niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 26

Witam! Długo mnie nie było. Przepraszam za opóźnienie, jednak nie było ono w pełni zależne ode mnie. Faktem jest, że nie miałam zbytnio weny. Jednak starałam się wtedy ułożyć zbliżającą się akcję. Nie jest ona jeszcze w pełni ułożona, jednak plan na zakończenie już jest. Jeśli miałabym powiedzieć ile rozdziałów zostało do końca… ciężko powiedzieć. Może 5-10? Niewiele w każdym bądź razie.
Chciałabym podziękować tym, którzy zostali ze mną i wciąż czytają to opo, pomimo długich nieobecności. A co do tego, to niestety w tym roku mam maturę i muszę mocno przyłożyć do nauki. Z tego powodu notki mogą się pojawiać jeszcze rzadziej i nie trzymać się terminów, za co bardzo przepraszam. Więcej na ten temat powiem pod notką.
A teraz zapraszam do czytania!

***

Aya, tak jak planowała, znalazła się na tajemniczym latającym statku i zaczęła się po cichu rozglądać. Nie było to łatwe, zważywszy na to, że nie wiedziała nawet czego się po tym miejscu spodziewać. O osobach, które tam się znajdowały (a tak powinno być), tym bardziej nie miała bladego pojęcia. Ze skupionymi wszystkimi zmysłami, ostrożnie skradała się po statku. Czuła energię pulsującą od walczących dole magów. Jednocześnie musiała jednak panować nad swoim lękiem o nich i ukryć swoją moc. Tak by nikt jej nie wyczuł, choćby był najzdolniejszym poszukiwaczem, czy tropicielem.
Aż nagle ściana obok niej wybuchła i przeleciał przez nią poparzony mężczyzna. Aya w ostatniej chwili użyła swojej magii by ukryć się w ciemności. W mężczyźnie rozpoznała ojca Oriona, a to oznaczało, że w pobliżu może być Lena. Natomiast wrzask „ale się napaliłem” śmiało przyporządkowała do Natsu i uznała, że lepiej będzie zostawić wyrodnego ojca młodemu Dragneelowi. Sama postanowiła szukać Leny. Niestety nie mogła jej wyczuć. Coś ewidentnie jej tym przeszkadzało. I błądziła by dalej, gdyby przed nią nie pojawiło się małe dziecko z króliczkiem w ręku. W pierwszej chwili Kuroi chciała zabrać dzieciaka z tamtego miejsca, ale szybko dotarło do niej, że żadne normalne dziecko nie przyszło by tu same, a on nie wyglądał na więźnia. Innymi słowy nie mogła go traktować jak sojusznika. Co nawiasem mówiąc nie bardzo jej się podobało. No bo kto chciałby walczyć z dzieckiem?
Gdy zastanawiała się co powinna zrobić, pluszowy królik zmienił się w gigantyczne monstrum o kłach długich jak ludzkie ramię i z całą pewnością ostrych. Choć lepiej było nie sprawdzać. Oczy potwora świeciły się czerwienią i był przepełnione rządzą krwi. Powietrze jakby zgęstniało, a Aya kątem oka zauważyła, że chłopiec trzyma w rękach flet. Szybko zasłoniła sobie uszy, odskakując jednocześnie by uniknąć ciosu morderczego królika. Aż samo to brzmi komicznie. Tylko brak jednorożca z tęczą na głowie i halabardą w pysku. Nie ma to jak czarny i chory humor w krytycznej sytuacji. Nie mniej jednak Pani Cienia uznała, że nie ma czasu na długą walkę, ale jeśli nie pokona dzieciaka i jego zmutowanego pluszaka, to będą kłopoty i jej ciche dochodzenie zmieni się w śmiertelnego berka. A to się jej nie bardzo podobało. Nie miała wyjścia. Tym razem musiała się wysilić i pokazać trochę więcej swoich zdolności. Wyciągnęła katanę i cięła gigantycznego przeciwnika w nogę. Zamiast pluszu, czy waty z owego miejsca wydostał zielony gaz, który gdy tylko dotknął skóry Kuroi zdziałał jak kwas. Szybko zrozumiała, że aby to wygrać musi zabić dzieciaka. To nie było dobre wyjście, ale najłatwiejsze i najszybsze. A i tak miałaby spory problem z dostaniem się do niego, ponieważ trujący królik skutecznie uniemożliwiał jej to i zmuszał to unikania zabójczych ciosów i wycofywania się. Zatem o wyboru była tez druga opcja. Mogła przynajmniej sprawić, aby młody mag stracił przytomność. Nie wiedziała, czemu chłopak to robi, ale nie było czasu na rozwodzenie się nad tym. Czas uciekał, a ludzie w dole ginęli.
