środa, 25 września 2013

Rozdział 21

Znowu drobne opóźnienie, ale... przynajmniej w końcu odzyskałam dostęp do neta! Co prawda czasu wolnego wciąż brak (a raczej jest go coraz mniej), ale co się dziwić? W końcu w tym roku maturę piszę... Ehhh... Trochę przykro, że tak mało komentarzy pojawiło się ostatnio... No nic. Nie przeciągam dłużej, bo nie mam ani czasu, ani siły. Zapraszam do czytania!

***

---== Aya ==---

Czasami zadaję sobie pytanie: czy w tej… cholernej gildii nie może być choć raz cicho?! Ta… to chyba podchodzi pod pytanie retoryczne. Taka odpowiedź zdecydowanie nie wchodzi w grę… Wręcz przeciwnie! Czasami mam wrażenie, że oni to robią specjalnie. Co dokładnie? Otóż zawsze gdy ktoś chce odpocząć, oni jak na złość, są jeszcze bardziej hałaśliwi i rozbrykani. Niszczą znacznie więcej rzeczy i rzucają wszystkim gdzie popadnie. Nie żeby normalnie było jakoś bardzo spokojnie, ale różnica jednak jest. Nie wiem czemu to robią akurat wtedy, gdy ktoś pada z nóg i ma wszystkiego dość, ale nic na to nie da się poradzić. A przynajmniej pozornie… Jako że osobą, która się w takiej sytuacji znalazła padłam tym razem, a raczej znowu, ja… to szybko straciłam cierpliwość i z mocą niczym smok, uspokoiłam „delikatnie” wszystkie niegrzeczne dzieci. Jaka ja wspaniała, czyż nie? Ta… Szczególnie na kacu.
Nawiasem mówiąc, z tą wspaniałością to był sarkazm. I właśnie do mnie dociera, że moje mentalne monologi, chyba źle wpływają na moją psychikę. A sądząc po wzrokach paru innych osób, oni również są takiego zdania. Mmm… To dość kłopotliwe. I może trochę zawstydzające? Nie! Zdecydowanie nie! Ja czegoś takiego nie odczuwam! Nie. Coś takiego jest zdecydowanie niemożliwe. Chyba lepiej będzie jak skończę myśleć o takich głupotach. W ogóle lepiej będzie jak przestanę w końcu przeprowadzać te wewnętrzne monologi!
-Sensei? Dobrze się czujesz? Co chwila łapiesz się za głowę i…
-W porządku Mia. Mam po prostu… pewne dylematy. – kiedy nie myślę trzeźwo, nie umiem, aż tak dobrze kłamać i wykręcać się od odpowiedzi… kłopotliwe to
-Ym… Blado wyglądasz Aya-sama. A wczoraj wróciłaś bardzo późno. Czekałam jakoś tak do 2 w nocy, ale zasnęłam. Obudziłam się w łóżku. Ty mnie tam zaniosłaś, prawda? – bardziej stwierdziła niż zapytała
-Yhym… Byłam w porcie. Oglądałam pełnię. – uśmiechnęłam się pod nosem – Picie sake przy świetle księżyca w pełni to niezapomniane doświadczenie.
-Ah! – Mia zrobiła zaciekawioną minę i wpatrywała się we mnie wyczekująco
-A szczególnie gdy twoim miejscem obserwacyjnym jest dach. – zachichotałam widząc jej dziwną minę i kontynuowałam – Tam nikt ci nie przeszkadza, czujesz na sobie lekki powiem wiatru i widzisz znacznie więcej niż normalnie.
-To musi być wspaniałe uczucie… - rozmarzyła się Mia
-Owszem. Jak dorośniesz, musisz kiedyś tego spróbować.
-A nie mogę teraz? – zrobiła zawiedziona minę
-Teraz już pełni nie ma. – zaśmiałam się
-No to w najbliższa pełnię!
-Jesteś jeszcze za młoda na alkohol. A bez niego to nie to samo. – uśmiechnęłam się lekko złośliwie
-Wcale że nie jestem za młoda!
-Jesteś, jesteś. W twoim wieku alkohol uzależnia i szkodzi zdrowiu znacznie bardziej niż gdybyś była starsza.
-A to dlaczego?
-Bo dopiero się rozwijasz. – odpowiedziałam krótko
Normalnie pewnie zrobiłabym 2-godzinny wykład, ale tym razem nie miałam ochoty. Obecnie dopisywał mi zbyt dobry humor i już. A miałam naprawdę okropny.
Doprawdy… ta dziewczyna ma na mnie dziwny wpływ. I nie chodzi tu tylko o moje nawyki, a o wszystko inne. Sprawiła przecież, że dołączyłam do tej gildii, że znalazłam nowe życie w tym miejscu, a nawet że otwarłam się na nich. A przecież nigdy nie chciałam na to pozwolić. A może to nie tylko zasługa Mii? W sumie… jak się nad tym głębiej zastanowić, to taki Fried sprawił, żem wyruszyła na misje z Ever. Laxus z kolei nieźle mi nagadał przed ostatnią imprezą i nawet próbował nauczyć tańczyć. A taniec i ja mają się jak pięść do nosa! Czyli zgrane są tylko wtedy gdy komuś się nudzi i chce oberwać. A tu proszę – Dreyar jakoś przeżył. Najbardziej z tej gildii to irytuje mnie Erza. Zachowuje się jakby pozjadała wszystkie rozumny i tylko ona była w stanie poznać tajemnicę świata. To nie jest tak, że jakoś jej bardzo nie lubię, czy coś… Po prostu nie darzę jej zbytnią sympatią, przez to, że tak się wtrąca w nieswoje sprawy. Aczkolwiek bardzo szanuję ją jako maga. Cóż… moje monologi wewnętrzne robią się równie męczące… I chyba bardziej dla innych niż dla mnie. A przy najmniej tak wnioskuję z miny Hagane i Leny.
-Noż kurde, Aya! Ileż można do ciebie mówić?!
-Gomen Hagane, zamyśliłam się. – zaśmiałam się nerwowo
-Widać… - dodała obruszona Lena
-To co chciałyście?
-Wybywamy z Magnolii na jakiś czas. Chciałyśmy się pożegnać. – wyjaśniła zielona
-Coś się stało?
To dość niepokojące. Wybywają? I to obie? Razem? Tak nagle? I czemu u licha tak dziwnie na siebie patrzą?! Mmm… to naprawdę sprawia, że mam dziwne przeczucia. A te lubią się sprawdzać.
-Emm… chodzi o to, że wybieramy się do Arkadios…
-C-co?

---== Narrator ==---

-Emm… chodzi o to, że wybieramy się do Arkadios… - powiedziała niepewnie Lena
Aya była w ciężkim szoku. Nie wiedziała co powiedzieć? No bo… Przecież to miasto… Już samo to, że tam mieszkały przez pewien czas… I te wszystkie wydarzenia. W końcu jednak to do niej dotarło.
-C-co?! – wydostała z siebie – W… jakim celu?
-Emm… to…
-Mniejsza. Jak nie chcecie to nie mówcie. Nie zmuszam was. Macie przecież prawo do robienia tego co chcecie. – Kuroi starała się odzyskać normalny wygląd twarzy
-Gomene Aya… - Hagane podrapała się nerwowo po karku
-Nie masz za co przepraszać Riddle. – posłała jej zmęczony wszystkim uśmiech – Ciekawi mnie tylko czy coś tam jeszcze jest. Praktycznie nic nie pozostało po tamtym miejscu. Przed ostateczną tragedią był tam obraz jak z horroru, a później pustka. Jak udało się… wrócić, to…
-Aya… - przerwała lekko zaniepokojona Lena – Poszukam Kin’a. Nie wyglądasz za dobrze.
-Nic mi nie jest… - odparła Kuroi
-Kłóciłabym się. – dodała Hagane – Dla każdego z nas tamte wydarzenia są bolesne i wciąż świeże, ale doskonale wiemy, że ty to przeżywasz jeszcze ciężej.
Riddle dalej upierała się przy swoim i rzuciła ponaglający wzrok swojej zielonej towarzyszce. Ta najwyraźniej zrozumiała aluzję, bo szybko się zmyła i zaczęła szukać Złota. Po chwili, która jakoś tak dziwnie się ciągnęła, Azuri pojawiła się z Kin’em. Chłopak był ewidentnie zaspany i lekko nie kontaktował. A o tym, by wiedzieć co się dzieje wokół, to nawet lepiej nie wspominać. Mlaskając i ziewając na przemian doczłapał się chwiejnym krokiem do Ayi i Riddle po czym zaczął lustrować raz jedną, raz drugą. W końcu zatrzymał się na Kuroi, wyciągnął rękę w jej stronę i… zmierzwił jej włosy.
-Coś strasznie dzisiaj markotna jesteś Aya. Znowu Neah coś ci nagadał? A może któryś z innych członków gildii? Bo wątpię by była to wina nieudanej misji. Źle spałaś, czy co?
Wróżki patrzyły na to w szoku i niezrozumieniu, a Azuri i Riddle pobladły. Natomiast sama Aya otwarła szeroko oczy, by po chwili… wybuchnąć śmiechem. To jakoś obudziło Kin’a i patrzył na wszystko nic nie rozumiejąc. Natomiast reszta… długo nie mogła doprowadzić się do normalnego stanu. Stali jak słupy soli, wlepiając swoje patrzałki w śmiejącą się w najlepsze Panią Cienia. Kiedy ta się w końcu opanowała, spojrzała na blondyna i tylko pokręciła głową w geście dezaprobaty wciąż się uśmiechając.
-Naprawdę Kin… mógłbyś się czasem zastanowić co robisz. – to powiedziawszy oddaliła się w już znacznie lepszym humorze, kompletnie zostawiając za sobą sprawę wycieczki jej przyjaciółek. Natomiast złotooki rozglądał się w niezrozumieniu.
-Ale co ja zrobiłem? – dziwił się Złoty
-Nie pamiętasz? – spytała Lena
-Yy… No nie bardzo. Nawet nie wiem jak się tu znalazłem… - wyjaśnił drapiąc się nerwowo po karku
-Cóż się dziwić, że nie pamięta skoro był tak zaspany, że wręcz mówił do Ayi tak, jak przed laty. – westchnęła Riddle
-Tak mówiłem?! – spanikował
-Owszem. Ten sam ton, te same gesty i słowa. I o dziwo cię nie zabiła, a roześmiała się. Ale to już chyba zarejestrowałeś, prawda?
Zszokowany chłopak pokiwał głową. Jednak po kilku sekundach, do jego oczu napłynęły łzy i zaczął lamentować wołając „moja mała Aya!”, zalewając jednocześnie wodospadem słonej wody podłogę. Zielonowłosa i Hagane wolały się szybko ewakuować i wyruszyć w końcu w swoją wędrówkę. Natomiast Wróżki długo nie mogły uspokoić lamentującego, z nie do końca znanego im powodu, Kina. Kiedy w końcu się im to udało, starały się wyciągnąć z niego jakieś informacje. Jednak z marnym skutkiem. Doszło w końcu o tego, że do blondyna trzymającego w ręce opróżnioną do połowy butelkę alkoholu, zbliżyła się Erza z przerażającą miną. Ten rzucił jej przelotne spojrzenie i mruknął tylko, że zdążył się już przyzwyczaić do takich spojrzeć, a następnie pociągnął kolejny łyk z butelki.
Nie ważne jakby wróżki starały się coś z niego wyciągnąć, nie były w stanie. W końcu skończyło się na tym, że wybuchła awantura między Natsu i Greyem, gdy to ten pierwszy nazwał Fullbastera nieudacznikiem, który nie umie z ludźmi rozmawiać, bo się wychował w lodzi. Mag lodu się wkurzył i starając się uderzyć różowego, trafił w Elfmana. Nie trudno zgadnąć, że dalej wszystko potoczyło się natychmiastowo. Erza była zdruzgotana tym, że jej spojrzenia nie dają efektu i nie chciało jej się nikogo uspokajać. Kin natomiast wpatrywał się w otchłań i wzdychał, co chwila pociągając nosem. Inni dali już mu spokój, widząc, że ich starania nie przynoszą efektu.
W końcu jednak do pijanego blondyna podeszła Mira. Z uśmiechem na twarzy i butelką w ręce z całą pewnością wyglądała bardziej zachęcająco do rozmowy, aniżeli reszta.
-Ne, ne… Kin-chan… jakiego rodzaju magii właściwie używasz? – spytała nalewając chłopakowi alkoholu do kieliszka
-Hmm… To dość trudne do sprecyzowania. – mruknął zerkając na nią – Możesz powiedzieć że magią pyłu, choć nie jest to dobre określenie. Moja magia nie ma konkretnej nazwy.
-Oh… a na czym dokładnie polega? – dopytywała się białowłosa
Jej rozmówca jednak machnął tylko ręką, wypił zawartość szklanki i chwiejąc się, szybko opuścił budynek gildii. Mimo iż nie był trzeźwy, dalej był tym samym Kin’em. I nawet procenty nie mogą tego zmienić. Zresztą nie tylko w jego przypadku. Wbrew pozorom, ludzie pijani, bardzo często pokazują swoją prawdziwą naturę, którą normalnie skrywali. Upojenie alkoholowe sprawia, że owa maska i iluzja codzienności znika. I choć można często od takich osób wyciągnąć więcej niż gdyby byli trzeźwi, to wciąż na niektóre rzeczy reagują podświadomie.

Tymczasem w jednym z miast na granicy Fiore, zaczęło już zmierzchać. Wiele zaułków spowitych było jednak cieniem przez całą dobę. Nieprzyjemny odór sprawiał, że ludzi mijali takie miejsca szerokim łukiem, nawet tam nie spoglądając. Niektórym osobom było to jednak na rękę. Długie, czerwone włosy zafalowały, gdy tajemniczy osobnik pozwolił martwemu ciału upaść z łoskotem na podłogę w jednym z tych ciemnych korytarzyków. Przerażający uśmiech zawitał na twarzy zbrodniarza, gdy przyłożył sobie zakrwawioną dłoń do ust. Z gardła wydobył się chichot, a bransoleta z małym kryształem zadźwięczała. Po chwili słychać było cichy szept.
-Wkrótce cię znajdę. I będziesz należeć tylko do mnie.
Następnie tajemniczego osobnika nie było już w zaułku. Zniknął, jakby nigdy tam nie stał. Ale martwe ciało mężczyzny pozostało. Pozostało i zaczęło leżeć w coraz większej kałuży krwi.

Słońce już o reszty znikło za horyzontem. Ptaki zerwały się z drzew jakby nagle czymś przestraszone. Krzyk kruków rozniósł się po okolicy. Na ulicach Magnoli już prawie nie było ludzi. Chłód nocy nie zachęcał do spacerów. Z jednej z bocznych alejek wypadł nagle zakrwawiony mężczyzna. Szybko oparł się o ścianę, gdy stracił równowagę. Przesuwając się po niej, aby utrzymać się choć w względnym pionie, zostawiał czerwony ślad. Usłyszał za sobą kroki. Spanikowany pobiegł przed siebie tak szybko, jak tylko mógł. Jednak nagle stanął w płomieniach. Z cienia wydobyło się ciche westchnienie. Jednak nikogo nie było widać. Kroki już nie zabrzmiały, a wiatr rozwiał to co zostało po mężczyźnie – same prochy.

Tego dnia w Fairy Tail panował wyjątkowy spokój. Spokój i dość napięta atmosfera. A wszystko za sprawą morderczych spojrzeń, zwykle spokojnego i radosnego mistrza gildii. Patrzył na wszystkich dookoła jakby chciał każdego po kolei prześwietlić i zabić, ówcześnie torturując. Co było powodem takiego zachowania? Otóż z samego ranka do Makarova przyszli ludzie z Rady. Goście nie przynieśli dobrych wieści. Wychodziło na to, że ktoś grozi Gildii Makarova. Dlaczego o pogróżkach wiedziała Rada, a nie sami zainteresowani. Tego już mistrz gildii nie zdradził swoim „dzieciom. Na dodatek ktoś widział osobę ze znakiem Fairy Tail, w miejscu gdzie doszło do pewnej zbrodni. I to był kolejny powód. Ojciec gildii bał się o swoich podopiecznych, a także martwił się kto był w tamtym miejscu. Dlatego teraz tak przenikliwie spoglądał na wszystkich.
Ten moment, na wkroczenie do budynku, wybrał sobie młody Dreyar. Uniósł brew widząc zaistniałą sytuację. Makarov spojrzał na niego wilkiem.
-Laxus… gdzie byłeś tej nocy? – zapytał po chwili milczenia, na co jego wnuk zmarszczył brwi
-W domu. To chyba oczywiste. – odpowiedział obojętnie, idąc w kierunku tablicy z misjami.
-Mamy kłopoty. Cała gildia. – dodał mistrz
-Nie pierwszy i nie ostatni raz. – odparł Pan Iskierka
Z kąta niedaleko słychać było ziewnięcie. Aya westchnęła głęboko patrząc na mistrza dziwnym, znudzonym wzrokiem. Siedziała przy stole i bębniła palcami o blat. Mistrz wbił w nią świdrujące spojrzenie, ale Kuroi nie przejęła się. Gdy w końcu Laxus wybrał sobie zlecenie, mistrz kategorycznie zabronił mu gdziekolwiek wychodzić. Pani Cienia znowu westchnęła i blondyn dopiero teraz zrozumiał jej wcześniejsze zachowanie. Nie uśmiechało jej się siedzieć cały czas w gildii. I doskonale to rozumiał. Jego dziadek pokrótce wyjaśnił mu sytuację, a chłopak nie był zadowolony. Cóż… nie on jedyny.
Nadszedł wieczór, a wróżki dalej miały areszt domowy. Staruszek bardzo martwił się o osoby, które od dłuższego czasu są na misjach. Część obecnych poszła do domów, lub zajmowała swój czas jakoś inaczej. Chociażby treningami czy - no właśnie – dziwnym popijaniem herbatki z dziwną kartkę na stole. Do tych ostatnich należeli Laxus i Aya. Dreyar uśmiechnął się lekko na słowa swojej współrozmówczyni. Zdecydowanie spodobał mu się jej pomysł. Kiwnął głową i dobił swój napój. Kuroi wyszła na chwilę do innego pokoju i po chwili wróciła z małą torbą na ramieniu i ubrana w swój nieśmiertelny płaszcz.
-Na stacji… - mruknęła cicho, Laxus zniknął przy użyciu błyskawicy
Kuroi obrzuciła pokój beznamiętnym spojrzeniem i opuściła mieszkanie. Mia spała u Leny i Riddle, a Kin gdzieś wybył, więc nie musiała się martwić, że ktoś ją przyłapie. Na czym? Cóż… nie trudno się domyślić, że zakaz mistrza jakoś jej nie przejął. Otóż brunetka postanowiła wybrać się na misję po kryjomu. I jakoś tak wyszło, że Laxus również. Nie chcieli się zbyt wcześnie razem pokazywać, bo ktoś mógłby zacząć snuć dziwne domysły. Taka Erza chociażby. Zaraz by było, że po kryjomu gdzieś idą. W ten sposób, oboje dotarli spokojnie na dworzec i wsiedli do pociągu. Misja była dobrze płatna i sporo mogło się na niej dziać. Toteż oboje nie mieli żadnych obiekcji.
W czasie drogi dość sporo rozmawiali. Głównie o gildii i jej członkach. Czasami temat schodził na sytuację, w którą Fiary Tail się obecnie wplątało, ale żadnemu z nich nie chciało się jakoś szczególnie ciągnąć tego tematu. Szybko więc znajdowali inny. Momentami nawet żartowali, co raczej było dość niezwykłym zjawiskiem jeśli mowa o tej dwójce.
-Tak właściwie, to jakie relacje łączą cię z Kinem? – spytał Laxus
-Jakie pytasz? Hmm… Jest dla mnie jak rodzina. Wiele razem przeszliśmy i jakby nie patrzeć sporo mnie nauczył. – odparła
-A tak właściwie do jakiej gildii należałaś? I dlaczego odeszłaś?
Dziewczyna zmarkotniała. Odwróciła wzrok i skierowała go na krajobraz za szybą. Laxus przyglądał się jej uważnie. Widać było, że spięła się na wzmiankę o gildii. Nie o przeszłości, a o gildii. Normalnie mówiła o tym co było kiedyś, ale ten temat był ewidentnie inny. I nie trzeba było być geniuszem, aby to zauważyć. Zapanowała chwila napiętej ciszy.
-Nie chcę o tym rozmawiać. – powiedziała w końcu
Blondyn kiwnął głową. Nie miał zamiaru naciskać. Nie należał do wścibskich osób, które wtykają nos w cudze sprawy. I tak – nie był jak Erza. Słuchał gdy ktoś mówił, obserwował co dzieje się wokół, ale nie mieszał się gdy nie było takiej potrzeby. Taki już był i raczej wątpliwe by ktoś mógł to zmienić. Ale tak było lepiej. Chłopak zamyślił się na chwilę. Nie bardzo wiedział co ma zrobić, ani co powiedzieć. Żaden neutralny temat nie przychodził mu do głowy. Chwilowo…
-Jak idzie trening Mii? – spytał, kiedy udało mu się wymyślić czym rozluźnić atmosferę. I udało się.
-Naprawdę dobrze. – uśmiechnęła się – Robi większe postępy niż się spodziewałam. Juvia jest świetną nauczycielką jeśli chodzi o magię wody.
-Owszem. Jest na poziomie maga klasy S, choć oficjalnie nim nie jest. W poprzedniej gildii należała do grupy osób, które były takimi odpowiednikami. Teraz jednak jakoś…
-Tak, słyszałam o tym. Jednakże nie wszyscy mają talent do przekazywania innym swojej wiedzy. – zaśmiała się cicho – Na szczęście ona nie należy do tej grupy.
-Fakt.
Laxus pokiwał głową, a ich rozmowa ponownie się rozwinęła. W końcu jednak dotarli na miejsce. Chcieli szybko wykonać swoją misję, aby nikt w gildii nie zauważył ich nocnego zniknięcia. Niestety pracodawca nie szedł im na rękę. Na dodatek nie bardzo chciał współpracować. A robota okazała się dość kłopotliwa. Uporali się z nią w 2 dni. Trzeba było jednak wracać. Zastanawiali się czy ktoś zauważył, że poszli na misję. Bo przecież nie musieli cały czas siedzieć w budynku gildii. Jednak doskonale zdawali sobie sprawę, że są takie osoby jak Erza, czy Natsu, którzy nie dają innym spokoju i bardzo często nie mają wyczucia. A szczęście do robienia innym kłopotów owszem. Nie chcieli jednak jeszcze bardziej przedłużać swojej nieobecności i z niepewnymi minami wsiedli w powrotny pociąg. Nie wiedzieli jednak, że byli obserwowani. Czerwone włosy zamigotały, gdy padł na nie blask promieni słonecznych. Rozległ się cichy chichot, a jego twórca zniknął niezauważalnie.

***

Mam nadzieję, że się podobało. Pozdro i do następnej, która pojawi się... myślę, że nie wcześniej niż za miesiąc, czyli 25/26 października.

2 komentarze:

  1. Ahhh! Jak zwykle genialnie! Kin mnie w tym rozdziale po prostu powalił! Ale w momencie jak mówił do Ayi w ten "dawny" sposób to był jakiś taki... czy ja wiem... uroczy? ^^ Kyaa! Coraz bardziej lubię Kina! Ale chcę więcej Leny! wiem że już o tym wspominałam ale cóź ja poradzę!? ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    czyżby ktoś polował na Aya, ciekawe czy zauważyli ich znijknicie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń