A
zatem rozdział jest. Nim się zorientowałam, pojawił się termin. Wybaczcie zatem, że notka nie pojawiła się wczoraj, ale straciłam rachubę czasu (należy jeszcze dodać złośliwość losu, czyli brak internetu cały dzień, przez co nawet nie było sensu siedzieć na kompie). Już pominę to, że myślałam, że jest 4-ty grudnia. Aż wstyd się przyznać. W ogóle z przerażającym szokiem, dociera do mnie, że już grudzień. Wciąż mam ochotę wszędzie pisać listopad jako obecny miesiąc.
Bardzo dziękuję za cierpliwość. Tym razem rozdział jest trochę dłuższy, akcji również więcej… Mam nadzieję, że spodoba wam się.
Bardzo dziękuję za cierpliwość. Tym razem rozdział jest trochę dłuższy, akcji również więcej… Mam nadzieję, że spodoba wam się.
Co
do ilości komentarzy… Cóż... nie jest tak źle, jak poprzednio, ale to wciąż smutne widzieć tak małą ilość.
No
nic! Zapraszam do czytania!
***
---==
Narrator ==---
Gdzieś
w ciemnym lesie, na kompletnym odludziu, rozniósł się trzask płomieni. Jego
źródło znajdowało się w dziwnej grocie, która została rozjaśniona kolorowym
ogniem. A dokładniej ujmując zielonym. Jego lekki blask padał na postać
siedzącą po turecku kawałek dalej i zwróconą w jego stronę. Była to młoda kobieta
o jasnych włosach, które w tej chwili falowały na wietrze. Przez przymknięte
powieki nie można było dostrzec koloru oczu. Dłonie położyła na kolanach,
wierzchem do dołu. Na ich wewnętrznej stronie widniały dziwne znaki.
Nagle
płomienie zmieniły kolor na czarny. Z nich zaczęły kształtować się litery oraz
kształty postaci. Kobieta uchyliła lekko oczy i przyjrzała się temu, co pokazał
ogień. Ogień zniknął i pozostało tylko żarzące się drewno. Ona natomiast
posiedziała jeszcze przez jakiś czas, po czym wstała i dogasiła ognisko.
Opuściwszy jaskinię, skierowała się do najbliższego miasta, okrywając się
szczelnie płaszczem.
Silny,
zimny wiatr wiał z północy jakby obwieszczając nadchodzące nieszczęście.
Zwierzęta jakby się pochowały, przeczuwając co ma nadejść. Głucha cisz
rozciągała swe ramionami. Od tej chwili nic już nie było takie same. Kolejny
akt w historii został rozpoczęty. Kurtyna, która raz uniosła się w górę, nie
może już opaść, aż do końca danej sceny.
Natsu
zerwał się z łóżka z dziwnym uczuciem niepokoju. Z nieznanych powodów było mu
okropnie zimno, co prawie nigdy mu się nie zdarzało. Był środek nocy, więc nie
bardzo miał się czym zająć, a i trening odpadał. Postanowił się przejść.
Jednakże pierwszy raz od dawna postanowił ubrać jakiś płaszcz, czy coś w tym
rodzaju. Niestety tu pojawił się problem. Ponieważ Salamander najzwyczajniej w
świecie nie mógł znaleźć nic takiego. A dokładniej nie posiadała takowego.
Zirytowany chwycił koc i okrywszy się nim, opuścił swój marny domek. Lodowaty
wiatr smagał go po twarzy i wdzierał się pod każdy zakamarek materiału, którego
wcale dużo nie było.
Ulice
Magnolii były niezwykle puste. Ani jednego żywego ducha. W żadnym oknie nie
paliło się światło. Przerażająca cisza roztaczająca się dookoła i tylko głośne
wycie wiatru. Sam Dragneel nawet nie zauważył, kiedy dotarł do portu i
wpatrywał się w morze. Owinięty w koc miał wrażenie, że ktoś lub coś go
obserwuje. Nie tak zwyczajnie, ale jakby z daleka. Jakby ktoś był przy nim cały
czas. Jedyne słowo jakie zawitało mu wtedy w głowie to Igneel. Chłopak
poczuł chwilowy przypływ nostalgii, co naprawdę rzadko mu się zdarzało.
Wspominać – owszem, ale to uczucie spokoju, smutku i czegoś jeszcze było dla
niego obce. Miał ochotę krzyczeć, ale nie był w stanie wydać z siebie żadnego
dźwięku. Zaciskał tylko palce na materiale koc, kiedy chłód coraz bardziej
wdzierał się pod ubranie. W pewnym momencie najzwyczajniej w świecie kichnął i
jakby odzyskał świadomość. Szybkim krokiem wrócił do domu, zawinął się w
jeszcze jeden koc i ponownie położył się spać. Następnego ranka nie było nawet
śladu po owej nocnej przygodzie. No… pominąwszy owinięcie się dodatkowym
materiał, który po przebudzeniu przestał być potrzebnym.
Wszystko
było jak zawsze – nieuporządkowane, chaotyczne i oparte na impulsie oraz
chwili. Pod wpływem tylko jednej myśli, Natsu złapał Happiego i pognał do
gildii, drąc się w niebogłosy, niczym rozszalały dzikus. Po drodze naturalnie
stratował jakiegoś sprzedawcę pchającego swój wózek z owocami, pewną staruszkę
oraz prawie potrącił psa. Nawiasem mówiąc, przy tym ostatnim Happy bardzo
głośno wyraził swoją aprobatę, wobec pędzącego ognistego pociągu, zwanego
potocznie Natsu Dragneel.
Jak
tylko to szalone coś wpadło do budynku gildii… oberwało krzesłem. Od kogo? O
dziwo od wściekłej Lucy, która z psychopatyczną miną wściekała się na biednego,
ogłupiałego Gajeela, który chyba nie do końca wiedział co zrobił źle. Grey
schował się za barem i pokazywał Mirze na migi by go nie wydała. Najwyraźniej
też miał w tym swój udział.
Natsu,
jak to Natsu, chciał się wydrzeć, jednak widząc przerażone spojrzenie paru
innych osób, ponownie spojrzał na wściekłą blondynkę i doszedł do wniosku, że
lepiej siedzieć cicho. Choć raz jego szare komórki podpowiedziały mu coś
mądrego.
Tymczasem
Heartphilia znęcała się nad Gajeelem, ponieważ powiedział coś Levy, która
wybiegła z płaczem z gildii. Jak się okazało podpuścił go Grey, a sam Redfox
nie bardzo wiedział, dlaczego dziewczyna tak zareagowała i o co ta cała farsa.
Oczywiście żaden ze sprawców nie chciał wyjawić szczegółów wypowiedzi, jednak
Lucy najwyraźniej większą część znała i to jej w zupełności wystarczało.
W
pewnym momencie zamilkła i zaczęła przeszukiwać pomieszczenie swoim rozszalałym,
ognistym wzrokiem. Natsu aż się spiął, kiedy spojrzenie brązowych tęczówek
prześlizgiwało się po nim. Aż sam był zdziwiony swoim zachowaniem, ale nie
potrafił się odezwać. Bo prostu nie mógł. A gdy takowa chęć pojawiała się w
jego głowie, widok blondynki przed nim, skutecznie mu tą chęć zabijał. W końcu
jednak rozległ się trzask, gdy Grey został wyciągnięty zza baru, przez
przerażająco uśmiechniętą blond-wróżkę. Brunet pobladł i począł przepraszać
Lucy. Ta jednak uśmiechała się tylko przerażająco i mruknęła ciche „Takie
słowa to nie do mnie powinieneś kierować”. I tyle tego wszystkiego było, ponieważ pani mag gwiezdnych duchów,
postanowiła oszczędzić przerażających widoków reszcie gildii i najzwyczajniej w
świecie, wywlekła swoją ofiarę na zewnątrz. Oczywiście mijając przy tym
spiętego Natsu, który jakoś tak nie był w stanie wejść głębiej do budynku.
Ciekawe dlaczego…
Po
dłuższej chwili, która sprowadziła na Fairy Tail głęboką ciszę, Heartphilia
powróciła do środka. Jednakże bez Grey’a. Nikt się jednak tym szczególnie nie
przejął widząc, że dziewczynie najwyraźniej poprawił się trochę humor. I już po
niedługim czasie zapanowała zwyczajna atmosfera. O ile można ją tak nazwać,
zważywszy na to, że areszt domowy dla wróżek wciąż trwał. A przynajmniej
oficjalnie. Nie trudno jednak zgadnąć, że Aya i Laxus nie trzymali się tej
zasady. I najprawdopodobniej nie byli jedyni. Natomiast mistrz martwił się.
Uważnie obserwował otoczenie. Miał wrażenie, że coś się stanie. Coś bardzo
niedobrego i ta świadomość przygniatała go ogromnym ciężarem. Stał się mniej
wesoły, co jednak mógł zauważyć tylko dobry obserwator, i jakby bardziej
zmęczony. Zdawał sobie sprawę, że Fairy Tail to gildia, która zawsze pakuje się
w kłopoty, ale tym razem szykowało się coś większego. Po prostu czuł to. Ciężko
stwierdzić, czy dzięki wrodzonemu przeczuciu, czy może przez doświadczenie oraz
upływ lat, bądź też inną niełatwo zauważalną zmianę. Nie zmieniało to jednak
faktu, że martwił się niezmiernie o swoje dzieci. Głupiutkie, odważne i
nieświadome niebezpieczeństwa dzieci. A przynajmniej według niego wciąż tacy
byli. Chciał by wszystko układało się dobrze, a oni mogli być szczęśliwi. Tylko
to. Czy prosił o tak wiele? Najwyraźniej tak, skoro los mu nie pomagał.
Wróżki
jakby zapomniały o wszystkich problemach i zdawały się nie zauważać całej
sytuacji. A przynajmniej w tej chwili. Skąd ten wniosek? Otóż postanowili
odreagować, urządzając sobie mały festiwal w gildii. A jak wiadomo, w tym
miejscu, z takich pomysłów, wychodzi i tak huczna, pijacka impreza. Tak – całe
Fairy Tail. Pozytywnie nastawione do życia, niezależnie od sytuacji. Niestety
owa sielanka nie trwała długo. W drzwiach pojawili się ludzie z rady i wszyscy
(a przynajmniej większość) zaprzestali swoich działań. Tymczasem jeden z
nowoprzybyłych wyszedł przed resztę i oznajmił szokującą wiadomość.
-Niniejszym
członkini Fairy Tail, Erza Scarlett, zostaje aresztowana i zabrana na
przesłuchanie. Proszę z nami. – obojętny głos mężczyzny sprawił, że wszyscy
zastygli.
-To
jakiś żart? – wyszeptał któryś z magów gildii. Nim jednak uzyskał odpowiedź,
Dragneel zaczął się wydzierać. Na całe szczęście został jednak skutecznie
uciszony, przez główną zainteresowaną.
-O
co jestem oskarżona? – spytała
-O
morderstwo wielu ludzi. Byłaś widziana na miejscach zbrodni.
-Skąd
pewność, że to ją widzieli? Przecież mógł to być ktoś podobny do niej. –
wtrąciła odważnie Lucy
-Czerwonowłosa
kobieta, zdolna zniszczyć pół wioski nie jest raczej zbyt częstym zjawiskiem. –
sparował zimno członek rady i skierował swoje lodowate spojrzenie na młodą
Heartphilię
-Erza
jest sławna. To oczywiste, że gdyby ktoś widział podobną do niej osobę, mógłby
pomyśleć, że to ona. A to, że według nas nie ma wiele osób o takim wyglądzie,
nie oznacza, że nie ma ich w ogóle. Poza tym Erza była tutaj praktycznie cały
czas z nami.
-Doprawdy?
– oskarżyciel wciąż wwiercał spojrzenie w blondynkę – Co nie wyklucza jej z
grona podejrzanych, a takich osób mamy mało. A dokładniej ujmując tylko jedną.
A także… czy możecie zagwarantować, że była z wami CAŁY czas?
-Była
z nami wystarczająco długo by nie móc się nigdzie wybrać.
-A
więc jednak nie. – dopowiedział sobie – Zatem aresztujemy panią do czasu
wyjaśnienia sprawy. – Tu ponownie zwrócił się do Scarlett. – Proszę z nami. A
może będzie pani sprawiała opór? – kpiący uśmiech wkradł się na jego twarz
-Nie.
Chodźmy, nie mam nic do ukrycia.
-Chwila!
– zawołał obandażowany Grey, który już zdążył wrócić – Może podacie jakieś szczegóły?!
-Dla
dobra śledztwa nie możemy niczego ujawniać.
-W
ten sposób zawsze można-!
-Grey!
– uciszył bruneta mistrz – Uspokój się. Gdzie ją zabieracie?
-Do
aresztu w budynku rady. – odpowiedział mężczyzna i razem z pozostałymi
wyprowadził Tytanię z budynku.
-Trzeba
będzie się dowiedzieć gdzie doszło do tych morderstw i znaleźć prawdziwego
winowajcę! – kontynuował niezrażony Fullbaster – Ktoś wrabia Erzę i całkiem
nieźle mu to wychodzi. Niech to!
-Racja!
Trzeba ją odbić! – wykrzyknął Natsu
-Uspokoić
się oboje! – Aya straciła cierpliwość –
Pochopne i impulsywne działania do niczego nas nie zaprowadzą. I nikogo nie
będziemy odbijać! To tylko ściągnie na Erzę więcej kłopotów oraz podejrzeń. –
skarciła obu magów
-Mówisz
tak, bo za nią nie przepadasz! – Dragneel ponownie wykazał się swoją głupotą i
brakiem wyczucia sytuacji. Zapadła ciężka cisza.
-Dobrze
wiedzieć, za jaką osobę mnie uważasz. – odparła chłodno – Pozwól zatem, że w
czymś cię uświadomię. Faktem jest, że nie darzę Erzy jakąś szczególną sympatią,
ale nie jest to powód bym chciała dla niej źle. Staram się patrzeć na to
wszystko obiektywnie, abyście i wy nie wyszli na tym źle. Jak jej pomożecie,
skoro sami będziecie mieli poważne kłopoty? Mimo mojej relacji wobec Erzy,
należy ona do Fairy Tail, więc również chcę jej pomóc.
-Ale-!
-Mój
znajomy często mawiał, że obiektywnie wypowiedzieć się możesz tylko na temat
rzeczy lub osoby, której nie lubisz. – dodała Mira swoim ciepłym głosem – Myślę,
że tu Aya-chan ma rację. A nie możemy nikogo zmuszać, by lubił inną osobę. Co
nie zmienia faktu, że należymy do jednej gildii i martwimy się o siebie
nawzajem jak rodzina. Czyż nie Natsu?
-No
w sumie tak… - chłopak sposępniał i przygasł. Dosłownie. – No, ale w takim
razie co możemy zrobić?
-Na
razie najlepszym rozwiązaniem będzie czekać. Możliwe, że Erza tylko złoży
wyjaśnienia, oni to sprawdzą i ją wypuszczą. Bo skoro tego nie zrobiła, a w to
nie wątpię, to nie będą mieli żadnych bezpośrednich dowodów, czy coś. Tylko
poszlaki, które równie dobrze mogą wskazywać na kogokolwiek innego, o którym po
prostu niewielu słyszało. – tu posłała spojrzenie Lucy – Równie dobrze ktoś się
może po prostu pod Erzę podszywać. Są osoby, które mogą przyjąć czyjś wygląd. Ale
tylko wygląd. Zatem skoro Erza będzie miała wiarygodnych świadków, jak
mieszkańcy Magnolii, to niczego jej nie udowodnią.
-A
my? Nasze zdanie się nie liczy? – spytała Levi
-Z
racji, że jesteśmy z tej samej gildii możemy nie być dla nich wiarygodni. – pospieszył
z wyjaśnieniem Makarov i westchnął.
-Zatem
co w końcu zrobimy? – spytał Grey
-Czekamy.
– odparła najstarsza Strauss i posłała swoje ciepłe spojrzenie w kierunku Ayi –
Cieszę się, że do nas dołączyłaś Aya-chan. Jak mało kto, potrafisz zachować zimną
krew w ciężkiej chwili. Jakby nie patrzeć wyróżniasz się na tle gildii sowim
opanowaniem. – zachichotała
-Raczej
skłaniałabym się do opinii, że po prostu tu nie pasuje. – westchnęła Kuroi – A
przynajmniej charakterem. Ale jakoś nie uśmiecha mi się opuszczanie tego
miejsca. A tym bardziej Mii. – tu zrobiła sztucznie zbolałą minę i niby z
załamaniem podparła głowę na dłoni i zamknęła oczy, wzdychając przy tym
głęboko. – Doprawdy… To takie upierdliwe.
Gdzieś
z boku ktoś zachichotał. Jak się okazało był to Kin, który po prostu nie mógł
się uspokoić. Atmosfera jakoś tak na chwile się rozluźniła. Wszyscy starali się
zająć sobą i jakoś wrócić do wcześniej wykonywanych czynności. Oczywiście nie
było to łatwe, ale jaka atmosfera nie rozluźniłaby się gdyby taki blond-idiota
nieustannie chichotał? Raczej ciężko by ktokolwiek zachował powagę, a tym
bardziej był pełnym zmartwień. Naturalnie nikt nie miał zamiaru zapomnieć o
sytuacji jaka miała miejsce chwilę wcześniej, ale wiedzieli, że nic na razie
nie mogą zrobić.
Powoli
zaczęło zmierzchać. Część osób postanowiła zbierać się powoli do swoich
mieszkań, czy pojedynczych pokoi. Nikt nie przestał myśleć o Scarlett, ale
starali się tym nie załamywać. W końcu nic złego się na razie nie działo.
Drzwi
wejściowe do gildii otworzyły się powoli z głośnym skrzypnięciem. Jakieś dziwne
uczucie kazało jej członkom uciszyć się i zwrócić w tamtą stronę. Nikogo nie
ujrzeli. Lecz w pewnym momencie zauważyli ruch gdzieś na ziemi.
-Wąż!
– pisnęła któraś z dziewczyn, jednak nikt się nie ruszył z miejsca, jakby
wyczuwając, że coś jest nie tak.
W
tym momencie powietrze za zwierzęciem jakoś tak dziwnie się skłębiło. Coś w
rodzaju chmury zaczęło wirować, a następnie przybrało bardziej pionowy i
podłużny kształt. Nagle całe niesamowite zjawisko atmosferyczne rozwiało się
gwałtownie, ukazując postać młodej dziewczyny. Było to o tyle niezwykłe,
ponieważ na jej policzkach i szyi widniały dziwne symbole. Puste, zielone
oczy, kompletnie pozbawione wyrazu, wpatrywały się w przestrzeń. Dziewczyna
schyliła się i chwyciła bladą ręką gada, który owinął się wokół jej ramienia,
sycząc przy tym groźnie i podnosząc lekko długi rękaw. Niby zwyczajne
zachowanie obu istot, ale śmiało można było w nich wyczuć coś nieludzkiego i
niepokojącego. Nieznajoma przesuwała swoim obojętnym wzrokiem po twarzach
wróżek, sprawiając tym samym, że ich mięśnie napinały się jakby w lęku. Aż w
końcu spojrzenie kobiety zatrzymało się. Na kim?
-Natsu
Dragneel. – odezwała się wypranym z wszelakich emocji głosem - Mam dla ciebie
wiadomość Salamndrze, synu Igneela. „Znajdź żywe złoto i rozwiń swe
umiejętności jeszcze bardziej, nim będzie za późno.” Niech te słowa, JEGO
słowa, prowadzą się w odpowiednim kierunku ognisty magu. – to powiedziawszy,
odwróciła się zamiarem odejścia.
Jednakże
Natsu nie miał zamiaru tak tego zostawić. Ona znała Igneela! Przekazywała mu
wiadomość o niego. Zatem musiała wiedzieć gdzie jego ojciec jest!
Chłopak zerwał się z miejsca i szybko wybiegł tuż przed nią zagradzając jej
drogę.
-Stój!
Gdzie jest Igneel?! Ty wiesz!
Dziewczyna
zatrzymała się, ale milczała. Jasne włosy poderwały się na chwilę
do góry pod wpływem wiatru. Obojętne spojrzenie wywiercało dziurę w
zdeterminowanych oczach różowowłosego. Wiedziała, że on nie odpuści. Choć miała
nadzieję, że się myli. Rzecz w tym, że w takich przypadkach była nieomylna,
więc owa nadzieja była tylko przebłyskiem nieistniejącej iluzji oraz chęci
szybszego i bezproblemowego powrotu. Ona milczała, Salamander milczał, wszyscy
milczeli.
-Kim
jesteś? – wyszeptał chłopak.
W
gardle miał gulę, która uniemożliwiała mu mówienie. Uniemożliwiała zadanie
pytań, na które tak bardzo chciał znać odpowiedzi. Na dodatek nie wiedział od
czego zacząć, które pytanie zadań pierwsza, czy chociażby jak je sformułować.
Nie wiedział nawet czy na część z nich chciał znać odpowiedź. Ale tak bardzo
pragnął spotkać swojego ojca! Tak bardzo chciał się w końcu czegoś dowiedzieć!
-Nie…
to teraz nie ważne. – mruknął odnosząc się do swojej ostatniej wypowiedzi -
Powiedz… Proszę powiedz mi coś o nim! Cokolwiek!
Jego
głos był wręcz błagalny. Prawie się łamał. Chyba jeszcze nigdy nie czuł się ten
sposób. Prawie… Prócz tego dnia, kiedy zniknął Igneel. Wtedy jednak był
bardziej… załamany? Możliwe. Dziewczyna wciąż milczała. Natomiast wróżki
widziały Natsu w tym stanie na pewno po raz pierwszy. Fakt – zdarzało się im
widywać na jego twarzy furię, panikę, czy nawet przerażenie bądź bezsilność.
Ale nigdy nie widzieli u niego takiej mimiki. Tyle przeróżnych, skrajnych
emocji przepływało przez niego. Tyle dziecięcej bezradności, smutku i tęsknoty,
że nie mogli się wtrącić. Widzieli teraz ich przyjaciela innego niż był.
Wyglądał trochę jak dziecko, które oddaliło się w tłumie od rodzica i właśnie
zorientował się w sytuacji. I gdy Natsu ponownie miał zamiar się odezwać błagalnym
tonem, nieznajoma uprzedziła go.
-Drogi
ci smok przekazał mi te słowa, które ci powiedziałam. Zapamiętaj je i
„wykonaj”, a znajdziesz odpowiedzi na męczące cię pytania.
Wąż
zasyczał niespokojnie, gdy Ognisty Mag już otwierał usta, by ponownie zabrać
głos. Dziewczyna ponownie rozpoczęła marsz, lecz zrobiła ledwo kilka kroków,
gdy Dragneel chwycił ją za ramię. Słońce wyszło zza chmur, rzucając promienie
blasku na stojące w drzwiach owe dwie osoby. Mocny wiatr zawiał bawiąc się ich
włosami, gdy Natsu nagle zbladł. Chwytając zielonooką/białowłosą za ramię,
zsunął trochę luźny materiał bluzki. Nie byłoby to jednak tak szokujące, gdyby
chłopak nie ujrzał na obojczykach oraz do tej pory zasłoniętych częściach
barków, łusek. Gadzich łusek. Ich spojrzenia się spotkały i pionowe źrenice,
zielonych oczu, wbijały się w te należące do smoczego zabójcy. Nagle
niezauważalne, do tej pory przez niego, szczegóły uderzyły w jego myśli.
Wydłużone paznokcie, dziwny wąż o ślepiach w tym samym kolorze co jego pani.
Natsu wciągnął powietrze i do jego nozdrzy dotarł dziwny zapach, z całą
pewnością nienależący do człowieka. Chłopak puścił ją i odsunął się o krok z
szokiem. Reszta patrzyła na to w niezrozumieniu.
-Ty…
CZYM ty jesteś?
-Zapamiętaj
jego słowa Salamandrze. – i wyszła.
Tym
razem nikt jej już nie zatrzymał. Zapadło męczące milczenie, którego nikt nie
odważył się przerwać. Każdy trawił całą tą sytuację na swój własny sposób. A
smoczy zabójcy chłonęli posłyszane informacje, nie mogąc wyjść z szoku i
starając się coś wywnioskować. Dopiero głośny trzask zbudził wróżki z tego
dziwnego letargu. To Gajeel okazał swoje zirytowanie, uderzając w blat baru,
pięścią. Mira wbiła długie, jednoznaczne spojrzenie w pęknięcia, które
powstały, bezgłośnie informując, że takie zachowanie jej się nie spodobało.
-Najpierw
aresztowanie Erzy, a teraz to. Nie za dużo rzeczy jak jeden dzień? – zmęczone
warknięcie wydobyło się z ust Redfox’a.
-Za
dużo pytań, za mało odpowiedzi. – westchnęła Carla – Wendy… nie rób takiej
miny. – kotka skarciła swoja przyjaciółkę
-Ale
to wszystko… Tak naraz… Jakby nagle wszystko przyspieszyło. I ta kobieta. Była
jakaś dziwna… Natsu-san? – Wendy zwróciła się do różowowłosego – Co tam się
stało?
-Ona…
Wyglądała jak… smok. Ale i nie wyglądała. – zszokowany chłopak nie potrafił
wyjaśnić, tego co zobaczył.
-Spokojnie
Natsu. Powiedz co DOKŁADNIE widziałeś? – wtrąciła spokojnie Kuroi
-Ona…
Miała łuski. Na zasłoniętych częściach ciała. Jej oczy też były dziwne. Takie
jak te Igneel’a. Jak te… u smoków. I miała pazury. A ten wąż… miał taki sam
kolor oczu, co ona. I nie pachniała jak człowiek. W ogóle coś było z nią nie
tak. Niech to szlag! – chłopak zionął ogniem z wściekłości i bezradności.
-Zastanawia
mnie jednak o co chodziło z tą wiadomością. – dodała Marvell – Te słowa…
„Znajdź żywe złoto i rozwiń swe umiejętności jeszcze bardziej, nim będzie za
późno”. Natsu-san, wiesz co to znaczy?
-Argh!
Jakbym wiedział, to już byłbym w drodze! Czemu to wszystko musi być takie
skomplikowane?!
Nikt
mu nie odpowiedział. Reszta wróżek również była tym wszystkim przytłoczona. Za
dużo rzeczy na raz. Wiedzieli, że z całą pewnością zbliżające się dni nie będą
łatwe. Wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. Bardziej lub mniej, ale jednak.
***
Ekhem!
Tak – rozdział skończony, kolejny się piszę, a ja zamiast obecnej akcji, mam
pomysł na końcówkę. Ehh…
Szczerze powiedziawszy nie jestem w pełni zadowolona z tej notki (jak zawsze), ale niektóre momenty, w mojej opinii, wyszły całkiem dobrze. A wy jak myślicie?
To
teraz krótki bonus:
Się
podobało, mam nadzieję. Następna notka: 28 grudnia. Mam nadzieję, że do tej pory zobaczę więcej komentarzy przy obecnym rozdziale. A właśnie! Chcecie coś w ramach bonusu z okazji Nowego Roku? Jak tak, to słucham propozycji.
A właśnie! Jak się podoba nowy szablon? (Sama się z nim męczyłam) A za wsparcie i drobne rady chciałam podziękować w szczególności Desu-chan, która natchnęła mnie i zmotywowała (nie wiem czy świadomie) do "odświeżenia" bloga. No i chyba zauważyliście drobną przebudowę (mam nadzieję). Regulamin jest w osobnej karcie, a informator został zaktualizowany.
To tyle. Enjoy!
Rozdział zajebisty ! Specjal na Nowy Rok ? Oczywiście ! Napisz dłuuugi poboczny rozdział, gdzie będzie impreza i wgl ! xD Domyślasz się o co mi chodzi ;]. Niestety znowu muszę czekać 3 tygodnie na następną notkę ;/ Nie mogę się doczekać, aż pojawi się Laxus ! *o* Życzę Ci weny i zdrowia. Jane ! ~ Keiko
OdpowiedzUsuńŁa! Rozdział jak zwykle zaczepisty! Ale się dzieje! Erza aresztowana, wiadomość dla Natsu od Igneela. Się dzieje! Co do bonusa... ah! Najlepsza trzecia parka! Kocham Frieda i Mirę, oni są tacy kawaii! Ah, już się nie mogę doczekać następnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńktoś chyba wrabia Erze, może chce tym sposobem jakiś zamęt wywołać... no i ta dziwna dziewczyna jak i ta wiadomość...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia