piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 10


Witam! Tym razem notka również w piątek się pojawia, gdyż powątpiewam abym była w stanie dostać się w weekend do kompa. A zatem nie przeciągając... do rzeczy!
Notkę dedykuję całej szóstce, która skomentowała poprzedni rozdział. Jest mi niezmiernie miło, że wciąż tu zaglądacie. Nikogo nie zmuszam do komentowania, ale uważam, że skoro weszło się, czytało (a tym bardziej zostaje się na dłużej), to i wypadałoby zostawić po sobie jakiś ślad i opinię. 
Ah! I Desu-chan! Byłam u ciebie na blogu, jednakże przeczytałam tylko jeden rozdział, więc skomentuję, kiedy indziej ^^". A teraz zapraszam do czytania!

***

---== z perspektywy Ayi ==---

Obudził mnie delikatny zapach herbaty. Otwarłam oczy i pierwsze gdzie spojrzałam to stolik. Taaaak… Tam czekał na mnie zbawienny napój. Wstałam i wypiłam napar, a następnie uznałam, że pasowałoby się ubrać i wziąć prysznic. Zgarnęłam ze sobą jakieś ciemne spodnie za kolana i podkoszulek na ramiączkach.
W łazience spędziłam jakieś 15 minut. Wyszłam z pomieszczenia i coś mi nie pasowało. A mianowicie… było za cicho. Zmarszczyłam brwi. O tej porze powinno się… jeść obiad? I wtedy przeżyłam szok. A mianowicie na zegarku była godzina 14. No nie powiem… trochę się zdziwiłam. Pierwszy raz wstałam tak późno! No… może z wyjątkiem choroby. Westchnęłam… To pewnie przez te wszystkie ostatnie wydarzenia.
Zignorowałam jednak późną porę i postanowiłam skorzystać z tego, że byłam sama i wziąć bardzo długą kąpiel. Nalałam więc do wanny płynu relaksującego i wody, a następnie poszłam do pokoju po książkę. Wróciłam i rozebrałam się, a po chwili już leżałam w ciepłej wodzie i czytałam. Nim się spostrzegłam zrobiłam się głodna. Popatrzyłam na zegarek wiszący nad drzwiami (tak, w łazience… czasem można stracić poczucie czasu) i dotarło do mnie, że dochodzi 19, a co za tym idzie siedziałam w łazience prawie 5 godzin! Cóż… Na kolację mi się nie spieszyło, ale woda się „trochę” zimna zrobiła. Nie mniej jednak postanowiłam wyjść już z wanny. Odłożyłam więc książkę, a następnie dokładnie się umyłam i wytarłam. Już chciałam się ubrać, kiedy dotarło do mnie, że nie wzięłam sobie świeżych ubrań. Ta… Wspaniale! Coś ostatnio zakręcona chodzę. Owinęłam się szczelnie ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam kto siedzi w salonie! (salon, czyli pokój Ayi… Mia ma pokój obok, choć wcześniej tak nie było, a z łazienki wychodzi się właśnie do salonu) Kto siedział w salonie? Cóż… Raijinshuu, Mia, Kin, Natsu z Happym, Erza, Grey, Lucy i Juvia. A! i jeszcze na moim łóżku siedziała Cana z beczką piwa. Typowe… A ja co? A ja stoję w tych drzwiach jak głupia i się na nich gapię! Ta… Oni na mnie również, tylko że oni nie stoją w samym ręczniku z mokrymi włosami.
Brew zaczęła mi drgać nerwowo, kiedy chłopakom, a przynajmniej większości, pociekła krew z nosa. Laxus i Fried starali się nie patrzeć, ale wiadomo, że natura wygrywa z rozumem. Tak było i tym razem, więc i oni zerkali w moją stronę.
-O! Aya! Choć no tu! Napijesz się ze mną!
Spojrzałam zdziwiona na Canę i w mojej głowie pojawił się iście szatański pomysł. Uśmiechnęłam się lekko i po chwili już siedziałam na moim łóżku, obok Alberony.  Tak… w samym ręczniku. Założyłam nogę na nogę i podsunęłam brązowowłosej szklankę. Ta nalała do niej alkoholu, który w ciągu chwili zniknął w moim organizmie. Teraz to już się wszyscy „mężczyźni” chamsko gapili. Uśmiechnęłam się pod nosem i ponownie podsunęłam szklankę mojej znajomej, a następnie opróżniłam ja kolejny raz. Tylko, że tym razem ręcznik trochę mi się obluzował. Na szczęście tylko trochę i nic nowego nie odkryło się za bardzo. Miny wszystkich – bezcenne! Lucy spojrzała na Natsu i zrobiła obrażoną, po czym rzuciła mi lekko zirytowane spojrzenie. Postanowiłam na tym „zakończyć” moją zabawę i wstałam z mojego dotychczasowego miejsca. Poprawiłam sobie ręcznik i wzięłam świeże ubranko. Jednak panowie nie zwrócili na to zbytniej uwagi. Dlaczego? Cóż… Jakby to powiedzieć? Szłam wolno i jakby… no… ponętnie? Hmm… Chyba mogę to tak określić, bo ta „brzydsza” płeć wodziła za mną wzrokiem dopóki nie zniknęłam za drzwiami i… i trzasnęłam nimi. Uśmiechnęłam się zwycięsko i przebrałam. A raczej ubrałam…
Wyszłam z łazienki po 5 minutach i zmroziłam moich gości wściekłym spojrzeniem. Ci tylko zrobili głupie miny i odwrócili wzrok. Teraz się dało co?! Miałam na sobie czarne, obcisłe spodnie do kolan i granatową bluzkę na ramiączkach, a na nogach klapki. Zarzuciłam na siebie płaszcz i wyszłam z mieszkania. No w końcu już wieczór był ne? Skierowałam się do baru przegryźć coś, a potem ruszyłam do gildii. Cóż… Może i była późna pora, ale tam nawet o 22 jest mnóstwo ludzi. Usiadłam przy jednym ze stolików i wyciągnęłam książkę. Tak się zaczytałam, że nie zwracałam uwagi na otoczenie! W końcu z tego transu „obudziła” mnie czyjąś ręką, która pojawiła się przed moimi oczami. No koment… Spojrzałam zirytowana na sprawcę tego działania i ujrzałam Natsu. Tak… Wyjątkowo nie był to Kin… Ale Dragneel ostatnio zaczyna mnie wkurzać. Dalszą kontemplację jego osoby przerwała mi Erza.
-Wybieramy się jutro na misję. Może miałabyś ochotę iść z nami?
-No nie wiem. A skąd ten pomysł? – spytałam podejrzliwie
-Cóż… Celem misji, jest pewna wioska na obrzeżach Fiore, a my nie znamy za bardzo tamtych okolic, więc… pomyślałam, że może ty…
-Innymi słowy miałabym robić za przewodnika tak?
-Tylko tak przy okazji! Misja jest dobrze płatna, więc starczy dla każdego!
-Erza…
-No weź! Zapowiada sie niezła zabawa! – tym razem odezwał się Natsu, który swoją wypowiedzią namówił mnie do tej roboty. W końcu… trochę rozrywki by się przydało!
-A co to za misja?
-Zaraz ci pokaże… Proszę… - Lucy dała mi misję i uśmiechnęła się z wdzięcznością.
-Hmm… No w sumie mogę iść.
-Ja też bym się wybrał – obok mnie pojawił się Kin – oczywiście tylko dla towarzystwa! Żadnej zapłaty nie oczekuję! – to ostatnie dodała widząc, że Grey chce coś powiedzieć
-W takim razie zgoda! – Erza i Lucy stworzyły niezły chórek, tylko pytanie: co one takie skąpe są na tą „darmową pomoc” co?
-No dobra… Kiedy ruszamy?
-Jutro o… 8?
-Mnie nie pytaj… Ja się dostosuję. Kin zresztą też.
-W takim razie 8! Tylko się nie spóźnijcie!
-Spokojnie Er-chan! Nie spóźnimy się! Prawda Aya-chan? – Kin uśmiechnął się słodko
-No dobrze… To do jutra! – i poszła razem z resztą drużyny
Pytanie: Od kiedy Kin mówi do Scarlett „Er-chan”? o_O No dobra… Rzuciłam mu pytające spojrzenie, ale ten tylko się słodko uśmiechnął i… położył mi się na kolanach. Już miałam go zrzucić, ale uznałam, że skoro postanowiłam zostawić przeszłość za sobą, to tym razem mogę pozwolić blondynowi na coś takiego. Ale tylko tym razem! Westchnęłam cicho i wróciłam do czytanie książki, starając się nie zgnieść śpiącego już „Złotka”. Po jakichś 2 godzinach postanowiłam wrócić do siebie i spakować się na jutrzejszą wyprawę. A mówiąc „spakować się” mam na myśli również spakować Kin’a, bo ten debil to nawet pieniędzy potrafi zapomnieć. Nie budząc go zniknęłam i pojawiłam się u siebie. Wrzuciłam odpowiednie rzeczy do torby i ponownie pojawiłam się w gildii, gdzie i tym razem otworzyłam książkę. Mira mówiła, że wychodzi i zamyka budynek, ale zignorowałam ją. Zamknęła więc tylko zewnętrzną bramę i wyszła… gdzieś. Około drugiej nad ranem trochę mi się przysnęło i obudziłam się niecałe 2 godziny później. Ponownie wróciłam do czytania i godzinę później skończyłam książkę. Wyciągnęłam następną, którą był jakich kryminał i nawet nie zauważyłam jak Mira weszła. Rzuciła mi wesoły uśmiech i zabrała się za robotę przy barze. Wszystko byłoby dobrze gdyby Kin nie zaczął się kręcić, czego efektem było to, że… leżał wtulony w mój brzuch i obejmował mnie w pasie. Westchnęłam i… postanowiłam zrobić dzień dobroci dla zwierząt i mu nie przeszkadzać.
W końcu pojawiła się Lucy z Natsu, a chwilę później przyszedł Grey mówiący, że Erza czeka na zewnątrz. Wyjątkowo delikatnie obudziłam Kin’a i ruszyliśmy w drogę. Znaczy… Do Erzy. Kiedy opuściliśmy budynek przeżyliśmy lekki szok. Po kiego grzyba Tytanii potrzeba tyle rzeczy?! Przecież ona się z tym w pociągu nie zmieści! O szatanie przeokrutny! Sądząc po minach reszty uważali podobnie, ale nie odważyli się odzywać. Cóż… Nie miałam zamiaru być jedyną „samobójczynią”, więc postanowiłam to przemyśleć. Ruszyliśmy więc na peron. Pociąg przyjechał dość szybko i już mieliśmy wsiadać, kiedy przed nami pojawił się konduktor czy ktoś w tym stylu.
-Nie może pani wejść z tym bagażem. Przykro mi.
-Jak to nie? Niby dlaczego?
-Przykro mi, ale takie zasady. Rozmiar i ciężar bagażu ma swoje ograniczenia. Nie zmieścimy tego do pociągu. Nawet jeśli damy do osobnego wagonu. Poza tym są jeszcze inni pasażerowie i ich bagaże. Pociąg mógłby się przeciążyć.
No i Erza zaczęła się wykłócać z facetem, a pociąg nie mógł przez to ruszyć i był już sporo opóźniony. Facet wyglądał na nieźle przerażonego, ale nie dawał za wygraną. Natomiast czerwono włosa cóż… była nazbyt spokojna, co w porównaniu z jej spojrzeniem i lodowatym tonem głosu dawało przerażający widok. W końcu Erza się wkurzyła i powiedziała
-Tak nie można! Osobiście dopilnuję by pański przełożony dowiedział się o tym jak pan traktuje pasażerów.
-Naprawdę m-mi p-przykro… M-musi pani albo zrezygnować z części bagaży, albo nie pojechać tym czy innym pociągiem.
-To jakaś kpina!
-Niestety nie… - gościu aż się trząsł
-Cóż… W takim razie idziemy!
Tytania już się odwróciła, aby odejść w stronę innego środka transportu, kiedy postanowiłam jednak zaryzykować moje niedoszłe „samobójstwo” i uratować pracownika stacji. Wzięłam Bagaż czerwonej i pozbyłam się go wrzucając do jednej z uliczek. Zostawiłam tylko jedną walizkę, najprawdopodobniej z ubraniami, i wręczyłam ją wróżce. Potem zwróciłam się do mężczyzny starając się zachować spokój.
-Bardzo przepraszam za kłopot. Czy teraz możemy wsiadać?
-Tak… Oczywiście… Proszę bardzo…
Facet wyglądał na przerażonego i mocno zdziwionego, ale powoli się uspokajał, a ja starając się ignorować mordercze spojrzenie Erzy, wsiadłam do pociągu. Reszta zrobiła to samo. W końcu pociąg ruszył, a Erza dalej patrzyła na mnie z mordem w oczach. Dalej ją ignorując, przysnęłam. Obudziłam się po godzinie i zobaczyłam, że prawie wszyscy śpią. Mój wzrok najpierw padł na tulącego się do mnie Kin’a, a potem na Lucy, która drzemała oparta o obejmującego ją Natsu. Oho! Coś się między nimi kroi! I to widać. Uśmiechnęłam się złośliwie. Coś mi się zdawało, że zabawię się w swatkę. Ale to później. Ziewnęłam i obserwowałam przysypiającego Grey’a, który wyraźnie starał się utrzymać przy rzeczywistości. Niestety… trochę mu to nie wychodziło. W końcu i jemu głowa poleciała w dół. Westchnęłam i odczepiłam od siebie blondyna, a następnie oparłam głowę o szybę i obserwowałam otoczenie. Nawet się nie zorientowałam kiedy zbliżyliśmy się do stacji. Ocknęłam się i obudziłam pozostałych. Lucy i Natsu odskoczyli od siebie jak oparzeni i zaczerwienili się. Uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam w stronę drzwi. Zaraz za mną poszła reszta. Ledwo dotarliśmy do końca wagonu, a pociąg wjechał na stację i się zatrzymał. Wysiedliśmy, a na naszych twarzach pojawił się szok. Miasto wyglądało na wymarłe. Ludzie chowali się w częściowo zniszczonych domach. Na drodze było mnóstwo dziur, które powstały najprawdopodobniej od magii. Zapukaliśmy do pierwszego domu. Nikt nam nie otwierał. Kiedy już mieliśmy iść dalej, drzwi się otworzyły i ktoś szybko wciągnął nas do domu. Zobaczyliśmy przestraszoną dziewczynę, obok której stał najprawdopodobniej jej brat. Wytłumaczyli nam wszystko. Jak się okazało, do miasta zawitali magowie z mrocznej gildii. Naszym zadanie było pozbyć się zagrożenia z wioski i odpowiednio się nim zająć. Postanowiliśmy podzielić się na grupę i przeszukać miasto. Nie było to trudne zważywszy na to, że prawie nikt nie chodził po ulicach. Było już ciemno, więc grupy były tylko 2. Pierwsza: Ja, Erza i Lucy. Druga: Natsu z Happym, Grey i Kin. Innymi słowy grupa kobiet i grupa mężczyzn - pomysł Erzy. Tak, więc ruszyliśmy. Chodziliśmy tak już przez jakieś 2 godziny i nic. Nagle drgnęłam i odwróciłam się. Dziewczyny poszły w moje ślady. Po chwili zza rogu wyszła dwójka mężczyzn. Uśmiechnęli się dziwnie.
-No proszę, proszę! Kogo my tu mamy? Panienki się nie zgubiły przypadkiem?
-Wy jak mniemam, jesteście z mrocznej gildii. – bardziej stwierdziłam niż zapytałam
-Oh! Może tak, może nie… Zabawmy się!
-Ty chyba mnie nie zrozumiałeś. Jesteśmy z Fairy Tail. Naszym zadaniem jest się was stąd pozbyć, dlatego byłabym wdzięczna, gdybyście opuścili to miasto po dobroci.
-Oh?! Z Fairy Tail, aby się nas pozbyć? A to ciekawe! I myślicie, że się nabierzemy, że jesteście z tamtej gildii i będziemy się bać, tak?
-No może nie od razu bać, ale miałam nadzieję, że nie będziemy musiały używać siły.
-Ja tam nie mam nic przeciwko, żeby taka ślicznotka się ze mną zabawiła. Lubię ostre dziewczyny i mój kolega również. To jak?
-Aya, Erza… Oni chyba nadal nie wierzą, że jesteśmy z Fairy Tail.
-Najwidoczniej. Będziemy musiały jednak użyć siły.
-Oj… No nie mówcie, że wy tak na serio. Naprawdę jesteś z tej szalonej gildii? Udowodnijcie!
Erza pokazała znak na swojej zbroi, a Lucy wierzch dłoni. Wzrok mężczyzn padł na mnie. Westchnęłam i chwyciłam bluzkę. Zaświeciły się im oczy. Przewróciłam oczami i podniosłam bluzkę do góry, nie osłaniając jednak biustu. Mój znak był teraz doskonale widoczny. Mężczyźni patrzyli zdziwieni, a po chwili jeden z nich zbladł i z przerażeniem się cofnął. Jego towarzysz popatrzył na niego pytająco.
-A tobie co?
-To… to… n-niemożliwe… c-czarny znak na lewej stronie brzucha, niezwykle blada cera, czarne włosy i przerażające spojrzenie.
-O czym ty bredzisz Sid?
-O cholera… t-to… Shinigami!
-Co? Jaki znowu Shinigami idioto?
-Shinigami… - powiedział to trzęsącym się głosem – przerażający i okrutny Bóg Śmierci… anioł ciemności skąpany we krwi… - zmarszczyłam brwi na to stwierdzenie – Shinigami, którego wychował złoty smok… - jęknął
Drgnęłam. Te słowa… Nie powinny zostać wypowiedziane. Nikt nie powinien ich słyszeć. Chciałam ich zapytać, gdzie słyszeli o tym, ale…
-Smok?! Jaki smok?! Widzieliście jakiegoś?!
Tak… Natsu wybiegł zza rogu i stanął obok nas wypytując pobladłych mężczyzn o to co powiedzieli, a obok mnie stanął Kin. Tamci patrzyli cały czas na mnie ignorując Dragneel’a.
-Co?! Sid… T-to… jesteś pewien? Przecież…
-Nikt nam nie mówił o takim ryzyku…
-Aya… Co się stało? – spytał Kin
-Powiedzieli: „Shinigami, którego wychował smok”
-Co? Przecież… - blondyn zrobił zdziwioną minę i zbladł lekko – to…
-Zaraz… Jeśli Bóg Śmierci się pojawił to… Złoty smok… Zmywamy się stąd!
-Co?! Ale Sid!
-Koniec roboty! Nie będziemy tak ryzykować!
Mężczyzna nazwany Sidem chwycił swojego towarzysza, odwrócił się i uciekł ciągnąc drugiego maga ze sobą.
-Trzeba ich gonić! – wykrzyknął Natsu
-Nie.
-Co?! Ale…
-Plan był taki, by w razie możliwość pozbyć się ich bez walki. Udało się.
-Ale…
-Na wszelki wypadek zostaniemy tu jeszcze przez 2 dni, w razie gdyby mieli wrócić, ale sądząc po ich zachowaniu raczej tak się nie stanie.
-Ale oni mówili coś o jakimś „Złotym smoku”! Muszę ich znaleźć i się dowiedzieć o co…
-Starczy Natsu! Rozumiem, że chcesz znaleźć Igneela, ale nie mogę pozwolić, by przez to ucierpiało dobro misji i zdrowie mieszkańców. Czasem trzeba sobie wyznaczyć priorytety.
-Przecież sama mówiłaś, że raczej tu nie wrócą!
-A myślisz, że we dwójkę byliby w stanie sterroryzować całe miasto?
-Co?!
-Najprawdopodobniej jest ich więcej. Zdążysz się jeszcze „rozerwać”. Pilnuj swoich obowiązków i odpowiednio je wykonuj. Potem możesz się zabrać za sprawy prywatne. Odrobinę profesjonalizmu. Rozumiem, że wasza gildia nie zawsze tak postępuje, ale czasami… tak trzeba. Naucz się to rozróżniać.
Tak… Znowu palnęłam kazanie. Ale cóż poradzić? Chłopak ma potencjał i wystarczy tylko trochę go podszkolić i nauczyć posłuszeństwa oraz pokory. Westchnęłam i zwróciłam się do Kin’a.
-Znaleźliście coś?
-Niestety nie… Jedyny ślad na jaki trafiliśmy prowadził tu.
-Hmm… Rozumiem. Myślę, że powinniśmy tym razem podzielić się na 3 drużyny i przeszukać okolicę. Mimo wszystko zagrożenie spadło, a my musimy obejść jak największy obszar w jak najkrótszym czasie. Jednak nie opuszczajmy gardy. Proponuję taki podział: Natsu z Lucy, Ja z Kin’em, Erza z Grey’em. Jakieś sprzeciwy? – odpowiedziała mi cisza – Nie? W takim razie rozdzielamy się i za 2 godziny spotykamy się w domu Pani Sweart. A teraz idziemy!
-Hai! – Wow… chórek się powiększył
Nie czekając już na nic ruszyliśmy na polowanie. Znaczy na poszukiwania! Ehehehe… Jednak nic nie znaleźliśmy. Minęły prawie 2 godziny i postanowiliśmy powoli iść w kierunku naszego tymczasowego miejsca zamieszkania. Kin jednak chciał jeszcze iść w jedno miejsce, a dopiero potem wracać. Zdawaliśmy sobie sprawę, że reszta pewnie już jest na miejscu i czekają tylko na nas, więc przyspieszyliśmy kroku. Przechodziliśmy koło starego kościoła i usłyszeliśmy jakby wycie. Kin aż podskoczył! Wspominałam już, że od pewnego incydentu boi się duchów? Nie? To teraz to mówię. I tak – duchy istnieją. Zirytowana jego zachowaniem trzepnęłam go w tył głowy i zaczęłam oglądać ściany budynku. W końcu znalazłam dziurę przez, którą wiała wiatr, dając efekt wycia. Coś mi jednak nie pasowało. Wsłuchałam się bardziej i zdziwiłam się. Słyszałam czyjeś niewyraźne głosy. Spojrzałam na pobladłego Kin’a i zgromiłam go wzrokiem. Wstałam, chwyciłam go za rękę, a następnie pociągnęłam ku wejściu do świątyni. Szybko skierowaliśmy się w jej boczne części, gdzie zazwyczaj było zejście do podziemi. Oczywiście jeśli takowe w ogóle były. Bez problemu znaleźliśmy wejście i ruszyliśmy w głąb nieoświetlonych korytarzy. Ściany były mokre i brudne.
-Aya-chan?
-Cii…
-Ale duchy…
-O duchy się nie martw. W razie czego ja się nimi zajmę. – westchnęłam – Ale coś mi się zdaję, że to jednak nie duchy.
-Ale…
-Po prostu już siedź cicho.
Kin zamilkł, a my zbliżaliśmy się do rozwidlenia. I wtedy usłyszeliśmy czyjeś głosy. Dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Dźwięki rozmowy dochodziły z lewej strony, więc wychyliłam się i zobaczyłam pół-otwarte drzwi. Nie… wrota! Stare, potężne wrota, z niesamowitymi grawerunkami. Zbliżyłam się trochę i ujrzałam jednego z tych mężczyzn, których spotkaliśmy wcześniej. Drugi leżał pod ścianą i spał, a osoby, które rozmawiały z owym Sid-em, były dla mnie niewidoczne. Dałam znak Kinowi i oboje wpadliśmy to pomieszczenia z bronią w ręku. Rozpętała się walka, jednak nie mieliśmy większych problemów. Po zaledwie 10 minutach wygraliśmy i ciągnęliśmy związanych magów za sobą. A raczej ja ciągnęłam, bo Kin za bardzo bał się duchów. Ehh… Szkoda mi na niego słów po prostu.
Trochę nam zajęło wydostanie się z tego labirynty podziemnych korytarzy, ale w końcu się udało. Nie zwlekając dłużej ruszyliśmy na miejsce spotkania. Doskonale wiedzieliśmy, że jest już sporo po czasie. Ledwo dotarliśmy na miejsce, a już zostaliśmy zasypani gradem pytań i żądań tłumaczeń. W odpowiedzi pokazałam im tylko związanych magów i ruszyłam się zdrzemnąć. Kin miał się odpowiednio zająć „więźniami”, tak bym nie musiała oglądać ich następnego dnia.


***

Ekhem! Myślę, że osoba spostrzegawcza będzie w stanie coś ciekawego wynieść z tego rozdziału. A jeśli nie, to i tak kiedyś zostanie to wyjaśnione. Cóż... Chciałam również zaprosić na blogi, które dodałam ostatnio do linków - pojawiło się kilka nowych. Możecie mi wierzyć: naprawdę warto zobaczyć! Dodałam też bodajże 2 ważne pkt do regulaminu, a jeden zmieniłam. Byłabym wdzięczna, gdybyście się z tym zapoznali.
A teraz znowu "krótka" zapowiedź:

"Ktoś patrzący z boku pewnie pomyślałby, że Natsu chce mnie zaprosić na randkę czy coś takiego. Też tak kiedyś myślałam, ale byłam w błędzie. Natsu nie należy do osób, które wyrażają swoje uczucia… które w ogóle się zakochują… Zdążyłam już się do tego przyzwyczaić."

"Inni uważają, że gildię dotknęła ręka Boga Śmierci. Po tym stwierdzeniu można by spekulować, że znany mag tej gildii – Shinigami – zdradził. "

"Krew jasna mnie zalała i się wkurzyłam. Już po chwili oboje magów leżało na ziemi, związanych moimi cieniami oraz liną i zgniecionych przez mojego buta.
-Ha! I kto jest górą?!
-Tyyy… - oboje jęknęli zgodnie"

"-Yyy… Riddle… A wiesz w ogóle gdzie iść?
-Cichaj! A teraz prowadź! – uśmiechnęła się
-Hai, hai…"

"-Matko ona jest prawie jak Erza…
-Co ty bredzisz Natsu?! Ona jest GORSZA!"

"Aya już miała coś dodać, kiedy uniemożliwił jej to pełen furii wrzask.
-Łapy precz od moich włosów zboczeńcu jeden! I kto niby jest mały co?!"

"-Aya… Nie mów, że szłaś tak po ulicy…
-No tak, a co?
-O bogowie…
-Kin-sama?"

Kolejna notka powinna pojawić się 1 lub 8 marca. Mam nadzieję, że zapowiedź się podobała ^^. Bye! I do następnego!