Nie
wiem jakim cudem, ale rozdział jest. Bardzo was przepraszam za to opóźnienie
(tak wiem, że jest ono tygodniowe), ale niestety było to niezależne ode mnie. Nie
miałam dostępu do Internetu (router mi nawalał i poszedł do naprawy), a z racji,
że rozdział wciąż był na laptopie… nie miałam jak go wrzucić. Tak… nie
pomyślałam, żeby i tym razem „zaplanować” publikację. Wybaczcie, ale nie
sądziłam, że mój pech (który ostatnio mnie prześladuje) jeszcze bardziej
wzmocni swoją działalność. Szczególnie, że zdawał się znikać. Ale cóż… bywa. Mam
nadzieję, że ci co to jednak czytają, wybaczą mi to. Tym razem nie informuje o rozdziale - tak trochę nie mam czasu.
Rozdział
co prawda trochę krótki, ale mamy całkiem sporo opisów, a dodatkowo kolejna
notka pojawi się już naprawdę szybko, ponieważ będzie to epilog. Tak, rozdział
45-y jest ostatnim numerowanym rozdziałem „głównej serii” (że tak powiem) i po
nim jedynie czeka was owy epilog. Na tym się nasza przygoda skończy. I tego nie
zmienimy.
***
Dziwnie
dobry humor, który dopadł Juvie, Lucy, Riddle, Ever oraz Ayę, ani myślał mijać.
Co mądrzejsi członkowie gildii starali się trzymać od nich z daleka. Choć
wiedzieli, że tak naprawdę nie byłoby gdzie uciec.
-Ej,
moment… widział ktoś Elfmana? – Natsu zaczął rozglądać się w poszukiwaniu
kolegi, który jeszcze przed chwilą brał udział w walce. Jednak nigdzie nie mógł
dostrzec białej, szpiczastej czupryny.
W
pewnym momencie rozległ się krzyk i z jakiegoś pomieszczenia wypadł… Elfman z
kolorowymi kokardkami na włosach. Z przerażeniem na twarzy rzucił się w stronę
baru i schował za kawałkami drewna. Nie minęła chwila, a pojawiły też się
dziewczyny, które miały ogromny ubaw.
-Po
prostu nie wierzę, że się udało! – zapiała Hagane, a Aya poklepała ją po
ramieniu, samej trzymając się za brzuch. Lucy ocierała łzy, chichrając się jak
szalona, a Juvia i Ever… starały się powstrzymać śmiech, jednocześnie robiąc
zdjęcia.
-Dobra…
teraz pora na-
Ever
niedane byli do kończy, bo na podłodze pojawił się cień, a z niego został
wyciągnięty tak samo „upiększony” Bixlow. Niedługo po tym całym Fairy Tail
wstrząsnął śmiech. Wszyscy byli w tak dobrych humorach, że po jakimś czasie
dobrowolnie poddawali się tym jakże niezwykle modnym zabiegom. Nawet mistrz
skończył z wąsami zaplecionymi w dwa warkoczyki i związanymi różowymi
kokardkami. Mirajane nie omieszkała oczywiście upamiętnić tą chwilę. Mia oraz
Lena również padły ofiarą kokardkowej plagi, przy czym ta druga wyglądała jakby
nie mogła się zdecydować czy się z tego cieszyć czy nie.
-A
tak właściwie skąd ten pomysł? – spytała Mira, kiedy już wszystko choć trochę
się uspokoiło
-A!
Juvia znalazła zdjęcie Gajeel-kuna z kokardką we włosach. Jeszcze z dawnych
czasów. – odezwała się Lockser, ani trochę nie przejmując się, że czarnowłosy
siedzi kawałek dalej i teraz uderzył czołem o blat. Dziewczyny zaśmiały się.
-No
i postanowiłyśmy to powtórzyć. – odparła Riddle – Choć właściwie to zaczęło się
od samego gdybania.
-Gdyby
wyobraźnia oddziaływała na rzeczywistość, już dawno zniszczyłybyście ich swoimi
szalonymi pomysłami. – odparła już spokojna Aya
-Oj
nie bądź taka sztywna! – zawołała ponownie Hagane – Sama wybrałaś pierwszą
ofiarę i bawiłaś się przy tym doskonale!
Kuroi
nie odpowiedziała. Jedynie w milczeniu popijała sobie herbatę. Mira
zachichotała na ten widok.
-Nie
rób takiej poważnej miny, bo ci tak zostanie. – powiedziała wesoło Lucy.
-Nie
robię poważnej miny.
-Ależ
oczywiście! Jedynie się naburmuszona, a ta powaga to taka przykrywka! –
pokiwała głową Riddle, ani myśląc przestać drażnić przyjaciółkę.
-Jak
się tak głębiej zastanowić, to wy też powinniście łazić z kokardkami. –
rozległo się za ich plecami. Odwróciły się tylko po to, żeby zobaczyć Laxusa w
nowym „kokardkowym wyglądzie”. Lucy i Aya starała się powstrzymać śmiech, ale
reszta nie wytrzymała. Odwróciła się ponownie i parsknęła śmiechem. Kiedy
ponownie popatrzyły na ten niecodzienny obraz, zmroziło je. I nie, Dreyar nie
był wściekły, ale za to uśmiechał się złowieszczo i trzymał śmiercionośne
narzędzie zbrodni. Kokardki.
Dziewczyny
zerwały się z miejsca, ale szybko zostały wyłapane przez pozostałych członków
gildii.
-No!
I Teraz wszystko jest na swoim miejscu! – zawołał Bixlow, kiedy oglądał efekt
pracy swoich przyjaciół. Dziewczyny może nie wyglądały tak śmiesznie jak
chłopacy, ale i tak było zabawnie oglądać te zmagania.
-Dobra
dzieciarnia! – zawołała Macao – Wszyscy ustawiamy się do zdjęcia! Nie ma
wymówek!
Zapanował
jeden wielki chaos. Ale raczej nie było nikogo, kto zaklinałby się pod
niebiosa, że nie będzie na zdjęciu. Za to Mia powitała tą informację z
okrzykiem radości. Cała w skowronkach podbiegała do Ayi i zaczęła ją ciągnąć na
miejsce zbiórki.
-Choć
sensei! Trzeba uwiecznić tą chwilę! – zawołała. Kuroi jedynie westchnęła i dała
się pociągnąć. Czekając aż i reszta się ustawi, Mia na chwilę odbiegła, a po
chwili wróciła z całym Raijinshuu.
-To
o co chodzi z tą ważną sprawą, młoda? – zapytał Bixlow. Aya popatrzyła na nich
ze zdziwienie, a kiedy dotarło do niej o co chodzi, tylko cudem powstrzymała
chichot.
-Jak
to o co? O zdjęcie! Macie stać obok! – zawołała, krzyżując ręce na klatce
piersiowej i tupiąc nogą. Cóż… Mia wciąż była dzieckiem. Miała prawo zachowywać
się w ten sposób, a i jej system priorytetów mógł się różnić. Dla niej coś
takiego jak zdjęcie z ważnymi dla niej osobami, jej przyjaciółmi, było bardzo
ważne. Szczególnie, że nie miała ich zbyt wiele. Właściwie miała tylko dwa albo
trzy zdjęcia, wszystkie zrobione z Ayą, w czasie ich podróży.
Bixlow
westchnął cierpiętniczo, za co został trącony łokciem przez Frieda i zmierzony
wściekłym spojrzeniem Ever. Laxus jedynie zmierzwił Mii włosy i stanął
spokojnie obok, czekając aż wróżki w końcu się ogarną. Dość zaskakujące było
natomiast to, że obok Frieda widać było inną zieloną czuprynę, sporo niższej od
chłopaka osoby oraz. A kawałek dalej widać było czubek szpiczastej czapki
Hagane. Aya rozglądnęła się, zastanawiając się kto będzie robił za fotografa.
Bo jakoś wątpiła, żeby mistrz pozwolił się komuś wymigać. Sam też czerpał z
tego zbyt wielką frajdę, żeby rezygnować ze zdjęcia. Z zaskoczeniem zauważyła,
że Lucy wyciąga swoje magiczne klucze, a po chwili przywołała Gemini. Sobowtór
blondynki wysłuchał kilku poleceń od Makarova i już po chwili trzymał w rękach
aparat czekając aż wszyscy się dokładnie ustawią. Nie przepadała za zdjęciami,
ale raz na jakiś czas nie zaszkodziło.
-No!
Szybciutko! – zawołała Mira, klaszcząc przy tym w dłonie i poprawiając kokardki
na włosach – Ustawiamy się do zdjęcia!
-Jak
tak dalej pójdzie, to już nie będziemy Fairy Tail, ale Wesołe Kokarki. –
mruknął ktoś z tłumu, ale dość szybko został uciszony. Po krzykach można było
przypuszczać, że przez Erzę. A skoro o niej mowa, to Tytania miała ze swojego
nowego wyglądy prawdziwą frajdę i śmiało można było przypuszczać, że kokardki
nie opuszczą jej fryzury jeszcze przez spory okres czasy.
-Ne,
sensei… A właściwie to gdzie jest Kin? Przecież on mógłby zrobić zdjęcie. –
zapytała w pewnym momencie Mia.
-Nie
mam pojęcia moja droga. Sama się nad tym zastanawiam. – Aya uśmiechnęła się lekko
w stronę swojej uczennicy. Ta pokiwała głową i czekała na zdjęcie. A uśmiech zniknął
z twarzy Kuroi. Zarówno to, jak i zmartwione spojrzenie w granatowych oczach
dziewczyny, nie umknęło Laxusowi. Widział, że Złoty Smok zachowywał się
ostatnio dość dziwnie i wiedział, że Aya również to zauważyła. A znając ją, nie
było opcji żeby to zignorowała. A szczególnie, że Kin był dla niej bardzo
ważny.
-Uśmiechnij
się, albo wyjdziesz okropnie. – szepnął do niej, a brunetka wydała się
zaskoczona.
-Patrz
lepiej na siebie. Masz minę jakby ktoś zmusił cię to zjedzenia cytryny. – odparła
ze złośliwym błyskiem w oczach, a Laxus nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu.
W pewnym momencie kiedy wszyscy już byli ustawieni, zaczęły się przepychanki.
Ostatecznie mistrz się wkurzył, a Mia, jeszcze niedawno tak podekscytowana,
stała jakoś tak smętnie. Laxus niewiele myśląc złapał ją i posadził sobie na
ramionach. Dziewczynka wydała z siebie wesoły pisk, wciąż mocno trzymając rękę
swojej sensei, przez co Aya najzwyczajniej w świecie straciła równowagę i
dosłownie poleciała w stronę Dreyara. W tym momencie rozległo się cyknięcie i
błysnął flesz. Mia zaśmiała się wesoło, kiedy Kuroi zmroziła ją złym
spojrzeniem. Laxus uśmiechnął się i przerzucił rękę przez ramiona Ayi, bo Mia
ani myślała puszczać dłoni zirytowanej sensei. Ale Aya, jak to Aya nie
potrafiła się długo gniewać na swoją podopieczną. W efekcie całą trójka uśmiechała
się głupio. I właściwie wątpili że było to coś nienormalnego czy rzucającego
się w oczy, bo Fairy Tail to… Fairy Tail. Więc było pewne, że co najmniej połowa
osób będzie miała głupie miny, albo pozy. Gemini w formie Lucy zrobiły jeszcze
kilka zdjęć, bo wróżki nie ustały spokojnie w jednym miejscu zbyt długo.
Aya
rozglądnęła się z lekkim niepokojem. Miała dziwne przeczucie. W pewnym momencie
gdzieś w tłumie zamajaczyła jej rozczochrana blond czupryna, która zniknęła równie
szybko, jak się pojawiła. Zobaczyła natomiast Neah, który miał dość nietypową
minę – mieszankę złości, zaskoczenia i smutku. Rena wcięło już dawno, ale Aya
przypuszczała, że przeczesywał miasto w poszukiwaniu Neah, albo siedział u niej
w mieszkaniu, ale wiedziała, że nic mu się nie stało. Zresztą tak było nawet
lepiej – ominęło go kokardkowe szaleństwo, z którego niewątpliwe miałby
niezwykłą frajdę.
Bardziej
niepokoiła ją nieobecność Kina. Jego znikanie, dziwny humor i zachowania. Coś było
na rzeczy i zdecydowała się go znaleźć. Zignorowała rozmowę Raijinshuu i Mii, w
której i ona sama uczestniczyła jeszcze chwilę wcześniej i ruszyła do wyjścia.
Mia wydała z siebie okrzyk zdziwienia, ale było już za późno, żeby podążyła za
Ayą – dziewczyna już przecisnęła się przez tłum. Uderzyła błyskawica i Laxus
zniknął.
Prawie
biegła w kierunku skąd wyczuwała ledwo wyczuwalny impuls energii Kina. Nie był
on niczym chaotyczna fala czy gasnący płomień, więc wiedziała że jej przyjaciel
nie jest w niebezpieczeństwie. A raczej nie powinien, ale… wciąż miała to
dziwne uczucie, które wprawiało ją w niepokój, a energia którą wyczuwała
wydawała się być… ukrywana. Zupełnie jakby Kin nie chciał żeby go znaleziono. W
pewnym momencie poczuła za sobą falę mocy i okolica rozbłysła lekko. Zatrzymała
się, odwróciła się i zobaczyła Laxusa. Mężczyzna patrzył na nią wyczekująco.
-Szukam
Kina. Coś jest zdecydowanie nie tak. – wyjaśniła krótko i wznowiła marsz.
Dreyar szybko zrównał z nią krok.
-W
takim razie potowarzyszę ci. Lepiej żebyś się w nic nie wpakowała.
Aya
uśmiechnęła się lekko i jedynie przyspieszyła. Ku jej zaskoczeniu kierowali się
w stronę portu. Przyspieszyła, kiedy wyczuwała dziwne zawirowania magiczne. Skręciła
gwałtownie, ledwo utrzymując równowagę i zatrzymała się nagle. Przed nią
widniał wir, z którego emanowała magia. A obok stał Kin, wyglądający tak, jak
kiedyś… w półprzeobrażeniu. Jego włosy były jaśniejsze i znacznie dłuższe,
błyszczące w blasku Słońca, niczym prawdziwe złoto. Na czole widniał pojedynczy
róg, a policzki pokryte były złotymi, smoczymi łuskami. Na ramionach zarzucone
było kolorowe haori, które unosiło się lekko, poruszane wiatrem. Kin…
odchodził.
***
Zdaję
sobie sprawę, że wyszło raczej krótko, ale… nie niszczmy nastroju. Epilog
pojawi się prawdopodobnie za 2 tygodnie.
Do
zobaczenia~!
Momenty z robieniem zdjęcia były komiczne! Boskie po prostu! Uwielbiam takie sceny! Takie luźne, komiczne. Wiesz o co chodzi ^^ I to jak Laxus wziął Mię na barana a ta pociągnęła Aya… płakałam ze śmiechu. Jak to musiało pięknie wyglądać! Hahaha! Aż chciałabym zobaczyć to zdjęcie! Wiedzieli kiedy je zrobić! :D Dalej… Gdzie jest Ren? Pewnie szuka Neah po całym mieście! Padam i nie wstaję :D Kin zniknął i to jest bardzo dziwne… wiedziałam na co się zapowiada ale… kurde. Ta końcówka była smutna. Te dwa słowa „Kin… odchodził” i… no kurde! To smutne! Biedna Aya… Ren się załamie! Pff… Ta, on załamie się najbardziej! :D Ale serio… to jest smutne… naprawdę smutne! Kin jest taki fajny! Dobrze wiesz że go uwielbiam! Uh! A tak po za tym… chciałabym zobaczyć te kokardkowe stylizacje wszystkich! O tak zdecydowanie chciałabym zobaczyć! :D
OdpowiedzUsuń