czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 19

Tak, wiem. macie ochotę mnie zabić, ale nic nie mogłam poradzić na opóźnienie. Wszystko wina tego głupiego internetu, bo prez kilka ostatnich dni, cały czas mi znikał! Na dodatek za każdym razem jak chciałam dodać ten rozdział, robił na złość również komputer i się zawieszał, albo zacinał. Krew mnie prawie zalała i ostatecznie daję posta nie ze swojego kompa. Ale do rzeczy! "
Notkę dedykuję Shiru. Gomen ^^

***


---== Aya ==---

Kiedy natrętny reporter już opuścił naszą gildię zaczęła się impreza. A ja, Levy, Lucy i Juvia byłyśmy już w innym świecie. Innymi słowy, alkohol zrobił swoje. Szkoda tylko, że na mnie najmniej. Miałabym święty spokój, ale nie! Życie musi robić mi na złość. Z racji, że mieliśmy też gości z innych „magicznych stowarzyszeń”, a ważne sprawy zostały już omówione, mogliśmy pozwolić sobie na chwilę rozrywki. I w ten oto sposób, jakiś idiota rzucił pomysł „tańca”. Niestety zyskał on sporą aprobatę. Nie minęła minuta, a obok mnie pojawiła się Tytania. Z dziwnym błyskiem w oku stanęła obok mnie i wbijała w moją osobą spojrzenie swoich brązowych oczu. Rzuciłam jej poirytowane spojrzenie, a ta tylko uśmiechnęła się dziwnie.
-Na co czekasz? – spytała z jakimiś takim ponagleniem w głosie
-Na kolejną dawkę alkoholu. – opowiedziałam z poirytowaniem – Uprzedzając twoje kolejne pytanie: tak, chcę się upić.
Doskonale zdawałam sobie sprawę, że pytanie zadane przez czerwoną było retoryczne. I chodziło jej o to bym poszła wśród tych przepoconych od tańca zwierząt, dołączając do nich. I równie świadome, choć wolałabym nie, ewidentnie okazywałam niechęć wobec jej osoby.
Erza zrobiła dziwną minę, ale jej uwaga została odwrócona, przez przelatującego obok Natsu z podpitym okiem. Dziwne? Może trochę. Bo takie coś, w przypadku Salamandra, kończy się zazwyczaj zupełnie inaczej.
No, ale Scarlet to chyba mało obchodziło. Jak nie trudno zgadnąć, poszła więc „załagodzić spór”. Chyba nie ma konieczności opisywania jej „humanitarnych” sposobów, prawda?
 Skorzystałam więc z okazji i chwyciłam za kolejną szklankę alkoholu. Niestety… nie dane mi było jej wypić. Czyjaś ręka uparcie uniemożliwiła mi to, lądując na moim nadgarstku. Zaraz… Ręka uparcie wylądowała? Ale ręka to nie samolot!
-Jak masz zamiar uczyć się tańczyć będąc pijaną? – zaśmiał się owy osobnik, którym, jak nie trudno zauważyć, okazał się Laxus.
Moja uwaga przeskoczyła z wątku „ręka-samolot” na wnuka mistrza. Jego obecność nie wróżyła niczego dobrego.
-A ty dalej swoje? – jęknęłam
-Owszem. Wstawaj! Kiedyś się nauczyć musisz! – A już myślałam, że odpuści, bądź pomysł nauki tańca wyleciał mu z głowy. Marzenia…
Blondyn pociągnął mnie za nadgarstek, zmuszając do wstania na nogi. Z głupim uśmieszkiem pociągnął mnie na parkiet. Stanęliśmy gdzieś tak z boku, bo ten widząc moją minę jakbym szła na ścięcie, postanowił się zlitować.
-No i co teraz? – spytałam z niechęcią
Laxus zachichotał, na co spojrzałam na niego niepewnym wzrokiem. W końcu blondyn dał mi jako takie instrukcje i zaczęło się. Parę razy mało go nie podeptałam, a Dreyar miał niezły ubaw.
-Widzisz? Nie jest tak źle. Idzie ci coraz lepiej!
-Ta… coraz lepiej mi idzie deptanie po ludziach. – mruknęłam już całkiem zniechęcona
-Bzdura! Możesz mi wierzyć, lub nie, ale widziałem wiele… naprawdę nieudanych prób tańczenia. Wcale nie idzie ci tak źle.
-Aha… jasne… - sarknęłam
-Jak na osobę nie umiejącą tańczyć, to naprawdę jest dobrze.
-Niech ci będzie. Jestem zbyt podpita żeby się kłócić.
-Podpita? To ja chciałbym wiedzieć jakbyś tańczyła trzeźwa… Musiałoby ci iść jeszcze lepiej!
-Zapewne bym w ogóle nie weszła na parkiet. Byłabym zbyt trzeźwa, żeby dać się w to wrobić. – westchnęłam
-Oj narzekasz.
Laxus posłał mi ciepły uśmiech i z dziwnym błyskiem w oczach wsłuchał się w muzykę. Miałam ochotę szybko się wycofać, ale mój towarzysz chyba to przewidział. Chwycił mnie za nadgarstek i w pasie po czym śmiesznie zmrużył oczy.
-Ten będzie ci lepiej zatańczyć. Poprowadzę cię. Szybko się nauczysz.
Westchnęłam i pokiwałam głową wiedząc, że zaprzeczając i tak nic nie zdziałam. I wiecie, że wcale nie było tak tragicznie jak się spodziewałam?! W końcu jednak zmęczona tańcem, byłam zmuszona odpocząć. Usiedliśmy ponownie przy barze, a Mira podała nam… wodę… No dobra, nie będę się przecież w taki dzień z nią kłócić. Nic więc nie powiedziałam i wlałam w siebie zawartość szklanki.
-Coś słabo z twoją kondycją. – powiedział Laxus
-Nie żeby coś, ale nie uważasz, że wbrew pozorom taniec bardziej męczy niż walka?
-Nie zastanawiałem się nigdy.
-Ta… W sumie nawet nie musisz… Ciekawy trening: taniec.
Siedzący obok mnie blondyn zaśmiał się wesoło, a ja podparłam rękę na dłoni i wpatrywałam się w kombinującego coś Neah. Nie podobało mi się to, ale wolałam nie narażać swojej psychiki. Zwróciłam ponownie spojrzenie na wciąż uśmiechniętego blondyna. I choć miałam wrażenie, że oczy jakoś tak mu dziwnie spoważniały i ściemniały, to wciąż się uśmiechał. Dziwne? A może to tylko moja wyobraźnia?
Zamówiliśmy po drinku i chwilę później już śmialiśmy się w najlepsze, ze sporą ilością alkoholu we krwi. Szybcy jesteśmy, nie ma co.
Taniec – ja naprawdę nie umiem tańczyć. Nie wiem jakim cudem wcześniej udało mi się to jakoś zrobić, ale widocznie wszystko dzięki dobremu partnerowi, który umiał poprowadzić. Cóż… kiedyś Kin starał się mnie nauczyć, ale skończyło się to tym, że wylądował na drugim końcu pomieszczenia, z głową wbitą w ścianę. Jeśli o to chodzi, to bardzo łatwo dawałam za wygraną. A przynajmniej tak mi się zdaje… Neah też kiedyś próbował cos zrobić z moją nieumiejętnością tańca, jednak… cóż… jakoś tak wyszło, że prędko tego zaniechał. Ale lepiej nie wracać, do tych czasów. Na samą myśl, tracę chęci do wszystkiego.
-Coś się stało? – z moich rozmyślań wyrwał mnie Laxus
-Nie, nic. Po prostu przypomniało mi się parę zdarzeń z przeszłości. – machnęłam lekceważąco ręką
-Hmm… a jakież to zdarzenia, że tak cię zajmują? – zaciekawił się
-Między innymi obraz Kina wbitego w ścianę! – zaśmiałam się – Dziwię się, że jeszcze nie ma skręconego karku! No, ale co poradzić? Kin to Kin. Nieważne jak bardzo się starasz pozbyć tego natręta, on i tak wraca.
-Masochista, czy jak? – spytał sam siebie Laxus
-A kto go tam wie? Ale bez niego byłoby nudno. No i kłopotliwie… – westchnęłam – Jak tak o tym pomyślę, to miałam się w swatkę pobawić.
-Oh? A kogo sobie na ofiarę wybrałaś? – zaśmiał się Drayer, na co ja uśmiechnęłam się tylko i wzruszyłam ramionami
-Mira! Następnego!
-No ej! Jak już zaczęłaś to skończ! – oburzył się
-Hehe… Albo Mira daj dwa od razu!
-Już podaję Aya-chan!
-Oi! Aya!
Zaśmiałam się wesoło i wystawiłam język. Coś ostatnio alkohol działa na mnie dziwie rozweselająco. Sam alkohol? na pewno! Cóż by innego? I tak pijąc i sprzeczając się upływał nam czas.

--== Lucy ==---
Ja wiedziałam! Po prostu wiedziałam, że między Ayą, a Laxusem coś się kroi! Ona może udawać, że nic nie widzi, ale w tym tempie, naprawdę nieźle może się wkopać w związek, którego nie będzie w stanie kontrolować. Choć to czy nie widzi, czy nie chce widzieć to już inna sprawa. Nie zmienia to faktu, że inni też tak uważają. No nie mówię tu o takim Natsu, czy Gajeelu, którzy w większości przypadków są ślepi na miłość. Redfox to jeszcze, jeszcze… ale Salamander?! Normalnie szkoda na niego słów! On to nie Laxus, który najwyraźniej wie czego chce. Tak myślę… Bo w sumie nikt nie wie, co wnukowi mistrza po głowie chodzi. Ah! Te sprawy sercowe są takie kłopotliwe! Mężczyźni! Wszyscy są tacy sami! Ślepi na potrzeby kobiet! W różnym znaczeniu tych słów… Może to prawda, że kobiety i mężczyźni należą do dwóch różnych gatunków? Ehh… To wszystko jest naprawdę męczące! Aya! Ma mentorko! Poratuj mnie swoją wiedzą i mądrościami! Zaraz… o kim ja mówię, u licha?! Może i zna się kobieta na rzeczy, jeśli o swataniu mowa, ale sama nie widzi tego co przed nią. Czy kogoś takiego można wziąć na mentorkę? Najwyraźniej można skoro to zrobiłam…
Yyy… Czy ja przypadkiem nie mówię sama do siebie? Nawet jeśli tylko w myślach… Do reszty mi odbiło! To pewnie przez alkohol… Tak! Zdecydowanie za dużo wypiłam! No bo co innego?
-Lucy!
Zawał! Mam zawał! Moje serce! Kto chce mnie kurde zabić?! Yyy… Natsu? A ten co tu robi? I czemu u licha chce mnie zabić?! No… nie bezpośrednio, co prawda… Ale to nie znaczy, że może tak ludzi straszyć! Prawda?
-Lucy! Słuchasz mnie?!
Ups! Odpłynęłam…
-No nie bardzo.
Cóż za szczerość! Wow! Natsu! Gdybyś tylko widział swoją minę… bezcenna! Szkoda, że nie mam aparatu! Gdzie aparat kurde, jak jest potrzebny?! No ja się pytam! Co to ma być?! Strajk aparatów?! Ludzie! Aparaty strajkują!
-Chyba za dużo wypiłaś… Masz minę jakbyś zobaczyła latającego mistrza tańczącego Makrenę w spódniczce.
-A skąd wiesz, że tak nie jest?
Muahahaha! Twoja mina jest boska Natsu! Mfff… Nie wytrzymam… zaraz parsknę śmiechem! Chyba nawet już się trzęsę… Nie chyba, a na pweno!
-Lucy… czy ty się dobrze czujesz? Może za dużo wypiłaś?
-Ależ Natsu! Za dużo? Toż to zdecydowanie za mało w moim beznadziejnym przypadku! – ah, ten mój pijany bełkot i figlarny ton! Za dużo procentów…
-Eee… co? Naprawdę dobrze się czujesz?
-Szczerze, to nie bardzo. Chyba umieram.
-Co?! Co ci?! Masz gorączkę?! Może wezwać lekarza?! Lucy, nie umieraj! Dlaczego?!
-Z twojego powodu.
Czy tylko mi się zdaje, czy jakoś tak poważniej zabrzmiałam? A może wręcz odwrotnie? A kij wie! Ale Natsu jakoś tak zbladł. Bidulek! Chociaż nie. Nie jest mi go szkoda! O! Niech ma nauczkę, za swoją ślepotę i głupotę! Ale trzeba przyznać, że Dragneel rzadko jest… hmm… przerażony? Tak, to chyba dobre określenie.
-C…co? Jak to… przeze mnie? – O! Ręce mu drżą! – Aaaa! Ludzie! Lucy umiera z mojego powodu! Lekarza!
Moje uszy… moje biedne uszy… A ja myślałam, że przywykłam już do tego hałasu. Teraz wiem jak się czuje Aya. Ja nie wiem jakim cudem smoczym zabójcom to nie przeszkadza! Czyżby słuch mieli nawet słabszy niż normalny człowiek? Ała…
-Lulu!
Oro? A cóż tu robi Levuś? I czy nie powinno być „Lu-chan”? Ah! No tak! Pewnie przez alkohol jej się język plącze! Choć powinien robić to wraz z tym Gajeela.
-Co się stało?! Natsu! Co żeś jej zrobił?! Lulu! Co on ci zrobił?!
-Prze-eees-sta-aań… mn-ną-trzą-ąąą-śćć!
Mamo! Niedobrze mi! Help! Mój żołądek się chyba na miejsca zamienił z gardłem! Wody! Powietrza! Pomocy! Uciekajmy! Nuuu… Boli… coś mnie w głowę uderzyło. Ciemność… Widzę ciemność. Ciemność widzę. Ja chcę żyć!
Chociaż… Może jakbym tak sobie zrobiła wieczny odpoczynek, to bym miała spokój od tych wszystkich zmartwień? To całkiem niegłupi pomysł! Mamę bym spotkała, papę… Może nawet poznałabym swoich przodków! Ah! Cóż za wspaniała wizja!
Ale coś mi się zdaje, że jak bym poszła na zawsze spać, to Aya znalazła by sposób, żeby mnie ściągnąć z powrotem, skopać i ponownie wysłać na drugą stronę. Z wielce obolałymi częściami ciała. To może lepiej jednak nie ryzykować i poczekać na swoją kolej? W sumie… Wieczność nie zając, nie ucieknie. Śmierć tak samo.
A więc karta wybrana! Otwieramy oczęta i…! Yy… Róż?! Czemu ja widzę różowe włosy?!
-O! Lucy! Już się obudziłaś?!
No tak… Natsu… To wszystko wyjaśnia. Chociaż nie. Nie wyjaśnia to tego, dlaczego te jego włosy są tak blisko?! Bo do bólu głowy spowodowanego jego krzykami, to już przywykłam. Więc? Ktoś mi odpowie na pytanie?! I… czy mi się zdaje, czy ja latam?
-Yyy… Lucy? Ah! Pewnie się zastanawiasz co się stało! No bo zleciała się Levy, Aya i jeszcze parę osób. I jakoś w wyniku tego chciałaś wstać i straciłaś równowagę. No i uderzyłaś się w głowę. No, a potem coś mamrotałaś wciąż nieprzytomna, że jednak lepiej nie ryzykować i żyć. Nie bardzo wiedzieliśmy o co chodzi, więc doszliśmy do wniosku, że za dużo wypiłaś i trzeba cię zanieść do domu. No to idziemy!
A… No tak… To dlatego „latam”. Natsu mnie niesie… To już wyjaśnia znacznie więcej.
-Ale powiedz… co ja zrobiłem, że umierasz przeze mnie?!
A ten znowu swoje? Jeszcze nie zrozumiał, że się nie dowie?! Tch!
-Dobranoc.
Tym oto sposobem kończę wywód, udając obrażoną na cały świat, pijaną kobietkę. Czas skorzystać z darmowego środka transportu i się zdrzemnąć. Zamykamy oczka i „byebye!”.
-Ej! Lucy!


Cicho siedź. Ja tu śpię. A raczej udaję, że śpię, starając się to zrobić. Yyy… Sama się już gubię. Na dodatek mam wrażenie, że coś jest nie tak. Tylko co u licha? Mniejsza o to! Jestem padnięta i głowa mnie boli! O! To tyle w tym temacie! A teraz ostateczne… dobranoc… 

***


Mam nadzieję, że rozdział się podobał *smile*. Dzisiaj było dużo Lucy tak dla odmiany. Za wszelkie błędy przepraszam, jak zobaczę jeszcze jakieś, to poprawię. Następna notka powinna pojawić się (jeśli net znowu nie zacznie mi wywijać numerów) 31 sierpnia. A teraz bonus: 











Mam nadzieję, że się spodobały ^^. Do następnej notki! 

5 komentarzy:

  1. Stawiaj A-chan~! Przyjaciele mnie olali, zatopię smutki w herbacie!
    H: Alkoholu nie dostaniesz.
    Ja mówię o herbacie... z rumem.
    H: Inteligencja wylewa się z ciebie wprost proporcjonalnie do wzrostu temperatury.
    Ale chociaż tu dotarłam... Nadrobiłam rozdziały i pośmiałam się w Fairy Tailowskim stylu. Pijana Lucy rządzi ^^
    Ayacchi, spójrzże kochana na Laxsiaaa! No spójrzże no. Swoją drogą, jego zachowanie nieźle mnie zdziwiło. Pewnie też swoją działkę wypił.
    Tylko ja nie mogę T^T
    H: Spierdzielaj od herbaty.
    Nah... Nie zauważyłam żadnych błędów, może jedną literówkę, raz chyba napisałaś Drayer, zamiast Dreyar, nie zwróciłabym na to uwagi, gdyby mi się nie skojarzył ze słowem 'Frajer' XD
    Miałam skomentować dawno, ale zapomniałam, a potem spierniczyłam do rodziny do Opola =="
    Grunt, że tu jestem! Egen...
    Bidna Lucy, moja droga, śmierć mogę ci załatwić, ale to wszystkiego nie załatwi XD A Natsu głuupi. I za to cię lubię A-chan, bo nie robisz z niego nie wiadomo jakiego mądrali, bo wszyscy wiedzą, że jego mózg się wyprowadził!
    H: I dlatego jest dla ciebie idealnym partnerem!
    -_-
    Arigatou...
    Niah, komentarz miał być produktywno coś tam, coś, ale seseseesse... Wpływ melisy sprawia, że nie będzie konstruktywny! - TAK, o to słowo mi chodziło ^^
    Nio, sayonara A-chan-sama~!

    OdpowiedzUsuń
  2. Podczas tego tańca Ayi i Laxusa cały czas powtarzałam sobie "no całuj ją, całuj ją", a tu dupa, bo się nie doczekałam ._. ale i tak już jakiś postęp, bo tej parki w końcu było ciut więcej >D
    Poza tym rozwaliło mnie opowiadanie z perspektywy Lucy i jak się tak zastanowić, to teraz chcę jeszcze więcej Lucy i Natsu *O* Rozdział genialny, tylko odnoszę wrażenie, że jakiś taki... krótki? O.o czekam na nexciorka ^O^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że rozdział rzeczywiście dość krótki, ale ważne że się go w ogóle doczekałaś :P
      Więcej Natsu x Lucy? Jakby to było takie łatwe... Ehh... To trudna para. Szczególnie z "inteligencją" Natsu. Ale się postaram! Co do Ayi i Laxusa - nie prędko się doczekasz poważnych kroków.
      I ciesze się, że zarówno Tobie jak i Desu-chan podobała się pijana Lucy i pisanie historii z jej perspektywy ^^. I chyba nigdy nie zapomnę skojarzenie Desu-chan -> Drayer kojarzy się z frajer? Hmm... Tak sobie myślę, że może to wykorzystam? O! Mam chyba pomysła! *.*

      PS. Desu-chan, czy to była jakaś specjalna melisa? *.* Jak tak, to chętnie się poczęstuję (Prawie zawsze jak mi odbija, to mam wenę)

      Usuń
  3. Ha! Dołączam się do Shiru i Desu-chan, narracja Lucy wymiata! Czy muszę mówić że uwielbiam wszystkie momenty Aya x Laxus? *.* Rozmyślanie Ayi na temat "ręka-samolot" mnie powaliło. W tej gildii najlepsze rzeczy dzieją się jak się wróżki upiją więc chyba powinni to robić częściej! No to ja czekam na następną notkę! Dodawaj szybko! *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    no tak jak zwykle alkohol musi się lać strumieniami, Aya została wręcz zmuszona do tańczenia...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń