Rozdział miał być później, wiem. Ale macie niespodziankę z okazji tego, że zdałam moje ostatnie egzaminy na ten semestr i obecnie mam ferie. A teraz bez
zbędnego gadania dzisiaj. Zapraszam na rozdział!
***
Wszyscy
przygotowali się psychicznie do kolejnej walki, widząc biegnącego i
spanikowanego Kina. Ale okazało się to o dziwo niepotrzebne. Blondyn wpadł z
Rena i schował się za nim. Cień zatrzymał się i przybrał kształt węża, który
syczał wściekle w stronę dwójki chłopaków. Meryl zaśmiała się, a Lena i Riddle pokręciły
głowami. W ich kierunku szła Aya, której brew drgała niebezpiecznie. Zatrzymała
się kilka kroków od nich, nie spuszczając wzroku ze złotowłosego.
-To
jego wina! – zawołał Kin, wskazując na Rena – To on przyniósł zdjęcia! Są jego!
Ren
zamrugał zdziwiony i zauważył, że jego siostra trzyma w ręce kilka zdjęć.
Obejrzał się na trzęsącego się Kina i zrobił minę obrażonego dziecka.
-No
wiesz?! Czemu na mnie zwalasz?!
-Prawdę
mówię! – obruszył się Kin, po czym dodał znacznie ciszej – A poza tym jesteś
jej bratem, nie zrobi ci krzywdy.
-Co
ty bredzisz? Nie odezwie się do mnie przez minimum tydzień! Chcesz mi skazać na
taką mękę?! – Ren złapał Kina za ramiona i potrząsnął nim
-Weź
odpowiedzialność za swoje czyny, ty podstępny oszuście. – fuknął Kin
-Ren?
– głos Ayi nie wróżył nic dobrego – Czy to prawda?
-To
Kin! To jego fotografie! – zawołał Ren, uśmiechając się nerwowo
-Doprawdy?
Bo niby Kin mógłby mieć zdjęcie, na którym w wieku 4 lat bawię się z kotem, w naszym
ogrodzie?
-E…
Cóż… mógł mi ukraść…
-Ren.
-No
mogłem mieć w płaszczu parę twoich zdjęć. W końcu przez tyle lat…
-Ren.
-No
dobra! – chłopak wyrzucił ręce do góry – Przyznaję się! Tylko nie patrz już na
mnie tak, jakbyś się chciała mnie wyrzec!
-Oh,
daj spokój Aya. – odezwałą się Meryl. - Wyglądałaś wtedy bardzo uroczo. – Aya
zamrugała, ale Meryl dalej mówiła, nie zważając na machającego rękami Rena –
Pamiętam też zdjęcie z sylwestra. Wyglądałaś wtedy przynajmniej jak
dziewczynka. I to naprawdę urocza. Normalnie nigdy bym nie mogła sobie
wyobrazić jak w Nowy Rok, śpisz z pluszowym króliczkiem na sofie, czekając na
brata. – zaśmiała się, a Ren jęknął. Następnie jednak młoda Kuroi stała już
przy bracie i przyduszała go ze złowrogim uśmieszkiem na twarzy.
-Gdybym
wiedziała, że robisz mi takie zdjęcia, już dawno bym je spaliła, nie łudząc się
że ty to zrobisz.
-Ale
spaliłem je, spaliłem! – wołał Ren, próbując się uwolnić i klepiąc ją przy tym po
przedramieniach.
Meryl
uśmiechała się łagodnie, niczym aniołek, a Riddle i Lena próbowały powstrzymać
chichot. Wtedy obok pojawił się chłopak, który… wyglądał identycznie jak Meryl.
To był właśnie Menma. Te same oczy, te same twarze i uśmiechy. Ta sama postura
i wzrost. Jedynie ubrania i płeć inne. Bliźniaki. Chociaż Meryl wydawała się na
starszą. Wróżki dopiero później się dowiedziały, że było odwrotnie. To Menma
był starszym z bliźniaków.
Ale
nie wybiegając w przyszłość zanadto, ważne jest, co działo się w
teraźniejszości, więc do niej należy się trochę cofnąć.
