sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 27

Ha! Rozdział jest, jaki jest – trochę krótki, ale myślę, że ilość „opisów” trochę to rozciąga. No i oczywiście zagmatwana akcja! A co do niej, to trochę mnie wzięło na poważne sytuacje i drobne przemyślenia, czy… analizy psychologiczne *nerwowy uśmiech*. Ale myślę, że będziecie w miarę zadowoleni. Chciałam wam trochę bardziej przybliżyć bohaterów i ich uczucia.
No dobra, nie zwlekając chciałabym podziękować wszystkim którzy wciąż ze mną są.
A teraz zapraszam do czytania!

***

Kiedy Wendy zaczęła się dopytywać o to w jaki sposób znaleźliśmy się w gildii, w praktycznie zamkniętym pomieszczeniu, z westchnieniem wyjaśniłam jej jedną z moich zdolności. Zdziwiła się dość mocno, ale ostatecznie uznała, że to by wyjaśniało wszystkie te nagłe zniknięcia. Posłała mi ciepły uśmiech i zbiegła na dół, wołając, że musi powiadomić mistrza o naszej obecności bo coś od nas chciał. Przyznaję – było to trochę (dość mocno) zastanawiające, ale cierpliwie czekałam. W między czasie zauważyłem, że Laxus odpłynął. Wyglądał tak spokojnie gdy spał. I pomimo całej tragicznej sytuacji, nie mogłam nic poradzić na cisnący mi się na twarz uśmiech.
W pewnym momencie spojrzałam na Lenę, która mamrotała coś niewyraźnie i kręciła się niespokojnie. Postanowiłam ją obudzić. Wstałam, choć przyznam, że nie było to łatwe z taką ilością bandaży wokół ciała i podeszłam do dziewczyny. Jedyne co zdołałam odszyfrować z jej bełkotu to „potwór”. Teraz nawet się nie wahałam z jej obudzeniem.
-Lena! – potrząsnęłam nią – Obudź się! No już! – starałam się nie mówić zbyt głośno, aby nie obudzić Laxusa – Lena! Trawo cholerna! Twoje zoo ucieka!
Dziewczyna jak na zawołanie się obudziła i gwałtownie podniosła. Oczywiście skutkowało to sykiem z jej stronę i ponownym powrotem na poduszkę. Pokręciłam tylko głową z politowaniem i popukałam ją w czoło.
-Zawsze działa. – mruknęłam – A teraz opowiadaj. Co się stało? – wbiłam w nią uważne spojrzenie, a ta zmarkotniała jeszcze bardziej. Ponownie podniosła się do siadu, jednak znacznie wolniej i spokojniej. Westchnęła głęboko i odwróciła wzrok.
-Spotkałam potwora. Prawdziwego diabła w ludzkiej formie.
-Wyjaśnij, bo nie rozumiem. – kusiło mnie by spytać, czy wciąż śpi, jednak powstrzymałam się
-Dosłownie diabła. Okrutny człowiek o przerażającym uśmiechu. Pokryty w krwi sowich wrogów. Choć może nawet niewinnych. Kto go tam wie. Potężny. Bardzo potężny i… wyglądał… wyglądał jak… jak ONA. Jak ta, która nas wiele razy ratowała. Jak…
-Wystarczy. Rozumiem o kogo ci chodzi. – przerwałam dziewczynie i pogłaskałam delikatnie jej zielone włosy – A co do tego diabła, to muszę ci się przyznać, że możliwe iż też spotkałam kogoś takiego.
-Co masz na myśli? – spojrzała na mnie ze zdumieniem
-Chciałabym ci to opowiedzieć, ale nie teraz i nie tutaj. – zaśmiałam się nerwowo – Lepiej żeby nikt o tym nie wiedział. A szczególnie mistrz.
I w tym momencie jak na zawołanie do pokoju wpadł staruszek Makarov.
-Co ja?! – uśmiechnęłam się tajemniczo, po czym nachyliłam do Leny
-I pamiętaj! Żadnych świadków! Teren ma być czysty. Zapłatę zostaw w walizce w niebieskie paski.
Mistrz miał dziwną minę, ale Lena na szczęście podłapała grę i konspiracyjnie uścisnęła mi dłoń, patrząc z dziwnym niebezpiecznym błyskiem w stronę staruszka. O! I nawet Wendy z Poryushką się pojawiły! One również miały zdziwione miny. No i może trochę przestraszone? Kto ich tam wie! W pewnym momencie usłyszałam chichot i skierowałam wzrok na… Laxusa który usilnie zasłaniał ręką usta, próbując powstrzymać śmiech. No i cała konspiracja poszła do piachu! No i od kiedy on w ogóle nie śpi?!
-No wiesz?! – obruszyła się Lena – Chcesz nas wydać?! – ni to szepnęła, ni krzyknęła w jego stronę
-Wybacz, wybacz. – uniósł ręce w obronnym geście – Po prostu bawi mnie ich nieświadomość. – O! Widać on również się w to wkręcił
-Lepiej żebyś nas nie wydał! – Azuri pogroziła mu palcem.
-O to nie musisz się martwić! Będę milczał jak grób, choćby mnie na tortury wzięli! Więzy rodzinne też im nie pomogą. – uśmiechnął się niebezpiecznie w stronę Makarova, który chyba po raz pierwszy w czasie tej rozmowy pobladł i w końcu wziął nas na poważnie. W duchu podziękowałam mojej grupie spiskowo-aktorskiej. Następnie zwróciłam się z niewinnym uśmiechem w stronę mistrza, jakby nic się nie stało i rozmowy nie było przez co on pobladł jeszcze bardziej.
-Więc co ode mnie chciałeś mistrzu?
-Ah! Niezłą rozróbę zrobiliście na górze! Statek zapłonął.
-Serio? – zdziwiłam się – Ah! To pewnie robota Natsu! W ten sposób zwrócił uwagę wrogów na siebie, więc pozwoliłam mu to kontynuować i szukałam Leny. Przy okazji dowiedziałam się ciekawych rzeczy.
-Oh! Serio? Jakich?! – mistrzowi wyraźnie poprawił się humor i dopiero teraz zauważyłam drobne zadrapania na jego ciele. Pewnie też walczył.
-Po pierwsze: nasz wróg jest bardzo potężny. Przypuszczam, że kieruje nimi mag, który pobiera moc od innych magów. W różny sposób. Wraz z Laxusem trafiliśmy też na pewne miejsce na tym statku. Coś jak podziemne korytarze. Aura w tamtym miejscu była naprawdę dziwna. Przytępia zmysły i przypuszczam, że też wyciąga moc, bo nie przypominam sobie bym aż tak osłabła chodząc po tamtym miejscu. Podobnie Laxus. Pozostali magowie, sługusi, są równie niebezpiecznie. Choć ich pierwotna siła nie jest wielka, to moc, którą ofiarował im ten człowiek, potrafi przygnieść. Dosłownie. A wrogiem może być każdy. Nawet dziecko. Trafiłam na małego chłopczyka, który… ah! Za dużo by opowiadać! W skrócie musimy uważać, bo wiele rzeczy nie jest takie, jakie się wydaje. – posumowałam
-Ale chłopcu nic nie jest, prawda? – spytała zmartwiona Wendy. Zaśmiałam się i pokiwałam głową. Cała Wendy. Martwi się nawet o stan zdrowia wroga i nie chce nikogo krzywdzić bez potrzeby.
-Dzieciak jest bezpieczny. Nie stanowi obecnie zagrożenia i jemu też nic nie grozi. Spokojnie.
-A gdzie jest? – dopytywał mistrz
-Ukryłam go. – uśmiechnęłam się tajemniczo – Czy coś jeszcze?
Wendy posmutniała. Złapała za krawędź swojej koszulki i zaczęła ją miąć w rękach. To było dziwne. I niepokojące. Bardzo niepokojące. Wbiłam w nią oczekujące spojrzenie i zmrużyłam oczy. Dziewczyna podniosła wzrok i zadrżała, po czym znowu patrzyła w podłogę. Tym razem blada na twarzy. Czyżbym ją przestraszyła? Wiem, że potrafię być przerażająca, często nieświadomie, ale to chyba jednak była przesadna reakcja. Prawda? Nie mniej jednak, jej reakcja była naprawdę podejrzana.
-Wendy? – mój głos był zimny, jednak nie przejęłam się tym
-Chodzi o to, że stan Mii się pogorszył. – wyjaśniła Poryushka, przerywając panujące milczenie. Na jej słowa, spanikowałam. Moje oczy z całą pewnością rozszyły się. Zupełnie jakbym chciała upewnić się, że to sen i jakbym właśnie próbowała się obudzić.
-Mia…
-Spokojnie Aya – poczułam dłoń zielonowłosej na swoim ramieniu – Jestem pewna, ze wszystko będzie dobrze. Mia wydobrzeje.
-Nie wydobrzeje. – warknęła, strącając jej rękę – A przynajmniej nie, jeśli będziemy tu tak bezczynnie siedzieć.
Wstałam i nie zważając na nic i na nikogo złapałam płaszcz i użyłam „shadow-travel” by zniknąć w otchłani i ponownie znaleźć się na polu bitwy. Tym razem nie przejmowałam się, że zrobiłam to na oczach innych magów Faairy Tail. Nim znikłam usłyszałam jeszcze jak ktoś woła moje imię, jednak nie przejęłam się tym. Wszystko straciło swoją pozycję. Od początku poznania tej małej wiedziałam, że przewróci moje życie do góry nogami. Stałam się łatwa do manipulowania, jednak nie obchodziło mnie to. Nie teraz. Nie w momencie, gdy marionetkarz doprowadził moją uczennicę do tego stanu. Wzięłam ją pod swoje skrzydła, wiedząc z czym się to wiążę. Zrobiłam to z własnej woli i jestem za nią odpowiedzialna. I z całą pewnością nie daruję temu, kto ośmielił się ją skrzywdzić. Nie zwracałam uwagi na paniczne krzyki mijanych osób, ani na odgłosy walki czy wybuchów. Teraz liczyło się tylko znalezienie oprawcy Mii. Diabła, którego spotkała Lena. Mordercę, z którym walczyliśmy z Laxusem. Drania, który prawdopodobnie był odpowiedzialny za wrobienie Erzy i kłopoty Fairy Tail i wciąż pogarszający się stan Mii. Tego, który zabrał jej część duszy.

Po nagłym zniknięciu Ayi, w pomieszczeniu panowała cisza. W końcu Lena westchnęła smutno i pokręciła głową. Zgięła nogi i przytuliła się do nich, obejmując kolana ramionami. Na chwilę schowała twarz w ramionach, po czym ponownie podniosła ją i oparła brodę na kolanach. Przez chwilę znowu nikt się nie ruszył. Aż pewnym momencie drzwi otworzyły się gwałtownie i do pomieszczenie, niczym rozszalały nosorożec, wpadła Riddle. Tratując przy tym jednego z 10 świętych magów, ale nikt się tym zbytnio nie przejął, gdy blondynka rzuciła się na Lenę i zaczęła się ściskać. O mało jej przy tym nie dusząc. W końcu jednak zlitowała się i puściła przyjaciółkę, robiąc poważną minę.
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz!
-Ta jest! – zielona zasalutowała, po czym przytuliła oburzoną Hagane – A nawiasem mówiąc, nie porwali by mnie, gdybyś nie znikła na tyle i dała znać co i jak. – odburknęła jeszcze, po czym zaśmiała się cicho.
Blondynka prychnęła, po czym rozglądnęła się po pomieszczeniu. Zmarszczyła brwi, gdy nie znalazła tego, czego lub kogo szukała. Obrzuciła Laxusa uważnym spojrzeniem, jakby analizując jego stan, po czym ponownie zwróciła się kierunku Azuri. Odsunęła ją od siebie i podparła ręce pod boki.
-A gdzie jest Aya? – Lena westchnęła
-Przed chwilą znikła. Dowiedziała się, że stan Mii się pogorszył i ogarnęła ją furia. Martwię się. Szczególnie, że mówiła naprawdę pesymistycznie.
-Ale tak znikła-znikła? Że tutaj? Na ich oczach? – Riddle zdziwiła się, ale zielonowłosa tylko jeszcze bardziej to spotęgowała kiwając twierdząco głową – A to ci niespodzianka…
-Naprawdę tylko to jedno wyłapałaś z mojej wypowiedzi? – westchnęła
-Nie no, załapałam że młoda jest w ciężkim stanie i że się martwisz o obie, ale nic tu nie poradzimy tak stojąc i gadając o tym. Mia jest słabym punktem Ayi. Wszyscy którzy ja dobrze znają, wiedzą o tym. Martwi się o nią jak cholera i wpada w furie, gdy coś jej grozi. Delikatnie mówiąc. Ale to Aya i da sobie radę. Chyba… Nie mniej jednak ona po prostu dba o bliskie jej osoby. Wierz mi, na pewno sobie poradzi. Ona nawet w najgorszej sytuacji potrafi trzeźwo myśleć. – Riddle zaśmiała się – Wiem, że przeciwnik nie jest łatwy, ale damy radę! Nie pierwszy zresztą raz!
To powiedziawszy zamiotła swoim płaszczem podłogę, obracając się o 180 stopni i szybkim, pewnym krokiem opuściła pomieszczenie. Laxus uśmiechnął się lekko. Miała rację. Musiał to przyznać. Sam mocno się zaniepokoił reakcją Ayi, ale po dłuższym namyśle, było to całkiem normalne i wytłumaczalne. Teraz wiedział, że z całą pewnością nie pozna jej aż tak bardzo, jak starzy znajomi dziewczyny. Miała wiele sekretów, ale co z tego? Laxus ma przecież całe życie (albo przynajmniej większość), by poznać ich choć cześć. A kto wie? Może nawet wszystkie, jak się dobrze postara? Już od dłuższego czasu uważał, że młoda Kuroi jest bardzo ciekawym obiektem obserwacyjnym. Intrygowała go. Naprawdę ciężko było ją rozgryźć. Ale przy odpowiednim oku, można było i tak sporo się dowiedzieć z jej reakcji, spojrzeń jakimi obdarzała ludzi, czy nawet zwykłych gestów. I choć nie było to łatwe, to Laxus za punkt honoru postawił sobie, odkryć jak najwięcej rzeczy dotyczącej jej osoby.

***

Mam nadzieję, że się podobało. Namieszałam? Ha! Mam nadzieję! Tym razem sporo było Laxusa. Hehe… Gihihihi!
Co do kończenia opowiadania, to nie martwcie się! Jeszcze sporo akcji przed nami! Nie chcę jednak ciągnąć tego na siłę, więc… no opowiadanie kiedyś się skończyć musi, bo zrobi się nudne jak flaki z olejem. Nie wykluczam rzecz jasna drugiej serii, ale na razie mam na głowię maturę i planuję ją zdać.
Wciąż smuci mnie tak mała ilość komentarzy, ale postanowiłam się cieszyć z tego co mam! O!
A teraz z mniej poważnych spraw! Bonus:







Był Natsu i Lucy w "happiowatym" stroju, to teraz GaLe, w "lilowatym".

To jest chyba najbardziej urocze ze wszystkich...
Czy tylko ja ubolewam nad tym, że coś takiego nie pojawiło się w mandze?






Mam nadzieję, że się podobał! Wybaczcie jeśli jakieś się pokryły z tymi co wrzucałam wcześniej. Co do parringów, to sama bardzo lubię GaLevi, a na dodatek właśnie oni przodują w Sondzie (na obecna chwilę). Pozdrawiam i do następnego razu! 

2 komentarze:

  1. Rozdział jak zawsze cudny! Ten fragment "W między czasie zauważyłem, że Laxus odpłynął. Wyglądał tak spokojnie gdy spał. I pomimo całej tragicznej sytuacji, nie mogłam nic poradzić na cisnący mi się na twarz uśmiech." Był taki słodki! No po prostu mi też się sam uśmiech cisnął na usta! ^^ A sposób w jaki Aya obudziła Lenę był epicki! "Lena! Trawo cholerna! Twoje zoo ucieka!" Buhaha! Leże i nie wstaje! Ale tym co mnie do końca powaliło była grupa "spiskowo-aktorska!" Coś pięknego! Aż się popłakałam ze śmiechu! ^^ Z niecierpliwością czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    nie ma to jak podłapać szybko konspirację; ;] Aya bardzo martwi się o Miye i mam nadzieję, że nie zrobi czegoś w furii...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń