Czy tak wiele żądam?! Nie!
Podeszłam zirytowana do drzwi i kogo widzę? Laxusa! Ło… Szybko wrócił. Chłopak stał z baaardzo niezadowoloną miną i ciskał piorunami z oczu. Serio!
-A tobie co?
-Miałem tu przyjść i odwrócić twoją uwagę. – warknął
-Moją uwagę? Odwrócić? Od czego?
I w tym momencie okno zamieniło się w pył. A dokładniej mówiąc wpadła przez nie spora grupa magów rozbijając je. Że co?! Odskoczyłam, jednak wyszło z tego jedynie to, że wpadłam na zirytowanego tym wszystkim Laxusa. Na szczęście nie wylądowaliśmy na ziemi, bo wróżki miałyby temat na miesiąc. A skoro o nich mowa… Patrzyły na nas… nie! Na mnie! Jak wygłodniałe zwierzęta. Aż się cofnęłam! Skoczyłam za blondyna i zniknęłam za rogiem. A tam i tym razem użyłam magii i zniknęłam w odmętach ciemności, pojawiając się tym razem w lesie, nad rzeką.
Myślałam, że tam będę miała spokój… Ale nie! I tam mnie znaleźli! A najgorsze było to, że akurat wtedy kiedy drzemałam! Złapali mnie (przez co się obudziłam) i zaciągnęli do gildii. Tam przemaglowali mnie na wszystkie strony, ale ja trzymałam się hardo! W końcu padło hasło: festiwal. Już wiedziałam, że moje plany za chwilę się wydadzą. A zaczęło się od Erzy…
-A ty? Co ubierzesz na festiwal Aya-san?
-Ymm… Tego… Ja.. nie idę na festiwal.
Cisza… I nagle wszyscy razem…
-Co?! - ał, ał... moje uszy!
-No nie idę na festiwal.
-Jak to? Musisz iść to tradycja!
-Nie idę…
-Cóż… Wrócimy może do tego później. – Erza jak zwykle okazała wyczucie - Aya-san… - ups… chyba jednak ma zły pomysł – Zdecydowałaś już się?
-Na co? – udałam głupią
-Na dołączenie do gildii…
-Ymmm…Tego…
-Sensei! Zdecydowałaś się?!
-Emm… Ta… przemyślałam sprawę…
-I?! Co zdecydowałaś sensei?!
-Ymm… no… Postanowiłam, że w sumie możemy zostać.
-Yatta! Zostajemy!
Po chwili cała gildia krzyknęła jak jeden mąż. Matko jedyna! Na co ja się zdecydowałam?! Oni mnie tu chyba zjedzą! Na wszystkie smoki świata! Help! Ups… Ostatnie zdanie o smokach chyba na głos wypowiedziałam, bo wszyscy zamilkli, a czwórka zabójców z Fairy Tail patrzyła na mnie jak na swoją niedoszłą ofiarę. No… trójka… Chociaż Wendy to może bardziej z zaciekawieniem i dziwną tęsknotą. Ups… ups? Ups! Czy to już pora aby wiać?!
Już miałam uciekać, kiedy na mojej szyi uwiesiła się Mia. Oż ty niewdzięczna! Chcesz mnie zabić i pogrążyć?! Wrr… Tą okazje wykorzystali „smoczki” i rzucili się zadawać mi pytania. I znowu padło pytanie o imię smoka, który uczył Mię. Ta popatrzyła na mnie, a ja kiwnęłam głową. Zdecydowała się więc odpowiedzieć.
-Emm… No… Mi… Mizuiro…
-Oh! A jaki był?!
-Em… Sympatyczny, ale trochę przewrotny. Miewał humory… I Em… No nie wiem… Fajny był po prostu. I… wspaniały…
Po ostatnich wypowiedzianych słowach Mia uśmiechnęła się szeroko, a z jej oczu płynęły łzy. Mruknęła jeszcze coś pod nosem i wtuliła się we mnie. Rany… Co ja z nią mam?
-Ale teraz jest ze mną Aya-sama… I to mi wystarczy…
Zdziwiłam się. Ehh…
-Uważaj, bo popadnę w samo zachwyt.
-Nie mam nic przeciwko!
-Ehh…
Po chwili obok nas pojawił się mistrz z Mirą u boku.
-Tak więc powitajmy nowych członków Fairy Tail!
I znowu cała gildia ryknęła. Moje uszy… Moje biedne uszy! Ja mam wyczulony słuch! Help! Wtedy podeszła do nas Mira, aby zrobić znak gildii na naszych ciałach. Mia Wystawiła prawą rękę i wskazała swoje przedramię. Tak jak chciała znak pojawił się w górnej części (tej bliżej łokcia). Mira podeszła do mnie. Mój znak znajdował się od tej pory na lewej części brzucha, trochę nad biodrami. Przyjrzałam się mu dokładniej. Był koloru czarnego, a Mii błękitno-zielonego. Miałam nadzieję, że to wszystkie atrakcje tego dnia. Niestety… Znowu się pomyliłam… „Jak to mówią nadzieja matką głupich”, ale przecież „Nadzieja zawsze umiera ostatnia”, a „Matka zawsze dba o swoje dzieci”.
Jednak wróćmy do tematu… Temat „festiwal” czas ponownie rozpocząć…
-To w czym idziesz na festiwal?
-Nie idę.
-Nie pytam czy idziesz, a w czym idziesz? – tak, tak gadałam z Erzą, ale jak tak bardzo chce to postanowiłam zagrać w jej „grę”
-Nie mam zamiaru się przebierać.
-Uh… Szkoda… Ale wiesz… Jak nie masz odpowiedniego stroju to ci mogę pożyczyć!
-Nie, dziękuję Erza… nie potrzebuje takiego.
-Na pewno?
-Na pewno…
-W takim razie radzę ci się szybko przygotować.
-Erza-san… - westchnęłam i machnęłam ręką - Już coś mówiłam na ten temat. - rudowłosa jednak udała, ze tego nie usłyszała
Wstałam szybko i wyszłam z gildii. Nie chciałam dalej ciągnąć tej głupiej i bezsensownej rozmowy. Szybko dotarłam do siebie i zabrałam się za czytanie książki. Po chwili koło mnie pojawiła się Yoru. Popatrzyłam na nią dziwnie, a ona westchnęła i pokręciła tylko głową. Wskoczyła mi na kolana i wpatrywała się we mnie uparcie. Starałam się ją ignorować. I udawało mi się to przez jakieś 2 godziny. Tak, tak… Gapiła się na mnie bite 2 godziny! W końcu nie wytrzymałam i popatrzyłam na nią z mordem w oczach. Ta ponownie pokręciła głową i zeskoczyła na ziemię, a następnie wyszła z pokoju. Cholerna, irytująca kotka!

---==Z punktu widzenia narratora==---

Godzina siedemnasta. Członkowie Fairy Tail bawili się właśnie na festiwalu, który miał trwać do późnej nocy. Brakowało tylko jednej osoby – Ayi, jednej z 2 nowych członkiń gildii. Mia cały czas miała nadzieję, że jej sensei jednak przyjdzie. Rozglądała się wokół ze smutną miną, za każdym razem kiedy słyszała kobiecy głos. Nie pomagało nawet ubranie, które kupiła dla niej Mira z Erzą. A mianowicie krótka, letnia sukienka w kolorze soczystej zieleni, z jaśniejszym wzorem kwiatowym. Większość dziewczyn miało na sobie kimona lub sukienki. Wszyscy ubrali się bardziej… delikatnie, uroczo…
-Szkoda, że nie ma wśród nas sensei…
-Owszem… Wiesz dlaczego nie przyszła? – zapytała czerwono włosa Tytania
-Yhym… Aya-sama nie lubi takich imprez… Ona po prostu nie lubi tłumów.
-Szkoda… Ominie ją niezła zabawa. – ta wypowiedź wyjątkowo należała do jedynej kobiety z grona Bogów Gromów.
-Ta… Chciałabym, żeby jednak z nami była… Sensei jest naprawdę dobrą osobą…
-Uważaj, bo się zarumienię
Mia i reszta wróżek drgnęli na ten głos. Odwrócili się i zobaczyli Aye uśmiechającą się złośliwie. Na sobie miała piękne, długie, czerwone kimono, z biało-złotym i czarnym wzorem i żółtym obi. Kimono miało długie rękawy, dodatkowo przedłużone od strony łokcia tak, że sięgały do kolan. Za obi włożony miała czerwono-czarny wachlarz, a na nogach czerwone japonki. Włosy miała spięte w luźnego, aczkolwiek eleganckiego koka z wpiętymi w niego złotymi grzebieniami i innymi ozdobami. Kilka kosmyków opadało po bokach twarzy, a grzywka wpadająca na oczy, tym razem była częściowo podpięta i zgarnięta na prawą stronę. Wyglądała niesamowicie.
-Sensei! A jednak przyszłaś!
-Książka mi się znudziła.
Łagodny, delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy. Nie przypominała tej samej Ayi, która patrzyła na wszystkich chłodnym wzrokiem i z ironią. Z jej słów nie spływał jad, który zazwyczaj dało się wyczuć. Wyglądało to tak, jakby była to zupełnie inna osoba, albo siostra bliźniaczka granatowookiej.
-Aya-chan… Skąd masz takie wspaniałe kimono?
-Wspaniałe, ale ma swoje lata…
Brunetka posłużyła się bardzo wymijającą odpowiedzią. Nie chciała zdradzać szczegółów dotyczących jej przeszłości. Nie chciała wracać do TEGO.
-Aż tak?
-Ta… Wiele widziało. Ale nie wracajmy jednak więcej do tego tematu. Nie jest wart waszej uwagi. - posłałam jej lekki uśmiech
-Skoro tak wolisz, Aya-chan…
-Słyszałam, że jedna z członkiń gildii wyjechała na jakiś czas. - szybko zmieniłam tok dalszej rozmowy
-Tak… Lucy. Niedługo ją poznacie.
-Yhym…
-Sensei! Chodźmy zobaczyć pamiątki!
-Hai, hai…
Mia pociągnęła młodą nauczycielkę za sobą, a następnie już oglądała różne przedmioty i rzucała do celu. Wszyscy świetnie się bawili, Nawet zazwyczaj poważna Aya czy Laxus. Ludzie pili, śmiali się, żartowali. Aya znowu trochę przesadziła z alkoholem i bawiła się jeszcze lepiej. Była bardziej otwarta i wesoła. Nie była tak pijana jak podczas pojedynku z Kaną, ale wciąż była po alkoholu i humor jej dopisywał. I to baaardzo… Około północy część wróżek zebrała się pod drzewem Sakury i postanowili zagrać w butelkę. Oczywiście wesoła i podpita Aya również, a Mia, która nie odstępowała jej na krok także wzięła udział. A przynajmniej planowała. Byli tam również Erza i spółka, Raijinshuu, mistrz, rodzeństwo Strauss i jeszcze paru innych magów z tej gildii. A skoro wszyscy byli pod wpływem alkoholu, a wiadomo, że wtedy ludzie mają dziwne pomysły, to można łatwo wywnioskować dalszy przebieg imprezy.
-To kto zaczyna? – Mira jak zawsze była wesołą, ale i na nią alkohol już działał. – Bo jeśli nie ma kto…
-Ja zacznę… - powaga Erzy potrafi człowieka załamać…
Czerwono-włosa wzięła butelkę do ręki i zakręciła. Wypadło na Natsu. Ten od razu wykrzyknął zadanie, a Tytania uśmiechnęła się złowrogo.
-W takim razie… Podejdź do Gajeel’a i powiedz, że przyznajesz mu zwycięstwo.
-Co?! Nigdy w życiu!
-Musisz wykonać zadanie…
-Wrr…
Chłopak ociągając się zrobił co mu kazano i z mordem w oczach skierowanym w kierunku Tytani, zakręcił naczyniem. Wypadło na Frieda. Zielonowłosy również wybrał zadanie. Chłopak miał zatańczyć makarenę. Cały czerwony w końcu wykonał zadanie i zakręcił. Dalej wypadło na Bixlowa i wszyscy jak jeden mąż kazali mu zdjąć jego hełmik. Ten popatrzył na nich jak na idiotów, ale zrobił to. Kolejna ofiarą głupich pomysłów padła Erza. Natsu chciał jej się odwdzięczyć, ale Bixlow miał lepszy pomysł i gdy ta wybrała zadanie (no a jakże by inaczej). Kazał jej pozować z stroju króliczka playboya przed przechodzącym niedaleko dziennikarzem. Facet skorzystał z okazji i miał mnóóóóstwo zdjęć sławnej Tytani. Nie wiedział biedny co go potem czeka. Erza wylosowała Mirę, a ta wybrała pytanie.
-Ilu chłopaków miałaś w całym swoim życiu?
-Hmm… Trudne pytanie… Ale myślę, że coś koło 123…
Szok wróżek i zgodne „co?!”… Jedynie Elfman się wybił i krzyknął typowe „facet!”. Ale wróćmy do tematu… Mira chwyciła w ręce butelkę. I na kogo wypadło? Na Ayę! Miarjane miała bardzo niebezpieczny błysk w oczach, ale brunetka nie przejęła się tym zbytnio i wybrała zadanie.
-Pocałuj Laxusa! Ale tak porządnie!
Aya popatrzyła na Strauss, a następnie na blondyna. I tak kilka razy. Wzruszyła ramionami i mruknęła ciche „czemu nie?”. Wstała z miejsca i nim ktokolwiek zdążył zareagować, młoda magiczka klęczała przed Władcą Piorunów i wykonywała zadanie. Chłopak zaskoczony nie wiedział chyba co jest do końca grane. Kilka błysków… Po kilku dłuuugich minutach, niebieskooka odkleiła się od chłopaka i popatrzyła na Mirę pytająco.
-Będzie?
-Hai!
Dziewczyna siedziała zadowolona, uśmiechając się błogo i trzymając w rękach aparat. Tak… Te błyski to był flesz. Wiadome było, że białowłosa miała jakiś plan. Natomiast Aya wstała i wróciła na swoje miejsce. Zakręciła i wypadło na Evergreen. Ta obawie przed wybujałą wyobraźnią młodej „władczyni cienia” wybrała pytanie. To nie był do końca mądry wybór…
-Hmm… Ile miałaś lat kiedy byłaś pierwszy raz z mężczyzną?
