Ekhem! Pewnie dziwicie się czemu notki nie ma w weekend tak jak zawsze. O konkretnym terminie wolę nie wspominać. Już tłumaczę. Postanowiłam poczekać te parę dni o dodać notkę wraz z drobnym bonusem dokładnie dziś, gdyż... no coż... tego dnia wypadają moje urodziny. ^^"
A teraz krótko i treściwie: Notkę dedykuję: Fadziulce, Shiru oraz Desu-chan. Wasze słowa sprawiają, że aż mi się ciepło na sercu robi ^^. A teraz zapraszam do czytania notki!
***
***
---==
Riddle ==---
Siedziałam
na stole i śmiałam się jak głupia. Przede mną rozciągał się doprawdy komiczny
widok. Aya leżała na podłodze, na brzuchu i coś tam mówiła o tym, że jest
zmęczona. Obok niej kucał białowłosy Revis, który dźgał ją palcem w bok.
Zupełnie jak jakieś małe dziecko! Ta tylko machnęła ręką jakby muchę odganiała,
ale nie przyniosło to oczekiwanego efektu. Revis tylko zwiększył intensywność
„dźgnięć na minutę”. Brunetka już nawet na to nie zareagowała. Kawałek dalej
upity Kin „śpiewał”, jakąś dziwną piosenkę, której słowa ciężko było rozróżnić
w tym pijackim bełkocie. Lena również po sporej dawce alkoholu, co chwila
chichotała z tego co powiedział jej jakiś (również) zielonowłosy chłopak. O ile
dobrze zapamiętałam, miał na imię Fried. Ta… Nie ma to jak jedna trawa, spotka
się z drugą… i wszystko jasne! Uhh... Gdzieś po mojej prawej stronie Natsu był bity przez zirytowaną... Lucy! Serio! Nawet
nie wiem za co. A Erza patrzyła na to, będąc równie mocno co inni, w krainie
pijackich marzeń. Elfman leżał na kolanach niejakiej Evergreen, a Grey… jak
zawsze latał prawie nago. Dopiero niedbale rzucona w jego stronę przez Kuroi
butelka po alkoholu, jakoś go uspokoiła. Ale! Niedbale nie znaczy mało celnie i
słabo! Wręcz przeciwnie! Aya trafiła w sam środek czoła! Wciąż leżąc na ziemi,
z twarzą przy podłodze. Chłopak najpierw się zatoczył, aż w końcu z odpłyniętym
hen daleko wzrokiem, ubrał się.
Tak
rozmyślając i śmiejąc się z tego co miałam przed sobą, nawet nie zauważyła,
kiedy obok mnie ktoś przysiadł. Tym kimś okazał się pewien rudzielec co mnie
zaczepił w dniu mojego pojawienia się tutaj. Tak… Loki… Wkurzał mnie! Nie żeby
nie był przystojny… I jeszcze te rude włoski! I dzikie spojrzenie! Ekhem!
znaczy… i tak mnie irytował! Nawet w tej chwili! Zaczął coś tam gderać do mnie,
że niby jest mu przykro i w ogóle, a później zaczął mnie podrywać, ale…
skończyło się to tym, że i on dostał butelką w głowę… również od Ayi, która
mruknęła tylko „Łapy precz od Hagane, albo ci je powyrywam ty cholerny podrywaczu…”
i dalej kontynuowała swoje jakże wspaniałe zajęcie w postaci leżenia plackiem
na ziemi. Wciąż bez zmiany pozycji. Już nie wspomnę, że nawet głosu nie
podniosła, ale… to tylko wróżyło jeszcze większy gniew, czy irytację. Kiedy Aya
jest nazbyt spokojna i obojętna w porównaniu do sytuacji, to… nie wróży niczego
dobrego. A obecnie obok niej wciąż kucał Revis, z tym, że w rękach trzymał cały
zapas butelek… I uśmiechał się w ten swój irytujący sposób… Wrrr…
Ale
wracając do Lokiego… Rudzielec pomasował się tylko w obolałe miejsce na czole i
oddalił się na bezpieczną odległość. Pijackim krokiem! Nie żebym ja nie była
pijana! Byłam i to bardzo, dlatego właśnie siedziałam na stole, nie chcąc
ryzykować bliskiego spotkania z podłogą. Zapewne dosyć twarda podłogą. A
spotkanie z nią na pewno miało by miejsce, gdybym chciała w moim stanie zrobić
chociaż krok. No, a poza tym… wolałam sobie posiedzieć i pośmiać się z innych i
ich prób zachowania równowagi! Rozejrzałam się po pomieszczeniu i mój wzrok
padł na jakiś, dobrze osłonięty przed niechcianymi spojrzeniami, kąt. Stał tam
Gajeel oraz Levi i… całowali się! No ja nie mogę! Aparat! Gdzie aparat?! Trzeba
to przecież uwiecznić!
Nie
do końca myśląc, zeskoczyłam ze stołu i skończyło się to tym, czego chciałam
uniknąć. Czyli zachwiałam się i wylądowałam na ziemi… Po prostu wspaniale!
Podniosłam się z jękiem brzmiącym jak „ale aparat!” i postanowiłam wstać. Nie
skończyło się w cale lepiej, bo tym razem zachwiałam się jakby w drugą stronę
i przewróciłam się na… Ayę. Kiedy dotarło do mnie, czyj jęk wydostał się spod
mojego tyłka… przełknęłam nerwowo ślinę. Pijana Aya, to nie do końca panująca
nad sobą Aya… A co za tym idzie – bardzo niebezpieczna Aya! Szybko z niej
„zeszłam”, co by nie denerwować Kuroi i ponownie podłam na ziemię. Nie chcąc
tracić czasu, poturlałam się na drugi koniec sali i… schowałam po stołem
hamując odruch wymiotny po tej „pseudo karuzeli”. Jednak nie udało mi się
utrzymać zbyt długo powagi, bo znowu zobaczyłam Gajeel’a i Levi. Nawet nie
wiedziałam, że poturlałam się w tą właśnie stronę! Zachichotałam cicho, jednak
szybko zasłoniłam sobie usta. Na szczęście mnie nie usłyszeli. Wychyliłam się z
drugiej strony stołu i… dostałam w głowę butelką! Popatrzyłam złym wzrokiem w
stronę, z której ów przedmiot przyleciał i… tylko jedna osoba mogła to zrobić.
Otóż mój wzrok padł na Ayę, która pierwszy raz od dłuższej chwili podniosła
głowę i wpatrywała się we mnie upartym wzrokiem. Najwyraźniej chciała mi
przekazać bym nie przeszkadzała tamtej dwójce. A co za tym idzie – widziała
ich! Na pewno! Czyli owa sytuacja nie pozostanie bez zapamiętania! Będę musiała
ją po wytrzeźwieniu pomęczyć! Ale… Czy ja będę jeszcze pamiętać tą sytuację?
Hmm… Trzeba będzie się utrzymać, dopóki reszta się nie pobudzi trzeźwym! A
przynajmniej ktoś, kto by mi przypomniał, że miałam o to pomęczyć Ayę…
"Neah zrobił zawiedzioną minę, po czym westchnął i odwrócił wzrok. Jego spojrzenie zrobiło się takie jakby… pełne nostalgii i odległe. Ponownie westchnął i położył podbródek na złożonej w pięść dłoni, opierając się łokciem o stół. Spojrzał ponownie na mnie takim wzrokiem, jakby widział we mnie kogoś innego. Albo raczej… kogoś kim byłam dawniej.
Szybko
jednak usunęłam się z „butelkowego pola rażenia” i usiadłam… gdzieś… Mój wzrok
powędrował na… Trójkę zwierzęcych przyjaciół Leny, którzy… dziobali, gryźli i
trącali, zasłaniającego się Frieda. Nie za bardzo rozumiałam dlaczego, ale
kiedy zobaczyłam, jak moja zielona przyjaciółka jest cała czerwona na twarzy…
zaczęłam spekulować i snuć pewne przypuszczenia, które znając życie były bardzo
trafne. Zachichotałam i ponownie odwróciłam wzrok. Tym razem na… Neah, który
stał przed Ayą i próbował zwrócić jej uwagę na siebie. Nie rozumiałam go chyba
nigdy! Debil jakich mało! Wkurzający manipulant! Irytujący idiota! Uh… Na dodatek
natręt! Aya mu mówi jedno, a
on swoje! Wrr…! Znaczy… Nie tylko dlatego mnie wkurza! On jest po prostu
cholernie wkurzający i już!
A
tak właściwie... to za Chiny nie mogłam sobie przypomnieć pewnej rzeczy. A mianowicie kiedy my się
przenieśliśmy z plaży do budynku gildii?! To… dziwne… Postanowiłam więc, że
zapytam o to Ayi, ale… jak tylko wstałam na nogi… ktoś akurat na mnie wpadł. Ja
próbując utrzymać równowagę (z marnym skutkiem), poleciałam do tyłu i znowu na
kimś wylądowałam. Na szczęście nie była to Aya. Więc kto? Spojrzałam w stronę
mojej „poduszki”, którą okazał się Loki! To już chyba lepiej by było, gdyby to
była Aya… Zaśmiałam się nerwowo, ale kiedy ten wydał z siebie bolesny jęk…
miałam ochotę go trochę podręczyć! Udałam, że wstaje, ale ponownie upadłam i
rudzielec sobie jeszcze trochę pocierpiał, bo trochę się tak na nim kręciłam. W
końcu się zlitowałam i sturlałam się z biedaka. Ten rzucił mi zbolałe
spojrzenie i poszedł gdzieś masując sobie plecy. Uśmiechnęłam się tylko szeroko
na ten widok i… Ktoś podsunął mi jakiś mocny trunek i film mi się urwał!
„Boli… huczy… ała…” Pierwsze co chodziło mi po głowie, to były te
myśli. Otworzyłam oczy i… zobaczyłam coś irytująco białego. I najwyraźniej w
dobrym humorze, bo to COŚ się szczerzyło jak głupie. No nie trudno chyba
zgadnąć, że był to Revis, który chyba najmniej wypił. A teraz zaczął chichrać
się jak głupi! Warknęłam wkurzona jego zachowaniem i przewróciłam się na drugi
bok, strącając z siebie… rękę? Otworzyłam oczy szerzej ze zdziwienia i…
zobaczyłam przed sobą rude, potargane włosy. A ich właściciel wtulał się w…
moje piersi! Brew mi zadrżała i… z całej siły właściciel rudych kłaków odleciał
hen daleko, na drugi koniec sali. Tak… O Lokim mowa. Natomiast ja przynajmniej
wiedziałam, z czego ten biały debil tak cieszył twarz… Irytujący! Ale… nie
bardziej niż sam Neah! Rzuciłam Revisowi wkurzone spojrzenie bazyliszka i
zobaczyłam coś niezwykle rzadkiego. Otóż na ramieniu fioletowookiego opierała
się Aya. Jej oczy były zamknięte, a oddech równomierny, więc mogłam
przypuszczać że śpi. Problem w tym, że z nią to nigdy nie wiadomo! Wstałam do
siadu i dopiero wtedy dotarło do mnie to, jak bardzo boli mnie głowa. Jęknęłam
i najwyraźniej miałam halucynacje, bo wydawało mi się, że zobaczyłam
współczucie w oczach tego zdziecinniałego „mężczyzny”. Ta… chyba mężczyzny od
siedmiu boleści! I znowu zapomniałam o bólu głowy, a moje myśli zaczęły dziwnie
krążyć wokół dwójki przede mną. „Ja go nie pojmuję! Ciężko jest zobaczyć u
niego coś prócz zawadiackiego, psotnego uśmiechu. W oczach bardzo często ma
złośliwość i smutek kiedy nikt nie patrzy. Jakiekolwiek inne uczucia ukazuje
tylko Ayi, ale NIGDY nie można u niego przecież zobaczyć współczucia. A
przynajmniej nie do takich osób jak ja.”
I
wtedy stał cię cud! Nie no żartuję. Po prostu Aya mruknęła coś pod nosem i…
zdzieliła Revisa w tył głowy. „Yyy… To było dziwne” Na dodatek nawet nie
otworzyła oczu. Sięgnęła ręką gdzieś do tyłu, by następnie podać mi dość sporą
butelkę z bladozieloną zawartością. Nie bardzo wiedząc co mam z tym zrobić,
spojrzałam na brunetkę pytająco. To uchyliła jedno oko i mruknęła ciche „wypij,
a poczujesz się lepiej”. Jakoś tak nie chciało mi się protestować, czy
narzekać, że nie lubię rozkazów od kobiet. Powiedzmy, że to nie był rozkaz, a
informacja…Tak! Inaczej być nie mogło! Ja nigdy nie słucham rozkazów od kobiet,
więc to nie mógł być rozkaz! Wypiłam, więc parę łyków zbawiennego płynu, który
powinien mi pomóc na kaca. Jednak butelka została mi brutalnie zabrana przez
Revisa. Chciałam zaprotestować, ale ten mi nie pozwolił.
-Zostaw
trochę dla innych. Choć i tak dla wszystkich nie starczy…
-Ale!
-Przecież
głowa ci już przeszła, ne?
I
dopiero wówczas się zorientowałam, że ten napój działa cuda! Byłam tak
zaskoczona, lekko mówiąc, że nie zauważyłam jak obok mnie pojawił się obolały i
jęczący Loki. I jakoś mnie nie obchodziło z jakiego dokładnie powodu
wydawał takie dźwięki.
---==
Narrator ==---
Po
tych zdarzeniach, zaczęli się budzić kolejni magowie. Jako jedna z pierwszych
obudziła się Lucy. Tak! Nie ma pomyłki – Lucy! Oczywiście miało na to wpływ
również to, iż dziewczyna mało wypiła. Ale można pominąć ten szczegół, tym
bardziej, że również ona miała kaca. Aya podzieliła się z nią tą jakże
wspaniałą miksturą, za co brązowooka była jej bardzo wdzięczna. Co do samej
Pani Cienia, nie zmieniła ona swojej pozycji i wciąż opierała się o Revis’a.
Więc kolejne osoby, bo dojściu do siebie, dziwiły się i to nie mało.
Kiedy
Levi otworzyła oczy spłonęła rumieńcem, gdyż na jej kolanach leżał czarnowłosy,
smoczy zabójca. Spanikowana zrzuciła go z siebie, przez co i on się obudził.
Natsu, który spał na belce pod sufitem, spadł na Grey’a i tradycyjnie wywiązała
się miedzy nimi bójka. Uspokoiła ich dopiero skacowana i zła Erza. Elfman i
Ever byli w podobnej sytuacji co Mcgarden i Gajeel. Z tym, że Wiecznie zielona
obudziła się w tym samym momencie co „facet”. Odskoczyli od siebie mocno
czerwoni. Natomiast Lena opierała się o, wciąż śpiącego, Fried’a. A zwierzaki
zielonej gdzieś przepadły. Do lodowego słupa został przywiązany Neah, a mistrz
Makarov nie miał na sobie górnej części garderoby. Jego wnuk natomiast spał
oparty o bar, ale obudził się w wyniku pisku Juvi, widzącej Grey’a całkiem
pozbawionego ubrań. Za co mag lodu został potraktowany błyskawicami złego
Laxusa. Blondyn warczał na wszystkich, wiec Aya zlitowała się nad nim i
poczęstowała go zbawczym płynem. Co nawiasem mówiąc, poratowało od utraty
zdrowia kolejnych „niedoszłych samobójców”. Kolejną ofiarą pobudki był Kin,
który spał na lampie pod sufitem. Jednak z nim się nie podzielono lekarstwem.
Tak samo z Neah. Kiedy w końcu wszyscy, jako tako, się pobudzili i doprowadzili
do stanu używalności, na środek wyszedł mistrz gildii i ogłosił informację
ważną chyba dla każdego. Przez 3 najbliższe dni, nikt nie mógł brać misji –
wszyscy mieli być w gildii, gdyż mieli przybyć przedstawiciele innych gildii
oraz dziennikarze. Przybycie innych magów było spowodowane dziwnymi działaniami
Mrocznych Gildii. Spotkanie miało się odbyć w Fairy Tail, gdyż była to gildia,
która choć robiła dużo zamieszania, to najwięcej osób jej ufało. Na spotkanie
miał nawet przybyć chwilowo nieobecny Gildarts. W każdym bądź razie, życie w
Fairy Tail powróciło do „normalności”. A przynajmniej tak się zdawało. Wszyscy
rozeszli się do domów.
---==
Aya ==---
Obudził
mnie czyjś paniczny, acz krótki i cichy krzyk. Nim się spostrzegłam do mojego
pokoju wpadł Revis (do tej pory spał w pokoju Mii, na materacu) i gwałtownie
przytulił się do mnie. Moja koszula nocna zaczęła moknąć, a chłopak uparcie się
we mnie wczepił. Kątem oka zauważyłam Yoru, która usiadła w progu i przyglądała
się zaistniałej sytuacji. Westchnęłam i zaczęłam delikatnie głaskać
fioletowo-okiego po włosach. Zaistniała sytuacja zmartwiła mnie. Dlaczego? Bo
takie coś, takie zachowanie, tudzież reakcja, zdarzyła się tylko raz. Jednak
teraz nie pytałam co się mu śniło… poprzednia odpowiedź wystarczyła mi aż
nadto. Zdecydowanie… To co mi powiedział, że mu się śniło, z całą pewnością nie
należało do „normalnych koszmarów”, czy nawet „przerażających koszmarów”. Na
dodatek… wbrew pozorom, Revis ma bardzo słabą psychikę. A tym bardziej gdy
przychodzi do „wspominania” jego przeszłości. Przycisnęłam go do siebie mocniej
i zaczęłam delikatnie kołysać nas, nucąc przy tym cicho jakąś piosenkę.
Przesiedzieliśmy
tak do rana. Chłopak co prawda przestał płakać, ale wciąż był niespokojny. Nie
puścił mnie nawet na chwilę. Z tego też powodu musiałam poprosić Yoru, by
zajęła się pobudką Kin’a i Mii. Ci na początku nie bardzo wiedzieli co się
dzieje, ale widząc przyklejonego do mnie Revis’a, nic nie powiedzieli.
Najgorzej miałam z przebraniem się, bo chłopak za nic w świecie nie chciał mnie
puścić. Ostatecznie oboje skończyliśmy w łazience, gdzie on siedział na
podłodze, obrócony do mnie tyłem, wciąż jednak trzymając mnie za rękę. Że też
ramię go nie bolało. Ja natomiast starałam się jakoś przebrać, co łatwe nie
było z jedną ręką częściowo zajętą. Potem jakoś doprowadziłam do porządku
„białego”. Ten idiota potrafił nawet w piżamie w misie wyjść na miasto, ale na
szczęście dzisiaj spał w dresie, więc nie było najgorzej. Nie chcąc by chłopak
się przeziębił, zarzuciłam mu na ramiona bluzę. Następnie wyciągnęłam go z
mieszkania i ruszyłam w stronę gildii. Dlaczego tam? Bo to miejsce… jakoś tak
samo z siebie sprawia, że człowiek czuję się lepiej. Ludzie tam wspierają się
nawzajem i są w stanie oddać wiele dla drugiej osoby. Są jak rodzina. Jedna,
wielka rodzina. Na dodatek… przypomina mi trochę moją dawną „wielką rodzinę”.
Choć dotarło to do mnie dopiero niedawno. W sumie to chyba w moje urodziny,
kiedy wszyscy świętowaliśmy też urodziny Mii. I może to dziwne, ale… otworzyłam
na nich swoje serce. Może nie jakoś bardzo, ale sama byłam zdziwiona, jak wiele
potrafiłam im powiedzieć. Nawet jeśli mało mogli z tego wyciągnąć, dla mnie
każde słowo na temat mojej przeszłości, powodowało ukłucie w sercu.
Ale
wróćmy do osoby Revisa. Jak już wspomniałam, ruszyliśmy do gildii, a chłopak
wyglądał naprawdę kiepsko. Głowę miał opuszczoną, oczy przekrwione i
podkrążone. Zapewne również z powodu nieprzespanej nocy. Włosy udało mi się jakoś
wcześniej doprowadzić do ładu, więc nie było najgorzej. Niezdrowo blada cera
zwracała uwagę, a w matowych oczach już nie odbijało się słońce. Białowłosy
uparcie trzymał mnie za rękę, a dokładniej mówiąc za dłoń. Zapewne wyglądało to
dwuznacznie, ale mój znajomy wyglądał naprawdę źle. Zmartwiło mnie to. Szłam z
przodu, ciągnąc zmizerniałego chłopaka za sobą.
Nim
jednak dotarliśmy pod bramę budynku, spotkaliśmy Levi i Gajeel’a, z wesołymi
minami trzymających się za ręce. Na nasz widok oblali się czerwienią, jednak po
chwili widać było błysk w ich oczach. Najprawdopodobniej uznali, że ja i Revis
jesteśmy w podobnej sytuacji co oni, a biały tylko się wstydzi. Jednak Levi
najwidoczniej szybko zrozumiała sytuację, gdyż podeszła do nas ze zmartwioną
miną.
-Aya-san…
Czy wszystko w porządku? Coś się stało? – posłała znaczące spojrzenie w stronę
mojego towarzysza
-Nie
martw się Levi. Po prostu miał trudną noc.
-Ahh…
Rozumiem…
-Ale
jestem naprawdę wdzięczna, że zapytałaś. – uśmiechnęłam się leciutko
-Ym…
To… do zobaczenia później.
-Tak,
miłej zabawy.
Posłałam
jej leciutko złośliwy uśmiech i nie czekając na reakcję, pociągnęłam Revisa
dalej. Na miejsce dotarliśmy koło godziny 14. Nie wiem jakim cudem zajęło nam
to tyle czasu, ale nie wnikajmy. Weszliśmy do środka, a oczy wielu zwróciły się
ku nam. Hagane i Lena miały zdezorientowane miny, a Neah… chyba chciał zrobić
zawiedziona minę, ale coś mu nie wyszło. Najwyraźniej trochę się domyślił sytuacji.
Jakby nie patrzeć, tylko wróżki nie wiedziały o co chodzi. Choć kilkoro zaczęło
chyba snuć domysły, ratując opinię o tym miejscu. Czasami zadaję sobie pytanie:
„Gdzie ja dołączyłam?”. Ehh… Spojrzałam niepewnie na tego co mi spać nie dał i
posadziłam na krześle przy barze.
-Mira…
gorącą czekoladę proszę.
-Już
się robi! – zawołała ze swoim firmowym uśmiechem, a po chwili przede mną
wylądowała szklanka z ciepłym napojem – Mam nadzieję, że będzie smakować!
-Na
pewno…
Obróciłam
się w stronę tego upierdliwego rzepa i stuknęłam go lekko szklanką w czoło. Ten
podniósł odrobinę głowę, mocno zdziwiony, ale zmęczenie i smutek wciąż nie
schodziły mu z twarzy. Wsunęłam mu czekoladę w złączone i oparte na kolanach
dłonie.
-Pij…
-Aya…
-Powiedziałam
pij. Nie wiesz, że czekolada poprawia humor i daje hormon szczęścia?
-Ymm…
Skąd…?
-No
co? Kin mi to kiedyś powiedział… - obróciłam głowę lekko zawstydzona
-Ymm…
Dzięki… Aya-chan…
Zmarszczyłam
brwi i trzepnęłam lekko chłopaka w tył głowy. Kątem oka widziałam, jak moi
dawni znajomi kręcą głową. Tak… moje typowe zachowanie. Nie mniej jednak,
zazwyczaj przynosiło odpowiedni skutek, więc nie widziałam problemu. Zresztą…
cóż poradzić, że taka dziwna jestem i mam równie dziwne sposoby okazywania
uczuć? Tych złych i dobrych… Tak jak teraz irytacji… Wróżki jednak wciąż nic
nie rozumiały, ale widać było, że zaniepokoił je stan mojego przyjaciela. On
natomiast wypił łyka ciepłej cieczy i powrócił do swojego poprzedniego stanu.
-Revis,
posłuchaj mnie uważnie. – kucnęłam przed nim i oparłam się lekko o jego kolana,
ściskając jego dłonie – Jesteśmy rodziną. Choć to słowo, może mieć dla ciebie
inne znaczenie… Ujmę to tak: nie pozwolę, żadne z nas nie pozwoli, by
kiedykolwiek ktoś zrobił ci coś podobnego. Nikt cię już nie skrzywdzi. Jestem
tu ja i inni. Jesteśmy przy tobie więc nie musisz się o nic obawiać. Wtedy…
zniknęłam… wielu zniknęło, ale… wróciłam. Nie od razu, ale jednak. Wcześniej
chyba nie byłam gotowa. Więc… Nie ważne co się stanie, nie będziesz sam.
Będziemy z tobą. I nie ważne co się stanie… dopóki żyjemy, będziemy się
nawzajem wspierać. Nie zostawimy cię. Rozumiesz?
Uparcie
wpatrywałam się w niego, a fioletowooki… miał dość dziwną minę. Aż nagle
pochylił się i swoje czoło o moje. Ostatecznie wylądował na moim ramieniu, po
czym ścisnął mnie mocno szepcząc ciche dziękuję. Po kilku sekundach odsunął się
z tym swoim tradycyjnym uśmiechem na twarzy i tylko lekko zaczerwienione oczy
oraz ślady na policzkach symbolizowały, że coś się działo. Westchnęłam i
wyprostowałam się, po czym zmierzwiłam włosy temu zdziecinniałemu idiocie.
Nagle
tuż obok pojawiła się Hagane z butelką alkoholu w ręce i zarzuciła ramię na
Revisa, opierając się na nim ze złośliwym uśmieszkiem. Nim ten zdążył
zareagować, blondynka dosłownie wlała w niego zawartość butelki. Chłopak aż się
zakrztusił, a wszyscy automatycznie uśmiechnęli się. Ofiara Riddle również. Ta…
I wszystko byłoby świetnie gdyby Natsu z Grey’em znów nie zaczęli się kłócić.
Erzy nie było, więc nie miał kto ich uspokoić. A mnie się nie chciało. Miałam
na to zbyt dobry humor i byłam niewyspana. No co? Nawet we mnie może odezwać
się leń! Już po chwili gildia znów tętniła życiem i radością. Ostatecznie całe
to zajście z Revisem poszło częściowo w niepamięć, ale ja wiedziałam, że to
wszystko mocno nas zbliżyło. W końcu… coraz więcej przed nimi ujawnialiśmy. A
oni coraz głębiej nas poznawali. Tak… a ja nawet nie zorientowałam się, kiedy
zaczęłam dość wesoło rozmawiać z Raijinshuu i jeszcze paroma osobami. A Revis
uparcie nie odstępował mnie na krok. Choć był już w znacznie lepszym humorze.
Tak… chyba jemu również atmosfera tej gildii pomagała. I w ten oto sposób
upłynął kolejny dzień w Fairy Tail.
***
Mam nadzieję, że się wam podobało i nie macie mi za złe zmiany terminu. Kolejna notka natomiast nie pojawi się na pewno wcześniej niż przed 16-stym lipca.
Martwi mnie jednak coraz mniejsza ilość komów. Zastanawiam się czy ja naprawdę ni piszę coraz gorzej? Ehh... A mawiają, że to początki są trudne.
A teraz taki drobny bonus i zapowiedź:
Jedna z moich ulubionych fotek tej pary |
Jak dla mnie to Lu lepiej wygląda z rozpuszczonymi włosami |
Kawai! |
Czyż to nie jest urocze? |
Mam nadzieję, że fotki przypadły wam do gustu. Nie trudno zauważyć, że najwięcej jest Gajeel x Levi oraz Grey x Juvia. Jakoś tak wyszło ^^". Osobiście lubię obie pary, a ostatnio po prostu natknęłam się na kilka ciekawych obrazków...
To teraz zapowiedź:
"I od razu wiedziałam, kto mnie poratował przed spotkaniem trzeciego stopnia z podłogą. Tą osobą był… Laxus. Tak… właśnie Pan Iskierka, jak to Mia go żartobliwie nazywa. Przechyliłam się lekko w bok i… jak przypuszczałam natrafiłam na ramię blondyna. Oparłam się delikatnie i wzięłam głęboki oddech."
"A ja pozwoliłam sobie na jeszcze chwilkę relaksu. Ta… szkoda, że dopiero teraz. Usłyszałam za sobą jakieś szepty i chichoty, ale nie zwracałam na nie uwagi. I domyślałam się bardzo dobrze, co jest powodem takiego zachowania."
"-Coś ostatnio z wieloma mężczyznami jesteś blisko.
-A co Erza? Zazdrościsz, że ciebie nie boi się tylko jeden? – nawet nie uchyliłam oka, a Erza zamilkła i przypuszczałam, że dość mocno się zaczerwieniła. Usłyszałam jeszcze jak odchodzi szybkim krokiem, po czym westchnęłam"
-Aya… nadal nie możesz mi wybaczyć, tego co zrobiłem, prawda?
-Neah… To nie ma nic do rzeczy…
-Dla mnie ma! Wiesz… zmieniłaś się zdecydowanie na lepsze. I nie myśl, że ot tak oddam cię temu blondynowi bez walki. "