Kolejny
rozdział, który pojawia się wg planu. Nie będę dużo gadała we wstępie, bo to
bez sensu. Nie mniej jednak ostatnio mam trochę mało czasu na pisanie za co
bardzo przepraszam. Ale obecnie pracuje i jak przychodzę do domu, to po prostu
padam ze zmęczenia i na nic nie mam sił.
A
tymczasem zapraszam do czytania! Enjoy~!
***
Fairy
Tail szykowało się do dalszej walki. Bo wiedzieli, że ta miała nastąpić i to w
bardzo krótkim czasie i najmniej spodziewanym momencie. Ranni byli opatrywanie,
a zmarli grzebani. Tak – zmarli. Do innego świata odeszła Lisanna oraz Droy.
Rodzeństwo Strauss starało się nie rozpaczać, ale nie było to łatwe. Nie po
tym, jak już raz ją stracili. A teraz drugi raz nie mogli jej obronić. Natsu
też się trochę podłamał. Jakby nie patrzeć, byli przyjaciółmi od zawsze. Znali
się od dziecka. Też cierpiał po pierwszej śmierci Lisanny, a druga… cóż… Aya
wiedziała, jak to jest stracić kogoś bliskiego dwa razy i nie być w stanie nic
zrobić. Kin zresztą też, ale dla niego to było co innego…
-Ludzie
rodzą się i umierają. – powiedziała kiedyś Luka – To niezatrzymany cykl życia.
Ale gdy odchodzą powinnyśmy czuć radość, że zostali zbawieni od tego piekła,
jakim jest życie. A naszym obowiązek jest sprawić, by byli z nas dumni, gdy do
nich dołączymy. – były to mocne słowa, ale prawdziwe. I dotarły zarówno do
Heart of The Darkness, jak i Fairy Tail.
Natsu
chciał porozmawiać z Kinem, ale blondyn skutecznie się migał od tego. Nie
chciał chłopakowi kłamać, ale nie mógł mu też zbyt wiele powiedzieć. Starał się
więc unikać rozmowy z nim. Czy wiedział, czego oczekiwał od niego Igneel? Tego
nikomu nie powiedział, chociaż Luka przypuszczała, że wie więcej niż w ogóle
moglibyśmy przypuszczać. Ale nawet ona nie była w stanie stwierdzić na pewno.
-Tak
właściwie – zaczął w pewnym momencie Bixlow, wpatrując się w Lukę – to wychodzi
na to, że ten Luc to taki zły brat bliźniak, tak?
-Owszem.
Coś w ten deseń. Ale ja i on to nie to samo co z tym waszym Siegrain’em. –
odparła popijając świeżo zaparzoną herbatę. Ktoś wziął głęboki oddech, jakby
nie był pewien czy ten temat powinno się poruszać. Luka rzuciła w tamtym
kierunku przelotne spojrzenie, ale nic nie powiedziała.
Pani
Cienia starała się jak mogła, by tylko opóźnić to, co działo się z Mią. Ale jej
starania przynosiły raczej niewielkie efekty i tylko osłabiała siebie. Z tego
powodu Polyushka kategorycznie zabroniła jej interweniować w sposób, który
szkodził by jej samej. A co za tym idzie, nie mogła przebywać w pokoju, gdzie
leżała jej uczennica, bo nie potrafiła siedzieć bezczynnie. Lucy i Levy starały
się ją jakoś pocieszyć, ale na daremno. Aya była tylko bardziej zirytowana. Do
tego stopnia, że Wendy, która w pewnym momencie do niej podeszła, aż bała się
odezwać.
-Zimna
jak lód. – znikąd pojawił się Neah, a dziewczyna tylko rzuciła mu zirytowane
spojrzenie – Nic nie powiesz?
-Odczep
się. Nie mam nastroju na słowne przepychanki. – odparła
-Jesteś
nieczuła. Nawet nie spytasz jak się czuję. – milczał przez chwilę, po czym
uśmiechnął się dziwnie – Ah… No tak. W końcu jesteś bog-
-Neah…
jeszcze słowo a cię zabiję.
Nie
dane mu było dokończyć. Brunetka przyłożyła ostrze swojego miecz, do krtani
Neah. Chłopak był tak zaskoczony tą reakcją, że jedyne co zrobił to rozszerzył
oczy i wbił spojrzenie w metal. Na dodatek reakcja Kuroi była niezwykle szybka,
jakby wręcz instynktowna. Neah chciał coś powiedzieć, ale nie mógł. Słowa
uwięzły mu w gardle. Oblał go zimny pot, a strach zawładnął każdym milimetrem
ciała. Znał już to uczucie. Tak samo było, kiedy przez przypadek obraził jej
brata. Niby nie chcący, ale Aya wpadła wtedy w prawdziwą furię. Tym razem było
prawie identycznie. Czuł od niej przerażającą, mroczną aurę… Aurę mordu i
śmierci. Nawet nie patrząc na niej był w stanie stwierdzić jak brunetka
przewierca go lodowatym i wściekłym jak nigdy spojrzeniem. Przełknął nerwowo
ślinę, wciąż patrząc na katanę przy jego gardle. Przybrał na twarz wyraz
irytacji, która dość nieumiejętnie miała przykrywać jego strach. Może i
przerażony, ale miał zamiar wygarnąć swojej znajomej to i owo.
-Ha!
W końcu ukazałaś swoje prawdziwe oblicze!
Uniósł
dumnie głowę i rzucił jej drwiące spojrzenie, co wydawało się trochę nie
odpowiednie do sytuacji. Ale nie miał zamiaru się powstrzymywać, czy uspokoić.
Nie… Nawet gdyby miał porządnie oberwać. Z kolei Aya pobladła lekko i
rozszerzyła odrobinę oczy, ale po chwili wróciła do poprzedniego stanu i jej
mina była jeszcze bardziej zimna i złowroga. Mina zabójcy, którego nie rusza
śmierć. Neah ponownie przełknął ślinę, gdyż usta i gardło miał dziwnie suche i
ponownie się odezwał. A raczej wykrzyknął.
-Twoja
natura daję o sobie znać, co? Śmiało! Zabij mnie! Może wtedy wróci Aya, którą
znałem. – Tu uspokoił nieco dotąd roztrzęsiony głos i przymknął lekko powieki,
odwracając głowę w bok. Wziął głębszy oddech i rozluźnił pięści, które zacisnął
nieświadomie. - Dziewczyna, która wie co znaczy słowo „prawdziwa przyjaźń”… –
Tu spojrzał na nią butnie i pewnie. – która wie, co znaczy stawić czoło
problemom i przeciwnościom losu. Która jak mało kto, nie boi się prawdy! –
wykrzyknął.
Oczy
Neah miały teraz jakby nostalgiczną nutę, a Aya… cofnęła się o krok opuszczając
odrobinę miecz. Jej i tak blada cera, była koloru jak i zmarłego. Jej oczy, od
początku tej ostrzejszej „wymiany zdań” były puste. A raczej od momentu
wypowiedzenia przez nią groźby, ale teraz… były zdezorientowane. Spuściła
głowę, zgarbiła się lekko, a racę zacisnęła w pięści. A raczej tylko jedna
rękę, bo w drugiej trzymała miecz. Włosy opadły jej na oczy, całkiem je
zasłaniając. Stała tak przez kilka chwil, aż w końcu wyprostowała się i
rozluźniła pięści. Głowy jednak nie uniosła. Schowała broń.
-Zamknij
się… Nigdy więcej o tym nie wspominaj. – ruszyła wolnym krokiem z miejsca, a
mijając Neah dodała jeszcze jedno zdanie nie zatrzymując się nawet. – Nie
wtrącaj się w nieswoje sprawy. To nie twój interes. – następnie wciąż nie
podnosząc głowy, opuściła budynek gildii.
Neah
zmarszczył brwi, nie odwracając się. Chciał wiedzieć, jaką minę miała Aya,
jednak nie był w stanie tego zobaczyć. Nie mógł nic na to poradzić. Obrócił się
z zamiarem skierowania się do baru i napicia czegoś na rozluźnienie, ale… kiedy
zobaczył wszystkich magów obecnych w gildii wpatrujących się w niego z różnymi
minami… zrozumiał, że wszyscy patrzyli na nich i na scenę, która miała miejsce
przed chwilą. A skoro Aya już „zniknęła”, tylko on pozostał w centrum uwagi. I
właśnie dowiedział się, czemu przez całą ich „rozmowę” było tak cicho i nikt im
nie przeszkodził. A tym bardziej żadne z nich niczym nie oberwało. Właśnie
dlatego, że wszyscy patrzyli na nich. Dlaczego? Kto wie… z różnych powodów.
Jedni zapewne z nudy, inni z ciekawości, inni może lekko zdezorientowani czy
przestraszeni takim zwrotem akcji, a jeszcze inni może po prostu chcieli się
czegoś dowiedzieć. Jedno było pewne – cała ta sytuacja nie była w żadnym
stopniu normalna czy zwyczajna. I z całą pewnością była dość ciekawym
widowiskiem.
-Przesadziłeś
Neah. – odezwała się Luka swoim spokojnym i twardym głosem. Widać było jak na
dłoni, że w tej wypowiedzi było coś jeszcze. Coś, co tylko sam Neah był w
stanie odczytać. I tak się stało. Chociaż nikt prócz tej dwójki tego nie
wiedział. Natsu, który zawsze był w gorącej wodzie kąpany (albo nawet i lawie),
chciał coś powiedzieć, ale Kin zasłonił mu usta i pokręcił głową. Neah zmierzwił
swoje włosy i po krótkim westchnieniu, skutecznie się wycofał.
To
skutecznie wyrwało resztę z zawieszenia i zapanował chaos. Każdy był ciekaw o
co dokładnie chodziło. Próbowali coś wyciągnąć z Luki, ale jej lodowate
spojrzenie skutecznie odsunęło ich na drugi koniec pomieszczenia. Kobieta
wstała i swoim majestatycznym krokiem opuściła gildię. Lena i Riddle wymieniły
ze sobą spojrzenia i postanowiły zareagować. W całym tym chaosie udało im się
również opuścić gildie bez problemu i nikt ich nie zauważył. Zdecydowały
znaleźć Ayę. Nie było to trudne zważywszy, że znały się już od dawna. I nawet
jeśli w niektórych sprawach dziewczyna wciąż pozostawała tajemnicą dla wielu
osób, to jednak one, Kin i jeszcze niewielka liczba osób miały największe
szanse na znalezienie jej i „odczytanie”. Hagena użyła swojej telekinezy i
przeniosła siebie i Azuri na dach jednego z budynków obok gildii, który jeszcze
się ostał. Kuroi rzeczywiście tam była. Siedziała z czołem opartym na zgiętym
kolanie, podczas gdy druga noga była wyprostowana i widać była kilka
drobniejszych ran, których dziewczyna nie zabandażowała.
-Aya?
– odezwała się Lena – Wszystko w porządku?
-A
wyglądam jakby było? – prychnęła, po czym westchnęła i spojrzała na nie
przepraszająco – Wybaczcie… poniosło mnie.
-Nic
nie szkodzi. – Lena uśmiechnęła się lekko, a Hagane rzuciła się obok Ayi i
prychnęła
-Właśnie.
Neah to dupek. Na twoim miejscu od razu bym go poszatkowała. – powiedziała
Riddle
-Myślę,
że Lucy już wie. – odezwała się po dłużej chwili Aya
-Kto?
Ta blondyna od gwiezdnych duchów? – spytała Riddle ziewając
-Ty
też jesteś blondyną. – uśmiechnęła się złośliwie właścicielka chodzącego
mini-zoo.
-Czepiasz
się trawiasta.
Azuri
dostała tiku nerwowego, ale czyjś cichy śmiech sprawił, że się opanowała. I
bynajmniej nie był to śmiech Ayi. Trójka dziewczyn obróciła się, by zobaczyć
Kina stojącego jakieś 2 metry od nich.
-Nigdy
się nie zmienicie. – pokręcił głową i klapnął na tyłek, wpatrując się z
błyskiem w oku w tą scenę.
-To
kobieca rozmowa, gadzino jedna. Nie wtrącaj się. – powiedziała Riddle, ale
kącik jej ust drgnął lekko
-Ależ
naturalnie! Będę siedział cicho jak mysz pod miotłą. O! Albo przebiorę się za
dziewczynę!
-Oszczędź
nam tego widoku! – powiedziały jednocześnie Lena i Hagane.
Cała
czwórka zaśmiała się. Brakowało im tej chwili rozluźnienia. Zbyt dużo rzeczy
dzieje się na raz. A przeszłość daje o sobie znać w najmniej lubiany i pożądany
sposób. Bo to przeszłość. Cienie przeszłości. One nie lubią gdy się o nich
zapomina.
-To
co? Wracamy? – spytała w pewnym momencie Stalowa Dama – Siedzenie tutaj nic ci
nie da.
-Tak,
wiem. – odparła z głębokim westchnięciem Aya. Nie uśmiechało jej się schodzenie
tam na dół i wysłuchiwanie tych wszystkich pytań, znoszenie dziwnych spojrzeń.
I spotkanie Neah. Był dla niej ważne, ale nie tak jak kiedyś i nie tak jakby
chciał, ale… jak miała mu teraz spojrzeć w oczy, skoro praktycznie groziła mu
śmiercią?
-Należało
mu się. – ponownie odezwała się Riddle, jakby czytając jej w myślach. Podniosła
się z ziemi i otrzepała. A następnie zeskoczyła z budynku. Aya zdezorientowana
została pociągnięta przez Lenę i Kina, przez co całą czwórką stali już na
stabilnej powierzchni.
-Zgadzam
się Riddle – odezwała się Lena – przesadził. Teraz i dawniej. Powiedział za
dużo i… zrobił zbyt wiele.
-Oh,
Lena. To co było kiedyś… W sumie nie dziwę mu się. Nigdy nie byłam zbyt
towarzyską osobą. A w tamtych czasach to już na pewno.
-To
go nie usprawiedliwia! – oburzyła się Hagane – Mógł najpierw skończyć jedno, a
dopiero później...! – zasłoniła usta – Wybacz... Uh... Cholerny drań.
-Może wtedy nie byłaś
osobą okazującą uczucia, ale to się zmieniło. – wtrącił się Kin – Więc niczym
zaskakującym nie jest, że chłopak się stara i zapewne dalej będzie.
-Niech no tylko tknie cię
palcem, czy choćby pomyśli o tobie w nieodpowiedni sposób, to mu przywalę. –
wykrzyknęła bojowo Riddle
-Ja też! I ani waż się mu
wybaczyć tamto zdarzenie! W ogóle to na twoim miejscu poszatkowałabym go już
dawno! – Lena również zaczęła się nakręcać
-Przecież wam mówię, że
to nie był jego wi-
-Aya! On cię zdradził! –
wykrzyknęła Riddle, a Kin odchrząknął. Dopiero teraz zauważyli, że byli już na
terenie gildii i wzrok wszystkich spoczął na nich. – E… Za długi język, za
długi język… - wymruczała nerwowo Riddle
***
Tak żeby było wam łatwiej sobie wyobrazić:
Tak żeby było wam łatwiej sobie wyobrazić:
LUC
KIN
LUKA
ORION
Obrazki znalazłam już jakiś czas temu na necie. Nie są moja. Mam nadzieję, że nikt mnie nie zlinczuje za użycie ich. Kiedy skończę tą historię, wrzucę coś a'la filmik z prezentacją całego Serca Ciemności. Ale to w przyszłości.
Wiem, że trochę krótko, ale ten moment
wydał mi się idealny na takie… e… przerwanie. Wiem, jestem wredna. Choć przyznam, że mocno się zastanawiałam nad tym, czy czegoś nie dopisać, ale ostatecznie zrezygnowałam. Tak chyba jest najlepiej.
Mam nadzieję, że mimo niewielkiej długości
jednak się podobało. Czekam na szczere komentarze.
Moment jak Kin zaproponował że przebierze się za dziewczynę i reakcja Leny i Riddle -bezcenne! Po za tym... więcej momentów z tą czwórką! Oni są świetni! Nie wiem czemu ale czytając cały ten moment szczerzyłam się jak głupia. Oni wszyscy są... jak takie wielkie rodzeństwo! Ehehe... ale porównanie ^^' Po za tym ta końcówka... ojć... Riddle ma za długi język. Zdecydowanie za długi Teraz się zacznie... pytanie tylko czy członkowie gildii dowiedzą się o co chodzi zanim Aya ich poszatkuje. Jakoś nie trudno mi to sobie wyobrazić ^^ Co tam jeszcze Neah mnie irytuje... za to Kina kocham! Ale to już chyba mówiłam! ^^ Co do bonusu... Luka jest śliczna! Świetne! Już się nie mogę doczekać ciągu dalszego ^^
OdpowiedzUsuńZawsze przerywasz w takich momentach...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie komentowałam ostatnio, ale naprawdę, na caaaaałe wakacje nie miałam dostępu do internetu, dopiero teraz się dorwałam, ale co do rozdziału...
Piszesz naprawdę świetnie, tego nie muszę chyba pisać, nie?
Ale ten Neah... normalnie na gilotyne go (przepraszam, wakacje we Francji). Biedna Aya, przynajmniej ma przyjaciółki, Kina no i resztę gildii...
Mam nadzieję, że nie zabijesz Mii, tak jak Droya... Chociaż przynajmniej nie był to jeden z kluczowych bohaterów.
Weny,
Marta
Dziękuję za miłe słowa! I pocieszę cię - nie zabiję Mii. I zdradzę Ci jeden z powodów (tak na pocieszenie, że się wakacje kończą)... Ponieważ w przyszłości, jeśli będę pisać drugą serię, to Mia będzie miała raczej duży udział w toczącej się akcji. A to, że ją bardzo lubię to swoją drogą. ;) Ale to jeszcze ni wszyscy, którzy stracą życie (uwielbiam robić spoilery, które tak naprawdę nic nie mówią i tylko wkurzają)
UsuńA co do Neah - cały czas mnie kusi, żeby go ciachnąć, ale jest mi potrzebny niestety :(
Przeczytałam bloga...
OdpowiedzUsuńZadzwoniłaś do pana Mashima? Mogłabyś mu podawać dobre pomysły...
Ale co do całej historii- pomysł, akcja, bohaterowie, styl pisania i wszystko inne- są wspaniałe. Zabiłaś jak na razie 2 osoby z FT, mam nadzieję, że nie zabijesz połowy, nie? Moja koleżanka (w przywatnej historii) tak zrobiła, co nie było miłe...
Biedna Aya- jak dla mnie trochę wyidealizowana (czy jak to się pisze), jednak nie przesadziłaś zbyt mocno. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału- nie września (przeklęty miesiąc).
Zapraszam też na mojego bloga-
http://zniszczenie-nr-7.blogspot.com/- jednak dopiero kiedy dokończę pierwszy roździał- mam pomysł na całość, tylko trzeba to spisać
Weny i duuuużo wolnego czasu,
Aria Meredith
Witam,
OdpowiedzUsuńto jest chyba jakieś fatum, bo jak na złość, jak coś powinno zostać w tajemnicy to wszyscy to słyszą...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia