Mam
nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu. Za wszelkie błędy bardzo
przepraszam. Oczekuję szczerej opinii. A tymczasem Enjoy!
***
Oh!
Jak ona nie cierpiała takich sytuacji! Po prostu nie nienawidziła! A tu los
postanowił zrobić jej na złość. A raczej za długi język Riddle. Zaraz po tym,
jak blondynka powiedziała za dużo w miejscu pełnym wróżek, Aya nie miała chwili
spokoju. Mira chichotała zawzięcie, ale widać było, że wszystkiemu się
przyglądała uważnie. Dla Kuroi wyglądała jak drapieżnik chcący dopaść swą
ofiarę. I ona właśnie się jak taka ofiara czuła. Nie mniej jednak sporym plusem
było, że Erza wciąż była nieobecna i Aya miała ochotę wielbić za to niebiosa i
wszystkie smoki. Chociaż przypuszczała, że jak tylko Scarlett powróci to i tak
wszystkiego się dowie i nie da jej żyć. Ale do tego czasu Pani Cienia uznała,
że zdąży się schować. Zamelinuje się w jakimś opuszczonym domu, który nie
zwraca niczyjej uwagi i będzie siedzieć cicho, zamawiając jedzenie poprzez
dostawce, żeby nikt nie zobaczył. Oh! Jakie to by było piękne! Żadnych
natrętnych wróżek, żadnego hałasu, żadnego truci i wtrącania się innych w jej
sprawy. A szczególnie do tych innych zaliczała się właśnie Tytania. To nie tak,
że Aya miał coś do Tytania, ale nie przepadała za nią. Dość często ja
irytowała. Ale przecież nie każdy musi kochać cały świat, co nie? To nie była
nienawiść, tylko raczej irytacja i słaby kontakt. Tyle. A że Aya ma dość trudny
charakter swoją droga, to tym bardziej ciężko było jej się dogadać z Królową
Wróżek. Kobiety chyba już tak czasami mają.
-Argh!
No dajcież mi już spokój! Nie widzicie, że jesteśmy w stanie wojny?! Sprawy
osobiste na bok! I tak wam nic nie powiem na ten temat choćbyście mi wisieli
nad głową wieki! – brunetka wkurzyła się dość mocno, uwalniając przy tym mała
falę energii, która trochę, aczkolwiek skutecznie, odsunęła i rozproszyła magów
i Aya mogła czmychnąć do pokoju Mii. Tam był w miarę bezpiecznie. W końcu
Polyushka nie dopuści by ktokolwiek zakłócał spokój chorego. A na dodatek jej
samej. Ale to tak na marginesie. I Aya była pewna, że kobieta będzie chciała
pozbyć się również jej z pomieszczenia, ale wolała to. Cóż… powiedzmy, że
wybrała mniejsze zło.
-Chyba
trochę przesadziliśmy. – mruknęła Levy, widząc reakcję koleżanki. Fakt – nie
mogła odpowiadać przecież za wszystkich, ale sama też chciała się dowiedzieć
czegoś. Ciekawość potrafi być bardzo zła w skutkach. I właśnie się o tym
przekonała. A szczególnie ta nadmierna ciekawość.
-Ta.
A najgorsze jest to, że miała rację. To nie jest czas na takie sprawy. – dodał
z westchnieniem Fried, pocierając palcami nasadę nosa. Od tego wszystkiego
chyba dostawał bólu głowy.
-Powinniśmy
poczekać aż sama zechce nam o tym kiedyś powiedzieć. – dorzuciła Lucy i
ignorując zawiedzione spojrzenia większości wróżek, zabrała się za analizowanie
sytuacji gildii. Trwała wojna, a ona wolała wiedzieć jakie są ich realne
szanse. Samymi chęciami niczego nie zwojujesz. Nawet jeśli mowa o Fairy Tail.
Laxus
stał z boku i patrzyła na całą tą sytuację ze zmarszczonymi brwiami. Neah był
kiedyś z Ayą. Znał ją bardzo dobrze. Ale ją zranił. I to mocno. Zdradził ją. A
ona obwiniała o to bardziej siebie niż jego. Przypadkowe słowa Riddle pozwoliły
mu odkryć kolejne rzeczy odnośnie Pani Cienia. I zrozumiał też, dlaczego tak
bardzo trzyma ludzi na dystans. A przynajmniej uważał, że jest to jeden z tych
głównych powodów.
Kiedyś
Kin wspomniał coś o jakiejś stracie. Że kogoś stracili i to dwa razy. I że Aya
przeżyła to chyba najmocniej z nich. Tak jakby ten ktoś był kimś najważniejszym
w jej życiu. Albo prawie najważniejszym.
Mia
umierała na ich oczach i nic się nie dało zrobić. Chociaż po ostatniej bitwie,
proces ten uległ jednak spowolnieniu. Oznaczało to, że Luc nie ma na tyle siły,
by zabierać jej duszę i moc. A przynajmniej nie z takiej odległości. Do takich
wniosków doszły Riddle i Lena, starając się jakoś pocieszyć Ayę, która mogła
jedynie patrzeć. Szczególnie, że polyushka bacznie się jej przyglądała, czy
czasem nie próbuje zrobić czegoś… ryzykownego.
-Dorwiemy
go. – powiedziała po chwili cieszy Hagane – Dowiedziałam się od Etny, że Orion
już szuka tego idioty, a Luka nie ma zamiaru mu odpuścić. Powiedziała, że da mu
lekcję życia i dobrego wychowania, skoro o nim zapomniał. A miała przy tym taki
wzrok, że aż mnie ciarki przeszły. – zadrżała lekko na samo wspomnienie.
-Tak,
mistrzyni potrafi być czasami naprawdę przerażająca. Nie dziwota, że jest najpotężniejszym
magiem. – dodała Lena z westchnieniem
-Lepiej
nie mów tego głośno w tym miejscu, bo jeszcze męską duma dziadka Makarova, do
reszty ulegnie zniszczeniu. – zaśmiała się Riddle, trącając przy tym
zielonowłosą koleżankę. Aya nie mogła się nie uśmiechnąć na ten widok.
Szczególnie, gdy Lena ze śmiechem przysłoniła sobie teatralnie usta.
-Tak,
tak. Masz całkowitą rację Riddle-san.
-Nie
wiem co bym bez was zrobiła. – powiedziała Kuroi, uśmiechając się lekko – Nawet
w najgorszej sytuacji potraficie się śmiać i wygłupiać tak zaraźliwie, że nawet
trup nie mógłby stać z kamienną twarzą.
-Ty
i ten twój czarny humor. – pokręciła głową blondynka i spojrzała na swoją
imienniczkę – Młoda jest silna. Wytrzyma. Jeszcze się zdziwisz co z niej
wyrośnie.
-Dzięki.
– odparła Aya. Jakoś tak lżej jej było na duchu. A szczególnie gdy miała obok
siebie takie dwa cosie.
-Ty
jej lepiej nie dziękuj, bo jeszcze to w przyszłości wykorzysta i będzie chciała
żebyś się jej „odwdzięczyła”. – zaśmiała się złośliwie Azuri – Pozostaje tylko
mieć nadzieję, że to nie będą jakieś zbereźne rzeczy.
-Oż
ty trawo wredna! – blondynka rzuciła się w jej stronę, a zielona natychmiast
zrobiła unik i wybyła z pomieszczenia z głośnym śmiechem. Hagane rzuciła się za
nią w pościg. Tak… z nimi nigdy nie dało się nudzić. A tym bardziej nie dało
się mieć niechcianych, depresyjnych myśli czy innego niepotrzebnego cholerstwa,
które tylko przynosiło szkody. Na umyśle, psychice i zdrowiu fizycznym.
-Sensei…
- cichy szept otrząsnął ją z zamyślenia. Przez chwilę myślała, że się
przesłyszała, ale lekko uchylone oczy Mii na pewno patrzyły na nią. Jej słowa
były ciche. Bardzo, bardzo ciche. Ledwo słyszalne. Gdyby nie bardzo dobry
słuch, Aya pewnie by ich nie dosłyszała – Ja… umieram, prawda? – Aya zawahała
się, jednak gdy chciała odpowiedzieć, Mia znowu poruszyła ustami prawie
bezgłośnie. – Nie zginę. Wytrwam. Zaczekam na ciebie sensei. – Aya była w
szoku. Dziewczynka nie powiedziała już nic więcej. Zamknęła całkowicie oczy i
dalej leżała tak, jak wcześniej. Zupełnie jakby sytuacja sprzed chwili nie
miała w ogóle miejsca.
„To
nie mogły być omamy” – myślała Aya. Bała się, że od tego wszystkiego już do
reszty oszalała. Ale nikt nie mógł jej powiedzieć, że nie miała złudzeń. Nikt
nie mógł tego widzieć. Nikt nie mógł słyszeć. Nawet Polyushka. Jęknęła i objęła
głowę rękami. Za dużo się działo. Za dużo. Czuła się winna temu co się teraz
dzieje w Magnolii. W Fairy Tal. Temu co się dzieje z Mią. Uważała, że to jej
winą jest, że życie jej uczennicy jest w niebezpieczeństwie. Gdyby to nie ona,
a ktoś inny się nią zaopiekował, nie było pewnie tej sytuacji. I nagle dotarło
do niej, że w takim razie te trupy, które walają się w całym mieście… są zatem
pośrednio również jej winą…
Było
już ciemno. W lesie, choć zwierzęta nocne powinny właśnie iść na łowy, było
zupełnie cicho. Gdyby ktoś się tu zapuścił, z całą pewnością nie miałby zbyt
przyjemnych emocji. A szczególnie gdyby spotkał pewnego czerwonowłosego
osobnika, który w tym momencie kulił się pod jednym z drzew. Tak, to był Luc.
Wplótł palce we włosy i trzymał się za głowę. Kucał pod drzewem, kompletnie nie
zwracają uwagi na otoczenie. Czoło opierał o zgięte kolana. Wyglądał w tej
chwili jak małe, zagubione dziecko. Ale każdy kto by tak pomyślał i choćby
odważyłby się podejść zbyt blisko, zostałby natychmiast zabity, albo poddany
okropnemu cierpieniu. Nic przyjemnego.
-Luka…
- wyszeptał. To był jedyny dźwięk jaki niósł się po wymarłym lesie, pozbawionym
życia.
Tej
nocy we śnie zginęło wielu ludzi. Ludzi, którzy myśleli, że w końcu mogą zaznać
spokoju. Ale przerażający mrok zabrał ich życia, kiedy najmniej się tego
spodziewali. Jego łapska zabrały w mrok wiele żyć. Mrok, którego oczy
błyszczały na czerwono. Mrok, którego aktywność zbudziła do życia stworzenia,
nie mające już nigdy chodzić po ziemi. W sercach ludzkich zbudziła rozpacz,
strach, zwątpienie. To było coś, co nigdy nie miało się zdarzyć, było wbrew
naturze. A jednak zostało przewidziane.
-Rea…
ty wiedziałaś… - wysyczał Luc – Jak śmiałaś się wtrącić?! – jego przerażający
krzyk rozniósł się echem po całym lesie.
Nikt
nie był świadomy, że to wszystko jest niczym w porównaniu z tym, co miało
dopiero w niedalekiej przyszłości nadejść. Czymś przerażającym wywodzącym się z
najgłębszych otchłani zła.
***
Rozdział pisany przy piosence:
„Time of Dying” – Three Days Grace
Tak,
tak – wiem, że notka naprawdę bardzo krótka (chyba najkrótsza ze wszystkich
przeze mnie pisanych), ale tak jakoś wyszło. No i kolejna pojawi się może szybciej. Plus – napisałam ją bardzo szybko.
No i rzecz jasna jeśli notki będą troszkę krótsze, to będzie ich więcej, co
nie? Tak, wiem… moja chora logika.
BTW
– co myślicie o nowych postaciach?
W
następnym rozdziale dowiecie się kim jest Rea i co ma wspólnego z tym
wszystkim. Poznacie też kolejną nową, aczkolwiek niezwykle ważną postać.
Spodziewajcie
się coraz szybciej toczącej się akcji. Od razu uprzedzam, że Mii nie zabiję. Co
nie oznacza, że wszystko zakończy się szczęśliwie… Hehe…
Naturalnie
mam zamiar jeszcze kogoś pozbawić życia, ale tego dowiecie się później.
Dziękuję
z całego serca Fadziulce i Marcie oraz Arii Meredith. To im również jest dedykowany rozdział.
"-Nie wiem co bym bez was zrobiła. – powiedziała Kuroi, uśmiechając się lekko – Nawet w najgorszej sytuacji potraficie się śmiać i wygłupiać tak zaraźliwie, że nawet trup nie mógłby stać z kamienną twarzą."
OdpowiedzUsuńAwwww! To takie urocze! Zwłaszcza z ust Ayi! Jak zwykle kocham momenty z Ayą, Riddle i Leną! Tylko Kina brakowało! ^^ Czy już wspominałam że Luc mnie tak niemiłosiernie wkurza, że mam ochotę go zdzielić krzesłem w łeb? No nic... czekam na nowy rozdział! *.*
Witam,
OdpowiedzUsuńno jak dobrze, ze wróżki jak i reszta nie zamierzali drążyć tego tematu, Luck jest bardzo niebezpieczny i mam nadzieję, że go pokonają....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia