Witam!
Jak sam tytuł wskazuje nie jest to żaden rozdział, shot czy bonus, lecz ogłoszenie. Mam dla was nowinę. Czy dobrą, czy złą, sami musicie zdecydować.
Nie wiem czy pamiętacie, gdy mówiłam o nowym blogu o Ao no Exorcist, którego założenie rozważam. Więc tak - zdecydowałam się na to i już wkrótce pojawi się prolog (jak tylko go sprawdzę i poprawie ewentualne błędy). Wszystkie potrzebne informacje odnośnie historii znajdziecie pod adresem: http://demoniczna-krew.blogspot.com/. Oprócz tego link możecie również znaleźć na moim profilu w "moich blogach" - jak się łatwo domyślić, piszę go pod tym samym nickiem.
Mam nadzieję, że również ta historia przypadnie wam do gustu. Chociaż muszę przyznać, że będzie ona bardziej... skomplikowana i przemyślana... i może pisana w trochę innym stylu. Tym razem to nie żadne OC będzie główną postacią, ale o tym będziecie musieli się sami przekonać. Nie planuję również wątku romansowego. A przynajmniej na razie. Jeśli się jakiś pojawi, to raczej nie będzie zbyt rozbudowany. Rozdziały będą się pojawiały średnio raz w miesiącu, ale na wszelki wypadek również tam jest tablica informacyjna - Aktualności. Żeby było wam łatwiej znajduje się ona w tym samym miejscu co tutaj.
Myślę, że to tyle na dziś. Mam nadzieję, że dalej będziemy kontynuować naszą wspólną przygodę. Jeśli macie jakieś pytania, czy po prostu chcecie pogadać - piszcie. Ja naprawdę nie gryzę. A prznajmniej nie z takiego powodu. Do następnego razu!
A teraz drobny bonusik:
piątek, 31 lipca 2015
niedziela, 26 lipca 2015
EPILOG
Aya
przełknęła z ślinę. Z trudem udało jej się odezwać.
-Kin…
Co ty robisz? – spytała cicho, choć i tak znała odpowiedź. On drgnął i odwrócił
się. Uśmiechnął się szeroko, ale było to sztuczny uśmiech. Kinowi nigdy nie
wychodziło ukrywanie smutku, teraz też nie było wyjątku.
-Oh,
Aya! Cóż… przyznam, że jestem dość zaskoczony twoją obecnością.
-Co
ty robisz? – ponowiła pytanie, wbijając w niego swoje spojrzenie. Chłopak
spoważniał i milczał, odwzajemniając przez chwilę swoje spojrzenie. Była to
wymowna cisza i wystarczyła, by Aya potwierdziła swoje przypuszczenia.
-Odchodzisz?
– spytała, a jej głos brzmiał pewniej niż planowała. Sama była zdziwiona swoim
spokojem. Kin westchnął ciężko, uciekając wzrokiem.
-A
więc to jest pożegnanie? – Kuroi zasępiła się
-Tak.
Nie bądź smutna. – odparł, a na jego usta wdarł się lekki, ale tym razem
szczery uśmiech – Zapewne jeszcze kiedyś się spotkamy. Chociaż nie wiem kiedy.
Dziewczyna
zacisnęła jedynie usta w cienką linię. Odruchowo złapała się za swój bok, gdzie
widniał symbol gildii. Dawniej Serca Ciemności, obecnie Fairy Tail. Nie spuszczała
jednak wzroku z postaci przyjaciela.
-Co
z Renem? Powiedziałeś mu? – Kin zaśmiał się nerwowo na to stwierdzenie – Czyli nie…
-Aya…
Złamałem zasady, wiesz o tym. Ale jeszcze się zobaczymy. Obiecuję ci to. –
powiedział twardo, tym razem patrząc jej w oczy.
-A
więc dobrze. – westchnęła. I tak nie miała za wiele do powiedzenia. Znała powód
takiego wyboru, chociaż go nie popierała i do tej pory skutecznie odsuwała tą
myśl – Uważaj na siebie Kin. – odparła, a Drayer objął ją ramieniem.
-Będę.
Opiekuj się nią Laxus. Jeśli coś jej się stanie, to choćbym miał przebyć cały
świat, znajdę i zamienię w mielonkę.
-Nie
musisz się o to martwić. Takiej konieczności nie będzie. Nie pozwolę jej
skrzywdzić. – odparł Laxus, kiwając głową na pożegnanie.
-Mam
nadzieję.
-Kin…
To już pora… - powiedziała cicho Yoru, która zeskoczyła nagle obok znowu
pojawiając się jakby z nikąd, kiedy powietrze wokół wiru zaczęło falować.
-Ah!
Racja Yoru, racja. – on, w przeciwieństwie do Ayi i Laxusa, nie wydawał się ani
trochę zdziwiony obecnością kotki. – Żegnajcie…
To
powiedziawszy blondyn odwrócił się i skierował swoje kroki w stronę świecącej wyrwy
w przestrzeni. Zbyt dużo narozrabiał i pokazał się ludziom. Złamał zasady,
które go obowiązywały. Przez najbliższe lata, będzie w miejscu, gdzie żaden
człowiek nie jest w stanie dotrzeć. Zapewne zapadnie w sen, by nie nudzić się
przez ten czas.
„Ah… Bycie smokiem jest takie kłopotliwe…”
Po
bladym policzku pani cienia spłynęła pojedyncza łza. Ostatnia w jej życiu.
Postanowiła, że już nigdy nie uroni żadnej. Ostatecznie i definitywnie. A
przynajmniej nie ze smutku. Nigdy nie okazywała swoich uczuć publicznie, a tym
bardziej nie płakała na oczach innych. A przynajmniej kiedyś tak było. Co
prawda teraz była to tylko jedna łza, ale wciąż… tak bardzo się zmieniła przez
ten czas. Fairy Tail ją zmieniło… Mia ją zmieniła… Tak bardzo… Czy była
szczęśliwa? Tak – w końcu zaznała szczęścia. I już nigdy nie wypuści go z rąk.
Nie da sobie odebrać tego co kocha. Nie pozwoli sobie na ponowną „karę”. Nie da
komukolwiek zabrać jej tych ludzi sprzed oczu. Może to trochę egoistyczne, ale…
po tym co przeszła chyba miała takie prawo, czyż nie? I czy to nie po części
egoizm skłania ludzi by coś chronić? Bo nie chcą cierpieć? Nie chcą żeby ktoś
cierpiał przez ich głupie zachowanie? Ona też tego nie chciała. Tym razem nie
pozwoli by życie przeleciało jej przez palce niczym piasek. Nie pozwoli losowi
zmienić swojego życia tak, by zamartwiać ludzi w jej pobliżu i sprawiać by
cierpieli. Już nie… koniec z tym wiecznym karaniem siebie… pora sobie w końcu
wybaczyć. Bo co z tego, że będzie się odtrącać innych, gdy boi się ponownej
straty? I tak w końcu ktoś przełamie taki mur, a ty nie będziesz wiedział którą
drogą pójść gdy stanie się coś złego. Aż w końcu pogrążysz się w jeszcze
większej rozpaczy i poczuciu winy. Błędne koło…
Jak
więc należy odpokutować? Żyjąc i pomagając innym z uśmiechem i jednocześnie
mając świadomość całego swojego życia i wyborów. I należy żyć z tymi wyborami…
Przeciwstawiać się losowi.
Spuściła
głowę, wzdychając ciężko.
-Płacz
nie jest niczym złym. – odezwał się Laxus
-Nie
płaczę. To tylko… łza pożegnania dla tego idioty i jednocześnie powitania
nowego życia.
Drayer
spojrzał na nią i niewiele myśląc, przyciągnął do siebie jedną ręką i
przytulił, gładząc lekko dziewczynę po plecach. Nie odtrąciła tego gestu. Oparła
się o niego i pozwoliła zalewać się przyjemnemu ciepłu. Stali tak przez chwilę,
żadne nie odzywając się ani słowem, aż w końcu Aya odsunęła się gwałtownie i
mocno poklepała po policzkach.
-No!
Koniec tej melancholii! Wracajmy! Trzeba będzie jakoś przekazać tą wiadomość. –
mruknęła, krzywiąc się lekko, kiedy w jej myślach pojawiły się reakcje Rena,
Riddle i Leny. A przypuszczała, że i Fairy Tail też będzie miało swoje pięć
minut.
Dreyar
uśmiechnął się o pociągnął ją w stronę gildii.
END
***
Mam
nadzieję, że się podobało. Ostatni post tego opowiadania dodany został wcześniej, bo dzisiaj są moje imieniny - tak więc taka mała niespodzianka dla was. Tak, to już oficjalnie koniec. Dziękuję wszystkim,
którzy byli ze mną przez cały ten czas, komentowali, zostawiali swoją opinię.
Jestem wam za to dozgonnie wdzięczna. Szczególne podziękowania należą się tutaj Fadziulce oraz Basi. Jesteście obie kochane i wytrwałe.
Czasami
bywało ciężko, innym razem zupełnie odwrotnie. Ale jednego jestem pewna – to
opowiadania dało mi swego rodzaju pisarskie spełnienie. A to uczucie, gdy
widzę, jak mój styl pisania zmienił się przez ten czas, jest naprawdę nie do
opisania. Widzę, jak kiedyś pisałam i widzę jak pisze teraz. Ale nigdy tej
historii nie usunę.
Drobna
ciekawostka: Epilog pojawił się po 3 latach i 308 dniach od założenia bloga
(czyli łącznie przeżył 1204 dni).
Czy to
już koniec mojej pisarskiej przygody? Nie – wciąż będę prowadzić bloga o
Naruto, na którym teraz w pełni się skupię. Planuję też założyć niedługo bloga
o AnE (Ao no Exrocist), a oprócz tego wciąż pisze opowiadania do innych
fandomów oraz własne opowiadania. Tak – robię coś takiego. Jeśli ktoś będzie
zainteresowany, to gdy zacznę coś publikować, bądź pojawi się na Internecie
jakaś moja historia, dam wam tutaj znać w poście, lub w Infromacjach po prawej
stronie.
Czy
będzie kiedyś druga seria? Może. Jest to dość możliwe, ponieważ mam już pewną wizję,
ale niczego nie obiecuję. Nie wiem czy kiedykolwiek ten pomysł zostanie
przeistoczony w pełni opisaną historię. Może, ale nie na pewno. Możecie tu
zaglądać w poszukiwaniu newsów o drugiej serii lub innych opowiadaniach. Mogę
też was o czymś takim poinformować, jeśli napiszecie mi o tym w komentarzu pod
tym postem.
Mogą
też się pojawiać krótkie shoty dotyczące tej historii, bądź notki tematyczne (np.
jak kiedyś na haloween). Tutaj też obowiązuje zasada opisana powyżej –
informuje o tym osoby, które napiszą mi o tym w komentarzu pod tym
postem.
Za jakiś miesiąc pojawi się post z postaciami z Heart of The Darkness (zdjęcie i podpis, nie będzie żadnej historii), zatem ciekawiskich zapraszam. Nie jestem dobra w pożegnaniach, a już tym bardziej w mowach pożegnalnych, więc nie będę tego dłużej przeciągała. Raz
jeszcze wszystkim wam dziękuję i żegnam was serdecznie. A na koniec mały bonus:
-A
o co właściwie chodziło z tym złamaniem zasad? – Aya zachichotała, na słowa
Laxusa, ale odpowiedziała
-Smokom
nie wolno mieszać się w sprawy ludzi. – powiedziała i zamilkła, ani myśląc o
kontynuowaniu wyjaśnień.
-A
ty skąd to wiesz? – dociekał chłopak, lekko zdziwiony
-Wiem
dużo rzeczy. – Dziewczyna odsunęła się od niego i uśmiechnęła się tajemniczo
-Ooohhh?
– figlarny błysk pojawił się w złotych oczach Smoka Piorunów, kiedy pochylił
się lekko nad brunetką – Doprawdy? Na przykład jakich? – uśmiechnął się
wyzywająco
-Będziesz
musiał sam się tego dowiedzieć. – zachichotała i poklepała go lekko po
policzku, po czym wyminęła go i ruszyła w stronę gildii. Czas rozpocząć to nowe
życie pozytywnie. Po chwilę dołączył do niej najsilniejszy z Raijinshuu, który
uśmiechając się objął ją w talii, jakby oznajmiając, że z całą pewnością nie da
jej spokoju w najbliższym czasie. Ale czy to źle?
[A
także symbol gildii Heart of The Darkness, który narysowałam sama i również
go wymyśliłam. Dlatego proszę o niekopiowanie, niewykorzystywanie, nieudostępnianie
i nierozpowszechnianie tego gdziekolwiek bez mojej zgody. Dziękuję.]
[Wnętrze
oczywiście jest pokolorowane, ale nie zrobiłam tego tutaj, żeby był bardziej „czytelny”.]
poniedziałek, 13 lipca 2015
Rozdział 45
Nie
wiem jakim cudem, ale rozdział jest. Bardzo was przepraszam za to opóźnienie
(tak wiem, że jest ono tygodniowe), ale niestety było to niezależne ode mnie. Nie
miałam dostępu do Internetu (router mi nawalał i poszedł do naprawy), a z racji,
że rozdział wciąż był na laptopie… nie miałam jak go wrzucić. Tak… nie
pomyślałam, żeby i tym razem „zaplanować” publikację. Wybaczcie, ale nie
sądziłam, że mój pech (który ostatnio mnie prześladuje) jeszcze bardziej
wzmocni swoją działalność. Szczególnie, że zdawał się znikać. Ale cóż… bywa. Mam
nadzieję, że ci co to jednak czytają, wybaczą mi to. Tym razem nie informuje o rozdziale - tak trochę nie mam czasu.
Rozdział
co prawda trochę krótki, ale mamy całkiem sporo opisów, a dodatkowo kolejna
notka pojawi się już naprawdę szybko, ponieważ będzie to epilog. Tak, rozdział
45-y jest ostatnim numerowanym rozdziałem „głównej serii” (że tak powiem) i po
nim jedynie czeka was owy epilog. Na tym się nasza przygoda skończy. I tego nie
zmienimy.
***
Dziwnie
dobry humor, który dopadł Juvie, Lucy, Riddle, Ever oraz Ayę, ani myślał mijać.
Co mądrzejsi członkowie gildii starali się trzymać od nich z daleka. Choć
wiedzieli, że tak naprawdę nie byłoby gdzie uciec.
-Ej,
moment… widział ktoś Elfmana? – Natsu zaczął rozglądać się w poszukiwaniu
kolegi, który jeszcze przed chwilą brał udział w walce. Jednak nigdzie nie mógł
dostrzec białej, szpiczastej czupryny.
W
pewnym momencie rozległ się krzyk i z jakiegoś pomieszczenia wypadł… Elfman z
kolorowymi kokardkami na włosach. Z przerażeniem na twarzy rzucił się w stronę
baru i schował za kawałkami drewna. Nie minęła chwila, a pojawiły też się
dziewczyny, które miały ogromny ubaw.
-Po
prostu nie wierzę, że się udało! – zapiała Hagane, a Aya poklepała ją po
ramieniu, samej trzymając się za brzuch. Lucy ocierała łzy, chichrając się jak
szalona, a Juvia i Ever… starały się powstrzymać śmiech, jednocześnie robiąc
zdjęcia.
-Dobra…
teraz pora na-
Ever
niedane byli do kończy, bo na podłodze pojawił się cień, a z niego został
wyciągnięty tak samo „upiększony” Bixlow. Niedługo po tym całym Fairy Tail
wstrząsnął śmiech. Wszyscy byli w tak dobrych humorach, że po jakimś czasie
dobrowolnie poddawali się tym jakże niezwykle modnym zabiegom. Nawet mistrz
skończył z wąsami zaplecionymi w dwa warkoczyki i związanymi różowymi
kokardkami. Mirajane nie omieszkała oczywiście upamiętnić tą chwilę. Mia oraz
Lena również padły ofiarą kokardkowej plagi, przy czym ta druga wyglądała jakby
nie mogła się zdecydować czy się z tego cieszyć czy nie.
-A
tak właściwie skąd ten pomysł? – spytała Mira, kiedy już wszystko choć trochę
się uspokoiło
-A!
Juvia znalazła zdjęcie Gajeel-kuna z kokardką we włosach. Jeszcze z dawnych
czasów. – odezwała się Lockser, ani trochę nie przejmując się, że czarnowłosy
siedzi kawałek dalej i teraz uderzył czołem o blat. Dziewczyny zaśmiały się.
-No
i postanowiłyśmy to powtórzyć. – odparła Riddle – Choć właściwie to zaczęło się
od samego gdybania.
-Gdyby
wyobraźnia oddziaływała na rzeczywistość, już dawno zniszczyłybyście ich swoimi
szalonymi pomysłami. – odparła już spokojna Aya
-Oj
nie bądź taka sztywna! – zawołała ponownie Hagane – Sama wybrałaś pierwszą
ofiarę i bawiłaś się przy tym doskonale!
Kuroi
nie odpowiedziała. Jedynie w milczeniu popijała sobie herbatę. Mira
zachichotała na ten widok.
-Nie
rób takiej poważnej miny, bo ci tak zostanie. – powiedziała wesoło Lucy.
-Nie
robię poważnej miny.
-Ależ
oczywiście! Jedynie się naburmuszona, a ta powaga to taka przykrywka! –
pokiwała głową Riddle, ani myśląc przestać drażnić przyjaciółkę.
-Jak
się tak głębiej zastanowić, to wy też powinniście łazić z kokardkami. –
rozległo się za ich plecami. Odwróciły się tylko po to, żeby zobaczyć Laxusa w
nowym „kokardkowym wyglądzie”. Lucy i Aya starała się powstrzymać śmiech, ale
reszta nie wytrzymała. Odwróciła się ponownie i parsknęła śmiechem. Kiedy
ponownie popatrzyły na ten niecodzienny obraz, zmroziło je. I nie, Dreyar nie
był wściekły, ale za to uśmiechał się złowieszczo i trzymał śmiercionośne
narzędzie zbrodni. Kokardki.
Dziewczyny
zerwały się z miejsca, ale szybko zostały wyłapane przez pozostałych członków
gildii.
-No!
I Teraz wszystko jest na swoim miejscu! – zawołał Bixlow, kiedy oglądał efekt
pracy swoich przyjaciół. Dziewczyny może nie wyglądały tak śmiesznie jak
chłopacy, ale i tak było zabawnie oglądać te zmagania.
-Dobra
dzieciarnia! – zawołała Macao – Wszyscy ustawiamy się do zdjęcia! Nie ma
wymówek!
Zapanował
jeden wielki chaos. Ale raczej nie było nikogo, kto zaklinałby się pod
niebiosa, że nie będzie na zdjęciu. Za to Mia powitała tą informację z
okrzykiem radości. Cała w skowronkach podbiegała do Ayi i zaczęła ją ciągnąć na
miejsce zbiórki.
-Choć
sensei! Trzeba uwiecznić tą chwilę! – zawołała. Kuroi jedynie westchnęła i dała
się pociągnąć. Czekając aż i reszta się ustawi, Mia na chwilę odbiegła, a po
chwili wróciła z całym Raijinshuu.
-To
o co chodzi z tą ważną sprawą, młoda? – zapytał Bixlow. Aya popatrzyła na nich
ze zdziwienie, a kiedy dotarło do niej o co chodzi, tylko cudem powstrzymała
chichot.
-Jak
to o co? O zdjęcie! Macie stać obok! – zawołała, krzyżując ręce na klatce
piersiowej i tupiąc nogą. Cóż… Mia wciąż była dzieckiem. Miała prawo zachowywać
się w ten sposób, a i jej system priorytetów mógł się różnić. Dla niej coś
takiego jak zdjęcie z ważnymi dla niej osobami, jej przyjaciółmi, było bardzo
ważne. Szczególnie, że nie miała ich zbyt wiele. Właściwie miała tylko dwa albo
trzy zdjęcia, wszystkie zrobione z Ayą, w czasie ich podróży.
Bixlow
westchnął cierpiętniczo, za co został trącony łokciem przez Frieda i zmierzony
wściekłym spojrzeniem Ever. Laxus jedynie zmierzwił Mii włosy i stanął
spokojnie obok, czekając aż wróżki w końcu się ogarną. Dość zaskakujące było
natomiast to, że obok Frieda widać było inną zieloną czuprynę, sporo niższej od
chłopaka osoby oraz. A kawałek dalej widać było czubek szpiczastej czapki
Hagane. Aya rozglądnęła się, zastanawiając się kto będzie robił za fotografa.
Bo jakoś wątpiła, żeby mistrz pozwolił się komuś wymigać. Sam też czerpał z
tego zbyt wielką frajdę, żeby rezygnować ze zdjęcia. Z zaskoczeniem zauważyła,
że Lucy wyciąga swoje magiczne klucze, a po chwili przywołała Gemini. Sobowtór
blondynki wysłuchał kilku poleceń od Makarova i już po chwili trzymał w rękach
aparat czekając aż wszyscy się dokładnie ustawią. Nie przepadała za zdjęciami,
ale raz na jakiś czas nie zaszkodziło.
-No!
Szybciutko! – zawołała Mira, klaszcząc przy tym w dłonie i poprawiając kokardki
na włosach – Ustawiamy się do zdjęcia!
-Jak
tak dalej pójdzie, to już nie będziemy Fairy Tail, ale Wesołe Kokarki. –
mruknął ktoś z tłumu, ale dość szybko został uciszony. Po krzykach można było
przypuszczać, że przez Erzę. A skoro o niej mowa, to Tytania miała ze swojego
nowego wyglądy prawdziwą frajdę i śmiało można było przypuszczać, że kokardki
nie opuszczą jej fryzury jeszcze przez spory okres czasy.
-Ne,
sensei… A właściwie to gdzie jest Kin? Przecież on mógłby zrobić zdjęcie. –
zapytała w pewnym momencie Mia.
-Nie
mam pojęcia moja droga. Sama się nad tym zastanawiam. – Aya uśmiechnęła się lekko
w stronę swojej uczennicy. Ta pokiwała głową i czekała na zdjęcie. A uśmiech zniknął
z twarzy Kuroi. Zarówno to, jak i zmartwione spojrzenie w granatowych oczach
dziewczyny, nie umknęło Laxusowi. Widział, że Złoty Smok zachowywał się
ostatnio dość dziwnie i wiedział, że Aya również to zauważyła. A znając ją, nie
było opcji żeby to zignorowała. A szczególnie, że Kin był dla niej bardzo
ważny.
-Uśmiechnij
się, albo wyjdziesz okropnie. – szepnął do niej, a brunetka wydała się
zaskoczona.
-Patrz
lepiej na siebie. Masz minę jakby ktoś zmusił cię to zjedzenia cytryny. – odparła
ze złośliwym błyskiem w oczach, a Laxus nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu.
W pewnym momencie kiedy wszyscy już byli ustawieni, zaczęły się przepychanki.
Ostatecznie mistrz się wkurzył, a Mia, jeszcze niedawno tak podekscytowana,
stała jakoś tak smętnie. Laxus niewiele myśląc złapał ją i posadził sobie na
ramionach. Dziewczynka wydała z siebie wesoły pisk, wciąż mocno trzymając rękę
swojej sensei, przez co Aya najzwyczajniej w świecie straciła równowagę i
dosłownie poleciała w stronę Dreyara. W tym momencie rozległo się cyknięcie i
błysnął flesz. Mia zaśmiała się wesoło, kiedy Kuroi zmroziła ją złym
spojrzeniem. Laxus uśmiechnął się i przerzucił rękę przez ramiona Ayi, bo Mia
ani myślała puszczać dłoni zirytowanej sensei. Ale Aya, jak to Aya nie
potrafiła się długo gniewać na swoją podopieczną. W efekcie całą trójka uśmiechała
się głupio. I właściwie wątpili że było to coś nienormalnego czy rzucającego
się w oczy, bo Fairy Tail to… Fairy Tail. Więc było pewne, że co najmniej połowa
osób będzie miała głupie miny, albo pozy. Gemini w formie Lucy zrobiły jeszcze
kilka zdjęć, bo wróżki nie ustały spokojnie w jednym miejscu zbyt długo.
Aya
rozglądnęła się z lekkim niepokojem. Miała dziwne przeczucie. W pewnym momencie
gdzieś w tłumie zamajaczyła jej rozczochrana blond czupryna, która zniknęła równie
szybko, jak się pojawiła. Zobaczyła natomiast Neah, który miał dość nietypową
minę – mieszankę złości, zaskoczenia i smutku. Rena wcięło już dawno, ale Aya
przypuszczała, że przeczesywał miasto w poszukiwaniu Neah, albo siedział u niej
w mieszkaniu, ale wiedziała, że nic mu się nie stało. Zresztą tak było nawet
lepiej – ominęło go kokardkowe szaleństwo, z którego niewątpliwe miałby
niezwykłą frajdę.
Bardziej
niepokoiła ją nieobecność Kina. Jego znikanie, dziwny humor i zachowania. Coś było
na rzeczy i zdecydowała się go znaleźć. Zignorowała rozmowę Raijinshuu i Mii, w
której i ona sama uczestniczyła jeszcze chwilę wcześniej i ruszyła do wyjścia.
Mia wydała z siebie okrzyk zdziwienia, ale było już za późno, żeby podążyła za
Ayą – dziewczyna już przecisnęła się przez tłum. Uderzyła błyskawica i Laxus
zniknął.
Prawie
biegła w kierunku skąd wyczuwała ledwo wyczuwalny impuls energii Kina. Nie był
on niczym chaotyczna fala czy gasnący płomień, więc wiedziała że jej przyjaciel
nie jest w niebezpieczeństwie. A raczej nie powinien, ale… wciąż miała to
dziwne uczucie, które wprawiało ją w niepokój, a energia którą wyczuwała
wydawała się być… ukrywana. Zupełnie jakby Kin nie chciał żeby go znaleziono. W
pewnym momencie poczuła za sobą falę mocy i okolica rozbłysła lekko. Zatrzymała
się, odwróciła się i zobaczyła Laxusa. Mężczyzna patrzył na nią wyczekująco.
-Szukam
Kina. Coś jest zdecydowanie nie tak. – wyjaśniła krótko i wznowiła marsz.
Dreyar szybko zrównał z nią krok.
-W
takim razie potowarzyszę ci. Lepiej żebyś się w nic nie wpakowała.
Aya
uśmiechnęła się lekko i jedynie przyspieszyła. Ku jej zaskoczeniu kierowali się
w stronę portu. Przyspieszyła, kiedy wyczuwała dziwne zawirowania magiczne. Skręciła
gwałtownie, ledwo utrzymując równowagę i zatrzymała się nagle. Przed nią
widniał wir, z którego emanowała magia. A obok stał Kin, wyglądający tak, jak
kiedyś… w półprzeobrażeniu. Jego włosy były jaśniejsze i znacznie dłuższe,
błyszczące w blasku Słońca, niczym prawdziwe złoto. Na czole widniał pojedynczy
róg, a policzki pokryte były złotymi, smoczymi łuskami. Na ramionach zarzucone
było kolorowe haori, które unosiło się lekko, poruszane wiatrem. Kin…
odchodził.
***
Zdaję
sobie sprawę, że wyszło raczej krótko, ale… nie niszczmy nastroju. Epilog
pojawi się prawdopodobnie za 2 tygodnie.
Do
zobaczenia~!
Subskrybuj:
Posty (Atom)