piątek, 31 lipca 2015

Ogłoszenie

Witam!

Jak sam tytuł wskazuje nie jest to żaden rozdział, shot czy bonus, lecz ogłoszenie. Mam dla was nowinę. Czy dobrą, czy złą, sami musicie zdecydować.
Nie wiem czy pamiętacie, gdy mówiłam o nowym blogu o Ao no Exorcist, którego założenie rozważam. Więc tak - zdecydowałam się na to i już wkrótce pojawi się prolog (jak tylko go sprawdzę i poprawie ewentualne błędy). Wszystkie potrzebne informacje odnośnie historii znajdziecie pod adresem: http://demoniczna-krew.blogspot.com/. Oprócz tego link możecie również znaleźć na moim profilu w "moich blogach" - jak się łatwo domyślić, piszę go pod tym samym nickiem.

Mam nadzieję, że również ta historia przypadnie wam do gustu. Chociaż muszę przyznać, że będzie ona bardziej... skomplikowana i przemyślana... i może pisana w trochę innym stylu. Tym razem to nie żadne OC będzie główną postacią, ale o tym będziecie musieli się sami przekonać. Nie planuję również wątku romansowego. A przynajmniej na razie. Jeśli się jakiś pojawi, to raczej nie będzie zbyt rozbudowany. Rozdziały będą się pojawiały średnio raz w miesiącu, ale na wszelki wypadek również tam jest tablica informacyjna - Aktualności. Żeby było wam łatwiej znajduje się ona w tym samym miejscu co tutaj.

Myślę, że to tyle na dziś. Mam nadzieję, że dalej będziemy kontynuować naszą wspólną przygodę. Jeśli macie jakieś pytania, czy po prostu chcecie pogadać - piszcie. Ja naprawdę nie gryzę. A prznajmniej nie z takiego powodu. Do następnego razu!

A teraz drobny bonusik:
 

niedziela, 26 lipca 2015

EPILOG

Aya przełknęła z ślinę. Z trudem udało jej się odezwać.
-Kin… Co ty robisz? – spytała cicho, choć i tak znała odpowiedź. On drgnął i odwrócił się. Uśmiechnął się szeroko, ale było to sztuczny uśmiech. Kinowi nigdy nie wychodziło ukrywanie smutku, teraz też nie było wyjątku.
-Oh, Aya! Cóż… przyznam, że jestem dość zaskoczony twoją obecnością.
-Co ty robisz? – ponowiła pytanie, wbijając w niego swoje spojrzenie. Chłopak spoważniał i milczał, odwzajemniając przez chwilę swoje spojrzenie. Była to wymowna cisza i wystarczyła, by Aya potwierdziła swoje przypuszczenia.
-Odchodzisz? – spytała, a jej głos brzmiał pewniej niż planowała. Sama była zdziwiona swoim spokojem. Kin westchnął ciężko, uciekając wzrokiem.
-A więc to jest pożegnanie? – Kuroi zasępiła się
-Tak. Nie bądź smutna. – odparł, a na jego usta wdarł się lekki, ale tym razem szczery uśmiech – Zapewne jeszcze kiedyś się spotkamy. Chociaż nie wiem kiedy.
Dziewczyna zacisnęła jedynie usta w cienką linię. Odruchowo złapała się za swój bok, gdzie widniał symbol gildii. Dawniej Serca Ciemności, obecnie Fairy Tail. Nie spuszczała jednak wzroku z postaci przyjaciela.
-Co z Renem? Powiedziałeś mu? – Kin zaśmiał się nerwowo na to stwierdzenie – Czyli nie…
-Aya… Złamałem zasady, wiesz o tym. Ale jeszcze się zobaczymy. Obiecuję ci to. – powiedział twardo, tym razem patrząc jej w oczy.
-A więc dobrze. – westchnęła. I tak nie miała za wiele do powiedzenia. Znała powód takiego wyboru, chociaż go nie popierała i do tej pory skutecznie odsuwała tą myśl – Uważaj na siebie Kin. – odparła, a Drayer objął ją ramieniem.
-Będę. Opiekuj się nią Laxus. Jeśli coś jej się stanie, to choćbym miał przebyć cały świat, znajdę i zamienię w mielonkę.
-Nie musisz się o to martwić. Takiej konieczności nie będzie. Nie pozwolę jej skrzywdzić. – odparł Laxus, kiwając głową na pożegnanie.
-Mam nadzieję.
-Kin… To już pora… - powiedziała cicho Yoru, która zeskoczyła nagle obok znowu pojawiając się jakby z nikąd, kiedy powietrze wokół wiru zaczęło falować.
-Ah! Racja Yoru, racja. – on, w przeciwieństwie do Ayi i Laxusa, nie wydawał się ani trochę zdziwiony obecnością kotki. – Żegnajcie…
To powiedziawszy blondyn odwrócił się i skierował swoje kroki w stronę świecącej wyrwy w przestrzeni. Zbyt dużo narozrabiał i pokazał się ludziom. Złamał zasady, które go obowiązywały. Przez najbliższe lata, będzie w miejscu, gdzie żaden człowiek nie jest w stanie dotrzeć. Zapewne zapadnie w sen, by nie nudzić się przez ten czas.
Ah… Bycie smokiem jest takie kłopotliwe…”

Po bladym policzku pani cienia spłynęła pojedyncza łza. Ostatnia w jej życiu. Postanowiła, że już nigdy nie uroni żadnej. Ostatecznie i definitywnie. A przynajmniej nie ze smutku. Nigdy nie okazywała swoich uczuć publicznie, a tym bardziej nie płakała na oczach innych. A przynajmniej kiedyś tak było. Co prawda teraz była to tylko jedna łza, ale wciąż… tak bardzo się zmieniła przez ten czas. Fairy Tail ją zmieniło… Mia ją zmieniła… Tak bardzo… Czy była szczęśliwa? Tak – w końcu zaznała szczęścia. I już nigdy nie wypuści go z rąk. Nie da sobie odebrać tego co kocha. Nie pozwoli sobie na ponowną „karę”. Nie da komukolwiek zabrać jej tych ludzi sprzed oczu. Może to trochę egoistyczne, ale… po tym co przeszła chyba miała takie prawo, czyż nie? I czy to nie po części egoizm skłania ludzi by coś chronić? Bo nie chcą cierpieć? Nie chcą żeby ktoś cierpiał przez ich głupie zachowanie? Ona też tego nie chciała. Tym razem nie pozwoli by życie przeleciało jej przez palce niczym piasek. Nie pozwoli losowi zmienić swojego życia tak, by zamartwiać ludzi w jej pobliżu i sprawiać by cierpieli. Już nie… koniec z tym wiecznym karaniem siebie… pora sobie w końcu wybaczyć. Bo co z tego, że będzie się odtrącać innych, gdy boi się ponownej straty? I tak w końcu ktoś przełamie taki mur, a ty nie będziesz wiedział którą drogą pójść gdy stanie się coś złego. Aż w końcu pogrążysz się w jeszcze większej rozpaczy i poczuciu winy. Błędne koło…
Jak więc należy odpokutować? Żyjąc i pomagając innym z uśmiechem i jednocześnie mając świadomość całego swojego życia i wyborów. I należy żyć z tymi wyborami… Przeciwstawiać się losowi.
Spuściła głowę, wzdychając ciężko.
-Płacz nie jest niczym złym. – odezwał się Laxus
-Nie płaczę. To tylko… łza pożegnania dla tego idioty i jednocześnie powitania nowego życia.
Drayer spojrzał na nią i niewiele myśląc, przyciągnął do siebie jedną ręką i przytulił, gładząc lekko dziewczynę po plecach. Nie odtrąciła tego gestu. Oparła się o niego i pozwoliła zalewać się przyjemnemu ciepłu. Stali tak przez chwilę, żadne nie odzywając się ani słowem, aż w końcu Aya odsunęła się gwałtownie i mocno poklepała po policzkach.
-No! Koniec tej melancholii! Wracajmy! Trzeba będzie jakoś przekazać tą wiadomość. – mruknęła, krzywiąc się lekko, kiedy w jej myślach pojawiły się reakcje Rena, Riddle i Leny. A przypuszczała, że i Fairy Tail też będzie miało swoje pięć minut.
Dreyar uśmiechnął się o pociągnął ją w stronę gildii.
END

***

Mam nadzieję, że się podobało. Ostatni post tego opowiadania dodany został wcześniej, bo dzisiaj są moje imieniny - tak więc taka mała niespodzianka dla was. Tak, to już oficjalnie koniec. Dziękuję wszystkim, którzy byli ze mną przez cały ten czas, komentowali, zostawiali swoją opinię. Jestem wam za to dozgonnie wdzięczna. Szczególne podziękowania należą się tutaj Fadziulce oraz Basi. Jesteście obie kochane i wytrwałe. 
Czasami bywało ciężko, innym razem zupełnie odwrotnie. Ale jednego jestem pewna – to opowiadania dało mi swego rodzaju pisarskie spełnienie. A to uczucie, gdy widzę, jak mój styl pisania zmienił się przez ten czas, jest naprawdę nie do opisania. Widzę, jak kiedyś pisałam i widzę jak pisze teraz. Ale nigdy tej historii nie usunę.
Drobna ciekawostka: Epilog pojawił się po 3 latach i 308 dniach od założenia bloga (czyli łącznie przeżył 1204 dni).
Czy to już koniec mojej pisarskiej przygody? Nie – wciąż będę prowadzić bloga o Naruto, na którym teraz w pełni się skupię. Planuję też założyć niedługo bloga o AnE (Ao no Exrocist), a oprócz tego wciąż pisze opowiadania do innych fandomów oraz własne opowiadania. Tak – robię coś takiego. Jeśli ktoś będzie zainteresowany, to gdy zacznę coś publikować, bądź pojawi się na Internecie jakaś moja historia, dam wam tutaj znać w poście, lub w Infromacjach po prawej stronie.
Czy będzie kiedyś druga seria? Może. Jest to dość możliwe, ponieważ mam już pewną wizję, ale niczego nie obiecuję. Nie wiem czy kiedykolwiek ten pomysł zostanie przeistoczony w pełni opisaną historię. Może, ale nie na pewno. Możecie tu zaglądać w poszukiwaniu newsów o drugiej serii lub innych opowiadaniach. Mogę też was o czymś takim poinformować, jeśli napiszecie mi o tym w komentarzu pod tym postem.
Mogą też się pojawiać krótkie shoty dotyczące tej historii, bądź notki tematyczne (np. jak kiedyś na haloween). Tutaj też obowiązuje zasada opisana powyżej – informuje o tym osoby, które napiszą mi o tym w komentarzu pod tym postem.
Za jakiś miesiąc pojawi się post z postaciami z Heart of The Darkness (zdjęcie i podpis, nie będzie żadnej historii), zatem ciekawiskich zapraszam. Nie jestem dobra w pożegnaniach, a już tym bardziej w mowach pożegnalnych, więc nie będę tego dłużej przeciągała. Raz jeszcze wszystkim wam dziękuję i żegnam was serdecznie. A na koniec mały bonus:

-A o co właściwie chodziło z tym złamaniem zasad? – Aya zachichotała, na słowa Laxusa, ale odpowiedziała
-Smokom nie wolno mieszać się w sprawy ludzi. – powiedziała i zamilkła, ani myśląc o kontynuowaniu wyjaśnień.
-A ty skąd to wiesz? – dociekał chłopak, lekko zdziwiony
-Wiem dużo rzeczy. – Dziewczyna odsunęła się od niego i uśmiechnęła się tajemniczo
-Ooohhh? – figlarny błysk pojawił się w złotych oczach Smoka Piorunów, kiedy pochylił się lekko nad brunetką – Doprawdy? Na przykład jakich? – uśmiechnął się wyzywająco
-Będziesz musiał sam się tego dowiedzieć. – zachichotała i poklepała go lekko po policzku, po czym wyminęła go i ruszyła w stronę gildii. Czas rozpocząć to nowe życie pozytywnie. Po chwilę dołączył do niej najsilniejszy z Raijinshuu, który uśmiechając się objął ją w talii, jakby oznajmiając, że z całą pewnością nie da jej spokoju w najbliższym czasie. Ale czy to źle?

[A także symbol gildii Heart of The Darkness, który narysowałam sama i również go wymyśliłam. Dlatego proszę o niekopiowanie, niewykorzystywanie, nieudostępnianie i nierozpowszechnianie tego gdziekolwiek bez mojej zgody. Dziękuję.]


[Wnętrze oczywiście jest pokolorowane, ale nie zrobiłam tego tutaj, żeby był bardziej „czytelny”.]


poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział 45


Nie wiem jakim cudem, ale rozdział jest. Bardzo was przepraszam za to opóźnienie (tak wiem, że jest ono tygodniowe), ale niestety było to niezależne ode mnie. Nie miałam dostępu do Internetu (router mi nawalał i poszedł do naprawy), a z racji, że rozdział wciąż był na laptopie… nie miałam jak go wrzucić. Tak… nie pomyślałam, żeby i tym razem „zaplanować” publikację. Wybaczcie, ale nie sądziłam, że mój pech (który ostatnio mnie prześladuje) jeszcze bardziej wzmocni swoją działalność. Szczególnie, że zdawał się znikać. Ale cóż… bywa. Mam nadzieję, że ci co to jednak czytają, wybaczą mi to. Tym razem nie informuje o rozdziale - tak trochę nie mam czasu.
Rozdział co prawda trochę krótki, ale mamy całkiem sporo opisów, a dodatkowo kolejna notka pojawi się już naprawdę szybko, ponieważ będzie to epilog. Tak, rozdział 45-y jest ostatnim numerowanym rozdziałem „głównej serii” (że tak powiem) i po nim jedynie czeka was owy epilog. Na tym się nasza przygoda skończy. I tego nie zmienimy.

***

Dziwnie dobry humor, który dopadł Juvie, Lucy, Riddle, Ever oraz Ayę, ani myślał mijać. Co mądrzejsi członkowie gildii starali się trzymać od nich z daleka. Choć wiedzieli, że tak naprawdę nie byłoby gdzie uciec.
-Ej, moment… widział ktoś Elfmana? – Natsu zaczął rozglądać się w poszukiwaniu kolegi, który jeszcze przed chwilą brał udział w walce. Jednak nigdzie nie mógł dostrzec białej, szpiczastej czupryny.
W pewnym momencie rozległ się krzyk i z jakiegoś pomieszczenia wypadł… Elfman z kolorowymi kokardkami na włosach. Z przerażeniem na twarzy rzucił się w stronę baru i schował za kawałkami drewna. Nie minęła chwila, a pojawiły też się dziewczyny, które miały ogromny ubaw.
-Po prostu nie wierzę, że się udało! – zapiała Hagane, a Aya poklepała ją po ramieniu, samej trzymając się za brzuch. Lucy ocierała łzy, chichrając się jak szalona, a Juvia i Ever… starały się powstrzymać śmiech, jednocześnie robiąc zdjęcia.
-Dobra… teraz pora na-
Ever niedane byli do kończy, bo na podłodze pojawił się cień, a z niego został wyciągnięty tak samo „upiększony” Bixlow. Niedługo po tym całym Fairy Tail wstrząsnął śmiech. Wszyscy byli w tak dobrych humorach, że po jakimś czasie dobrowolnie poddawali się tym jakże niezwykle modnym zabiegom. Nawet mistrz skończył z wąsami zaplecionymi w dwa warkoczyki i związanymi różowymi kokardkami. Mirajane nie omieszkała oczywiście upamiętnić tą chwilę. Mia oraz Lena również padły ofiarą kokardkowej plagi, przy czym ta druga wyglądała jakby nie mogła się zdecydować czy się z tego cieszyć czy nie.

-A tak właściwie skąd ten pomysł? – spytała Mira, kiedy już wszystko choć trochę się uspokoiło
-A! Juvia znalazła zdjęcie Gajeel-kuna z kokardką we włosach. Jeszcze z dawnych czasów. – odezwała się Lockser, ani trochę nie przejmując się, że czarnowłosy siedzi kawałek dalej i teraz uderzył czołem o blat. Dziewczyny zaśmiały się.
-No i postanowiłyśmy to powtórzyć. – odparła Riddle – Choć właściwie to zaczęło się od samego gdybania.
-Gdyby wyobraźnia oddziaływała na rzeczywistość, już dawno zniszczyłybyście ich swoimi szalonymi pomysłami. – odparła już spokojna Aya
-Oj nie bądź taka sztywna! – zawołała ponownie Hagane – Sama wybrałaś pierwszą ofiarę i bawiłaś się przy tym doskonale!
Kuroi nie odpowiedziała. Jedynie w milczeniu popijała sobie herbatę. Mira zachichotała na ten widok.
-Nie rób takiej poważnej miny, bo ci tak zostanie. – powiedziała wesoło Lucy.
-Nie robię poważnej miny.
-Ależ oczywiście! Jedynie się naburmuszona, a ta powaga to taka przykrywka! – pokiwała głową Riddle, ani myśląc przestać drażnić przyjaciółkę.
-Jak się tak głębiej zastanowić, to wy też powinniście łazić z kokardkami. – rozległo się za ich plecami. Odwróciły się tylko po to, żeby zobaczyć Laxusa w nowym „kokardkowym wyglądzie”. Lucy i Aya starała się powstrzymać śmiech, ale reszta nie wytrzymała. Odwróciła się ponownie i parsknęła śmiechem. Kiedy ponownie popatrzyły na ten niecodzienny obraz, zmroziło je. I nie, Dreyar nie był wściekły, ale za to uśmiechał się złowieszczo i trzymał śmiercionośne narzędzie zbrodni. Kokardki.
Dziewczyny zerwały się z miejsca, ale szybko zostały wyłapane przez pozostałych członków gildii.

-No! I Teraz wszystko jest na swoim miejscu! – zawołał Bixlow, kiedy oglądał efekt pracy swoich przyjaciół. Dziewczyny może nie wyglądały tak śmiesznie jak chłopacy, ale i tak było zabawnie oglądać te zmagania.
-Dobra dzieciarnia! – zawołała Macao – Wszyscy ustawiamy się do zdjęcia! Nie ma wymówek!
Zapanował jeden wielki chaos. Ale raczej nie było nikogo, kto zaklinałby się pod niebiosa, że nie będzie na zdjęciu. Za to Mia powitała tą informację z okrzykiem radości. Cała w skowronkach podbiegała do Ayi i zaczęła ją ciągnąć na miejsce zbiórki.
-Choć sensei! Trzeba uwiecznić tą chwilę! – zawołała. Kuroi jedynie westchnęła i dała się pociągnąć. Czekając aż i reszta się ustawi, Mia na chwilę odbiegła, a po chwili wróciła z całym Raijinshuu.
-To o co chodzi z tą ważną sprawą, młoda? – zapytał Bixlow. Aya popatrzyła na nich ze zdziwienie, a kiedy dotarło do niej o co chodzi, tylko cudem powstrzymała chichot.
-Jak to o co? O zdjęcie! Macie stać obok! – zawołała, krzyżując ręce na klatce piersiowej i tupiąc nogą. Cóż… Mia wciąż była dzieckiem. Miała prawo zachowywać się w ten sposób, a i jej system priorytetów mógł się różnić. Dla niej coś takiego jak zdjęcie z ważnymi dla niej osobami, jej przyjaciółmi, było bardzo ważne. Szczególnie, że nie miała ich zbyt wiele. Właściwie miała tylko dwa albo trzy zdjęcia, wszystkie zrobione z Ayą, w czasie ich podróży.
Bixlow westchnął cierpiętniczo, za co został trącony łokciem przez Frieda i zmierzony wściekłym spojrzeniem Ever. Laxus jedynie zmierzwił Mii włosy i stanął spokojnie obok, czekając aż wróżki w końcu się ogarną. Dość zaskakujące było natomiast to, że obok Frieda widać było inną zieloną czuprynę, sporo niższej od chłopaka osoby oraz. A kawałek dalej widać było czubek szpiczastej czapki Hagane. Aya rozglądnęła się, zastanawiając się kto będzie robił za fotografa. Bo jakoś wątpiła, żeby mistrz pozwolił się komuś wymigać. Sam też czerpał z tego zbyt wielką frajdę, żeby rezygnować ze zdjęcia. Z zaskoczeniem zauważyła, że Lucy wyciąga swoje magiczne klucze, a po chwili przywołała Gemini. Sobowtór blondynki wysłuchał kilku poleceń od Makarova i już po chwili trzymał w rękach aparat czekając aż wszyscy się dokładnie ustawią. Nie przepadała za zdjęciami, ale raz na jakiś czas nie zaszkodziło.
-No! Szybciutko! – zawołała Mira, klaszcząc przy tym w dłonie i poprawiając kokardki na włosach – Ustawiamy się do zdjęcia!
-Jak tak dalej pójdzie, to już nie będziemy Fairy Tail, ale Wesołe Kokarki. – mruknął ktoś z tłumu, ale dość szybko został uciszony. Po krzykach można było przypuszczać, że przez Erzę. A skoro o niej mowa, to Tytania miała ze swojego nowego wyglądy prawdziwą frajdę i śmiało można było przypuszczać, że kokardki nie opuszczą jej fryzury jeszcze przez spory okres czasy.
-Ne, sensei… A właściwie to gdzie jest Kin? Przecież on mógłby zrobić zdjęcie. – zapytała w pewnym momencie Mia.
-Nie mam pojęcia moja droga. Sama się nad tym zastanawiam. – Aya uśmiechnęła się lekko w stronę swojej uczennicy. Ta pokiwała głową i czekała na zdjęcie. A uśmiech zniknął z twarzy Kuroi. Zarówno to, jak i zmartwione spojrzenie w granatowych oczach dziewczyny, nie umknęło Laxusowi. Widział, że Złoty Smok zachowywał się ostatnio dość dziwnie i wiedział, że Aya również to zauważyła. A znając ją, nie było opcji żeby to zignorowała. A szczególnie, że Kin był dla niej bardzo ważny.
-Uśmiechnij się, albo wyjdziesz okropnie. – szepnął do niej, a brunetka wydała się zaskoczona.
-Patrz lepiej na siebie. Masz minę jakby ktoś zmusił cię to zjedzenia cytryny. – odparła ze złośliwym błyskiem w oczach, a Laxus nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu. W pewnym momencie kiedy wszyscy już byli ustawieni, zaczęły się przepychanki. Ostatecznie mistrz się wkurzył, a Mia, jeszcze niedawno tak podekscytowana, stała jakoś tak smętnie. Laxus niewiele myśląc złapał ją i posadził sobie na ramionach. Dziewczynka wydała z siebie wesoły pisk, wciąż mocno trzymając rękę swojej sensei, przez co Aya najzwyczajniej w świecie straciła równowagę i dosłownie poleciała w stronę Dreyara. W tym momencie rozległo się cyknięcie i błysnął flesz. Mia zaśmiała się wesoło, kiedy Kuroi zmroziła ją złym spojrzeniem. Laxus uśmiechnął się i przerzucił rękę przez ramiona Ayi, bo Mia ani myślała puszczać dłoni zirytowanej sensei. Ale Aya, jak to Aya nie potrafiła się długo gniewać na swoją podopieczną. W efekcie całą trójka uśmiechała się głupio. I właściwie wątpili że było to coś nienormalnego czy rzucającego się w oczy, bo Fairy Tail to… Fairy Tail. Więc było pewne, że co najmniej połowa osób będzie miała głupie miny, albo pozy. Gemini w formie Lucy zrobiły jeszcze kilka zdjęć, bo wróżki nie ustały spokojnie w jednym miejscu zbyt długo.

Aya rozglądnęła się z lekkim niepokojem. Miała dziwne przeczucie. W pewnym momencie gdzieś w tłumie zamajaczyła jej rozczochrana blond czupryna, która zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. Zobaczyła natomiast Neah, który miał dość nietypową minę – mieszankę złości, zaskoczenia i smutku. Rena wcięło już dawno, ale Aya przypuszczała, że przeczesywał miasto w poszukiwaniu Neah, albo siedział u niej w mieszkaniu, ale wiedziała, że nic mu się nie stało. Zresztą tak było nawet lepiej – ominęło go kokardkowe szaleństwo, z którego niewątpliwe miałby niezwykłą frajdę.
Bardziej niepokoiła ją nieobecność Kina. Jego znikanie, dziwny humor i zachowania. Coś było na rzeczy i zdecydowała się go znaleźć. Zignorowała rozmowę Raijinshuu i Mii, w której i ona sama uczestniczyła jeszcze chwilę wcześniej i ruszyła do wyjścia. Mia wydała z siebie okrzyk zdziwienia, ale było już za późno, żeby podążyła za Ayą – dziewczyna już przecisnęła się przez tłum. Uderzyła błyskawica i Laxus zniknął.

Prawie biegła w kierunku skąd wyczuwała ledwo wyczuwalny impuls energii Kina. Nie był on niczym chaotyczna fala czy gasnący płomień, więc wiedziała że jej przyjaciel nie jest w niebezpieczeństwie. A raczej nie powinien, ale… wciąż miała to dziwne uczucie, które wprawiało ją w niepokój, a energia którą wyczuwała wydawała się być… ukrywana. Zupełnie jakby Kin nie chciał żeby go znaleziono. W pewnym momencie poczuła za sobą falę mocy i okolica rozbłysła lekko. Zatrzymała się, odwróciła się i zobaczyła Laxusa. Mężczyzna patrzył na nią wyczekująco.
-Szukam Kina. Coś jest zdecydowanie nie tak. – wyjaśniła krótko i wznowiła marsz. Dreyar szybko zrównał z nią krok.
-W takim razie potowarzyszę ci. Lepiej żebyś się w nic nie wpakowała.
Aya uśmiechnęła się lekko i jedynie przyspieszyła. Ku jej zaskoczeniu kierowali się w stronę portu. Przyspieszyła, kiedy wyczuwała dziwne zawirowania magiczne. Skręciła gwałtownie, ledwo utrzymując równowagę i zatrzymała się nagle. Przed nią widniał wir, z którego emanowała magia. A obok stał Kin, wyglądający tak, jak kiedyś… w półprzeobrażeniu. Jego włosy były jaśniejsze i znacznie dłuższe, błyszczące w blasku Słońca, niczym prawdziwe złoto. Na czole widniał pojedynczy róg, a policzki pokryte były złotymi, smoczymi łuskami. Na ramionach zarzucone było kolorowe haori, które unosiło się lekko, poruszane wiatrem. Kin… odchodził.

***

Zdaję sobie sprawę, że wyszło raczej krótko, ale… nie niszczmy nastroju. Epilog pojawi się prawdopodobnie za 2 tygodnie.

Do zobaczenia~!