Znowu drobne opóźnienie, ale... przynajmniej w końcu odzyskałam dostęp do neta! Co prawda czasu wolnego wciąż brak (a raczej jest go coraz mniej), ale co się dziwić? W końcu w tym roku maturę piszę... Ehhh... Trochę przykro, że tak mało komentarzy pojawiło się ostatnio... No nic. Nie przeciągam dłużej, bo nie mam ani czasu, ani siły. Zapraszam do czytania!
***
---==
Aya ==---
Czasami
zadaję sobie pytanie: czy w tej… cholernej gildii nie może być choć raz cicho?!
Ta… to chyba podchodzi pod pytanie retoryczne. Taka odpowiedź zdecydowanie nie
wchodzi w grę… Wręcz przeciwnie! Czasami mam wrażenie, że oni to robią
specjalnie. Co dokładnie? Otóż zawsze gdy ktoś chce odpocząć, oni jak na złość,
są jeszcze bardziej hałaśliwi i rozbrykani. Niszczą znacznie więcej rzeczy i
rzucają wszystkim gdzie popadnie. Nie żeby normalnie było jakoś bardzo
spokojnie, ale różnica jednak jest. Nie wiem czemu to robią akurat wtedy, gdy
ktoś pada z nóg i ma wszystkiego dość, ale nic na to nie da się poradzić. A
przynajmniej pozornie… Jako że osobą, która się w takiej sytuacji znalazła
padłam tym razem, a raczej znowu, ja… to szybko straciłam cierpliwość i z mocą
niczym smok, uspokoiłam „delikatnie” wszystkie niegrzeczne dzieci. Jaka ja
wspaniała, czyż nie? Ta… Szczególnie na kacu.
Nawiasem
mówiąc, z tą wspaniałością to był sarkazm. I właśnie do mnie dociera, że moje
mentalne monologi, chyba źle wpływają na moją psychikę. A sądząc po wzrokach
paru innych osób, oni również są takiego zdania. Mmm… To dość kłopotliwe. I
może trochę zawstydzające? Nie! Zdecydowanie nie! Ja czegoś takiego nie
odczuwam! Nie. Coś takiego jest zdecydowanie niemożliwe. Chyba lepiej będzie
jak skończę myśleć o takich głupotach. W ogóle lepiej będzie jak przestanę w
końcu przeprowadzać te wewnętrzne monologi!
-Sensei?
Dobrze się czujesz? Co chwila łapiesz się za głowę i…
-W
porządku Mia. Mam po prostu… pewne dylematy. – kiedy nie myślę trzeźwo, nie
umiem, aż tak dobrze kłamać i wykręcać się od odpowiedzi… kłopotliwe to
-Ym…
Blado wyglądasz Aya-sama. A wczoraj wróciłaś bardzo późno. Czekałam jakoś tak
do 2 w nocy, ale zasnęłam. Obudziłam się w łóżku. Ty mnie tam zaniosłaś,
prawda? – bardziej stwierdziła niż zapytała
-Yhym…
Byłam w porcie. Oglądałam pełnię. – uśmiechnęłam się pod nosem – Picie sake
przy świetle księżyca w pełni to niezapomniane doświadczenie.
-Ah!
– Mia zrobiła zaciekawioną minę i wpatrywała się we mnie wyczekująco
-A
szczególnie gdy twoim miejscem obserwacyjnym jest dach. – zachichotałam widząc
jej dziwną minę i kontynuowałam – Tam nikt ci nie przeszkadza, czujesz na sobie
lekki powiem wiatru i widzisz znacznie więcej niż normalnie.
-To
musi być wspaniałe uczucie… - rozmarzyła się Mia
-Owszem.
Jak dorośniesz, musisz kiedyś tego spróbować.
-A
nie mogę teraz? – zrobiła zawiedziona minę
-Teraz
już pełni nie ma. – zaśmiałam się
-No
to w najbliższa pełnię!
-Jesteś
jeszcze za młoda na alkohol. A bez niego to nie to samo. – uśmiechnęłam się
lekko złośliwie
-Wcale
że nie jestem za młoda!
-Jesteś,
jesteś. W twoim wieku alkohol uzależnia i szkodzi zdrowiu znacznie bardziej niż
gdybyś była starsza.
-A
to dlaczego?
-Bo
dopiero się rozwijasz. – odpowiedziałam krótko
Normalnie
pewnie zrobiłabym 2-godzinny wykład, ale tym razem nie miałam ochoty. Obecnie
dopisywał mi zbyt dobry humor i już. A miałam naprawdę okropny.
Doprawdy…
ta dziewczyna ma na mnie dziwny wpływ. I nie chodzi tu tylko o moje nawyki, a o
wszystko inne. Sprawiła przecież, że dołączyłam do tej gildii, że znalazłam
nowe życie w tym miejscu, a nawet że otwarłam się na nich. A przecież nigdy nie
chciałam na to pozwolić. A może to nie tylko zasługa Mii? W sumie… jak się nad
tym głębiej zastanowić, to taki Fried sprawił, żem wyruszyła na misje z Ever.
Laxus z kolei nieźle mi nagadał przed ostatnią imprezą i nawet próbował nauczyć
tańczyć. A taniec i ja mają się jak pięść do nosa! Czyli zgrane są tylko wtedy
gdy komuś się nudzi i chce oberwać. A tu proszę – Dreyar jakoś przeżył.
Najbardziej z tej gildii to irytuje mnie Erza. Zachowuje się jakby pozjadała
wszystkie rozumny i tylko ona była w stanie poznać tajemnicę świata. To nie
jest tak, że jakoś jej bardzo nie lubię, czy coś… Po prostu nie darzę jej zbytnią
sympatią, przez to, że tak się wtrąca w nieswoje sprawy. Aczkolwiek bardzo
szanuję ją jako maga. Cóż… moje monologi wewnętrzne robią się równie męczące… I
chyba bardziej dla innych niż dla mnie. A przy najmniej tak wnioskuję z miny
Hagane i Leny.
-Noż kurde, Aya! Ileż można do ciebie mówić?!
-Gomen
Hagane, zamyśliłam się. – zaśmiałam się nerwowo
-Widać…
- dodała obruszona Lena
-To
co chciałyście?
-Wybywamy
z Magnolii na jakiś czas. Chciałyśmy się pożegnać. – wyjaśniła zielona
-Coś
się stało?
To
dość niepokojące. Wybywają? I to obie? Razem? Tak nagle? I czemu u licha tak
dziwnie na siebie patrzą?! Mmm… to naprawdę sprawia, że mam dziwne przeczucia.
A te lubią się sprawdzać.
-Emm…
chodzi o to, że wybieramy się do Arkadios…
-C-co?
---==
Narrator ==---
-Emm…
chodzi o to, że wybieramy się do Arkadios… - powiedziała niepewnie Lena
Aya
była w ciężkim szoku. Nie wiedziała co powiedzieć? No bo… Przecież to miasto…
Już samo to, że tam mieszkały przez pewien czas… I te wszystkie wydarzenia. W
końcu jednak to do niej dotarło.
-C-co?!
– wydostała z siebie – W… jakim celu?
-Emm…
to…
-Mniejsza.
Jak nie chcecie to nie mówcie. Nie zmuszam was. Macie przecież prawo do
robienia tego co chcecie. – Kuroi starała się odzyskać normalny wygląd twarzy
-Gomene
Aya… - Hagane podrapała się nerwowo po karku
-Nie
masz za co przepraszać Riddle. – posłała jej zmęczony wszystkim uśmiech –
Ciekawi mnie tylko czy coś tam jeszcze jest. Praktycznie nic nie pozostało po
tamtym miejscu. Przed ostateczną tragedią był tam obraz jak z horroru, a
później pustka. Jak udało się… wrócić, to…
-Aya…
- przerwała lekko zaniepokojona Lena – Poszukam Kin’a. Nie wyglądasz za dobrze.
-Nic
mi nie jest… - odparła Kuroi
-Kłóciłabym
się. – dodała Hagane – Dla każdego z nas tamte wydarzenia są bolesne i wciąż
świeże, ale doskonale wiemy, że ty to przeżywasz jeszcze ciężej.
Riddle
dalej upierała się przy swoim i rzuciła ponaglający wzrok swojej zielonej
towarzyszce. Ta najwyraźniej zrozumiała aluzję, bo szybko się zmyła i zaczęła
szukać Złota. Po chwili, która jakoś tak dziwnie się ciągnęła, Azuri pojawiła
się z Kin’em. Chłopak był ewidentnie zaspany i lekko nie kontaktował. A o tym,
by wiedzieć co się dzieje wokół, to nawet lepiej nie wspominać. Mlaskając i
ziewając na przemian doczłapał się chwiejnym krokiem do Ayi i Riddle po czym
zaczął lustrować raz jedną, raz drugą. W końcu zatrzymał się na Kuroi,
wyciągnął rękę w jej stronę i… zmierzwił jej włosy.
-Coś
strasznie dzisiaj markotna jesteś Aya. Znowu Neah coś ci nagadał? A może któryś
z innych członków gildii? Bo wątpię by była to wina nieudanej misji. Źle
spałaś, czy co?
Wróżki
patrzyły na to w szoku i niezrozumieniu, a Azuri i Riddle pobladły. Natomiast
sama Aya otwarła szeroko oczy, by po chwili… wybuchnąć śmiechem. To jakoś
obudziło Kin’a i patrzył na wszystko nic nie rozumiejąc. Natomiast reszta…
długo nie mogła doprowadzić się do normalnego stanu. Stali jak słupy soli,
wlepiając swoje patrzałki w śmiejącą się w najlepsze Panią Cienia. Kiedy ta się
w końcu opanowała, spojrzała na blondyna i tylko pokręciła głową w geście
dezaprobaty wciąż się uśmiechając.
-Naprawdę
Kin… mógłbyś się czasem zastanowić co robisz. – to powiedziawszy oddaliła się w
już znacznie lepszym humorze, kompletnie zostawiając za sobą sprawę wycieczki
jej przyjaciółek. Natomiast złotooki rozglądał się w niezrozumieniu.
-Ale
co ja zrobiłem? – dziwił się Złoty
-Nie
pamiętasz? – spytała Lena
-Yy…
No nie bardzo. Nawet nie wiem jak się tu znalazłem… - wyjaśnił drapiąc się
nerwowo po karku
-Cóż
się dziwić, że nie pamięta skoro był tak zaspany, że wręcz mówił do Ayi tak,
jak przed laty. – westchnęła Riddle
-Tak
mówiłem?! – spanikował
-Owszem.
Ten sam ton, te same gesty i słowa. I o dziwo cię nie zabiła, a roześmiała się.
Ale to już chyba zarejestrowałeś, prawda?
Zszokowany
chłopak pokiwał głową. Jednak po kilku sekundach, do jego oczu napłynęły łzy i
zaczął lamentować wołając „moja mała Aya!”, zalewając jednocześnie wodospadem
słonej wody podłogę. Zielonowłosa i Hagane wolały się szybko ewakuować i
wyruszyć w końcu w swoją wędrówkę. Natomiast Wróżki długo nie mogły uspokoić
lamentującego, z nie do końca znanego im powodu, Kina. Kiedy w końcu się im to
udało, starały się wyciągnąć z niego jakieś informacje. Jednak z marnym
skutkiem. Doszło w końcu o tego, że do blondyna trzymającego w ręce opróżnioną
do połowy butelkę alkoholu, zbliżyła się Erza z przerażającą miną. Ten rzucił
jej przelotne spojrzenie i mruknął tylko, że zdążył się już przyzwyczaić do
takich spojrzeć, a następnie pociągnął kolejny łyk z butelki.
Nie
ważne jakby wróżki starały się coś z niego wyciągnąć, nie były w stanie. W
końcu skończyło się na tym, że wybuchła awantura między Natsu i Greyem, gdy to
ten pierwszy nazwał Fullbastera nieudacznikiem, który nie umie z ludźmi
rozmawiać, bo się wychował w lodzi. Mag lodu się wkurzył i starając się uderzyć
różowego, trafił w Elfmana. Nie trudno zgadnąć, że dalej wszystko potoczyło się
natychmiastowo. Erza była zdruzgotana tym, że jej spojrzenia nie dają efektu i
nie chciało jej się nikogo uspokajać. Kin natomiast wpatrywał się w otchłań i
wzdychał, co chwila pociągając nosem. Inni dali już mu spokój, widząc, że ich
starania nie przynoszą efektu.
W
końcu jednak do pijanego blondyna podeszła Mira. Z uśmiechem na twarzy i
butelką w ręce z całą pewnością wyglądała bardziej zachęcająco do rozmowy,
aniżeli reszta.
-Ne,
ne… Kin-chan… jakiego rodzaju magii właściwie używasz? – spytała nalewając
chłopakowi alkoholu do kieliszka
-Hmm…
To dość trudne do sprecyzowania. – mruknął zerkając na nią – Możesz powiedzieć
że magią pyłu, choć nie jest to dobre określenie. Moja magia nie ma konkretnej
nazwy.
-Oh…
a na czym dokładnie polega? – dopytywała się białowłosa
Jej
rozmówca jednak machnął tylko ręką, wypił zawartość szklanki i chwiejąc się,
szybko opuścił budynek gildii. Mimo iż nie był trzeźwy, dalej był tym samym
Kin’em. I nawet procenty nie mogą tego zmienić. Zresztą nie tylko w jego
przypadku. Wbrew pozorom, ludzie pijani, bardzo często pokazują swoją prawdziwą
naturę, którą normalnie skrywali. Upojenie alkoholowe sprawia, że owa maska i
iluzja codzienności znika. I choć można często od takich osób wyciągnąć więcej
niż gdyby byli trzeźwi, to wciąż na niektóre rzeczy reagują podświadomie.
Tymczasem
w jednym z miast na granicy Fiore, zaczęło już zmierzchać. Wiele zaułków
spowitych było jednak cieniem przez całą dobę. Nieprzyjemny odór sprawiał, że
ludzi mijali takie miejsca szerokim łukiem, nawet tam nie spoglądając.
Niektórym osobom było to jednak na rękę. Długie, czerwone włosy zafalowały, gdy
tajemniczy osobnik pozwolił martwemu ciału upaść z łoskotem na podłogę w jednym
z tych ciemnych korytarzyków. Przerażający uśmiech zawitał na twarzy
zbrodniarza, gdy przyłożył sobie zakrwawioną dłoń do ust. Z gardła wydobył się
chichot, a bransoleta z małym kryształem zadźwięczała. Po chwili słychać było
cichy szept.
-Wkrótce
cię znajdę. I będziesz należeć tylko do mnie.
Następnie
tajemniczego osobnika nie było już w zaułku. Zniknął, jakby nigdy tam nie stał.
Ale martwe ciało mężczyzny pozostało. Pozostało i zaczęło leżeć w coraz
większej kałuży krwi.
Słońce
już o reszty znikło za horyzontem. Ptaki zerwały się z drzew jakby nagle czymś
przestraszone. Krzyk kruków rozniósł się po okolicy. Na ulicach Magnoli już
prawie nie było ludzi. Chłód nocy nie zachęcał do spacerów. Z jednej z bocznych
alejek wypadł nagle zakrwawiony mężczyzna. Szybko oparł się o ścianę, gdy
stracił równowagę. Przesuwając się po niej, aby utrzymać się choć w względnym
pionie, zostawiał czerwony ślad. Usłyszał za sobą kroki. Spanikowany pobiegł
przed siebie tak szybko, jak tylko mógł. Jednak nagle stanął w płomieniach. Z
cienia wydobyło się ciche westchnienie. Jednak nikogo nie było widać. Kroki już
nie zabrzmiały, a wiatr rozwiał to co zostało po mężczyźnie – same prochy.
Tego
dnia w Fairy Tail panował wyjątkowy spokój. Spokój i dość napięta atmosfera. A
wszystko za sprawą morderczych spojrzeń, zwykle spokojnego i radosnego mistrza
gildii. Patrzył na wszystkich dookoła jakby chciał każdego po kolei
prześwietlić i zabić, ówcześnie torturując. Co było powodem takiego zachowania?
Otóż z samego ranka do Makarova przyszli ludzie z Rady. Goście nie przynieśli
dobrych wieści. Wychodziło na to, że ktoś grozi Gildii Makarova. Dlaczego o
pogróżkach wiedziała Rada, a nie sami zainteresowani. Tego już mistrz gildii
nie zdradził swoim „dzieciom. Na dodatek ktoś widział osobę ze znakiem Fairy
Tail, w miejscu gdzie doszło do pewnej zbrodni. I to był kolejny powód. Ojciec
gildii bał się o swoich podopiecznych, a także martwił się kto był w tamtym
miejscu. Dlatego teraz tak przenikliwie spoglądał na wszystkich.
Ten
moment, na wkroczenie do budynku, wybrał sobie młody Dreyar. Uniósł brew widząc
zaistniałą sytuację. Makarov spojrzał na niego wilkiem.
-Laxus…
gdzie byłeś tej nocy? – zapytał po chwili milczenia, na co jego wnuk zmarszczył
brwi
-W
domu. To chyba oczywiste. – odpowiedział obojętnie, idąc w kierunku tablicy z
misjami.
-Mamy
kłopoty. Cała gildia. – dodał mistrz
-Nie
pierwszy i nie ostatni raz. – odparł Pan Iskierka
Z
kąta niedaleko słychać było ziewnięcie. Aya westchnęła głęboko patrząc na
mistrza dziwnym, znudzonym wzrokiem. Siedziała przy stole i bębniła palcami o
blat. Mistrz wbił w nią świdrujące spojrzenie, ale Kuroi nie przejęła się. Gdy
w końcu Laxus wybrał sobie zlecenie, mistrz kategorycznie zabronił mu
gdziekolwiek wychodzić. Pani Cienia znowu westchnęła i blondyn dopiero teraz
zrozumiał jej wcześniejsze zachowanie. Nie uśmiechało jej się siedzieć cały
czas w gildii. I doskonale to rozumiał. Jego dziadek pokrótce wyjaśnił mu
sytuację, a chłopak nie był zadowolony. Cóż… nie on jedyny.
Nadszedł
wieczór, a wróżki dalej miały areszt domowy. Staruszek bardzo martwił się o
osoby, które od dłuższego czasu są na misjach. Część obecnych poszła do domów,
lub zajmowała swój czas jakoś inaczej. Chociażby treningami czy - no właśnie –
dziwnym popijaniem herbatki z dziwną kartkę na stole. Do tych ostatnich
należeli Laxus i Aya. Dreyar uśmiechnął się lekko na słowa swojej
współrozmówczyni. Zdecydowanie spodobał mu się jej pomysł. Kiwnął głową i dobił
swój napój. Kuroi wyszła na chwilę do innego pokoju i po chwili wróciła z małą
torbą na ramieniu i ubrana w swój nieśmiertelny płaszcz.
-Na
stacji… - mruknęła cicho, Laxus zniknął przy użyciu błyskawicy
Kuroi
obrzuciła pokój beznamiętnym spojrzeniem i opuściła mieszkanie. Mia spała u
Leny i Riddle, a Kin gdzieś wybył, więc nie musiała się martwić, że ktoś ją
przyłapie. Na czym? Cóż… nie trudno się domyślić, że zakaz mistrza jakoś jej
nie przejął. Otóż brunetka postanowiła wybrać się na misję po kryjomu. I jakoś
tak wyszło, że Laxus również. Nie chcieli się zbyt wcześnie razem pokazywać, bo
ktoś mógłby zacząć snuć dziwne domysły. Taka Erza chociażby. Zaraz by było, że
po kryjomu gdzieś idą. W ten sposób, oboje dotarli spokojnie na dworzec i
wsiedli do pociągu. Misja była dobrze płatna i sporo mogło się na niej dziać. Toteż
oboje nie mieli żadnych obiekcji.
W
czasie drogi dość sporo rozmawiali. Głównie o gildii i jej członkach. Czasami
temat schodził na sytuację, w którą Fiary Tail się obecnie wplątało, ale
żadnemu z nich nie chciało się jakoś szczególnie ciągnąć tego tematu. Szybko
więc znajdowali inny. Momentami nawet żartowali, co raczej było dość niezwykłym
zjawiskiem jeśli mowa o tej dwójce.
-Tak
właściwie, to jakie relacje łączą cię z Kinem? – spytał Laxus
-Jakie
pytasz? Hmm… Jest dla mnie jak rodzina. Wiele razem przeszliśmy i jakby nie
patrzeć sporo mnie nauczył. – odparła
-A
tak właściwie do jakiej gildii należałaś? I dlaczego odeszłaś?
Dziewczyna
zmarkotniała. Odwróciła wzrok i skierowała go na krajobraz za szybą. Laxus
przyglądał się jej uważnie. Widać było, że spięła się na wzmiankę o gildii. Nie
o przeszłości, a o gildii. Normalnie mówiła o tym co było kiedyś, ale ten temat
był ewidentnie inny. I nie trzeba było być geniuszem, aby to zauważyć.
Zapanowała chwila napiętej ciszy.
-Nie
chcę o tym rozmawiać. – powiedziała w końcu
Blondyn
kiwnął głową. Nie miał zamiaru naciskać. Nie należał do wścibskich osób, które
wtykają nos w cudze sprawy. I tak – nie był jak Erza. Słuchał gdy ktoś mówił,
obserwował co dzieje się wokół, ale nie mieszał się gdy nie było takiej potrzeby.
Taki już był i raczej wątpliwe by ktoś mógł to zmienić. Ale tak było lepiej.
Chłopak zamyślił się na chwilę. Nie bardzo wiedział co ma zrobić, ani co
powiedzieć. Żaden neutralny temat nie przychodził mu do głowy. Chwilowo…
-Jak
idzie trening Mii? – spytał, kiedy udało mu się wymyślić czym rozluźnić
atmosferę. I udało się.
-Naprawdę
dobrze. – uśmiechnęła się – Robi większe postępy niż się spodziewałam. Juvia
jest świetną nauczycielką jeśli chodzi o magię wody.
-Owszem.
Jest na poziomie maga klasy S, choć oficjalnie nim nie jest. W poprzedniej
gildii należała do grupy osób, które były takimi odpowiednikami. Teraz jednak
jakoś…
-Tak,
słyszałam o tym. Jednakże nie wszyscy mają talent do przekazywania innym swojej
wiedzy. – zaśmiała się cicho – Na szczęście ona nie należy do tej grupy.
-Fakt.
Laxus
pokiwał głową, a ich rozmowa ponownie się rozwinęła. W końcu jednak dotarli na
miejsce. Chcieli szybko wykonać swoją misję, aby nikt w gildii nie zauważył ich
nocnego zniknięcia. Niestety pracodawca nie szedł im na rękę. Na dodatek nie
bardzo chciał współpracować. A robota okazała się dość kłopotliwa. Uporali się
z nią w 2 dni. Trzeba było jednak wracać. Zastanawiali się czy ktoś zauważył,
że poszli na misję. Bo przecież nie musieli cały czas siedzieć w budynku
gildii. Jednak doskonale zdawali sobie sprawę, że są takie osoby jak Erza, czy
Natsu, którzy nie dają innym spokoju i bardzo często nie mają wyczucia. A
szczęście do robienia innym kłopotów owszem. Nie chcieli jednak jeszcze
bardziej przedłużać swojej nieobecności i z niepewnymi minami wsiedli w
powrotny pociąg. Nie wiedzieli jednak, że byli obserwowani. Czerwone włosy
zamigotały, gdy padł na nie blask promieni słonecznych. Rozległ się cichy
chichot, a jego twórca zniknął niezauważalnie.
***
Mam nadzieję, że się podobało. Pozdro i do następnej, która pojawi się... myślę, że nie wcześniej niż za miesiąc, czyli 25/26 października.