sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 24

A zatem rozdział jest. Nim się zorientowałam, pojawił się termin. Wybaczcie zatem, że notka nie pojawiła się wczoraj, ale straciłam rachubę czasu (należy jeszcze dodać złośliwość losu, czyli brak internetu cały dzień, przez co nawet nie było sensu siedzieć na kompie). Już pominę to, że myślałam, że jest 4-ty grudnia. Aż wstyd się przyznać. W ogóle z przerażającym szokiem, dociera do mnie, że już grudzień. Wciąż mam ochotę wszędzie pisać listopad jako obecny miesiąc. 
Bardzo dziękuję za cierpliwość. Tym razem rozdział jest trochę dłuższy, akcji również więcej… Mam nadzieję, że spodoba wam się.
Co do ilości komentarzy… Cóż... nie jest tak źle, jak poprzednio, ale to wciąż smutne widzieć tak małą ilość. 
No nic! Zapraszam do czytania!

***

---== Narrator ==---
Gdzieś w ciemnym lesie, na kompletnym odludziu, rozniósł się trzask płomieni. Jego źródło znajdowało się w dziwnej grocie, która została rozjaśniona kolorowym ogniem. A dokładniej ujmując zielonym. Jego lekki blask padał na postać siedzącą po turecku kawałek dalej i zwróconą w jego stronę. Była to młoda kobieta o jasnych włosach, które w tej chwili falowały na wietrze. Przez przymknięte powieki nie można było dostrzec koloru oczu. Dłonie położyła na kolanach, wierzchem do dołu. Na ich wewnętrznej stronie widniały dziwne znaki.
Nagle płomienie zmieniły kolor na czarny. Z nich zaczęły kształtować się litery oraz kształty postaci. Kobieta uchyliła lekko oczy i przyjrzała się temu, co pokazał ogień. Ogień zniknął i pozostało tylko żarzące się drewno. Ona natomiast posiedziała jeszcze przez jakiś czas, po czym wstała i dogasiła ognisko. Opuściwszy jaskinię, skierowała się do najbliższego miasta, okrywając się szczelnie płaszczem.
Silny, zimny wiatr wiał z północy jakby obwieszczając nadchodzące nieszczęście. Zwierzęta jakby się pochowały, przeczuwając co ma nadejść. Głucha cisz rozciągała swe ramionami. Od tej chwili nic już nie było takie same. Kolejny akt w historii został rozpoczęty. Kurtyna, która raz uniosła się w górę, nie może już opaść, aż do końca danej sceny.

Natsu zerwał się z łóżka z dziwnym uczuciem niepokoju. Z nieznanych powodów było mu okropnie zimno, co prawie nigdy mu się nie zdarzało. Był środek nocy, więc nie bardzo miał się czym zająć, a i trening odpadał. Postanowił się przejść. Jednakże pierwszy raz od dawna postanowił ubrać jakiś płaszcz, czy coś w tym rodzaju. Niestety tu pojawił się problem. Ponieważ Salamander najzwyczajniej w świecie nie mógł znaleźć nic takiego. A dokładniej nie posiadała takowego. Zirytowany chwycił koc i okrywszy się nim, opuścił swój marny domek. Lodowaty wiatr smagał go po twarzy i wdzierał się pod każdy zakamarek materiału, którego wcale dużo nie było.
Ulice Magnolii były niezwykle puste. Ani jednego żywego ducha. W żadnym oknie nie paliło się światło. Przerażająca cisza roztaczająca się dookoła i tylko głośne wycie wiatru. Sam Dragneel nawet nie zauważył, kiedy dotarł do portu i wpatrywał się w morze. Owinięty w koc miał wrażenie, że ktoś lub coś go obserwuje. Nie tak zwyczajnie, ale jakby z daleka. Jakby ktoś był przy nim cały czas. Jedyne słowo jakie zawitało mu wtedy w głowie to Igneel. Chłopak poczuł chwilowy przypływ nostalgii, co naprawdę rzadko mu się zdarzało. Wspominać – owszem, ale to uczucie spokoju, smutku i czegoś jeszcze było dla niego obce. Miał ochotę krzyczeć, ale nie był w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. Zaciskał tylko palce na materiale koc, kiedy chłód coraz bardziej wdzierał się pod ubranie. W pewnym momencie najzwyczajniej w świecie kichnął i jakby odzyskał świadomość. Szybkim krokiem wrócił do domu, zawinął się w jeszcze jeden koc i ponownie położył się spać. Następnego ranka nie było nawet śladu po owej nocnej przygodzie. No… pominąwszy owinięcie się dodatkowym materiał, który po przebudzeniu przestał być potrzebnym.
Wszystko było jak zawsze – nieuporządkowane, chaotyczne i oparte na impulsie oraz chwili. Pod wpływem tylko jednej myśli, Natsu złapał Happiego i pognał do gildii, drąc się w niebogłosy, niczym rozszalały dzikus. Po drodze naturalnie stratował jakiegoś sprzedawcę pchającego swój wózek z owocami, pewną staruszkę oraz prawie potrącił psa. Nawiasem mówiąc, przy tym ostatnim Happy bardzo głośno wyraził swoją aprobatę, wobec pędzącego ognistego pociągu, zwanego potocznie Natsu Dragneel.
Jak tylko to szalone coś wpadło do budynku gildii… oberwało krzesłem. Od kogo? O dziwo od wściekłej Lucy, która z psychopatyczną miną wściekała się na biednego, ogłupiałego Gajeela, który chyba nie do końca wiedział co zrobił źle. Grey schował się za barem i pokazywał Mirze na migi by go nie wydała. Najwyraźniej też miał w tym swój udział.
Natsu, jak to Natsu, chciał się wydrzeć, jednak widząc przerażone spojrzenie paru innych osób, ponownie spojrzał na wściekłą blondynkę i doszedł do wniosku, że lepiej siedzieć cicho. Choć raz jego szare komórki podpowiedziały mu coś mądrego.
Tymczasem Heartphilia znęcała się nad Gajeelem, ponieważ powiedział coś Levy, która wybiegła z płaczem z gildii. Jak się okazało podpuścił go Grey, a sam Redfox nie bardzo wiedział, dlaczego dziewczyna tak zareagowała i o co ta cała farsa. Oczywiście żaden ze sprawców nie chciał wyjawić szczegółów wypowiedzi, jednak Lucy najwyraźniej większą część znała i to jej w zupełności wystarczało.
W pewnym momencie zamilkła i zaczęła przeszukiwać pomieszczenie swoim rozszalałym, ognistym wzrokiem. Natsu aż się spiął, kiedy spojrzenie brązowych tęczówek prześlizgiwało się po nim. Aż sam był zdziwiony swoim zachowaniem, ale nie potrafił się odezwać. Bo prostu nie mógł. A gdy takowa chęć pojawiała się w jego głowie, widok blondynki przed nim, skutecznie mu tą chęć zabijał. W końcu jednak rozległ się trzask, gdy Grey został wyciągnięty zza baru, przez przerażająco uśmiechniętą blond-wróżkę. Brunet pobladł i począł przepraszać Lucy. Ta jednak uśmiechała się tylko przerażająco i mruknęła ciche „Takie słowa to nie do mnie powinieneś kierować”.  I tyle tego wszystkiego było, ponieważ pani mag gwiezdnych duchów, postanowiła oszczędzić przerażających widoków reszcie gildii i najzwyczajniej w świecie, wywlekła swoją ofiarę na zewnątrz. Oczywiście mijając przy tym spiętego Natsu, który jakoś tak nie był w stanie wejść głębiej do budynku. Ciekawe dlaczego…
Po dłuższej chwili, która sprowadziła na Fairy Tail głęboką ciszę, Heartphilia powróciła do środka. Jednakże bez Grey’a. Nikt się jednak tym szczególnie nie przejął widząc, że dziewczynie najwyraźniej poprawił się trochę humor. I już po niedługim czasie zapanowała zwyczajna atmosfera. O ile można ją tak nazwać, zważywszy na to, że areszt domowy dla wróżek wciąż trwał. A przynajmniej oficjalnie. Nie trudno jednak zgadnąć, że Aya i Laxus nie trzymali się tej zasady. I najprawdopodobniej nie byli jedyni. Natomiast mistrz martwił się. Uważnie obserwował otoczenie. Miał wrażenie, że coś się stanie. Coś bardzo niedobrego i ta świadomość przygniatała go ogromnym ciężarem. Stał się mniej wesoły, co jednak mógł zauważyć tylko dobry obserwator, i jakby bardziej zmęczony. Zdawał sobie sprawę, że Fairy Tail to gildia, która zawsze pakuje się w kłopoty, ale tym razem szykowało się coś większego. Po prostu czuł to. Ciężko stwierdzić, czy dzięki wrodzonemu przeczuciu, czy może przez doświadczenie oraz upływ lat, bądź też inną niełatwo zauważalną zmianę. Nie zmieniało to jednak faktu, że martwił się niezmiernie o swoje dzieci. Głupiutkie, odważne i nieświadome niebezpieczeństwa dzieci. A przynajmniej według niego wciąż tacy byli. Chciał by wszystko układało się dobrze, a oni mogli być szczęśliwi. Tylko to. Czy prosił o tak wiele? Najwyraźniej tak, skoro los mu nie pomagał.

Wróżki jakby zapomniały o wszystkich problemach i zdawały się nie zauważać całej sytuacji. A przynajmniej w tej chwili. Skąd ten wniosek? Otóż postanowili odreagować, urządzając sobie mały festiwal w gildii. A jak wiadomo, w tym miejscu, z takich pomysłów, wychodzi i tak huczna, pijacka impreza. Tak – całe Fairy Tail. Pozytywnie nastawione do życia, niezależnie od sytuacji. Niestety owa sielanka nie trwała długo. W drzwiach pojawili się ludzie z rady i wszyscy (a przynajmniej większość) zaprzestali swoich działań. Tymczasem jeden z nowoprzybyłych wyszedł przed resztę i oznajmił szokującą wiadomość.
-Niniejszym członkini Fairy Tail, Erza Scarlett, zostaje aresztowana i zabrana na przesłuchanie. Proszę z nami. – obojętny głos mężczyzny sprawił, że wszyscy zastygli.
-To jakiś żart? – wyszeptał któryś z magów gildii. Nim jednak uzyskał odpowiedź, Dragneel zaczął się wydzierać. Na całe szczęście został jednak skutecznie uciszony, przez główną zainteresowaną.
-O co jestem oskarżona? – spytała
-O morderstwo wielu ludzi. Byłaś widziana na miejscach zbrodni.
-Skąd pewność, że to ją widzieli? Przecież mógł to być ktoś podobny do niej. – wtrąciła odważnie Lucy
-Czerwonowłosa kobieta, zdolna zniszczyć pół wioski nie jest raczej zbyt częstym zjawiskiem. – sparował zimno członek rady i skierował swoje lodowate spojrzenie na młodą Heartphilię
-Erza jest sławna. To oczywiste, że gdyby ktoś widział podobną do niej osobę, mógłby pomyśleć, że to ona. A to, że według nas nie ma wiele osób o takim wyglądzie, nie oznacza, że nie ma ich w ogóle. Poza tym Erza była tutaj praktycznie cały czas z nami.
-Doprawdy? – oskarżyciel wciąż wwiercał spojrzenie w blondynkę – Co nie wyklucza jej z grona podejrzanych, a takich osób mamy mało. A dokładniej ujmując tylko jedną. A także… czy możecie zagwarantować, że była z wami CAŁY czas?
-Była z nami wystarczająco długo by nie móc się nigdzie wybrać.
-A więc jednak nie. – dopowiedział sobie – Zatem aresztujemy panią do czasu wyjaśnienia sprawy. – Tu ponownie zwrócił się do Scarlett. – Proszę z nami. A może będzie pani sprawiała opór? – kpiący uśmiech wkradł się na jego twarz
-Nie. Chodźmy, nie mam nic do ukrycia.
-Chwila! – zawołał obandażowany Grey, który już zdążył wrócić – Może podacie jakieś szczegóły?!
-Dla dobra śledztwa nie możemy niczego ujawniać.
-W ten sposób zawsze można-!
-Grey! – uciszył bruneta mistrz – Uspokój się. Gdzie ją zabieracie?
-Do aresztu w budynku rady. – odpowiedział mężczyzna i razem z pozostałymi wyprowadził Tytanię z budynku.
-Trzeba będzie się dowiedzieć gdzie doszło do tych morderstw i znaleźć prawdziwego winowajcę! – kontynuował niezrażony Fullbaster – Ktoś wrabia Erzę i całkiem nieźle mu to wychodzi. Niech to!
-Racja! Trzeba ją odbić! – wykrzyknął Natsu
-Uspokoić się oboje! – Aya  straciła cierpliwość – Pochopne i impulsywne działania do niczego nas nie zaprowadzą. I nikogo nie będziemy odbijać! To tylko ściągnie na Erzę więcej kłopotów oraz podejrzeń. – skarciła obu magów
-Mówisz tak, bo za nią nie przepadasz! – Dragneel ponownie wykazał się swoją głupotą i brakiem wyczucia sytuacji. Zapadła ciężka cisza.
-Dobrze wiedzieć, za jaką osobę mnie uważasz. – odparła chłodno – Pozwól zatem, że w czymś cię uświadomię. Faktem jest, że nie darzę Erzy jakąś szczególną sympatią, ale nie jest to powód bym chciała dla niej źle. Staram się patrzeć na to wszystko obiektywnie, abyście i wy nie wyszli na tym źle. Jak jej pomożecie, skoro sami będziecie mieli poważne kłopoty? Mimo mojej relacji wobec Erzy, należy ona do Fairy Tail, więc również chcę jej pomóc.
-Ale-!
-Mój znajomy często mawiał, że obiektywnie wypowiedzieć się możesz tylko na temat rzeczy lub osoby, której nie lubisz. – dodała Mira swoim ciepłym głosem – Myślę, że tu Aya-chan ma rację. A nie możemy nikogo zmuszać, by lubił inną osobę. Co nie zmienia faktu, że należymy do jednej gildii i martwimy się o siebie nawzajem jak rodzina. Czyż nie Natsu?
-No w sumie tak… - chłopak sposępniał i przygasł. Dosłownie. – No, ale w takim razie co możemy zrobić?
-Na razie najlepszym rozwiązaniem będzie czekać. Możliwe, że Erza tylko złoży wyjaśnienia, oni to sprawdzą i ją wypuszczą. Bo skoro tego nie zrobiła, a w to nie wątpię, to nie będą mieli żadnych bezpośrednich dowodów, czy coś. Tylko poszlaki, które równie dobrze mogą wskazywać na kogokolwiek innego, o którym po prostu niewielu słyszało. – tu posłała spojrzenie Lucy – Równie dobrze ktoś się może po prostu pod Erzę podszywać. Są osoby, które mogą przyjąć czyjś wygląd. Ale tylko wygląd. Zatem skoro Erza będzie miała wiarygodnych świadków, jak mieszkańcy Magnolii, to niczego jej nie udowodnią.
-A my? Nasze zdanie się nie liczy? – spytała Levi
-Z racji, że jesteśmy z tej samej gildii możemy nie być dla nich wiarygodni. – pospieszył z wyjaśnieniem Makarov i westchnął.
-Zatem co w końcu zrobimy? – spytał Grey
-Czekamy. – odparła najstarsza Strauss i posłała swoje ciepłe spojrzenie w kierunku Ayi – Cieszę się, że do nas dołączyłaś Aya-chan. Jak mało kto, potrafisz zachować zimną krew w ciężkiej chwili. Jakby nie patrzeć wyróżniasz się na tle gildii sowim opanowaniem. – zachichotała
-Raczej skłaniałabym się do opinii, że po prostu tu nie pasuje. – westchnęła Kuroi – A przynajmniej charakterem. Ale jakoś nie uśmiecha mi się opuszczanie tego miejsca. A tym bardziej Mii. – tu zrobiła sztucznie zbolałą minę i niby z załamaniem podparła głowę na dłoni i zamknęła oczy, wzdychając przy tym głęboko. – Doprawdy… To takie upierdliwe.
Gdzieś z boku ktoś zachichotał. Jak się okazało był to Kin, który po prostu nie mógł się uspokoić. Atmosfera jakoś tak na chwile się rozluźniła. Wszyscy starali się zająć sobą i jakoś wrócić do wcześniej wykonywanych czynności. Oczywiście nie było to łatwe, ale jaka atmosfera nie rozluźniłaby się gdyby taki blond-idiota nieustannie chichotał? Raczej ciężko by ktokolwiek zachował powagę, a tym bardziej był pełnym zmartwień. Naturalnie nikt nie miał zamiaru zapomnieć o sytuacji jaka miała miejsce chwilę wcześniej, ale wiedzieli, że nic na razie nie mogą zrobić.

Powoli zaczęło zmierzchać. Część osób postanowiła zbierać się powoli do swoich mieszkań, czy pojedynczych pokoi. Nikt nie przestał myśleć o Scarlett, ale starali się tym nie załamywać. W końcu nic złego się na razie nie działo.
Drzwi wejściowe do gildii otworzyły się powoli z głośnym skrzypnięciem. Jakieś dziwne uczucie kazało jej członkom uciszyć się i zwrócić w tamtą stronę. Nikogo nie ujrzeli. Lecz w pewnym momencie zauważyli ruch gdzieś na ziemi.
-Wąż! – pisnęła któraś z dziewczyn, jednak nikt się nie ruszył z miejsca, jakby wyczuwając, że coś jest nie tak.
W tym momencie powietrze za zwierzęciem jakoś tak dziwnie się skłębiło. Coś w rodzaju chmury zaczęło wirować, a następnie przybrało bardziej pionowy i podłużny kształt. Nagle całe niesamowite zjawisko atmosferyczne rozwiało się gwałtownie, ukazując postać młodej dziewczyny. Było to o tyle niezwykłe, ponieważ na jej policzkach i szyi widniały dziwne symbole. Puste, zielone oczy, kompletnie pozbawione wyrazu, wpatrywały się w przestrzeń. Dziewczyna schyliła się i chwyciła bladą ręką gada, który owinął się wokół jej ramienia, sycząc przy tym groźnie i podnosząc lekko długi rękaw. Niby zwyczajne zachowanie obu istot, ale śmiało można było w nich wyczuć coś nieludzkiego i niepokojącego. Nieznajoma przesuwała swoim obojętnym wzrokiem po twarzach wróżek, sprawiając tym samym, że ich mięśnie napinały się jakby w lęku. Aż w końcu spojrzenie kobiety zatrzymało się. Na kim?
-Natsu Dragneel. – odezwała się wypranym z wszelakich emocji głosem - Mam dla ciebie wiadomość Salamndrze, synu Igneela. „Znajdź żywe złoto i rozwiń swe umiejętności jeszcze bardziej, nim będzie za późno.” Niech te słowa, JEGO słowa, prowadzą się w odpowiednim kierunku ognisty magu. – to powiedziawszy, odwróciła się zamiarem odejścia.
Jednakże Natsu nie miał zamiaru tak tego zostawić. Ona znała Igneela! Przekazywała mu wiadomość o niego. Zatem musiała wiedzieć gdzie jego ojciec jest! Chłopak zerwał się z miejsca i szybko wybiegł tuż przed nią zagradzając jej drogę.
-Stój! Gdzie jest Igneel?! Ty wiesz!
Dziewczyna zatrzymała się, ale milczała. Jasne włosy poderwały się na chwilę do góry pod wpływem wiatru. Obojętne spojrzenie wywiercało dziurę w zdeterminowanych oczach różowowłosego. Wiedziała, że on nie odpuści. Choć miała nadzieję, że się myli. Rzecz w tym, że w takich przypadkach była nieomylna, więc owa nadzieja była tylko przebłyskiem nieistniejącej iluzji oraz chęci szybszego i bezproblemowego powrotu. Ona milczała, Salamander milczał, wszyscy milczeli.
-Kim jesteś? – wyszeptał chłopak.
W gardle miał gulę, która uniemożliwiała mu mówienie. Uniemożliwiała zadanie pytań, na które tak bardzo chciał znać odpowiedzi. Na dodatek nie wiedział od czego zacząć, które pytanie zadań pierwsza, czy chociażby jak je sformułować. Nie wiedział nawet czy na część z nich chciał znać odpowiedź. Ale tak bardzo pragnął spotkać swojego ojca! Tak bardzo chciał się w końcu czegoś dowiedzieć!
-Nie… to teraz nie ważne. – mruknął odnosząc się do swojej ostatniej wypowiedzi - Powiedz… Proszę powiedz mi coś o nim! Cokolwiek!
Jego głos był wręcz błagalny. Prawie się łamał. Chyba jeszcze nigdy nie czuł się ten sposób. Prawie… Prócz tego dnia, kiedy zniknął Igneel. Wtedy jednak był bardziej… załamany? Możliwe. Dziewczyna wciąż milczała. Natomiast wróżki widziały Natsu w tym stanie na pewno po raz pierwszy. Fakt – zdarzało się im widywać na jego twarzy furię, panikę, czy nawet przerażenie bądź bezsilność. Ale nigdy nie widzieli u niego takiej mimiki. Tyle przeróżnych, skrajnych emocji przepływało przez niego. Tyle dziecięcej bezradności, smutku i tęsknoty, że nie mogli się wtrącić. Widzieli teraz ich przyjaciela innego niż był. Wyglądał trochę jak dziecko, które oddaliło się w tłumie od rodzica i właśnie zorientował się w sytuacji. I gdy Natsu ponownie miał zamiar się odezwać błagalnym tonem, nieznajoma uprzedziła go.
-Drogi ci smok przekazał mi te słowa, które ci powiedziałam. Zapamiętaj je i „wykonaj”, a znajdziesz odpowiedzi na męczące cię pytania.
Wąż zasyczał niespokojnie, gdy Ognisty Mag już otwierał usta, by ponownie zabrać głos. Dziewczyna ponownie rozpoczęła marsz, lecz zrobiła ledwo kilka kroków, gdy Dragneel chwycił ją za ramię. Słońce wyszło zza chmur, rzucając promienie blasku na stojące w drzwiach owe dwie osoby. Mocny wiatr zawiał bawiąc się ich włosami, gdy Natsu nagle zbladł. Chwytając zielonooką/białowłosą za ramię, zsunął trochę luźny materiał bluzki. Nie byłoby to jednak tak szokujące, gdyby chłopak nie ujrzał na obojczykach oraz do tej pory zasłoniętych częściach barków, łusek. Gadzich łusek. Ich spojrzenia się spotkały i pionowe źrenice, zielonych oczu, wbijały się w te należące do smoczego zabójcy. Nagle niezauważalne, do tej pory przez niego, szczegóły uderzyły w jego myśli. Wydłużone paznokcie, dziwny wąż o ślepiach w tym samym kolorze co jego pani. Natsu wciągnął powietrze i do jego nozdrzy dotarł dziwny zapach, z całą pewnością nienależący do człowieka. Chłopak puścił ją i odsunął się o krok z szokiem. Reszta patrzyła na to w niezrozumieniu.
-Ty… CZYM ty jesteś?
-Zapamiętaj jego słowa Salamandrze. – i wyszła.
Tym razem nikt jej już nie zatrzymał. Zapadło męczące milczenie, którego nikt nie odważył się przerwać. Każdy trawił całą tą sytuację na swój własny sposób. A smoczy zabójcy chłonęli posłyszane informacje, nie mogąc wyjść z szoku i starając się coś wywnioskować. Dopiero głośny trzask zbudził wróżki z tego dziwnego letargu. To Gajeel okazał swoje zirytowanie, uderzając w blat baru, pięścią. Mira wbiła długie, jednoznaczne spojrzenie w pęknięcia, które powstały, bezgłośnie informując, że takie zachowanie jej się nie spodobało.
-Najpierw aresztowanie Erzy, a teraz to. Nie za dużo rzeczy jak jeden dzień? – zmęczone warknięcie wydobyło się z ust Redfox’a.
-Za dużo pytań, za mało odpowiedzi. – westchnęła Carla – Wendy… nie rób takiej miny. – kotka skarciła swoja przyjaciółkę
-Ale to wszystko… Tak naraz… Jakby nagle wszystko przyspieszyło. I ta kobieta. Była jakaś dziwna… Natsu-san? – Wendy zwróciła się do różowowłosego – Co tam się stało?
-Ona… Wyglądała jak… smok. Ale i nie wyglądała. – zszokowany chłopak nie potrafił wyjaśnić, tego co zobaczył.
-Spokojnie Natsu. Powiedz co DOKŁADNIE widziałeś? – wtrąciła spokojnie Kuroi
-Ona… Miała łuski. Na zasłoniętych częściach ciała. Jej oczy też były dziwne. Takie jak te Igneel’a. Jak te… u smoków. I miała pazury. A ten wąż… miał taki sam kolor oczu, co ona. I nie pachniała jak człowiek. W ogóle coś było z nią nie tak. Niech to szlag! – chłopak zionął ogniem z wściekłości i bezradności.
-Zastanawia mnie jednak o co chodziło z tą wiadomością. – dodała Marvell – Te słowa… „Znajdź żywe złoto i rozwiń swe umiejętności jeszcze bardziej, nim będzie za późno”. Natsu-san, wiesz co to znaczy?
-Argh! Jakbym wiedział, to już byłbym w drodze! Czemu to wszystko musi być takie skomplikowane?!
Nikt mu nie odpowiedział. Reszta wróżek również była tym wszystkim przytłoczona. Za dużo rzeczy na raz. Wiedzieli, że z całą pewnością zbliżające się dni nie będą łatwe. Wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. Bardziej lub mniej, ale jednak.

***

Ekhem! Tak – rozdział skończony, kolejny się piszę, a ja zamiast obecnej akcji, mam pomysł na końcówkę. Ehh…
Szczerze powiedziawszy nie jestem w pełni zadowolona z tej notki (jak zawsze), ale niektóre momenty, w mojej opinii, wyszły całkiem dobrze. A wy jak myślicie?
To teraz krótki bonus:












Się podobało, mam nadzieję. Następna notka: 28 grudnia. Mam nadzieję, że do tej pory zobaczę więcej komentarzy przy obecnym rozdziale. A właśnie! Chcecie coś w ramach bonusu z okazji Nowego Roku? Jak tak, to słucham propozycji. 
A właśnie! Jak się podoba nowy szablon? (Sama się z nim męczyłam) A za wsparcie i drobne rady chciałam podziękować w szczególności Desu-chan, która natchnęła mnie i zmotywowała (nie wiem czy świadomie) do "odświeżenia" bloga. No i chyba zauważyliście drobną przebudowę (mam nadzieję). Regulamin jest w osobnej karcie, a informator został zaktualizowany.
To tyle. Enjoy!

3 komentarze:

  1. Rozdział zajebisty ! Specjal na Nowy Rok ? Oczywiście ! Napisz dłuuugi poboczny rozdział, gdzie będzie impreza i wgl ! xD Domyślasz się o co mi chodzi ;]. Niestety znowu muszę czekać 3 tygodnie na następną notkę ;/ Nie mogę się doczekać, aż pojawi się Laxus ! *o* Życzę Ci weny i zdrowia. Jane ! ~ Keiko

    OdpowiedzUsuń
  2. Ła! Rozdział jak zwykle zaczepisty! Ale się dzieje! Erza aresztowana, wiadomość dla Natsu od Igneela. Się dzieje! Co do bonusa... ah! Najlepsza trzecia parka! Kocham Frieda i Mirę, oni są tacy kawaii! Ah, już się nie mogę doczekać następnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    ktoś chyba wrabia Erze, może chce tym sposobem jakiś zamęt wywołać... no i ta dziwna dziewczyna jak i ta wiadomość...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń