Jak w tytule: Bonus z okazji 11 000 wyświetleń! Dziękuję, że wciąż
jesteście ze mną! I choć smutno mi troszkę, że tak mało komentarzy jest pod notkami (i nie wiem z jakiego powodu), to nie zamierzam przestać pisać. Dokończę tą historię - tego możecie być pewni. Już wszystko zaplanowane (no większość). Pozostaje tylko zrobić z tego planu rozdziały.
Co do tego posta... jest to bonus, który nie ma nic wspólnego z fabułą. Taki one-shot można by rzec. A zatem zapraszam do czytania i mam nadzieję, że się wam spodoba!
***
Co do tego posta... jest to bonus, który nie ma nic wspólnego z fabułą. Taki one-shot można by rzec. A zatem zapraszam do czytania i mam nadzieję, że się wam spodoba!
***
Tego dnia było wyjątkowo
spokojnie. Natsu nie kłócił się z Greyem, Gajeel nie śpiewał, nikt się nie bił
i nawet Erza nie posyłała morderczych spojrzeń w kierunku innych. Właściwie to
nie miała nawet powodu, ale przeważnie akurat to nigdy jej nie przeszkadzało w
owej czynności. W końcu zawsze można znaleźć coś, do czego można by się
przyczepić. A przynajmniej według Erzy. Choć raczej powinno się powiedzieć
według innych magów, sądzących, że tak właśnie myśli Scarlett. Zagmatwane, ale
cóż poradzić? To Fairy Tail!
Jakiż był powód tej oto cudownej
atmosfery? Oh! Powód jest jakże prosty i błahy. Otóż tego dnia wnuk mistrza –
Laxus Dreyar – obchodził swoje urodziny. Czemu zatem Fairy Tail nie plątało się
właśnie w balonach i innych ozdobach? Otóż gdy tylko informacja o „święcie”
wypłynęła wróżki planowały urządzić ową imprezę, jednak sam solenizant
skutecznie wybił im to z głowy. W dość ciekawy i niezwykle skuteczny sposób…
Nie mniej jednak magowie
postanowili uczcić ten dzień w jakiś sposób. A skoro imprezy nie mogło być, to
postanowili zachowywać się… no… inaczej. I tak oto zagadka została rozwikłana!
Ta… Dobrze by było. W momencie
gdy solenizant cieszył się tym spokojnym dniem, do budynku gildii wparował
nieproszony gość. A raczej kilka nieproszonych gości. W tej grupce znajdował
się jakiś staruszek z brodą, na którego widok Makarov zaczął machać ręką oraz 3
młodzieńców. W tym tylko jeden wyglądający w miarę normalnie. Pozostali mieli w
rękach aparat bądź notatnik.
-To było zbyt piękne, żeby było
prawdziwe. – mruknął młody Dreyar, patrząc krzywo na zaburzających jego spokój
gości. Przez pewien czas miał nadzieję, że jednak uda mu się mieć choć chwilę
spokoju, a teraz… najchętniej wybył na jakąkolwiek misję. Byle z dala od tej…
dziczy, która zaczęła się coraz bardziej rozszerzać.
-Laxus! – zawołał wesoło
staruszek Makarov – Poznaj proszę Diexa Vallou. Jest moim dobrym przyjacielem.
-I redaktorem tygodnika
„Prawda”. – wtrącił się z błyskiem w oku staruszek z brodą, a dwójka dziwaków
zaczęła coś skrzętnie notować.
-Tak. To też. Jest też byłym
członkiem gildii magicznej. – wyjaśnił mistrz, a Laxus kiwnął niechętnie głową.
-Ah! Emerytura! Nawet magów
kiedyś dopada! Na szczęście mam teraz nowe zajęcie.
-Panie Diex. – odezwał się cicho
ten jedyny w miarę normalny osobnik z tej grupy cudaków – Jeśli już nie jestem
potrzebny to…
-Ależ jesteś! – zawołał Vallou –
Ale o tym później. To jak? Czy moi chłopcy mogą się tu troszkę rozglądnąć? –
spytał uprzejmie, a Laxus w duchu liczył, że na jego dziadka spadnie teraz
jakiś przedmiot, rzucony chociażby przez Natsu (pierwszy raz na niego liczył),
który uniemożliwi padnięcie odpowiedzi twierdzącej. Niestety Natsu, jak to
Natsu… nigdy nie robi tego, czego się od niego oczekuje. A szkoda… Chociaż raz
by się przydał.
-Ależ naturalnie! A my za ten
czas powspominamy stare czasy! Cieszę się, że mnie odwiedziłeś. To w twoim
stylu robić takie niespodziewane odwiedziny.
-Tak, tak. A powiedz… - reszta
rozmowy zginęła w szumie jaki powstał gdy dwójka pseudo-reporterów postanowiła
się trochę „rozglądnąć’.
Nikt jednak nie przypuszczał, że
już następnego dnia będzie im dane oglądać efekty tego dziwnego widowiska. A o
przekazie i sensie już lepiej nie wspominać. Tego się z całą pewnością nie
spodziewali. A tym bardziej wywiadu, którego nikt z Fairy Tail nie udzielił. Co
było pewne zważywszy na pilnujące wszystkiego, czujne oko Erzy, która za punkt
honoru wzięła sobie, by owo święto, choć trochę odbiegało od zwyczajnych dni w
gildii.
Jak zatem brzmiało to komiczne
przedstawienie?
W tym numerze przedstawimy wam wszystkim życie jednej z
najsławniejszych gildii we Fiore – Fairy Tail. Jeden z naszych redaktorów
odwiedził niedawno ich posiadłość i kilkoro osób zgodziło się udzielić mu
odpowiedzi na pytania, które z całą pewnością nurtują wielu z nas.
W sekrecie redaktor ten
powiedział nam również, że nie wszyscy byli zachwyceni tym pomysłem. Dlatego
też w obawie o swoje zdrowie i bezpieczeństwo poprosił nas, byśmy nie ujawniali
jego pełnego imienia i nazwiska. Mimo wszystko Fairy Tail są najbardziej
nieprzewidywalną gildią wszechczasów.
Re: Czy gdy dowiedziałaś się
o pokrewieństwie mistrza gildii oraz jego wnuka z mistrzem jednej z mrocznych
gildii, nie próbowałaś odejść? – spytał jednej z kobiet nasz redaktor
W: Oh… przeszło mi coś
takiego przez głowę, ale ostatecznie wynikły by z tego same problemy. [chodzi o
to, że nie chciała narażać FT, a problemy czyli że szukali by jej i mogliby
stać się celem czy coś]
Re: To znaczy? Czy czegoś się
obawiasz?
W: W Fairy Tail? Tu się nawet
krzesła powinieneś bać! Nigdy nie wiadomo kiedy ci takie na głowie wyląduje.
[czysta prawda]
Zaskakujące? Osobiście
uważamy, że akurat tego można się było spodziewać. Chwilę później nasz
posłaniec dotarł do kolejnych smakowitych kąsków.
Re: Krąży plotka, że podobno
chciałbyś sklonować kogoś. Czy to prawda?
M: Nie wiem skąd to wiesz,
ale przestań drążyć. – ta odpowiedź, wysycona jadem i irytacją mówi sama za
siebie. Gdy spytaliśmy i to klonowanie, osobnik ten zmienił swoje dotychczasowe
nastawienie. Myślę, że więcej dopowiadać nie trzeba.
Ale to nie wszystko! Jest to
dopiero wierzchołek góry lodowej, jaką są tajemnice Fairy Tail oraz życie jej
członków.
Re: Jaka była twoja
najdziwniejsza fantazja? – spytałem w pewnym momencie jednego z mężczyzn
M: Zjeść cały dom zbudowany z
mięsa! – odparł i zabrał się za konsumpcję swojego posiłku składającego się z
steku, ryby, kurczaka i… znowu steku.
Re: To by było raczej
niezdrowe. Jaka jest największa ilość jedzenia jaką zjadłeś na raz?
M: E… A myśmy, że liczyłem?
Przy takiej ilości kurczaków i soczystej wołowinki można się zgubić!
Re: Czy nie myślałeś kiedyś o
tym, by przejść na wegetarianizm?
M: Żartujesz?! Prędzej smoczy
zabójcy przestaną mieć chorobę lokomocyjną! Mięso to moje życie!
Tak… myślę, że wszyscy się
zgodzimy, że to nie była zbyt normalna i zdrowa reakcja. Nasz redaktor, choć
starał się zachować obiektywizm, w sekrecie zdradził nam, że pomyślał wówczas
podobnie. A chwilę później, gdy oberwał surowym kawałkiem mięsa, był już
pewien.
„Przez chwilę przeszło mi
przez myśl, że to zmasowany atak mięsny na wszystkich fanów warzyw. Wiem,
śmieszne… ale po tej gildii można się wszystkiego spodziewać. Nawet tego, że w
najbliższym czasie zrobią broń masowej zgłady napędzaną mięsem.” – mówił nasz
informator.
Re: Wyobraź sobie swój
nagrobek. Co byłoby na nim napisane?
W: „Zabiorę ze sobą
wszystkich naszych wrogów, choćbym miała powstać z martwych.” – coraz
bardziej pogrążałem się w świadomości, że znajduję się w niebezpiecznym dla
mnie miejscu.
Re: Wyobraź sobie, że widzisz
swoje życie za pięć lat. Co widzisz?
W: Co to za głupie pytanie?
Re: Standardowe. Co ci
szkodzi odpowiedzieć?
W: Dobra, już dobra. Co
widzę? Erzę, która związuje Natsu i Greya. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić nic
innego. – po tym wyznaniu przez chwile zastanawiałem się, czy aby dobrze
usłyszałem, ale nic nie zapowiadało tego, by było inaczej.
Re: W jakiej temperaturze się
najlepiej czujesz?
M: W każdej! Nie straszne mi
zimno, ani ogień!
Re: Gdybyś mógł zmienić jedną
rzecz w swoim życiu, co by to było?
W: Nie dopuszczenie by… -
zapadła chwila dziwnego milczenia, aż w końcu stało się coś dziwnego – Erza! O!
Pan ma do ciebie jakieś pytanie! – i zniknął. Gdy zadałem to samo pytanie
pannie Scarlett, odpowiedziała, że choć żałuje niektórych rzeczy, to niczego by
nie zmieniła, bo dzięki temu, może być tam gdzie jest i z tymi ludźmi. Jakże
mądre słowa! Szkoda tylko, że przy ich wypowiadaniu przyduszała jednego ze
swoich towarzyszów.
I tym oto wspaniałym akcentem
zakończymy nasz artykuł. A wszelkie podane tu informacje pozostawiamy waszemu
osądowi.