sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 25

Powoli zbliżamy się ku końcowi. Ostatnie rozdziały i akcje rysują się powoli w moim umyśle, tworząc wbrew pozorom rozległy obraz.
Niedługo pojawi się kilka nowych postaci, które pozornie mogą wprowadzić chaos, ale postaram się by do tego nie doszło.
Szczerze mówiąc mam już napisany epilog do tego opa, ale to jeszcze nie teraz – nie ma się co martwić. Po skończeniu opowiadania, na pewno nie odejdę ze świata blogerra. Wciąż mam wiele pomysłów, więc będę tworzyć. Planuję nawet założyć bloga o AnE, ale to po skończeniu tego. Skoro już mowa o tym, to nie wykluczam, iż później mogą się pojawić jakieś jendopartówki, nawet jeśli historia będzie skończona. I oczywiście nie odrzucę tego bloga. Jeśli będziecie chcieli coś, to śmiało piszcie. Ups. Ale taka mowa to jeszcze nie teraz. Chciałam was po prostu przygotować.
Rozdział jest na czas i mam nadzieję, że i na długość wam się w miarę spodoba.
Ilość komentarzy przemilczę. Co do bonusu - nie udało mi się zrobić jakiegoś one-shot’a, a popijawa w tym rozdziale nie bardzo mi pasowała. Zatem postanowiłam wrzucić kilka świątecznych fotek FT i planuję zabrać się za jakiś one-shot na Nowy Rok, ale nic nie obiecuję.
A teraz zapraszam do czytania!

***

---== Narrator ==---

Kolejne dni mijały magom Fairy Tail bardzo powoli i z uczuciem nieustannego napięcia. Sprawa Erzy wciąż nie została wyjaśniona. Jak się okazało, zeznania świadków były dość rozbieżne, jednak każdy mówił o czerwonowłosej kobiecie. Rada miała jednak momentami wrażenie, że mówią o 2 różnych osobach. Ale byli też tacy, którzy uważali, że właśnie o to chodziło winowajcy. Ci drudzy przypuszczali nawet opcję, jakoby reszta wróżek maczała w tym palce. I tu się okazała przydatna przezorność i czyste myślenie Pani Cienia. Otóż rada nie omieszkała sprawdzić, czy po aresztowaniu Scarlett, ktoś z gildii nie postanowił wpłynąć na zeznania i opinię ludzi. Natsu z Greyem nawet przeprosili. I choć Grey nie miał większego powodu ku temu, tak szokiem było co innego. Otóż o dziwo smok zrobił to pierwszy.
W ogóle Salamander zmienił się od przybycia tajemniczej dziewczyny. Stawał się nieobecny, mniej się palił do walki. Wszystkie te symptomy zaczęły bardzo martwić jego przyjaciół. Naturalnie Wendy i Gajeel również przeżywali ową niezwykłą wizytę, jednak to nie do nich została skierowana dziwna wiadomość. I to od Igneela. Oczywiście również chcieli się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi z nadzieję, że może natrafią na ślad swoich smoczych rodziców. Na próżno jednak.
Kolejną nienaturalną rzeczą jaka miała miejsce w środowisku Fairy Tail, było zniknięcie Kin’a. Aya przypuszczała, że się rozchorował, odkąd Yoru poinformowała ją, że blondyn nie czuł się zbyt dobrze. Dziewczyna zajęła się nieobecnością innej osoby, która z całą pewnością była martwiąca. Riddle wciąż nie dawała znaku życia. A przez to Lena zaczęła trochę panikować. Ostatecznie Yoru, pod sporym naciskiem Kuroi, oznajmiła pannie Azuri, że poszuka Hagane. Wdzięczność zielonowłosej była nie do opisania! I już tego samego wieczoru, przyszykowała kotce cały bagaż na podróż, o rozmiarach jakby kompletnie zapomniała do jakiego gatunku się wlicza. Zwierzę jednak się tym nie przejęło. Chwyciło plecak pyskiem i ruszyło w stronę wyjścia, a później do portu, ciągnąc za sobą bagaż. Czemu Lena nie poszła z nią? Otóż dostała kategoryczny zakaz od obojga znajomych: zarówno Ayi, jak i samej kotki. Argumentami było miedzy innymi zbytnie przejmowanie się i nie panowanie nad emocjami oraz brak spokoju czy opanowania. Należy dodać do tego spojrzenie którejkolwiek i Lena nie potrafiła odmówić. Cóż za siła perswazji!
Nie mniej jednak kłopoty i niedopowiedzenia jakby się namnażały. Elfman i Evergreen śmiertelnie się pokłócili, a Levi zamknęła się u siebie w pokoju i nikogo nie chciała do siebie wpuszczać? Napięcie powstałe w wyniku ostatnich sytuacji działało najwyraźniej na wszystkich. Łatwo nie było i wróżki miały wrażenie, że zamiast się polepszać, robiło się coraz gorzej. Nie mniej jednak ci, którzy jeszcze zachowali spokój i zimną krew, starali się jakoś poprawić nastrój panujący wokół. No bo co to za Fairy Tail, które jest spokojne, przygnębione i nieaktywne?
Do takich nadaktywnych osób zaliczał się Elfman. I z nie wyjaśnionych przyczyn Evergreen również. Ale tylko momentami, gdy zaczynała się kłócić z wyżej wymienionym osobnikiem. Cała sytuacja potrafiła tak rozbawić wróżki, że na moment, pewien malutki, malusieńki, wesoły humor powracał. Cana wołała do Ayi żeby się z nią napiła, Grey ściągał ubrania, Juvia prawie mdlała. Norma. Szkoda tylko, że taka krótkotrwała. Smętna atmosfera powracała równie szybko. Toteż nie ma się co dziwić, że pewna osoba w końcu się tym zirytowała. Przecież nie do takiej gildii dołączała! Kim była ta wspaniała osoba? Cóż… Była to najmłodsza Kuroi. A dokładniej Mia. Nie można przecież zapomnieć, że odkąd Aya się nią zajęła, dziewczynka przyjęła jej nazwisko.
A zatem młoda smocza zabójczyni postanowiła wziąć sprawy w swoje małe, aczkolwiek bardzo sprytne ręce. Zabrała się w pierwszej kolejności za Canę. Jakimś nieznanym nikomu sposobem, po kilku chwilach rozmowy, kobieta śmiała się na całe gardło, zwracając na siebie całą uwagę gildii. Mało brakowało, a spadłaby z krzesła, wywracając swoją beczkę z alkoholem. Na szczęście udało jej się uratować zbawienny napój. Jednak kolejna śmieszna rzecz miała dopiero nadejść.
-No już, już mój skarbie. – mówiła Alberona gładząc boki beczki – Nie martw się. Mamusia nie da ci się rozlać.
Mina, z jaką mówiła brązowowłosa, sprawiła, że Fried zakrztusił się sokiem pomidorowym, który właśnie pił i zawartość jego jamy ustnej wylądowała na Bixlowie siedzącym obok. Ten wściekł się i strącił swój posiłek prosto na przechodzącą Lucy. Obaj mężczyźni oberwali po głowach od wyjątkowo agresywnej blondynki, po czym nagle zjawił się Loki (używając rzecz jasna swojej mocy by przejść do świata ludzi) i z miną seryjnego zabójcy począł gonić winowajców po całej gildii. Po drodze jakimś nieznanym sposobem popchnęli Gajeel’a, który siedział sobie spokojnie z Levi. Tak – już mu wybaczyła. Choć nie było to łatwe, rzecz jasna.
Redfox wylądował z twarzą na blacie, po czym zerwał się z wrzaskiem i staranował dwójkę innych magów, chcąc dorwać winowajcę. Levi starała się go powstrzymać, ale skończyło się na tym, że się przewróciła. Gajeel ucichł i spojrzawszy na dziewczynę, stał się przerażająco spokojny. Najpierw chwycił Mcgarden i posadził ją na krześle, a następnie zrobił jedną wielką demolkę (delikatnie mówiąc). Mia zaśmiała się nerwowo. Nie taki chciała osiągnąć efekt, ale przynajmniej przestali chodzić jak struci. W pewnym momencie zadrżała. Poczuła jakby jakieś mordercze spojrzenie zostało na nią skierowane. Odwróciła się nerwowo w tamtym kierunku i twórcą tego wzroku był nikt inny, jak Aya. Mia nie musiała się zastanawiać nad tym, czy jej nauczycielka odgadła jej zamiary i kto jest winny obecnej sytuacji w gildii. I ewidentnie jasno dawało o zrozumienia, że nie podoba jej się to. I w momencie, gdy brunetka planowała podejść do swojej uczennicy, obok niej pojawiła się nagle wesoła Alberona i podsunęła towarzyszce szklankę z alkoholem. No bo z czymże innym? Jakoś tak się złożyło, że Kuroi nie odmówiła brązowowłosej i już po chwili obie chłonęły alkohol niczym smoki, które przesadziły z siarką. Cóż… wyszło na to, że wesoła atmosfera powróciła do Fairy Tail. Chociażby na tą krótką chwilę. A trzeba zauważyć, że wesołość w tej gildii bez awantur, pijaństwa, czy latających krzeseł, nie jest prawdziwą wesołością. Toteż Mia mogła śmiało być dumna ze swojego dzieła, bo efekt wyszedł lepszy niż planowała.
Bardzo niespodziewanym był nagły wybuch śmiechu u Ayi, która była rozbawiona o tego stopnia, że wręcz leżała z głową na blacie i tłukła dłonią w stół. Z całą pewnością było to dziwne zachowanie. No bo jak inaczej nazwać takie coś ze strony wiecznie poważnej Kuroi? Kilka wróżek zebrało się dookoła i próbowało znaleźć powód, ale pijąca i śmiejąca się na zmianę Cana wraz z prawie duszącą się Panią Cienia, nie pomagały.
-Co tu się u licha dzieje? – rozległo się zza pleców gromadki
-L…laxus? – wyrwało się któremuś z magów, który ewidentnie przestraszył się widokiem Smoka Piorunów
Dreyar uniósł brew w zdziwieniu, na widok który zastał, po czym ponownie wbił uparte spojrzenie w grupkę magów, oczekując wyjaśnienia i odpowiedzi na swoje pytanie.
-Więc? – blondyn nie wyglądał wtedy na cierpliwego
-Coś… Coś im odbiło. Nagle się zaczęły śmiać i w sumie nie wiadomo z czego.
-Ty uważaj, żebym ja ci zaraz nie odbił. – mruknął i rozpędził zgromadzenie. Przez chwilę sam przyglądał się tej dość niezwykłej scenie, po czym najzwyczajniej w świecie poszedł w swoją stronę. Nim jednak dotarł w docelowe miejsce, ktoś uwiesił się na nim. Tym samobójcą okazała się Cana, która uśmiechała się dziwnie. Natomiast Aya rzucała jej wściekłe spojrzenia.
-Ne, Laxus?
-Hm?
-Tak się zastanawiam, które zrobi pierwszy krok… - zanuciła Alberona
Blondyn uniósł brew, dając do zrozumienia, że nie bardzo rozumie co dziewczyna chce mu powiedzieć. Aż nagle Kuroi zaszła Canę od tyłu i podstawiając pod nos butelkę alkoholu, wlała całą jej zawartość w dziewczynę.
-Chyba za mało wypiłaś Cana~! – powiedziała Aya, machając kolejną porcją napoju.
Nim ktokolwiek zdążył zareagować, pijaczka numer 1 w Fairy Tail złapała alkohol i w mgnieniu oka wypiła, żądając ostentacyjnie kolejnej porcji. Pani Cienia posłała jej dziwny wzrok i zabrała od niej pustą butelkę, po czym z westchnieniem usiadła na swoim poprzednim miejscu. Alberona tupnęła nogą i uwiesiła się na swojej towarzyszce do picia z miną skrzywdzonego dziecka. I w tym momencie obok pojawiła się Mia wołając, że to jej rolą jest wywoływanie matczynych uczuć u Ayi. Brunetka zrobiła zbolałą minę, a Laxus nie mógł powstrzymać cisnącego mu się na usta uśmiechu.

Zabawa trwała w najlepsze. Nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że coś może ten porządek zaburzyć. I wtem, jak na ironię losu, coś wybuchło niedaleko, a chwilę później równie nieznana rzecz uderzyła w budynek gildii i posypał się tynk. Magowie natychmiast wybiegli przed siedzibę i zastygli w zdziwieniu. Oto ich miasto – Magnolia – było niszczone, wręcz zrównywane z ziemią. Raz, za razem jakiś budynek padał. Na niebie unosił się gigantycznych rozmiarów, magiczny statek, w kolorze zaschniętej krwi. Jego magiczna moc, była tak wielka i przytłaczająca, że nawet ci, którzy nie potrafili normalnie wyczuwać tego, trzęśli się i starali złapać oddech. Mieli wrażenie, że czują wokół siebie odór śmierci, a jakaś lodowata siła, odbiera im siły. Magowie rozpierzchli się i popędzili na pomoc mieszkańcom miasta. Zapanował chaos i panika. Nikt nie wiedział co się tak naprawdę dzieje. Los jakby się na nich uwziął. A może to nie był sam los, a ktoś zupełnie inny, kto maczał w tym palce i pociągał za sznurki z cienia? W końcu trochę za dużo tych zbiegów okoliczności.
Obecnie było jednak wiele innych ważniejszych rzeczy, niż rozwodzenie się nad tym. Ludzi wyciągano z gruzów ich własnych domów, które miały zapewnić im bezpieczeństwo. Wielu magów próbowało walczyć, ale nie wiedzieli z czym dokładnie mają do czynienia. Gdzie mieli skierować swoje ataki?
-Owaaaaa~! Ale się napaliłem! – Dragneel jak zawsze wydarł się na całe gardło i wskoczył na dach, celując w tajemniczy statek.
-Natsu! – ktoś zawołał
-Hm? O co chodzi – odwrócił się i zamarł – Riddle-san?
-Gdzie Aya?! Prędko! – dziewczyna była wyraźniej zaniepokojona
-Yy… Gdzieś tu powinna być. – odpowiedział mało konkretnie i niezbyt inteligentnie
-Ta… Bardzo mi pomogłeś. – prychnęła i pobiegła szukać Kuroi.
Pani Cienia natomiast szukała Mii. Miała niepokojące wrażenie, że coś złego może stać się jej podopiecznej. A takie przeczucia (niestety) zawsze się sprawdzają. Przynajmniej w jej przypadku. I w tym momencie wpadła na pobladłą Wendy.
-Aya-san… Mia… jest nieprzytomna. – wyszeptała
I choć panował spory hałas, to te 3 słowa „Mia jest nieprzytomna”, uderzyły brunetkę z ogromną siłą i dźwiękiem. Wraz z Marvell znalazły się ponownie w Fairy Tail, w lecznicy. Mia leżała na łóżku białą jak kreda. Podłoga wokół była mokra, jakby dziewczynka podświadomie próbowała uleczyć się swoją magią, jednak bez efektu. Obok stała Polyushka, która starała się coś zrobić, jednak i ona nie mogła nic poradzić. Zobaczywszy przybycie opiekunki, pokręciła głową.
-Nie wiem co jej jest, ani czym zostało spowodowane. Może ty wiesz, co mogło być przyczyną tej nagłej utarty przytomności?
-Nie. Może nadmierna utrata magii? – zaprzeczenie – Trucizna? – też nie – Może efekt działania obcej magii?
-Nigdy się z czymś takim nie spotkałam. To wygląda jak zwykła śpiączka, ale nie widzę żadnej przyczyny. Teoretycznie mogłaby być to czyjąś magia, ale czemu zadziałało tylko na nią? Jest tu wielu smoczych zabójców i wielu potężnych magów.
-Może dlatego, że Mia wciąż nie panuje w pełni nad swoją mocą? – wtrąciła się Wendy
-Tą opcję też bym wykluczyła. – ponownie odpowiedziała Polyushka – Jeszcze jakieś pomysły Aya-san?
-Nie. Już nic mi nie przychodzi do głowy.
-Czy aby na pewno? Mam wrażenie, że…
-Wolałabym nie dopuszczać do siebie tej myśli. Bo jeśli okazała by się prawdą… To Mia mogłaby się nigdy nie obudzić, jeśli nie znaleźlibyśmy winnego.
-Co masz na myśli Aya-san? – spytała cicho wychowanka Grandeen
-Nie pytaj Wendy. Lepiej by to nie było prawdą. Pani Polyushko, czy mogłaby się pani zająć Mią? Może jednak uda się pani coś znaleźć odnośnie jej stanu.
-Dobrze. Ten jeden raz. A teraz idźcie już! Przeszkadzacie mi! Jak ja nie lubię ludzi! – wygoniła obie dziewczyny miotłą, którą wzięła niewiadomo skąd i zamknęła za nimi drzwi. Ciche westchnięcie wydobyło się z dwóch gardeł.
-Cóż… Powinnyśmy wrócić do miasta i pomóc. – odezwał się Marvell
-Idź pierwsza. Ja postaram się dowiedzieć o co chodzi z tym statkiem.
-Może powinnam ci pomóc?
-Nie. Będziesz bardziej potrzebna tutaj. Zresztą Natsu już się tam pewnie wybrał, więc nie będę sama. Ale dobrze by było, gdyby ktoś go pilnował, bo nie należy do osób spokojnych i chłodno myślących. Może zrobić jakieś głupstwo.
-Erzy nie ma, więc może Lucy?
-Tak. Jak ją zobaczysz… no… Wierzę, że będziesz wiedziała co jej powiedzieć Wendy.
-Tak. Uważaj na siebie Aya-san.
-Nawzajem.
Wendy pobiegła i szybko zniknęła z oczu Pani Cienia. I w tym momencie brunetkę ktoś złapał za ramię. Aya automatycznie odwróciła się i podcięła tajemniczą osobą. Jakże się zdziwiła, gdy zobaczyła Riddle. Blondynka pomasowała się po obolałych miejscach i posłała przyjaciółce lekko zirytowane i zaniepokojone zarazem spojrzenie.
-Wybacz. Taki odruch. – wyszeptała Kuroi i podała niższej dłoń
-Nie ma sprawy. – skorzystała z pomocy i spojrzała w ciemne oczy wyższej dziewczyny – Jest źle. Porwali Lenę.
-Co?! Jak to?! Kto?! Kiedy?! Przecież dopiero tu była! Chciała szukać ciebie! I gdzieś ty się w ogóle podziewała? – Aya pierwszy raz od dawna spanikowała. Zbyt wiele się na nią zwaliło jak na jeden dzień.
-Zaniepokoił mnie pewna sprawa. Gdy wracałam, zobaczyłam jak ktoś niesie nieprzytomną Lenę. Starałam się coś zrobić, ale udało mi się jedynie zranić jegomościa.
-Nawet z twoją telekinezą i władzą nad metalem? – szok, niedowierzenie i poszukiwania żartu wykwitły na twarzy granatowookiej
-Niestety. Co gorsza… tym kimś okazał się ojciec Oriona. – wyszeptała Hagane i spuściła głową
-Co? – Aya pobladła – Chwila… Przecież… No i… On nie jest tak potężny. - wykrztusiła
-No właśnie. A jednak nie byłam w stanie odbić Leny. Na dodatek, czułam od niego ogromną potęgę. Jednak z całą pewnością nie należała do niego. To wyglądało tak, jakby otrzymał od kogoś moc, czy coś. W każdym bądź razie musimy coś zrobić!
-Tak… Musimy… Ale… Cholera! Nie na wiele się zdamy, nie wiedząc nawet gdzie szukać! Jedyna możliwość to ten statek, ale wątpię by byli w aż tak oczywistym miejscu.
-Może zatem właśnie dlatego tam są? – spytała Hagane, jakby samą siebie
-Najciemniej pod latarnią? To ma senes. Cóż… i tak wybierałam się na ten statek.
-Mam złe przeczucia co do tego wszystkiego. – burknęła niezadowolona Riddle
-Nie ty jedna.
-A gdzie młoda?
-W sensie, że Mia? – potwierdzenie – Nieprzytomna. Zapadła w jakąś śpiączkę czy coś.
-Yy… Ale wyjdzie z tego, co?
Aya posłała jej jedynie łagodny uśmiech i zniknęła w cieniu, pozwalając by jej magia przeniosła ją na „dach” statku. Miała nieodparte wrażenie, że tajemniczy morderca, którego ona i Laxus ostatnio mieli nieprzyjemność poznać, ma z tym jakiś związek. Tak samo oskarżenie Erzy. Tego wszystkiego było po prostu za wiele. I z całą pewnością nie mogły to być same zbiegi okoliczności. To było niemożliwe.
Stojąc na latającej maszynie, spojrzała w dół, na miasto. Całość wyglądała naprawdę źle. Z doły nie widać było, na jaką skalę były ataki i zniszczenia. Teraz to wszystko stanęło przed nią, zamachało i pokazało się w pełnej krasie. Z każdego miejsca w mieście unosił się dym, bądź pył. Wybrzeże i port wyglądały jak po przejściu tornada. Ludzie biegali zrozpaczeni tam i z powrotem. Dzieci płakały, a matki szukały swoich pociech i bliskich, z którymi rozdzieliły się w tym chaosie. Tak nie powinno być. Co gorsza, cały ten obraz przypominał jej „Tragedię Serca” sprzed lat. A to było bardzo, bardzo niepokojące.

***

Mam nadzieję, że się wam podobało. Rozdział wyszedł nawet nieźle (moim zdaniem). Tym razem liczę na trochę więcej komentarzy ;). Bądźcie hojni na święta co? Paluszki was nie rozbolą od napisania kilku słów opinii.
A skoro o świętach mowa… Wszystkiego najlepszego! Tydzień temu odkryłam, że jeszcze pamiętam jak się gra na flecie prostym (w podstawówce się uczyłam i wciąż pamiętam! Ludzie!) I czy tylko ja zamiast kolęd słucham obecnie innej muzyki? Cóż… Nie wiem czy się śmiać, czy załamywać.







Mam nadzieję, że świąteczny bonus wam się podoba. Jak już mówiłam przed rozdziałem, staram się naskrobać jakiś noworoczny przerywnik, ale nic nie obiecuję. Wena mnie trochę opuszcza, ale większym problemem jest moje zmęczenie. Zamiast w święta odpoczywać, mam w cholerę roboty! No dobsz… Nie narzekam już.
Następny rozdział planowany na: 11/25 stycznia 2014 roku. Pomyłki nie ma. Normalnie byłby 18-ego, ale wtedy mam studniówkę, a na 11 nie wiem czy się wyrobię. Pozdrawiam serdecznie wszystkich! Enjoy~!

5 komentarzy:

  1. Gihi. Jak sobie wyobrażam Lucy bijącą po głowach Frieda i Bixlowa to... pff! Nie mogę! A później ten moment jak Cana rzuciła się na Laxusa! Pff! Boskie! No ale póżniej! Wow! Się porobiło! Magnolia zaatakowana! Mia nieprzytomna! Lena porwana! Co się dzieje! Ja chcę już następną notkę! Już! Natychmiast! Nie mogę się już doczekać po prostu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty lepiej byś się wzięła za swojego bloga, a nie ! Rozdział super !!! Czekam na ciąg dalszy !

      Usuń
    2. Muszę się z tobą zgodzić. Fadziulka już dawno nie wrzuciła nic o przygodach Freyi ^^. (I mam nadzieję, zmotywować ją w ten oto sposób) Ah ta wena... :(

      Usuń
  2. Zapraszam do mojego bloga : http://fairytailtwoworlds.blogspot.com/
    Jak znajdziesz wolny czas to wpadnij ! ^^ Po za tym czekam na rozdział ! >.<

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    ciekawy rozdział, mam wrażenie, że pojawienie się tego statku, który atakuje magnoilię, wiąże się ze stanem Miya...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń