wtorek, 27 listopada 2012

Rozdział 6

Witam ponownie! Krótko i do rzeczy:

  • Fadzik - No wiesz... też się zastanawiam czy on wie jak się powinno odwracać uwagę, no ale cóż poradzić? Wiesz... Czy pasują do siebie, czy nie, to nie jest ważne... a dlaczego to dowiesz się na GG ^^ A raczej chyba już wiesz.
  • Heladas - cieszę się, że poprawiłam ci humor ^^
  • Alice - Uważaj bo się zarumienię i zakocham w samej sobie! ^^
  • Basia - Miło mi, miło mi! Bardzo się cieszę z nowej czytelniczki! 
  • Yuuki - Co do podpisu, to tak właśnie myślałam, że to ty, ale nie byłam pewna. (Były 2 opcje). Co do dołączenia do FT... no wiesz... tytuł na to aż tak nie wskazuję (choć można było się domyślić). Równie dobrze mogły po prostu się z nimi zaprzyjaźnić i mieć wiele "przygód", ale nie dołączać, prawda? 
  • Over - A coś ty taki niecierpliwy? Lepiej popatrz na siebie! :P
  • Chan Lee - nowe notki nie pojawią się wcześniej niż co 2 tygodnie (mogą rzadziej) i cieszę się, że się podoba ^^
  • Desu-chan - Naprawdę miło mi słyszeć tyle pochlebstw! Co do Hadesumaru, to nie mówiłaś mi o niej, ale również miło mi poznać ^^. Co do błędów... staram się je poprawiać, ale nie wszystkie uda mi się wychwycić. W końcu nie jestem komputerem ^^. A synonimy... również mnie to wkurza i staram się je znaleźć i wykorzystać (choć nie zawsze mi się to udaje). A do kogóż to Aya ma podobny charakter, hmm? A co do stylu pisania, możesz mi wierzyć lub nie, ale nie widziałaś innych moich tekstów (nie opublikowanych jeszcze, lub wcale). Wiele z nich również ma taki... hmm... smutny charakter o którym mówisz. Wszystko zależy od weny. Niestety... A! I mam nadzieję, że Hadesumaru jednak dożyła do rozdziału ^^
To tyle odpowiedzi! Wybacz Desu-chan, ale trochę się rozpisałam opisując ci ^^". Pozdrawiam i zapraszam wszystkich do czytania i komentowania!

***



Aya obudziła się koło południa dnia następnego. To co zobaczyła tym razem spowodowało u niej napad śmiechu i przypomnienie sobie wszystkiego. W pokoju oprócz niej i Mii znajdował się Laxus, Elfman, Ever i Grey z Juvią. Tak… Dziewczyna była „przyklejona" do chłopaka, a ten do poduszki-serca, którą kazała mu nosić ze sobą Erza jako jedno z zadań. Elfman i „Wiecznie zielona” leżeli wtuleni w siebie, a Laxus wyłożył się w drzwiach do łazienki. A tam młoda „Pani cienia” zobaczyła śpiącego w wannie Fried’a. W już naprawionej wannie. Kana leżała na drugim końcu pomieszczenia przytulona do beczki piwa. Najwidoczniej łazienka młodej brunetki przypadła jej do gustu. A jeśli obok jest beczka piwa to już jej nic do szczęścia nie potrzeba. 

Westchnęła… Laxus mruknął coś przez sen, na co brunetka drgnęła. Najwidoczniej do niej dotarło co wczoraj zrobiła. Nie wiedziała jednak czy chłopak będzie o tym pamiętać, czy też był już na tyle pijany by zapomnieć, ale wiedziała jedno – Mira nie da im żyć! I cała gildia przez nią również… Niebieskooka ponownie westchnęła. Nie czekając aż goście się pobudzą pstryknęła parę zdjęć, wzięła świeżą bieliznę oraz wczorajsze kimono, które instynktownie zdjęła przed snem i poszła do „publicznej łaźni” w budynku. Nie pytała nigdy właściciela, skąd łaźnia się tam wzięła przy tak niskiej cenie, ale bardzo chętnie skorzystała.


---== Aya ==---


Wróciłam do pokoju i jak na zawołanie wróżki zaczęły się budzić. Przyznam szczerze, że ich miny były boskie. Juvia nie wciąż spała i nie chciała puścić maga lodu. Jak już się obudziła to zemdlała z wrażenia. Ever i Elfman, odskoczyli od siebie jak poparzeni. Fried poślizgnął się na mydle i wywalił na Laxusa, którego na kolanach przepraszał. Cóż… Jak go łokciem w brzuch walnął… Ten natomiast mruczał coś złowrogo i puszczał pioruny z oczu. Śmiem przypuszczać, ze go łeb bolał… Następnie coś zaczęło się turlać. To młodej alkoholiczce uciekła beczka po obudzeniu. Korzystając z zamieszania wolałam się szybko ewakuować. Szczególnie, że byłam w kimonie. Już na korytarzu poprawiłam sobie tylko włosy i czmychnęłam daleko od domu oraz gildii. Niestety… Erza mnie znalazła i z dziwnym uśmiechem zaciągnęłam do FT. Oho… Czyżby już widziała zdjęcia? Z miną skazańca weszłam z nią do budynku. O dziwo udało nam się to zrobić niepostrzeżenie. Jak się okazało wróżki były zaaferowane zdjęciami z festiwalu. O kami-sama! Na dodatek moi „goście” też już byli w budynku. Ups? Będzie się działo… I w tym momencie wśród zbitych w kupkę magów przeszły dziwne pomruki i chichoty. Czyżby to już? Jednak pomyliłam się… Ofiarą magów stał się Natsu. Dosyć szybko przerzucili się na załamanego Frieda. Oczywiście każdy był zaciekawiony i rozbawiony wyglądem wszystkich, którzy grali w butelkę, ale teraz zdjęcia stanowiły priorytet. Magowie śmiali się po chwili z Elfman’a. Chyb zdjęcia były nie po kolei. Może to i lepiej… I wtedy się stało… Ogólny okrzyk zdziwienia i nie wiadomo co jeszcze. Dzikie spojrzenia wróżek wędrowały po pomieszczeniu, aż padły na mnie. Szerokie uśmiechy i błyski w oczach nie wróżyły niczego dobrego. Hehe… Hehe? Help?! Pierwsze dopadły mnie Erza i Mira. Coś mi się zdaje że same niewiele pamiętają. Po pomieszczeniu chodziły śmiechy, chichy i pogwizdywania. Zdjęcia poszły tymczasowo na dalszy plan. Laxus i ja padliśmy ich ofiarami. Ten chyba nie za bardzo kojarzył o co chodzi, więc mu zdjęcia pokazali. O matko! Zje mnie?! Zastanawiałam się… czy mam już szykować testament? Tak… To chyba ta pora… Jego wzrok padł na moją osobę i coś mi się zdawało, że się lekko zarumienił. Ale chyba tylko ja to widziałam. W każdym bądź razie temat na miesiąc gotowy… Kurde no! Postanowiłam sobie jedno – przetrwam! A Dreyar? Zniknął używając swojej magii. Jemu to fajnie… Gdyby nie to, że nie chciałam aby ktoś znał wszystkie umiejętności to też bym zwiała. A tak zostałam jedyną ofiarą. A oni jak sępy wyglądali. Szczęście, że ponownie się na Fried’a przerzucili. Biedak się załamał i spalił cegłę. Potem padło na Gajeel’a i Levi. Ta… Podobne reakcje jak wcześniej do mnie i Pana Iskierki. Wróżki śmiały się chyba ze wszystkich. A Juvia jak zobaczyła zdjęcia z zadań Greya – zemdlała… Ta… Już któryś raz dzisiaj. To było do przewidzenia.
Zdjęcia poszły w odstawkę i teraz komentowany był wygląd magów. Cóż… Erza to się chyba najmniej przejmowała. A nawet wręcz przeciwnie – chodziła uśmiechnięta od ucha do ucha. Ta… Zazdroszczę jej… Udałam, że schylam się po torbę i weszłam pod stół gdzie szybko użyłam magii. Znalazłam się na ulicy i tak sobie paradowałam, a ludzie oglądali się za mną. W sumie… Nie było mowy, że mam chodzi w kimonie tak by było widoczne… Szybko znalazłam się u siebie i zarzuciłam na siebie płaszcz. Ponownie wyszłam się przejść, aby im nie ułatwiać zadania ewentualnego znalezienia mnie. Do wieczora łaziłam tak po mieście. W porcie znalazłam się o zachodzie słońca. Niesamowity widok. Kiedy ta wielka kula ognia zniknęła już za horyzontem, a niebo stało się ciemne uznałam, że pasowałoby wrócić i przedłużyć wynajęcie pokoju.
Zapłaciłam grzecznie właścicielce za miesiąc z góry i okazało się, że zostało trochę mało pieniędzy. Dotarło do mnie, że pasowałoby jakąś robotę wziąć. Wzięłam prysznic i położyłam się wcześnie. Po piętnastu minutach usłyszałam jak Mia wchodzi do pokoju, zjada przygotowaną wcześniej przeze mnie kolację i idzie spać.
Obudziłam się kilka minut przed południem. Czułam się okropnie, ale ważniejsza była praca. Z czegoś w końcu trzeba żyć ne? Skierowałam się do łazienki i przesiedziałam tam calutką godzinę. Czyli było przed pierwszą. Wróciłam do pokoju. Założyłam na siebie długie ciemne spodnie, dosyć obcisły t-shirt również w ciemnym kolorze. Do tego adidasy, a na podkoszulek luźną, ciemno-szarą bluzę z kapturem. Na stoliku leżał posiłek, jednak nie byłam głodna. Pozostawiłam go nietkniętego. Wypiłam tylko szklankę dobrej herbaty owocowej i ruszyłam do gildii, uprzednio zarzucając na siebie jeszcze płaszcz.
Na miejscu wybrałam zlecenie i pokazałam je Mirze, a następnie wyszłam. Mia nawet mnie nie zauważyła. W sumie… Nikt oprócz Strauss mnie nie zauważył… Przemknęłam niczym cień. I dobrze… Nie miałam ochoty z nikim gadać. Idąc szybkim krokiem dotarłam na stację. Tam wsiadłam w pociąg i ruszyłam do miasteczka znajdującego się spory kawałek dalej. Jakby nie patrzeć, musiałam się przesiadać. Zamknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam byłam na stacji gdzie miałam się przesiadać. Najwyraźniej przysnęłam. Wysiadłam i pojawiłam się w innym pociągu. Było już ciemno, więc zasnęłam.
Na miejsce dotarłam wczesnym rankiem. Pracę zlecił burmistrz miasteczka. A raczej wsi. Z tym, że wyglądała ona jak miasto duchów. Ludzie chowali się w domach z zabitymi oknami. Na ulicach nie było nikogo. Kiedy przechodziłam między budynkami widziałam przestraszone twarze ludzi w tych „oknach”. Dotarłam do największego z domów. Tu mieszkał zleceniodawca. Zapukałam i dopiero po chwili mi otworzono. Mężczyzna był dość niski i gruby. Prawą rękę miał w gipsie, a głowę obandażowaną. Pokazałam zlecenie i mruknęłam, że przyszłam wykonać robotę. Mężczyzna uśmiechnął się lekko, ale wciąż był przestraszony. Powiedział wszystkie szczegóły jakie znał. Niewiele mi to dało. Dowiedziałam się tylko, że mój cel – dziwny stwór ze skrzydłami, których nie używa do latania (co on struś?) mieszka w lesie obok wioski i sieje spustoszenie. Kiwnęłam głową i ruszyłam w stronę „domu” potwora. Dotarłam na miejsce po jakiś 15 minutach. Szybko znalazłam potwora i się zaczęło. Nikt mi nie mówił, że on włada magią! Warknęłam pod nosem i postanowiłam szybko zakończyć sprawę. Czułam się coraz gorzej i najwyraźniej miałam gorączkę. Jedna myśl mnie prześladowała - „Gdybym tylko miała moją broń…” Niestety… Takowa jest niezdolna do użytku i jest w naprawie. Szybko więc owinęłam cieniami wroga i przycisnęłam do ziemi. Następnie nie bawiąc się z nim pozwoliłam by ciemność go „wchłonęła”. Jak Natsu… Tylko, że w całości. Widziałam jeszcze krew płynącą z ran, które mu wcześniej zadałam i stwór zniknął. Walka skończona… Ostatecznie moje cienie wyciągnęło z powrotem martwe cielsko ofiary. Chwyciłam stwora i zaciągnęłam go do wioski, jako dowód wykonania zadania. Mieszkańcy byli w zszokowani, tym jak szybko to załatwiłam, ale i szczęśliwi. Burmistrz wręczył mi nagrodę i podziękował. Skinęłam mu głową i nie przeciągając ruszyłam w drogę powrotną. Jednak zrobiłam tylko kilka kroków i zachwiałam się. Żona mojego pracodawcy szybko znalazłam się koło mnie i zaprowadziła do swojego domu. Posadziła mnie na fotelu w salonie, a sama poszła po coś do kuchni. Zamknęłam oczy. Tym razem po ich otwarciu okazało się, że jest już północ. Znowu zasnęłam. Ale czułam się już na siłach, aby móc wrócić. Gorączka wciąż mnie nie opuszczała, ale było troszkę lepiej. Koło mnie na krześle siedział burmistrz. Najwyraźniej obudził się chwilę przede mną, bo wzrok wciąż miał zaspany. Podziękowałam mu za pomoc oraz gościnne, a następnie ruszyłam do wyjścia. Mężczyzna próbował mnie zatrzymać, jednak powiedziałam, że już dawno powinnam być w mieście i pewnie moi znajomi się martwią. Podziałało… Polecił mi jeszcze uważać na siebie i dał drobny posiłek, który przygotowała pani domu. Odprowadził mnie do drzwi dziękując raz jeszcze i tyle go widziałam. Oczywiście skłamałam z tym, że powinnam być już w mieście. W końcu wedle informacji misja miała trwać dwa razy dłużej, a tylko Mira widziała mnie wychodzącą, więc reszta pewnie nie wie, że w ogóle wyjechałam. Szybko dotarłam na peron i czekałam na pociąg. Według rozkładu jazdy miał być za jakieś 45 minut. Zwróciłam więc oczy na księżyc. Uwielbiałam na niego patrzeć, owej nocy był w pełni. Najpiękniejszy czas. Nawet nie zauważyłam kiedy minęły te trzy kwadranse i pociąg wtłoczył się na tory. Wsiadłam do tej maszyny i ruszyłam w drogę powrotną. Oczywiście przesiadka mnie nie ominęła. Ta… Przesiadka o czwartej nad ranem… Wspaniale… Na dodatek czekając na drugi pociąg czułam się jakby ktoś mnie obserwował. Zignorowałam to… Do Magnolii dotarłam koło jedenastej. Słońce już mocno grzało, a ja jak na złość wciąż miałam gorączkę. Skierowałam się do swojego tymczasowego miejsca zamieszkania. Po drodze usłyszałam jeszcze jak ktoś mnie woła, ale mój brak reakcji odgonił natręta. Najwyraźniej ten KTOŚ uznał, że się pomylił. Już ledwo stojąc weszłam do mieszkania i padłam na łóżko. Nawet nie ściągnęłam płaszcza. Zasnęłam natychmiast.

---==Kilka godzin później==---

Czułam się źle. Nawet bardzo… Głowa mnie bolała, jakby ktoś mi gwoździe wbijał i było mi cholernie gorąco. Nie miałam siły nawet podnieść powiek. Po chwili poczułam, jak ktoś kładzie mi na czole coś zimnego. Później ktoś coś powiedział, ale nie zrozumiałam co. Słyszałam jak przez wodę. Poruszyłam się niespokojnie kiedy coś lodowatego dotknęło mnie w policzek. Później to zimno zniknęło i usłyszałam stłumiony huk. Ta… Nie wnikam…
Uznałam, że dobrze by było skorzystać z okazji i w końcu się porządnie wyspać. Po chwili już odpłynęłam do krainy snów.

---==Sen==---

Idę sobie ulicami Magnoli. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie mała płacząca dziewczynka stojąca na środku. Nikt jej nie widzi. A przynajmniej tak się zachowują… Jakby ich nic nie obchodziło. Co mam zrobić? Przecież nie zostawię jej samej… Podchodzę do niej i widzę rany na jej ciele. Dużo ran… Białe włosy, chodź długie i niesamowite są brudne od krwi i pyłu. Dziewczynka ma 4, najwyżej 5 lat. Patrzy na mnie ze strachem. W jej lilowych oczach widzę prośbę o pomoc. Kładę jej rękę na głowie i uśmiecham się ciepło.
Wtedy sceneria się zmienia. Ulice pochłania mrok nocy i kolor krwi. Martwi ludzie są wszędzie, a ich ciała wyglądają jakby ktoś je zmasakrował. Patrzę na swoje ręce – są całe we krwi, poranione. Na moim ramieniu opiera się młody, ledwo przytomny chłopak. Patrzy na mnie swoimi pięknymi czarnymi oczami. Po chwili widać w nich dziwny czerwony przebłysk.
-Uciekaj… Ratuj się. Ja już długo nie pożyje, ale przynajmniej się na coś przydam.
-Nie zostawię cię!
-Wiej… wiej jak najprędzej. Dla mnie już nie ma ratunku. Ty to wiesz i ja to wiem. Nawet najwspanialsza medyczka mi nie pomoże.
Moje serce boli… Boli z bezradności… Krzyczę „nie!”, ale coraz bardziej oddalam się od chłopaka. Ten uśmiecha się smutno i jakby mnie przeprasza. Czuję jego magię… To ona owija się wokół mnie i odciąga od niego. Jego moc… Resztki mocy… Widzę jak On ledwo stoi, jak cierpi, ale wciąż jest spokojny i uśmiechnięty. Chcę mu pomóc… nie mogę… Jego energia wciąż mnie odciąga, a ja nie potrafię się z niej uwolnić. „Nie!” – Kolejny raz krzyczę to słowo, a on znika mi z oczu. Chcę płakać, ale nie mogę… nie potrafię…

---==Koniec snu==---

Otworzyłam oczy i zobaczyłam pochylającego się nade mną Fried’a. Halo! Prywatności trochę! Mruknęłam coś pod nosem, a on się odsunął. Podniosłam się. Z mojego czoła spadł okład, który odłożyłam na szafkę. Kołdra zsunęła się trochę ze mnie. Zauważyłam, że nie miałam na sobie płaszcza. Jednak nie przejęłam się tym, bo reszta ubrania była na swoim miejscu. Rozglądnęłam się po pokoju i przeżyłam załamanie. Kami-sama! Nie dość, że się namnożyli jak króliki, to jeszcze mi taki bajzel zrobili w pokoju, że szkoda gadać! Jęknęłam… I jeszcze to nieumiejętne „posprzątanie” tego… Ehh… No przynajmniej się starali.
-A co was tu tak dużo?
-Martwiliśmy się o ciebie! – tak, tak… tylko Natsu jest zdolny krzyczeć tak głośno przy chorym – Jesteś naszym nakama!
-Natsu… Po pierwsze: ciszej, bo mnie głowa boli, po drugie: martwiliście się o mnie? A po kiego grzyba?
-No jak to? Chora byłaś… znaczy… jesteś, więc się martwiliśmy. – Happy… chociaż on się potrafi zachować.
-Dzięki za troskę, ale niepotrzebnie się przejmujecie. Kami-sama… Każdy człowiek choruje. To nic nowego…
-Ale nie każdy idzie chory na misje. – ta mądrość życiowa padła z ust Laxusa – I sądząc po tym jak szybko wróciłaś… Chyba niepotrzebnie nawet tam szłaś.
-Tak się składa, że robotę wykonałam. A z czegoś trzeba żyć. Ile spałam?
To się nazywa zmiana tematu! No ale cóż poradzić, jak tacy gapią się na ciebie w szoku? Nic… W końcu usłyszałam odpowiedź od Erzy.
-Najprawdopodobniej od wczorajszego południa.
-Aha… A która jest?
-Siedemnasta.
-Ehh…
-Szybko to załatwiłaś. Mira mówiła, że to dość trudna misja, jak dla jednej osoby. - tym razem odezwała się Ever
-Jak dla mnie była zwyczajna. - mruknęłam cicho
-Czemu nie powiedziałaś nam, że idziesz na misję? - Erza wtrąciła się ponownie
-A co by to zmieniło?
-Poszlibyśmy z tobą.
-Właśnie… A ja wołałam iść sama.
-Czasem dobrze jest na kimś polegać. – kiedy z Fried’a się taki filozof zrobił, to ja nie wiem… - Poza tym Mii mogłaś powiedzieć. Martwiła się… Od kiedy wróciłaś czuwała nad tobą cały czas.
-Niepotrzebnie…
-Weszła do pokoju i zobaczyła, że wróciłaś i się nie ruszasz. Spanikowała… - czy on to musi ciągnąć? Ja chcę spać… - Przyszła do gildii przestraszona i…
-Wiem jaka jest Mia. Nie musisz mi o tym mówić. A ona doskonale wie, że często gdzieś znikam.
-Niemniej jednak, następnym razem powinnaś wyruszyć na misję z kimś jeszcze. Choćby po to, by w razie twojego stanu ktoś nam powiedział co się stało w czasie wykonywania zlecenia. I powiedzieć wcześniej o wszystkim Mii, albo chociaż kartkę zostawić, że wybierasz się gdzieś.
-Powtarzam po raz kolejny, że nic mi nie jest…
-Krzyczałaś przez sen. To jest według ciebie nic? – ponownie wtrącił się Laxus
-To długa historia, której nie musicie znać.
-Ale chcemy ją usłyszeć, a czas mamy. – Erza to wszystko musi chyba wiedzieć
-Bez urazy… Ale ja nie chcę jej opowiadać.
-Czasem trzeba się komuś wygadać…
-Z tym, że ja nie chcę się nikomu wygadać…
-My również przeżyliśmy ciężkie chwilę. Wiemy co…
-A czy masakra ludzi i ich zwłoki porozrzucane na ulicy to ciężkie chwile?!
Spojrzałam na nich wściekła. Na nią… Wszyscy byli w szoku. A ja? Wkurzyłam się nie na żarty. Jej słowa… Że wie co przeżyłam… Wkurzyły mnie… Gówno wie! Nie przeczę, że mogła przeżyć coś okropnego, podobnego… ale nie to samo! Poza tym… jesteśmy inne. Ja to nie ona. I nie wie co DOKŁADNIE czułam. Wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić.
-Wybaczcie, ale to co mnie spotkało, to tylko i wyłącznie moja sprawa. Po prostu przeszłość do mnie wróciła i tyle. Erza… Ja wiem, że inni ludzie mogą mieć podobne przeżycia, ale nie czują dokładnie tego samego, bo każdy jest inny, a to co przeżył nawet jeśli podobne… to wciąż nie to samo. Mimo to dziękuję… A teraz wybaczcie, że was zostawię, ale pasowałoby wziąć prysznic.
Zdziwiłam tym trochę młodą Scarlet, ale nie za bardzo się tym przejęłam. Mój nadzwyczajny spokój w takich sytuacjach to nic nowego. Poza tym znając życie, za niedługo całe Fairy Tail będzie wiedzieć, że miałam w życiu ciężko. Wstałam więc, wzięłam świeże ubranie i ruszyłam do łazienki. Szybko się uwinęłam, bo zajęło to mi tylko 15 minut. Wyszłam z łazienki ubrana w spodnie trzy-czwarte w kolorze granatowym i błękitny podkoszulek z krótkim rękawem. Butów nie ubierałam, bo po co, skoro na razie nigdzie nie wychodzę? Popatrzyłam na wciąż obecnych Bogów Gromów oraz Erze i spółkę.
-Napijecie się herbaty? – spytałam jak gdyby nigdy nic – Mam owocową, zieloną i zwykłą. Nic mocniejszego nie mam, bo mi Kana wypiła. Co chcecie?
Tą wypowiedzią zbiłam ich z tropu. Oczy jak spodki i szczęka na ziemi. Kami-sama! Pierwsza opanowała się Erza… jak zawsze…
-Owocowej jeśli można.
-Zaraz przyniosę.
-A masz może ciasto truskawkowe?
-Ta… Powinno coś być. A wy? Co chcecie?
Ostatecznie wszyscy złożyli zamówienie, a herbatki były gotowe w kilka chwil. Przed każdym wylądowała jedna, a przed Tytanią dodatkowo stało ciasto. Porozmawialiśmy jeszcze jakąś godzinę. Nie wracaliśmy jednak do tematu mojej choroby i przeszłości. Po owej już wspomnianej godzinie z pokoju obok wyszła Mia i lekko zdziwiła się widokiem mojej osoby, będącej już na nogach. Szybko do mnie podbiegła i mocno ścisnęła. Wiedziała, że pouczanie i wykład przyniosą raczej marny efekt, więc po prostu usiadła obok, wciąż mnie trzymając. Tak minęła kolejna godzina. Było już sporo po 19, a Natsu napalił się na pracę. Ta… Nie powiem… wspaniałą porę sobie wybrał. Oczywiście Erza zdzieliła go po głowie, ale cóż… tym razem nie poskutkowało. Przy okazji dowiedziałam się, że tym czymś lodowatym co mnie dotknęło wcześniej w policzek był Gray. A raczej wytworzony przez niego lód. Wróżki akurat dyskutowały o moim stanie, więc nie widziały prób Fullbaster’a, który chciał „pomóc”. Dopiero moja reakcja zwróciła ich uwagę, a ten huk, to był wylatujący przez drzwi (a raczej z nimi) mag lodu. Emm… Bez komentarza? I wychodziło na to, że spowodowała to Ever… Już ją lubię!
W każdym bądź razie magowie opuścili mój dom koło 20. Mia położyła się spać, a ja, jako że wyspałam się za wszystkie czasu postanowiłam usiąść na fotelu i poczytać książkę. W końcu zdrzemnęłam się na chwilę. Kiedy się ocknęłam było po 5. Odświeżyłam się, ubrałam trampki i domyślając się, że z rana będzie chłodno, zarzuciłam jeszcze płaszcz. Postanowiłam zrobić sobie krótki spacerek. Skierowałam się w stronę portu i usiadłam na jednej z obecnych tam ławeczek. Obserwowałam ludzi, a dokładniej ujmując – rybaków. Tylko oni wyruszają do pracy o tak wczesnej porze. No… wyjątkiem jestem ja. W każdym bądź razie postanowiłam sobie przemyśleć parę spraw. Tak koło godziny 7, poszłam do baru i zamówiłam grzanki. Zjadłam, ale jeszcze nie chciało mi się nigdzie iść. Ściągnęłam płaszcz i płożyłam obok. W lokalu było mało osób, bo pora była wczesna. Jednak już przypałętał się jakiś nietrzeźwy gościu, który chciał „postawić mi drinka”. Grzecznie odmówiłam i już miałam się zbierać, kiedy ten oburzył się i chwycił mnie mocno za rękę. Ała? Uśmiechnął się po obleśnie i zaczął pożerać mnie wzrokiem.
-No nie bądź taka niedostępna.
-Radziłabym panu mnie puścić, bo może się to źle skończyć.
-O! Jaka ostra! Lubię takie!
-Ale je nie gustuje w obleśnych, pijanych typach, więc wolałabym aby mnie pan puścił.
-Oj! Nie jesteś u siebie! Trochę kultury dla starszych! Ile ty w ogóle masz lat co? Zresztą nieważne… Lubię młodsze.
-Puszczaj… - warknęłam… i powtarzałam w myślach, że będę nad sobą panować
-Tch! Zamknij się już mi się to znudziło! Choć no tu…
Po tych słowach przyciągnął mnie do siebie i zaczął macać. Wzięłam głęboki oddech i kopnęłam gościa między nogi. Spokojnie chwyciłam płaszcz i powolnym krokiem skierowałam się do wyjścia. Nie dane było mi jednak tam dotrzeć. Gościu chwycił mnie, uniemożliwiając dalszą drogę bez użycia siły. Jedna myśl – „Jeszcze chwila i się doigra”
-Ty mała suko! Nie wiesz z kim masz do czynienia! Wiesz kim ja jestem?!
-No nie wiem. Jak sam zresztą powiedziałeś.
-Ty! Jestem…
-A przepraszam! Chyba jednak wiem… Jesteś naiwnym zboczeńcem z wybujałym ego, który uwielbia młode i słabe dziewczyny, nie mogące się obronić, tak? Cóż… To chyba źle trafiłeś…
-Ty suko! Pożałujesz tego! Jeszcze będziesz mnie błagać o wybaczenie!
-Raczej wątpię…
Mężczyzna rzucił się na mnie, a ja robiąc z garbny unik, odsunęłam się. Cóż… nie było to trudne, zważywszy na to, że facet był pijany. Nie chciałam robić awantury w lokalu, ale wzrok barmana mówił, że nie ma nic przeciwko. Oho… Widać pijaczyna sobie nieźle nagrabił. Zbok podniósł się i ponowił „atak”. Ponownie zrobiłam unik. Jednak tym razem kopnęłam go w brzuch. Ten odleciał i uderzył plecami i ścianę. Podniósł się jednak i tym razem, a ja westchnęłam. Czy on masochista, czy co? Ruszył w moją stronę, a ja „odsunęłam się” robiąc przy tym obrót i „pojawiając się” trochę z boku, a następnie kopniakiem w plecy (był pochylony) posłałam go na podłogę. Podparł się rękami, ale kolejny kopniak z kolanka w brzuch spowodował, że zwijał się z bólu.
Zapłaciłam grzecznie za posiłek i przepraszając barmana za awanturę i ewentualne szkody dałam mu spory napiwek. Założyłam płaszcz, nie zapinając go jednak i upuściłam bar. Zrobiłam ledwo kilka kroków, a drzwi ponownie się otworzyły i pojawił się w nich ten pijany facet. Nie zdążyłam zareagować, a już chwycił mnie za rękę. Bardzo źle by się to dla niego skończyło, gdyby nie przybycie pewnej osoby. A mianowicie młodego Dreyar’a, który „rzucił” gościem tak, że ten chyba na księżyc poleciał. Spojrzałam na blondyna. Pytanie: „Gdzie jego ogon, który wszędzie za nim łazi?”.
-Coś ostatnio kłopoty przyciągasz, co?
-Oczywiście! Ona zawsze przyciąga kłopoty!
WTF?! A Yoru skąd się na jego ramieniu wzięła?! Ehh… Może lepiej nie wiedzieć… Ona gorsza jest pod tym względem niż Erza i jej towarzysze.
-Jak zawsze masz rację Yoru. A teraz może mi powiesz co tu robisz?
-Jak to co?! Ty mi lepiej powiedz, czemu się nie broniłaś?!
-A jak myślisz czemu się chwiał?
-To trza było go mocniej walnąć!
-Miałam go zabić?
-Przynajmniej byłby spokój! A tak, to zanieczyszcza atmosferę!
-Ehh… Dzięki Laxus… Jeszcze chwila, a miała bym na karku radę gildii i najprawdopodobniej oskarżenie o morderstwo ze szczególnym okrucieństwem.
-Ta… Nie ma za co.
-Ej! Romeo i Julia! Kończcie te romanse i chodźcie do gildii! Zimno mi!
Popatrzyłam na kotkę z załamaniem na twarzy i westchnęłam. Kiwnęłam na chłopaka i ruszyłam w stronę gildii. Yoru dalej siedziała na ramieniu „władcy piorunów”, więc „poszła” z nami.
-Tak właściwie, to gdzie reszta Raijinshuu?
-Powiedzmy, że im zniknąłem.
-Niech tak będzie…
Na jego miejscu też bym miała dość. Łażą tak za nim i łażą… facet nie ma ani chwili spokoju. I w tejże chwili zza rogu wyłoniła się postać jednej-trzeciej tego „ogona”. Któż taki? Evergreen! Zaczęła mówić, a raczej wykrzykiwać coś do chłopaka, że nieładnie jest tak nagle znikać i myśleli, że coś mu się stało. Po chwili zamilkła i jej wzrok padł na mnie. Uśmiechnęła się i z błyskiem w oku powiedziała, że musi coś załatwić i nie będzie nam przeszkadzać. Oho… I znowu się zacznie…Czy ona nie powinna zająć się Elfman’em? Westchnęłam i ponownie ruszyłam w stronę gildii, a Dreyar za mną. Na miejsce dotarliśmy po jakichś 15, no może 20 minutach. Ledwo przekroczyliśmy drzwi, a już uśmiechnięta Mira do nas doskoczyła i porwała mnie na „przesłuchanie” co chwila zerkając na wnuka mistrza. A skoro o mistrzu mowa… Ten z dziwnym błyskiem w oku podszedł do wnuka i wziął go na rozmowę. Ten się trochę opierał, ale ostatecznie, dla świętego spokoju poszedł z nim. Współczuję biedakowi… A co do mnie… Ignorując pytania Miry popijałam sobie herbatkę. 

8 komentarzy:

  1. Czytałam ten rozdział z uśmiechem na twarzy^^ Dziś się sporo napisałaś, i dobrze, bo notka super! Przesadna "troska" wszystkich mnie rozbraja, szczególnie ostatnia reakcja Miry i Mistrza, już mi się śmiać chcę na samą myśl ich gadki:D Fajnie załatwiłaś tego pijaka, ale Pan Piorunowy uratował Cię z opresji:D Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział^^ Liczę też, że wstąpisz też kiedyś do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie wytrzymam! Normalnie czytając to jak się wszyscy budzili leżałam na podłodze ze śmiechu! A potem jak w gildii zdjęcia oglądali! No po prostu cudowne! Ah wiem, wiem że to już mówiłam ale... no kurde no! Aya i Laxus są razem tacy boscy! Pasują do siebie no! I jeszcze boska była ta końcówka z tym pijaczkiem, a potem reakcje Miry i mistrza! Po prostu cudo!

    OdpowiedzUsuń
  3. Popieram panie powyżej!Gdyby nie to, że mój fotel ma oparcia to bym z niego zleciała. Aya potrafi sobie poradzić, ale dobrze, że pojawił się Laxus jeszcze by gościa dotkliwie ''poraniła''.
    O! I znalazłam błąd ''Śmiem przypuszczać, ze go łeb bolała… '' raczej ''Śmiem przypuszczać, że go łeb bolał...''.Ogólnie notka jest super.
    Yuuki Kurama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już poprawiłam błąd! Dzięki za zwrócenie uwagi ^^

      Usuń
  4. Rozdział strasznie ciekawy i bogaty w dłuższe opisy. Końcówka z Ayą i Laxusem - od tej pory widzę ich razem xD Może wyniknie coś większego? =)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    krótko dziś (brak czasu), wspaniały rozdział, pobudka dobra, aż się uśmiechnęłam, no i te zdjęcia z ich wyczynów grania w butelkę. Ten sen odsłonił trochę przeszłość Ayi. Aya i Mii dołączyły do tej gildy, i pierwsza misja, która zakończyła się powodzeniem bardzo szybko. Końcówka rewelacyjna. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział..
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytam, czytam, czytam i mam takiego banana na gębie! A to nie jest spowodowane nadmiernym spożywaniem cukru!...
    H:... Zamieniasz się we własną matkę -_-
    A **** ci do tego Hades!... I tobie miło ją poznać? Ona mnie gnębi od drugiej klasy podstawówki...
    H: Bo niby zmuszanie do uczenia się jest złe...*błysk w oku*
    To nie, ale używane metody, jak najbardziej!
    H: *strzela batem* Mówiłaś coś?...
    Miałam przejść do strony technicznej w ocenie... T^T...
    Ekhm... Dziś mi się nie chciało błędów szukać i dziwię się, że jeszcze tego rozdziału nie czytałam. Jeżeli jakieś były to najwyżej powtórzony wyraz, albo literówka, a i tak rzadko skoro nie zaczęły mnie razić.
    Co do treści... Mówiłam, że mam banana na twarzy. Kocham po prostu taki styl pisania, zabawny, ciekawy i wciągający. Ten sen Ayi odsłonił faktycznie trochę z jej przeszłości. Teraz nie pozostaje mi nic, jak zastanawiać się i czekać na rozdział!
    H: A ty coś taka się pochlebna zrobiła? Lepiej zrobisz, jak zaspamujesz XD
    To przez ciebie schodzę na złą ścieżką, poza tym A-chan pewnie ma dużo do roboty, ja jej do niczego nie zmuszam. Raz powiedziała, że kiedyś nas odwiedzi, to się cieszę :D... Mało kto odpowiada na nas pozytywnie =="
    H: To twoja wina.
    Kto, jak kto, ale ty nie powinnaś się wypowiadać!
    H: *beka* Nie ma czekolady...
    Spadam, bo zaraz dostanę załamania nerwowego. Aha i pamiętaj A-chan'uś, nigdy nie bierz sobie mojego pierniczenia do serca!
    Sayonara!

    OdpowiedzUsuń
  7. Uhh, miałam małe zaległości, ale już wszystko nadrobiłam :D.
    Najpierw zacznę od strony technicznej - nie mówiłam ci jeszcze tego, ale masz ładny styl pisania, a bynajmniej rozdziały czyta się lekko.
    Poza tym nigdy nie oglądałam FT, a do tej pory jeszcze się nie pogubiłam za bardzo, więc to też duży plus :D
    No, a na koniec, bardzo podobał mi się rozdział, zresztą jak wszystkie. Czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń