Ha!
Rozdział jest, jaki jest – trochę krótki, ale myślę, że ilość „opisów” trochę
to rozciąga. No i oczywiście zagmatwana akcja! A co do niej, to trochę mnie
wzięło na poważne sytuacje i drobne przemyślenia, czy… analizy psychologiczne
*nerwowy uśmiech*. Ale myślę, że będziecie w miarę zadowoleni. Chciałam wam
trochę bardziej przybliżyć bohaterów i ich uczucia.
No
dobra, nie zwlekając chciałabym podziękować wszystkim którzy wciąż ze mną są.
A
teraz zapraszam do czytania!
***
Kiedy
Wendy zaczęła się dopytywać o to w jaki sposób znaleźliśmy się w gildii, w
praktycznie zamkniętym pomieszczeniu, z westchnieniem wyjaśniłam jej jedną z
moich zdolności. Zdziwiła się dość mocno, ale ostatecznie uznała, że to by
wyjaśniało wszystkie te nagłe zniknięcia. Posłała mi ciepły uśmiech i zbiegła
na dół, wołając, że musi powiadomić mistrza o naszej obecności bo coś od nas
chciał. Przyznaję – było to trochę (dość mocno) zastanawiające, ale cierpliwie
czekałam. W między czasie zauważyłem, że Laxus odpłynął. Wyglądał tak spokojnie
gdy spał. I pomimo całej tragicznej sytuacji, nie mogłam nic poradzić na
cisnący mi się na twarz uśmiech.
W
pewnym momencie spojrzałam na Lenę, która mamrotała coś niewyraźnie i kręciła
się niespokojnie. Postanowiłam ją obudzić. Wstałam, choć przyznam, że nie było
to łatwe z taką ilością bandaży wokół ciała i podeszłam do dziewczyny. Jedyne
co zdołałam odszyfrować z jej bełkotu to „potwór”. Teraz nawet się nie wahałam
z jej obudzeniem.
-Lena!
– potrząsnęłam nią – Obudź się! No już! – starałam się nie mówić zbyt głośno,
aby nie obudzić Laxusa – Lena! Trawo cholerna! Twoje zoo ucieka!
Dziewczyna
jak na zawołanie się obudziła i gwałtownie podniosła. Oczywiście skutkowało to
sykiem z jej stronę i ponownym powrotem na poduszkę. Pokręciłam tylko głową z
politowaniem i popukałam ją w czoło.
-Zawsze
działa. – mruknęłam – A teraz opowiadaj. Co się stało? – wbiłam w nią uważne
spojrzenie, a ta zmarkotniała jeszcze bardziej. Ponownie podniosła się do
siadu, jednak znacznie wolniej i spokojniej. Westchnęła głęboko i odwróciła
wzrok.
-Spotkałam
potwora. Prawdziwego diabła w ludzkiej formie.
-Wyjaśnij,
bo nie rozumiem. – kusiło mnie by spytać, czy wciąż śpi, jednak powstrzymałam
się
-Dosłownie
diabła. Okrutny człowiek o przerażającym uśmiechu. Pokryty w krwi sowich
wrogów. Choć może nawet niewinnych. Kto go tam wie. Potężny. Bardzo potężny i…
wyglądał… wyglądał jak… jak ONA. Jak ta, która nas wiele razy ratowała. Jak…
-Wystarczy.
Rozumiem o kogo ci chodzi. – przerwałam dziewczynie i pogłaskałam delikatnie
jej zielone włosy – A co do tego diabła, to muszę ci się przyznać, że możliwe
iż też spotkałam kogoś takiego.
-Co
masz na myśli? – spojrzała na mnie ze zdumieniem
-Chciałabym
ci to opowiedzieć, ale nie teraz i nie tutaj. – zaśmiałam się nerwowo – Lepiej żeby
nikt o tym nie wiedział. A szczególnie mistrz.
I
w tym momencie jak na zawołanie do pokoju wpadł staruszek Makarov.
-Co
ja?! – uśmiechnęłam się tajemniczo, po czym nachyliłam do Leny
-I
pamiętaj! Żadnych świadków! Teren ma być czysty. Zapłatę zostaw w walizce w
niebieskie paski.
Mistrz
miał dziwną minę, ale Lena na szczęście podłapała grę i konspiracyjnie
uścisnęła mi dłoń, patrząc z dziwnym niebezpiecznym błyskiem w stronę
staruszka. O! I nawet Wendy z Poryushką się pojawiły! One również miały zdziwione
miny. No i może trochę przestraszone? Kto ich tam wie! W pewnym momencie
usłyszałam chichot i skierowałam wzrok na… Laxusa który usilnie zasłaniał ręką
usta, próbując powstrzymać śmiech. No i cała konspiracja poszła do piachu! No i
od kiedy on w ogóle nie śpi?!
-No
wiesz?! – obruszyła się Lena – Chcesz nas wydać?! – ni to szepnęła, ni
krzyknęła w jego stronę
-Wybacz,
wybacz. – uniósł ręce w obronnym geście – Po prostu bawi mnie ich
nieświadomość. – O! Widać on również się w to wkręcił
-Lepiej
żebyś nas nie wydał! – Azuri pogroziła mu palcem.
-O
to nie musisz się martwić! Będę milczał jak grób, choćby mnie na tortury
wzięli! Więzy rodzinne też im nie pomogą. – uśmiechnął się niebezpiecznie w
stronę Makarova, który chyba po raz pierwszy w czasie tej rozmowy pobladł i w
końcu wziął nas na poważnie. W duchu podziękowałam mojej grupie
spiskowo-aktorskiej. Następnie zwróciłam się z niewinnym uśmiechem w stronę
mistrza, jakby nic się nie stało i rozmowy nie było przez co on pobladł jeszcze
bardziej.
-Więc
co ode mnie chciałeś mistrzu?
-Ah!
Niezłą rozróbę zrobiliście na górze! Statek zapłonął.
-Serio?
– zdziwiłam się – Ah! To pewnie robota Natsu! W ten sposób zwrócił uwagę wrogów
na siebie, więc pozwoliłam mu to kontynuować i szukałam Leny. Przy okazji
dowiedziałam się ciekawych rzeczy.
-Oh!
Serio? Jakich?! – mistrzowi wyraźnie poprawił się humor i dopiero teraz
zauważyłam drobne zadrapania na jego ciele. Pewnie też walczył.
-Po
pierwsze: nasz wróg jest bardzo potężny. Przypuszczam, że kieruje nimi mag,
który pobiera moc od innych magów. W różny sposób. Wraz z Laxusem trafiliśmy
też na pewne miejsce na tym statku. Coś jak podziemne korytarze. Aura w tamtym
miejscu była naprawdę dziwna. Przytępia zmysły i przypuszczam, że też wyciąga
moc, bo nie przypominam sobie bym aż tak osłabła chodząc po tamtym miejscu.
Podobnie Laxus. Pozostali magowie, sługusi, są równie niebezpiecznie. Choć ich
pierwotna siła nie jest wielka, to moc, którą ofiarował im ten człowiek,
potrafi przygnieść. Dosłownie. A wrogiem może być każdy. Nawet dziecko.
Trafiłam na małego chłopczyka, który… ah! Za dużo by opowiadać! W skrócie
musimy uważać, bo wiele rzeczy nie jest takie, jakie się wydaje. – posumowałam
-Ale
chłopcu nic nie jest, prawda? – spytała zmartwiona Wendy. Zaśmiałam się i
pokiwałam głową. Cała Wendy. Martwi się nawet o stan zdrowia wroga i nie chce
nikogo krzywdzić bez potrzeby.
-Dzieciak
jest bezpieczny. Nie stanowi obecnie zagrożenia i jemu też nic nie grozi.
Spokojnie.
-A
gdzie jest? – dopytywał mistrz
-Ukryłam
go. – uśmiechnęłam się tajemniczo – Czy coś jeszcze?
Wendy
posmutniała. Złapała za krawędź swojej koszulki i zaczęła ją miąć w rękach. To
było dziwne. I niepokojące. Bardzo niepokojące. Wbiłam w nią oczekujące
spojrzenie i zmrużyłam oczy. Dziewczyna podniosła wzrok i zadrżała, po czym
znowu patrzyła w podłogę. Tym razem blada na twarzy. Czyżbym ją przestraszyła?
Wiem, że potrafię być przerażająca, często nieświadomie, ale to chyba jednak
była przesadna reakcja. Prawda? Nie mniej jednak, jej reakcja była naprawdę
podejrzana.
-Wendy?
– mój głos był zimny, jednak nie przejęłam się tym
-Chodzi
o to, że stan Mii się pogorszył. – wyjaśniła Poryushka, przerywając panujące
milczenie. Na jej słowa, spanikowałam. Moje oczy z całą pewnością rozszyły się.
Zupełnie jakbym chciała upewnić się, że to sen i jakbym właśnie próbowała się
obudzić.
-Mia…
-Spokojnie
Aya – poczułam dłoń zielonowłosej na swoim ramieniu – Jestem pewna, ze wszystko
będzie dobrze. Mia wydobrzeje.
-Nie
wydobrzeje. – warknęła, strącając jej rękę – A przynajmniej nie, jeśli będziemy
tu tak bezczynnie siedzieć.
Wstałam
i nie zważając na nic i na nikogo złapałam płaszcz i użyłam „shadow-travel” by
zniknąć w otchłani i ponownie znaleźć się na polu bitwy. Tym razem nie
przejmowałam się, że zrobiłam to na oczach innych magów Faairy Tail. Nim
znikłam usłyszałam jeszcze jak ktoś woła moje imię, jednak nie przejęłam się
tym. Wszystko straciło swoją pozycję. Od początku poznania tej małej
wiedziałam, że przewróci moje życie do góry nogami. Stałam się łatwa do
manipulowania, jednak nie obchodziło mnie to. Nie teraz. Nie w momencie, gdy
marionetkarz doprowadził moją uczennicę do tego stanu. Wzięłam ją pod swoje
skrzydła, wiedząc z czym się to wiążę. Zrobiłam to z własnej woli i jestem za
nią odpowiedzialna. I z całą pewnością nie daruję temu, kto ośmielił się ją
skrzywdzić. Nie zwracałam uwagi na paniczne krzyki mijanych osób, ani na
odgłosy walki czy wybuchów. Teraz liczyło się tylko znalezienie oprawcy Mii.
Diabła, którego spotkała Lena. Mordercę, z którym walczyliśmy z Laxusem. Drania,
który prawdopodobnie był odpowiedzialny za wrobienie Erzy i kłopoty Fairy Tail
i wciąż pogarszający się stan Mii. Tego, który zabrał jej część duszy.
Po
nagłym zniknięciu Ayi, w pomieszczeniu panowała cisza. W końcu Lena westchnęła
smutno i pokręciła głową. Zgięła nogi i przytuliła się do nich, obejmując
kolana ramionami. Na chwilę schowała twarz w ramionach, po czym ponownie
podniosła ją i oparła brodę na kolanach. Przez chwilę znowu nikt się nie
ruszył. Aż pewnym momencie drzwi otworzyły się gwałtownie i do pomieszczenie,
niczym rozszalały nosorożec, wpadła Riddle. Tratując przy tym jednego z 10
świętych magów, ale nikt się tym zbytnio nie przejął, gdy blondynka rzuciła się
na Lenę i zaczęła się ściskać. O mało jej przy tym nie dusząc. W końcu jednak zlitowała
się i puściła przyjaciółkę, robiąc poważną minę.
-Nigdy
więcej mnie tak nie strasz!
-Ta
jest! – zielona zasalutowała, po czym przytuliła oburzoną Hagane – A nawiasem
mówiąc, nie porwali by mnie, gdybyś nie znikła na tyle i dała znać co i jak. –
odburknęła jeszcze, po czym zaśmiała się cicho.
Blondynka
prychnęła, po czym rozglądnęła się po pomieszczeniu. Zmarszczyła brwi, gdy nie
znalazła tego, czego lub kogo szukała. Obrzuciła Laxusa uważnym spojrzeniem,
jakby analizując jego stan, po czym ponownie zwróciła się kierunku Azuri.
Odsunęła ją od siebie i podparła ręce pod boki.
-A
gdzie jest Aya? – Lena westchnęła
-Przed
chwilą znikła. Dowiedziała się, że stan Mii się pogorszył i ogarnęła ją furia.
Martwię się. Szczególnie, że mówiła naprawdę pesymistycznie.
-Ale
tak znikła-znikła? Że tutaj? Na ich oczach? – Riddle zdziwiła się, ale
zielonowłosa tylko jeszcze bardziej to spotęgowała kiwając twierdząco głową – A
to ci niespodzianka…
-Naprawdę
tylko to jedno wyłapałaś z mojej wypowiedzi? – westchnęła
-Nie
no, załapałam że młoda jest w ciężkim stanie i że się martwisz o obie, ale nic
tu nie poradzimy tak stojąc i gadając o tym. Mia jest słabym punktem Ayi.
Wszyscy którzy ja dobrze znają, wiedzą o tym. Martwi się o nią jak cholera i
wpada w furie, gdy coś jej grozi. Delikatnie mówiąc. Ale to Aya i da sobie
radę. Chyba… Nie mniej jednak ona po prostu dba o bliskie jej osoby. Wierz mi,
na pewno sobie poradzi. Ona nawet w najgorszej sytuacji potrafi trzeźwo myśleć.
– Riddle zaśmiała się – Wiem, że przeciwnik nie jest łatwy, ale damy radę! Nie
pierwszy zresztą raz!
To
powiedziawszy zamiotła swoim płaszczem podłogę, obracając się o 180 stopni i
szybkim, pewnym krokiem opuściła pomieszczenie. Laxus uśmiechnął się lekko.
Miała rację. Musiał to przyznać. Sam mocno się zaniepokoił reakcją Ayi, ale po
dłuższym namyśle, było to całkiem normalne i wytłumaczalne. Teraz wiedział, że
z całą pewnością nie pozna jej aż tak bardzo, jak starzy znajomi dziewczyny.
Miała wiele sekretów, ale co z tego? Laxus ma przecież całe życie (albo
przynajmniej większość), by poznać ich choć cześć. A kto wie? Może nawet
wszystkie, jak się dobrze postara? Już od dłuższego czasu uważał, że młoda
Kuroi jest bardzo ciekawym obiektem obserwacyjnym. Intrygowała go. Naprawdę
ciężko było ją rozgryźć. Ale przy odpowiednim oku, można było i tak sporo się
dowiedzieć z jej reakcji, spojrzeń jakimi obdarzała ludzi, czy nawet zwykłych
gestów. I choć nie było to łatwe, to Laxus za punkt honoru postawił sobie,
odkryć jak najwięcej rzeczy dotyczącej jej osoby.
***
Mam
nadzieję, że się podobało. Namieszałam? Ha! Mam nadzieję! Tym razem sporo było
Laxusa. Hehe… Gihihihi!
Co
do kończenia opowiadania, to nie martwcie się! Jeszcze sporo akcji przed nami!
Nie chcę jednak ciągnąć tego na siłę, więc… no opowiadanie kiedyś się skończyć
musi, bo zrobi się nudne jak flaki z olejem. Nie wykluczam rzecz jasna drugiej
serii, ale na razie mam na głowię maturę i planuję ją zdać.
Wciąż
smuci mnie tak mała ilość komentarzy, ale postanowiłam się cieszyć z tego co
mam! O!
A
teraz z mniej poważnych spraw! Bonus:
Był Natsu i Lucy w "happiowatym" stroju, to teraz GaLe, w "lilowatym". |
To jest chyba najbardziej urocze ze wszystkich... Czy tylko ja ubolewam nad tym, że coś takiego nie pojawiło się w mandze? |
Mam
nadzieję, że się podobał! Wybaczcie jeśli jakieś się pokryły z tymi co wrzucałam wcześniej. Co do parringów, to sama bardzo lubię GaLevi, a na dodatek właśnie oni przodują w Sondzie (na obecna chwilę). Pozdrawiam i do następnego razu!