poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział 45


Nie wiem jakim cudem, ale rozdział jest. Bardzo was przepraszam za to opóźnienie (tak wiem, że jest ono tygodniowe), ale niestety było to niezależne ode mnie. Nie miałam dostępu do Internetu (router mi nawalał i poszedł do naprawy), a z racji, że rozdział wciąż był na laptopie… nie miałam jak go wrzucić. Tak… nie pomyślałam, żeby i tym razem „zaplanować” publikację. Wybaczcie, ale nie sądziłam, że mój pech (który ostatnio mnie prześladuje) jeszcze bardziej wzmocni swoją działalność. Szczególnie, że zdawał się znikać. Ale cóż… bywa. Mam nadzieję, że ci co to jednak czytają, wybaczą mi to. Tym razem nie informuje o rozdziale - tak trochę nie mam czasu.
Rozdział co prawda trochę krótki, ale mamy całkiem sporo opisów, a dodatkowo kolejna notka pojawi się już naprawdę szybko, ponieważ będzie to epilog. Tak, rozdział 45-y jest ostatnim numerowanym rozdziałem „głównej serii” (że tak powiem) i po nim jedynie czeka was owy epilog. Na tym się nasza przygoda skończy. I tego nie zmienimy.

***

Dziwnie dobry humor, który dopadł Juvie, Lucy, Riddle, Ever oraz Ayę, ani myślał mijać. Co mądrzejsi członkowie gildii starali się trzymać od nich z daleka. Choć wiedzieli, że tak naprawdę nie byłoby gdzie uciec.
-Ej, moment… widział ktoś Elfmana? – Natsu zaczął rozglądać się w poszukiwaniu kolegi, który jeszcze przed chwilą brał udział w walce. Jednak nigdzie nie mógł dostrzec białej, szpiczastej czupryny.
W pewnym momencie rozległ się krzyk i z jakiegoś pomieszczenia wypadł… Elfman z kolorowymi kokardkami na włosach. Z przerażeniem na twarzy rzucił się w stronę baru i schował za kawałkami drewna. Nie minęła chwila, a pojawiły też się dziewczyny, które miały ogromny ubaw.
-Po prostu nie wierzę, że się udało! – zapiała Hagane, a Aya poklepała ją po ramieniu, samej trzymając się za brzuch. Lucy ocierała łzy, chichrając się jak szalona, a Juvia i Ever… starały się powstrzymać śmiech, jednocześnie robiąc zdjęcia.
-Dobra… teraz pora na-
Ever niedane byli do kończy, bo na podłodze pojawił się cień, a z niego został wyciągnięty tak samo „upiększony” Bixlow. Niedługo po tym całym Fairy Tail wstrząsnął śmiech. Wszyscy byli w tak dobrych humorach, że po jakimś czasie dobrowolnie poddawali się tym jakże niezwykle modnym zabiegom. Nawet mistrz skończył z wąsami zaplecionymi w dwa warkoczyki i związanymi różowymi kokardkami. Mirajane nie omieszkała oczywiście upamiętnić tą chwilę. Mia oraz Lena również padły ofiarą kokardkowej plagi, przy czym ta druga wyglądała jakby nie mogła się zdecydować czy się z tego cieszyć czy nie.

-A tak właściwie skąd ten pomysł? – spytała Mira, kiedy już wszystko choć trochę się uspokoiło
-A! Juvia znalazła zdjęcie Gajeel-kuna z kokardką we włosach. Jeszcze z dawnych czasów. – odezwała się Lockser, ani trochę nie przejmując się, że czarnowłosy siedzi kawałek dalej i teraz uderzył czołem o blat. Dziewczyny zaśmiały się.
-No i postanowiłyśmy to powtórzyć. – odparła Riddle – Choć właściwie to zaczęło się od samego gdybania.
-Gdyby wyobraźnia oddziaływała na rzeczywistość, już dawno zniszczyłybyście ich swoimi szalonymi pomysłami. – odparła już spokojna Aya
-Oj nie bądź taka sztywna! – zawołała ponownie Hagane – Sama wybrałaś pierwszą ofiarę i bawiłaś się przy tym doskonale!
Kuroi nie odpowiedziała. Jedynie w milczeniu popijała sobie herbatę. Mira zachichotała na ten widok.
-Nie rób takiej poważnej miny, bo ci tak zostanie. – powiedziała wesoło Lucy.
-Nie robię poważnej miny.
-Ależ oczywiście! Jedynie się naburmuszona, a ta powaga to taka przykrywka! – pokiwała głową Riddle, ani myśląc przestać drażnić przyjaciółkę.
-Jak się tak głębiej zastanowić, to wy też powinniście łazić z kokardkami. – rozległo się za ich plecami. Odwróciły się tylko po to, żeby zobaczyć Laxusa w nowym „kokardkowym wyglądzie”. Lucy i Aya starała się powstrzymać śmiech, ale reszta nie wytrzymała. Odwróciła się ponownie i parsknęła śmiechem. Kiedy ponownie popatrzyły na ten niecodzienny obraz, zmroziło je. I nie, Dreyar nie był wściekły, ale za to uśmiechał się złowieszczo i trzymał śmiercionośne narzędzie zbrodni. Kokardki.
Dziewczyny zerwały się z miejsca, ale szybko zostały wyłapane przez pozostałych członków gildii.

-No! I Teraz wszystko jest na swoim miejscu! – zawołał Bixlow, kiedy oglądał efekt pracy swoich przyjaciół. Dziewczyny może nie wyglądały tak śmiesznie jak chłopacy, ale i tak było zabawnie oglądać te zmagania.
-Dobra dzieciarnia! – zawołała Macao – Wszyscy ustawiamy się do zdjęcia! Nie ma wymówek!
Zapanował jeden wielki chaos. Ale raczej nie było nikogo, kto zaklinałby się pod niebiosa, że nie będzie na zdjęciu. Za to Mia powitała tą informację z okrzykiem radości. Cała w skowronkach podbiegała do Ayi i zaczęła ją ciągnąć na miejsce zbiórki.
-Choć sensei! Trzeba uwiecznić tą chwilę! – zawołała. Kuroi jedynie westchnęła i dała się pociągnąć. Czekając aż i reszta się ustawi, Mia na chwilę odbiegła, a po chwili wróciła z całym Raijinshuu.
-To o co chodzi z tą ważną sprawą, młoda? – zapytał Bixlow. Aya popatrzyła na nich ze zdziwienie, a kiedy dotarło do niej o co chodzi, tylko cudem powstrzymała chichot.
-Jak to o co? O zdjęcie! Macie stać obok! – zawołała, krzyżując ręce na klatce piersiowej i tupiąc nogą. Cóż… Mia wciąż była dzieckiem. Miała prawo zachowywać się w ten sposób, a i jej system priorytetów mógł się różnić. Dla niej coś takiego jak zdjęcie z ważnymi dla niej osobami, jej przyjaciółmi, było bardzo ważne. Szczególnie, że nie miała ich zbyt wiele. Właściwie miała tylko dwa albo trzy zdjęcia, wszystkie zrobione z Ayą, w czasie ich podróży.
Bixlow westchnął cierpiętniczo, za co został trącony łokciem przez Frieda i zmierzony wściekłym spojrzeniem Ever. Laxus jedynie zmierzwił Mii włosy i stanął spokojnie obok, czekając aż wróżki w końcu się ogarną. Dość zaskakujące było natomiast to, że obok Frieda widać było inną zieloną czuprynę, sporo niższej od chłopaka osoby oraz. A kawałek dalej widać było czubek szpiczastej czapki Hagane. Aya rozglądnęła się, zastanawiając się kto będzie robił za fotografa. Bo jakoś wątpiła, żeby mistrz pozwolił się komuś wymigać. Sam też czerpał z tego zbyt wielką frajdę, żeby rezygnować ze zdjęcia. Z zaskoczeniem zauważyła, że Lucy wyciąga swoje magiczne klucze, a po chwili przywołała Gemini. Sobowtór blondynki wysłuchał kilku poleceń od Makarova i już po chwili trzymał w rękach aparat czekając aż wszyscy się dokładnie ustawią. Nie przepadała za zdjęciami, ale raz na jakiś czas nie zaszkodziło.
-No! Szybciutko! – zawołała Mira, klaszcząc przy tym w dłonie i poprawiając kokardki na włosach – Ustawiamy się do zdjęcia!
-Jak tak dalej pójdzie, to już nie będziemy Fairy Tail, ale Wesołe Kokarki. – mruknął ktoś z tłumu, ale dość szybko został uciszony. Po krzykach można było przypuszczać, że przez Erzę. A skoro o niej mowa, to Tytania miała ze swojego nowego wyglądy prawdziwą frajdę i śmiało można było przypuszczać, że kokardki nie opuszczą jej fryzury jeszcze przez spory okres czasy.
-Ne, sensei… A właściwie to gdzie jest Kin? Przecież on mógłby zrobić zdjęcie. – zapytała w pewnym momencie Mia.
-Nie mam pojęcia moja droga. Sama się nad tym zastanawiam. – Aya uśmiechnęła się lekko w stronę swojej uczennicy. Ta pokiwała głową i czekała na zdjęcie. A uśmiech zniknął z twarzy Kuroi. Zarówno to, jak i zmartwione spojrzenie w granatowych oczach dziewczyny, nie umknęło Laxusowi. Widział, że Złoty Smok zachowywał się ostatnio dość dziwnie i wiedział, że Aya również to zauważyła. A znając ją, nie było opcji żeby to zignorowała. A szczególnie, że Kin był dla niej bardzo ważny.
-Uśmiechnij się, albo wyjdziesz okropnie. – szepnął do niej, a brunetka wydała się zaskoczona.
-Patrz lepiej na siebie. Masz minę jakby ktoś zmusił cię to zjedzenia cytryny. – odparła ze złośliwym błyskiem w oczach, a Laxus nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu. W pewnym momencie kiedy wszyscy już byli ustawieni, zaczęły się przepychanki. Ostatecznie mistrz się wkurzył, a Mia, jeszcze niedawno tak podekscytowana, stała jakoś tak smętnie. Laxus niewiele myśląc złapał ją i posadził sobie na ramionach. Dziewczynka wydała z siebie wesoły pisk, wciąż mocno trzymając rękę swojej sensei, przez co Aya najzwyczajniej w świecie straciła równowagę i dosłownie poleciała w stronę Dreyara. W tym momencie rozległo się cyknięcie i błysnął flesz. Mia zaśmiała się wesoło, kiedy Kuroi zmroziła ją złym spojrzeniem. Laxus uśmiechnął się i przerzucił rękę przez ramiona Ayi, bo Mia ani myślała puszczać dłoni zirytowanej sensei. Ale Aya, jak to Aya nie potrafiła się długo gniewać na swoją podopieczną. W efekcie całą trójka uśmiechała się głupio. I właściwie wątpili że było to coś nienormalnego czy rzucającego się w oczy, bo Fairy Tail to… Fairy Tail. Więc było pewne, że co najmniej połowa osób będzie miała głupie miny, albo pozy. Gemini w formie Lucy zrobiły jeszcze kilka zdjęć, bo wróżki nie ustały spokojnie w jednym miejscu zbyt długo.

Aya rozglądnęła się z lekkim niepokojem. Miała dziwne przeczucie. W pewnym momencie gdzieś w tłumie zamajaczyła jej rozczochrana blond czupryna, która zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. Zobaczyła natomiast Neah, który miał dość nietypową minę – mieszankę złości, zaskoczenia i smutku. Rena wcięło już dawno, ale Aya przypuszczała, że przeczesywał miasto w poszukiwaniu Neah, albo siedział u niej w mieszkaniu, ale wiedziała, że nic mu się nie stało. Zresztą tak było nawet lepiej – ominęło go kokardkowe szaleństwo, z którego niewątpliwe miałby niezwykłą frajdę.
Bardziej niepokoiła ją nieobecność Kina. Jego znikanie, dziwny humor i zachowania. Coś było na rzeczy i zdecydowała się go znaleźć. Zignorowała rozmowę Raijinshuu i Mii, w której i ona sama uczestniczyła jeszcze chwilę wcześniej i ruszyła do wyjścia. Mia wydała z siebie okrzyk zdziwienia, ale było już za późno, żeby podążyła za Ayą – dziewczyna już przecisnęła się przez tłum. Uderzyła błyskawica i Laxus zniknął.

Prawie biegła w kierunku skąd wyczuwała ledwo wyczuwalny impuls energii Kina. Nie był on niczym chaotyczna fala czy gasnący płomień, więc wiedziała że jej przyjaciel nie jest w niebezpieczeństwie. A raczej nie powinien, ale… wciąż miała to dziwne uczucie, które wprawiało ją w niepokój, a energia którą wyczuwała wydawała się być… ukrywana. Zupełnie jakby Kin nie chciał żeby go znaleziono. W pewnym momencie poczuła za sobą falę mocy i okolica rozbłysła lekko. Zatrzymała się, odwróciła się i zobaczyła Laxusa. Mężczyzna patrzył na nią wyczekująco.
-Szukam Kina. Coś jest zdecydowanie nie tak. – wyjaśniła krótko i wznowiła marsz. Dreyar szybko zrównał z nią krok.
-W takim razie potowarzyszę ci. Lepiej żebyś się w nic nie wpakowała.
Aya uśmiechnęła się lekko i jedynie przyspieszyła. Ku jej zaskoczeniu kierowali się w stronę portu. Przyspieszyła, kiedy wyczuwała dziwne zawirowania magiczne. Skręciła gwałtownie, ledwo utrzymując równowagę i zatrzymała się nagle. Przed nią widniał wir, z którego emanowała magia. A obok stał Kin, wyglądający tak, jak kiedyś… w półprzeobrażeniu. Jego włosy były jaśniejsze i znacznie dłuższe, błyszczące w blasku Słońca, niczym prawdziwe złoto. Na czole widniał pojedynczy róg, a policzki pokryte były złotymi, smoczymi łuskami. Na ramionach zarzucone było kolorowe haori, które unosiło się lekko, poruszane wiatrem. Kin… odchodził.

***

Zdaję sobie sprawę, że wyszło raczej krótko, ale… nie niszczmy nastroju. Epilog pojawi się prawdopodobnie za 2 tygodnie.

Do zobaczenia~!

1 komentarz:

  1. Momenty z robieniem zdjęcia były komiczne! Boskie po prostu! Uwielbiam takie sceny! Takie luźne, komiczne. Wiesz o co chodzi ^^ I to jak Laxus wziął Mię na barana a ta pociągnęła Aya… płakałam ze śmiechu. Jak to musiało pięknie wyglądać! Hahaha! Aż chciałabym zobaczyć to zdjęcie! Wiedzieli kiedy je zrobić! :D Dalej… Gdzie jest Ren? Pewnie szuka Neah po całym mieście! Padam i nie wstaję :D Kin zniknął i to jest bardzo dziwne… wiedziałam na co się zapowiada ale… kurde. Ta końcówka była smutna. Te dwa słowa „Kin… odchodził” i… no kurde! To smutne! Biedna Aya… Ren się załamie! Pff… Ta, on załamie się najbardziej! :D Ale serio… to jest smutne… naprawdę smutne! Kin jest taki fajny! Dobrze wiesz że go uwielbiam! Uh! A tak po za tym… chciałabym zobaczyć te kokardkowe stylizacje wszystkich! O tak zdecydowanie chciałabym zobaczyć! :D

    OdpowiedzUsuń