Wszyscy jak sępy spojrzeli na czerwoną dziewczynę.
-A… A skąd pewność… że już z kimś byłam?
Teraz to ich zdziwiła…
-Więc? Odpowiedz na pytanie…
-Nie… nie byłam jeszcze z żadnym…
Dziewczyna wyglądała jak dorodny pomidor lub burak. Chwyciła szybko przedmiot zagłady i wykręciła na Grey’a. Ten miał podejść do Juvii z bukietem kwiatów i plastikowymi rogami na głowie, a następnie powiedzieć, że ją kocha. Chłopak się załamał, ale zrobił to. I tym razem parę razy błysło. A Juvia… Juvia zemdlała z wrażenia. Fullbaster wylosował Elfman’a. Ten wybrał zadanie. „Bo prawdziwy mężczyzna musi wykazać się odwagą!” Ta… I w ten oto sposób wkopał się… Miał założyć na siebie różową, obcisłą koszulkę z napisem „Kocham pokój!”. Nikt nie wiedział skąd mag lodu taką wytrzasnął i skąd mu się ten chory pomysł wziął, ale uznali, że to może być ciekawy widok. „Mężczyzna” założył na siebie ubranie, a siostra pstryknęła mu parę fotek. Ludzie przechodzący obok, zatrzymywali się już wcześniej przy nich i mieli niezły ubaw. Ale teraz jakiś staruszek wymachiwał laską i krzyczał coś o niewyżytej i zboczonej młodzieży. Następnymi ofiarami byli Laxus, któremu założono uszy kota, w których miał chodzić przez cały następny dzień. A wszyscy wiedzieli, że się nie wymiga, bo pomimo alkoholu pewna osoba i tak będzie wszystko pamiętać, więc jej dali zadanie dopilnowania tego. Tak… Tą osobą była Aya… Dalej padło na Juvię, która miała się przebrać w błękitno-szare kimono Ayi, które prawdę mówiąc ta wytrzasnęła niewiadomo skąd i pójść kupić bieliznę mówiąc sprzedawcy, że nie ma jej na sobie założonej. A w kimonie miała chodzić też następnego dnia. Czerwona ze wstydu Juvia wykonała zadanie, choć opornie. Dalej była Lisanna, która musiała zmienić się w węża i wejść do męskiej toalety, zabrać komuś pasek i wrócić do nich. Dziewczyna zrobiła to, choć baaaardzo niechętnie. Oczywiście pomysł nie należał do Juvii. Dalej padło kilka pytań i zadań, których nie chciano wykonać za żadne skarby świata. Konsekwencją tego było wypicie sporej dawki alkoholu i zdjęcie jednej części garderoby. Kolejne wykonane zadanie przypadło na Kanę, która musiała chodzić w spódnicy do końca imprezy i następnego dnia. Potem padały różne pytania oraz zadania w wyniku, których prawie każdy z magów został pozbawiony jakiejś części ubrania przez odmowę, a w przypadku zgody dodatkowo nosili jakieś zwierzęce dodatki, czy jak w przypadku Grey’a muszkę. Tylko, że on nawet koszuli już nie miał. W podobnej sytuacji byli PRAWIE wszyscy. Prawie, bo Aya była na tyle pijana i odważna, a na dodatek wyjątkowo szczera, że nie odmawiała. Zresztą jak sama mówiła raczej nie ma co ściągnąć, bo kimono inaczej by się nie trzymało, a fryzury nie zburzy, gdyż za długo się nad nią męczyła. Tak więc ludzie chcąc skorzystać z okazji poczęli jej zdawać różne pytania (jeśli takowe wybrała).
-Kto nauczył cie twojej magii? – pytanie zadawała Erza
-Mój nauczyciel… no… kilku… nie znasz…
-Ale imię…
-Nie powiedziałaś, że ma być imię.
Dalej padło na Erzę, która musiała wybić beczkę piwa Kany. Następnie Bixlow miał założyć zimową czapkę Juvi i zatańczyć tzw. „Kazaczoka” lub jak kto woli „kozaka”. Happy miał ubrać nietoperze skrzydła i rogi, a potem paradować tak po jakimś wybranym przez wróżki barze strasząc ludzi. Wendy (o dziwo też podpita) musiała chodzić do końca następnego dnia w jednym kucu, krótkich spodenkach i obcisłej bluzce. Jak się okazało trochę jej biust urósł czego nie zauważyła wcześniej, przez luźne ubrania. Mia już na początku gry została odprawiona przez Ayę, więc postanowiła nagrywać wszystko zza rogu. Gajeel miał zaśpiewać serenadę, klęcząc przed Levi z kwiatami. Dziewczyna była cała czerwona i rozanielona. Potem padały coraz dziwniejsze pytania i zadania. Takie jak: „Jakie jest twoje najgorętsze marzenie?” czy „Co twoja wyobraźnia podsuwa ci na słowo Grey?” – pierwsze skierowane do Eveer, a drugie do Juvii. Obie pozbyły się jakiejś części ubrań. W przypadku wodnej magiczki był to dodatkowy, ozdobny sznurek zawiązany na obi, natomiast Ever buty. A Grey… Czuł się zdegustowany. Mistrz Makarov natomiast miał ubrać strój tancerki hula, wyskoczyć na ulicę i zatańczyć. O dziwo zrobił to. Jednym z jego kolejnych zadań było przebiegnięcie wokół pobliskiej budowli 2 razy i śpiewanie jakiejś sprośnej piosenki. To też wykonał… Laxus miał jeszcze ubrać na szyję kokardkę z dzwoneczkiem i miał zakaz noszenie swoich słuchawek i typowego dla siebie stroju. „Nowe ubranie” na następny dzień zostało mu już przyszykowane (luźniejsze spodnie i koszula „hawajska” z zawiniętymi do łokcia rękawami, a do tego męskie japonki). Aya miała w kimonie, które miała na sobie chodzić również następnego dnia. Do tego Mira zrobiła jej jeszcze makijaż. Erza miała jeszcze chodzić w sukience typu „lolita” i w delikatnych butach na obcasie, a włosy miała mieć spięte kokardkami w dwa kucyki. Do tego Juvia jeszcze dodała parasolkę. Tak… Z Erzy zrobili lolitkę. Elfmanowi dołożono jeszcze dodatki do jego bluzki i przyczepiono kocie uszy. Natsu miał chodzić z pomalowanymi paznokciami (zresztą nawet nie umiał ich zmyć) i łańcuchem ze znakiem „pokój”. Jedno z zadań wymagało też, aby siedział cicho i nieruchomo przez 5 minut. Ale… Chłopak nie wytrzymał po 10 sekundach… Kazano mu też założyć garnitur i tak paradować następnego dnia. Kana miała mieć jeszcze założone uszy królika, a Aya dorzuciła jej do tego króliczy ogon, który przymocowała przy spódnicy, tak by wydawał się naturalny. Oprócz tego farbnęli jej włosy na fioletowo.
Magowie się coraz bardziej rozkręcali. Padały bardzo prywatne pytania i przekomiczne zadania. Jednym z nich było założenie młodemu Fullbasterowi szpilek i kazanie mu w nich chodzić po ulicy. Można śmiało przyznać, że było to ciekawe widowisko. Na dodatek i tak już wyglądał, jak wyglądał. Ludzie przechodzący ulicą też mieli niezły ubaw. Ogólnie zabawa trwała w najlepsze i magowie nie spieszyli się do domów. 

***


To teraz "mała" zapowiedź:


"Fried poślizgnął się na mydle i wywalił na Laxusa, którego na kolanach przepraszał. Cóż… Jak go łokciem w brzuch walnął… Ten natomiast mruczał coś złowrogo i puszczał pioruny z oczu."

"I wtedy się stało… Ogólny okrzyk zdziwienia i nie wiadomo co jeszcze. Dzikie spojrzenia wróżek wędrowały po pomieszczeniu, aż padły na mnie. Szerokie uśmiechy i błyski w oczach nie wróżyły niczego dobrego. Hehe… Hehe? Help?!"


"Dowiedziałam się tylko, że mój cel – dziwny stwór ze skrzydłami, których nie używa do latania (co on struś?) mieszka w lesie obok wioski i sieje spustoszenie."


"Żona mojego pracodawcy szybko znalazłam się koło mnie i zaprowadziła do swojego domu. Posadziła mnie na fotelu w salonie, a sama poszła po coś do kuchni. Zamknęłam oczy."


"Poruszyłam się niespokojnie kiedy coś lodowatego dotknęło mnie w policzek. Później to zimno zniknęło i usłyszałam stłumiony huk. Ta… Nie wnikam…"


"Ulice pochłania mrok nocy i kolor krwi. Martwi ludzie są wszędzie, a ich ciała wyglądają jakby ktoś je zmasakrował. Patrzę na swoje ręce – są całe we krwi, poranione. Na moim ramieniu opiera się młody, ledwo przytomny chłopak. Patrzy na mnie swoimi pięknymi czarnymi oczami. Po chwili widać w nich dziwny czerwony przebłysk.

-Uciekaj… Ratuj się. Ja już długo nie pożyje, ale przynajmniej się na coś przydam."

"Kami-sama! Nie dość, że się namnożyli jak króliki, to jeszcze mi taki bajzel zrobili w pokoju, że szkoda gadać! Jęknęłam…"


"-Dzięki za troskę, ale niepotrzebnie się przejmujecie. Kami-sama… Każdy człowiek choruje. To nic nowego…

-Ale nie każdy idzie chory na misje. – ta mądrość życiowa padła z ust Laxusa – I sądząc po tym jak szybko wróciłaś… Chyba niepotrzebnie nawet ram szłaś."

"-Coś ostatnio kłopoty przyciągasz, co?

-Oczywiście! Ona zawsze przyciąga kłopoty!"

"-Ej! Romeo i Julia! Kończcie te romanse i chodźcie do gildii! Zimno mi!"


Tak wiem... Namieszałam... i to bardzo... No i tych zapowiedzi jest... dosyć sporo, ale cóż... może przeżyjecie ^^" i... mam nadzieję, że i je przeczytacie, bo warto. Pozdro i do następnej! Wasza kochana (a może i nie) A-chan!