sobota, 7 marca 2015

Rozdział 42


Jest rozdział! Cieszycie się? I tak wiem, że nie, ale to taki szczegół. Ja się cieszę. Tak, to już 42-i rozdział. Gomen jeśli kogoś nie poinformuje, ale moje "mła" przeżywa depresje i nie ma siły informować. Zapraszam was do czytania, a za wszelkie błędy wielkie gomen.

***

Ku zaskoczeniu wielu osób, Serce Ciemności nie trwało długo w żałobie. Dość szybko pogodzili się z faktem śmierci Many i przeszli nad tym do porządku dziennego. Tak jak mówiła Luka, śmierć jest czymś naturalnym, a oni cieszyli się, że ich przyjaciółka jest w lepszym miejscu, z dala od krzywd świata.
Mimo wszystko było to jednak ciężkie do zaakceptowania. Szczególnie dla FairyTail, którzy wciąż nie pojmowali tego rozumowania. Oni zawsze cenili sobie przyjaźń i życie. To doczesne. Też stracili członków rodziny, chociaż nie każdy był ze nimi bardzo mocno zżyty. A Lisannę stracili po raz drugi. Kiedy Kin to usłyszał od którejś z wróżek… najzwyczajniej w świecie zdzielił tą osobę w głowę.
-My straciliśmy Rena aż trzy razy. Nawet sobie nie wyobrażacie jakie to uczucie. Przestańcie się nad sobą użalać, bo nikogo w ten sposób do życia nie wrócicie. Zajmijcie się żywimy, bo na to macie wpływ. Wasi bliscy zmarli na pewno nie chcieliby waszego smutku. Zasmucacie ich dusze i nie dajecie im spocząć w spokoju.
Po tej jakże poważnej i niezwykle niepodobnej do Kina wypowiedzi, wróżki poczuły się głupio. Ale słowa Złotego Smoka podziałały. Na pewno nie udało się usunąć w pełni smutku, ale Fairy Tail w końcu zebrało się w sobie i otrząsnęło.
Dość szybko udało się uprzątnąć miasto. Odbudowa na pewno miała zająć mnóstwo czasu, ale przynajmniej na ulicach nie było trupów, krwi czy dużych kawałków gruzu uniemożliwiających poruszanie się. Miasto odżyło i zabrało się do naprawy dość szybko i żywiołowo. Wszyscy ranni byli leczeni przez magów i zwykłych ludzi.

Zarówno Aya jak i Kin, Ren oraz pozostali członkowie Serca Ciemności, wiedzieli, że sprawa jednak nie ucichnie tak szybko.
To co zrobił Luc oraz motywy jakie nim kierowały… Wszystko to nie było takie jasne. Niewiadomo też było jak wiele było zbrodni, których dokonał, a o których nie wiedzieli. Co sprawiło, że w ogóle się tego wszystkiego dopuścił? Że posunął się do takich okrutnych rzeczy? I dlaczego wybrał Magnolię? Na te pytania, prawdziwej odpowiedzi mogła udzielić jedynie Luka, która jednak gdzieś zniknęła. Orion stwierdził, że nie ma się czym przejmować, ale chociaż większości wróżkom to wystarczyło… Cóż… Nie znali jej na tyle by w pełni jej zaufać. A to, że była siostrą maga-mordercy, nie pomagało. Naturalnie
Rada też zaczęła się tym interesować. Zostawili sobie sprawę Fairy Tail na później i postanowili przesłuchać Lukę, której położenie nie było znane.

-Myślę, że zasługujecie na wyjaśnienie paru rzeczy. – powiedziała w pewnym momencie Aya do stojącej za barem Miry. – Chciałabym wam opowiedzieć… historię Serca Ciemności. Czy możesz zebrać wszystkich?
Strauss wahała się tylko przez kilka sekund. Uśmiechnęła się i kiwnąwszy głową najpierw ruszyła do mistrza. Wróżki dość szybko się zebrały i o dziwo zachowały jako taki spokój. Ren usiadł obok siostry przy barze. Niewiele mógł zrobić, to była jej potyczka. Pozostawało mu jedynie być przy niej. W końcu Aya wzięła głęboki wdech i odstawiwszy pustą już szklankę, zwróciła się w kierunku reszty magów.
-Właściwie to sama nie wiem od czego zacząć. Przygotowywałam się do tej rozmowy już od dłuższego czasu, ale nieważne ile razy bym próbowała, nie jestem w stanie stwierdzić gdzie dokładnie jest początek.
Mia chciała coś zrobić, jakoś pocieszyć swoją sensei… powiedzieć, że nie musi im tego wszystkiego mówić. Ale wiedziała… czuła, że nie powinna się wtrącać. Bo Kuroi wyglądała jakby myślami i duszą nie była w tym samym miejscu co jej ciało. Lena z lekkim uśmiechem wzięła ją na ręce i bez słowa wpatrywała się w przyjaciółkę. Kin stał z tyłu, oparty o ścianę, zupełnie nie zwracając na siebie uwagi. Wiedział, że to co w najbliższym czasie powie Aya, będzie ciężkim przeżyciem. I to nie tylko dla niej.
-Kiedy miałam 7 lat straciłam rodziców. Ren miał wtedy skończył wtedy 13. Zostali zamordowani na naszych oczach. Od tamtej pory mieliśmy tylko siebie. Ren żeby jakoś nas utrzymać zdecydował się dołączyć do gildii, choć otrzymaliśmy pieniądze ze spadku. Magia nie była dla nas czymś nowym, więc dość łatwo znalazł i dołączył do Serca Ciemności. Równie szybko się tam odnalazł. Widywaliśmy się rzadko, ale mówił, że pracuje i przy okazji uczy się jak być kimś, kto może ochronić innych. Nigdy nie powiedział tego wprost, ale wiem, że świadomość iż nic nie mógł poradzić na śmierć rodziców… była czymś przytłaczającym. Wiem jednak, że głównym powodem jego dezycji o przyłączeniu było to, że chciał się właśnie nauczyć jak mnie chronić. Zawsze to wiedziałam. Mimo to, wszystko się układało. Mieliśmy tylko siebie. Ale dwa lata później… niecałe dwa lata… dowiedziałam się, że zaginął na misji. I chociaż ciała nie odnaleziono, to wszyscy uznali go za martwego. Ja też. Zamknęłam się na świat. Tydzień po tej informacji podjęłam decyzję o dołączeniu do Serca Ciemności. Ci ludzie stali się dla mnie rodziną i zastępowali mi brata oraz rodziców. – Aya przymknęła oczy. Widziała wszystko o czym po kolei mówiła. Wszystkie emocje do niej wracały, wszystkie uczucia z tamtych chwil. Ale wiedziała, że nie powinna teraz przerywać. Bo jeśli to zrobi, nigdy już nie będzie w stanie do tego wrócić. Im dłużej zbierała się w sobie, by ponownie zacząć opowiadać, tym trudniejsze to było. Z zaskoczeniem stwierdziła jednak, że nikt jej nie popędzał. Wszyscy byli cicho, trwając w oczekiwaniu. Nie wiedziała ile dokładnie czasu upłynęło, ale… na pewni znacznie mniej niż jej się wydawało. W takich chwilach… tak jej się zdarzało. Poczuła jak palce Rena splatają się z jej własnymi. Zaczerpnęła ponownie powietrza i wznowiła opowieść. – Mniej więcej też wtedy spotkałam Luc’a po praz pierwszy. Kin, który był już wtedy w gildii, zaopiekował się mną. Od razu wiedział kim jestem. Ren miał lekki kompleks młodszej siostry i podobno cały czas o mnie mówił. Ta świadomość bynajmniej mi nie pomagała. I choć sam zachowywał się jak dziecko i nie nadawał się na opiekuna, to jednak radził sobie lepiej niż ktokolwiek by przypuszczał. Chociaż faktem jest, że różnica wieku między nim, a Renem wynosiła 2 lata. Siedemnastolatek przeżywający śmierć najbliższego przyjaciela, zajmujący się jednocześnie jego dziewięcioletnią siostrą. Śmiechu warte, ale prawdziwe. Minął rok, w czasie którego zdarzyło się wiele rzeczy. Dobrych i złych. Przeżyłam tam wiele przygód. O jednych wolałabym zapomnieć, a inne wyryć głęboko w pamięci. Ale przez ten rok… wciąż nie mogłam pogodzić się ze śmiercią brata. – przerwała, kiedy poczuła jak Ren mocniej ścisnął jej dłoń. Nie dziwiła się mu. Nigdy nie słyszał o jej uczuciach i przeżyciach. Właściwie nigdy nie należała do ludzi otwarcie mówiących o swoich prawdziwych emocjach. Ale słuchanie o tym, co przeżywała kiedy nie było go przy niej… łamało mu serce. Nie powiedział jednak nic. Zacisnął jedynie zęby, rozluźniając jednak uścisk na dłoni siostry. Ale przed przeszłością nie dało się uciec. I oboje o tym wiedzieli. – Nie będę wam opowiadała o misjach, ludziach, o moich uczuciach czy motywach, bo to nie miejsce i nie pora na to. Zresztą nie mają one zbyt dużego znaczenia dla tej opowieści. Choć z całą pewnością wpłynęły na to co zrobiłam. Ale dojdziemy do tego. Kiedy byłam mniej więcej w wieku 11 lat nagle się okazało, że Ren przeżył. Z początku nie mogłam w to uwierzyć i myślałam, że umysł płata mi figle, albo robi to Nemuru. Jednak okazało się to prawdą. Ren żył i miał się dobrze. Wrócił z martwych. W jaki sposób to się stało… to zostawmy na razie. Wszystko powoli wracało na swoje miejsce. Życie toczyło się swoim rytmem. Powoli znowu zaczynałam się otwierać na świat. Mimo to bałam się, że to wszystko okaże się zaraz snem i mój brat jednak wciąż nie żyje. Miałam 13 lat, kiedy w końcu udało mi się zapomnieć o tych kilku latach żałoby i problemów. Wydawać by się mogło, że już nic nie będzie źle.
Mijał kolejny rok i wszystko się układało. Był to też pewien okres mojego życia, kiedy Neah i ja spotykaliśmy się. Jednak teraz wiem, że to co nas łączyło to była tylko forma przyjaźni. Ale wbrew pozorom tamten rok nie był najwspanialszym w moim życiu. Wręcz przeciwnie. Był najgorszym. Kilka miesięcy złudnego szczęścia i spokoju w gronie rodziny. Dość szybko zostały zniszczone, kiedy na jednej z misji… znowu go straciłam, bo poświęcił się dla mnie i reszty uczestników. Zmusił nasze ciała do ruchu i ucieczki. I zginął. Wkrótce potem miasto stanęło w ogniu. To była okropna misja. I nie tylko ze względu na stratę Rena, ale na to co się na niej działo. Ludzie leżeli martwi na ulicach, krew płynęła chodnikami… miasteczko nie było wielkie, a jednak spotkał je okrutny los. Teraz… teraz myślę, że wiem kto za tym stał. Luc od dawna robił rzeczy tak okropne, że nikt normalny nie mógłby ich sobie nawet wyobrazić. Jednak przez długi okres czasu robił to w taki sposób, że nikt by go o to nie posądził. Był doskonałym manipulatorem. Tamten dzień był jednocześnie dniem moich czternastych urodzin. To co tam się wtedy działo… było piekłem. Wielokrotnie większym niż to, które przeżyliście ostatnimi dniami. – jej głos drżał, ale mówiła dalej. Teraz absolutnie nie mogła przerwać. – Ale to jeszcze nie było wszystko. Tego samego roku… zaledwie kilka miesięcy później… chociaż właściwie nie jestem pewna, bo straciłam wtedy poczucie czasu… nasza gildia została zaatakowana. Nie wszyscy byli wtedy siedzibie, choć takich osób było jednak sporo. Serce Ciemności liczyło wtedy znacznie więcej osób, niż teraz. Ale większość… straciła tego dnia życie. Wracałam wtedy z misji, kiedy poczułam, że coś się dzieje w siedzibie. Kiedy tam dotarłam… dla wielu było już za późno. Martwi zamienili się w dziwne, tajemnicze kryształy. Wtedy jeszcze nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę, że to Luc odpowiadał za ten atak. A kryształy stanowiły dla niego źródło mocy. To jednak już pewnie wiecie... Wszyscy pozostali przy życiu walczyli ze wszystkich sił, ale pułapka, w którą wpadli… atak z zaskoczenia… nie mieli na tyle sił by wygrać. Ten dzień nazywamy Tragedią Serca. Widok, który zastałam wyprowadził mnie z równowagi i straciłam nad sobą panowanie. Chciałam coś zrobić, pomóc mojej rodzinie, która tyle dla mnie zrobiła. Ale nawet ja nie byłam w stanie wszystkich ochronić. Nie do końca wiedziałam co się dzieje, ale przez przypadek… zamroziłam czas w gildii, wysyłając wszystkich do innego wymiaru. Na siedem lat. Cały budek gildii, razem z ludźmi znajdującymi się w nim, zniknął z powierzchni ziemi. Fala magii zmiotła wrogów co prawda, ale kiedy po tych siedmiu latach czar prysł… sami do końca nie wiemy dlaczego… zobaczyliśmy w pełni ogrom  strat. Odeszłam z gildii obwiniając się o to co się stało i z nikim się nie żegnając. To miała być moja krucjata. Gdybym tylko panowała nad swoimi emocjami… nad swoją mocą… nie tylko nie byłoby tylu ofiar, ale też uratowałabym wielu i nie zamroziła gildii na tyle lat. Obiecałam sobie, że już nigdy nie wstąpię do żadnej gildii. Luka zniknęła, a gildia zawiesiła działalność. Jakiś czas potem spotkałam Mię. I ku ironii losu, był to dokładnie dzień moich 16 urodzin. Dokładnie w rocznicę drugiej śmierci mojego brata. Innymi słowy oficjalnie minęło jakieś 9 lat od Tragedii Serca. I prawie 10 od śmierci Rena. Chociaż w rzeczywistości… te 7 lat dla części z nas zostało po prostu wycięte. – zamilkła. Nie bardzo wiedziała jak powinna tą historię skończyć, co jeszcze powiedzieć, co wyjaśnić. Fairy Tail czekało cierpliwie. Niczym na słowa „The End” na końcu filmu. Albo na „ciąg dalszy nastąpi”. Westchnęła. – myślę, że powinniście jeszcze wiedzieć o mnie jedną rzecz. A mianowicie moja magia. Owszem, używam dwóch rodzajów magii. Pierwszą jest „Magia Cienia”, którą już znacie. Drugą… „Magia Dwóch Biegunów”. Dzięki niej mogę używać dwóch zupełnie przeciwnych sobie natur jakimi są ogień i lód. W czasach kiedy należałam do Serca Ciemności, byłam wśród piątki osób, które uznawane były za najsilniejszych w gildii. Nosiłam wtedy przydomek „Shinigami”, czyli „Bóg Śmierci”. Było ku temu wielu powodów, które nie są jednak aż tak ważne. Może was to trochę dziwić, ale moje zdolności… aż dziwne, że nie zauważyłam wcześniej. Ale Luc miał rację. Wygląda na to, że kiedy „wróciliśmy”, podświadomie zapieczętowałam większą część mojej magii. Ze strachu… chyba. I to… by było chyba tyle jeśli chodzi o historię mojego życia. Pytania? – uśmiechnęła się smutno. Jednak ku zaskoczeniu wszystkich to nie wróżki odezwały się pierwsze a Ren.
-Ja mam jedno. – jego mina była wyjątkowo poważna, zupełnie nie pasująca. – Skoro już wszystko wszystkim wyjaśniasz i jesteś taka otwarta. Wątpię żebyś potem kiedykolwiek udzieliła mi odpowiedzi. Dlaczego nie jesteś już z Neah.
Tego pytania się nie spodziewała. Szczególnie, że to było pytanie nie do końca na temat. Wróżki jednak też były ciekawe. Fakt, że coś tam usłyszały, ale… czy to było prawda? Też chcieli wiedzieć.
-Po tej misji, kiedy zginąłeś po raz drugi znowu zamknęłam się na ludzi. Neah… powiedzmy, że ze mną zerwał. W sumie to mu się nie dziwię. Nigdy nie byłam zbyt towarzyską osobą. A w tamtych czasach to już na pewno.
-Jakie tam „powiedzmy, że zerwał”! – Riddle musiała się wtrącić. Nie mogła już dłużej słuchać tego bredzenia. – Nie ma sensu tego dłużej ukrywać. Fairy Tail już wie, my też wiemy. Ren jest jedynym który nie wie, a powinien najbardziej z nas wszystkich znać prawdę. Neah cie zdradził i tyle. To jaka byłaś go nie usprawiedliwia. Mógł najpierw skończyć jedno, potem brać się za drugie. Może wtedy nie byłaś osobą ukazującą zbytnio uczucia, ale to się zmieniło. I chociaż nie dziwię mu się, że się stara, to jednocześnie wkurza mnie, że ten idiota łudzi się, że wszystko będzie tak jak kiedyś.  Nawet nie waż się mu wybaczać!
-Już dawno to zrobiłam. Co nie oznacza, że będzie z tego coś więcej niż przyjaźń.
-Kompletnie nie rozumiem twojego sposobu myślenia! – prychnęła Riddle, po czym dodała burkliwie – Ale niech ci będzie.
Aya uśmiechnęła się. Ale ten uśmiech był zmęczony. Potrzebowała odpoczynku, a nie drążenia tematów, które nie są już ważne. Spojrzała na brata, a on… wydawał się być w szoku. Miała przeczucie, że to się może źle skończyć dla Neah. Widziała jak Ren zaciska luźno druga dłoń na swoim kolanie tak mocno, że kostki mu pobielały.
-Jak… Ren zmusił was TEGO dnia do ucieczki? – pytanie do padło ze strony Erzy. Ale nie było to ważne. Ktokolwiek by to nie był, Aya obiecała sobie, że odpowie na każde ich pytanie.
-Ren jest „magiem krwi”. Jego zdolnością jest manipulacja krwią. Również tą w ciele kogoś innego. Może w ten sposób zmusić ciało do zrobienia czegoś.
-Czy tak właśnie zrobił z Maxem?
-Tak. Właśnie na tym to polegało. – zapadła chwila ciszy, której nikt nie ośmielił się przerwać. W końcu Aya ponownie zdecydowała się odezwać. – Chciałabym wam również opowiedzieć o Luc’u jednakże niewiele mi wiadomo w tej sprawie. To co wiem na jego temat, sami już wiecie. Po więcej można się jedynie udać do Luki, jednak wątpię by udzieliła wam odpowiedzi.
-A skoro o niej mowa to zastanawiam się gdzie jest. – mruknęła pod nosem Riddle, jednak faktycznie była to dość intrygująca sprawa. A odpowiedzi na to pytanie udzieliła osoba, po której najmniej się tego spodziewali.
-Poszła do Rady wyjaśnić sprawę Luc’a. – odezwał się Kin, wciąż oparty o ścianę. Wszyscy obrócili gwałtownie głowy w jego stronę, a wróżki, które były do niego ustawione tyłem, o mało sobie przy tym karku nie skręciły.

***

Yay. Rozdział skończyłam w jeden dzień. No… prawie… Trochę się rozpisałam, ale pisało mi się w sumie… nawet łatwo. Chociaż komputer starał się mi w tym przeszkodzić, bo klawisz od klawiatury jakoś tak… odpadł. I teraz jestem wściekła.
W każdym bądź razie mam nadzieję, że się podobało. W następnym rozdziale nie będzie już tak smutno i patetycznie. A przynajmniej planuje, że będzie choć trochę bardziej wesoło.
Będę wdzięczna za szczere opinie i komentarze. Paluszki was nie rozbolą jak napiszecie parę zdań. Zauważcie, że ja pisałam pomimo nie działającej klawiatury! I jakoś żyję. Cóż… do następnego rozdziału! 

2 komentarze:

  1. Dobra... powoli... cholera no! Jak mi żal Ayi! I Rena też! Tyle przeżyli! Tyle wycierpieli! Ta opowieść... to było takie smutne! Z jednej strony wszystko się wyjaśniło o przeszłości no i w ogóle, ale z drugiej... Ren jest taki kochany! Uwielbiam go! Ich przeszłość jest taka smutna! Uh! *próbuje ochłonąć* Dalej... Ren... pff! „Kompleks młodszej siostry”. Nie wiedzieć czemu za każdym razem jak słyszę to stwierdzenie chce mi się śmiać! Dlaczego? Nich mi ktoś wyjaśni bo ja sama nie wiem ^^ Ale taki kochany starszy braciszek który troszczy się o młodszą siostrę niczym o największy skarb… to takie cholernie urocze! Naprawdę! Chociaż czasami może być trochę wkurzające… to i tak głównie jest mega urocze! No i… „kompleks młodszej siostry” - widać to po Renie, oj widać! Czasami nawet aż za bardzo! Biedna Aya! Zamęczy ją! Heheh! A Kin... rozwala mnie całkowice. TO jego stanie pod ścianą... pff! Wyobrażam to sobie... taki nonszalancki z założonymi rękami, próbuje udawać fajnego i tajemniczego. No i oczywiście poważnego! „Patrzcie na mnie obserwuję wszystko z boku i wiem coś czego wy nie wiecie” Pff! Wyobrażam to sobie i kwiczę ze śmiechu! Zupełnie to do niego nie pasuje! "a wróżki, które były do niego ustawione tyłem, o mało sobie przy tym karku nie skręciły" - Padłam! Padłam i nie wstaje! Wizualizuję sobie wróżki które tak gwałtownie się odwracają że aż im w karkach strzyka! Hahaha! Genialne! No i... Luc! Grrrr! Coraz bardziej mnie wkurza ta zdradliwa menda! Jak dobrze że po nim! Miejmy nadzieje że zginie w najczarniejszych odmętach piekła! Naprawdę dawno mnie nikt tak nie irytował jak on!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    Aya opowiedziała wszystkim o przeszłości, Neah och chyba będzie miał do czynienia z Renem...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń