Ta…
wiecznie nie może być wesoło, więc proszę się nie dziwić, że nagle się jakoś
tak… mrocznie i poważnie zrobiło. Za niedługo ponownie wróci humor Fairy Tail,
czyli „pijmy, bawmy się i niszczmy przy okazji”, a potem trochę smutnego i
końcówka. ^^” Ta… Szkoda tylko, że tak mało komentarzy się pojawia. To trochę
przykre, ale uznałam, że nie będę się tym przejmować. O! A przynajmniej
planuję… Nie mniej jednak byłoby miło, jakbyście zostawili po sobie jakiś ślad.
Paluszki was nie rozbolą od napisania kilku słów.
A
teraz do rzeczy:
Wiem, że rozdział miał się wczoraj pojawić. Był już gotowy. Ale niestety... jak na złość dostałam wczoraj wysokiej gorączki (39 stopni) i nie byłam w stanie się nawet podnieść z łóżka. O siedzeniu przy komputerze nie wspomnę. Rany... Jak ja dawno nie byłam chora... No, ale mniejsza o to.
Bardzo dziękuję Fadziulce i Marcie za komentarze. A teraz zapraszam do czytania!
Wiem, że rozdział miał się wczoraj pojawić. Był już gotowy. Ale niestety... jak na złość dostałam wczoraj wysokiej gorączki (39 stopni) i nie byłam w stanie się nawet podnieść z łóżka. O siedzeniu przy komputerze nie wspomnę. Rany... Jak ja dawno nie byłam chora... No, ale mniejsza o to.
Bardzo dziękuję Fadziulce i Marcie za komentarze. A teraz zapraszam do czytania!
***
Po
jakże cichej pobudce i radosnym łażeniu we własnych wspomnieniach, o których
chciało się jak najszybciej zapomnieć, Aya była wykończona. Fizycznie i
psychicznie. Z jednej strony nie była w stanie usiedzieć w miejscu, a z drugiej
jak tylko wstawała robiło jej się nie dobrze. Stan Mii ani na chwilę się nie
polepszył i Kuroi nie miała złudzeń. Wiedziała co się stanie, jeśli nic nie
zrobią. Ciało pozbawione duszy nie może istnieć.
-Aya-san?
– ktoś odezwał się cicho, dotykając lekko jej ramienia
-Chciałabym
się nigdy nie urodzić… - szepnęła i zakryła twarz dłońmi. W gildii jakby nagle
zapanowała cisza. Jednak słowa Kuroi zostały wypowiedziane zbyt cicho, żeby być
powodem tego nagłego spokoju.
-Co
ty pieprzysz?! – to Laxus podniósł głos. Aya automatycznie zerknęła w jego
stronę i… aż zamarła. Teraz już wiedziała czemu w gildii zapanował taki spokój.
Dreyar’a otaczały błyskawice. I to całkiem spora ilość.
-Laxus,
ty… nie wiesz do czego doprowadziłam. Nie powinnam w ogóle istnie-
-Starczy!
Bredzisz od rzeczy! – nachylił się w jej stronę i wbił wkurzone spojrzenie w
jej osobę – Każdy popełnia błędy. Wiesz o tym. Nie wiem co się kiedyś zdarzyło,
ale liczy się obecna chwila. Należysz do Fairy Tail. Do tej głośnej rodziny. Zrobiłaś
dla nas naprawdę wiele. Bez ciebie…
-Możliwe,
że nie doszłoby do masakry Mangoli. – przerwała mu
-O
czym ty mówisz? – blondyn był tak zdziwiony, że aż magia wokół niego przestała
buzować.
-Przypuszczam,
że w pewien sposób mogę być winna temu atakowi. Gdyby mnie tu nie było…
-Przypuszczasz.
To jest dobre słowo! Przypuszczasz! – prychnął Laxus – Naprawdę chyba
potrzeba ci jakiejś porządnej walki, czy innego orzeźwienia dla twojej głowy.
-Jedynym
winnym tego wszystkiego jest osoba, która zaatakowała i kieruje tym wszystkim.
Co najwyżej jeszcze jego „słudzy”. Nikt inny. A już na pewno nie ty! – zawołała
Lucy z zaciętą miną i święcącymi oczyma – No i Laxus ma rację. We wszystkim co
przed chwilą powiedział. – lekki uśmieszek wkradł się na usta Heartphili
-Nie
bardzo wiem o co chodzi, ale Laxus zawsze ma rację! – prychnęła Ever
Fried
pokiwał gorliwie głową, popierając słowa koleżanki z drużyny. Wciąż trzymał
dłoń na ramieniu brunetki, więc nie trudno było zgadnąć, że to on do niej
wcześniej zagadał. Laxus westchnął cierpiętniczo. Elfman krzyknął swoje typowe
„mężczyzna” i wrzawa w Fairy Tail wróciła ponownie. Tylko była skupiona jakoś
tak nienaturalnie blisko panny Kuroi, której brew niebezpiecznie drgała.
-Uoooo!
– ktoś właśnie przeleciał tuż przed panią Cienia, która aż zamrugała oczami z
zaskoczenia. Cóż… To Fairy Tail. Najbardziej hałaśliwa i nieprzewidywalna
gildia. Jeśli ma walczyć u ich boku, to… może jest jakaś szansa na wygranie.
Nie, nie u ich boku. Raczej razem z nimi.
-Wygramy
to!
Laxus
zarzucił jej rękę na ramiona i zaśmiał się.
-Widzisz?
My mielibyśmy nie wygrać? – i co innego biedna Kuroi miała zrobić, jak nie
uśmiechnąć się?
-Masz
rację… Z takim podejściem połowa armii wroga ucieknie ze strachu przed
zaraźliwą chorobą psychiczną. – zaśmiała się lekko i wpatrywała w zmotywowanych
magów swojej nowej gildii. Chociaż oni by to raczej określili mianem „nowej
rodziny”.
-Dziwisz
się? W końcu to Fiary Tail. – dopowiedział Laxus.
-Co
nie zmienia faktu, że stojąc tu i się ekscytując walki nie wygracie.
Z
nikąd za nimi pojawił się Neah. Z tym swoim firmowym uśmieszkiem na twarzy,
który ostatnio niezmiernie wkurzał innych ludzi. Aya poczuła dziwne ukłucie w
okolicach brzucha. Miała nieodparte wrażenie, że stanie się coś, czego nie
chciała. Niepokoiła się. I to w dodatku w momencie pojawienia się tego
osobnika. To nie wróżyło dobrze.
-W
czasie świetności Serca byłaś znacznie bardziej pewna siebie. Najlepsza z
najlepszych! Pani Ciemności, którą znam nie powinna mieć takich problemów! I-
-Neah!
– syknęła
-He?!
O czym ty mówisz? Najlepsza z najlepszych? Jakie „Serce”? – wtrącił się ktoś
-Zaraz…
Ty… Nie powiedziałaś im?! – Neah wydawał się bardziej zaskoczony niż
kiedykolwiek wcześniej. Przypuszczał, że wróżki znają już dokładnie prawie cały
życiorys Kuroi, a przynajmniej jego połowę, a tymczasem… Jest zupełnie na
odwrót.
-O
czym? – spytał ciekawy Natsu, który jak na zawołanie pojawił się obok
-O
niczym Natsu! – Aya warknęła patrząc na Neah złym wzrokiem. Jednak to nie on, a
Natsu podskoczył na ten dźwięk. – O niczym… - dodała już spokojniej, jednak nie
odwróciła wzroku od bruneta.
-Aya…
- zaczął ciemnowłosy
-Starczy
Neah. Nie chcę żebyś kiedykolwiek o tym wspominał. Zrozumiałeś?
Chłopak
milczał przez chwilę, jakby przetrawiając zaistniałą sytuację. Po chwili kiwnął
jednak głową mruknął ciche „Ta… aż za bardzo” i usiadł przy barze, gdzie
poprosił o coś mocniejszego Mirę.
-Trzeba
się zorganizować tak szybko, jak to możliwe. – powiedziała Aya, której głos
wciąż nie wrócił w pełni do normalności, a ręka zaciśnięta była w pięść. Miała
niejasne przeczucie, że udział Neah w tym wszystkim jeszcze się nie skończył. I
to się jej nie podobało. Już raz mocno ja zawiódł, więc może i drugi raz. A nie
od dziś wiadomo było, że ten chłopak ma za długi język, którego słowa potrafią
być trucizną. Co gorsza sytuacja, w której się obecnie znajdowała cała Magnolia
nie wyglądała najlepiej. I bynajmniej nie było czasu na spory dotyczące
przeszłości. Choć nie dało się zaprzeczyć, że i przeszłość była związana z tą
sytuacją. Cóż za ironia losu.
-Aya-chan?
Mogę o coś zapytać?
-O
co chodzi Mira?
-Ten
przeciwnik. Wiesz dlaczego jest tak potężny, prawda?
-Tak.
On… używa sztucznej magii.
-Sztucznej
magii? Co masz na myśli? – do rozmowy dołączyła się Lisanna oraz kilka innych
osób?
-Jego
moc pochodzi od innego źródła. Będąc dokładnym. Od innych ludzi. Nie dał duszom
zmarłych zaznać spokoju, lecz zamienił je w magiczne kamienie. Przypuszczam
też, że to on stoi za wrobieniem Erzy.
-Więc…
zabija ludzi i magów… i zamienia ich dusze w moc? – wyszeptała przerażona
Wendy.
-Owszem.
I Mia również padnie jego ofiarą, jeśli nic z tym nie zrobimy. A jedynym
sposobem uratowania jej, jest cofnięcie „zaklęcia”, co może zrobić tylko
rzucający, bądź jego śmierć. – wyjaśniła spokojnie, powagą i złością w oczach
Kuroi.
-Spokojnie.
Uratujemy ją. Ją i całą Magnolię. Wygramy to. – pocieszyła ją najstarsza
Strauss.
-Dzięki
Mira. Ale faktem jest, że siedząc tutaj nic nie zdziałamy.
-Musimy
zaatakować wszyscy. W pełni sił. – mistrz miał poważną minę. Nikt, ale to nikt,
nie będzie krzywdził jego dzieci! Choćby był samym bogiem! Tu jest Fairy Tail i
on nie da ich skrzywdzić. Nie da skrzywdzić swoich dzieci. A kara jaką wymierzy
za coś takiego zbrodniarzom, będzie wysoce odpowiednia do tego czynu. I nie
trzeba było czytać w myślach, żeby wyczytać to z jego oczu.
Nim
jednak wróżki zdążyły wyruszyć szturmem na wroga, to wróg pojawił się przed
nimi. Mężczyzna o szkarłatnych włosach i w dziwnym ubraniu stał właśnie przed
nimi, w miejscu gdzie jeszcze chwile temu była ściana i drzwi do budynku.
Uśmiecha na jego twarzy przyprawiał o dreszcze. Był jak hiena, albo dziki
zwierz cieszący się jak jego ofiara próbuje nieudolnie uciec przed zagładą
swoje życia. Sadysta. O twarzy umazanej krwią. Okrutny, niebezpieczny kat o
pogardliwym spojrzeniu. Tak właśnie wyglądał.
Za
nim pojawili się ludzie. A raczej magowie, których moc była z całą pewnością
niezwykle silne.
-O
boże… jak wiele osób musieli zabić by zyskać tak wielką moc? – wyszeptała Ever,
przykładając sobie dłoń do twarzy.
Wróżki
nie czekały długo. Ledwo przygotowały się żeby zaatakować, bądź ustawić się w
pozycji bojowej, wróg odezwał się, a jego słowa przecięły powietrze niczym
masło.
-Zabić
ich. – uśmiechnął się szyderczo. Te dwa słowa bowiem wystarczyły, by pole walki
zamieniło się w miejsce tragedii. Ludzie szaleńca od razu zaatakowali. Ktoś z
wróżek stworzył barierę, która jednak prawie od razu pękła pod naporem takiej
siły. Dość prędko FairyTail mogło jedynie się bronić. Nie mieli nawet okazji
żeby oddać cios, a co dopiero dorwać przywódcę i głównego winowajcę. Każdy
starał się jak mógł, ale… przeciwnik był nienaturalnie silny. To nie było
normalne. Z całą pewnością. Trwałoby to pewnie dalej gdyby nagle owy sadysty
nie zniknął im z oczu wbity w ścianę. To Aya. Pojawiła się za nim i korzystając
z zaskoczenia kopnęła go z całej siły, po czym wysłała atak cieni i sama
ruszyła w jego kierunku z kataną w dłoni.
Nadzieje
powróciła. Wróżki jakby nabrały sił. Szala zwycięstwa przechyliła się w ich
stronę. Jednak nie trwało to długo. W momencie gdy ostrze miecz dziewczyny
dotarło do swojego celu, jego już tam nie było. Stał kilka metrów za nią z
drwiącym uśmieszkiem.
-Kiedyś
byłaś silniejsza. Nie spodziewałem się, że ktoś będzie w stanie zapieczętować
twoją moc. – zaśmiał się
-Zapieczętować?
O czym ty bredzisz? – posłała mu zirytowane spojrzenie, starając się wymyślić
jakiś plan. Faktem jest, że nie jest w stanie używać swojej pełnej mocy, ale to
jest coś w rodzaju fobii. Ma uraz. To przez to, a nie przez jakąś pieczęć. –
Wiedziałabym gdyby ktoś nałożył na mnie pieczęć.
Czerwony
wydał się zdziwiony, ale już po chwili zaczął chichotać.
-Ah!
Już rozumiem! Więc to tak!
-Co?
-Sama
nałożyłaś na siebie pieczęć! Nieświadomie, ze strachu, że stracisz nad sobą
kontrolę! Biedna, biedna Aya! Jak mi cię szkoda! – tu posłał je sztucznie
współczujące spojrzenie – Ale to tylko lepiej dla mnie. To, że nie możesz
używać pełni mocy, którą posiadasz robi z ciebie łatwiejszą zwierzynę. Znacznie
łatwiejszą. A posiłek będzie równie sycący! – tu zaśmiał się tak przerażająco,
że Aya aż cofnęła się o krok.
Na
dodatek nie pojmowała tego wszystkiego. Jak to? Sama, podświadomie zablokowała
swoje moce? Przecież to jest niemożliwe! Wiedziałaby! Fakt, że nie musiała do
tej pory ich używać, nie chciała tego robić nie oznaczał, że nie mogła. Bała
się tego, tej utraty panowania, to fakt, ale nie możliwe by to co mówił ten
człowiek było prawdą. To nie mogło być prawdą… Przecież… czegoś takiego nie
mogła przyjąć do wiadomości. Czyżby znowu jej moc stała się winna temu wszystkiemu?
Nie chciała tego. To nie tak powinno być. To wszystko nie tak…
-Aya!
Ktoś
krzyknął. Kuroi ocknęła się z letargu, ale było już za późno. Wylądowała wbita
w ziemię przez tego mordercę, a siły zaczęły ją powoli opuszczać. Jej ciało
było jak sparaliżowane. Nie mogła się ruszać i czuła się jakby tonęła. W wodzie
która nie jest wodą, a czymś znacznie gęstszym. Uderzenie sprawiło, że zabrakło
jej powietrza i pociemniało w oczach. Teraz była idealną ofiarą. Bezbronna,
poddana na łaskę oprawcy.
***
Emm…
Więc tak… myślę, że nie jest źle. Jak na drugą notkę po powrocie, to wyszło
całkiem nieźle. Myślę, że długość jest w miarę odpowiednia, bo sporo
miejsca zajmują opisy, a dialogów jest raczej mało.
Co
do akcji… Ehh… Znowu się dzieje, co? Mam nadzieję, że się podobało i tym razem
zobaczę trochę więcej komentarzy. Bo to naprawdę motywuje. Jutro postaram się
zacząć pisać kolejny rozdział, ale to kiedy go skończę nie jest łatwo określić.
Niestety…
To
co? Teraz mały bonusik?
Hope you enjoy~!
Tehe... nie mogłam się oprzeć. |
Naprawdę nie wiem skąd mi się ten rys wziął, ale pomińmy to. Tak będzie najlepiej~! |
I kilka zabawnych scen, które są po prostu genialne i w ogóle:
Hope you enjoy~!
Do
następnego razu! Pozdrawiam
A-chan
Pierwsza!!!
OdpowiedzUsuńRozdział śliczny i ogólnie, jednak... jak mogłaś przerwać w takim momencie!!!
To jakby czytać genialną książkę i nagle... bum, wyrwana strona...
Nie żeby coś, ale mam nadzieję, że Aya tak trochę straci kontrolę nad mocą... Byłoby ciekawie. Ale nie uśmiercaj mi tu dużo członków Fairy Tail, okej? A tak z innej beczi, co się dzieje teraz z Riddle?
Pozdrawiam, weny i te sprawy,
Marta
Oh! Taki miałam zamiar zrobić koniec notki w takim momencie. Wiem... wredna jestem...
UsuńA co do Riddle... cóż... myślę, że będzie miała spory udział w... no... czymś co nastąpi (żeby nie mówić zbyt wiele)
Ten moment jak Laxus opieprzył Ayę był taki... awww! Słodkie! Oni tak do siebie pasują! ^^ A moment jak Ever stwierdziła że "Nie wiem o co chodzi, ale Laxus zawsze ma racje" mnie rozbawił. Tak, każdy z Raijinshuu jest świencie przekonany że Laxus jest nieomylny. ^^ I ten koniec... niech ten czerwony dziad umrze w męczarniach... *.* I... jak można skończyć w takim momencie!?
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że uda im się zwyciężyć, czyżby Aya sama zablokowała swoje moce ze strachu....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia