***
Otworzyłam powoli oczy i co zobaczyłam? Twarz Kin’a! A myślałam, że nie był tak głupi… Kin przyklejał się do mojej osoby, a rękę trzymał na moim biuście. Oj… Coś mi się zdaje, że mój przyjaciel baaaardzo chciał oberwać raz jeszcze. Wzięłam głęboki oddech, żeby przypadkiem nie rozwalić mieszkania. W moich oczach pojawił się mord. Zamachnęłam się i już miałam go walnąć, kiedy ten przytulił się do mnie mocniej mrucząc pod nosem coś jak: „Wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną. Nawet nie myśl o tym, że pozwolę ci się załamywać.” Byłam w szoku. Pomyślałam sobie, że w sumie raz mogę zrobić wyjątek. Westchnęła, i pogłaskałam go po głowie. Wyplątałam się delikatnie z jego ramion i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Po drodze zgarnęłam świeże ubranie. Do pokoju weszłam już ubrana. Czarna bluzka bez ramiączek i czarne shorty. Tego dnia było wyjątkowo ciepło. Popatrzyłam na Kin’a, którego rany zapewne już się podgoiły. Cóż… Ten idiota ma taką przydatną zdolność, że regeneruje się naprawdę szybko. Innymi słowy już wkrótce będzie mógł chodzić normalnie. Jak tak się zastanowić, to on chyba specjalnie mnie prowokował, żeby później wpaść mi na chatę. Ehh… Można się było tego spodziewać. Zignorowałam jednak ten fakt i zrobiłam sobie ciepłą herbatę owocową. Usiadłam przy stole i zaczęłam czytać książkę. Po jakiś 15 minutach usłyszałam szelest i cichy pomruk. Nawet się nie odwracając wiedziałam, że to Kin się obudził. Czytałam jednak dalej, aż do moich uszu nie dotarł huk. Westchnęłam i popatrzyłam na mojego znajomego z lekką irytacją. Jak przypuszczał leżał na ziemi z szokiem na twarzy i zbierając swoją szczękę. Ponownie westchnęłam.
-To jest pierwszy i ostatni raz kiedy tolerują takie twoje
zachowanie. Więc nie łudź się zrozumiano?
-Hai…
-Cieszę się, a teraz zdejmij te bandaże i idź się umyć. Nie mam
zamiaru udusić się z twojego powodu.
-Hai! Jak sobie jaśnie panienka życzy!
Kin uśmiechnął się szeroko i jednym susem znalazł się w łazience.
Po chwili jednak wychylił się zza drzwi, lekko zakłopotany. Normalnie ręce
opadają…
-Aya… Mam taką sprawę…
-Co znowu?
-Bo ten… Jak tak szukałem pokoju to mnie taka stara baba trochę
pogoniłam, a jak mnie złapała to mi torbę z rzeczami zabrała, zapewne myśląc,
że mam tam jakieś niebezpieczne rzeczy czy coś i ten… no… mogłabyś mi coś
załatwić?
-A niby co? Mam ci dać moje shorty? Czy spódnicę?!
-Nie o to mi chodzi… no wiesz… Pomyślałem sobie, że może mogłabyś
pożyczyć od kogoś, albo mi coś kupić… - widząc moją minę dodał – Pieniądze ci
oddam!
-Zobaczę co da się zrobić…
Wstałam i wyszłam z pokoju, zabierając pieniądze. Same problemy z
tym idiotą… Skierowałam się do pierwszego sklepu z odzieżą. Wkroczyłam do
paszczy lwa, znanego też jako „dział dla mężczyzn”. A jak sama nazwa wskazuje
pomijając mnie byli tam sami mężczyźnie, którzy gapili się na mnie. Cóż…
Zapomniałam założyć płaszcza. Załatwiłam szybko sprawę z zakupami i wróciłam do
siebie. Całe szczęście, że znałam rozmiar Kin’a, bo byłby spory problem. Na
szczęście jednak nie raz kupowałam mu rzeczy (za jego forsę oczywiście) lub
łaziłam z nim, żeby mu coś doradzić. Ehh…
Kiedy weszłam do pokoju lekko się zdziwiłam. Dlaczego? Cóż… Kin
siedział owinięty jednym ręcznikiem na biodrach, a rugi miał zarzucony na
głowie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie było tu jeszcze Raijinshuu
oraz Erzy, Grey’a, Juvi, Natsu i Happiego. Mia siedziała zdezorientowana.
Westchnęłam, czym zwróciłam na siebie uwagę wszystkich zebranych.
-Mogę wiedzieć co tu się dzieje? – Kin zbladł lekko
-Więc… Ktoś zapukał do drzwi to otworzyłem. Myślałem, że to ty.
No, ale jak już przyszli to pozwoliłem im wejść. No, a potem przyszła ta tu –
wskazał na Mię – i przyprowadziła tych tam. – tym razem wskazał na Bogów Gromów
– Ten tego… Przepraszam?
-Ehh… Nic się nie stało. Tylko nie paraduj roznegliżowany w
towarzystwie. Tu masz ubrania.
To mówiąc rzuciłam mu torbę z zakupami, którą ten złapał i poszedł
do łazienki się ubrać. Poczułam na sobie uparty i ciekawski wzrok wielu osób.
Nie miałam jednak zamiaru się tłumaczyć.
-Herbaty?
Nie czekając na odpowiedź ruszyłam zrobić owy napar. Wróciłam po 5
minutach. I się zaczęło… A dokładniej to Erza zaczęła…
-Aya-san…
-Hmm?
-Możesz nam to wytłumaczyć?
-Nie?
-Aya-san…
-W czym problem? Bo nie mam dzisiaj ochoty na zagadki…
-Możesz nam powiedzieć co się tu stało?
-Nie. Nie mogę. Wybacz Erza, ale zarówno ja, jak i Kin jesteśmy
dorośli. No prawie… Ale nie musimy się spowiadać z tego co robimy, ani tym
bardziej jak robimy. To są nasze prywatne sprawy. Jeśli jednak tak bardzo
chcesz wiedzieć, to powtarzam po raz kolejny: Mnie i Kin’a nic nie łączy i nic
między nami nie zaszło. A teraz czy moglibyśmy zmienić temat? To się robi nudne…
Tak… To się nazywa irytacja w moim wykonaniu. Zimny i ostry ton,
nie znoszący sprzeciwu. Lodowate spojrzenie. Nienaturalny wręcz spokój i bardzo
długa, jak na mnie, wypowiedź. No… i jeszcze szczypta bezczelności, ale to
można pominąć. Jednak to podziało i Erza się przymknęła lekko zaskoczona i
zdezorientowana moimi słowami. Pewnie myślała, że powiem jej wszystko, włącznie
z pikantnymi szczegółami, których nie było. Po chwili przed moimi gośćmi
wylądowała herbata i ciasto. Tiramisu! Scarlet popatrzyła na krytycznie na
słodycz, ale zjadła. O dziwo była nawet zadowolona.
Zostawiając więc wcześniejsze wydarzenia za sobą rozmowa jakoś się
rozwinęła. Choć Tytania wciąż mierzyła mnie krytycznym spojrzeniem. Mia
wygłupiała się w najlepsze, a Kin ją jeszcze bardziej prowokował.
Uśmiechnęłam się z załamaniem. Kto jak kto, ale Kin potrafi się obchodzić z
dziećmi.
-Ne! Aya! Nigdy nie
sądziłem, że zostaniesz czyimś opiekunem! No kto by pomyślał? Na dodatek
dołączyłaś do gildii… To też jest dla mnie lekki szok, ale kiedy się tak głębiej
zastanowić… to nigdy nie wiadomo, czego się po tobie spodziewać.
-Nie rozdrapujmy starych ran Kin…
-Starych ran? – chłopak wydał się zdziwiony – Cóż… Skoro tak
uważasz…
-Kin~! Chodź! Pobaw się ze mną! – oto Mia wykazała się wspaniałym
wyczuciem sytuacji – No chodź!
-Hai, hai…
Młoda pociągnęła blondyna za rękę i po chwili oboje wybyli z
mieszkania. Zostałam sama z tymi dzikim zwierzami. Erza ponownie próbowała
wrócić do tematu, ale skutecznie ją zbyłam. Ehh… Te sępy poszły sobie dopiero
po dwóch godzinach, a ja już wiedziałam, że i tym razem Mira nie da się łatwo
zbyć.
O godzinie 15 postanowiłam, że w końcu wybiorę się do gildii.
Nawet nie patrząc przed siebie, weszłam do budynku i usiadłam koło Kany z
kieliszkiem w ręce.
-Weź mnie poratuj paroma kieliszkami, bo mnie coś zaraz trafi.
-Pewnie!
Alberona nalała mi alkoholu, a po drugiej szklance obok pojawił
się uśmiechnięty Kin. Z Mią przyklejoną do nogi.
-Wiesz… Właśnie dowiedziałem się ciekawej rzeczy.
-Jakiej znowu?
Chłopak wyszczerzył się jeszcze bardziej i pokazał zdjęcie z
festiwalu, gdzie całowałam Laxusa.
-Nie mówiłaś, że masz faceta!
-Bo nie mam. Nie wyciągaj pochopnych wniosków. Równie dobrze moi
dzisiejsi goście mogliby powiedzieć coś podobnego. A chyba tego nie chcesz.
-Ha-hai…
-Ehh… Skoro
mam darmozjada na utrzymaniu pasowałoby wziąć jakieś zlecenie.
-Znowu? Przecież dopiero co wróciłaś…
-Zapominasz, że mam cie tymczasowo na utrzymaniu? Weź się chociaż
czasami przydaj.
-Ehehehe…
-Cholerny darmozjad!
-Wiesz… W takim razie mogę iść z tobą na tą robotę. Za darmo!
Prawie jak za dawnych, dobrych czasów.
-Tch! Rób jak chcesz! Bylebyś mi nie przeszkadzał!
-Hai! Już się nie mogę doczekać! Co bierzemy?!
-Hmm… Może rolę w spektaklu o księżniczce? Potrzebują dwóch
aktorek…
-Hai! Zaraz… Aktorek?! Ty to specjalnie robisz! W życiu byś nie
zagrała w przedstawieniu! P-prawda?
-Haha! Gdybyś widział swoją minę! Mia! Pilnuj Yoru jak mnie nie
będzie! Chodź głupku!
-Ale nie weźmiesz tego zlecenia, z aktorkami ne? Powiedz Aya…
Weźmiesz czy nie? Nie zrobisz tego, prawda? – cisza – Aya no!
Zaśmiałam się, wzięłam zlecenie i wyszłam z gildii. A za mną
narzekający Kin. Cóż… Blondi nie dowiedział się szybko, jaką robotę mamy.
Powiedziałam mu dopiero jak dotarliśmy na miejsce. Mieliśmy robić za ochronę
dla jakiegoś bogatego, grubego gościa. O ile dobrze zapamiętałam nazywał się
Ian Farjack. O bogowie! Jak on się ślinił na widok każdej kobiety! Co gorsza…
Kazał mi założyć jakiś dziwny strój! Jednak kiedy zagroziłam, że wtedy
zrezygnuję z pracy, to zmienił zdanie. Na szczęście…
Przez większą część drogi nie było żadnych problemów.
Zatrzymaliśmy się w hotelu. My jako ochroniarze musieliśmy być w tym samym
pokoju co obiekt naszej misji. Myślałam, że się załamie, jak facet zaczął
rzucać podtekstami. Jednak o pierwszej w nocy, kiedy grubas już spał,
usłyszeliśmy drobne hałasy za drzwiami. Kin podszedł do drzwi w momencie kiedy
te zostały wywarzone. Zrobił unik w ostatniej chwili. Ian obudził się, a ja
zasłoniłam go. Co by przypadkiem nie został ranny, ne? W ręce Kin’a pojawił się
miecz, którym zamachnął się i odparł skierowany w jego stronę atak. W jednej
chwili chwyciłam go moją magią cienia i przyciągnęłam w swoją stronę. A co za
tym szło, chłopak nie został oparzony przez ogień. No świetnie… Jeszcze tylko
pożaru nam brakowało… Moja magia zdusiła jednak ogień, a my wycofaliśmy się w
głąb pokoju. Napastnicy myśląc, że mają już trupy, wpadli do pomieszczenia.
Było ich czterech. Popatrzyłam na Kina, a on na mnie. Oboje zdawaliśmy sobie
sprawę, że ciężko będzie nam walczyć w pomieszczeniu. Jednocześnie uderzyliśmy
w ścianę za nami i wyskoczyliśmy na zewnątrz. Razem z klientem zresztą, którego
trzymał Kin. Wylądowaliśmy bezpiecznie dzięki mojej magii. W końcu czwarte
piętro to nie lada wyczyn.
Będąc już na dole odparliśmy skierowane ku nam ataki. Nie mieliśmy
jednak czasu na zabawę. Jednak łatwo nie było.
---==Z perspektywy Kin’a==---
Walka trwała już naprawdę długo. Zarówno my, jak i nasi
przeciwnicy byliśmy padnięci. Aya walczyła z dwójką z nich i jednocześnie
chroniła klienta. Co było naprawdę trudne i zabierało jej mnóstwo sił. W końcu
udało mi się pozbyć jednego z moich przeciwników. Ayi również. Jednak nie była
wstanie odeprzeć ataku drugiego z nich. Nie namyślając się nawet przebiłem,
drugiego z walczących ze mną magów, na oślep i rzuciłem się na pomoc Ayi.
Wiedziałem, że nie będę w stanie sparować ataku. Zasłoniłem więc ją własnym
ciałem, w momencie kiedy ostre kamienie praktycznie dotarły do celu. Bronią
mogłem tylko zmniejszyć swoje obrażenia. Poczułem ból. Następnie usłyszałem już tylko krzyk
tej czarnowłosej cholery i widok wciąganego w otchłań maga ziemi. Potem była tylko ciemność.
Otworzyłem powoli oczy. Światło mnie jednak poraziło i musiałem
zasłonić się ręką. Po prawej stronie usłyszałem ruch i ktoś zgasił ową
irytującą jasność. Mogłem więc spokojnie zabrać rękę, co zresztą zrobiłem z
przyjemnością. Okropnie bolała kiedy ją tak trzymałem zgiętą przed twarzą.
-Jak się czujesz?
Ten łagodny i miły dla ucha głos, wszędzie bym poznał. Spojrzałem
z uśmiechem na Ayę. Jej wzrok emanował chęcią mordu, ale ja i tak dostrzegłem w
nim troskę. Ona zawsze ukrywała swoje prawdziwe emocje. Po TAMTYM zdarzeniu jeszcze
bardziej.
-Jakby mnie podziurawiono jak sito.
Spróbowałem się podnieść, ale poczułem niesamowity ból w brzuchu i
klatce piersiowej. Blade dłonie brunetki popchnęły mnie z powrotem na łóżko.
-Leż… Nie powinieneś się jeszcze ruszać. Mimo wszystko żyjesz
tylko i wyłącznie dzięki szybkiej reakcji Wendy. Masz szczęście… Kilka minut
dłużej, a już nie byłoby ratunku. A Wendy zbierała się na misję. Dużo też
zawdzięczasz swojej umiejętności regeneracji. Niebiański zabójca był tym nieźle
zdziwiony.
-Ehh… Nie sądziłem nigdy, że tyle ładnych dziewczyn będzie koło
mnie skakało, przez kilka drobnych ran. Może powinienem tak częściej obrywać.
Co myślisz Aya?
Spojrzałem na nią i lekko się zdziwiłem. W jej oczach teraz
widniał nieukrywany nawet smutek. Smutek i jednocześnie ulga. Uśmiechnąłem się
lekko i chwyciłem ją za nadgarstek. Przyciągnąłem do siebie i przytuliłem.
Nawet się nie opierała… Z westchnieniem pogłaskałem ją po głowie.
-Tak właściwie to ile spałem?
-Dochodzi druga po południu, więc niecałe 12 godzin.
Przyniosłam cię tu po drugiej.
-Czyli wychodzi na to, że walczyliśmy…
-Ponad godzinę. Klient bezpiecznie dotarł do domu. Odstawiłam go
tam.
-Zaraz! Chwila! Nie mów, że zrobiłaś TO!!!
-Owszem…
-Chcesz się zabić?! To za duża odległość! I jeszcze przeniosłaś
nie tylko siebie, ale również mnie i tego gościa! Idiotka!
Tak się wkurzyłem, że nawet nie zauważyłem, kiedy się podniosłem i
krzyczałem dziewczynie prosto w twarz. A co za tym szło… Rany mi się otworzyły
i z jękiem opadłem na poduszki. Ona tylko pokręciła głową z westchnieniem i
odgarnęła kołdrę, którą byłem przykryty. Rozpięła mi koszulę i zmieniła
bandaże. A ja… Nawet nie miałem siły, żeby ją wkurzyć jakimś głupim tekstem. Na
koniec „Pani ciemności” postanowiła zapiąć mi jeszcze koszulę i w tym momencie
do pokoju weszło paru magów Fairy Tail. Cóż… ich miny były boskie. Aya
całkowicie to ignorując zapięła ostatnie guziki i poprawiła kołdrę. Normalnie
czułem się jak w niebie! W sumie… To mógłbym mieć tak zawsze…
-Przyniosę ci coś do picia… - oto stoicki spokój w wykonaniu Ayi…
o bogowie! To mnie przeraża ! – Nie przemęczaj się.
Brunetka wyszła z sali wymijając wróżki. Po chwili usłyszałem jej
wrzask.
-O bogowie! Trochę spokoju i prywatności! Czy proszę o tak wiele?!
Heh… Najwyraźniej zaraziłem ją tym powiedzeniem. Popatrzyłem na
moich gości i zobaczyłem ich zdziwione spojrzenia. Ups… Chyba to zdanie o powiedzeniu
powiedziałem na głos. Postanowiłem
więc zmienić temat nim ten się w ogóle zacznie. Zawołałem więc wesoło
-Cóż was do mnie sprowadza?! Mówcie śmiało, czego dusza pragnie!
-Powiedz… Jak długo znacie się z Ayą? – Z tego co zapamiętałem to
była to Erza – wyglądacie na starych… „znajomych”.
-Hm? No… Spotkaliśmy się ładnych parę lat temu. Aya jeszcze wtedy
była dzieckiem. Potem jakoś
kontakt się urwał i spotkałem ją dopiero co. Zresztą o tym już wiecie. A czemu
was to interesuje?
-Nie, nic…
-Powiedz… Emm… Kin… Mogę tak mówić? – spytał staruszek – Jeśli
masz coś przeciwko…
-Nie! Skądże! Śmiało! Więc? O co chodzi?
-Czy Aya zawsze się w ten sposób zachowywała?
-W ten sposób, czyli w jaki? Że taka poważna, czy co?
-I poważna i taka… oschła w stosunku do innych… a do ciebie…
troskliwa.
-Hmm… W sumie… Cóż… Nigdy łatwo nie ufała ludziom, ale kiedyś była
mniej gburowata!
Zaśmiałem się na to stwierdzenie i jak na zawołanie wspomnienia
zaczęły przelatywać mi przed oczami. Mała Aya… Wesoły, nieśmiały uśmiech…
Kin-sama! Normalnie odleciałem! To były czasy! Niestety… Na ziemię sprowadziło
mnie uderzenie w głowę spowodowane przez Ayę.
-To bolało!
-To nie odlatuj…
Ayuś postawiła przede mną szklankę z wodą i usiadła na krześle
obok łóżka otwierając książkę. Ehh… Typowe.
-Aya-san…
-Tak mistrzu?
-Powiedz… Jakim cudem dostałaś się przed gildię w ciągu kilku
minut z tak daleka?
-Heh…
Szok… Myślałem, że im nigdy nie powie! A przynajmniej tak
wywnioskowałem! Jednak… Chyba się nie myliłem. Aya uśmiechnęła się tylko ni to
złośliwie, ni to tajemniczo i wróciła do czytania. Uśmiechnąłem się. To było
jednak do przewidzenia. Ona nigdy się pod tym względem nie zmieni. W życiu im
nie powie tego chyba, że nie będzie miała wyboru.
-Emm… Coś jeszcze chcecie? Chciałbym się położyć, więc…
-Oczywiście! Już wychodzimy! Aya-san… Emm… Nie idziesz?
Brunetka zignorowała ich i czytała dalej. Ci widząc, że nie
odnieśli żadnego efektu wyszli. Westchnąłem i postanowiłem z nią poważnie
porozmawiać.
-Ayu-tan…
Na tą nazwę niebieskooka zaczerwieniła się jak nigdy wcześniej.
Cóż… I o to chodziło… Przynajmniej nie zacznie się wymądrzać i posłucha jak
należy.
-Nie powinnaś się tak zachowywać. Masz 17 lat! Rozerwij się jakoś!
Baw się! Korzystaj z życia!
-O… oj! U-urusai!
Oho! Czyżby jej słów zabrakło? Tego się nie spodziewałem.
Uśmiechnąłem się złośliwie i nim się Aya zorientowała, przyciągnąłem ją do
siebie i potargałem jej włosy. Ona tylko zrobiła się jeszcze bardziej czerwona
na twarzy. Zaśmiałem się ponownie. Wbrew pozorom ta cholera nic się nie
zmieniła. Oparłem brodę na jej głowie i wyszeptałem ciepło.
-Wiesz… Powinnaś przestać być taka oziębła. Oni naprawdę chcą się
z tobą zaprzyjaźnić.
-Ale…
-Żadnego „ale” Ayu-tan! Heh… Ja nie każe ci od razu mówić im
wszystkiego. Po prostu otwórz się na nich trochę bardziej. Proszę cię…
-Ymm… Spróbuję…
-No! I to ja rozumiem! A teraz mów co tam czytasz!
Aya przestała się już rumienić i popatrzyła na mnie znudzonym,
lekko zirytowanym wzorkiem. Po chwili jednak uśmiechnęła się leciutko i
pokazała mi tytuł książki. „Historia Fiore” Heh… Typowe. Westchnąłem
cierpiętniczo i nie puszczając brunetki z objęć, zaglądałem jej przez ramię w
tekst. Cóż… niewiele
rozumiałem, bo czytałem od momentu gdzie ona przerwała, więc początku nie
znałem… Po jakiejś godzinie, może dwóch, do pokoju ktoś zapukał. Mruknąłem
ciche „proszę” nie przerywając śledzenia tekstu. Drzwi się otworzył i dało się
słyszeć kroki kilku osób. A potem… ciche „co?”… Kątem oka zauważyłem kogoś
małego i kogoś z blond włosami. Aya popatrzyła w tamtą stronę z obojętnością na
twarzy. W pokoju była teraz Wendy, Mia i jakaś młoda, zgrabna blondynka.
Uśmiechnąłem się czarująco, ale zaraz zostałem zdzielony przez niebieskooką.
Wstała i biorąc ze sobą Mię, wyszła z pomieszczenia. Za nimi wyszła jeszcze
blondynka, więc zostałem sam z niebiańskim zabójcą. Zza drzwi było słychać
czyjeś ciche „że co takiego?!”, a potem szybkie kroki i trzaśnięcie drzwiami.
Zaraz… Czy ta blondynka to nie była młoda Heartphilia? A to ci numer! Będą
miały dużo do obgadania z Ayą. W końcu w pokoju znowu pojawiła się Aya z
pozostałą dwójką.
-Kin… Poznaj Lucy Heartphilia. Lucy, to jest Kin.
-Miło mi. Możesz mi mówić Lucy.
-Mi również miło. Emm… Aya…
-O co chodzi Kin?
O_O Przecież… Ona wiedziała, że ja znam Lu-chan, więc czemu…
czyżby?! Ehh… Więc postanowiła udawać, że się nie
znają. Zrozumiano…
-Nie… Nic takiego! No! Dziękuje ci Wendy-chan!
-Ależ nie ma za co Kin-san! To ja już pójdę! Zdrowiej szybko!
-Hai! Arigatou!
Obdarzyłem młodą magiczkę wesołym uśmiechem, a kiedy wyszła
spoważniałem. Mój wzrok padł na blondynkę i brunetkę. Aya odesłała Mię do
jakiegoś Laxusa i oparła się o ścianę. Lucy usiadła na krześle i obie
wpatrywały się we mnie.
-Aya… Naprawdę chcesz to tak…?
-Owszem… Nikt nie musi wiedzieć. Lucy nie ma nic przeciwko. Już z
nią o tym rozmawiałam.
-Ta… Właśnie słyszałem… Coś się młoda Heartphilia zdziwiła troszku…
-Oj… Sarkazm ci nie pasuje.
-Heh… Mówi się trudno… Lu-chan… Jesteś pewna?
-Hai!
-A co jak przyłapią was, kiedy będziecie rozmawiać o czymś, o czym
oni nie wiedzą?
-Powiemy im, że po prostu Aya się szybko ze mną zaprzyjaźniła.
-To może się im wydać dziwne. Szczególnie, że jest tu już trochę i
powinna się z nimi zaprzyjaźnić, a tu pojawiasz się ty… jedna godzina i już się
znacie jak własna kieszeń!
-Bo Lucy jest sympatyczną osobą, której nie da się nie ufać!
Popatrzyłem zaskoczony na Ayę, która wystawiła mi tylko język.
Emm… Łoo…
-No co? Sam chciałeś żebym się „otwarła na innych”, więc o co ci
chodzi?
-No tak, ale…
-Kin, Kin, Kin…
-Emm…No, ale taka nagła zmiana jest dziwna…
-Trudno…
-Więc będziecie udawać, że się nie znacie co? Ehh… No nic… I tak
wiesz co robisz i nic nie powstrzyma cię przed tym. A tym bardziej ja…
-No widzisz…
-Mia wie?
-Nie… I nie musi wiedzieć.
-Czyli jej nie powiesz?
-Może kiedyś…
-Ehh… No nic! Właśnie, Lu-chan!
-Hmm? O co chodzi?
-Aya nie chce im też mówić o wielu innych rzeczach. Jak na razie
ukrywa swoją umiejętność „szybkiego pojawiania się w innym miejscu i uciekania”.
-Oh! Czyli, że nikt o tym nie wie?
-Nie… I tak ma zostać. Kin… Prosiłam cię byś tego tak nie nazywał.
-No, ale zazwyczaj tak z tego korzystasz!
-Kin!
-No dobra, dobra… Nie zmienia to faktu, że wróżki nie znają wielu
atutów „magii cienia”.
-Po prostu o tym zapomnij.
-Jak sobie życzysz Ayu-tan!
-Ur-urusai!
-Oho! Znowu się rumienisz!
Aya nic nie opowiedziała tylko szybko wyszła.
Aha! Lucy pokręciła tylko głową i uśmiechając się ciepło również opuściła
pomieszczenie. Zza drzwi usłyszałem jeszcze ciche "zdrowiej szybko".
Potem gwar, śmiech i ktoś zaczął śpiewać. Potem znowu hałasy i huki. Aż się
budynek zatrząsł. Ehh... Położyłem się w końcu i poszedłem spać.
***
No! mam nadzieję, że się
podobało! Teraz może krótka zapowiedź?
"-Miruś!
Następnego no! Nie daj się prosić!
-Aya?
Teraz
to nie tylko Mira, ale również Natsu, Grey i jeszcze paru innych magów było w
szoku. No bo… no… W sumie, to nigdy tak nie mówiłam do Miry. No, ale mówi się
trudno!"
"Już się
miałam wydrzeć na tego debila, kiedy w powietrzu obok nas pojawił się płomień.
Zielony płomień. A w płomieniu pojawiła się kartka. Materiał opadł na ziemię
lekko przypalony, a samo „światełko” zniknęło. Oczy moje i Kin’a rozszerzyły
się. Natychmiast wytrzeźwiałam. Natsu już miał chwycić „to coś”, ale
uprzedziłam go i z lekko drżącymi rękami rozłożyłam kartkę. List, a raczej
wiadomość, przeraził mnie. A raczej jego treść zapisana eleganckim, czarnym
atramentem. Z każdym słowem w moich oczach było coraz więcej szoku. Kiedy
dotarłam do końca… spuściłam głowę, a grzywka opadła mi na oczy. Kin wyciągnął
mi list z ręki i również przeczytał. Jego reakcja była podobna. Dotąd wesoły
uśmiech zniknął. Chwyciłam go za rękaw nawet nie podnosząc głowy. Ten popatrzył
na mnie zbolałym wzrokiem. Mruknął coś, że musimy na pewien czas wyjść i
skierował się do wyjścia."
"-Nie
musisz znać szczegółów Erza. – pierwszy raz jak dotąd odezwała się Aya, a jej
głos lekko drżał – My nie pytamy o twoją przeszłość. Ty masz swoją, a my swoją.
Tak samo mamy swoje tradycje, a teraz wybaczcie. Kin… Idziesz?"
No! Mam nadzieję, że trochę was zachęciłam.
A tak w prezencie... narysowałam Kin'a. Mam nadzieję, że nie wyszedł bardzo źle ^^"
A teraz UWAGA! Obrazek jest TYLKO i WYŁĄCZNIE mojego autorstwa i proszę go nie kopiować, ani go sobie nie przywłaszczać! Istnieje coś takiego jak Prawo Autorskie, którego nikomu nie użyczyłam. Jeśli znalazłeś ten gdzieś indziej niż na tym blogu, lub na moim dev'ie, to znaczy, że ta osoba jest złodziejem. W takiej sytuacji proszę o poinformowanie mnie o takiej sytuacji i zgłoszenie naruszenia Praw Autorskich. Z góry dziękuję za zastosowanie się do mojej prośby.
To było tak z tych mniej miłych rzeczy, ale koniecznych ^^. Pozdrawiam serdecznie wszystkich komentujących i do następnej notki! (która zapewne pojawi się 26 stycznia)
A tak w prezencie... narysowałam Kin'a. Mam nadzieję, że nie wyszedł bardzo źle ^^"
A teraz UWAGA! Obrazek jest TYLKO i WYŁĄCZNIE mojego autorstwa i proszę go nie kopiować, ani go sobie nie przywłaszczać! Istnieje coś takiego jak Prawo Autorskie, którego nikomu nie użyczyłam. Jeśli znalazłeś ten gdzieś indziej niż na tym blogu, lub na moim dev'ie, to znaczy, że ta osoba jest złodziejem. W takiej sytuacji proszę o poinformowanie mnie o takiej sytuacji i zgłoszenie naruszenia Praw Autorskich. Z góry dziękuję za zastosowanie się do mojej prośby.
To było tak z tych mniej miłych rzeczy, ale koniecznych ^^. Pozdrawiam serdecznie wszystkich komentujących i do następnej notki! (która zapewne pojawi się 26 stycznia)
Notak jak zawsze cudna! Kin... on mnie rozwala! Moment z wybieraniem zlecenia i te teksty o aktorkach... bezcenne! ^^ Uwielbiam Kina, on jest boski! A jeszcz bardziej dodaje mu uroku to, że tak boi się Ayi! ^^ Czekam na nastepną notkę! ^^
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, Kin mnie rozbraja, jak małe dziecko^^ Erza mnie denerwuje coraz bardziej, tak się wpieprza, że szok:D Ah te tajemnice, skąd Aya zna Lucy i co to za tajemnicza przeszłość bohaterki?! I jeszcze tak długo każesz nam czekać :( No nic, uzbroję się w cierpliwość^^ Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńAwww *w* Aya powinna być z Kin'em! On jest boski normalnie. Za każdym razem mnie rozwala *u* I już przez chwilę bałam się, że go uśmiercisz normalnie, ale na szczęście nie :3 Czekam z niecierpliwością na next! (i why dopiero 26 stycznia? ._.)
OdpowiedzUsuńKin mnie rozwala :D Ale coś mi śmierdzi w jego stosunkach z Ayą... Cóż, troszkę to nazbyt romantyczne się wydaje XDDD Wiem, jestem debilnym człowiekiem i trzeba mnie spalić na stosie!
OdpowiedzUsuńH: *przybija Desu do krzyża* Mówisz i masz, Desus.
Ekhem... To było dziwne... Ale normalnie serio, jakoś mi tak zalatuje miłością w ich relacjach...
Ehem... Lecimy dalej... Widziałam gdzieś może parę literówek, ale nie zwracałam na nie uwagi, akcja się toczy... toczy... toczy... I się toczy :) Tak, że człowiek se myśli... kiedy to będzie ten rozdział? Kekekeke-nowy śmiech Desu. Nie wiem, co mam sensownego napisać.
Coraz bardziej ciekawi mnie postać Ayi, oraz jej przeszłość, znajomość z Lucy... No, mam nadzieję, że się wyjaśni :D Rozdział, by podsumować: boski, fajno-fajniasty, dobrze napisany, ciekawy, interesujący i tradycyjnie, lecz prawdziwie, nie mogę się doczekać następnego!
H: O ile go doczekasz *słucha "Witch" na YouTube*
Cholerna piosenka -_-
Nieważne... Spadam komentować dalej, zanim mi prawdziwe gwoździe wbije...
Bayoł!
Notka jest świetna. Wybacz, że nie napiszę nic więcej, ale nie mam siły pisać czegoś bardziej kreatywnego. Obrazek jest całkiem, całkiem.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny.
Pozdrawiam Yuuki