Zniknęła w cieniu i pojawiła się tuż za dzieciakiem. Uderzyła go w potylicę i złapała gdy zaczął się osuwać. Sprawiła, że cienie pocięły stwora na kilkadziesiąt kawałków, a następnie otchłań pochłonęła te resztki wraz z wydzielającą się z nich substancją. Spojrzała na swoją prawą dłoń. Poparzenie wciąż tam było i cholernie bolało. Starała się to zignorować, jednak z każdą chwilą odczuwała to bardziej dotkliwie.
-Muszę się pośpieszyć. Schody… - mruknęła i pobiegła w ich kierunku.
Na dolnym piętrze znalazła kilka zamkniętych pomieszczeń. Jednak żadne nie rzucały się w oczy tak, jak zakratowane okienko w dolnej części ściany, po prawej stronie. Podbiegła tam i zobaczyła korytarze. Ciąg krętych, kamiennych korytarzy, pławiących się w ciemności.
-Mam złe przeczucia co do tego miejsca. – mruknęła
-Nie ty jedna. – czyjś głos dobył się zza pleców dziewczyny, na co ta podskoczyła i odwróciła się chwytając za broń.
-Wha! Laxus? – zdziewanie jakie pojawiło się na twarzy brunetki, było tak komiczne, że Dreyar aż zaśmiał się lekko. – Co ty tutaj… Weź mnie tak nie strasz!
-Wybacz. Myślałem, że bez problemu mnie wyczujesz. – uśmiechnął się niby przepraszająco
-To przez to miejsce. – wskazała na zakratowane okno – Coś tam jest. Coś co jakby zakłóca i tępi moje zmysły. Tak sądzę. Nie umiem tego inaczej wyjaśnić.
-Ta… Też to poczułem. Cóż… Nie sądzisz, że powinniśmy coś z tym zrobić? Sprawdzić to, czy coś?
-Nie wiem. Ale to miejsce wywołuje we mnie dziwne uczucie. Nie chodzi o strach, a bardziej… wewnętrzny niepokój. Tak sądzę…
-To do ciebie niepodobne, żebyś była czegoś niepewna. A tym bardziej tylu rzeczy po sobie.
-Ta… Ty decyduj. – Laxus posłał jej uważne spojrzenie, po czym ruszył w stronę okienka. Oglądnął i postukał lekko w ścianę. Zdecydował i szukał wejścia. A skoro Aya dała mu wybór, do którego miała się dostosować, postanowiła mu pomóc. Przyjrzała się podłodze. Musiało być jakieś przejście. Niekoniecznie w tym miejscu, ale gdzieś obok. I nie myliła się. Kawałek dalej, w rogu, znajdował się ledwo widoczna kwadratowa klapa. Wyglądała identycznie jak podłoga i tylko cieniutka kreska, której normalnie by się nie zauważyło, mówiła że jest tam przejście. Brunetka podeszła tam i włożyła ostrze w ową niewielką szparę. Przeciągnęła nim i tak jak myślała zahaczyła o coś, co wydało ciche pyknięcie. Mechanizm odsunął klapę w bok i pokazały się kamienne, niezbyt równe schody, ciągnące się w dół. Nie było żadnego światła ani pochodni. Aya spojrzała na Laxusa, który zdążył już zauważyć odkrycie towarzyszki i znalazł się obok niej.
-Wchodzimy? – spytał
-Jak już znaleźliśmy wejście to chyba głupio by było zrezygnować, co nie? – odparła po czym zgodnie kiwnęli głowami i chłopak wszedł pierwszy. Pstryknął palcami i mała iskierka rozjaśniła trochę ciemną głębi i śliskie schody. Aya zeszła tuż za nim, a klapa sama się za nimi zasunęła. Od razu uderzył ich odór zatęchłego, mokrego powietrza. Z całą pewnością nie był to przyjemny zapach. Ich kroki niosły się cichym echem po korytarzu, sprawiając że czuli coraz większy niepokój. Wydawało im się jakby byli w zupełnie innym świecie. Ich zmysłu były przytępione, a to nie napawało pozytywnym myśleniem. Z tym miejscem było coś nie tak, ale oboje wiedzieli, że gdy coś jest nie tak, to znaczy że jest warte uwagi i trzeba się tym zająć. I choć instynkt mówił im „działaj”, rozum podpowiadał „uciekaj”. Oba nie raz ratowały im życie, więc ciężko było stwierdzić którego posłuchać. Jednak nie było już odwrotu. Klapa została zamknięta, a oni zaszli już nazbyt daleko, by opłacało im się wracać.
W pewnym momencie usłyszeli dźwięki brzęczących łańcuchów. Jednomyślnie zdecydowali się ruszyć w tamtym kierunku. Po kilku krokach zobaczyli zakratowane pomieszczenie, a tam… uwięzioną Lenę. Jej ręce były przykute łańcuchami do ściany. Była na wpółprzytomna. Niewiele myśląc ścisnęła mocniej moją broń i cięłam kraty. Ostrze przeszło przez nie, jak przez masło, gdy dodatkowo wpuściła w nie trochę swojej magii. Podobnie zrobiła z łańcuchami, które raniły ręce Leny. Ta osunęła się w dół i upadłaby na zimną podłogę, gdyby nie szybka reakcja Ayi. Dziewczyna chciała uleczyć swoją przyjaciółkę, jednak Laxus jej nie pozwolił.
-Myślę, że powinniśmy się najpierw wydostać z tych kanałów. To miejsce przyprawia mnie o dreszcze. Lepiej będzie nie tracić tutaj nadmiernie mocy. Nie wiemy co nas tutaj czeka.
-Masz rację, ale…
-Nic jej nie będzie. Nie jest aż tak poważnie ranna. Po prostu wyczerpała prawie całą swoją moc.
-Albo zrobił to za nią ktoś inny. – mruknęła Pani Cienia, a Laxus spojrzał na nią niezrozumiale – Nieważne. Chodźmy już.
-Tak. Daj, wezmę ją.
Aya pozwoliła Dreyarowi, wziąć młodą Azuri na ręce i całą trójkę skierowali się w stronę, z której przyszli. Zakrętów nie było wiele, więc nie powinni byli się zgubić, jednak o dziwo tak się stało. Albo raczej nie zgubili się, lecz coś uniemożliwiało im powrót.
Usłyszeli świst powietrza i w porę udało im się uniknąć magicznej strzały, wystrzelonej z kryształowego łuku. A osobą, która go trzymała był dziwny nieznajomy o dwukolorowej twarzy. Na jego nadgarstku był tatuaż gildii. I wtedy Ayę oświeciło. Taki sam tatuaż mieli ludzie, którzy porwali i przetrzymywali Mię. Oni jednak nie byli tak potężni. Zbyt dużo zbiegów okoliczności.
-Laxus, znajdź wyjście. Niech Wendy bądź Polyushka prędko zajmą się Leną. Ja się nim zajmę. – to powiedziawszy stanęła naprzeciw wroga, wyciągając ostrze. Laxus zawahał się, ale po chwili kiwnął głową i ruszył przed siebie. Po kilku krokach zatrzymał się. A raczej zrobiła to za niego jakaś niewidzialna ściana.
-Jaka szkoda~! Niestety nie możesz stąd wyjść. Żadne z was nie opuści tego miejsca żywe~! – zaśmiał się mężczyzna. Jego łuk zamigotał i ponownie wypuścił magiczną strzałę. Następnie kolejną i kolejną. Aż w pewnym momencie wypuszczał ich po kilka naraz. Aya niszczyła każdą, która leciała  jej kierunku. Jednak nie pomyślała, że te puszczone poza jej zasięg, były kierowane w Laxusa. Dotarło to do niej, gdy blondyn sapnął za jej plecami.
-Laxus!
-Nic mi nie jest. – odparł, ale jego prawe ramię było poparzone. Magiczna strzała nie tylko raniła, tak jak każda inna, ale też paliła skórę niczym najgorętszy ogień. Nie wyglądało to zbyt dobrze. Tajemniczy łucznik nie miał jednak zamiaru czekać, aż brunetka ponownie odwróci się w jego stronę i wykorzystując jej nieuwagę, pojawił się obok i z całej siły kopnął, posyłając ją na ścianę. Gruz posypał się, a dym uniósł w powietrze. Gdy opadł, dało się zobaczyć Panią Cienia pokrytą jej własną krwią. Włosy opadały na twarz i sklejały się ze skapującą krwią. Z ust wypływała stroma ilość krwi, brudząc przód jej ubrania. Reszta ciała była mocno pokaleczona. Dreyar szybko otrząsnął się z szoku jakiego doznał i zaatakował mężczyznę. Szybko jednak skończył podobnie jak Aya. Lena leżała kawałek dalej, a on był przyciskany do podłogi przez śmiejącego się dwukolorowego maga. W pewnym momencie coś przypominającego wilczą łapę, odrzuciło wroga do tyłu. Laxus podniósł lekko zamglony wzrok i zobaczył chwiejąco się Lenę, której ręce były pokryte sierścią. Dyszała ciężko ze zmęczenia. Zatoczyła się i upadła. Laxus chciał ją złapać jednak nie miał siły. Przeciwnik miał miażdżącą przewagę.
Gdy mag obcej gildii, podniósł się na nogi i otarł krew spływającą mu z wargi, napiął łuk i wycelował. Prosto w Laxusa. Wypuścił strzałę, jednak ta nie dosięgła celu. Przeleciała przez pustą przestrzeń i wbiła się w podłogę. Laxus zniknął, podobnie jak Lena i Aya.

Dreyar patrzył jak strzała leci w jego stronę. Chciał się ruszy lecz nie mógł. Zamknął oczy, oczekując bólu, jednak zamiast tego poczuł czyjś dotyk na ramieniu, a następnie chłód i zawroty głowy. Otworzył oczy i widział jedynie ciemność. Czarną przestrzeń, która jednak nagle zmieniła się w las na terenie Magnolii. I wydawało mu się, że wyłonił się z nicości. Nie wiedział jak powinien to określić, jednak widok ciężko oddychającej, trzymającej go Ayi, wiele tłumaczył. Uratowała go. Znowu. Nie wiedział jak dokładnie, ale teraz był pewien, że nie pokazał jeszcze wszystkich swoich zdolności.
-Aya… - zaczął, jednak ona mu przerwała
-Tamto miejsce ograniczało nas. Zabierało nam moc i resztę blokowało. Powinniśmy szybko opatrzyć rany.
Unikała tematu ucieczki. Laxus miał wrażenie, że nie powinien o to pytać, więc tego nie zrobił. Nie drążył tego tematu zbyt natarczywie. Ciekawiło go to rzecz jasna, ale umiał się powstrzymać. Podniósł się jednak, ponownie wylądował na ziemi. Miał złamaną nogę. Spojrzał przepraszająco na poturbowaną Ayę. Dziewczyna wzięła kilka oddechów i już nie oddychała tak spazmatycznie. Wstała, chwiejąc się i kucnęła obok blondyna.
-Nie mamy czasu. – mruknęła – Wróg łatwo nas tu znajdzie.
Ledwo to powiedziała, a tuż za nimi rozległ się wybuch. Kuroi niewiele myśląc chwyciła blondyna oraz Lenę i… chłopak miał wrażenie, że zapadają się w ziemię. Zobaczył ciemność, a  następnie wyłonili się z cienia w pokoju leczniczym gildii. Teraz zrozumiał jak Aya znikała tak szybko i dzięki czemu udało jej się tak szybko pokonać dalekie odległości. Tak jak wtedy, gdy nagle pojawiła się z rannym Kinem, w czasie misji ochrony jakiegoś bogatego klienta.
-To się nazywa „Shadow-travel” – wyjaśniła, domyślając się, ze chłopak poznał jeden z jej sekretów. Zaraz po tych słowach, do pomieszczenia wpadła Wendy.
-Wiedziałam, że mam rację! Wyczułam wasz zapach! Jak się tutaj znaleźliście? Oh! Jak wy wyglądacie! Co się stało?!
Zajęła się ich ranami, zadając przy tym mnóstwo pytań naraz. Jednak jedyne wyjaśnienia jakie usłyszała brzmiało, że walczyli na tym latającym statku i ratowali Lenę. Nie mieli siły opowiadać jej więcej. A co do możliwości pojawienia się tu nagle, wnuk Makarova domyślił się od razu, że Aya nie chce by ktokolwiek wiedział o jej zdolności. Jeszcze nie. A to ona powinna im powiedzieć o tym, nie on. Westchnął głęboko i zamknął oczy. Nie sądził, że mógłby tak łatwo zasnąć. Nim się spostrzegł zmorzył go sen. Sen w którym spotkał siebie młodego i symbol gildii, który pokazał kiedyś dziadkowi. Cóż za dziwny sen.

***

Mam nadzieję, że się podobało. Rozdział nie jest zbyt długi, jednak sporo się w nim dzieje, więc uznałam, że tyle powinno wystarczyć.
Chciałabym teraz powiedzieć trochę więcej na temat mojej nieobecności. Tej która miała miejsce, i tej która dopiero się zbliża. Nie nazwałabym tego zawieszeniem bloga, jednak drobną przerwą. Naturalnie w ferie postaram się trochę napisać, tak bym mogła później w zwyczajnym roku szkolnym dodać notkę w miarę szybko, jednak uprzedzam lojalnie, że tym razem termin nie jest jednoznaczny i pewny. Ah ta nauka!
Na pocieszenie powiem, że w mojej głowie rodzą się kolejne pomysłu na różne opowiadania, więc gdyby ktoś chciał poczytać coś po skończeniu przeze mnie tego bloga, to się nie zawiedzie. A szczególnie jak zdam maturę! *mruga*
Co do bonusu:
















Pozdrawiam was bardzo serdecznie! O terminie notki dowiecie się w „Aktualnościach” po prawej stronie. 

4 komentarze:

  1. O kurcze, o kurcze! Tyle się dzieje, tyle się dzieje! Atak wroga, porwanie, statek , tyle emocji i akcji na raz że aż nie idzie usiedzieć na miejscu! Czytałam to z takim zapałem że w pewnym momencie moja twarz była centymetr od monitora tak się wciągnęłam! Ah! Ja chcę jak najszybciej wiedzieć co będzie dalej! Aż mnie nosi! Czekam na nexta z niecierpliwością! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam już dawno stawić komentarz, ale zapomniałam xd. Rozdział jak każdy rozdział ciekawy, tajemniczy, zajebisty oraz genialny ! ^^ Tyle akcji było, aż musiałam kilka razy przeczytać jedno i to samo! :D Wykonałaś kawał dobrej roboty przez te kilka lat, więc nominuję Cię do Liebster Award. Tutaj masz szczegóły : http://acobysiestalogdyby.blogspot.com/2014/02/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękować, dziękować, że się podobało! Hehe ^^ Co do Liebster Awards... normalnie się tym nie interesuję, ale kto wie? Może warto? Zobaczę jeszcze, ale bardzo dziękuję za nominację!
      Pozdrawiam
      A-chan

      Usuń
  3. Witam,
    słusznie podejrzewałam, że ten statek może odbiera moc Maya, bo Aya rozpoznała symbol gildii ludzi, którzy wcześniej porwali Maya, sama Aya pokazała swoje możliwości...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń