wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział 41

Rozdział miał być później, wiem. Ale macie niespodziankę z okazji tego, że zdałam moje ostatnie egzaminy na ten semestr i obecnie mam ferie. A teraz bez zbędnego gadania dzisiaj. Zapraszam na rozdział!

***

Wszyscy przygotowali się psychicznie do kolejnej walki, widząc biegnącego i spanikowanego Kina. Ale okazało się to o dziwo niepotrzebne. Blondyn wpadł z Rena i schował się za nim. Cień zatrzymał się i przybrał kształt węża, który syczał wściekle w stronę dwójki chłopaków. Meryl zaśmiała się, a Lena i Riddle pokręciły głowami. W ich kierunku szła Aya, której brew drgała niebezpiecznie. Zatrzymała się kilka kroków od nich, nie spuszczając wzroku ze złotowłosego.
-To jego wina! – zawołał Kin, wskazując na Rena – To on przyniósł zdjęcia! Są jego!
Ren zamrugał zdziwiony i zauważył, że jego siostra trzyma w ręce kilka zdjęć. Obejrzał się na trzęsącego się Kina i zrobił minę obrażonego dziecka.
-No wiesz?! Czemu na mnie zwalasz?!
-Prawdę mówię! – obruszył się Kin, po czym dodał znacznie ciszej – A poza tym jesteś jej bratem, nie zrobi ci krzywdy.
-Co ty bredzisz? Nie odezwie się do mnie przez minimum tydzień! Chcesz mi skazać na taką mękę?! – Ren złapał Kina za ramiona i potrząsnął nim
-Weź odpowiedzialność za swoje czyny, ty podstępny oszuście. – fuknął Kin
-Ren? – głos Ayi nie wróżył nic dobrego – Czy to prawda?
-To Kin! To jego fotografie! – zawołał Ren, uśmiechając się nerwowo
-Doprawdy? Bo niby Kin mógłby mieć zdjęcie, na którym w wieku 4 lat bawię się z kotem, w naszym ogrodzie?
-E… Cóż… mógł mi ukraść…
-Ren.
-No mogłem mieć w płaszczu parę twoich zdjęć. W końcu przez tyle lat…
-Ren.
-No dobra! – chłopak wyrzucił ręce do góry – Przyznaję się! Tylko nie patrz już na mnie tak, jakbyś się chciała mnie wyrzec!
-Oh, daj spokój Aya. – odezwałą się Meryl. - Wyglądałaś wtedy bardzo uroczo. – Aya zamrugała, ale Meryl dalej mówiła, nie zważając na machającego rękami Rena – Pamiętam też zdjęcie z sylwestra. Wyglądałaś wtedy przynajmniej jak dziewczynka. I to naprawdę urocza. Normalnie nigdy bym nie mogła sobie wyobrazić jak w Nowy Rok, śpisz z pluszowym króliczkiem na sofie, czekając na brata. – zaśmiała się, a Ren jęknął. Następnie jednak młoda Kuroi stała już przy bracie i przyduszała go ze złowrogim uśmieszkiem na twarzy.
-Gdybym wiedziała, że robisz mi takie zdjęcia, już dawno bym je spaliła, nie łudząc się że ty to zrobisz.
-Ale spaliłem je, spaliłem! – wołał Ren, próbując się uwolnić i klepiąc ją przy tym po przedramieniach.
Meryl uśmiechała się łagodnie, niczym aniołek, a Riddle i Lena próbowały powstrzymać chichot. Wtedy obok pojawił się chłopak, który… wyglądał identycznie jak Meryl. To był właśnie Menma. Te same oczy, te same twarze i uśmiechy. Ta sama postura i wzrost. Jedynie ubrania i płeć inne. Bliźniaki. Chociaż Meryl wydawała się na starszą. Wróżki dopiero później się dowiedziały, że było odwrotnie. To Menma był starszym z bliźniaków.
Ale nie wybiegając w przyszłość zanadto, ważne jest, co działo się w teraźniejszości, więc do niej należy się trochę cofnąć.
Kin odsunął się od przyjaciela na bezpieczną odległość i teraz chował się za bliźniakami. W końcu Menma westchnął i z uśmiechem pokręcił głową. Trącił siostrę, a ta zlitowała się nad Renem. Złożyła ręce jak do modlitwy i otworzyła usta. Dopiero po chwili rozbłysło światło, a wraz z nim poniósł się dźwięk. Piękny i łagodny. Aya zamarła, jej oczy lekko się przymknęły. Wyglądała jakby zapadała w sen. Ren też się nie ruszał. W końcu Kin złapał bruneta i uwolnił go z rąk Ayi. Jednak wtedy Aya się obudziła i spojrzała zła na Kina. On i Ren uśmiechnęli się i zaczęli uciekać. Menma zaśmiał się, podobnie jak jego siostra.
-Może byś im tak pomógł, co? – rzuciła Hagane w stronę chłopaka.
-Nie jestem samobójcą. – odpowiedział Menma.
W końcu jednak cała ta ganiania dobiegła końca, kiedy Kin się potknął o kawałek rozbitego krzesła i pociągnął za sobą Rena. Aya stanęła nad nimi, jednak nie dokonała na nich swojej zemsty, bowiem pojawiła się Mia, która z okrzykiem radości uwiesiła się na szyi swojej nauczycielki. Ren i Kin odetchnęli z ulgą i obserwowali tą scenę z uśmiechami. Wykorzystali okazję i ewakuowali się z terenu zagrożonego, podczas gdy Aya obejmowała swoją uczennicę. Był to doprawdy rozczulający obrazek. I Ren nie mógł się powstrzymać, by uwiecznić tą chwilę po kryjomu. Kin zmierzył go zirytowanym spojrzeniem, ale nic nie powiedział. Były ważniejsze rzeczy.

Po jakimś czasie zjawiło się kilkoro osób z Serca Ciemności, którzy bardziej lub mniej wylewnie powitali Rena i uściskali Ayę, Riddle, Lenę oraz Kina. W czasie gdy Meryl zaczęła się rozczulać nad Mią, Aya przedstawiała wróżkom swoją rodzinę. Była szczęśliwa, jak mało kiedy. I było to widać. Na pierwszy ogień poszedł Siergiej, którego część wróżek już kojarzyła. Założył okulary przeciwsłoneczne, a ręce trzymał w kieszeniach. Przywitał się z magami Fairy Tail raczej chłodno i wyglądał odrobinkę niepokojąco górując nad nimi wszystkimi wzrostem i masą mięśniową. O srogiej twarzy nie wspominając. Nie mniej jednak serdecznie uściskał Kina i Rena oraz zmierzwił dziewczynom włosy uśmiechając się lekko złośliwie.
Sasza, który był bardzo podobny do Siergieja, milczał kiedy Aya go przedstawiła. Wyglądał trochę jak jego mini-kopia. Tylko włosy miał trochę jaśniejsze, a twarz bez wyrazu. Dodatkowo miał na sobie chyba cały rynsztunek bojowy. Dziwnie skrojona zbroja, odsłaniała zawiłe, czerwone tatuaże na brzuchu i znak gildii. Kiwnął tylko głową na przywitanie i odszedł gdzieś na bok.
Meryl w pewnym momencie pomachała komuś ręką i podbiegła do jakiejś młodej dziewczyny, łudząco do niej podobnej, tylko niższej. Poprowadziła ją do grupki i przedstawiła. To była Marianna – najmłodsza z rodzeństwa. Oczko w głowie Meryl i Menmy. Dziewczyna miała może z 14, ewentualnie 15 lat. W jasne włosy wpięła fioletowy kwiat i ubrała się pół-sprotowo. Przywitała się z bratem, a następnie z serdecznym uśmiechem wyściskała wszystkich przyjaciół, których dawno nie widziała. Riddle zrobiła naburmuszoną minę, ale odwzajemniła uścisk, a Lena wyszczerzyła się jak mysz do sera i mocno ścisnęła Mariannę. Obie zaśmiały się wesoło. Choć Lena była starsza, to nie przeszkadzało im to w dobrym dogadywaniu się.
Wtedy podszedł jakiś ciemnowłosy mężczyzna, odziany w długi strój, z różnymi klapami i wzorami. Na ramiona zarzucił rozpięty płaszcz, a pod pachą trzymał starą księgę z dziwnym napisem. Włosy miał długie, spięte z tyłu w dwa, luźno opadające kuce. Jasna cera kontrastowała z ciemnym kolorem ubrania. Aya przedstawiła go jako Jiril’a, a Kin, który pojawił się obok dodał, że mężczyzna brał udział w bitwie. Chociaż nie było po nim tego widać w najmniejszym stopniu. Ren zamienił z nim parę słów, ale przerwała im jakaś dziewczynka o długich, ciemnozielonych włosach z jaśniejszymi pasemkami. Grzywka opadała jej na jedno oko zasłaniając je całkowicie, ale drugie było w kolorze zgniłej zieleni. Wyglądała na nastolatkę, chociaż ubrała się dość wyzywająco w obcisłe spodnie, z wyciętymi paskami po bokach na wysokości ud, japonki oraz dziwną bluzkę wyglądającą jak część kimona, ale sięgającą powyżej pępka. Przy boku miała przypiętą katanę, a biodra obwiązała fioletową chustką. Jej twarz była bez wyrazu, podobnie jak głos, który wydawał się niewinny, ale trochę niepokojący. To była Ea. Kin szepnął do wróżek, żeby ich nie zwiódł jej wygląd, bo to sadystka. I to bardzo potężna, ale został zdzielony w głowę przez Rena, który jednak nerwowo zerknął na dziewczynę.
Pojawiła się też dobrze wszystkim znana Etna, która ciągnęła za sobą chłopaka o różowych włosach, z zasłoniętą dolną częścią twarzy. Poklepała go po ramieniu, uśmiechając się w szalony sposób.
-Nemuru też brał udział w bitwie, ale chyba nie chce się przyznać! – zawołała, a on zmierzył ją wściekłym spojrzeniem. Wróżki przywitały go i podziękowały, ale ten tylko kiwnął głową i rozpłynął się w powietrzu, zostawiając za sobą przyjemną woń kwiatów.
-Nemuru niezbyt lubi ludzi. – wyjaśnił Ren – W ogóle to nie przepada za wieloma rzeczami. – zastanowił się na głos i zrobił minę niczym niewinne dziecko.
-Najbardziej to chyba swojej magii nie lubi. W sumie to się jej wstydzi, co nie? – rzucił Kin, a Ren pokiwał głową.
-Wprowadza przeciwnika do wirtualnej rzeczywistości. Coś jak iluzja, ale na bardzo wysokim poziomie. Chociaż te proste też stosuje. W sumie to ta magia ma raczej rozległe zastosowanie. Może wprowadzić wroga do wirtualnej rzeczywistości częściowo, lub w pełni i manewrować tym światem wedle własnego uznania. Często nawet można nie wiedzieć, że się wpadło w sidła tej magii. To dość ciężkie to wytłumaczenia. – dodał na końcu.
-To nie tłumacz, bo marnie ci to idzie. A Nemuru niekoniecznie musiałby chcieć, żeby wszyscy o tym wiedzieli. – wtrąciła się Aya, mówiąc jednak do brata łagodnym głosem.
-On i te jego ilzuje! – prychnęła Etna i poszła się napić.
Wtedy Aya przedstawiła Hei’a. Mężczyzna miał maskę na twarzy, więc ciężko było określić nawet jego wiek, ale po budowie można było stwierdzić, że na pewno dzieckiem nie był. Wyglądał co prawda przeciętnie, ale tylko na pozór. W rzeczywistości był doskonałym wojownikiem. Szybkim i efektywnym. Miał jakby granatowe, krótko ścięte i zmierzwione włosy. Nie były one co prawda bardzo krótkie, ale też nie tak długie jak u Jirila, Kina czy Rena. Po prostu przeciętne. Ubrany był w raczej luźne ubrania, nie rzucające się w oczy. Przy boku zapięte miał dwa ostrza o trochę dziwnym kształcie.
I na tym się przedstawianie skończyło. Ren wyciągnął jeszcze jakieś jedno zdjęcie i… wręczył je Ayi. Dziewczyna była lekko zdezorientowana, ale kiedy spojrzała na papier, przyłożyła dłoń do ust. Byli tam wszyscy członkowie Serca Ciemności. Zdjęcie było stare i już trochę podniszczone, ale wyraźne. Widziała na nim nawet siebie, Vana Hana z mnóstwem warkoczyków i Rihana. Wszystkich. Nawet Rena.
-To zdjęcie z czasów gdy pierwszy raz cię odzyskaliśmy. – rzucił cicho Kin, patrząc brunetce przez ramię. – Są tu wszyscy.
-Tak… to zdjęcie, które zawsze dawało mi siłę. – dodał Ren, uśmiechając się lekko do siostry, ale ona tylko patrzyła na zdjęcie. Dokładnie przypatrywała się każdej osobie. Widziała jak malutka Ea, ciągnie za włosy Kin’a. Jak fioletowo-włosa Verete, która dopiero do nich przyszła, stoi niepewnie trochę bardziej z boku ubrana w swoje tradycyjne, dwuczęściowe, wzorzyste kimono. Obok, w podobnym stroju stała, zmarła w bitwie z Luc’em Mana, z kataną przy boku. Sasza jak zawsze stał w pełnym uzbrojeniu. Judal wsunął ręce w szerokie rękawy swojego chińskiego stroju, a jego bardzo długi warkocz z ciemnych włosów, stanowił cel obserwacyjny dla małej Sasami. Dziewczynki z wieloma puszystymi ogonami w takim samym kolorze, jak jej czarne i krótkie włosy, którą na rękach trzymał Lau, również odziany w chiński strój, ale w zielonkawym kolorze. Obok, z bronią w ręku i w skąpym (też chińskim) stroju stała RanMao, trzymająca brata za rękę. Tak – Lau i RanMao to rodzeństwo, chociaż gdyby nie chińska uroda, nie byliby raczej do siebie podobni. Na zdjęciu byli wszyscy po kolei. A z tyłu, na samej górze, jakby siedziała na bardzo wysokim krześle, znajdowała się Luka. Wyglądała jakby czuwała nad wszystkimi. Obok niej, w powietrzu unosił się Orion, niczym odwieczna prawa ręka Luki. Byli tam nawet ci, którzy zmarli później, w czasie Tragedii Serca. Z przodu wyróżniała się za to czwórka osób. Shioroyasha, która wyglądała znacznie młodziej (prawdopodobnie przez inny sposób ubierania się, malowania i czesania) oraz trójka identycznie wyglądających chłopców: Yue, Xing i Lee.
Aya nawet nie zdawała sobie sprawy, że przy każdej osobie wypowiadała cicho pod nosem imię. W ten sposób wróżki poznały nawet nieobecnych tego dnia członków Serca Ciemności.
Uśmiechnęła się widząc jak na zdjęciu Revis trzyma ją ostrożnie za dół rękawa. Też dopiero co się do nich przyłączył. To były czasy. Jedne z najszczęśliwszych chwil w życiu, a takich było raczej mało. Tak przynajmniej myślała.
-Wiele się zmieniło, ale nie to, że jesteśmy rodziną. – rzucił wesoło Kin, nawet nie zdając sobie sprawy ile to znaczyło dla Ayi i Rena. Wtedy obok zjawiła się Mia i wyrwała zdjecie z rąk Ayi, obserwując je uważnie.
-Więc to są magowie z Serca Ciemności. – powiedziała – Wyglądają na silnych.
-Bo są silni. – odparła Aya, uśmiechając się lekko, ale w jej głosie pobrzmiewała nutka smutku – Niektórzy jednak już odeszli. Bezpowrotnie.
-Musiało ci na nich zależeć. – powiedziała poważnie Mia, podnosząc spojrzenie na swoją sensei.
-Tak… Uwielbiałam ich. Choć zapewne nie okazywałam tego w odpowiedni sposób.
-Nie martw się! Jestem pewna, że wiedzieli! – wykrzyknęła przytulając się do nóg brunetki. Kuroi uśmiechnęła się i wyszeptała ciche „dzięki”. Ren patrzył na ten obrazek w rozczuleniu. Jego mała siostrzyczka dorastała. Aż miał ochotę zrobić kolejne zdjęcie, ale powstrzymał go Kin, który oparł się o niego, przerzucając przy tym swoje ramię przez jego szyję i z ciepłym uśmiechem na twarzy wysyczał mu do ucha:
-Ani mi się waż. – na co brunet tylko się zaśmiał nerwowo. Kiedy dowiedział się, że Aya ma uczennicę, prawie się załamał. Przegapił tyle czasu z życia jego małej siostrzyczki!

Następnego dnia odbył się pogrzeb. Najpierw Fairy Tail i członkowie Serca poszli oddać hołd zmarłym wróżkom. Ceremonia miała być dość skromna, ale taka ilość ludzi przyciągała uwagę. Natsu ciężko przeżył śmierć swojej przyjaciółki, która już raz umarła. A przynajmniej już odprawili jej pogrzeb. Mira i Elfman również mieli ciężko, chociaż najstarsza z rodzeństwa starała się trzymać mocno. Elfman ronił „męski łzy”, ale nikt nic na to nie powiedział. Rozumieli doskonale co czuła reszta. Lisanna również była ich przyjaciółką. Podobnie jak Droy oraz Laki.
Po pogrzebie, kiedy był już wieczór, wszyscy udali się na pogrzeb Many. I chociaż wróżki nie znały jej osobiście i nie widziały jak walczy, to wiedziały, że oddała życie walcząc za nich. Wszyscy zbili się w grupkę, a Orion wzniósł ręce do góry i otoczyła ich ściana wiatru. Wyglądało to tak, jakby znaleźli się w środku tornada. Kiedy wiatr się uspokoił, stali już na cmentarzu, ale nie w Magnolii. To był cmentarz w Arkadios – mieście, gdzie niegdyś znajdowała się siedziba Serca Ciemności. Luka naprawdę się postarała. Wszystko wyglądało tak, jakby to były czyjeś urodziny – ładnie i elegancko ozdobione ze sporą ilością kwiatów. Oczywiście zachowała umiar, ale nikt normalny by nie pomyślał, że to jest typowy pogrzeb. Później członkowie Serca, w tym również Aya, założyli ciemne, identyczne płaszcze. Takie same jak na pogrzebie Van Hana, po czym kilka osób złożyło trumnę do grobu. Każdy wrzucił po jednym kwiatku, a następnie zasypano to ziemią. Wkrótce uroczystość zakończyła się, poprzedzona cichym nuceniem. Ciężko było powiedzieć kto nucił. Ale jasne było, że więcej niż jedna osoba, chociaż melodia była ta sama.
Pożegnali jednego z nich tak, jak sobie na to zasłużył. Cieszyli się, że ten okrutny świat już nie będzie zagrażał Manie. Bo życie jest radością, ale i cierpieniem. A po śmierci i tak się wszyscy spotkamy. W miejscu, gdzie nasza rodzina i bliscy, czekając na nas.

***


I tym oto akcentem kończymy dzisiejszy rozdział. Wiem, że pojawiło się całkiem sporo postaci, ale starałam się je przedstawić tak, żeby niezbyt się wam pomyliły i zmieszały. W razie czego i tak zostaną dodani do bohaterów. (dodam też ich umiejętności w opisach, chociaż tu nie zostały wszystkie powiedziane - to tak w ramach bonusu/ciekawostek będzie).