Kin
odsunął się od przyjaciela na bezpieczną odległość i teraz chował się za
bliźniakami. W końcu Menma westchnął i z uśmiechem pokręcił głową. Trącił
siostrę, a ta zlitowała się nad Renem. Złożyła ręce jak do modlitwy i otworzyła
usta. Dopiero po chwili rozbłysło światło, a wraz z nim poniósł się dźwięk.
Piękny i łagodny. Aya zamarła, jej oczy lekko się przymknęły. Wyglądała jakby
zapadała w sen. Ren też się nie ruszał. W końcu Kin złapał bruneta i uwolnił go
z rąk Ayi. Jednak wtedy Aya się obudziła i spojrzała zła na Kina. On i Ren
uśmiechnęli się i zaczęli uciekać. Menma zaśmiał się, podobnie jak jego
siostra.
-Może
byś im tak pomógł, co? – rzuciła Hagane w stronę chłopaka.
-Nie
jestem samobójcą. – odpowiedział Menma.
W
końcu jednak cała ta ganiania dobiegła końca, kiedy Kin się potknął o kawałek
rozbitego krzesła i pociągnął za sobą Rena. Aya stanęła nad nimi, jednak nie
dokonała na nich swojej zemsty, bowiem pojawiła się Mia, która z okrzykiem
radości uwiesiła się na szyi swojej nauczycielki. Ren i Kin odetchnęli z ulgą i
obserwowali tą scenę z uśmiechami. Wykorzystali okazję i ewakuowali się z
terenu zagrożonego, podczas gdy Aya obejmowała swoją uczennicę. Był to doprawdy
rozczulający obrazek. I Ren nie mógł się powstrzymać, by uwiecznić tą chwilę po
kryjomu. Kin zmierzył go zirytowanym spojrzeniem, ale nic nie powiedział. Były
ważniejsze rzeczy.
Po
jakimś czasie zjawiło się kilkoro osób z Serca Ciemności, którzy bardziej lub
mniej wylewnie powitali Rena i uściskali Ayę, Riddle, Lenę oraz Kina. W czasie
gdy Meryl zaczęła się rozczulać nad Mią, Aya przedstawiała wróżkom swoją
rodzinę. Była szczęśliwa, jak mało kiedy. I było to widać. Na pierwszy ogień
poszedł Siergiej, którego część wróżek już kojarzyła. Założył okulary
przeciwsłoneczne, a ręce trzymał w kieszeniach. Przywitał się z magami Fairy
Tail raczej chłodno i wyglądał odrobinkę niepokojąco górując nad nimi
wszystkimi wzrostem i masą mięśniową. O srogiej twarzy nie wspominając. Nie
mniej jednak serdecznie uściskał Kina i Rena oraz zmierzwił dziewczynom włosy
uśmiechając się lekko złośliwie.
Sasza,
który był bardzo podobny do Siergieja, milczał kiedy Aya go przedstawiła.
Wyglądał trochę jak jego mini-kopia. Tylko włosy miał trochę jaśniejsze, a
twarz bez wyrazu. Dodatkowo miał na sobie chyba cały rynsztunek bojowy. Dziwnie
skrojona zbroja, odsłaniała zawiłe, czerwone tatuaże na brzuchu i znak gildii.
Kiwnął tylko głową na przywitanie i odszedł gdzieś na bok.
Meryl
w pewnym momencie pomachała komuś ręką i podbiegła do jakiejś młodej
dziewczyny, łudząco do niej podobnej, tylko niższej. Poprowadziła ją do grupki
i przedstawiła. To była Marianna – najmłodsza z rodzeństwa. Oczko w głowie
Meryl i Menmy. Dziewczyna miała może z 14, ewentualnie 15 lat. W jasne włosy
wpięła fioletowy kwiat i ubrała się pół-sprotowo. Przywitała się z bratem, a
następnie z serdecznym uśmiechem wyściskała wszystkich przyjaciół, których
dawno nie widziała. Riddle zrobiła naburmuszoną minę, ale odwzajemniła uścisk,
a Lena wyszczerzyła się jak mysz do sera i mocno ścisnęła Mariannę. Obie
zaśmiały się wesoło. Choć Lena była starsza, to nie przeszkadzało im to w
dobrym dogadywaniu się.
Wtedy
podszedł jakiś ciemnowłosy mężczyzna, odziany w długi strój, z różnymi klapami
i wzorami. Na ramiona zarzucił rozpięty płaszcz, a pod pachą trzymał starą
księgę z dziwnym napisem. Włosy miał długie, spięte z tyłu w dwa, luźno
opadające kuce. Jasna cera kontrastowała z ciemnym kolorem ubrania. Aya
przedstawiła go jako Jiril’a, a Kin, który pojawił się obok dodał, że mężczyzna
brał udział w bitwie. Chociaż nie było po nim tego widać w najmniejszym
stopniu. Ren zamienił z nim parę słów, ale przerwała im jakaś dziewczynka o
długich, ciemnozielonych włosach z jaśniejszymi pasemkami. Grzywka opadała jej
na jedno oko zasłaniając je całkowicie, ale drugie było w kolorze zgniłej
zieleni. Wyglądała na nastolatkę, chociaż ubrała się dość wyzywająco w obcisłe
spodnie, z wyciętymi paskami po bokach na wysokości ud, japonki oraz dziwną bluzkę
wyglądającą jak część kimona, ale sięgającą powyżej pępka. Przy boku miała przypiętą
katanę, a biodra obwiązała fioletową chustką. Jej twarz była bez wyrazu,
podobnie jak głos, który wydawał się niewinny, ale trochę niepokojący. To była
Ea. Kin szepnął do wróżek, żeby ich nie zwiódł jej wygląd, bo to sadystka. I to
bardzo potężna, ale został zdzielony w głowę przez Rena, który jednak nerwowo
zerknął na dziewczynę.
Pojawiła
się też dobrze wszystkim znana Etna, która ciągnęła za sobą chłopaka o różowych
włosach, z zasłoniętą dolną częścią twarzy. Poklepała go po ramieniu,
uśmiechając się w szalony sposób.
-Nemuru
też brał udział w bitwie, ale chyba nie chce się przyznać! – zawołała, a on
zmierzył ją wściekłym spojrzeniem. Wróżki przywitały go i podziękowały, ale ten
tylko kiwnął głową i rozpłynął się w powietrzu, zostawiając za sobą przyjemną
woń kwiatów.
-Nemuru
niezbyt lubi ludzi. – wyjaśnił Ren – W ogóle to nie przepada za wieloma
rzeczami. – zastanowił się na głos i zrobił minę niczym niewinne dziecko.
-Najbardziej
to chyba swojej magii nie lubi. W sumie to się jej wstydzi, co nie? – rzucił
Kin, a Ren pokiwał głową.
-Wprowadza
przeciwnika do wirtualnej rzeczywistości. Coś jak iluzja, ale na bardzo wysokim
poziomie. Chociaż te proste też stosuje. W sumie to ta magia ma raczej rozległe
zastosowanie. Może wprowadzić wroga do wirtualnej rzeczywistości częściowo, lub
w pełni i manewrować tym światem wedle własnego uznania. Często nawet można nie
wiedzieć, że się wpadło w sidła tej magii. To dość ciężkie to wytłumaczenia. –
dodał na końcu.
-To
nie tłumacz, bo marnie ci to idzie. A Nemuru niekoniecznie musiałby chcieć,
żeby wszyscy o tym wiedzieli. – wtrąciła się Aya, mówiąc jednak do brata
łagodnym głosem.
-On
i te jego ilzuje! – prychnęła Etna i poszła się napić.
Wtedy
Aya przedstawiła Hei’a. Mężczyzna miał maskę na twarzy, więc ciężko było
określić nawet jego wiek, ale po budowie można było stwierdzić, że na pewno
dzieckiem nie był. Wyglądał co prawda przeciętnie, ale tylko na pozór. W
rzeczywistości był doskonałym wojownikiem. Szybkim i efektywnym. Miał jakby
granatowe, krótko ścięte i zmierzwione włosy. Nie były one co prawda bardzo
krótkie, ale też nie tak długie jak u Jirila, Kina czy Rena. Po prostu
przeciętne. Ubrany był w raczej luźne ubrania, nie rzucające się w oczy. Przy
boku zapięte miał dwa ostrza o trochę dziwnym kształcie.
I
na tym się przedstawianie skończyło. Ren wyciągnął jeszcze jakieś jedno zdjęcie
i… wręczył je Ayi. Dziewczyna była lekko zdezorientowana, ale kiedy spojrzała
na papier, przyłożyła dłoń do ust. Byli tam wszyscy członkowie Serca Ciemności.
Zdjęcie było stare i już trochę podniszczone, ale wyraźne. Widziała na nim
nawet siebie, Vana Hana z mnóstwem warkoczyków i Rihana. Wszystkich. Nawet
Rena.
-To
zdjęcie z czasów gdy pierwszy raz cię odzyskaliśmy. – rzucił cicho Kin, patrząc
brunetce przez ramię. – Są tu wszyscy.
-Tak…
to zdjęcie, które zawsze dawało mi siłę. – dodał Ren, uśmiechając się lekko do
siostry, ale ona tylko patrzyła na zdjęcie. Dokładnie przypatrywała się każdej
osobie. Widziała jak malutka Ea, ciągnie za włosy Kin’a. Jak fioletowo-włosa Verete,
która dopiero do nich przyszła, stoi niepewnie trochę bardziej z boku ubrana w
swoje tradycyjne, dwuczęściowe, wzorzyste kimono. Obok, w podobnym stroju stała, zmarła w bitwie z Luc’em Mana, z kataną przy boku. Sasza jak zawsze stał w
pełnym uzbrojeniu. Judal wsunął ręce w szerokie rękawy swojego chińskiego
stroju, a jego bardzo długi warkocz z ciemnych włosów, stanowił cel
obserwacyjny dla małej Sasami. Dziewczynki z wieloma puszystymi ogonami w
takim samym kolorze, jak jej czarne i krótkie włosy, którą na rękach trzymał
Lau, również odziany w chiński strój, ale w zielonkawym kolorze. Obok, z bronią
w ręku i w skąpym (też chińskim) stroju stała RanMao, trzymająca brata za rękę.
Tak – Lau i RanMao to rodzeństwo, chociaż gdyby nie chińska uroda, nie byliby
raczej do siebie podobni. Na zdjęciu byli wszyscy po kolei. A z tyłu, na samej
górze, jakby siedziała na bardzo wysokim krześle, znajdowała się Luka.
Wyglądała jakby czuwała nad wszystkimi. Obok niej, w powietrzu unosił się
Orion, niczym odwieczna prawa ręka Luki. Byli tam nawet ci, którzy zmarli
później, w czasie Tragedii Serca. Z przodu wyróżniała się za to czwórka osób.
Shioroyasha, która wyglądała znacznie młodziej (prawdopodobnie przez inny sposób
ubierania się, malowania i czesania) oraz trójka identycznie wyglądających
chłopców: Yue, Xing i Lee.
Aya
nawet nie zdawała sobie sprawy, że przy każdej osobie wypowiadała cicho pod
nosem imię. W ten sposób wróżki poznały nawet nieobecnych tego dnia członków
Serca Ciemności.
Uśmiechnęła
się widząc jak na zdjęciu Revis trzyma ją ostrożnie za dół rękawa. Też dopiero
co się do nich przyłączył. To były czasy. Jedne z najszczęśliwszych chwil w
życiu, a takich było raczej mało. Tak przynajmniej myślała.
-Wiele
się zmieniło, ale nie to, że jesteśmy rodziną. – rzucił wesoło Kin, nawet nie
zdając sobie sprawy ile to znaczyło dla Ayi i Rena. Wtedy obok zjawiła się Mia
i wyrwała zdjecie z rąk Ayi, obserwując je uważnie.
-Więc
to są magowie z Serca Ciemności. – powiedziała – Wyglądają na silnych.
-Bo
są silni. – odparła Aya, uśmiechając się lekko, ale w jej głosie pobrzmiewała
nutka smutku – Niektórzy jednak już odeszli. Bezpowrotnie.
-Musiało
ci na nich zależeć. – powiedziała poważnie Mia, podnosząc spojrzenie na swoją
sensei.
-Tak…
Uwielbiałam ich. Choć zapewne nie okazywałam tego w odpowiedni sposób.
-Nie
martw się! Jestem pewna, że wiedzieli! – wykrzyknęła przytulając się do nóg
brunetki. Kuroi uśmiechnęła się i wyszeptała ciche „dzięki”. Ren patrzył na ten
obrazek w rozczuleniu. Jego mała siostrzyczka dorastała. Aż miał ochotę zrobić
kolejne zdjęcie, ale powstrzymał go Kin, który oparł się o niego, przerzucając
przy tym swoje ramię przez jego szyję i z ciepłym uśmiechem na twarzy wysyczał
mu do ucha:
-Ani
mi się waż. – na co brunet tylko się zaśmiał nerwowo. Kiedy dowiedział się, że
Aya ma uczennicę, prawie się załamał. Przegapił tyle czasu z życia jego małej
siostrzyczki!
Następnego
dnia odbył się pogrzeb. Najpierw Fairy Tail i członkowie Serca poszli oddać
hołd zmarłym wróżkom. Ceremonia miała być dość skromna, ale taka ilość ludzi
przyciągała uwagę. Natsu ciężko przeżył śmierć swojej przyjaciółki, która już
raz umarła. A przynajmniej już odprawili jej pogrzeb. Mira i Elfman również
mieli ciężko, chociaż najstarsza z rodzeństwa starała się trzymać mocno. Elfman
ronił „męski łzy”, ale nikt nic na to nie powiedział. Rozumieli doskonale co
czuła reszta. Lisanna również była ich przyjaciółką. Podobnie jak Droy oraz
Laki.
Po
pogrzebie, kiedy był już wieczór, wszyscy udali się na pogrzeb Many. I chociaż
wróżki nie znały jej osobiście i nie widziały jak walczy, to wiedziały, że
oddała życie walcząc za nich. Wszyscy zbili się w grupkę, a Orion wzniósł ręce
do góry i otoczyła ich ściana wiatru. Wyglądało to tak, jakby znaleźli się w
środku tornada. Kiedy wiatr się uspokoił, stali już na cmentarzu, ale nie w
Magnolii. To był cmentarz w Arkadios – mieście, gdzie niegdyś znajdowała się
siedziba Serca Ciemności. Luka naprawdę się postarała. Wszystko wyglądało tak,
jakby to były czyjeś urodziny – ładnie i elegancko ozdobione ze sporą ilością
kwiatów. Oczywiście zachowała umiar, ale nikt normalny by nie pomyślał, że to
jest typowy pogrzeb. Później członkowie Serca, w tym również Aya, założyli
ciemne, identyczne płaszcze. Takie same jak na pogrzebie Van Hana, po czym
kilka osób złożyło trumnę do grobu. Każdy wrzucił po jednym kwiatku, a
następnie zasypano to ziemią. Wkrótce uroczystość zakończyła się, poprzedzona
cichym nuceniem. Ciężko było powiedzieć kto nucił. Ale jasne było, że więcej
niż jedna osoba, chociaż melodia była ta sama.
Pożegnali
jednego z nich tak, jak sobie na to zasłużył. Cieszyli się, że ten okrutny
świat już nie będzie zagrażał Manie. Bo życie jest radością, ale i cierpieniem.
A po śmierci i tak się wszyscy spotkamy. W miejscu, gdzie nasza rodzina i
bliscy, czekając na nas.
***
I
tym oto akcentem kończymy dzisiejszy rozdział. Wiem, że pojawiło się całkiem
sporo postaci, ale starałam się je przedstawić tak, żeby niezbyt się wam
pomyliły i zmieszały. W razie czego i tak zostaną dodani do bohaterów. (dodam
też ich umiejętności w opisach, chociaż tu nie zostały wszystkie powiedziane - to tak w ramach bonusu/ciekawostek będzie).