sobota, 26 października 2013

Rozdział 22

Yo! Jak obiecałam, tak terminu dotrzymuję. Nie chcę przedłużać więc powiem krótko. Jest jedna sprawa, która mnie martwi/męczy. Rozdział 21… 1 komentarz? Czyżbym aż tak źle pisała? Ja naprawdę się nie obrażę, jak ktoś szczerze i z uzasadnieniem powie, że coś się mu niepodobna. Ale… żeby tylko 1 komentarz?

***

---== Narrator ==---
W Magnolii budził się kolejny, piękny dzień. Słoneczko łaskotało swoimi rękami twarze tych, co lubili sobie pospać. Wyjątkowo ciepły poranek nadawał wszystkim wesoły nastrój. No, prawie wszystkim. Do tych nieszczęsnych wyjątków należało Fairy Tail. A raczej większa ich ilość. Sprawa z pogróżkami oraz obecnością na miejscu jakiejś zbrodni, wciąż nie została rozwiązana. Magowie mieli zakazać opuszczania miasta i szwędania się nocą samemu. O misjach nie wspominając. I nie było wyjątków. Nawet Erza, czy Mira nie mogły iść na misję. Jak tej drugiej nie robiło to różnicy, tak Scarlett nie mogła sobie znaleźć miejsca.
-Tak właściwie, to gdzie jest Aya? Nie widziałam jej ostatnio. – odezwała się Tytania
-Oj Erza, pewnie siedzi w domu. Cóż innego miała by robić? – dodała Lucy
-No nie wiem. Może… poszła na misję?
-Oh! Skąd ten pomysł? Mistrz zakazał tego. A Aya raczej nie jest osobą, która w wolnym czasie non stop siedzi z ludźmi, lub nie potrafi sobie znaleźć zajęcia. – blondynka dalej broniła Kuroi – Nie szukaj wszędzie spisków.
Erza jednak nie słuchała. Wstała z miejsca i nim ktokolwiek zareagował, wyszła z gildii. Swoje kroki skierowała do mieszkania Pani Cienia. Na miejscu zastała tylko Mię. Gdy zapytała o Ayę, ta powiedziała, że nic nie wie. I w głowie czerwonowłosej znów zaczęły tworzyć niestworzone rzeczy. Albo i stworzone. Wróciła do gildii i zauważyła, że również Laxus zniknął. Zaczęła zlepiać te swoje dziwne pomysły, z których tworzyły się prawdziwe dziwactwa. Chodziła po całej gildii i dopytywała się raz o jednego, raz o drugiego. Magowie dziwnie na nią patrzyli, ale każda odpowiedź była podobna: nie widzieli obu od ostatnich kilku godzin. A raczej dnia wczorajszego.
Scarlett postanowiła więc poszukać ich w mieście. Nie znalazła ich. Z dziwnym błyskiem w oku chciała iść do mieszkania Laxusa, ale nie miała bladego pojęcia gdzie się ono znajdowało. Szybko ruszyła znowu do budynku Fairy Tail, aby spytać o to Makarova, lub Raijinshuu. Żadne jednak nie wiedziało, bądź po prostu nie chciało powiedzieć. Tytania spytana o co chodzi, uśmiechnęła się dziwnie.
-Jak to co? Nie rozumiecie? Zarówno Ayi, jak i Laxusa nie ma. Innymi słowy: poszli ma randkę!
Wzrok wszystkich spoczął na Erzie. Po chwili szoku i ciszy, zaczęły się szepty, chichoty i inne pomysły. Między innymi to, gdzie się oboje umówili. Wtem ponownie wtrąciła się Scarlett, mówiąc że szukała w całym mieście i nic. I wszystko zaczęło nabierać pędu. Cóż… przynajmniej teraz wiadomo, jak tworzą się plotki.
Niemniej jednak, już nie dało się tego zatrzymać. Nadszedł wieczór i dwójki magów wciąż nie było. Erza już chciała iść na kolejne poszukiwanie, ale wtem wrota otwarły się i oczom wszystkich ukazał się… Kin! Po gildii rozniósł się jęk niezadowolenia oraz dziwne pomruki. Wszyscy ponownie zajęli się swoimi sprawami i nawet nie zauważyli już, że zaraz za Złotem wszedł szef Raijinshuu. Dwaj blondyni usiedli przy jednym ze stolików znajdujących się przy ścianie i zaczęli ze sobą rozmawiać. Dopiero gdy Mira przechodziła obok zauważyła ową nieścisłość.
-Laxus?
-Hm?
-Ojej… Kiedy się pojawiłeś? – dopytywała Mira – Nie zauważyłam.
-Przed chwilą. – odparł najzwyczajniej w świecie Dreyar. I wtem wróżki zauważyły jego obecność i skierowały na niego swe sępie ślepia.
-A… - Strauss zawahała się na ułamek sekundy – wiesz może gdzie jest Aya-chan?
Chłopak wzruszył ramionami. Aż tu nagle z cienia wyłoniła się postać omawianej brunetki. Nic nie robiąc sobie ze spojrzeń innych, usiadła wraz z dwójką blond magów. Kin zaczął nawijać jakby się najadł jakiś dziwnych ziół na pobudzenie, a Kuroi tylko potakiwała lub odpowiadała pół-słówkami. O ile się dostała do głosy. Raz na jakiś czas, delikatnie się uśmiechała. Laxus widząc, że białowłosa najwyraźniej nie powie niczego szybko, włączył się do rozmowy, hamując przy okazji drugiego chłopaka. Tytania już chciała wystartować ze swoim przesłuchaniem, kiedy obok pojawiła się Ever z tajemniczą, czarną kotką należącą do Pani Cienia. Niczego dobrego nie wróżąca parka. Niezbyt korzystne połączenie. A przynajmniej nie dla Smoka Piorunów i nauczycielki Mii.
-No to jak tam gołąbeczki? Opowiecie jak było? – rzuciła prosto z mostu Yoru
-A tobie co znowu na głowę padło irytujący kocie? – mruknęła Aya zerkając na zwierzę, ale usta wygięły się w lekkim uśmiechu
-Oj! No przecież cała gildia już o tym mówi! – zawołała Wiecznie Zielona – W sensie, że o waszej randce. To jak? Powiecie?
Kobieta z dziwnym błyskiem w oku nachyliła się w ich stronę. Ci patrzyli na nią szeroko otwartymi oczami i mrugali jakby chcąc się upewnić czy dobrze słyszeli. Tymczasem Kin wcale nie pomagał. Zagwizdał głośno i znalazłszy się tuż za Ayą, oparł się na jej głowie z wesołym uśmiechem. Ta przewróciła oczami, a Dreyar uniósł jedną brew do góry. Po kilku chwilach ignorowania natrętnych spojrzeń i pytań, Mira, Erza i Kin odrobinę odpuścili. Ta… Szkoda, że tylko odrobinę. Kolejny wieczór zawitał dość szybko. Wiele wróżek nudziło się jak nigdy. I nawet temat „randki” został, przez niektórych zapomniany. A przynajmniej tylko pozornie, bądź chwilowo. Oczywiście znaleźli się i tacy, którzy właśnie plotkowaniem na ten temat zajmowali sobie czas. Nie trudno zgadnąć, że do takich osób wliczała się Tytania, Mira oraz… sam Makarov. Natomiast główni bohaterowie wymyślanych historii nie przejęli się tym jakoś szczególnie. Choć trzeba przyznać, że się trochę nudzili. Zaczęli więc snuć plan wybycia na następną misję. Laxus zmrużył oczy i wbił wzrok w tablicę z zleceniami. Specjalnie usiedli tak, żeby ją dość dobrze widzieć. Po wymienieniu jeszcze paru słów zapadła decyzja. Zdecydowali się na pilną i dobrze płatną misję. I co ważniejsze, bardzo pilną. Kuroi uznała, że tym razem wyobraźnia Scarlett działa im na rękę. Bo jak znowu znikną we dwójkę, to nie wpadnie im do głowy, że poszli na misję, tylko na randkę. Gorzej będzie jeśli Mira zauważy brak zlecenia. Ale takie ryzyko było również wcześniej. Poczekali aż się ściemni i część będzie wracała do siebie. Laxus miał pojawić się tak, by nikt nie miał możliwości go śledzić, czyli wiadomo że przy pomocy magii. Co do Ayi… powiedziała, że całkowicie wyeliminuje możliwość bycia śledzonym. Nie trudno zgadnąć, że użyła do tego swoich cieni. Wróciła do swojego domu, zgasiła światła i po odsunięcia się od okna, pochłonęły ją ciemności jej magii. Pojawiła się na statku, którym mieli płynąć. Tak… statku. Po kilku minutach w łódź uderzył piorun, z którego wyszedł Dreyar. Kuroi uśmiechnęła się lekko i pokręciła głową. Ten tylko wzruszył ramionami i po chwili ich statek wyruszył. Ich podróż nie miała trwać zbyt długo. 

Jak się okazało w mieście, z którego pochodziło zlecenie, od jakiegoś czasu zdarzały się dziwne morderstwa. Służby porządkowe oczywiście już zajęły się sprawą, jednak efektów brakowało. Dlatego mieszkańcy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i zatrudnić magów. Po krótkim śledztwie, Aya i Laxus dowiedzieli się, że bardzo często widziano na miejscu zbrodni kobietę o długich, czerwonych włosach. Coś jednak było nie tak. Historie nie trzymały się kupy. Z jakiego powodu morderca działał? Musiał mieć jakiś powód, a jednak nic takiego nie można było ustalić. Jeśli to działania psychopaty, to niebyły by takie spokojne, przemyślane i wbrew pozorom miały jakiś związek. Jakieś podobieństwa wśród ofiar. A tu nic. Na dodatek pozbyłby się świadków, a jednak byli. I to wielu. Można było odnieść wrażeni, że mieszkańcy nie współpracowali, albo ukrywali coś. W końcu dowiedzieli się, że tajemnicza kobieta działa zazwyczaj w okolicach zachodu słońca.

---== Aya ==---
Po krótkiej konsultacji, postanowiliśmy się rozdzielić. W razie czego, każde z nas mogło uciec, gdybyśmy nie mogli sobie poradzić w pojedynkę. Tak, braliśmy i to pod uwagę. Takiej sprawy nie należy bagatelizować. Zresztą w żadnej sprawie nie można być ZBYT pewnym siebie. To prowadzi do zguby. Kiedy słońce zaczęło powoli znikać za horyzontem skupiłam się na poszukiwaniach jeszcze bardziej. Jak na razie nie mogłam niczego znaleźć. Miałam tylko nadzieję, że Laxusowi idzie lepiej. W tym momencie coś wybuchło kilkaset metrów ode mnie. Czym prędzej pobiegłam w tamtym kierunku. Jednak miasto nie szło mi na rękę. Nie znałam go, a uliczki były kręte i ciężko się było w nich połapać. O stracie czasu nie wspominając. Wkurzona wskoczyłam na dach. Nastąpiło kilka kolejnych wybuchów, więc przyspieszyłam. Skacząc i biegając po dachach widziałam już latające błyskawice. W końcu zatrzymałam się na krawędzi, z której dobrze wszystko widziałam. Krwistoczerwone włosy unosiły się wokół kucającej na ziemi, tajemniczej osoby. Ubranie jakie nosiła było dość dziwne i w pewien sposób maskowało kształty. Długie, niczym suknia, okrycie, a na to narzucony ciemny płaszcz ze złotymi wstawkami. Ciemne, eleganckie buty i długie rękawy z falbaniastymi zakończeniami. Coś mi nie pasowało. Skąd mamy mieć pewność, że to kobieta? Tak właściwie to nikt nie widział jej na tyle z bliska, by móc to dokładnie stwierdzić. Czy to możliwe, że to przez włosy, oraz ubranie tak pomyśleli? Na dodatek – pomyśleli błędnie? Zaniepokoił mnie jednak widok mocno poturbowanego Laxusa. Jedną rękę miał poparzoną, a drugi rękaw od koszuli prawie cały czarny. Osobnik podniósł się to pozycji stojącej, a twarz Laxusa jakby stężała. I wtedy czerwono włosy morderca zniknął i… znalazł się tuz przy nim, jakby przeszedł te kilkadziesiąt kroków w ciągu sekundy. Albo raczej jakby ta odległość w ogóle nie istniała. Zszokowany blondyn nie miał czasu na reakcje, kiedy dłoń czerwonego zacisnęła się na jego gardle. Szybko zeskoczyłam, odbijając się od krawędzi i z całą siłą rozpędu jaką uzyskałam, uderzyłam kolanem prosto w głowę przeciwnika. Ten odleciał, puszczając Dreyar’a. Chłopak zachwiał się lekko i zaczął kaszleć, ale szybko się jednak uspokoił. Wyciągnęłam swoją katanę, uważnie przyglądając się wrogowi. Twarz miał znajomą, ale byłam pewna, że nigdy wcześniej go nie widziałam. Wydawało mi się, że kogoś mi przypomina. Problem w tym, że nie miałam bladego pojęcia kogo. Skierowałam ostrze w jego kierunku. Po jego ruchach, choć niewielkich, byłam prawie pewna, że to mężczyzna. I co dziwniejsze, na jego ustach gościł przerażający uśmiech. Uniósł dłoń do ust i polizał krew znajdującą się na niej.
-Mmm… Chcę was w mojej kolekcji. – odezwał się dziwnym tonem
Nie czekałam na nic więcej. Moje cienie owinęły się wokół niego i wciągnęły pod ziemię. A raczej chciały, ale… on zniknął. Tuż za mną usłyszałam jakiś brzdęk. Szybko odwróciłam się i… on stał za Laxusem, z ręką przebijającą brzuch blondyna. Szybko znalazłam się za nim i cięłam ostrzem. Uskoczył, ale zraniłam go w ramię. Przy okazji poczułam pieczenie w okolicy dłoni i brzucha. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że mnie zranił i co ważniejsze kiedy. Dreyar zachwiał się i w ostatniej chwili złapałam go i podtrzymałam. Nieźle się wkopaliśmy, musiałam to przyznać. Czerwonowłosy ponownie zlizał krew z dłoni. I wtedy zauważyłam na jego nadgarstku coś dziwnego. Błyszczący kryształ, wokół którego wyczuwałam jakby… życie i magię? Zaraz! Czyżby?! Coś takiego było w czasie tamtej tragedii! Zmrużyłam wściekle oczy. Wiedziałam, że nie poradzę sobie sama, ale nie mogłam obciążać mojego towarzysza.
-Laxus… - szepnęłam – poprosiłabym cię, abyś się nie wtrącał, ale sama tego nie wygram. Dasz radę jeszcze walczyć?
-Nie darowałbym sobie, gdybym teraz odpuścił. – odpowiedział i uśmiechnął się złowrogo
-To dobrze. Wiemy już, że lubi atakować od tyły, lub z zaskoczenia. Wątpię by prędko zaatakował od frontu. Chyba, że znowu chce nas zaskoczyć. Musimy być gotowi na wszystko. Nie wiemy jaką mocą dysponuje, ale to na pewno mag. I to silny.
-Niestety muszę się z tym zgodzić. Co proponujesz?
-Może ogień krzyżowy? Proste, aczkolwiek jeśli nie damy mu czasu na kontratak, może się udać. Co z tego, że zna się plan, skoro nie można się mu przeciwstawić?
-A więc dobrze. Zaatakuj pierwsza i odwróć jego uwagę, nie domyśli się że zaatakuję w tym stanie. Kiedy to do niego dotrze, stanę się przynętą i ty wykonasz ostateczny cios.
-Zgoda…
Pobiegłam w stronę czerwonowłosego. Robiła m szybkie cięcia, których unikał. Wykorzystałam moje cienie by go przytrzymać i przebić, jednak ten po prostu się przechylił w bok  i w tym momencie uderzył Laxus. Nieznajomy rzeczywiście był zaskoczony. Jednak jakimś cudem przeżył i prawie nic mu nie było. Przewidzieliśmy to jednak i wykonałam swój ruch robiąc cięcie od dołu i sprawiając, że stracił równowagę. Wtedy postanowiłam wykorzystać kolejny atrybut mojej magii i odbierałam siły przeciwnikowi. Laxus uderzył błyskawicami, dotkliwie go raniąc. Nieznajomy odskoczył spory kawałek dalej, dysząc ciężko. Zmrużył oczy i odsunął się jeszcze kilka kroków w tył.
-Hmm… Naprawdę chcę was w mojej kolekcji. – wbił w nas swoje spojrzenie i dotarło do mnie, że kolor jego oczu jest czerwony. Te same oczy, a jednak tak inne… tak podobne i różnych od TAMTYCH. – Cóż… do następnego razu! – psychopatyczny uśmiech znów zagościł na jego ustach, po czym zniknął tak, jakby go nigdy nie było.
Zerknęłam na mojego towarzysza. Był okropnie blady i ledwo trzymał się na nogach. Potrzeba mu było pilnie lekarza. Nie znałam się na tej sztuce na tyle, by móc mu pomóc, ale zawsze mogłam udzielić pierwszej pomocy. Doprowadziłam go do najbliższego hotelu, a ludzie których mijaliśmy, patrzyli na nas dziwnie. Nie było to jednak ważne. Teraz liczyło się to, by szybko wyciągnąć z tego Laxusa. Chłopak szybko dochodził do siebie. Aż sama byłam zdziwiona. Jednak to wciąż było za wolno. Cóż… na szczęście przygotowałam się na wypadek podobnej sytuacji i wzięłam ze sobą próbkę krwi Neah. W końcu dzięki temu już niejedną osobę uratowano.
Podałam specyfik Dreyarowi i na drugi dzień był jak nowonarodzony. Teraz mogliśmy wracać. No… tylko trzeba było ubrania pozmieniać, bo te wyglądały jak siódme nieszczęście. Nie było z tym jednak problemu. Załatwiliśmy sobie czyste i niezniszczone ciuchy, po czym udaliśmy się do zleceniodawców. Prawdą jest, że wykonaliśmy misję, ale nie do końca. Nie mogliśmy więc przyjąć zapłaty. Ci jednak się upierali. I im się udało… Jakich argumentów użyli? Bardzo prostych! Mówili, że ich celem było pozbycie się mordercy Z MIASTA. A ten na pewno już tam nie wróci. No chyba, że za parę lat. No i sporo się o nim dowiedzieliśmy, co na przyszłość może się przydać. Wiedzieli, że może uciec, a skoro do tego doszło, to znaczy, że są bezpieczni, a taki był ich cel. A skoro ponieśliśmy starty wykonując misję, uparcie wciskali nam zapłatę. Najwyraźniej nie chcieli płacić za dodatkowe rzeczy. Na odchodnym, kiedy spytali o gildię, z której pochodzimy, zapanowało milczenie. Przyłożyłam palec do ust, uśmiechając się tajemniczo w ich stronę.
-Powiedzmy, że to pozostanie na razie tajemnicą. Taka zachcianka bohaterów. – odparłam i zachichotałam. Dawno nie miałam tak dobrego humoru, choć raczej nie pasowało to do sytuacji, w której się niedawno znaleźliśmy. Ale jakby nie patrzeć, mój blond towarzysz wcale nie był w złym humorze. Tak więc zostawiliśmy mieszkańców z tą nierozwiązaną zagadką i ruszyliśmy w drogę powrotną. Oczywiście zastanawiając się czy ktoś przypadkiem nie skojarzył faktów, dotyczących naszej nieobecności.

***
Edit: To teraz taki mały bonus! Niezbyt powiązany z treścią rozdziału, ale jednak. Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu.








Osobiście uważam, że przedostatnie jest przeurocze! Wiem, że 2 obrazki Juvii są bardzo podobne, ale jakoś tak... nie mogłam się zdecydować który lepszy ^^".
Myślę, że jestem dość zadowolona z tej notki. I powiem nieskromnie, że walka wyszła mi chyba dobrze opisana. Choć nie zaprzeczę, że ciężko było tak przelać na papier to wszystko co mi w głowie siedzi. No nic! Następna notka powinna się pojawić… może 9 listopada? Postaram się wyrobić do tego czasu. Pozdrawiam serdecznie i do następnej notki!