sobota, 28 marca 2015

Rozdział 43


Zabijcie mnie. Kompletnie straciłam rachubę czasu. Ostatnimi czasy jedynie siedzę nad chemią i fizyką i chyba powoli wariuje. Przepraszam za to jednodniowe opóźnienie.
Bez zbędnego wstępu, bo tak naprawdę nikt i tak go nie czyta. Rozdział jest, pomimo sporych problemów ze sprzętem. I sporych wahań nastroju. Za wszelkie błędy, których nie zauważyłam, przepraszam. A teraz zapraszam was do czytania.

***

-Do… Rady? – wykrztusiła zdziwiona Riddle. Choć ciężko było stwierdzić co było bardziej zaskakujące. Zachowanie Luki, czy to, że to Kin był osobą, która o tym wiedziała.
-Tak, do Rady. – potwierdził spokojnie.
-To czemu nam tego wcześniej nie powiedziałeś co?! – wkurzyła się blondynka, natychmiast znajdując się obok Kina.
-Nie pytałaś.
-Przecież to było oczywiste! Rany człowieku! Ogarnijże się!
-Mistrzyni nie chciała żebyście zbyt wcześnie wiedzieli. Mogłoby wam coś głupiego wpaść do głowy.
-Słucham?! – Hagane wydawała się niedowierzać temu co słyszy – Czyś ty rozum postradał?
-Kin mówi prawdę. – zupełnie z nikąd pojawił się Orion, unoszący się jak zwykle w powietrzu. – Luka-sama nie chciała, żebyście się mieszali. Ale musiała komuś powiedzieć na wypadek gdyby Radzie się coś nie podobało. Uznała też, że jeśli sama do nich przyjdzie i obu stronom zaoszczędzi kłopotów, to będą robić mniej problemów. To tak w skrócie.
-To wcale nie było „w skrócie” Orion. – powiedział Kin, masując sobie kark. Odepchnął się od ściany i włożywszy ręce do kieszeni ruszył w stronę prowizorycznego wyjścia. – A tak nawiasem mówiąc, to poszła tam też po to, żeby wyjaśnić, że Fairy Tail nie miało żadnego wpływu, ani powiązania z Luc’em. – Po tych słowach zniknął im z oczu. Już od jakiegoś czasu można było odnieść wrażenie, że coś jest z nim nie tak. Nikt jednak nie powiedział tego wprost. Uznali, że to wszystko wina ostatniej potyczki oraz tych wszystkich wrażeń, które wliczały również powrót Rena z martwych.

A skoro o starszym Kuroi mowa… zniknął gdzieś po opowieści Ayi i śmiało można było przypuszczać, że szukał Neah. Ayi opadły ręce, ale wiedziała, że teraz nic nie zdziała. Jej brat potrafił być czasami nieludzko uparty.
-Nie wiedziałem, że twój brat należy do mściwych osób. – usłyszała w pewnym momencie za sobą, a po chwili właściciel głosu usiadł obok niej. Dreyar wpatrywał się w nią z zainteresowaniem. – Nie wygląda na takiego.
-Nie jest. Po prostu jest trochę nadopiekuńczy i uparty. – westchnęła,  popijając herbatę.
-Jeśli mam być szczery, to najwyraźniej nie tylko on. Czy u was to rodzinne? Jakiś gen upartości i nadopiekuńczości sobie przekazujecie? – blondyn uśmiechnął się lekko złośliwie, kiedy Aya trąciła go w ramię.
-Bardzo zabawne! Wcale nie jestem ani nadopiekuńcza, ani uparta! No… może tylko czasami.
-Ja nic takiego nie powiedziałem. Pamiętaj, że to twoje słowa. – odparł, nie przestając się uśmiechać.
-Próbujesz ze mną wygrać w grze słów? – Aya zmrużyła śmiesznie oczy.
-Czy to wyzwanie? – błysk w oczach obojga świadczył jasno, że nie skończy się to tak łatwo
-Wyzwanie? Gdzie tam! Z łatwością bym cię pokonała, gdybym tylko chciała. – zanuciła po nosem jakąś krótką melodię, starając się ukryć uśmiech.
-Ależ naturalnie. Nigdy w to nie wątpiłem. Nie dziwię się nadopiekuńczości Rena. Bardzo łatwo pakujesz się w kłopoty.
-Oh, a więc zadawanie się z tobą przyniesie mi kłopoty? – nie mogła już powstrzymać uśmiechu – Hmm… chyba się w takim razie skuszę.
-Znowu planujesz złamać jakieś zasady? Pan „kompleks siostry” nie będzie zadowolony. Co to tym razem będzie? Włamanie do siedziby Rady, czy wrobienie w coś mistrza? – Laxus uniósł śmiesznie brwi, na co Aya parsknęła.
-Bez obaw, pozostawię twojego dziadka w spokoju. Na razie… chociaż przyznam, że perspektywa wkręcenia go wygląda niezwykle obiecująco.
Laxus zaśmiał się wesoło.

-Zmieniła się. – usłyszał zza siebie głos Neah
-Kto? Masz na myśli Aye? – to właściwie było pytanie retoryczne. Ale i tak je zadał. Oboje wiedzieli, że mowa była o Kuroi. A mimo to usłyszał odpowiedź.
-Tak. – oboje przez chwilę milczeli obserwując jak brunetka siedzi z Laxusem, bawiąc się całkiem dobrze. Neah miał rację. Zmieniła się i dobrze o tym wiedział.
-Masz racje... Nie wiem przez kogo, ale odkąd jest w FT wydaje sie inna. Aż ciężko mi uwierzyć że w tak krótkim czasie ta gildia zdobyła jej zaufanie. Nawet opowiedziała im o sobie.
-Otwarła się na nich... Masz zamiar do niej w ogóle podejść? Czemu tutaj stoisz? Kin, po co to wszystko? Twoje zachowanie…
-Nie musisz na razie nic wiedzieć. Ona też. Niech cieszy się życiem. Jest jeszcze dzieckiem, a musiała zachowywać się jak dorosła. Teraz w końcu może odetchnąć prawdziwym powietrzem. Próbować życia…
-Ahh! Zakochałem sie w niej jeszcze bardziej! – jęknął Neah.
-A ty wciąż sobie nie odpuściłeś? Po tym wszystkim?
-Tobie to łatwo mówić! Masz z nią świetny kontakt i jesteś z nią blisko! Jestem zazdrosny…
-O co? Przecież ten "kontakt" o którym mówisz nie ma nic wspólnego ze związkiem chłopak-dziewczyna. Ona jest dla mnie jak młodsza siostra. Zresztą... Gdybym choćby spróbował, to Ren by mnie chyba zabił, wcześniej brutalnie torturując. I to nie tylko on...
-Ahh... No tak... Jeszcze jest przecież twoja dziewczyna...
-To nie jest moja dziewczyna! – syknął ciut za głośno. Rozglądnął się automatycznie czy przypadkiem nie zwrócił na siebie uwagi. Stanie w ukryciu niezbyt mu wychodziło. A przynajmniej odkąd pojawił się Neah. Na szczęście nikt go nie usłyszał przez ten chaos.
-Więc kim jest? – Neah zaśmiał się na zachowanie blondyna
-Znaczy... To jest skomplikowane. To dobra osoba. Ale to nieważne. I tak nic by z tego nie było...
-Naprawdę tak uważasz?
-Tak.
-A jak jej właściwie było? – Neah uśmiechnął się drwiąco – Pozwól, że będę zgadywać. Mata… Mera… Mely?
-Meryl. – Kin poprawił go automatycznie, po czym rzucił szybko – I nie, nie ona. Zresztą nieważne. Zamknij się. Powinieneś pamiętać imiona innych członków gildii, do której należysz.
-Racja, racja. Meryl. – Neah niezbyt przejął się słowami blondyna.
-Nie pasujemy do siebie. – powiedział Kin, po dłużej chwili ciszy.
-I to ci tylko przeszkadza? To do ciebie niepodobne.
-Naprawdę możesz tak mówić? Nic by z tego nie było, powtarzam ci. Wiesz kim jestem. Ta osoba nie jest jak ja. To nie jest życie dla mnie. 
Neah milczał. Bo co miał odpowiedzieć? Kin miał rację. Nie był człowiekiem, tylko smokiem. Dla smoka nie jest normalnie żyć z człowiekiem, kochać człowieka. Jego wzrok powędrował znowu do Ayi. Zastanawiał się czy zdawała sobie sprawę z tego, jakie myśli ma Kin. Ale nie wyglądało na to. Wciąż wesoło rozmawiała z Laxusem. Uśmiechała się – tak rzadka niegdyś u niej mina.
-Nie sądzisz, że zrobiłeś już wystarczająco? – Kin wyrwał go z rozmyślań – Jeśli naprawdę byś coś do niej czuł, chciałbyś jej szczęścia. A takie życie właśnie daje jej szczęście. Szczęście, którego ty jej nie dasz. Zostaw ją w spokoju.
-Dlaczego tak nagle się wtrącasz?
-Bo to nie ma sensu. A kiedyś w końcu musiałem.
-Dlaczego zatem teraz? Tak nagle? Kin, ja nie jestem ani ślepy, ani głupi. Dziwnie się zachowujesz. Wychodzisz. A potem podglądasz z ukrycia, starając się aby nikt cię nie zauważył. Co się dzieje?
-Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy Neah. I daj spokój Ayi. Ostrzegam cię ostatni raz. Teraz ma Rena, który już wie co się stało. Nie pozwoli ci znowu się mieszać. Będzie ją chronił.
-Mówisz to, tak jakbyś ty już nie miał zamiaru tego robić. Albo jakbyś sam siebie w czymś upewniał.
-Wiesz, że robisz się wkurzający? Mówimy o Ayi, nie o mnie. Zostaw ją w spokoju i żyj swoim życiem.
Po tych słowach zmierzył Neah wzrokiem i odszedł, nie czekając na jego odpowiedź.

-Właściwie to powinnam ci podziękować. Znowu. – powiedziała Aya, kiedy już opuścili budynek gildii i spacerowali z dala od zgiełku i hałasu.
-Znowu? Za co? – zdziwił się Dreyar, uważnie się jej przyglądając.
-Właściwe to za wszystko. Pewnie nawet nie jesteś świadomy, że przez ten krótki czas wielokrotnie mnie uratowałeś.
-Uratowałem? Ja ciebie? Nie wiem czy pamiętasz, ale to ty wyciągałaś mnie spod łap śmierci.
Aya zaśmiała się. Lekko, wesoło i ciepło. Tak, jak od dawna nie była w stanie. Pokręciła głową. Laxus popatrzył na nią w zdziwieniu. To był pierwszy raz, kiedy słyszał jak się tak śmiała.
-Nie. Mówię o czym innym. Zdecydowanie mnie uratowałeś. Ty i Mia.
Popatrzyła na niego, po czym wyprzedziła o kilka kroków. Zatrzymał się. Nawet nie zauważył kiedy weszli do lasu. Kuroi zatrzymała się również i odwróciwszy się, popatrzyła na niego w niezrozumieniu. A on przyglądał się z zaskoczeniem, jak popołudniowe promienie słońca przebijają się przez korony drzew i padają na granatowe włosy dziewczyny, które teraz wyglądały na bardziej niebieskie niż zwykle.
Uśmiechnął się. Patrzyła na niego z zainteresowaniem, które chwilę później przerodziło się zaskoczenie. Ale nie odsunęła się...

***

Zabijcie mnie. Wiem, że trochę mało. Ale czułam, że… pasuje tutaj przerwać. Strasznie mi to pasowało. Chociaż zastanawiam się, czy nie powinnam była dać tego jednak w następnym rozdziale. Mam nadzieję, że dobrze wyszło.
Przyznam się, że taką scenę, jak tą ostatnią, pisałam chyba po raz pierwszy. Więc wybaczcie, jeśli dziwnie wyszło.
(PS. Tam specjalnie jest niedopowiedzenie.)
Następny rozdział już niedługo. Nie wiem ile nam jeszcze zostało dokładnie, ale do 50 na pewno nie dobijemy.
Liczę, że mimo wszystko się podobało. Bo jak obiecałam było mniej smętnie i patetycznie niż ostatnio (choć nie pozbyłam się całkowicie tej atmosfery).
To tyle na dzisiaj. Dzięki i czekam na szczere opinie! A z racji, że było tak krótko, drobny bonus obrazkowy:








Do następnego rozdziału~! A niewiele ich już będzie.

4 komentarze:

  1. Hm, rozmowa Kina i Neah... podobała mi się! Neah mnie wkurza nie lubię go zbytnio i Kin ma rację najlepiej będzie jak da Ayi spokój. Po za tym... hehehe "
    Zresztą... Gdybym choćby spróbował, to Ren by mnie chyba zabił,wcześniej brutalnie torturując." - Jakby Kin spróbował to Ren miałby więcej niż jeden powód żeby to rozszarpać. Hehehe! "Jeszcze jest przecież twoja dziewczyna" A nie chłopak czasami? Pff! Ne, ale żal mi Kina... znaczy, no wiesz dlaczego i w ogóle... żal mi go no! A te momenty z Ayą i Laxusem... boskie! No świetne normalnie! Kocham momenty z nimi! Ale to pewnie głównie dlatego że kocham Laxusa! *.*No i oczywiścei wszystko co ty piszesz też ^^ Zwłaszcza ta scena na końcu była boska! Oh, kocham to! Kocham! *.* No i tekst że Ren będzie chronił Ayę... zwizualizował mi się Ren stojący przed Ayą z rozłożonymi rękami przodem do Neah i z miną pod tytułem "Jeszcze jeden krok a zabiję. Zatłukę jak psa" i parsknęłam śmiechem. Naprawdę komiczna wizja ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. czyżby Laxus pocałował naszą Ayę ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż… pozostawie to na razie w słodkim niedopowiedzeniu ^^

      Usuń
  3. Witam,
    lekki i przyjemny, Aya taka radosna, Rern poszedł szukać Neah, czyżby Kin był zakochany w Ayi?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń