sobota, 23 marca 2013

Rozdział 12

Ekhem, ekhem! Cóż… pod poprzednim postem pojawiło się 10 komentarzy, co mnie niezmiernie zdziwiło. Jednakże obiecałam, iż w takim wypadku pojawi się rozdział. A więc jest. Nie mniej jednak i tak miałam go dzisiaj wrzucać, ale to i tak miłe. No i zawsze można przecież przyspieszyć w ten sposób kolejny rozdział, czyż nie? To teraz przejdźmy dalej.
Ekhem, ekhem! Cóż… pod poprzednim postem pojawiło się 10 komentarzy, co mnie niezmiernie zdziwiło. Jednakże obiecałam, iż w takim wypadku pojawi się rozdział. A więc jest. Nie mniej jednak i tak miałam go dzisiaj wrzucać, ale to i tak miłe. No i zawsze można przecież przyspieszyć w ten sposób kolejny rozdział, czyż nie? To teraz przejdźmy dalej.
A teraz słowem wyjaśnienia:
·        Molly – Witam Cię serdecznie i jest mi niezmiernie miło, że rozdział się podobał. A jeszcze milej, iż zostawiłaś po sobie ślad *smile*. I tak, mam zamiar „zeswatać” z kimś Ayę. Nie mniej jednak nie jest to do końca ustalone, choć kandydaci są. A raczej mam swój typ na takie 95%. Choć to się może jeszcze zmienić.
·        Basia – Po pierwsze: Heh… Kin rzeczywiście ma parę słabości. I to jest w nim właśnie wspaniałe! Po drugie: Poprawnie jest „Neah”. Hmm… Bo to imię się chyba nie odmienia *niepewna mina* Po trzecie: Aya była smutna jak jej się przyśnił? Hmm… Powiedziałabym raczej, ze trochę zagubiona, bądź zmęczona… Hmm… Hmm… No mniejsza teraz o to! Cieszę się, że się podobało!
·        Yuuki – Cóż… ostatnio ta piosenka nie chce mi dać spokoju. Widzę, że w tym przypadku mamy podobne gusta ^^. A co do Hagane, to rzeczywiście mają parę podobnych cech charakteru. *zamyślona* Nie mniej jednak nie było to moim zamiarem by go „kopiować”. Chciałam po prostu odpowiednio ukazać postać stworzoną przez Shiru *smile*
·        Shiru – Cieszę się, cieszę się! Nie sądziłam, że tak dobrze mi się to wszystko udało O_o. Ale to dobsz! No i ja również jestem zadowolona z podkładu muzycznego ^^.
·        Fadzik – Następnej notki? Znaczy tej? Why? Masz na myśli Lenę? Hehe…
·        Alice  – Niekoniecznie z nieśmiertelności, ale to zajście nie było normalne. No ale popatrz sama: Kin też się jakoś nie postarzał… Yy… czy ja przypadkiem nie zaspoilerowałam? O_o… mam nadzieję, że nie.
A teraz dedyk! Notkę dedykuję Fadziulce, a także Desu-chan! I finto! Teraz zapraszam do czytania…

---== Aya ==---

Obudziłam się dosyć wcześnie. Nie miałam jednak zamiaru wstawać. Obróciłam się tylko na drugi bok i postanowiłam powspominać. Wyjątkowo… przymknęłam lekko oczy, a czas jakby dla mnie nie płynął. Mia parę razy próbowała mnie budzić, ale udawałam, że źle się czuję i mam ból głowy. Nie wiem czemu… W końcu wstałam z łóżka koło 17. Założyłam na siebie pierwsze-lepsze rzeczy i wyszłam z domu. Coś mnie tknęło i poszłam w stronę lasu, tam gdzie mieszkała Polyushka. Nie minęło 15 minut, a poczułam jak ktoś zachodzi mnie od tyłu i przygniata do ziemi. Na początku zrobiłam lekko przestraszoną minę, ale kiedy ta osoba zaczęło się do mnie tulić i pochlipywać, a na plecach poczułam piersi zdziwiłam się. Zielone włosy pojawiły mi się przed oczami, a ja parsknęłam śmiechem. Dziewczyna puściła mnie i pozwoliła wstać. Jednak nie zdążyłam się obrócić, a dostałam czymś w głowę. Czym? Książką! Popatrzyłam z oburzeniem na mojego oprawcę i ponownie parsknęłam śmiechem. Przede mną stała młoda 17 letnia dziewczyna o zielonych oczach i tego samego koloru włosach. Minę miała… komiczną! Rumieńce na twarzy, nadęte policzki i lekko załzawione oczy. A jej „trawa” na głowie… w kompletnym nieładzie! Kolejny raz tego dnia wybuchłam śmiechem.
-Dobrze cię widzieć Lena!
-Phi! No wiesz ty co?! Co cię tak śmieszy?!
-Ty…
-Ja?! Wrr… Jak cię zaraz ugryzę to…
-To dostanę wścieklizny. Masz rację. Nie powinnam ryzykować.
-Argh!
Zielonowłosa rzuciła się w moją stronę, a ja zaśmiałam się i nawet nie zrobiłam uniku. Obydwie wylądowałyśmy na trawie.
-Ha! I kto jest teraz górą?
-Wiesz… To, że na kimś siedzisz nie znaczy, że wrosłaś w ziemię i odstajesz wierzchołkiem jak góra. – uśmiechnęłam się złośliwie, a Lena ponownie się zaczerwieniła.
-Baka!
Wybuchłam śmiechem. No kto by pomyślał, że w ciągu dwóch dni spotkam 2 bardzo bliskie mi osoby?!
-Ej! Z czego się śmiejesz?!
-Ja? – udałam głupią – Ależ z niczego!
-Wrr…
-Uważaj bo się w wilka zmienisz!
-Argh!
-Haha! A skoro już o wilkach mowa… to gdzie swojego podziałaś co?
-Grr… Przestań, bo cię nim poszczuje! I nigdzie go nie podziałam! Odpoczywa i pilnuje konia…
-Ooo… konia? A to ciekawe…
-Serio?
-Nie…
-Ej!
-No żartuję przecież!
-Phi!
-Więc masz konia… To kogo jeszcze z sobą wzięłaś?
-He?
-No znając ciebie to jakoś wątpie byś poprzestała na swoim wilku i „nowym” koniu.
-No dzięki…
-Ależ nie ma za co! Więc?
-No… Sokoła jeszcze mam…
-Serio?! Przedstaw go!
-Yy… No i właśnie w tym problem…
-To znaczy?
-Emm… zgubili się…
-Oni?
-Nom…
-Po prostu powiedz wprost, że się zgubiłaś…
-Nie prawda!
-Le…
-Lena-chan! Gdzie jesteś?!
Nie dane mi było dokończyć, bo ni z tego, ni z owego ujrzałam białego wilka z sokołem na grzbiecie.
-Oro? To są…
-Carrick! Koshi! Dobrze was widzieć! Nic wam nie jest?
-Lena-chan… Gdzieś ty się podziewała?!
-No ten tego… Tu i tam…
-Zgubiła się i postanowiła mnie pomęczyć… Dobrze cię widzieć Koshi! – wilk kiwnął głową – Jak wnioskuję z wypowiedzi Leny… - tu zwróciłam się do sokoła – Carrick tak? Aya jestem, miło mi.
-Mnie również. Przepraszam za zachowanie Leny i…
-Nic się nie stało! Przyzwyczaiłam się już do tego.
-Oh… Czyli, że znałyście się już wcześniej tak?
-Owszem. To gdzie ten trzeci?
-Trzeci?
-Lena mówiła, że jeszcze konia ma…
-Ah! Ian został z tyłu pilnując rzeczy.
-No właśnie! Moje rzeczy! Zapomniałam o nich!
-O przyjaciołach-zwierzętach również… A raczej nie zapomniałaś, a zgubiłaś się.
-Nie musisz tego tak podkreślać Aya… Zawsze to robisz…
-Owszem… Chodźcie! Nie uwierzysz jak ci powiem!
-Hę?
-Wiesz kogo wczoraj spotkałam?!
-No nie…
-Hagane!
-Riddle-chan?! Naprawdę?!
-Hai! Chodź! Pogadacie sobie, a ja chętnie posłucham o tym co robiłyście przez ten czas. Ale najpierw… powiedz, co u reszty?
-U reszty? Emm… Miałam spytać oto samo… Zaraz po obudzeniu opuściłam “Serce Ciemności”. Myślałam, że ty…
-Ja też… Znaczy… na chwilę opuściłam gildię żeby coś przemyśleć, a później wróciłam i oznajmiłam, że opuszczam gildię. Ciebie nie było, więc myślałam, że poszłaś na misję i…
-No nie…
-Uh… Rozumiem… Szkoda… A… wiesz może co z Neah? Sporo czasu go nie widziałam.
-Nistety nie wiem. A czemu o niego pytasz? Tak… nagle?
-Nie wiem… Miałam dzisiaj dziwny sen.
-Hoo… „Dziwny” powiadasz? – Lena uśmiechnęła się złośliwie – Tak to się teraz nazywa?
-Ej! Bez podtekstów proszę!
-O! Ty prosisz?
-A dawno nie wylądowałaś w szpitalu?
-Tak to gróź Kinowi, nie mi.
-Wiesz… Grożę codziennie i już mi się znudziło.
-Codziennie?!
-No… Też jest w Magnoli. Teraz gdzieś wybył co prawda, ale… Ogólnie jest.
-Ah-aha…
Lena wyglądała na zszokowaną i kontynuowała przerwany na chwilę marsz. Jej zwierzęta dreptały za nami. W końcu moim oczom ukazał się wspaniały, brązowy koń. Lena przywitała się z nim i wzięła rzeczy leżące obok niego. Następnie wszyscy ruszyliśmy w ciszy w stronę miasta. Ledwo 10 minut dotarliśmy pod mój dom. Sama nie wiem jakim cudem tak szybko, ale mniejsza z tym. Przed drzwiami stała, a raczej siedziała na ławce, Riddle, czytająca coś. Najwyraźniej nie chciało jej się wchodzić do budynku. Dodam, że już się powoli ciemno robiło.
-Hejka Riddle! – Lena jak zwykle nie owijała w bawełnę – Dobrze cię widzieć!
-Lena?! Jasna cholera! Jak dobrze cię widzieć! Tyle lat cię nie widziałam! Ile to było?
-Emm… Ja wiem, że się rozmijałyśmy z misjami I rzadko się widywałyśmy, ale… widziałyśmy się jakoś rok temu.
-Serio? Dziwne… Wydawałoby się, że tyle lat minęło!
-Ta…
-Heh… Dobrze was widzieć razem! Co czytasz Hagane? – zwróciłam się do blondynki, a ta pokazała mi gazetę – Hoo… Ktoś zniszczył jedną z posiadłości jakiegoś bogatego faceta?
-Nie jakiegoś! – wtrąciła się Lena – To jeden z najbogatszych ludzi w Fiore! No… A przynajmniej w Magnoli i jej okolicach.
-Serio? Nigdy o nim nie słyszałam…
-Aya… ty chyba żartujesz! Przecież ty ZAWSZE i WSZYSTKO wiesz! Jesteś jak chodząca encyklopedia! – Riddle jak zwykle uśmiechnęła się promiennie – Nie mam racji Lena?
-Masz, masz! Zgadzam się z tobą w stu procentach!
-No, ale ja serio o nim nic nie słyszałam.
Przyznaję… byłam „lekko” zdziwiona. No, ale cóż poradzić? Jedynie tyle, żeby nadrobić tą niewiedzę. No, ale to nie na to pora. Dziewczyny już zdążyły ruszyć w kierunku gildii, gadając wesoło. Jakim cudem wiedziały gdzie? Nie mam bladego pojęcia! Riddle była tam tylko raz i zostałam tam przeze mnie „przetransportowana”, więc… raczej nie wiedziała jak tam iść… No, ale mniejsza o to. Już po chwili zostałam włączona w rozmowę i śmiałam się wesoło nie zważając na otoczenie. Tak… I to był błąd. Dlaczego? Bo nawet nie zauważyłam jak tuż przede nami pojawiła się Mia z Raijinshuu oraz Juvia i Erza. Natsu, Lu i Grey’a nie było. Ta… I przyznaję, że stojące przed nami „wróżki” miały komiczne miny! Ta… A ja nie mogłam się powstrzymać od śmiechu i… nie wytrzymałam. Parsknęłam śmiechem, a moje znajome zaraz po mnie zrobiły to samo. Magowie mieli jeszcze bardziej zdziwione miny. No cóż… Niecodziennie widzi się „poważną Panię Cienia” śmiejącą się w najlepsze. Z trójką zwierząt ciągnących się za nią i jej „nieznanymi znajomymi”.
-Sensei? Dobrze się czujesz? Wszystko w porządku?
-Ależ oczywiście Mia! W jak najlepszym! – uśmiechnęłam się i poczułam na sobie mordercze spojrzenie Riddle – No co? Wybacz, ale ja jej imienia nie wybierałam.
Uśmiech wciąż nie schodził mi z twarzy. Hagane popatrzyła na mnie podejrzliwie, ale w końcu ponownie się wyszczerzyła. Popatrzyłyśmy na wciąż zszokowanych magów Fairy Tail i nie mogłyśmy nie zaśmiać się raz jeszcze. W końcu się opanowałyśmy i ruszyłyśmy do naszego celu raźnym krokiem. A wróżki za nami podejrzliwie na mnie patrząc. Wtedy uświadomiłam coś sobie. Zatrzymałam się nagle i odwróciłam.
-Całkiem zapomniałam! Poznajcie Lenę. Riddle już widzieliście, ale i tak przedstawiam raz jeszcze. Riddle, Lena… to jest Mia-moja podopieczna oraz Raijinshuu: Laxus, Fried, Bixlow i Evergreen. – mówiąc to wskazywałam na każdego po kolei – A to Erza Scarlett i Juvia Lockser. Są z Fairy Tail.
-Miło poznać!
-Właśnie! Miło poznać. Emm… Ale młodą to ja już widziałam…
-Nie zaszkodziło powiedzieć raz jeszcze. – uśmiechnęłam się jeszcze szerzej – Ah! A tam stoją zwierzaki Leny! – wskazałam na chodzące „mini zoo” – Ian, Koshi i Carrick.
-Hmm… Interesujące osoby są w tym FT. – powiedział sokół
-On gada?! – wykrzyknęli niemal równocześnie Raijinshuu, a Erza i Juvia zrobiły tylko zszokowane miny
-Po pierwsze: nie „gadam” tylko „mówię”. A po drugie: Tak. I nie krzyczcie. Głuchy nie jestem.
-Ah… Sorki… - ta… Bixlow i ta jego elokwencja
-I poprawnie, że przepraszasz!
-Carrick… bardzo cię proszę. Przestań robić kazania. W ogóle je rozpoczynać… - Lena załamał ręce
-Phi! No niech będzie…
Po tej jakże wspaniałej przerwie i bardzo interesującej rozmowie w końcu udało nam się dotrzeć do naszego celu. Weszliśmy do gildii ze śmiechem i kolejne zaskoczone spojrzenia padły na nas. Przedstawiłam wszystkich moje znajome raz jeszcze, ale sytuacja ze zwierzętami nie miała miejsca, bo zostały na zewnątrz mówiąc, że nie lubią dusznych pomieszczeń, cuchnących spoconymi magami i ogromnego hałasu jaki wytwarzają. Ta… Ja też nie lubię. W każdym bądź razie Mira miała zadać podobne pytanie co moja uczennica, kiedy coś zabłysło i huknęło. Wszyscy popatrzyli tam i co ujrzeli? Zakrwawionego Kin’a z dziurą w brzuchu, trzymającego jakiegoś czarnowłosego chłopaka. Blondyn jednak długo nie wytrzymał i padł na kolana, „kładąc” na ziemie nieprzytomnego towarzysza. I wtedy zbladłam… To był…
-Neah! Matko jedyna… Kin! Co się stało?! – natychmiast znalazłam się obok nich
-Nie teraz… - ledwo wyszeptał – Zajmij się nim…
-Yhym… A ty?
-Mi nic nie będzie… Potrzebuje tylko długiej drzemki… Użycie tej magii mnie wykończyło…
-Dobrze… Wendy! Możesz się zająć Kin’em?
-Ha-hai!
Dziewczyna podbiegła do już ledwo przytomnego blondyna i zajęła się nim odpowiednio. Ja chwyciłam Neah w ramiona i przyjrzałam się jego obrażeniom. Był okropnie blady i ciężko oddychał. Trucizna… Oprócz tego miał kiepską ranę na plecach i kilka pomniejszych. Na szczęście niezbyt groźnych. Jednak ta na plecach… Stracił naprawdę dużo krwi. Przerzuciłam go sobie przez ramię i „doprowadziłam” do jakiegoś pokoju-lecznicy. Szybko zdjęłam z niego górną część garderoby i opatrzyłam ranę. Nie wiedziałam jednak jak usunąć truciznę. Na szczęście obok mnie zjawiła się Marvel z Polyushką u boku i zajęła się tym. Patrzyłam na to wszystko zmartwiona. Bałam się o tego czarnowłosego idiotę jak cholera!
Jak tylko trucizna zniknęła z jego ciała usiadłam obok niego i odgarnęłam mu włosy z twarzy. Nie zwracałam uwagi na nikogo. Nawet czas płynął dla mnie inaczej. Ja wiedziałam, że coś się stało lub miało stać! Po prostu wiedziałam! To dlatego ten sen… Ugh!
-Aya?
Drgnęłam. Neah wpatrywał się we mnie tymi jego wspaniałymi oczami. Widać w nich było zmęczenie, zaskoczenie i… troskę?
-Neah! Obudziłeś się! – tak… powiedziałam tą jakże oczywistą rzecz – Jak się czujesz?
-Jakby mnie ktoś pociął skalpelem i wrzucił pod pociąg. – chłopak zaśmiał się „wesoło”… nie ma to jak jego czarny humor – No nie rób takiej miny! Żartuję przecież!
-Wiem… I właśnie to mnie załamuje. Co się stało?
-Nic takiego…
-Neah!
-Gdzie Kin?
-Nic mu nie jest. Nie zmieniaj tematu.
-Jak nic mu nie jest, jak widziałem, że wyglądał nie lepiej niż ja. I nie zmieniam tematu!
-No jasne, że nie! A ja jestem mistrzem gildii!
-Miło mi poznać! Nie wiedziałam, że jesteś tak stara! Powiesz mi w końcu gdzie Kin?!
-W dupie! Najpierw ty odpowiedz na moje pytanie!
-Szlag! I co ci to da?!
-Neah!
-Ledwo się widzimy po tylu latach i już się kłócimy! No wspaniale!
-Uh…
-Emm… Aya-chan… - Mira postanowiła się wtrącić – Emm… Myślę, że twój znajomy potrzebuje odpoczynku. Emm…
-Nie teraz…
-Jak nie teraz?! Ty wiesz co ja przeszedłem?!
-No właśnie nie wiem, bo nie chcesz mi nic powiedzieć! – nawet nie zauważyłam kiedy chwyciłam go mocno i lekko potrząsnęłam – Do jasnej cholery! Neah!
-Całkiem zapomniałem jakie masz wspaniałe oczy… - nie ma to jak zmiana tematu… a mnie… zamurowało!
-Wiesz Aya-san… Nie chcę się wtrącać…
-To się nie wtrącaj Erza…
-Ale ta sprzeczka… wyglądało to jak kłótnia kochanków, lub małżonków.
Na to stwierdzenie zaczerwieniłam się jak burak i odskoczyłam od rannego. Spojrzałam z mordem w oczach na zdziwioną tym zachowanie Tytanię. Zresztą nie tylko ją. Neah tylko uśmiechnął się smutno.
-Aya-san?
-Bz-bzdura!
-Ayuś! Ty się czerwienisz!
-Zamknij się Neah! Jeszcze słowo, a cię uduszę! – Neah zrobił smutną minkę
-Mogłaś mnie nie ratować…
-Ugh… Nie cierpię cię!
-A ja cię…
-Ani słowa! – zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona, a Neah zaśmiał się
-Wiesz… Naprawdę ślicznie wyglądasz jak się rumienisz.
-Neah!
Ta… O ile to możliwe zaczerwieniłam się jeszcze bardziej. A wróżki miały zdziwione miny. Co poniektórzy chichotali w najlepsze. W tym Mira… Zmierzyłam ją złym wzrokiem, ale z moją czerwoną twarzą przyniosło to marny efekt. Wkurzona wyszłam z pokoju i ruszyłam zobaczyć co z Kinem… Ta… Po co? Po to żeby i on mnie jeszcze wkurzał? Ta… Sama nie wiem po co, ale poszłam. Szybko go znalazłam i postanowiłam wykorzystać moment, że śpi i mieć chwilę spokoju. Niestety… niewiele ona trwała. Blondyn obudził się i wyrwał mnie z letargu.
-Coś ty taka czerwona? Neah się obudził i się całowaliście czy co?
-Kin! – podskoczyłam i zalałam się ponownie czerwienią
-O! Czyżby jednak?
-Nie! Zamknij się! Ja się o ciebie martwię a ty co?!
-No już dobra, dobra. Przepraszam. Ale powiedz mi jedno…
-Co znowu?
-Czy ja widziałem Riddle i Lenę?
-No w sumie to tak…
Kin zbladł i wyglądał na przerażonego. Oooo… Mam na niego haka! Na mojej twarzy zawitał iście szatański uśmiech.
-A ty coś tak zbladł, co?
-Bo… tego… ja…
-Oh! Jak to było? A tak! Nieźle im wtedy podpadłeś. No i jak cię potem Koshi gonił! To było świetne! Chciałabym zobaczyć to raz jeszcze! A wiesz,  że on też tu jest? – Kin teraz wyglądał na sinego – Jeszcze nic straconego!
-Aya… Błagam… przestań… Ja myślałem, że wtedy umrę!
-Ty? A to ci numer! Byłby spokój! – cały czas uśmiechałam się złośliwie
-No wiesz?! Aya-chan jesteś okrutna…
-No wiem! – ta… nie ma to jak szczerość – Nie mniej jednak… Co się stało? Gdzie byłeś? Jakim cudem byłeś z Neah i czemu byłeś zmuszony użyć TEJ magii? To jest śmiertelnie niebezpiecznie… Tym bardziej jeśli przenosisz kogoś innego. Zamiana w pył i podróż z wiatrem… Co jeśli nie udałoby ci się? Lub gdybyś miał za mało magii by się zmaterializować?
-To był jedyny sposób żeby go stamtąd wydostać. Nie miałem wyjścia… musiałem zaryzykować!
-Spokojnie. Od początku.
-Neah… Usłyszałem pewne informacje w barze. Później pewien artykuł w gazecie i jeszcze jedna wzmianka. Coś mnie zaniepokoiło, więc zacząłem węszyć. Udało mi się zdobyć jeszcze kilka informacji. Oprócz tego ta znajoma aura niedaleko miasta, wokół posiadłości tego mężczyzny… I w końcu… połączyłem wszystko w całość. Dotarło do mnie, że na 90% ten facet przetrzymuje Neah. Postanowiłem to sprawdzić i okazało się, że miałem rację. Potem wywiązała się walka i zmuszeni byliśmy uciekać. Resztę historii znasz.
-Wiele szczegółów mi nie podałeś.
-Nie są ważne. To tylko okrojona wersja, ale wystarczy. Sam już nie chce o tym myśleć.
-Co z nim robili?
-Jakieś badania i eksperymenty z jego krwią. Kiedy nie chciał współpracować bili go, cięli i torturowali w różnoraki sposób. Gdyby nie jego niesamowita regeneracja, odporność i wytrzymałość… zginął by.
-To nie były wszystkie rany, prawda?
-Nie… Udało mi się go trochę uleczyć, ale nie znam się tak bardzo na tego rodzaju magii. No i jest strasznie męcząca, a ja również już nie byłem wtedy w najlepszym stanie.
-Rozumiem…
-Nie powiedział ci o niczym co?
-Ta…
-Aya… Nie gniewaj się na niego. Nie dziwię się, że nie chce o tym mówić. Tym bardziej osobie którą wciąż kocha.
-Kin! Nie denerwuj mnie! – znowu zrobiłam się czerwona – To przeszłość!
-Dla niego chyba nie…
-Kin!
-Wybacz. Koniec tego tematu. Naprawdę już nie wspomnę o tym! – dodał widząc moją podejrzliwą minę – Słowo!
-Jak powiesz coś wróżkom to… - wkurzyłam się
-Nie powiem! Na serio! Słowo daję!
-Powiedzmy, ze ci wierzę… Ale i tak będę miała na ciebie oko!
-Hai, hai… Aya… Idź do niego.
-Jak cię zaraz…-
-Tu nie było żadnej aluzji! Serio! Po prostu przy nim posiedź ok.?
-Tch! No niech będzie…
Odwróciłam się i wyszłam z pokoju. Swoje kroki skierowałam do Neah. Miałam tylko nadzieję, że nikogo już tam nie będzie, a on sam będzie spał. Nie chciałam odpowiadać wróżkom na zbędne i dziwne pytania, a z Neah nie miałam ochoty w ogóle gadać. Znowu rzuciłby jakimś dziwnym tekstem, a ja… zaczerwieniłabym się. Szok ne? No, ale cóż poradzić? Nic… Otóż to… 

***


Mam nadzieję, że się podobało i nie usnęliście. Pozwólcie więc jeszcze na krótką zapowiedź:

"-Tak Levi… Mam dosyć sporą wiedzę na ten temat. – nie dokończyłam  bo przerwał mi Gajeel
-Nie tylko na ten temat. – prychnął
Zignorowałam to jednak i kontynuowałam.
-Nie zmienia to jednak faktu, że nie potrafię ich zdjąć.
-Rozumiem…
-Mogę na ciebie liczyć?
-Tak! Postaram się jak tylko mogę!
-Cieszę się. – uśmiechnęłam się wesoło i położyłam jej rękę na głowie – powodzenia
-Hę? Ależ nie ma potrzeby! Poradzę z tym sobie i bez dawki szczęścia!
-Ja nie o tym mówiłam. – mrugnęłam w jej kierunku i rzuciłam złośliwe spojrzenie w stronę zabójcy smoków, a następnie odwróciłam się i ruszyłam do siebie. Tam ze złośliwym uśmiechem przywitałam się z Mią i wzięłam krótką kąpiel."


To tyle. Następna notka ukaże się 6 lub 13 kwietnia. No chyba, że wcześniej pojawi się te 10 komci ^^. Nawiasem mówiąc, nie jestem do końca zadowolona z tego rozdziału. Nie udało mi się przedstawić niektórych relacji tak, jakbym chciała. Pozdrawiam i do następnej!

6 komentarzy:

  1. Mwhahaha pierwsza!
    Aya zakochaniec, Aya zakochaniec! *O* A ja już myślałam, że Aya będzie z Kin'em, a tu pojawia się Neah i już sama nie wiem, z którym w końcu będzie :o. Ale znając Ciebie namieszasz mi tak, że nigdy się ne domyślę T^T. Tak czy inaczej, rozdział świetny i nie gadaj, że nie jesteś do końca zadowolona, bo wystarczy, że ja jestem zadowolona, bo jak ja jestem zadowolona, to znaczy, że jest super i koniec kropka! >3<
    A tak w ogóle to widzę, że i Lena już jest. Wariatka jedna :3
    Czekam na nexta :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Aya się czerwieni, lool :D Niespotykane zjawisko, ale to słodkie^^ Neah widać, że jest zakochany, biedny szkoda, że nie z wzajemnością! Coraz więcej niespodzianek, czekam na kolejne :D Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Aya jest zakochana! I się czerwieni! Nie sądziłam, że dożyję tego dnia! Notka jak najbardziej mi się podoba. Co do odmiany imienia ''Neah'' to według D.Gray-man'a jest to: on powiedział ''Nei'', on porwał ''Neę'' etc. Polubiłam Lenę wydaje się miła... Rany jakie ja piszę nieskładne komentarze!
    Whatever. To chyba wszystko co mam do powiedzenia.
    Życzę wesołych, bezśnieżnych świąt i mokrego Dyngusa!
    Pozdrawiam Yuuki

    OdpowiedzUsuń
  4. Yey! Lena się w końcu pojawiła! A razem z nią jej "mini zoo" wiesz... tak myślę, że może trzy zwierzaki to troche mało. Może jeszcze jakiś co? ^^ Nie no żartuję... rozwalajaca była reakcja wszystkich jak zobaczyli śmiejącą się Ayę w takim towarzystwie. "Sensei? Dobrze się czujesz?" Padłam. "Poważna Pani Cienia" właśnie powinna uśiechnąć się od czasu do czasu! Dobrze jej to zrobi! ^^ I wiesz co ci powiem? Chcę więcej romansów! Dużo więcej! Świetnie je piszesz! ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. No...Nie spodziewałam się tego! Aya i Neah!!!! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Zapraszam do mnie chociaż dopiero co zaczęłam. http://god-in-fairy-tail.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń