sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 7


Hejka! 
Za nim zabierzecie się za czytanie tegoż oto nowego rozdziału, byłabym wdzięczna za przeczytanie tej krótkiej informacji i zapoznanie się ponownie z regulaminem. Dlaczego wspominam o regulaminie? Cóż... tak sobie myślałam, że skoro ilość czytań z 6 notki jest znacznie większa niż z 5, to również ilość komentarzy się zwiększy. Wiem, wybredna jestem i narzekam, ale to naprawdę pomaga. A jak się widzi, że ilość komci jest jednak mniejsza (choć minęło więcej czasu) to jakoś tak trochę odechciewa się pisać. No i mimo wszystko czyjaś opinia naprawdę pomaga! Nie bójcie się! Ja nie gryzę!
Aya: Cóż... mam pewne wątpliwości czy nie gryziesz. Nie przejmujcie się nią. Ma dzisiaj po prostu zły dzień. A racji tego, to chyba ja odpowiem na komentarze, bo ta zacznie bredzić.
Nie prawda! Poradzę sobie sama! A zatem... 
  • Alice - bardzo się cieszę, że ci się podoba. Co do mojej wizyty u ciebie... zrobię to już niedługo (zapewne w przyszłą sobotę), bo w tym tygodniu mam mnóstwo nauki.
  • Fadzik - Hehe... ty uważaj bo ja powiem do kogo Kimiko pasuje ;p
  • Yuuki - dzięki za pokazanie błędu, jak już mówiłam, poprawiłam go ^^. No i nie sądziłam, że ta akcja z pijakiem tak się spodoba o_O Ja wiem, że Aya jest silna, ale... no nic! Ciszę się, że się podobało ^^.
  • Heladas - kolejna co jest za połączeniem Ayi i LAxusa, co? Ehh... Ale kto wie, kto wie... Jeszcze o tym nie zadecydowałam ^^
  • Basia - sen odsłonił przeszłość Ayi mówisz? Wiesz... ja odniosłam wrażenie, że nawet jeśli to namieszał jeszcze bardziej, ale to dobrze, że "odczytałaś" z niego parę rzeczy. Cieszy mnie to, że udało mi się je odpowiednio "ukazać" ^^.
  • Desu-chan - Hadesumaru cię gnębi? Współczuję... Ale przyznam, że ciekawa z niej osóbka ^^. Hehe... I odwiedzę was na pewno! (tylko jeszcze nie wiem kiedy) No i miło mi, że znowu rozdział się spodobał!
  • Shiru - Łooo... Nie oglądałaś FT, a się nie pogubiłaś? o_O Nieźle! Ale koniecznie musisz oglądnąć! Fadzik też tak pewnie uważa ^^.
No! Finito! Udało mi się pożegnać mój podły humor! Nie mniej jednak, bardzo proszę, że jeśli ktoś już przeczyta notkę, to niech skomentuje. A teraz zapraszam do czytania!


***

Do tej hałaśliwej gildii należymy już ponad tydzień. W tym czasie wróżki zdążyły już parę razy rozsiać plotki odnośnie mnie i Laxusa. O bogowie! My już praktycznie nie mieliśmy chwili spokoju! Nawet mistrz i Erza się zaangażowali! A my? Myśmy to mieli głęboko w czterech literach. Innymi słowy mało nas to obchodziło i staraliśmy się ich ignorować. Tak samo było i tym razem. Siedziałam przy barze i popijałam sake, a Mira stała nade mną i próbowała wyciągnąć ze mnie co się dokładnie wydarzyło. Opowiadała jaka to z nas fajna i śliczna para i jak to ładnie ze sobą wyglądaliśmy. A ja? Nic… Jak piłam, tak piłam. Po chwili dołączyła się też Erza i ona również, chciała się dowiedzieć wszystkiego. Ignorując męczące mnie dziewczyny rozglądnęłam się po obecnych w pomieszczeniu osobach. Mój wzrok padł na siedzącą przy stole Ever, która o dziwo nie poszła wczoraj na misję z Raijinshuu. Cóż… Jak tak już o pracy mówimy, to ja też powinnam coś znaleźć. I wtedy w głowie zapaliła mi się żarówka. Wstałam, całkowicie ignorując wbijające się we mnie spojrzenia magiczek klasy S i podeszłam do Evergreen.
-Mam propozycję.
-Propozycję? Co masz na myśli Aya-san?
-Nie miałabyś ochoty iść ze mną na misję?
-Mówisz poważnie?! – dziewczyna się serio zszokowała
-Jak najbardziej.
-Bardzo chętnie!
-W takim razie chodźmy coś wybrać.
Mówiąc to skierowałam się do tablicy ze zleceniami. Tam razem z Ever wybrałyśmy zlecenie i pokazałyśmy Mirze. Ta lekko zdziwiona kiwnęła głową, a my wyszłyśmy z gildii. Minęłyśmy Mię, trenującą z Juvią i ustaliłyśmy, że spotkamy się za godzinę przed stacją. 
Na miejsce dotarłam sporo przed czasem, więc usiadłam na ławeczce i czekałam, aż moja towarzyszka dołączy. Przyszła po jakiś 30 minutach, czyli przed czasem. O dziwo nie miała na sobie swojego typowego stroju, a obcisłe spodnie trzy-czwarte w kolorze brązu i zielony podkoszulek na ramiączkach. Do tego ciemne klapki i torba. Nie powiem… Trochę się zdziwiłam, ale nic nie powiedział, bo jakby nie patrzeć… ten strój lepiej na niej wyglądał. Szczególnie, że włosy sobie rozpuściła. Wstałam i ruszyłyśmy na peron. Pociąg przyjechał chwilę później. Wsiadłyśmy do maszyny i zaczęłyśmy rozmawiać. O dziwo całkiem dobrze mi się z nią gadało. Nawet nie zauważyłam kiedy dotarłyśmy na miejsce. Tak… Aberon – miasto słynące z wydobycia srebra i złota i budynków z białego kamienia. Niby bogate miejsce, ale wielu ludzi tak naprawdę cierpi tu na brak pieniędzy. Nawet władz mają ten problem… A to dlatego, że mało osób tutaj jest magami i nie ma tu również żadnych gildii. A co za tym idzie… Przestępczość tutaj spora.
Skierowałyśmy się do naszego zleceniodawcy. Była to jedna z zamożniejszych pań w tym mieście. Naszą rolą było przepędzenie pewnych oprychów, którzy ją nękali i wymuszali pieniądze. Ona się sprzeciwiła i źle się to skończyło. Jak na fundusze miasta płaciła sporo. Po rozmowie z nią dowiedziałyśmy się, że ludzie, którzy ja prześladują to magowie, którzy używają do tych spraw magicznych zwierząt. Wszystko wygląda na zbieg okoliczności, więc rada nie może interweniować. A władz nie-magiczne… cóż… w przeszłości coś się wydarzyło i teraz mało interesują się miastem. Poczekałyśmy, aż magowie przyjdą i odpowiednio się z nimi rozprawiłyśmy. Nie zajęło nam to nawet 5 minut. Gorzej było z „niby przypadkowymi” potworami. Ale ostatecznie wyszłyśmy z tego tylko z kilkoma ranami. Odebrałyśmy zapłatę i ruszyłyśmy w drogę powrotną. Jednak po drodze na stację zatrzymaliśmy się w barze. Tam opatrzyłam rany swoje i Ever, a następnie zamówiłyśmy coś do zjedzenia. Miałam jakieś dziwne wrażenie, że coś się wydarzy.
-A właściwie… Aya-san…
-Hmm?
-Co myślisz o członkach gildii?
-Hmm… A co mam myśleć? Jeśli o mnie chodzi, to da się żyć.
-A odnośnie Raijinshuu?
-Hmm… lubię was. Mia chyba też. Nawet fajnie się z wami gada.
-Naprawdę?
-Nom…
-Ze wszystkimi?
-No… W sumie tak.
-Bixlow i Fried cię nie wkurzają?
-Niezbyt… Możesz mi wierzyć lub nie, ale Mia potrafi być gorsza.
-Heh… A Laxus?
-Co on?
-No, co myślisz o nim?
-Hmm… Co o nim myślę? Spoko gościu, jak to mówi Mia. Nie mam nic przeciwko niemu.
-I tylko tyle?
-A co ma być jeszcze?
-Hmm… Nie sądzisz, że jest przystojny?
-No jest. I co w związku z tym?
-A nie sądzisz, że nieźle byście razem wyglądali.
-Ehh… Ty też? Wiesz Ever… Nie mam pojęcia, jak byśmy razem wyglądali, ale jak na razie nie spieszy mi się do bycia w związku.
-A to czemu?
-Długa historia. Nie pytaj…
-Skoro tak… Mmm… Dobre to! Wiesz… Nigdy nie jadłam naleśników z czekoladą. – wow! Jej umiejętność zmiany tematu zadziwia.
-Nie?
-W życiu! Zawsze uważałam, że po tym się okropnie tyje!
-Już tak nie myślisz?
-Cóż… Nadal się tego trzymam, ale raz na jakiś czas chyba nie zaszkodzi.
-Co racja, to racja! Z tym, że ja to jadam prawie codziennie!
-To jakim cudem ty masz taką świetną figurę?!
-Mam?
-Jak cholera!
-Hmm… No to nie wie…
-Szczęściara…
Zaśmiałyśmy się zgodnie. Naprawdę fajnie się z nią rozmawiało. Cóż… Fried to trochę sztywniak, ale da się z nim gadać. No chyba, że chodzi o Laxusa… On tego faceta uwielbia! Bixlow… wesoły facet po prostu! Ale ja się do takich ludzi już przyzwyczaiłam. Laxus… Aż tak dobrze go nie zanm. Ciężko mi go oceniać. A Ever? To kobieta, więc gada nam się naprawdę dobrze, gdy w pobliżu nie ma nikogo z wróżek.
Pogadałyśmy tak jeszcze chwilę i ruszyłyśmy w drogę. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie jeden mały szkopuł. A mianowicie mały, czarny, słodki piesek, który najwyraźniej nie miał domu. O kami-sama! Jęknęłam cicho, a wróżka spojrzała na mnie niezrozumiale. Podążyła za moim wzrokiem i… też została oczarowana. Wtem usłyszałyśmy czyjś głos.
-Wiedziałem, że jakieś ładne laskie złapią się na szczeniaczka, ale nie sądziłem, że aż takie! – spojrzałyśmy w tamtą stronę i zobaczyłyśmy całkiem przystojnego faceta - Im starsza, tym piękniejsza jesteś, ale pod tym względem –ruchem głowy wskazał merdającego na jego widok psa - to się nie zmieniłaś.
Rozszerzyłam oczy. Normalnie nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Przecież to był…
-Kin?! Na wszystkie smoki świata! Kin! To ty!
Wyszczerzyłam się szeroko i wręcz wskoczyłam na chłopaka przewracając go. Zaśmiałam się wesoło i pocałowałam chłopaka krótko w usta. Ten zaśmiał się na moją reakcję. Był to młody mężczyzna o lekko opalonej cerze, któremu oczy wpadają na oczy tak, że ciężko dostrzec ich kolor. A skoro już o tym mowa to są one dość niezwykłe. Zewnętrzna część tęczówki jest czerwona. Potem, im bardziej do środka, przechodzi w kolor piwny, a przy samych źrenicach pojawia się złoty. Wróćmy jednak do uczesania. Włosy o różnej długości. U góry w lekkim nieładzie, ale na karku związane i sięgające trochę dalej niż do połowy pleców. Kin spojrzał na mnie rozbawiony.
-Coś ty taka niewyżyta?
-Ty mnie nie denerwuj! Tyle lat się nie widzieliśmy, a ty od razu mnie wkurzasz no!
Mimo, że mówiłam jakbym była zła, to na mojej twarzy wciąż widniał uśmiech.
-Matko kochana! Nic się nie zmieniłeś!
-Ty również. No…- udał zamyślonego - Może jesteś trochę cięższa i lepiej całujesz…
Tym mnie wkurzył. Zdzieliłam go po głowie i niby naburmuszona, zeszłam z niego.
-Phi! To ja tu robię normalnie wyjątek, bośmy się tyle nie widzieli, a ty co?
-No już, już… Nie gniewaj się… Tylko żartowałem.
Kin udał skruszonego. Obróciłam się tak by patrzeć mu w twarz. Spojrzałam mu w oczy i ponownie się wyszczerzyłam.
-Powiedzmy, że ci wybaczam.
-Emm… Wybaczcie, że przeszkadzam, ale zaraz nam pociąg ucieknie.
-Ah! A kimże jest twoja wspaniała koleżanka?! – te gwiazdki w oczach dużo znaczą
-To Evergreen. Należy do fairy Tail.
Blondyn wydał się zdziwiony.
-Fairy Tail? I ty też do nich należysz?
-Ta… Długa historia…
-A czy…
-Nie. I nie wracaj do tego.
-Emm… Aya-san?
-Hmm? O co chodzi Ever?
-Pociąg…
-A tak! Jasne! Emm… Kin… Ty też idziesz.
Mówiąc to chwyciłam zdziwionego chłopaka pod ramię i pociągnęłam za sobą, a Ever ruszyła obok tuż za nami. Wsiedliśmy do tej puszki w ostatniej chwili. Pociąg ruszył, a my w nim.
-A więc? – zaczęła Ever – Skąd się znacie?
-Długa historia moja droga. I z cała pewnością mało ciekawa. Chętnie jednak usłyszałbym coś o tobie.
Oho! Elf-chan będzie miał konkurencję! A moja przypuszczenia się potwierdziły, jak Ever się zaczerwieniła. Cóż… Kin potrafi być czarujący. I to jak cholera! I gdyby nie to, że znałam to cholerstwo chodzące już od dawna i wiedziałam jaki jest pewnie bym się w nim zauroczyła. Bo to przystojny jak cholera gnojek! Ehh… No szkoda na niego słów…
Przez większość podróży Kin zdążył poznać prawie cała histori mojej towarzyszki. A ona zdążyła się zaczerwienić chyba z 200 razy! Przegadali praktycznie całą podróż. Mnie to było na rękę. Lubiłam słuchać ludzi i tego o czym mówią. Sama jednak nie przepadałam za uczestniczeniu w rozmowie. Zresztą… Zawsze lubiłam słuchać i obserwować mojego znajomego blondyna. Uśmiechnęłam się leciutko. Ten moment Kin wybrał aby na mnie spojrzeć.
-O! Nie wiedziałem, że moja osoba wzbudza w tobie, aż takie wspaniałe emocje! Wiem, że jestem boski, ale bez przesady!
Zachichotałam.
-Nie miej o sobie tak wielkiego mniemania, mój drogi!
-O! „Mój drogi”? Czyżbym awansował? Ostatnio nazwałaś mnie „Irytującym, kochanym draniem”!
-Skoro uważasz, że to awans… To nie będę cię wyprowadzać z błędu… - uśmiechnęłam się złośliwie, a chłopak udał obrażonego
-No „hahaha”… Bardzo śmieszne…
-Ty lepiej nie flirtuj tyle, bo jeszcze się zakochasz!
-A co zazdrosna?!
-Kto wie…
-O przeokrutny bogu wojny! Aya jest zazdrosna! Toż to święto! To trza w kalendarzu zapisać!
No nie mogłam się nie uśmiechnąć! On mnie po prostu rozbraja…
-Kochanie moje, ty się tak nie ekscytuj! – nachyliłam się na nim i powiedziałam, tak cicho by tylko on usłyszał – Bo jeszcze się podniecisz na sucho…
Chłopak zrobił się czerwony, a na mojej twarzy pojawił się wredny uśmiech. Tylko w stosunku do tego idioty pozwalałam sobie na takie zachowanie i teksty.
-Ej!
-Co? – udałam niewiniątko – Jesteś gej? Jeśli tak to przepraszam! W takiej sytuacji powinnam to powiedzieć jakby jakiś facet przechodził, a nie…
-Aya…
Kin jęknął załamany. Jak mi go brakowało! Jego i jego zachowania! No i nie miałam kogo męczyć! Zaśmiałam się serdecznie. Poczochrałam go po włosach i wyszłam na chwilę z przedziału. Podeszłam do otwartego okna i wychyliłam się. Wiatr rozwiał moje włosy, a ja się uśmiechnęłam. Lubiłam wiatr… Tak samo jak wodę… Ogólnie lubiłam naturę. Po chwili uświadomiłam sobie, że okolice wydawały się znajome. Innymi słowy byliśmy już w Magnoli. Wróciłam do przedziału i z wrednym uśmiechem na twarzy oświadczyłam
-Dobra gołąbki! Kończcie już romansować. Zaraz wysiadamy…
To powiedziawszy zostawiłam ich samych ze swoimi reakcjami i czekałam na zewnątrz przedziału. Po kilku minutach pociąg się zatrzymał, a my ruszyliśmy w stronę gildii. We trójkę… Już wiedziałam, że to się źle skończy… Oj tak… Byłam tego pewna!
Postanowiłam przez cała drogę delektować sięprzyjemną pogodą. Lubiłam wiatr… Tak samo jak wodę… Ogólnie lubiłam naturę. Po chwili uświadomiłam sobie, że okolice wydawały się znajome. Innymi słowy byliśmy już w Magnoli. Wróciłam do przedziału i z wrednym uśmiechem na twarzy oświadczyłam
Korzystając z tego, że Kin zagadywał Ever przez cały czas, starałam się jak najbardziej przedłużyć powrót do gildii. Znając życie i Kin’a ten od razu by mnie w coś wkopał. Tia… Trzeba przynajmniej spróbować tego uniknąć. Jednak Ever głupia nie jest i już po chwili wysłała mi pytające spojrzenie. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w poprawnym kierunku. Ale żeby nie było tak łatwo to wybrałam tą dłuższą. Dłużej jednak przedłużać nie mogłam i dotarliśmy do miejsca mej przyszłej zagłady. O bogowie! Westchnęłam i z miną jak na skazania przekroczyłam próg tej wielkiej, wieloosobowej szubienicy. Wszyscy jak sępy look na mnie. Dlaczego na mnie? Bo pierwsza szłam! A potem…
-Aya-chan! Ever! Kim jest wasz towarzysz? – tak, tak… tylko Mira mówi do mnie z „chan”
-Ah! Emm… To jest przyjaciel Ayi…
-Kin jestem! Miło mi piękną panienkę poznać…
Kin rzucił słodki uśmiech Mirze i zaraz znalazł się przy niej z gwiazdkami w oczach. A ona? Uśmiechała się wesoło, całkiem nim oczarowana. O kami-sama! Za jakie grzechy?!
-Interesujące…
Aż podskoczyłam kiedy koło mnie znalazła się Yoru. Ja na zawał niedługo padnę! Jęknęłam, kiedy zobaczyłam jak blondyn podbija do Levi. Oj… Coś się Gajeel wkurzył. W tym tempie to Kin będzie leżał na ziemi, pozbawiony kilku zębów. Postanowiłam więc zainterweniować. I przy okazji wkopać się jeszcze bardziej… Znowu… A wszystko przez to, że zawsze ratuje jego głupi zadek! Podeszłam, więc do tego debila, który w oczach ma nawet złoto.
-Kin… Ja cię proszę… Przystopuj… Bo jak tak dalej pójdziesz to Gajeel wyślę cię głęboko pod ziemię.
-Och! Czyżbyś znowu była zazdrosna Aya-chan?!
-Po pierwsze: nie pozwalaj sobie… Po drugie: chciałbyś…
-No! Chciałbym!
-Weź ty sobie lepiej nagrobek zamów. Kto wie kiedy może się przydać…
-Oh! Dlaczego tak mówisz Aya-chan?!
-Cóż… Sądząc po twoim zachowaniu chyba chcesz tam trafić. A stanie się to jeszcze szybciej jeśli nie przestaniesz do mojego imienia dodawać „chan”!
Tak… Święto narodowe – podniosłam głos na faceta, który „zwyczajnie” do mnie gadał. Ta… Zwyczajnie… Tyle, że zwyczajnie tylko w jego mniemaniu. I się zaczęł… Mira z gwiazdkami w oczach spoglądała to na mnie, to na tego, pożal się boże, maga od siedmiu boleści, co każdą napotkaną, ładną panienkę podrywa. Wszystko byłoby okej gdyby nie powiedziała czegoś…
-Ale wy razem ładnie wyglądacie! Od kiedy jesteście razem?! Aya-chan! Czy to dlatego mówiłaś, że nie szukasz na razie partnera?!
O bogowie! Tym to mnie wkopała! Kin popatrzył się na mnie dziwnie i uśmiechnął się. O wszystkie ciemności! Help! Rozejrzałam się w poszukiwaniu pomocy. Niestety… Jedyne co ujrzałam to dziwne, złośliwe lub inne, niczego dobrego nie wróżące, spojrzenia. Oż cholera jasna! Mira! Ty zdrajco! Rzuciłam Yoru błagające spojrzenie, a ta tylko uśmiechnęła się wrednie. O ty niewdzięczna!
-No wiesz Miruś…
Miruś?! WTF?! O szatanie przeokrutny! Pomocy?!
-Więc? – Mira… jak mogłaś? – Aya-chan? Od kiedy ty i Kin-chan – Kin-chan?! – jesteście razem? Gdzie się poznaliście?
-Cóż… Trochę już się znamy… - Czy ten blond idiota musiał mnie coraz bardziej pogrążać?! – Poznaliśmy się ładnych parę lat temu i… - na więcej pozwolić nie mogłam
-I Kin chyba znowu chce wylądować na tydzień w szpitalu…
Popatrzyłam na mojego znajomego wzrokiem bazyliszka. Jednak ten chyba tego nie zauważył, bo zapytał jak gdyby nigdy nic
-Nie. Dlaczego tak uważasz Aya-chan?
Nie wytrzymałam. Na moim czole pojawiła się pulsująca żyłka, a już po chwili moja pięść wysłała tego podrywacza, daleko poza teren gildii. Jednak on, jak każdy facet, nie poddaje się łatwo. Nie minęła minuta, a Kin już stał w drzwiach glidii masując się po głowie z kwaśną miną.
-To bolało! Aya-chan… Za co to było?!
-Cofnij się w czasie i choć raz pomyśl! - Znowu się wkurzyłam – A żeby było ci łatwiej… To ci pomogę!
To mówiąc ponownie wysłałam go tą samą drogą i transportem w podróż. Tym razem nie wrócił tak szybko (lepiej dla niego), a ja byłam czerwona ze złości. Westchnęłam i spojrzałam na Mirę. Jej wzrok coraz bardziej mnie przerażał…
-Aya-chan! Spokojnie… Jestem pewna, że nie musisz być zazdrosna!
Że what?! O bogowie! Dopiero wtedy dotarło do mnie w co ten kretyn mnie wkopała!
-Właśnie! Nie musisz być o nikogo zazdrosna Ayuś!
Najwyraźniej moje „złotko” uznało, że wciąż za mało oberwało, bo znowu się pojawiło i co gorsza… Odezwało! Zabiję! 
-Kiiiiinnnn-chan~!
-O fuck! A-ayuś… Ja cię przepraszam… j-ja myślałem… - chłopak zaczął się powolutku wycofywać z budynku, a ja… uśmiechnęłam się złowrogo
-To nie myśl… - tu zbliżyłam się do niego - bo ci to coś nie wychodzi!
Już po chwili „złoty idiota” leżał z głową wgnieciona w podłogę. Ta… Zgadza się… Powodem tego był mój kochany bucik. Mój wzrok mówił jedno: „zabić”, a na ustach gościł przerażający uśmiech. Zaśmiałam się jak psychopata przed pokrojeniem ofiary. Na co ta (niedoszła na razie) drgnęła. Najwyraźniej blondi przypomniał sobie czym grozi zbytnie wyprowadzanie mnie z równowagi.
-Aya… chan?
-Neee… Kinuś… Powiedz mi… Ile razy ja ci mówiłam… abyś nie dodawał do mojego imienia „chan”? – słodki, przerażający głosik – No powiedz…
-Du-dużo?
-Hai… A czy pamiętasz co się działo, kiedy się tego nie trzymałeś?
-Emm…
-Więc? Kin-chan~?
-Ha-hai!
-To pewnie twój geniusz już ci podpowiada co cię za chwilę spotka, co?
Chłopak nie odpowiedział. Zbladł jak trup, którym wkrótce może się stać i przełknął nerwowo ślinę. Co nawiasem mówiąc łatwe nie było, bo nadal wgniatałam go w podłogę. Po chwili jednak jego osoba była ciągnięta przeze mnie, śmiejącą się jak psychopata, w stronę ogrodu na tyłach gildii. Cóż… Chciałam biednym wróżkom oszczędzić tego widoku. Bardzo nieprzyjemnego zresztą…
Po piętnastu minutach, które nawiasem mówiąc, były bardzo nieprzyjemne tylko dla Kin’a, wróciłam do budynku gildii uśmiechnięta od ucha do ucha, jak jakieś dziecko, które właśnie dostało lizaka. Wróżki popatrzyły na mnie trochę niepewnie… I poprawnie, bo mimo słodkiego uśmiechu, roztaczałam wokół morderczą aurę.
-Miruś… Jest taka sprawa… Bo widzisz… - stanęłam tuż  przed nią – Jeśli jeszcze raz powiesz, że ja i Kin w ogóle moglibyśmy być parą… - z mojego głosu wręcz spływała aura słodkiego mordu - To wysadzę całą Magnolię w powietrze, w centrum stawiając tego blond-idiotę.
-Ależ oczywiście Aya-chan! Jak sobie życzysz!
Mira również uśmiechnęła się słodko. Zapewne i tak zrobi swoje, ale na resztę wróżek trochę to podziałało. Stałyśmy więc naprzeciw siebie, uśmiechając się słodko. Po chwili odwróciłam się w stronę drzwi i zawołałam wesoło
-Kin! Choć no tu i sprostuj co skrzywiłeś! Tylko nie miej złudnych nadziei…Twojemu mózgowi raczej nic już nie pomoże…
Uśmiechnęłam się wrednie, a w drzwiach pojawił się cały obandażowany Kin.
-No ten… ja tylko żartowałem… Bo tego… Z Ayą znamy się już trochę długo…
-Kiiin~… - posłałam mu morderczy wzrok, a ten jak nie pisnął…
-Hai! Ale nie jesteśmy razem! My tego… Tylko się kumplujemy! – poczym dodał ciszej - i tylko czasem wkręcamy parę osób…
-Kin…
-To znaczy nic, nigdy między nami nie było!
-Ależ oczywiście! Ja wam wierzę Kin-chan! – Ta jasne… Mira jak zwykle mówiła co innego, a myślała swoje – Ja nic nie insynuuję!
-Oby… Bo znowu wyląduję w szpitalu… - to Kin chyba raczej do siebie powiedział
Niestety… Do rozmowy wtrąciła się Ever.
-Ah! A ten pocałunek, jak się spotkaliście?!
Wszyscy spojrzeli na nią jak sępy! No… Prawie… „Kinuś” posłał jej przerażone spojrzenie, a ja mordercze. Blondyn chciał coś powiedzieć, ale chwyciłam go za głowę i… wyrzuciłam za siebie ze słodkim uśmiechem.
-Ever… Cóż… Nic nie poradzę na to, że widziałaś jak z racji długiej przerwy w męczeniu mnie psychicznie przez Kin’a, zrobiłam mu ten zaszczyt i pocałowałam go w usta. Zapewne nie wiesz też, że to „złoto”, jeśli tylko może całuje prawie każdą kobietę. Po prostu uwielbia być całowany. A z racji tego, że w czasie naszej paroletniej znajomości, w której traktowaliśmy się jak rodzeństwo, co robimy do tej pory, pozwoliłam mu na to tylko raz - a mianowicie kiedy dziewczyna go rzuciła - Chyba nic się nie stało, że „przywitałam” go w ten sposób po tak długiej nieobecności?
-Emm… Sorki?
Ever uśmiechnęła się niepewnie.
-Ależ nic się nie stało!
Moja wypowiedź wręcz ociekała kłamstwem. Mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. Bardzo powolnym ruchem ręki, który wydał się Ever trochę niepokojący, poprawiłam sobie grzywkę i skierowałam się do baru. Rozsiadłam się wygodnie i ignorując spojrzenia wróżek zagłębiłam się w treść książki, przechowywanej tymczasowo w wewnętrznej kieszeni płaszcza. Tym oto sposobem minęła mi reszta dnia. Kin pojawił się dopiero wieczorem, wręcz błagając żebym pozwoliła mu przenocować, bo z powodu jego stanu nikt nie chciał go przyjąć pod dach swojego hotelu, tudzież czegoś w ten deseń. Postanowiłam więc się nad biedakiem ulitować i kazałam położyć mu się na kanapie. Zazwyczaj oczywiście po obudzeniu leżał obok mnie, za co porządnie obrywał. Wątpiłam jednak by i tym razem ryzykował. A szczególnie biorąc pod uwagę jego obecny stan. Mimo to zignorował go i poszłam spać. 

***

Za wszelkie błędy wielkie gomen!  Mam nadzieję, że tym razem komci będzie więcej. Wiem, wiem... znowu o tym truję, ale cóż poradzić? Nic...
W każdym bądź razie w tym rozdziale ukazałam trochę inna stronę Ayi. No pojawiła się kolejna postać!
Jeśli macie jakieś pytania, chcecie się czegoś dowiedzieć, bądź po prostu pogadać o sprawach niekoniecznie dotyczących bloga, to piszcie śmiało na maila, albo coś. Ja naprawdę was nie zjem ^^. 
Sprawa kolejna: chciałam zareklamować bloga na którym piszę jako jedna z trzech osób. Blog ten został przeniesiony z innego, więc proszę się nie dziwić, jeśli ktoś go już widział. Jego adres to inne-oblicze-akatsuki.blogspot.com - Zapraszam!
A teraz sprawa ostatnia... Notki będą pojawiać się od teraz w weekendy i zapewne co 3 tygodnie (czyli wielce prawdopodobne, że kolejna notka pojawi się dopiero 5 stycznia). 
No to tyle na dziś. Pozdrawiam wszystkich i do następnego!