Witam!
Długo mnie nie było. Przepraszam za opóźnienie, jednak nie było ono w pełni
zależne ode mnie. Faktem jest, że nie miałam zbytnio weny. Jednak starałam się
wtedy ułożyć zbliżającą się akcję. Nie jest ona jeszcze w pełni ułożona, jednak
plan na zakończenie już jest. Jeśli miałabym powiedzieć ile rozdziałów zostało
do końca… ciężko powiedzieć. Może 5-10? Niewiele w każdym bądź razie.
Chciałabym
podziękować tym, którzy zostali ze mną i wciąż czytają to opo, pomimo długich
nieobecności. A co do tego, to niestety w tym roku mam maturę i muszę mocno
przyłożyć do nauki. Z tego powodu notki mogą się pojawiać jeszcze rzadziej i
nie trzymać się terminów, za co bardzo przepraszam. Więcej na ten temat powiem
pod notką.
A
teraz zapraszam do czytania!
***
Aya,
tak jak planowała, znalazła się na tajemniczym latającym statku i zaczęła się
po cichu rozglądać. Nie było to łatwe, zważywszy na to, że nie wiedziała nawet
czego się po tym miejscu spodziewać. O osobach, które tam się znajdowały (a tak
powinno być), tym bardziej nie miała bladego pojęcia. Ze skupionymi wszystkimi
zmysłami, ostrożnie skradała się po statku. Czuła energię pulsującą od
walczących dole magów. Jednocześnie musiała jednak panować nad swoim lękiem o
nich i ukryć swoją moc. Tak by nikt jej nie wyczuł, choćby był najzdolniejszym
poszukiwaczem, czy tropicielem.
Aż
nagle ściana obok niej wybuchła i przeleciał przez nią poparzony mężczyzna. Aya
w ostatniej chwili użyła swojej magii by ukryć się w ciemności. W mężczyźnie
rozpoznała ojca Oriona, a to oznaczało, że w pobliżu może być Lena. Natomiast
wrzask „ale się napaliłem” śmiało przyporządkowała do Natsu i uznała, że lepiej
będzie zostawić wyrodnego ojca młodemu Dragneelowi. Sama postanowiła szukać
Leny. Niestety nie mogła jej wyczuć. Coś ewidentnie jej tym przeszkadzało. I
błądziła by dalej, gdyby przed nią nie pojawiło się małe dziecko z króliczkiem
w ręku. W pierwszej chwili Kuroi chciała zabrać dzieciaka z tamtego miejsca,
ale szybko dotarło do niej, że żadne normalne dziecko nie przyszło by tu same,
a on nie wyglądał na więźnia. Innymi słowy nie mogła go traktować jak
sojusznika. Co nawiasem mówiąc nie bardzo jej się podobało. No bo kto chciałby
walczyć z dzieckiem?
Gdy
zastanawiała się co powinna zrobić, pluszowy królik zmienił się w gigantyczne
monstrum o kłach długich jak ludzkie ramię i z całą pewnością ostrych. Choć
lepiej było nie sprawdzać. Oczy potwora świeciły się czerwienią i był
przepełnione rządzą krwi. Powietrze jakby zgęstniało, a Aya kątem oka
zauważyła, że chłopiec trzyma w rękach flet. Szybko zasłoniła sobie uszy,
odskakując jednocześnie by uniknąć ciosu morderczego królika. Aż samo to brzmi
komicznie. Tylko brak jednorożca z tęczą na głowie i halabardą w pysku. Nie ma
to jak czarny i chory humor w krytycznej sytuacji. Nie mniej jednak Pani Cienia
uznała, że nie ma czasu na długą walkę, ale jeśli nie pokona dzieciaka i jego
zmutowanego pluszaka, to będą kłopoty i jej ciche dochodzenie zmieni się w
śmiertelnego berka. A to się jej nie bardzo podobało. Nie miała wyjścia. Tym razem
musiała się wysilić i pokazać trochę więcej swoich zdolności. Wyciągnęła katanę
i cięła gigantycznego przeciwnika w nogę. Zamiast pluszu, czy waty z owego
miejsca wydostał zielony gaz, który gdy tylko dotknął skóry Kuroi zdziałał jak
kwas. Szybko zrozumiała, że aby to wygrać musi zabić dzieciaka. To nie
było dobre wyjście, ale najłatwiejsze i najszybsze. A i tak miałaby spory
problem z dostaniem się do niego, ponieważ trujący królik skutecznie
uniemożliwiał jej to i zmuszał to unikania zabójczych ciosów i wycofywania się.
Zatem o wyboru była tez druga opcja. Mogła przynajmniej sprawić, aby młody mag
stracił przytomność. Nie wiedziała, czemu chłopak to robi, ale nie było czasu
na rozwodzenie się nad tym. Czas uciekał, a ludzie w dole ginęli.
Zniknęła
w cieniu i pojawiła się tuż za dzieciakiem. Uderzyła go w potylicę i złapała
gdy zaczął się osuwać. Sprawiła, że cienie pocięły stwora na kilkadziesiąt
kawałków, a następnie otchłań pochłonęła te resztki wraz z wydzielającą się z
nich substancją. Spojrzała na swoją prawą dłoń. Poparzenie wciąż tam było i
cholernie bolało. Starała się to zignorować, jednak z każdą chwilą odczuwała to
bardziej dotkliwie.
-Muszę
się pośpieszyć. Schody… - mruknęła i pobiegła w ich kierunku.
Na
dolnym piętrze znalazła kilka zamkniętych pomieszczeń. Jednak żadne nie rzucały
się w oczy tak, jak zakratowane okienko w dolnej części ściany, po prawej
stronie. Podbiegła tam i zobaczyła korytarze. Ciąg krętych, kamiennych
korytarzy, pławiących się w ciemności.
-Mam
złe przeczucia co do tego miejsca. – mruknęła
-Nie
ty jedna. – czyjś głos dobył się zza pleców dziewczyny, na co ta podskoczyła i
odwróciła się chwytając za broń.
-Wha!
Laxus? – zdziewanie jakie pojawiło się na twarzy brunetki, było tak komiczne,
że Dreyar aż zaśmiał się lekko. – Co ty tutaj… Weź mnie tak nie strasz!
-Wybacz.
Myślałem, że bez problemu mnie wyczujesz. – uśmiechnął się niby przepraszająco
-To
przez to miejsce. – wskazała na zakratowane okno – Coś tam jest. Coś co jakby
zakłóca i tępi moje zmysły. Tak sądzę. Nie umiem tego inaczej wyjaśnić.
-Ta…
Też to poczułem. Cóż… Nie sądzisz, że powinniśmy coś z tym zrobić? Sprawdzić
to, czy coś?
-Nie
wiem. Ale to miejsce wywołuje we mnie dziwne uczucie. Nie chodzi o strach, a
bardziej… wewnętrzny niepokój. Tak sądzę…
-To
do ciebie niepodobne, żebyś była czegoś niepewna. A tym bardziej tylu rzeczy po
sobie.
-Ta…
Ty decyduj. – Laxus posłał jej uważne spojrzenie, po czym ruszył w stronę
okienka. Oglądnął i postukał lekko w ścianę. Zdecydował i szukał wejścia. A
skoro Aya dała mu wybór, do którego miała się dostosować, postanowiła mu pomóc.
Przyjrzała się podłodze. Musiało być jakieś przejście. Niekoniecznie w tym
miejscu, ale gdzieś obok. I nie myliła się. Kawałek dalej, w rogu, znajdował
się ledwo widoczna kwadratowa klapa. Wyglądała identycznie jak podłoga i tylko
cieniutka kreska, której normalnie by się nie zauważyło, mówiła że jest tam
przejście. Brunetka podeszła tam i włożyła ostrze w ową niewielką szparę.
Przeciągnęła nim i tak jak myślała zahaczyła o coś, co wydało ciche pyknięcie.
Mechanizm odsunął klapę w bok i pokazały się kamienne, niezbyt równe schody,
ciągnące się w dół. Nie było żadnego światła ani pochodni. Aya spojrzała na
Laxusa, który zdążył już zauważyć odkrycie towarzyszki i znalazł się obok niej.
-Wchodzimy?
– spytał
-Jak
już znaleźliśmy wejście to chyba głupio by było zrezygnować, co nie? – odparła
po czym zgodnie kiwnęli głowami i chłopak wszedł pierwszy. Pstryknął palcami i
mała iskierka rozjaśniła trochę ciemną głębi i śliskie schody. Aya zeszła tuż
za nim, a klapa sama się za nimi zasunęła. Od razu uderzył ich odór zatęchłego,
mokrego powietrza. Z całą pewnością nie był to przyjemny zapach. Ich kroki
niosły się cichym echem po korytarzu, sprawiając że czuli coraz większy
niepokój. Wydawało im się jakby byli w zupełnie innym świecie. Ich zmysłu były
przytępione, a to nie napawało pozytywnym myśleniem. Z tym miejscem było coś
nie tak, ale oboje wiedzieli, że gdy coś jest nie tak, to znaczy że jest warte
uwagi i trzeba się tym zająć. I choć instynkt mówił im „działaj”, rozum
podpowiadał „uciekaj”. Oba nie raz ratowały im życie, więc ciężko było
stwierdzić którego posłuchać. Jednak nie było już odwrotu. Klapa została
zamknięta, a oni zaszli już nazbyt daleko, by opłacało im się wracać.
W
pewnym momencie usłyszeli dźwięki brzęczących łańcuchów. Jednomyślnie
zdecydowali się ruszyć w tamtym kierunku. Po kilku krokach zobaczyli
zakratowane pomieszczenie, a tam… uwięzioną Lenę. Jej ręce były przykute
łańcuchami do ściany. Była na wpółprzytomna. Niewiele myśląc ścisnęła mocniej
moją broń i cięłam kraty. Ostrze przeszło przez nie, jak przez masło, gdy
dodatkowo wpuściła w nie trochę swojej magii. Podobnie zrobiła z łańcuchami,
które raniły ręce Leny. Ta osunęła się w dół i upadłaby na zimną podłogę, gdyby
nie szybka reakcja Ayi. Dziewczyna chciała uleczyć swoją przyjaciółkę, jednak
Laxus jej nie pozwolił.
-Myślę,
że powinniśmy się najpierw wydostać z tych kanałów. To miejsce przyprawia mnie
o dreszcze. Lepiej będzie nie tracić tutaj nadmiernie mocy. Nie wiemy co nas
tutaj czeka.
-Masz
rację, ale…
-Nic
jej nie będzie. Nie jest aż tak poważnie ranna. Po prostu wyczerpała prawie
całą swoją moc.
-Albo
zrobił to za nią ktoś inny. – mruknęła Pani Cienia, a Laxus spojrzał na nią
niezrozumiale – Nieważne. Chodźmy już.
-Tak.
Daj, wezmę ją.
Aya
pozwoliła Dreyarowi, wziąć młodą Azuri na ręce i całą trójkę skierowali się w
stronę, z której przyszli. Zakrętów nie było wiele, więc nie powinni byli się
zgubić, jednak o dziwo tak się stało. Albo raczej nie zgubili się, lecz coś
uniemożliwiało im powrót.
Usłyszeli
świst powietrza i w porę udało im się uniknąć magicznej strzały, wystrzelonej z
kryształowego łuku. A osobą, która go trzymała był dziwny nieznajomy o
dwukolorowej twarzy. Na jego nadgarstku był tatuaż gildii. I wtedy Ayę oświeciło.
Taki sam tatuaż mieli ludzie, którzy porwali i przetrzymywali Mię. Oni jednak
nie byli tak potężni. Zbyt dużo zbiegów okoliczności.
-Laxus,
znajdź wyjście. Niech Wendy bądź Polyushka prędko zajmą się Leną. Ja się nim
zajmę. – to powiedziawszy stanęła naprzeciw wroga, wyciągając ostrze. Laxus
zawahał się, ale po chwili kiwnął głową i ruszył przed siebie. Po kilku krokach
zatrzymał się. A raczej zrobiła to za niego jakaś niewidzialna ściana.
-Jaka
szkoda~! Niestety nie możesz stąd wyjść. Żadne z was nie opuści tego miejsca
żywe~! – zaśmiał się mężczyzna. Jego łuk zamigotał i ponownie wypuścił magiczną
strzałę. Następnie kolejną i kolejną. Aż w pewnym momencie wypuszczał ich po
kilka naraz. Aya niszczyła każdą, która leciała jej kierunku. Jednak nie pomyślała, że te puszczone poza jej
zasięg, były kierowane w Laxusa. Dotarło to do niej, gdy blondyn sapnął za jej
plecami.
-Laxus!
-Nic
mi nie jest. – odparł, ale jego prawe ramię było poparzone. Magiczna strzała
nie tylko raniła, tak jak każda inna, ale też paliła skórę niczym najgorętszy
ogień. Nie wyglądało to zbyt dobrze. Tajemniczy łucznik nie miał jednak zamiaru
czekać, aż brunetka ponownie odwróci się w jego stronę i wykorzystując jej
nieuwagę, pojawił się obok i z całej siły kopnął, posyłając ją na ścianę. Gruz
posypał się, a dym uniósł w powietrze. Gdy opadł, dało się zobaczyć Panią
Cienia pokrytą jej własną krwią. Włosy opadały na twarz i sklejały się ze
skapującą krwią. Z ust wypływała stroma ilość krwi, brudząc przód jej ubrania.
Reszta ciała była mocno pokaleczona. Dreyar szybko otrząsnął się z szoku
jakiego doznał i zaatakował mężczyznę. Szybko jednak skończył podobnie jak Aya.
Lena leżała kawałek dalej, a on był przyciskany do podłogi przez śmiejącego się
dwukolorowego maga. W pewnym momencie coś przypominającego wilczą łapę,
odrzuciło wroga do tyłu. Laxus podniósł lekko zamglony wzrok i zobaczył
chwiejąco się Lenę, której ręce były pokryte sierścią. Dyszała ciężko ze
zmęczenia. Zatoczyła się i upadła. Laxus chciał ją złapać jednak nie miał siły.
Przeciwnik miał miażdżącą przewagę.
Gdy
mag obcej gildii, podniósł się na nogi i otarł krew spływającą mu z wargi,
napiął łuk i wycelował. Prosto w Laxusa. Wypuścił strzałę, jednak ta nie
dosięgła celu. Przeleciała przez pustą przestrzeń i wbiła się w podłogę. Laxus
zniknął, podobnie jak Lena i Aya.
Dreyar
patrzył jak strzała leci w jego stronę. Chciał się ruszy lecz nie mógł. Zamknął
oczy, oczekując bólu, jednak zamiast tego poczuł czyjś dotyk na ramieniu, a
następnie chłód i zawroty głowy. Otworzył oczy i widział jedynie ciemność.
Czarną przestrzeń, która jednak nagle zmieniła się w las na terenie Magnolii. I
wydawało mu się, że wyłonił się z nicości. Nie wiedział jak powinien to
określić, jednak widok ciężko oddychającej, trzymającej go Ayi, wiele tłumaczył.
Uratowała go. Znowu. Nie wiedział jak dokładnie, ale teraz był pewien, że nie
pokazał jeszcze wszystkich swoich zdolności.
-Aya…
- zaczął, jednak ona mu przerwała
-Tamto
miejsce ograniczało nas. Zabierało nam moc i resztę blokowało. Powinniśmy
szybko opatrzyć rany.
Unikała
tematu ucieczki. Laxus miał wrażenie, że nie powinien o to pytać, więc tego nie
zrobił. Nie drążył tego tematu zbyt natarczywie. Ciekawiło go to rzecz jasna,
ale umiał się powstrzymać. Podniósł się jednak, ponownie wylądował na ziemi.
Miał złamaną nogę. Spojrzał przepraszająco na poturbowaną Ayę. Dziewczyna
wzięła kilka oddechów i już nie oddychała tak spazmatycznie. Wstała, chwiejąc
się i kucnęła obok blondyna.
-Nie
mamy czasu. – mruknęła – Wróg łatwo nas tu znajdzie.
Ledwo
to powiedziała, a tuż za nimi rozległ się wybuch. Kuroi niewiele myśląc
chwyciła blondyna oraz Lenę i… chłopak miał wrażenie, że zapadają się w ziemię.
Zobaczył ciemność, a następnie wyłonili
się z cienia w pokoju leczniczym gildii. Teraz zrozumiał jak Aya znikała tak
szybko i dzięki czemu udało jej się tak szybko pokonać dalekie odległości. Tak
jak wtedy, gdy nagle pojawiła się z rannym Kinem, w czasie misji ochrony
jakiegoś bogatego klienta.
-To
się nazywa „Shadow-travel” – wyjaśniła, domyślając się, ze chłopak poznał jeden
z jej sekretów. Zaraz po tych słowach, do pomieszczenia wpadła Wendy.
-Wiedziałam,
że mam rację! Wyczułam wasz zapach! Jak się tutaj znaleźliście? Oh! Jak wy
wyglądacie! Co się stało?!
Zajęła
się ich ranami, zadając przy tym mnóstwo pytań naraz. Jednak jedyne wyjaśnienia
jakie usłyszała brzmiało, że walczyli na tym latającym statku i ratowali Lenę.
Nie mieli siły opowiadać jej więcej. A co do możliwości pojawienia się tu
nagle, wnuk Makarova domyślił się od razu, że Aya nie chce by ktokolwiek
wiedział o jej zdolności. Jeszcze nie. A to ona powinna im powiedzieć o tym,
nie on. Westchnął głęboko i zamknął oczy. Nie sądził, że mógłby tak łatwo
zasnąć. Nim się spostrzegł zmorzył go sen. Sen w którym spotkał siebie młodego
i symbol gildii, który pokazał kiedyś dziadkowi. Cóż za dziwny sen.
***
Mam
nadzieję, że się podobało. Rozdział nie jest zbyt długi, jednak sporo się w nim
dzieje, więc uznałam, że tyle powinno wystarczyć.
Chciałabym
teraz powiedzieć trochę więcej na temat mojej nieobecności. Tej która miała
miejsce, i tej która dopiero się zbliża. Nie nazwałabym tego zawieszeniem
bloga, jednak drobną przerwą. Naturalnie w ferie postaram się trochę napisać,
tak bym mogła później w zwyczajnym roku szkolnym dodać notkę w miarę szybko,
jednak uprzedzam lojalnie, że tym razem termin nie jest jednoznaczny i pewny.
Ah ta nauka!
Na
pocieszenie powiem, że w mojej głowie rodzą się kolejne pomysłu na różne
opowiadania, więc gdyby ktoś chciał poczytać coś po skończeniu przeze mnie tego
bloga, to się nie zawiedzie. A szczególnie jak zdam maturę! *mruga*
Co
do bonusu:
Pozdrawiam was bardzo serdecznie! O terminie notki dowiecie się w „Aktualnościach” po prawej stronie.
O kurcze, o kurcze! Tyle się dzieje, tyle się dzieje! Atak wroga, porwanie, statek , tyle emocji i akcji na raz że aż nie idzie usiedzieć na miejscu! Czytałam to z takim zapałem że w pewnym momencie moja twarz była centymetr od monitora tak się wciągnęłam! Ah! Ja chcę jak najszybciej wiedzieć co będzie dalej! Aż mnie nosi! Czekam na nexta z niecierpliwością! ^^
OdpowiedzUsuńMiałam już dawno stawić komentarz, ale zapomniałam xd. Rozdział jak każdy rozdział ciekawy, tajemniczy, zajebisty oraz genialny ! ^^ Tyle akcji było, aż musiałam kilka razy przeczytać jedno i to samo! :D Wykonałaś kawał dobrej roboty przez te kilka lat, więc nominuję Cię do Liebster Award. Tutaj masz szczegóły : http://acobysiestalogdyby.blogspot.com/2014/02/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńDziękować, dziękować, że się podobało! Hehe ^^ Co do Liebster Awards... normalnie się tym nie interesuję, ale kto wie? Może warto? Zobaczę jeszcze, ale bardzo dziękuję za nominację!
UsuńPozdrawiam
A-chan
Witam,
OdpowiedzUsuńsłusznie podejrzewałam, że ten statek może odbiera moc Maya, bo Aya rozpoznała symbol gildii ludzi, którzy wcześniej porwali Maya, sama Aya pokazała swoje możliwości...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia