Może was to zaskoczy (mnie
zaskoczyło), ale pojawia się post. Co prawda nie rozdział, ale one-shot z
okazji Haloween. Wiem, że z opóźnieniem, ale przyszedł mi do głowy dzisiaj,
dzisiaj go napisałam i oto jest. Publikuję go tu i na „zemście”. Mam nadzieję,
że się wam spodoba.
UWAGA: Nie jest to FanFicition, lecz tekst własny, stworzony od podstaw przeze mnie. Zastrzegam sobie prawa autorskie i nie życzę sobie wykorzystywania tego nigdzie. Dziękuję za uwagę.
UWAGA: Nie jest to FanFicition, lecz tekst własny, stworzony od podstaw przeze mnie. Zastrzegam sobie prawa autorskie i nie życzę sobie wykorzystywania tego nigdzie. Dziękuję za uwagę.
Ostrzeżenie: tekst zawiera
brutalne sceny.
***
Dawno, dawno temu, w erze Meiji
krążyła pewna historia. Historia o młodej kobiecie zaręczonej z bogatym
mężczyzną. Byli szczęśliwy, chociaż nie wszystkim podobał się ich związek. Po
pierwsze kobieta ta była choć biedna, to nad wyraz mądra i wykształcona. Po
drugie miała dziwne i tajemnicze koneksje rodzinne. Natomiast mężczyzna należał
do bogatej rodziny, chcącej utrzymać choć trochę tradycji w czasie coraz to
nowszych zmian w kraju.
Pewnego dnia kobieta znikła.
Nazwijmy ją może na razie Yuki, ponieważ skórę miała jasną niczym śnieg, i
właśnie to oznacza to imię. A dzień, w którym poznała swojego ukochanego
przypadł właśnie na zimę i był pełen puszystego śniegu. Była drobna, ale silna.
Niepoddawała się bowiem naciskom ludzi z wioski. Dlatego jej zniknięcie wydało
się jej przyjaciołom, rodzinie oraz ukochanemu dziwne. W czasie gdy inni
cieszyli się z jej nieobecności i snuli różne plotki, przypuszczenia i historie
dotyczące tego tajemniczego zniknięcia, jej bliscy zaczęli jej szukać. Rodzina
i przyjaciele jednak bardzo szybko się poddali przez naciski ludzi z wioski.
Jedynie narzeczony uparcie i bez opamiętania szukał Yuki.
Pewnego wieczora zobaczył ją,
jak stała na moście i wpatrywała się w płynącą dołem wodę. Natychmiast pobiegł
w jej stronę, jednak potknął się i na ułamek sekundy spuścił ją z oczu. Kiedy
jednak ponownie spojrzał w miejsce, gdzie chwilę temu stała kobieta, zobaczył
pustkę. Zdezorientowany podszedł tam i na poręczy mostu zobaczył grzebień,
który sam jej kiedyś podarował. Był zabrudzony i miał kilka wyłamanych zębów.
Ale mimo to nie stracił swojego blasku. Wziął go do ręki i poczuł ból. Coś go
zadrapało. Automatycznie puścił grzebień, a ten wpadł do wody. Mężczyzna
zaklął, a następnie spojrzał na swoją dłoń. Na wewnętrznej części dłoni była
cienka, ale dość długa rana. To upewniło go tylko w przekonaniu, że cała ta
sytuacja byłą realna. Szybko pobiegł do domu, aby opowiedzieć co zobaczył. Ale
nikt mu nie wierzył. Uznali go za wariata. Do tego stopnia, że i on sam zaczął
w to powoli wierzyć. I choć rana na ręce była początkowo dla niego dowodem,
inni mówili że musiał się tak naprawdę zadrapać o most, a żadnego grzebienia,
ani tym bardziej kobiety, tam nie było.
Ale mimo to szukał dalej i się
nie poddawał. Ludzie patrzyli na niego jak na wariata, a i on zaczynał powoli
tak myśleć. Bo oszalał. Coraz mniej o siebie dbał i jedynie poświęcał się
ukochanej. Jej poszukiwaniom. W pewnym momencie zaczął widzieć ją w każdym
kącie, zaułku. Zawsze była tam, gdzie nikt by jej nie zobaczył. Raz zapuścił
się do niebezpiecznej dzielnicy późnym wieczorem i został zaatakowany. Stracił
przytomność. Gdy się obudził, okazało się że znajdował się w swoim pokoju.
Poczuł delikatny powiew wiatru i zobaczył, że drzwi do ogrodu były lekko
odsunięte. W blasku księżyca zobaczył ją – piękną, bladą, drobną i w cienkim
kimonie. Stała bokiem, a wiatr zawiewał włosy na jej twarz. Włosy zazwyczaj
upięte grzebieniem. Tym grzebieniem, który on znalazł na moście.
Powoli do jego uszu zaczęły
docierać czyjeś głosy. To jego rodzice rozmawiali z lekarzem o jego stanie.
Doktor mówił, że podobno ma bardzo wysoką gorączkę i na pewno jest ona już od
kilku dni. I to podobno mogło wywołać u niego halucynacje. Mężczyzna nie mógł
zrozumieć czemu tak myśleli, skoro cały czas czuł się świetnie. Usłyszał jak
lekarz mówił, że do zadrapania na ręce dostało się zakażenie i to ono mogło być
za to odpowiedzialne. Mężczyzna oderwał na chwilę wzrok od swojej narzeczonej i
uniósł dłoń nad twarz by móc się jej przyjrzeć. Była lekko zaczerwieniona, ale
nic złego się z nią nie działo. W pewnym momencie pojawiły się na niej
zielono-fioletowe linie ciągnące się aż do łokcia. Zamrugał ze zdziwieniem, a
linie znikły. Znowu patrzył na swoją normalną dłoń. Głos lekarza zamilkł.
Mężczyzna już chciał wstać i pokazać rodzinie, że czuje się świetnie, kiedy
jego rodzice ponownie zaczęli rozmawiać.
-Widzisz do czego doprowadziły
twoje pomysły?! – mówił ojciec – Nasz syn oszalał! Widzi rzeczy, których nie
ma, nie dba o siebie, pakuje się w kłopoty, teraz jest chory!
Kobieta powiedziała coś cicho do
męża, a następnie zapadła już kompletna cisza. Ich syn ponownie zasnął, czując
nagle, że w pokoju znowu zrobiło się zimno. Odpłynął z postanowieniem, że jutro
znowu będzie szukał ukochanej. Ale tak, by rodzice nie obwiniali się o jego
stan.
Jednak kolejne dni były jeszcze
dziwniejsze. W pewnym momencie mężczyzna zrozumiał, że jego ukochanej nie ma
już od prawie roku. Ze zdziwieniem zaczął słyszeć i widzieć co się dookoła
niego dzieje. Jakby dopiero obudził się po dziwnym śnie. Według ludzi Yuki
uciekła. Jedni mówili, że nie wytrzymała, inni że znalazła sobie kogoś innego,
a inni że przyjęła pieniądz od rodziny ukochanego i odeszła. Mężczyzna miał
wrażenie, że przez ten rok tkwił w jakiejś klatce, ułudzie. Nie wiedział, która
wersja była prawdziwa, ale postanowił zacząć życie od nowa. Zaczął o siebie
dbać i rozglądać się za innymi kobietami. Obrazy jego narzeczonej już nie
pojawiały się tak często, aż przestały go prześladować. W końcu znalazł sobie
nową ukochaną. Młodą dziewczynę o ślicznych, błyszczących niczym czysta woda
oczach. Była z dobrej rodziny, a jego rodzice ją aprobowali.
Krótko po ich oficjalnych
zaręczynach stało zdarzyła się tragedia. Ojciec dziewczyny zmarł. Lekarze
mówili, że był to atak serca, chociaż mężczyzna zawsze był zdrowy. Młodzi
zaplanowali jednak ślub na za miesiąc, wiedząc że starszy pan tego by sobie
życzył. Chcieli tak uczcić jego pamięć. Jednak tydzień po ustaleniu terminu w
wiosce znaleziono ciało. I przez kolejne dwa tygodnie znajdowano kolejne ciała.
Jedno ciało na jeden dzień. Każdy ginął inaczej, każdy kolejny coraz boleśniej
i krwawiej. Winnego nie można było znaleźć. Ale było pewne, że winowajca był
ten sam, bo przy każdych zwłokach znajdowano to samo – zakrwawiony kawałek
papieru w kształcie płatka śniegu. Ludzie byli przerażeni, a narzeczeni jeszcze
bardziej. Do ślubu został jeden tydzień. Siedem dni… Siedem zbliżających się
śmierci. Ludzie naciskali na młodych, aby odwołali ślub. Uważali, że to ich
wina. Mężczyzna postanowił w końcu porozmawiać ze swoimi rodzicami i poradzić
się ich. Kiedy jednak podszedł do nich, zatrzymał się pod ich pokojem słysząc
gwałtowną wymianę zdań.
-To twoja wina! – krzyczał
ojciec, a jego głos drżał – Ty to zaczęłaś! Teraz ona się mści!
-Moja wina?! – matka była równie
mocno roztrzęsiona – Przypominam ci mężu, że to ty chciałeś się pozbyć tej
dziewczyny! Ja ci tylko powiedziałam, jak można to zrobić! To ty wynająłeś tych
ludzi! Ty odpowiadasz za jej śmierć! Zresztą niemożliwe, żeby mogła się mścić!
Nie żyje! A po śmierci nic nam nie może zrobić!
-Przecież jej ciała nie odnaleziono!
Może jednak żyje! – upierał się ojciec
-Bzdura! Sam mówiłeś, że widziałeś
trupa! Jak wrzucili ją do rzeki!
-Ale nie byłem przy tym, jak ją
zabijali! Również dobrze mogła to być kobieta podobna do niej! Miała
rozpuszczone włosy, bo gdzieś zgubiła ten cholerny grzebień i nie widziałem jej
twarzy!
-Teraz to już pleciesz bzdury
mężu! Gdyby żyła, od razu chciała by udowodnić, że dopuściliśmy się zbrodni. A
mimo to nikt w wiosce nie znalazł ciała, ani nikt nas o nic nie podejrzewa. A
przynajmniej nie o zabójstwo. Zresztą mówią że sama uciekła. Nikt nic by nam
nie udowodnił. A ona na pewno nie żyje.
-Więc jak wytłumaczysz te
śmierci!? Jestem pewien, że rozpoznałem wśród tych ludzi co najmniej kilku
mężczyzn, których zatrudniłem, żeby się jej pozbyli! Oraz ludzi, którzy ją
nękali!
-Nawet jeśli ona się mści, to ja
niczego nie musze się obawiać. – powiedziała matka. Ich syn na początku nie do
końca mógł zrozumieć o co chodziło, ale w końcu dotarło do niego, że jego
rodzice stali za zniknięciem jego byłej narzeczonej. Że zlecili jej zabójstwo.
I zrozumiał, że termin ślubu z nową kobietą był ustalony dokładnie w dzień, w
którym mijał rok od śmierci Yuki. A grzebień, który znalazł na moście… był
naprawdę jej grzebieniem. Grzebieniem, który zgubiła, gdy ją zabijali. Ale czy
był prawdziwy? Most, na którym wtedy ją widział był miejscem jej śmierci. Nie
myśląc wiele pobiegł w tamto miejsce. Nie wiedział czemu, ale musiał znaleźć
ten grzebień. Wskoczył do wody, która sięgała mu do ramion i szukał grzebienia.
Ludzie patrzyli na niego z szokiem i przerażeniem. Szeptali „znowu oszalał”.
W końcu wieczorem, kiedy księżyc
wysunął się zza chmury, światło padło na coś, co leżała na brzegu pod mostem,
wśród traw, błota i kamieni. Coś błyszczącego i w połowie zakopanego w mule.
Złapał to i wyciągnął. To był ten sam grzebień – jej grzebień. I wyglądał tak
samo, jak wtedy gdy go znalazł na moście. Identyczne plamy, wyłamania i rysy.
Mężczyzna zadrżał, kiedy wiatr przeniknął przez mokry materiał jego ubrania.
Obrócił się i wtedy zobaczył ją ponownie. Stała metr od niego, po kostki w
wodzie. Włosy targane wiatrem zasłaniały jej twarz. Stał jak sparaliżowany,
kiedy podchodziła do niego. Wyciągnęła rękę w jego stronę, chwyciła grzebień i
podpięła ponownie włosy. Wtedy mężczyzna przeraził się jeszcze bardziej. Dotarł
do niego prawdziwy obraz, jaki stanowiła. Jego Yuki wyglądała okropnie. Twarz
miała całą poranioną. A oprócz tego skór odłaziła w wielu miejscach od kości.
Woda ciekła po całym ciele. Włosy przerzedzone, w wielu miejscach powyrywane i
zakrwawione. Ubranie, jej piękna yukata teraz była w strzępach, zabrudzona
błotem , krwią i plamami z trawy. Z ust, nosa i oczu ciekła krew. Uchyliła usta
i mężczyzna zobaczył, że dwa zęby zostały wybite.
-Zapomniałeś o mnie. Przestałeś
mnie szukać. – jej głos rozbrzmiał, chociaż nie poruszała ustami – A teraz
znalazłeś sobie inną, choć przysięgałeś, że tylko mnie kochasz. Boisz się mnie,
a mówiłeś że będziesz ze mną na dobre i złe. Kłamałeś. Wszyscy pożałujecie!
Moja zemsta się dokona!
Zawiał wiatr, a zjawa zniknęła.
Paraliż ustąpił, przejmujące zimno również. Choć mężczyzna wciąż drżał, nie miał
przynajmniej wrażenia, że jest jak kawałek lodu. Upadł na kolana w plusku wody
i nie mógł uwierzyć w to co zobaczył.
Do domu wrócił późną nocą, cały
przemoczony, nieobecny i blady na twarzy. Jego rodzice nie potrafili z niego
wyciągnąć nic, tak samo jak nowa narzeczona. Tej nocy zginęło aż dwoje ludzi.
Tak samo jak przez kolejne 5, które mężczyzna przeleżał w gorączce. Śniło mu
się, że widzie każdego trupa, każdą zbrodnię która miała miejsce przez ten
czas, tak jakby tam był, chociaż nie ruszał się z domu. Wiedział, że to była
sprawka jego Yuki. Obudził się dopiero na ostatni dzień. Dowiedział się, że
zmarła również matka jego nowej kobiety, co ją tak przeraziło, że chciała
uciec. Pokłócili się, ale ślubu nie odwołali. Mężczyzna chciał opowiedzieć
reszcie co widział kilka dni temu. Ale kiedy zaczął, na terenie posiadłości
ktoś wrzasnął tak przerażającym głosem, że nikt na początku nie mógł się ruszyć.
Wszystkich ogarnął strach. Ludzie zaczęli snuć przypuszczenia, że to duch się
mści. Chociaż nie wiedzieli dlaczego. I wtedy matka pana młodego krzyknęła, że
to na pewno Yuki się mści za to co jej zrobili. I wszystko się wydało. Z każdą
chwilą ludzie znajdujący się w domu zaczęli coraz bardziej rozumieć co się
stało z młodą kobietą. krzyczeli w panice, modlili się, błagali o wybaczenie.
Ale było już za późno. Rozległ się kolejny krzyk. Ludzie zerwali się ze swoich
miejsc i rozpierzchli się. Zapanował chaos. Aż ktoś zaczął wołać innych, żeby
zobaczyli coś w ogrodzie. Wszyscy zgromadzili się tam i zobaczyli trupy rodziny
panny młodej, która zaczęła rzewnie płakać. Jakiś mężczyzna wskazała jakiś
punkt i wszyscy tam spojrzeli. Zobaczyli Yuki, taką jak widział ją niedawno jej
były narzeczony. Włosy miała już nie rozpuszczone, a podpięte. Wtedy matka pana
młodego zerwała się i zaczęła uciekać w przerażeniu. Syn chciał ją złapać, ktoś
wołał, że powinni trzymać się razem. Ale kobieta zniknęła już a rogiem i wtedy
powietrze rozdarł charkot. Wszyscy z sercami na ramieniu ruszyli za róg i
stanęli wmurowani. Matka leżała na podłodze z podciętym gardłem, jej oczy były
wydłubane, a ciało poskręcane pod dziwnymi kątami. Na odsłoniętym ramieniu
wyorany był w skórze krwawy napis: xxx Wszędzie wokół była krew. Ludzi znowu
wpadli w panikę, a duch Yuki dokonywał swojej zemsty na kolejnych osobach.
Posiadłość pogrążyła się w przerażeniu i krwi. Aż zostali tylko niedoszli
państwo młodzi. Siedzieli w przerażeniu w jednym z pokoi posiadłości i
wpatrywali się w drzwi. To miał być dzień ich ślubu, a stał się dniem ich
zguby. Usłyszeli kroki – jakby ktoś szedł boso po mokrej podłodze. Zamarli
kiedy drzwi nagle się odsunęły, ale nikogo nie zobaczyli. Odetchnęli z ulgą,
ale wtedy silny podmuch przewrócił ich. Nad sobą zobaczyli Yuki. Ociekała wodą
i wyglądała tak samo przerażająco jak poprzednio. Nowa narzeczona zapłakała.
Yuki złapał ją za bark i ścisnęła mocno. Ta wrzasnęła, ale ten dźwięk
przerodził się charczenie, kiedy jej gardło zostało rozorane przez palce Yuki.
-To ty zaczęłaś rozpowiadać o
mnie plotki. – wyszeptała zjawa i patrzyła jak przerażenie w oczach młodej
dziewczyny się potęguje – Od początku wiedziałam.
W końcu Yuki puściła ciało, już
martwej dziewczyny i skierowała spojrzenie na swojego ukochanego. On zaczął się
odsuwać, ale natrafił na ścianę. Chciał rzucić się w bok, ale lodowata,
zakrwawiona ręka Yuki przytrzymała go w miejscu. Przez przypadek trącił jednak
lampę, która przewróciła się i stłukła. Pokój zajął się ogniem, a on czuł jak
po policzkach płyną mu łzy. Zamiast gorąca i żaru płomieni, czuł lodowatą aurę
Yuki.
-Zdradziłeś mnie, złamałeś
obietnicę, nie potrafiłeś mnie dostatecznie obronić. – zmarła zaczęła wymieniać
– Nie potrafiłeś mnie nawet znaleźć. Pamiętasz co mówiłeś mi tyle razy? „Razem
aż do końca świata, a nawet dłużej. Będę cię kochał nawet po śmierci. Będę z
tobą zawsze.” A więc dotrzymaj teraz swojego słowa. Bądźmy razem na zawsze,
nawet po śmierci.
Po tych słowach złapała jego
dłoń, w którą wcześniej zranił się grzebieniem i pokazała mu. Linie na ręce
znowu się pokazały. Mężczyzna krzyknął, ale nagle zamilkł, jakby stracił głos.
-Już więcej nie będziesz mówił
kłamstw. – powiedziała Yuki i dokonała swojego ostatniego morderstwa, ostatniej
zemsty. Posiadłość pogrążyła się w ciszy, przerywanej jedynie trzaskaniem
płomieni.
Kiedy następnego dnia, już po
ugaszeniu pożaru, zaczęto badać ślady nie znaleziono ciała mężczyzny. Winą
oficjalnie obarczono właśnie jego. Zbrodnia ta wstrząsnęła całą wsią, ale
została wymazana z historii. Choć wszyscy wiedzieli. I pamiętali. Historia ta
nie przekroczyła granic wioski. A przynajmniej ludzie starali się o to. Chcieli
zapomnieć, ale wiedzieli, że to nie możliwe. Krążą plotki, że w tym malutkim
pokoju znaleziono połamany grzebień młodej Yuki, który ta znowu zgubiła, kiedy
mściła się na swoim ukochanym. A obok niego zakrwawiony odcisk ręki mężczyzny z
blizną na środku. Podobno raz w roku, dokładnie w rocznicę swojej śmierci,
oboje wracają na ziemię i dokonują jednej zbrodni na niewiernym mężczyźnie,
bądź kimś kto traktuje jaką kobietę tak, jak potraktowano JĄ. Yuki szukając
wtedy swojego grzebienia, a jej ukochany przywiązany do niej po śmierci, idzie
za nią, nie wydając żadnego dźwięku. Jedynie łańcuch przyczepiony do jego ręki,
w którą zranił się grzebieniem, pobrzękuje cicho.
Straszne! Genialne, ale straszne! Takie trochę psychiczne. Chociaż jak przeczytałam że przy każdym trupie była kartka w kształcie płatka śniegu to już wiedziałam wszystko. Ta końcowa scena była genialna! Jak ona zabijała wszystkich po kolei! Straszne! I nie wiem czemu jak była mowa o tym grzebieniu ciarki mnie przechodziły. Strasznie mi się podobało! Nie zauważyłam żadnych błędów ani nic! Świetnie ci to wszyło!
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńtekst bardzo mi się podobał, od początku miałam przeczucie, źr to rodzice mężczyzny stoją za zniknięciem Yuuki...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia