- Fadzik - No wiesz... też się zastanawiam czy on wie jak się powinno odwracać uwagę, no ale cóż poradzić? Wiesz... Czy pasują do siebie, czy nie, to nie jest ważne... a dlaczego to dowiesz się na GG ^^ A raczej chyba już wiesz.
- Heladas - cieszę się, że poprawiłam ci humor ^^
- Alice - Uważaj bo się zarumienię i zakocham w samej sobie! ^^
- Basia - Miło mi, miło mi! Bardzo się cieszę z nowej czytelniczki!
- Yuuki - Co do podpisu, to tak właśnie myślałam, że to ty, ale nie byłam pewna. (Były 2 opcje). Co do dołączenia do FT... no wiesz... tytuł na to aż tak nie wskazuję (choć można było się domyślić). Równie dobrze mogły po prostu się z nimi zaprzyjaźnić i mieć wiele "przygód", ale nie dołączać, prawda?
- Over - A coś ty taki niecierpliwy? Lepiej popatrz na siebie! :P
- Chan Lee - nowe notki nie pojawią się wcześniej niż co 2 tygodnie (mogą rzadziej) i cieszę się, że się podoba ^^
- Desu-chan - Naprawdę miło mi słyszeć tyle pochlebstw! Co do Hadesumaru, to nie mówiłaś mi o niej, ale również miło mi poznać ^^. Co do błędów... staram się je poprawiać, ale nie wszystkie uda mi się wychwycić. W końcu nie jestem komputerem ^^. A synonimy... również mnie to wkurza i staram się je znaleźć i wykorzystać (choć nie zawsze mi się to udaje). A do kogóż to Aya ma podobny charakter, hmm? A co do stylu pisania, możesz mi wierzyć lub nie, ale nie widziałaś innych moich tekstów (nie opublikowanych jeszcze, lub wcale). Wiele z nich również ma taki... hmm... smutny charakter o którym mówisz. Wszystko zależy od weny. Niestety... A! I mam nadzieję, że Hadesumaru jednak dożyła do rozdziału ^^
***
Aya obudziła się
koło południa dnia następnego. To co zobaczyła tym razem spowodowało u niej
napad śmiechu i przypomnienie sobie wszystkiego. W pokoju oprócz niej i Mii
znajdował się Laxus, Elfman, Ever i Grey z Juvią. Tak… Dziewczyna była „przyklejona" do chłopaka, a ten do poduszki-serca, którą kazała mu nosić ze sobą Erza jako
jedno z zadań. Elfman i „Wiecznie zielona” leżeli wtuleni w siebie, a Laxus
wyłożył się w drzwiach do łazienki. A tam młoda „Pani cienia” zobaczyła
śpiącego w wannie Fried’a. W już naprawionej wannie. Kana leżała na drugim
końcu pomieszczenia przytulona do beczki piwa. Najwidoczniej łazienka młodej
brunetki przypadła jej do gustu. A jeśli obok jest beczka piwa to już jej nic
do szczęścia nie potrzeba.
Westchnęła… Laxus mruknął coś przez sen, na co brunetka drgnęła. Najwidoczniej do niej dotarło co wczoraj zrobiła. Nie wiedziała jednak czy chłopak będzie o tym pamiętać, czy też był już na tyle pijany by zapomnieć, ale wiedziała jedno – Mira nie da im żyć! I cała gildia przez nią również… Niebieskooka ponownie westchnęła. Nie czekając aż goście się pobudzą pstryknęła parę zdjęć, wzięła świeżą bieliznę oraz wczorajsze kimono, które instynktownie zdjęła przed snem i poszła do „publicznej łaźni” w budynku. Nie pytała nigdy właściciela, skąd łaźnia się tam wzięła przy tak niskiej cenie, ale bardzo chętnie skorzystała.
---== Aya ==---
Westchnęła… Laxus mruknął coś przez sen, na co brunetka drgnęła. Najwidoczniej do niej dotarło co wczoraj zrobiła. Nie wiedziała jednak czy chłopak będzie o tym pamiętać, czy też był już na tyle pijany by zapomnieć, ale wiedziała jedno – Mira nie da im żyć! I cała gildia przez nią również… Niebieskooka ponownie westchnęła. Nie czekając aż goście się pobudzą pstryknęła parę zdjęć, wzięła świeżą bieliznę oraz wczorajsze kimono, które instynktownie zdjęła przed snem i poszła do „publicznej łaźni” w budynku. Nie pytała nigdy właściciela, skąd łaźnia się tam wzięła przy tak niskiej cenie, ale bardzo chętnie skorzystała.
---== Aya ==---
Wróciłam do pokoju
i jak na zawołanie wróżki zaczęły się budzić. Przyznam szczerze, że ich miny
były boskie. Juvia nie wciąż spała i nie chciała puścić maga lodu. Jak już się
obudziła to zemdlała z wrażenia. Ever i Elfman, odskoczyli od siebie jak
poparzeni. Fried poślizgnął się na mydle i wywalił na Laxusa, którego na
kolanach przepraszał. Cóż… Jak go łokciem w brzuch walnął… Ten natomiast
mruczał coś złowrogo i puszczał pioruny z oczu. Śmiem przypuszczać, ze go łeb
bolał… Następnie coś zaczęło się turlać. To młodej alkoholiczce uciekła beczka
po obudzeniu. Korzystając z zamieszania wolałam się szybko ewakuować.
Szczególnie, że byłam w kimonie. Już na korytarzu poprawiłam sobie tylko włosy
i czmychnęłam daleko od domu oraz gildii. Niestety… Erza mnie znalazła i z
dziwnym uśmiechem zaciągnęłam do FT. Oho… Czyżby już widziała zdjęcia? Z miną
skazańca weszłam z nią do budynku. O dziwo udało nam się to zrobić
niepostrzeżenie. Jak się okazało wróżki były zaaferowane zdjęciami z festiwalu.
O kami-sama! Na dodatek moi „goście” też już byli w budynku. Ups? Będzie się
działo… I w tym momencie wśród zbitych w kupkę magów przeszły dziwne pomruki i
chichoty. Czyżby to już? Jednak pomyliłam się… Ofiarą magów stał się Natsu.
Dosyć szybko przerzucili się na załamanego Frieda. Oczywiście każdy był
zaciekawiony i rozbawiony wyglądem wszystkich, którzy grali w butelkę, ale
teraz zdjęcia stanowiły priorytet. Magowie śmiali się po chwili z Elfman’a.
Chyb zdjęcia były nie po kolei. Może to i lepiej… I wtedy się stało… Ogólny
okrzyk zdziwienia i nie wiadomo co jeszcze. Dzikie spojrzenia wróżek wędrowały
po pomieszczeniu, aż padły na mnie. Szerokie uśmiechy i błyski w oczach nie
wróżyły niczego dobrego. Hehe… Hehe? Help?! Pierwsze dopadły mnie Erza i Mira. Coś mi się zdaje że same
niewiele pamiętają. Po pomieszczeniu chodziły śmiechy, chichy i pogwizdywania.
Zdjęcia poszły tymczasowo na dalszy plan. Laxus i ja padliśmy ich ofiarami. Ten
chyba nie za bardzo kojarzył o co chodzi, więc mu zdjęcia pokazali. O matko!
Zje mnie?! Zastanawiałam się… czy mam już szykować testament? Tak… To chyba ta
pora… Jego wzrok padł na moją osobę i coś mi się zdawało, że się lekko zarumienił. Ale
chyba tylko ja to widziałam. W każdym bądź razie temat na miesiąc gotowy… Kurde
no! Postanowiłam sobie jedno – przetrwam! A Dreyar? Zniknął używając swojej
magii. Jemu to fajnie… Gdyby nie to, że nie chciałam aby ktoś znał wszystkie
umiejętności to też bym zwiała. A tak zostałam jedyną ofiarą. A oni jak sępy
wyglądali. Szczęście, że ponownie się na Fried’a przerzucili. Biedak się
załamał i spalił cegłę. Potem padło na Gajeel’a i Levi. Ta… Podobne reakcje jak
wcześniej do mnie i Pana Iskierki. Wróżki śmiały się chyba ze wszystkich. A
Juvia jak zobaczyła zdjęcia z zadań Greya – zemdlała… Ta… Już któryś raz
dzisiaj. To było do przewidzenia.
Zdjęcia poszły w
odstawkę i teraz komentowany był wygląd magów. Cóż… Erza to się chyba najmniej
przejmowała. A nawet wręcz przeciwnie – chodziła uśmiechnięta od ucha do ucha.
Ta… Zazdroszczę jej… Udałam, że schylam się po torbę i weszłam pod stół gdzie
szybko użyłam magii. Znalazłam się na ulicy i tak sobie paradowałam, a ludzie
oglądali się za mną. W sumie… Nie było mowy, że mam chodzi w kimonie tak by
było widoczne… Szybko znalazłam się u siebie i zarzuciłam na siebie płaszcz. Ponownie
wyszłam się przejść, aby im nie ułatwiać zadania ewentualnego znalezienia mnie.
Do wieczora łaziłam tak po mieście. W porcie znalazłam się o zachodzie słońca.
Niesamowity widok. Kiedy ta wielka kula ognia zniknęła już za horyzontem, a
niebo stało się ciemne uznałam, że pasowałoby wrócić i przedłużyć wynajęcie
pokoju.
Zapłaciłam
grzecznie właścicielce za miesiąc z góry i okazało się, że zostało trochę mało
pieniędzy. Dotarło do mnie, że pasowałoby jakąś robotę wziąć. Wzięłam prysznic
i położyłam się wcześnie. Po piętnastu minutach usłyszałam jak Mia wchodzi do
pokoju, zjada przygotowaną wcześniej przeze mnie kolację i idzie spać.
Obudziłam się
kilka minut przed południem. Czułam się okropnie, ale ważniejsza była praca. Z
czegoś w końcu trzeba żyć ne? Skierowałam się do łazienki i przesiedziałam tam
calutką godzinę. Czyli było przed pierwszą. Wróciłam do pokoju. Założyłam na
siebie długie ciemne spodnie, dosyć obcisły t-shirt również w ciemnym kolorze.
Do tego adidasy, a na podkoszulek luźną, ciemno-szarą bluzę z kapturem. Na
stoliku leżał posiłek, jednak nie byłam głodna. Pozostawiłam go nietkniętego.
Wypiłam tylko szklankę dobrej herbaty owocowej i ruszyłam do gildii, uprzednio
zarzucając na siebie jeszcze płaszcz.
Na miejscu
wybrałam zlecenie i pokazałam je Mirze, a następnie wyszłam. Mia nawet mnie nie
zauważyła. W sumie… Nikt oprócz Strauss mnie nie zauważył… Przemknęłam niczym
cień. I dobrze… Nie miałam ochoty z nikim gadać. Idąc szybkim krokiem dotarłam
na stację. Tam wsiadłam w pociąg i ruszyłam do miasteczka znajdującego się
spory kawałek dalej. Jakby nie patrzeć, musiałam się przesiadać. Zamknęłam
oczy, a kiedy je otworzyłam byłam na stacji gdzie miałam się przesiadać.
Najwyraźniej przysnęłam. Wysiadłam i pojawiłam się w innym pociągu. Było już ciemno,
więc zasnęłam.
Na miejsce
dotarłam wczesnym rankiem. Pracę zlecił burmistrz miasteczka. A raczej wsi. Z
tym, że wyglądała ona jak miasto duchów. Ludzie chowali się w domach z zabitymi
oknami. Na ulicach nie było nikogo. Kiedy przechodziłam między budynkami
widziałam przestraszone twarze ludzi w tych „oknach”. Dotarłam do największego
z domów. Tu mieszkał zleceniodawca. Zapukałam i dopiero po chwili mi otworzono.
Mężczyzna był dość niski i gruby. Prawą rękę miał w gipsie, a głowę
obandażowaną. Pokazałam zlecenie i mruknęłam, że przyszłam wykonać robotę.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko, ale wciąż był przestraszony. Powiedział
wszystkie szczegóły jakie znał. Niewiele mi to dało. Dowiedziałam się tylko, że
mój cel – dziwny stwór ze skrzydłami, których nie używa do latania (co on
struś?) mieszka w lesie obok wioski i sieje spustoszenie. Kiwnęłam głową i
ruszyłam w stronę „domu” potwora. Dotarłam na miejsce po jakiś 15 minutach.
Szybko znalazłam potwora i się zaczęło. Nikt mi nie mówił, że on włada magią! Warknęłam
pod nosem i postanowiłam szybko zakończyć sprawę. Czułam się coraz gorzej i
najwyraźniej miałam gorączkę. Jedna myśl mnie prześladowała - „Gdybym tylko
miała moją broń…” Niestety… Takowa jest niezdolna do użytku i jest w naprawie.
Szybko więc owinęłam cieniami wroga i przycisnęłam do ziemi. Następnie nie
bawiąc się z nim pozwoliłam by ciemność go „wchłonęła”. Jak Natsu… Tylko, że w
całości. Widziałam jeszcze krew płynącą z ran, które mu wcześniej zadałam i
stwór zniknął. Walka skończona… Ostatecznie moje cienie wyciągnęło z powrotem martwe cielsko ofiary. Chwyciłam stwora i zaciągnęłam go do wioski,
jako dowód wykonania zadania. Mieszkańcy byli w zszokowani, tym jak szybko to
załatwiłam, ale i szczęśliwi. Burmistrz wręczył mi nagrodę i podziękował.
Skinęłam mu głową i nie przeciągając ruszyłam w drogę powrotną. Jednak zrobiłam
tylko kilka kroków i zachwiałam się. Żona mojego pracodawcy szybko znalazłam
się koło mnie i zaprowadziła do swojego domu. Posadziła mnie na fotelu w
salonie, a sama poszła po coś do kuchni. Zamknęłam oczy. Tym razem po ich
otwarciu okazało się, że jest już północ. Znowu zasnęłam. Ale czułam się już na
siłach, aby móc wrócić. Gorączka wciąż mnie nie opuszczała, ale było troszkę
lepiej. Koło mnie na krześle siedział burmistrz. Najwyraźniej obudził się
chwilę przede mną, bo wzrok wciąż miał zaspany. Podziękowałam mu za pomoc oraz gościnne, a następnie ruszyłam do wyjścia. Mężczyzna próbował mnie zatrzymać, jednak powiedziałam, że już dawno powinnam być w mieście i pewnie moi znajomi się
martwią. Podziałało… Polecił mi jeszcze uważać na siebie i dał drobny posiłek,
który przygotowała pani domu. Odprowadził mnie do drzwi dziękując raz jeszcze i
tyle go widziałam. Oczywiście skłamałam z tym, że powinnam być już w mieście. W
końcu wedle informacji misja miała trwać dwa razy dłużej, a tylko Mira widziała
mnie wychodzącą, więc reszta pewnie nie wie, że w ogóle wyjechałam. Szybko
dotarłam na peron i czekałam na pociąg. Według rozkładu jazdy miał być za
jakieś 45 minut. Zwróciłam więc oczy na księżyc. Uwielbiałam na niego patrzeć,
owej nocy był w pełni. Najpiękniejszy czas. Nawet nie zauważyłam kiedy minęły
te trzy kwadranse i pociąg wtłoczył się na tory. Wsiadłam do tej maszyny i
ruszyłam w drogę powrotną. Oczywiście przesiadka mnie nie ominęła. Ta…
Przesiadka o czwartej nad ranem… Wspaniale… Na dodatek czekając na drugi pociąg
czułam się jakby ktoś mnie obserwował. Zignorowałam to… Do Magnolii dotarłam
koło jedenastej. Słońce już mocno grzało, a ja jak na złość wciąż miałam
gorączkę. Skierowałam się do swojego tymczasowego miejsca zamieszkania. Po
drodze usłyszałam jeszcze jak ktoś mnie woła, ale mój brak reakcji odgonił
natręta. Najwyraźniej ten KTOŚ uznał, że się pomylił. Już ledwo stojąc weszłam
do mieszkania i padłam na łóżko. Nawet nie ściągnęłam płaszcza. Zasnęłam
natychmiast.
---==Kilka godzin
później==---
Czułam się źle.
Nawet bardzo… Głowa mnie bolała, jakby ktoś mi gwoździe wbijał i było mi
cholernie gorąco. Nie miałam siły nawet podnieść powiek. Po chwili poczułam,
jak ktoś kładzie mi na czole coś zimnego. Później ktoś coś powiedział, ale nie
zrozumiałam co. Słyszałam jak przez wodę. Poruszyłam się niespokojnie kiedy coś
lodowatego dotknęło mnie w policzek. Później to zimno zniknęło i usłyszałam
stłumiony huk. Ta… Nie wnikam…
Uznałam, że dobrze
by było skorzystać z okazji i w końcu się porządnie wyspać. Po chwili już
odpłynęłam do krainy snów.
---==Sen==---
Idę sobie ulicami
Magnoli. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie mała płacząca dziewczynka stojąca na
środku. Nikt jej nie widzi. A przynajmniej tak się zachowują… Jakby ich nic nie
obchodziło. Co mam zrobić? Przecież nie zostawię jej samej… Podchodzę do niej i
widzę rany na jej ciele. Dużo ran… Białe włosy, chodź długie i niesamowite są
brudne od krwi i pyłu. Dziewczynka ma 4, najwyżej 5 lat. Patrzy na mnie ze
strachem. W jej lilowych oczach widzę prośbę o pomoc. Kładę jej rękę na głowie
i uśmiecham się ciepło.
Wtedy sceneria się
zmienia. Ulice pochłania mrok nocy i kolor krwi. Martwi ludzie są wszędzie, a
ich ciała wyglądają jakby ktoś je zmasakrował. Patrzę na swoje ręce – są całe
we krwi, poranione. Na moim ramieniu opiera się młody, ledwo przytomny chłopak.
Patrzy na mnie swoimi pięknymi czarnymi oczami. Po chwili widać w nich dziwny
czerwony przebłysk.
-Uciekaj… Ratuj
się. Ja już długo nie pożyje, ale przynajmniej się na coś przydam.
-Nie zostawię cię!
-Wiej… wiej jak
najprędzej. Dla mnie już nie ma ratunku. Ty to wiesz i ja to wiem. Nawet
najwspanialsza medyczka mi nie pomoże.
Moje serce boli…
Boli z bezradności… Krzyczę „nie!”, ale coraz bardziej oddalam się od chłopaka.
Ten uśmiecha się smutno i jakby mnie przeprasza. Czuję jego magię… To ona owija
się wokół mnie i odciąga od niego. Jego moc… Resztki mocy… Widzę jak On ledwo
stoi, jak cierpi, ale wciąż jest spokojny i uśmiechnięty. Chcę mu pomóc… nie
mogę… Jego energia wciąż mnie odciąga, a ja nie potrafię się z niej uwolnić.
„Nie!” – Kolejny raz krzyczę to słowo, a on znika mi z oczu. Chcę płakać, ale
nie mogę… nie potrafię…
---==Koniec
snu==---
Otworzyłam oczy i
zobaczyłam pochylającego się nade mną Fried’a. Halo! Prywatności trochę!
Mruknęłam coś pod nosem, a on się odsunął. Podniosłam się. Z mojego czoła spadł
okład, który odłożyłam na szafkę. Kołdra zsunęła się trochę ze mnie. Zauważyłam, że nie miałam na sobie płaszcza. Jednak nie przejęłam się tym, bo reszta ubrania była na swoim miejscu. Rozglądnęłam się
po pokoju i przeżyłam załamanie. Kami-sama! Nie dość, że się namnożyli jak
króliki, to jeszcze mi taki bajzel zrobili w pokoju, że szkoda gadać! Jęknęłam…
I jeszcze to nieumiejętne „posprzątanie” tego… Ehh… No przynajmniej się
starali.
-A co was tu tak
dużo?
-Martwiliśmy się o
ciebie! – tak, tak… tylko Natsu jest zdolny krzyczeć tak głośno przy chorym –
Jesteś naszym nakama!
-Natsu… Po
pierwsze: ciszej, bo mnie głowa boli, po drugie: martwiliście się o mnie? A po
kiego grzyba?
-No jak to? Chora
byłaś… znaczy… jesteś, więc się martwiliśmy. – Happy… chociaż on się potrafi
zachować.
-Dzięki za troskę,
ale niepotrzebnie się przejmujecie. Kami-sama… Każdy człowiek choruje. To nic
nowego…
-Ale nie każdy
idzie chory na misje. – ta mądrość życiowa padła z ust Laxusa – I sądząc po tym
jak szybko wróciłaś… Chyba niepotrzebnie nawet tam szłaś.
-Tak się składa,
że robotę wykonałam. A z czegoś trzeba żyć. Ile spałam?
To się nazywa
zmiana tematu! No ale cóż poradzić, jak tacy gapią się na ciebie w szoku? Nic…
W końcu usłyszałam odpowiedź od Erzy.
-Najprawdopodobniej
od wczorajszego południa.
-Aha… A która
jest?
-Siedemnasta.
-Ehh…
-Szybko to załatwiłaś. Mira mówiła, że to dość trudna misja, jak dla jednej osoby. - tym razem odezwała się Ever
-Jak dla mnie była zwyczajna. - mruknęłam cicho
-Szybko to załatwiłaś. Mira mówiła, że to dość trudna misja, jak dla jednej osoby. - tym razem odezwała się Ever
-Jak dla mnie była zwyczajna. - mruknęłam cicho
-Czemu nie
powiedziałaś nam, że idziesz na misję? - Erza wtrąciła się ponownie
-A co by to
zmieniło?
-Poszlibyśmy z
tobą.
-Właśnie… A ja
wołałam iść sama.
-Czasem dobrze
jest na kimś polegać. – kiedy z Fried’a się taki filozof zrobił, to ja nie wiem…
- Poza tym Mii mogłaś powiedzieć. Martwiła się… Od kiedy wróciłaś czuwała nad
tobą cały czas.
-Niepotrzebnie…
-Weszła do pokoju
i zobaczyła, że wróciłaś i się nie ruszasz. Spanikowała… - czy on to musi
ciągnąć? Ja chcę spać… - Przyszła do gildii przestraszona i…
-Wiem jaka jest
Mia. Nie musisz mi o tym mówić. A ona doskonale wie, że często gdzieś znikam.
-Niemniej jednak,
następnym razem powinnaś wyruszyć na misję z kimś jeszcze. Choćby po to, by w
razie twojego stanu ktoś nam powiedział co się stało w czasie wykonywania
zlecenia. I powiedzieć wcześniej o wszystkim Mii, albo chociaż kartkę zostawić,
że wybierasz się gdzieś.
-Powtarzam po raz
kolejny, że nic mi nie jest…
-Krzyczałaś przez
sen. To jest według ciebie nic? – ponownie wtrącił się Laxus
-To długa
historia, której nie musicie znać.
-Ale chcemy ją
usłyszeć, a czas mamy. – Erza to wszystko musi chyba wiedzieć
-Bez urazy… Ale ja
nie chcę jej opowiadać.
-Czasem trzeba się
komuś wygadać…
-Z tym, że ja nie
chcę się nikomu wygadać…
-My również
przeżyliśmy ciężkie chwilę. Wiemy co…
-A czy masakra
ludzi i ich zwłoki porozrzucane na ulicy to ciężkie chwile?!
Spojrzałam na nich
wściekła. Na nią… Wszyscy byli w szoku. A ja? Wkurzyłam się nie na żarty. Jej
słowa… Że wie co przeżyłam… Wkurzyły mnie… Gówno wie! Nie przeczę, że mogła
przeżyć coś okropnego, podobnego… ale nie to samo! Poza tym… jesteśmy inne. Ja
to nie ona. I nie wie co DOKŁADNIE czułam. Wzięłam głęboki oddech, żeby się
uspokoić.
-Wybaczcie, ale to
co mnie spotkało, to tylko i wyłącznie moja sprawa. Po prostu przeszłość do mnie
wróciła i tyle. Erza… Ja wiem, że inni ludzie mogą mieć podobne przeżycia, ale
nie czują dokładnie tego samego, bo każdy jest inny, a to co przeżył nawet
jeśli podobne… to wciąż nie to samo. Mimo to dziękuję… A teraz wybaczcie, że was
zostawię, ale pasowałoby wziąć prysznic.
Zdziwiłam tym
trochę młodą Scarlet, ale nie za bardzo się tym przejęłam. Mój nadzwyczajny
spokój w takich sytuacjach to nic nowego. Poza tym znając życie, za niedługo
całe Fairy Tail będzie wiedzieć, że miałam w życiu ciężko. Wstałam więc,
wzięłam świeże ubranie i ruszyłam do łazienki. Szybko się uwinęłam, bo zajęło
to mi tylko 15 minut. Wyszłam z łazienki ubrana w spodnie trzy-czwarte w
kolorze granatowym i błękitny podkoszulek z krótkim rękawem. Butów nie
ubierałam, bo po co, skoro na razie nigdzie nie wychodzę? Popatrzyłam na wciąż
obecnych Bogów Gromów oraz Erze i spółkę.
-Napijecie się
herbaty? – spytałam jak gdyby nigdy nic – Mam owocową, zieloną i zwykłą. Nic mocniejszego
nie mam, bo mi Kana wypiła. Co chcecie?
Tą wypowiedzią
zbiłam ich z tropu. Oczy jak spodki i szczęka na ziemi. Kami-sama! Pierwsza
opanowała się Erza… jak zawsze…
-Owocowej jeśli
można.
-Zaraz przyniosę.
-A masz może
ciasto truskawkowe?
-Ta… Powinno coś być. A wy? Co chcecie?
Ostatecznie
wszyscy złożyli zamówienie, a herbatki były gotowe w kilka chwil. Przed każdym
wylądowała jedna, a przed Tytanią dodatkowo stało ciasto. Porozmawialiśmy
jeszcze jakąś godzinę. Nie wracaliśmy jednak do tematu mojej choroby i
przeszłości. Po owej już wspomnianej godzinie z pokoju obok wyszła Mia i lekko
zdziwiła się widokiem mojej osoby, będącej już na nogach. Szybko do mnie
podbiegła i mocno ścisnęła. Wiedziała, że pouczanie i wykład przyniosą raczej
marny efekt, więc po prostu usiadła obok, wciąż mnie trzymając. Tak minęła
kolejna godzina. Było już sporo po 19, a Natsu napalił się na pracę. Ta… Nie
powiem… wspaniałą porę sobie wybrał. Oczywiście Erza zdzieliła go po głowie,
ale cóż… tym razem nie poskutkowało. Przy okazji dowiedziałam się, że tym czymś
lodowatym co mnie dotknęło wcześniej w policzek był Gray. A raczej wytworzony
przez niego lód. Wróżki akurat dyskutowały o moim stanie, więc nie widziały
prób Fullbaster’a, który chciał „pomóc”. Dopiero moja reakcja zwróciła ich
uwagę, a ten huk, to był wylatujący przez drzwi (a raczej z nimi) mag lodu.
Emm… Bez komentarza? I wychodziło na to, że spowodowała to Ever… Już ją lubię!
W każdym bądź
razie magowie opuścili mój dom koło 20. Mia położyła się spać, a ja, jako że
wyspałam się za wszystkie czasu postanowiłam usiąść na fotelu i poczytać
książkę. W końcu zdrzemnęłam się na chwilę. Kiedy się ocknęłam było po 5.
Odświeżyłam się, ubrałam trampki i domyślając się, że z rana będzie chłodno,
zarzuciłam jeszcze płaszcz. Postanowiłam zrobić sobie krótki spacerek.
Skierowałam się w stronę portu i usiadłam na jednej z obecnych tam ławeczek.
Obserwowałam ludzi, a dokładniej ujmując – rybaków. Tylko oni wyruszają do
pracy o tak wczesnej porze. No… wyjątkiem jestem ja. W każdym bądź razie
postanowiłam sobie przemyśleć parę spraw. Tak koło godziny 7, poszłam do baru i
zamówiłam grzanki. Zjadłam, ale jeszcze nie chciało mi się nigdzie iść.
Ściągnęłam płaszcz i płożyłam obok. W lokalu było mało osób, bo pora była
wczesna. Jednak już przypałętał się jakiś nietrzeźwy gościu, który chciał
„postawić mi drinka”. Grzecznie odmówiłam i już miałam się zbierać, kiedy ten
oburzył się i chwycił mnie mocno za rękę. Ała? Uśmiechnął się po obleśnie i
zaczął pożerać mnie wzrokiem.
-No nie bądź taka
niedostępna.
-Radziłabym panu
mnie puścić, bo może się to źle skończyć.
-O! Jaka ostra!
Lubię takie!
-Ale je nie
gustuje w obleśnych, pijanych typach, więc wolałabym aby mnie pan puścił.
-Oj! Nie jesteś u
siebie! Trochę kultury dla starszych! Ile ty w ogóle masz lat co? Zresztą
nieważne… Lubię młodsze.
-Puszczaj… -
warknęłam… i powtarzałam w myślach, że będę nad sobą panować
-Tch! Zamknij się
już mi się to znudziło! Choć no tu…
Po tych słowach
przyciągnął mnie do siebie i zaczął macać. Wzięłam głęboki oddech i kopnęłam
gościa między nogi. Spokojnie chwyciłam płaszcz i powolnym krokiem skierowałam
się do wyjścia. Nie dane było mi jednak tam dotrzeć. Gościu chwycił mnie,
uniemożliwiając dalszą drogę bez użycia siły. Jedna myśl – „Jeszcze chwila i
się doigra”
-Ty mała suko! Nie
wiesz z kim masz do czynienia! Wiesz kim ja jestem?!
-No nie wiem. Jak
sam zresztą powiedziałeś.
-Ty! Jestem…
-A przepraszam!
Chyba jednak wiem… Jesteś naiwnym zboczeńcem z wybujałym ego, który uwielbia
młode i słabe dziewczyny, nie mogące się obronić, tak? Cóż… To chyba źle
trafiłeś…
-Ty suko!
Pożałujesz tego! Jeszcze będziesz mnie błagać o wybaczenie!
-Raczej wątpię…
Mężczyzna rzucił
się na mnie, a ja robiąc z garbny unik, odsunęłam się. Cóż… nie było to trudne,
zważywszy na to, że facet był pijany. Nie chciałam robić awantury w lokalu, ale
wzrok barmana mówił, że nie ma nic przeciwko. Oho… Widać pijaczyna sobie nieźle
nagrabił. Zbok podniósł się i ponowił „atak”. Ponownie zrobiłam unik. Jednak
tym razem kopnęłam go w brzuch. Ten odleciał i uderzył plecami i ścianę.
Podniósł się jednak i tym razem, a ja westchnęłam. Czy on masochista, czy co?
Ruszył w moją stronę, a ja „odsunęłam się” robiąc przy tym obrót i „pojawiając
się” trochę z boku, a następnie kopniakiem w plecy (był pochylony) posłałam go
na podłogę. Podparł się rękami, ale kolejny kopniak z kolanka w brzuch
spowodował, że zwijał się z bólu.
Zapłaciłam
grzecznie za posiłek i przepraszając barmana za awanturę i ewentualne szkody
dałam mu spory napiwek. Założyłam płaszcz, nie zapinając go jednak i upuściłam
bar. Zrobiłam ledwo kilka kroków, a drzwi ponownie się otworzyły i pojawił się
w nich ten pijany facet. Nie zdążyłam zareagować, a już chwycił mnie za rękę.
Bardzo źle by się to dla niego skończyło, gdyby nie przybycie pewnej osoby. A
mianowicie młodego Dreyar’a, który „rzucił” gościem tak, że ten chyba na
księżyc poleciał. Spojrzałam na blondyna. Pytanie: „Gdzie jego ogon, który
wszędzie za nim łazi?”.
-Coś ostatnio
kłopoty przyciągasz, co?
-Oczywiście! Ona
zawsze przyciąga kłopoty!
WTF?! A Yoru skąd
się na jego ramieniu wzięła?! Ehh… Może lepiej nie wiedzieć… Ona gorsza jest
pod tym względem niż Erza i jej towarzysze.
-Jak zawsze masz
rację Yoru. A teraz może mi powiesz co tu robisz?
-Jak to co?! Ty mi
lepiej powiedz, czemu się nie broniłaś?!
-A jak myślisz
czemu się chwiał?
-To trza było go
mocniej walnąć!
-Miałam go zabić?
-Przynajmniej
byłby spokój! A tak, to zanieczyszcza atmosferę!
-Ehh… Dzięki
Laxus… Jeszcze chwila, a miała bym na karku radę gildii i najprawdopodobniej
oskarżenie o morderstwo ze szczególnym okrucieństwem.
-Ta… Nie ma za co.
-Ej! Romeo i
Julia! Kończcie te romanse i chodźcie do gildii! Zimno mi!
Popatrzyłam na
kotkę z załamaniem na twarzy i westchnęłam. Kiwnęłam na chłopaka i ruszyłam w
stronę gildii. Yoru dalej siedziała na ramieniu „władcy piorunów”, więc
„poszła” z nami.
-Tak właściwie, to
gdzie reszta Raijinshuu?
-Powiedzmy, że im
zniknąłem.
-Niech tak będzie…
Na jego miejscu
też bym miała dość. Łażą tak za nim i łażą… facet nie ma ani chwili spokoju. I
w tejże chwili zza rogu wyłoniła się postać jednej-trzeciej tego „ogona”. Któż
taki? Evergreen! Zaczęła mówić, a raczej wykrzykiwać coś do chłopaka, że
nieładnie jest tak nagle znikać i myśleli, że coś mu się stało. Po chwili
zamilkła i jej wzrok padł na mnie. Uśmiechnęła się i z błyskiem w oku
powiedziała, że musi coś załatwić i nie będzie nam przeszkadzać. Oho… I znowu
się zacznie…Czy ona nie powinna zająć się Elfman’em? Westchnęłam i ponownie
ruszyłam w stronę gildii, a Dreyar za mną. Na miejsce dotarliśmy po jakichś 15,
no może 20 minutach. Ledwo przekroczyliśmy drzwi, a już uśmiechnięta Mira do
nas doskoczyła i porwała mnie na „przesłuchanie” co chwila zerkając na wnuka
mistrza. A skoro o mistrzu mowa… Ten z dziwnym błyskiem w oku podszedł do wnuka
i wziął go na rozmowę. Ten się trochę opierał, ale ostatecznie, dla świętego
spokoju poszedł z nim. Współczuję biedakowi… A co do mnie… Ignorując pytania
Miry popijałam sobie herbatkę.