poniedziałek, 29 października 2012

Rozdział 4

No! Tym razem komci było więcej! To dobrze... Wbrew moim oczekiwaniom rozdział i tym razem ukazał się po 2 tygodniach. Mam nadzieję, że to dobrze. A teraz "krótkie" odpowiedzi na komentarze:

  • Chan Lee - cieszę się, że się podobało i na pewno zaglądnę do ciebie jak tylko będę miała czas ^^.
  • Shiru - to ty do tej pory nie lubiłaś Natsu?! o_O Nie żeby coś, ale zazwyczaj spotykałam się z ludźmi, którzy go uwielbiali. Mnie momentami wkurzała, ale tak naprawdę to najbardziej barwna postać w całym tym anime. A przynajmniej według mnie. No, ale chciałam go dać u mnie w opo trochę inaczej, co mi nie do końca wyszło... Mam jednak nadzieję, że uda mi się trochę z tego skręcić.
  • Fadziulka - wiesz... raczej już go nie rozszarpiesz, bo trochę na to za późno ^^. Ktoś inny to zrobił... 
  • Yuuki-chan - mówisz, że moce Mii są dziwne? Hmm... To mi nasunęło pewien pomysł... No, ale o tym nie teraz! A ten gościu... Nie wiem czemu, ale jak poprawiałam błędy w tej notce, to skojarzył mi się z Zetsu o_O
  • Misaki - twój komentarz rozwinął mi w dosyć dużym stopniu wenę! Nie wiem czemu... Jakoś tak! Nasunęło mi się kilka ciekawych pomysłów na przyszłość. Co do Grey'a... gdyby nawet gaci nie miał, to pewne osoby tak by go załatwiły, że nie byłby w stanie  występować do końca opka XD
A teraz zapraszam do czytania!


***



Minęło kilka dni od naszego przybycia do najsilniejszej gildii w Fiore. Mia czuje się już wspaniale, ale wciąż dużo przebywa wśród wróżek. Najbardziej polubiła chyba Laxusa, co nie do końca mu się podoba. Nie dziwię mu się… Facet słucha sobie muzyki, a tu taka jedenastolatka wyskakuje mu przed oczami i zaczyna wypytywać o różne rzeczy. Biedak siedzi załamany, a młoda zadaje mu jakieś dziwne pytania. Pozostali magowie mają z nich niezły ubaw.
Co prawda do festiwalu zostały 2 dni, ale nikt się tym nie przejmuje. Żadnych przygotowań – nic. Mnie też to nie rusza. Dlaczego? I tak planuje wtedy zostać w domu. Nie lubię takich imprez. A skoro o domu mowa… Mówiłam już, że Erza i spółka są nienormalni?! Nie? To mówię teraz! Bogowie! No bo kto normalny wpada ci na chatę jak bierzesz prysznic i robi nalot na twoją lodówkę?! Otóż właśnie Erza i spółka! Szafa również padła ich ofiarą. I teraz Erza twierdzi, że nie mam żadnych fajny ciuchów i mam sobie kupić coś fajnego i kobiecego. Odezwała się baba co cały czas zbroję nosi! Na wszystkie smoki świata! Co będzie kiedy ona się dowie, że nie idę na festiwal?! Ehh… Masakra…
Ale skoro o smokach mowa… Nauka Mii idzie świetnie! Młoda uczy się bardzo szybko, co było mi już wcześniej wiadome, a czym zadziwia wróżki. Mistrz jest nią oczarowany i podejmuje setki prób namówienia jej do wstąpienia do gildii. Jak na razie z marnym skutkiem… Ehh… Według mnie to do wstąpienia może ja namówić tylko Laxus lub Mirajane. Mają na nią całkiem spory wpływ… No o sobie nie mówię, bo to oczywiste. Z tym, że ja nie za bardzo planuje wstąpienie do Gildii. Tak więc jeśli ktoś miałby ją namówić to tylko Mira, bo Laxusowi to obojętne.
-Aya-sama!
Normalnie się zakrztusiłam herbatą! Czy ona musi się tak nagle pojawiać?!
-Khe! Khe! O co chodzi Mia?
-Laxus-sama powiedział, że nigdy nie widział takiej magii jak twoja. Bo nie jest to zwykła magia.
-„Laxus-sama”?
Od kiedy ona go tak nazywa?! Czyżby mnie coś ominęło?! Ehh… Najwidoczniej miałam wtedy co innego do roboty…
-No… tak… Zrobiłam coś złego?
-Nie, nie… Ehh… Typowe… Jak zwykle lubujesz się tylko w magach klasy S.
-Nie prawda!
-Laxus… Mirajane… Gildarts… Mam wymieniać dalej?
-Ale lubię też Kanę, Juvię i Grey’a!
-Grey’a? A jego za co?
-Za to, że jest otwarty i nie boi się wyrażać siebie!
Przyznaję… trochę zdziwiona jestem… Patrzę na Grey’a i co widzę? A raczej czego NIE widzę?! NIE WIDZĘ jego UBRAŃ!
-Fullbaster! Przestań łazić naokoło w samych gaciach i demoralizować innych! Tu są dzieci!!!
Tak… Oto początkowe stadium mojej furii – czerwona twarz, głośny krzyk, wystawione kiełki i wściekłość bestii w oczach. Ah! I zapomniałam dodać pękniętej szklanki w moich rękach! Tak… Widok z całą pewnością przerażający. I potwierdził to chowający się mag lodu. Już ubrany… Łał! Szybki jest! Zaraz! Czy ona powiedziała, że lubi też Kanę?!
-Mia!
-Ha-hai!
-Za co ty tak lubisz Kanę?
-Za całokształt!
Kami-sama! O bogowie! Wszystkie smoki świata! Nie chcę wiedzieć czego ona ją nauczyła!
-Mia… Ja cię proszę… Ty nie pij przed osiemnastką!
-A ty piłaś! I wciąż pijesz!
No i mnie ma… Nosz kurde no! I w ogóle co to za sępi wzrok wróżek?! Co ja padlina, czy jak?!
-Swoją drogą, Aya-chan… - tak, tak… dobrze myślicie… to Mira – Ile ty masz właściwie lat?
-Emm… Cóż…
-Siedemnaście! – oto wspaniałe wyczucie Mii – Ale już niedługo będzie osiemnastka na karku!
Help?! Czemu oni tak dziwnie na mnie patrzą?! Ja chcę do mamusi!
-Ne, ne, ne… Aya! Chodź się ze mną napij… - Kana i jej słynny błysk w oku, kiedy chodzi o alkohol – No…
-Emm… No nie wiem…
-Nie daj się prosić!
-Kana znowu kogoś upije! Dziewczyna nie ma z nią szans!
O co to, to nie! Wypowiedź Macao zadziała na mnie jak płachta na byka i teraz stoję przed Kaną ze skrzynką mocnego alkoholu pod pachą, a ta patrzy na mnie z dziwnym szokiem. Jednak uśmiech i błysk w oku zdradzają zadowolenie. Odwdzięczę się tym samym. Tak łatwo mnie nie pokona!
-To jakie zasady?
-Proste: Kto dłużej wytrzyma, ten wygrywa! Ale uważaj… Nie jednego powaliłam!
-Nie martw się Kana… Ja również…
Moja wypowiedź i dziwny błysk w oku z całą pewnością potrafią zbić z pantałyku, ale my nie przejmując się tym wypiłyśmy pierwszą kolejkę. Mina Kany – bezcenna!
-Wow! Całkiem mocne!
-Wiem! Chcesz kontynuować czy poddajesz się na starcie?
-Jeszcze czego! Jestem mistrzynią picia!
-Lepiej przestań mnie nie doceniać… Dawaj dalej!
Jedna kolejka… druga kolejka… trzecia kolejka… czwarta… piątka… jedenasta… Kana zaczyna się lekko chwiać. Ja mam odrobinę zamglony wzrok, ale trzymam się dalej. Piętnasta kolejka – Kana ledwo siedzi, ja zamiast jednej butelki widzę trzy. Kolejnych kilka kolejek. Ledwo trzymam pion, Kana ma zamknięte oczy, ale trzyma się dalej (jakby instynktownie). Kolejne dwie kolejki… I… obie padamy! Remis no! Kilkanaście minut i udało nam się pozbierać do kupy, jednak trzeźwe to my nie jesteśmy… Siedzimy na podłodze chwiejąc się. Wstanie na nogi jest zbyt ryzykowne. Mówimy do siebie w pijackim języku, ledwo się rozumiejąc. Wszyscy są w szoku i ciężko im coś wynieść z naszego pijackiego bełkotu. Gadamy od rzeczy praktycznie o wszystkim i o niczym…
-Nfo i tedy… Pfanowie się zacieli pystawiac! No to ja jim fw ryj!
-I dobsz! Na-chik-leżało im się Ayyusiu!
-Łooo… Mam nofe imie… Jej…
-Aya-sama?
-Łooo… Mijunia!! Moja kofana ucenica!
-Hiii!! Sensei! Je trzeba stąd zabrać! Aya-sama po pijaku potrafi robić naprawdę dziwne rzeczy!
Ups! To chyba nie pomoże… Teraz wróżki się na pewno nie ruszą sądzą po ich wzrokach! Dobsz! Trza wziąć sprawy w swoje ręce!
-A zatem – chik - ma zacna towszyszko kieliszka! Trza do Łózecka jiść!
-Ora! – tym okrzykiem Kana chcę chyba wyrazić swoja aprobatę, bo trzyma rękę w górze i próbuje wstać.
-Ciekaj, siekaj… Pomogę ci! Chik!
Ja trzymam brązowowłosą, ona mnie i dziwnym pseudo-tanecznym krokiem wychodzimy z gildii obijając się o framugi drzwi. Znając życie będę to pamiętać. Kac będzie, ale pamięć również… Ehh…
Dobra! Jesteśmy u mnie! Ta… o ile mogę to tak nazwać, bo Kana leży wywalona na podłodze, a ja potykając się kładę się na łóżku. Na szczęście zasnęłam od razu.

Obudziły mnie dziwne hałasy. Bardzo dziwne… otworzyłam oczy i co zobaczyłam? Nosz jasna cholera! Więcej ich matka nie miała?! Co zobaczyłam? Już mówię! Erza + spółka i Raijinshuu! W pokoju bałagan jakby huragan przeszedł! Krzesła poprzewracane, naczynia rozbite (choć nie wiem co tu robiły), trochę nadpalonych rzeczy… Natsu za to zapłaci! A co Natsu robił? Skakał wokół Laxusa wymachując pięściami! Mia stała obok Władcy Piorunów z lekkim strachem patrząc na pokój. Najprawdopodobniej już widziała moją reakcję. Podniosłam się baaardzo powoli… jak jakiś zombie. Zachichotałam cicho, zwracając uwagę wszystkich obecnych na siebie. Wokół mnie zaczęła unosić się mordercza, złowroga aura, a mój psychopatyczny chichot nie pomagał magom się uspokoić. W pokoju pomimo godziny 13 zrobiło się ciemno. Powietrze zgęstniało, a po pomieszczeniu zaczęły „latać” pasma cieni. Najwięcej ich było wokół mojej osoby. Usłyszałam przerażony pisk Ever. Jeden z cieni owinął się dookoła jej nogi. Fried przeciął cień swoją szpadą, ale to był błąd bo ten zaczął wić się po ostrzu, ręce, aż dotarł do szyi i zacisnął się na niej. Reszta patrzyła na to zszokowana, a ja zaśmiałam się cicho. Cicho, acz przerażająco… Wstałam z łóżka i zachwiałam się jak żywy trup. Uśmiechnęłam się jak psychopata, który złapał swoje ofiary… Cóż… Nikt im nie kazał wpadać mi na chatę, robić bajzel, hałasować i budzić moją osobę swoim głupim zachowaniem. Podeszłam do nich odrobinkę. Głowę miałam lekko przechyloną na bok. Grzywka opadała mi całkiem na twarz ukazując tylko mój przerażający uśmiech i dziwnie wydłużone kły. Cienie zaczęły się owijać również wokół reszty, a moje długie włosy zaczęły się unosić, jak na wietrze, którego nie było. W pokoju zrobiło się jeszcze ciemniej.
Zdezorientowani magowie próbowali jakoś sobie poradzić z pasmami magicznej ciemności. Ciemności jeszcze głębszej niż sama otchłań. Z coraz słabszym efektem. Całość wyglądała jakby magowie stali przed bramą do piekła, a przed nimi stał demon, który ma pożreć ich dusze. Mia nie wiedziała co się dzieje. Zaniepokojona spoglądała to na mnie, to na towarzyszy. Jakimś cudem tylko ona nie była obwiązana cieniami. Jednak była tak zagubiona, że nie mogła się ruszyć. Natsu próbował to spalić, ale ogień został stłumiony. Magom było coraz ciężej oddychać. Tlen w powietrzu był pochłaniany przez moją magię. Pioruny Laxusa również nie zdały się na wiele. Magia Erzy pogarszała tylko sprawę, bo każde przecięte pasmo powielało się. 
Cieni było tak wiele, że wszelkie przedmioty znajdujące się w pokoju zostały przez nie „zasłonięte”, pokryte. Wróżki miały już nieprzytomne spojrzenia z braku życiodajnego tlenu. A ja nie miałam zamiaru przestać. Mój cichy, acz przerażający śmiech, niósł się echem wśród ścian. Przerażone spojrzenia WSZYSTKICH obecnych magów z gildii tylko wzmacniały moją magię. Cieniów nagle przybyło, a powietrze było tak ciężkie i suche, jak w prawdziwym piekle.
I w tym momencie drzwi otwarły się, a do pomieszczenia wpadł czarny kot z żółtymi oczami i skoczył na mnie, przygniatając mnie do ziemi. Zdezorientowana popatrzyłam na zwierze szeroko otwartymi oczami. I wtedy stało się COŚ!
-Jak zawsze nad sobą nie panujesz, kiedy jesteś na kacu, a ktoś cię budzi. Ile wypiłaś?
Tak! Oto stało się! Wigilia została przeniesiona i legenda się spełniła! Kot, który wpadł na mnie odezwał się ludzkim głosem! O Bogowie przenajświętsi! Znam tylko jednego takiego kota! I nie mówię o Happym, Carli i Pantherlily, będących Exceed! To był „zwykły” kot! I tylko jednego takiego znałam, który na dodatek zna te szczegóły! Na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech, a cienie zniknęły.
-Yoru!
-Jak zawsze nieznośna… Cholerny dzieciak…
-Ehh… A ty jak zawsze nazywasz mnie w ten sposób…
-Na nic więcej nie zasługujesz!
Zaśmiałam się ciepło. Na wszystkich bogów świata! Jak ja dawno nie widziałam tej cholery! Irytujący, gadający kot, który kiedyś się mną zajmował. Ehh… Stare, dobre czasy… Popatrzyłam na „gości”. Ich miny były przekomiczne! Zasłoniłam usta, co by się zbytnio nie roześmiać, ale nie wytrzymałam i już po chwili turlałam się po podłodze śmiejąc wniebogłosy  Nawet kac nie zepsuł mi tej zabawy! Yoru też się głupio uśmiechała, ale dla niej to normalka, więc aż tak tego nie okazywała. Ja natomiast nie mogłam się uspokoić przez 10 minut. W końcu udało mi się, a Mia rzuciła się w moją stronę i nijak nie dało się jej ode mnie odkleić. Wtuliła się we mnie obejmując w pasie – wyżej nie sięgała. Pogłaskałam ja uspokajająco i zwróciłam się do tych samobójców.
-To Yoru – wskazałam na kotkę – A to członkowie Fairy Tail – wskazałam wróżki i wymieniłam po kolei ich imiona – A to Mia. Moja podopieczna. – tu wskazałam na dziewczynkę i westchnęłam – Muszę was przeprosić. Za to czegoś się chyba nauczyliście i dobrze wam radzę się tego trzymać. Następnym razem kiedy będę spała po zbyt dużej ilości alkoholu, nie radzę mnie budzić zbyt wcześnie i hałasować. A tym bardziej podpalać mój pokój.
Rzuciłam Natsu mordercze spojrzenie, a ten schował się za Erzą. Zwróciłam się w stronę Yoru, a ta popatrzyła na mnie z dziwnym błyskiem w oku. Popatrzyłam na siebie i dopiero teraz zorientowałam się co mam na sobie. A mianowicie bardzo krótkie, obcisłe spodenki w kolorze czarnym, nie zasłaniające nawet całkowicie pośladków. Do tego równie obcisły, sportowy podkoszulek typu bokserka w tym samym kolorze co dół i na dodatek ze sporym dekoltem. Męska część gości chyba też dopiero teraz to zauważyła, bo zrobili się cali czerwoni i starali się zaczepić gdzieś swój wzrok. Jednak ich natura dała o sobie znać i co chwila zerkali w moją stronę. No ja przepraszam! Trochę prywatności i intymności chyba mi się należy!
I wtedy coś do mnie dotarło… Gdzie u diabła podziała się Kana?! Przecież ona padła na podłogę!
-Hola, hola! Ludzie! Widzieliście gdzieś Kanę?!
-Nie. A powinniśmy? – jak zwykle opanowana Erza
-Nosz, kurde!
-Coś się stało? Aya-san? – tym razem pytanie zadał Laxus
-Tch! Wczoraj przywlekłyśmy się tu razem… Kana padła na podłogę i tak zasnęła. Nie miałam siły jej nawet ruszać. Szlag by to! Niemożliwe by wyszła stąd i nikt jej nie zauważył! A po pijaku nie była w stanie!
-Zaraz! Jakim cudem ty to pamiętasz?! – jakże inteligentne pytanie Grey’a
-Zawsze pamiętam co robiłam po pijaku. Nie ważne jakbym się schlała i tak wszystko pamiętam. Nie zmienia to faktu, że mam kaca, więc prosiłabym abyście zachowywali się ciszej.
-Ah… Sorki…
-Dobra… pójdę na dół i zapytam się czy ktoś jej nie widział. Wy zostańcie tu.
Wyszłam z pokoju i upewniając się, że nikt mnie nie widzi, użyłam magii by znaleźć się na drugim końcu budynku. Nikt na razie nie musi wiedzieć o tej umiejętności. Popytałam ludzi i nikt nie widział Alberony. Pod pokój wróciłam tak samo, ale przez drzwi przeszłam już normalnie. Rzuciłam magom krótkie i jednoznaczne spojrzenie. Po dziewczynie ani śladu.
Postanowiłam w końcu się przebrać, bo jakby nie patrzeć wciąż byłam w tym dosyć skąpym ubraniu. Przeprosiłam gości i ruszyłam do łazienki. Weszłam i przeżyłam szok. W wannie pełnej pustych butelek, przytulona do jednej z nich spała Kana. Wyszłam z łazienki, trzaskając drzwiami i roztaczając morderczą aurę. Wróżki chyba myślały, że stanie się to co wcześniej. Ale ja podeszłam do szafy, wyciągnęłam z niej dosyć sporych rozmiarów tasak i ponownie ruszyłam do miejsca gdzie znalazłam brązowowłosą. Ciekawi magowie ruszyli za mną i również przeżyli szok. A ja byłam wściekła! W końcu to był MÓJ zapas alkoholu! BYŁ!!!! I się skończył! A raczej został wypity przez tą alkoholiczkę! Wrr… Wściekła zamachnęłam się ostrzem mrucząc coś o stracie mojego ukochanego alkoholu. Dziewczyna jakby przeczuwając co się święci otworzyła oczy i z przerażeniem stwierdziła że chyba wciąż śpi. Szybko się jednak zreflektowała i z piskiem wyskoczyła z wanny. Właśnie wtedy gdy ja uderzyłam w ten przedmiot.
Goniłam tak Kanę do czasu, aż się zmęczyłam na tyle, że potknęłam się o wywrócone wcześniej krzesło. Wywaliłam się na podłogę i odruchowo chwyciłam Alberonę za nogawkę, ciągnąc ją za sobą. Kolejne minuty wyglądały następująco. Obie siedziałyśmy na podłodze. Łypałam na nią zła, a ta przepraszała mnie i zarzekała się, że odkupi mi moje ukochane procenty. W końcu jakoś udało jej się mnie ubłagać. Wciąż jednak byłam trochę obrażona. Wróciłam jednak do przerwanej czynności, a raczej zamiaru jej wykonania i poszłam się przebrać. Tym razem założyłam luźne, granatowe spodnie trzy-czwarte i obcisły podkoszulek na ramiączkach w kolorze czarnym. Do tego na nogi założyłam niebieskie japonki. Włosy spięłam w wysokiego kuca. Następnie całą grupką ruszyliśmy do gildii. Po drodze oczywiście nie obyło się bez wstąpienia w mury knajpki, gdzie i tym razem straciłam na Mii majątek. Jednak po wielu trudach udało nam się dotrzeć w końcu do budynku Fairy Tail…
-Tak właściwie… Po co Raijinshuu przyszło do mnie z wami?
-Cóż… Mia wpadła i powiedziała, że nie może cię obudzić. No i zaczęła skakać wokół Laxusa, żeby jej pomógł. Ten dla świętego spokoju poszedł z nią. A wiadomo, że gdzie on, tam i reszta tej gromadki bogów. No, a my nie mogliśmy pozwolić, żebyś została z nimi sama! Jeszcze by cię prądem porazili, albo coś!
Ta jakże długa wypowiedź padła z ust Happy’ego. Od kiedy on się taki elokwentny zrobił? Ehh… No mniejsza…
-A dlaczego niby tak się mną przejmujecie, co?
-Bo jesteś naszą nakama! – typowa wypowiedź Natsu
-Od kiedy niby?
-Odkąd tu przybyłaś!
-Ehh… Strasznie zmienny jesteś.
-Hę?
-Mniejsza…
Chłopak wzruszył ramionami, a następnie wyskoczył przede mnie, cały pokryty płomieniami.
-Walcz ze mną! Ale się napaliłem!
-Chyba mówiłam ci już coś na te temat…
-To nie ważne! Walcz! Chyba, że się boisz!
To zdanie podziałało. Jednak nie chciałam dać mu tej satysfakcji, że udało mu się mnie sprowokować. Na dodatek wtrąciło się jeszcze parę osób.
-Dawaj Natsu!
-Będą się bić!
-Aya! Dokop mu!
-Niech się nauczy!
-Pokaż mu na co cię stać!
-Facet!
-Dawaj! Walcz ze mną Aya!
-Dokop mu sensei!
Cóż… Mii nie mogłam odmówić. Miałam ją zawieść choć tyle ode mnie oczekiwała? O co to, to nie!
-Niech ci będzie… Będę z tobą walczyć…
Dalsze moje słowa zagłuszył ogólny krzyk radości całej gildii. Cóż… Zapewne wielu by chciało zobaczyć moją magię. Nawet Laxus nie udawał obojętności! Co było dla mnie nowością… I co teraz? Mam zawieść tylu magów? Oj… Nie dam się! Pokaże mu na co mnie stać i dam dobrą lekcję! Oczy zabłysły mi dziwnie złowrogo.
-Masz zamiar tak stać, czy idziesz walczyć?
-Woaaa!!! – ta… bardzo inteligenta wypowiedź chłopaka, nie powiem – Dawaj!
-No chyba nie w budynku… Chcesz gildię rozwalić?
Nie czekając na kolejną reakcję chłopaka w postaci wrzasku, wyszłam na zewnątrz. Po chwili dołączył do mnie Natsu. Stanęliśmy naprzeciw siebie, a wokół nas zebrali się ludzie.
-Dawaj!
-Hola! Panie Ognisty! Spokojnie… Nigdzie nie ucieknę. Jakie zasady?
-Do utarty przytomności!
-Jesteś pewien? – uśmiechnęłam się jak psychopata, przed poćwiartowaniem ofiary – Odwrotu nie będzie.
-Jestem pewien! Zawsze możesz się poddać, jeśli będziesz miała dość!
-Niech tak będzie…
-Mistrzu Makarov… Mógłbyś?
-Oczywiście…  Natsu vs Aya! Zasady ustalone! Walkę czas zacząć! START!
Jak tylko staruszek wykrzyknął to magiczne słowo, Dragneel ruszył na mnie z pięściami okrytymi płomieniami.
-Karyuu no tekken!
Chłopak wycelował w mój brzuch. Zgrabnie uniknęłam ataku, przesuwając się jedynie o krok w bok. Różowo-włosy na początku miał głupią minę, ale szybko się opamiętał i w obawie przed atakiem odskoczył. Ja jednak jak stałam, tak stałam. A on się wkurzył. O co? Bo go nie atakuje…
-Czemu nie atakujesz?! Miałaś ku temu okazje! Walcz ze mną na poważnie!
-Pośpiech nie zawsze jest wskazany. Cierpliwość jest cnotą. – uśmiechnęłam się złośliwie – Czasami dzięki temu można poznać jakie umiejętności ma przeciwnik, zmęczyć go i uderzyć jak osłabnie. Marnujesz energię Natsu.
Po moich słowach, chłopak wkurzył się jeszcze bardziej. Skoczył ku mnie i nieprzerwanie atakował, a ja tak jak wcześniej robiłam proste uniki.
-Karyuu no houkou (podmuch/oddech)! Tekken (pięści)! Yokugeki (skrzydła)! Kouen (ta wielka kula)!
Atak, za atakiem.  Unik, za unikiem. Ogień zbójcy śmignął mi przed twarzą dosłownie o milimetry. Otwarła szerzej oczy. Trochę go nie doceniłam.
-Karyuu no Kagitsume!
Mało brakowało, a „pazury ognistego smoka” trafiły by mnie. Tym razem musiałam zrobić blok i trochę się wysilić z unikiem. Jednak nie użyłam magii. By dalej nie ryzykować - odskoczyłam.
-Mówiłem, abyś wzięła mnie na poważnie…
Groźny ton Natsu zrobił na mnie wrażenie. Postanowiłam więc, ze nie każę mu dłużej czekać i uśmiechnęłam się groźnie.
-Oto nagroda, za twój trud i determinację.
Chłopak ustawił się tak by być gotowym na atak i ewentualnie zmniejszenie go. Wystawiłam przed siebie rękę i w stronę chłopaka poleciały cienie. Powietrze zaczęło robić się cięższe, a dookoła nas zaczęło robić się ciemniej. Chłopak spalił cienie, ale po chwili jego płomienie zaczęły słabnąć. Zdezorientowany mag ognia opuścił gardę, a kolejne wysłane przeze mnie cienie oplotły go. Inne z kolei zaczęły mu zadawać rany, jak bicze lub igły. Wszystkie ataki były bardzo szybki, więc sparowanie ich wszystkich było niemożliwe. A przynajmniej dla niego. Jakimś cudem udało mu się z tego wyplątać, by następnie ciężko dysząc zaatakować „stalowymi pięściami ognistego smoka”. Nie udało mu się i tym razem. Po chwili jednak ziemia pod Natsu przybrała kolor czarny i wydostały się z niej pasma cieni. Owinęły się wokół Salamanra w zastraszającym tempie i wciągnęły go w ziemie jak w jakąś czarna dziurę.  Różnica była taka, że chłopak był wciągnięty tylko do szyi. Głowa spokojnie się wydostawała umożliwiając chłopakowi oddychanie i obserwowanie mnie. Podeszłam do niego powoli i ostrożnie. Kto wie czy nie miał jakiegoś asa w rękawie? Aż tak dobrze go nie znałam, by móc to ocenić. A on jest naprawdę nieprzewidywalny. Uśmiechnęłam się do niego.
-Poddaj się to nie będzie bolało.
-Nigdy!
-Ehh… Powtarzam... Jeśli to zrobisz to przynajmniej nie będzie bolało. Pamiętaj, że jesteś na straconej pozycji.
-Nie ważne! Nigdy się nie poddam! A bólu się nie boję! Wytrzymam… i zaatakuję jak nie będziesz się tego spodziewać… kiedy osłabniesz…
Zrobiłam zdziwioną minę. Coraz bardziej mi imponuje. Ten chłopak… Może i zazwyczaj zachowuje się jak rozpieszczony, nadpobudliwy gówniarz, ale kiedy przychodzi co do czego, to potrafi zachować powagę i „prawdziwą siłę”. Posiada talent, którego nie można zmarnować.
-Jesteś silny… - powiedziałam to z dosyć sporą powagą
-Oczywiście, że jestem! Po prostu byłem nieuważny i…
-Nie o takiej sile mówię…
-Co? Nie rozumiem…
-Erza… Jak myślisz o co jej chodzi? – usłyszałam słowa Grey’a
-Nie jestem pewna…
-Natsu… Jesteś pewny, że nie chcesz się poddać? To byłoby rozsądne…
-Chyba już powiedziałem, nie?!
-Ehh…
Na moje polecenie cienie zaczęły ponownie ranić Natsu, a jego energia magiczna zaczęła maleć, jakby wypływała z niego. Natomiast cienie stawały się silniejsze. Dokładniej mówiąc – chłonęły jego magię i zmieniały ją w swoją siłę. O ile można to tak nazwać.
-Karyuu no Kenkaku!!!
Zabójca wykazał się odrobiną inwencji twórczej i używając „ostrza rogu ognistego smoka” odrzucił cienie i „wyskoczył” w powietrze. W ten sposób udało mu się wyswobodzić. Tak jak myślałam… Miał jakiegoś asa w rękawie… Nawet jeśli nieświadomie. Wylądował na ziemi wzbijając w powietrze tumany kurzu. Następnie ruszył na mnie ze „skrzydłami smoka”. Tym razem jednak jego szybkość była większa i udało mu się mnie trafić. Udało mi się tylko częściowo zmniejszyć obrażenia, ale nie powiem… byłam pod wrażeniem. Uśmiechnęłam się szaleńczo. Tym razem cienie owinęły się wokół mojego ciała. Pazury mi się wysłużyły i z dziką prędkości ruszyłam na mojego przeciwnika. Już po chwili ledwo stał, pokryty mnóstwem ran ciętych. Podbiegłam do niego szybko i uderzyłam mocno w brzuch. Chłopak zdezorientowany splunął krwią i upadł na ziemię. Podparł się rękami, a w jego oczach pojawił się paniczny strach. Kolejny atut mojej magii. Próbował się podnieść jednak szybko mu to uniemożliwiłam uderzając go w kark. Walka się skończyła. Stałam nad przegranym, jak kat nad ofiarą, a wokół nas panowała cisza. Magowie Fairy Tail byli w szoku. W końcu rozległy się pierwsze brawa a mistrz Makarov ogłosił znany już wszystkim wynik. Mimo to, wielu jednak nie dowierzało własnym oczom i byli pewni, że śpią albo to jakaś iluzja. Nieprzytomnego chłopaka zabrano do lecznicy i odpowiednio się nim zajęto. Wróżki zaczęły mi gratulować, a ja z lekkim uśmiechem na twarzy wysłuchałam ich i grzecznie się żegnając wróciłam do domu. 

***


Mam nadzieję, że was nie zanudziłam. Odpowiedzi na komcie nie zawsze będą się pojawiać w kolejnej notce - tylko jak będę miała czas. A już w następnym rozdziale:


"-Nic się nie stało… Słowa są srebrem, a milczenie złotem…

-Ale ty bardziej lubisz srebro… - Tym mnie powaliła! – Czyli, że…
-Mia… Czasami nie należy kombinować, bo można przekombinować." 

"-O! Aya! Nie zauważyłem cię kiedy weszłaś! Wczorajsza walka… Wtedy przegrałem, ale następnym razem wygram! Stanę się silniejszy i wygram! Zobaczysz!
-Nie wiem czy to będzie możliwe…
-Co?!
-Wiesz przecież, że po festiwalu wyruszamy w drogę. I co tu dużo mówić… raczej się nie spotkamy ponownie.
-Co?! Zostańcie! Ja chcę walczyć jeszcze raz!"

"-Mia jeśli chcesz do nich dołączyć, nie będę cię powstrzymywać. Ale jeśli robisz to tylko dla tego, żeby nie robić mi kłopotu…"

"Już miałam uciekać, kiedy na mojej szyi uwiesiła się Mia. Oż ty niewdzięczna! Chcesz mnie zabić i pogrążyć?! Wrr… Tą okazje wykorzystali „smoczki” i rzucili się zadawać mi pytania." 

"-W takim razie… Podejdź do Gajeel’a i powiedz, że przyznajesz mu zwycięstwo."

Heheh... Mam nadzieję, że zapowiedź się podoba ^^. Pozdrawiam serdecznie i do następnej notki!

wtorek, 16 października 2012

Rozdział 3

Witam! Nie przeciągając... Trochę mało komentarzy zobaczyłam pod poprzednią notką, ale cóż... Mam nadzieję, że tym razem będzie więcej ^^!


***

Huk dochodzący zza budynku wywabił również pozostałych magów, którzy na miejsce dotarli ułamek sekundy po Wodnej Pani. Wszyscy zbledli. Ich oczom ukazała się scena, która w ogóle nie powinna mieć miejsca. Przed nimi, zawieszona w powietrzu wisiała cała poraniona i zakrwawiona Mia. Ręce miała rozłożone na boki, nogi złączone razem opadały w dół. Głowę ledwo utrzymywała w pionie, a w oczach miała ból, jednak nie płakała. Wokół niej na ziemi był dosyć szeroki, ale nie bardzo głęboki krater. Ziemia była zabarwiona jej krwią. Nagle krzyknęła, a coś niewidzialnego zacisnęło się na jej ciele. Wokół niej owinięte były przeźroczyste nici, na tyle ostre by bez problemu przecinały ciało. Spojrzała przed siebie, w stronę drzew. Fairy Tail podążyło za jej wzrokiem. O drzewo naprzeciw Mii opierała się dziwny facet o biało-zielonych włosach. Na oko 30-latek. Uśmiechał się drwiąco. Juvia zrobiła kilka kroków w stronę brunetki, jednak coś ją odrzuciło, a członkowie FT usłyszeli lodowaty i złośliwy ton.
-Nie wtrącaj się panienko. Szkoda poharatać takie ładne ciałko. To sprawa między mną, a tą dziewczynką.
-Właśnie! „Dziewczynką”! To jeszcze dziecko! Czego ty od niej chcesz?!
-Nie wasza sprawa moja droga. Ale na waszym miejscu bym się tak nie awanturował. Jeszcze pogorszycie sprawę. Jeden mój ruch i wasza mała znajoma straci życie.
-Ty…
-Hehe… Mia… Chyba nie sądziłaś, że cię nie znajdziemy? Moja droga… Chyba zapomniałaś, że należysz do nas.
-Nie należę do nikogo!
-Oj, oj… Wyszczekana się zrobiłaś! To niedobrze… Trzeba cię będzie przytemperować przed powrotem.
-Nigdzie z wami nie wrócę!
-Oj wrócisz, wrócisz…
-Po moim trupie!
-Cóż… W ostateczności to się da zrobić maleńka… Ale to dopiero potem. Na razie poczekam aż stracisz przytomność.
Mia ponownie krzyknęła z bólu, a liny zrobiły na jej małym i delikatnym ciałku kolejne rany. Natsu nie wytrzymał i rzucił się na nieznajomego. Mężczyzna jednak nie bardzo się tym przejął, a Natsu odleciał.
-Spokojnie władco ognia. Rozumiem, że czujesz się zobowiązany, ale jak tak dalej będziesz robił to tylko sprawisz kłopoty naszej zielonookiej syrence.
-O czym ty bredzisz?! Jesteś chory!
-Oj… Czyżby nie wiedzieli? Mia, Mia, Mia… Przebywasz z nimi, oni traktują cię jak przyjaciela, chcą cię ratować, a ty nic im nie powiedziałaś? Nie ładnie…
-Zamknij się… - Mia spuściła głowę
-O czym ty mówisz?!
-Cóż… Mia jest…
-Zamknij się! Ani słowa więcej!
-Mia… Jesteś niegrzeczną dziewczynką.
Brunetka nagle pobladła. W oczach miała paniczny strach. Zaczęła szybko oddychać. Spuściła głowę jeszcze bardziej, rozszerzyła szeroko oczy i wbija swoje spojrzenie w zakrwawioną ziemię.
-Draniu! – Natsu ponownie się wydarł – O co ci chodzi, gadaj!
-Spokojnie, spokojnie… Cóż… Mia jest bardzo potężna. A co za tym idzie… przydatna.
-Co?
-Jest tak jak ty, ognisty chłopcze, smoczym zabójcą.
Magowie Fairy Tail byli w szoku. Tylko Juvia zmarszczyła groźnie brwi.
-O! A jednak ktoś wiedział! A to ci ciekawe…
Wszyscy jak jeden mąż spojrzeli na Panią Deszczu, jednak ta dalej wpatrywała się w nieznajomego.
-Puść ją…
-O… A co ty mi zrobisz?
-Ja nie… Ale Mia owszem…
-A co mi nasza kochana syrenka może zrobić?! Poza tym… Spójrz na nią! Jest przerażona!
-Właśnie… A to spowoduje, że straci nad sobą panowanie. I zabije nie tylko ciebie, ale nas wszystkich.
Mężczyzna zmarszczył brwi.
-Ooo… Sporo wiesz. Ale nie martw się. Nie straci nad sobą panowania. Jest zbyt przerażona.
W tym właśnie momencie powietrze zrobiło się ciężki i wilgotne, a wokół ciała Mii roztaczały się smugi jej magii. Z twarzy mężczyzny zszedł uśmiech i teraz wyglądał na lekko zdenerwowanego. Wtedy oprócz energii wokół dziewczyny wiły się również strumienie wody. W końcu któryś z nich przeciął niewidzialne nici, które trzymały ciało zielonookiej. Dziewczyna opadła bezwładnie na podłogę, a jej magia „buchnęła”. Fala odrzuciła zebranych lekko w tył. Juvia starała się podejść jednak energia jej na to nie pozwalała. Nagle coś jakby ograniczyło energię zielonookiej i skupiło ją wokół niej. Magowie zobaczyli tylko czarną smugę i energia zniknęły, najprawdopodobniej wracając w ciało swojej właścicielki. Nad dziewczyną pochylała się zakapturzona postać i dotykała dłonią jej ramienia. W chwili kiedy postać odsunęła swoją dłoń, ta została pokryta czerwoną cieczą, wypływającą z ran, które powstały na ciele nowo przybyłej osoby bez żadnego powodu. Postać wzięła poranioną jedenastolatkę i zwróciła się ku wróżkom.
-Juvia… Wybacz, że nie powiedziałam ci o tym zagrożeniu… Nie sądziłam, że zdoła tu przybyć za nami tak szybko. Że w ogóle nas tu znajdzie. Na dodatek akurat wtedy, kiedy nie było mnie przy niej.
Niebiesko-włosa już miała jej odpowiedzieć, jednak usłyszała zdezorientowany i lekko drżący głos nieznajomego mężczyzny, który skrzywdził Mię.
-To ty! Ty ją wtedy zabrałaś…
Postać spojrzała na „lalkarza” i w tym momencie jakieś cienie chwyciły go i powaliły na ziemię, a następnie jakby „wciągały” go w podłoże, które w tym miejscu przybrało kolor czarny, tak samo jak owy cień. Wszystko wyglądało jakby mężczyzna zatapiał się w czarnej glebie. Zawiał  wiatr, który zrzucił kaptur z głowy ich wybawcy, a oczom wszystkich ukazała się twarz Ayi, która nie wyrażała żadnych uczuć. Jedynie oczy zdradzały przerażającą wściekłość. To było ostatnie co zobaczył mężczyzna o dwukolorowych włosach zanim wciągnęło go pod ziemię. Wokół młodszej brunetki ponownie zaczęły owijać się strumienie wody, jednak tym razem nie miała miejsca utrata panowania nad swoją magią, a sama Mia była już przytomna. Ledwo, bo ledwo, ale jednak.
-Aya-sama…
-Jestem Mia… Prze-
-Przepraszam!
-Mia… To ja przepraszam. Obiecałam ci i-
-Nie… To moja wina… Poza tym… Już mi lepiej!
Młodsza uśmiechnęła się słabo i objęła swoją sensei. Rany na jej ciele zaczęły znikać w zastraszającym tempie na oczach wszystkich zebranych. Aya widząc ich pytające spojrzenie postanowiła to wyjaśnić.
-Jeden z wielu plusów jej magii.
-Przydatne… - odezwał się mistrz Makarov – Powinniście odpocząć. Zapraszam do gildii.
-Nie ma takiej potrzeby. Wynajęłyśmy pokój w hotelu i…
-Tam nie zapewnią jej doskonałej opieki medycznej.
-Magia Mii wystarczy.
-Aya… - tym razem to była Juvia – Myślę, że powinniście jednak zostać na chwilę. Choćby na jedną noc.
-Ehh… No niech wam będzie. Mia?
-Yhym…      
Zielonooka już przysypiała. Aya uśmiechnęła się ciepło i westchnęła. Mruknęła jeszcze coś w rodzaju „Ta dziewczyna jest niemożliwa” i skierowała się razem z magami FT do budynku Gildii.

---==chwilę później==---

Ledwo położyłam Mię na łóżku, a już zostałam osaczona i obrzucona pytaniami. A żeby było śmieszniej, do gildii zaczęli schodzić się nieobecni wcześniej magowie. Zapewne i oni słyszeli ten hałas. Im również zostało wszystko wyjaśnione, jednak z biegiem czasu historyjka zaczęła nabierać nowych kolorów i spekulacji. Najprawdopodobniej dlatego, że nie odpowiedziałam na zbyt wiele pytań. Ale jakoś nie bardzo mnie to ruszyło. Bardziej interesował mnie stan zdrowia mojej podopiecznej. Wendy próbowała jej pomóc swoją leczniczą mocą. Niestety na niewiele się to zdało, gdyż magia Mii, odrzucała tą należąca do niebiańskiego smoka.
Cóż… Mia jest jak woda – niepozorna i łagodna, aczkolwiek potrafi być niezwykle niebezpieczna i gwałtowna. Czasami się śmieje, że jej magia żyje własnym życie i jest samowystarczalna. Ma właściwości lecznicze, a tylko dla swojej właścicielki. Potrafi ją uspokoić tylko ktoś kogo magia jest potężna, spokojna i opanowana, tak samo jak jej posiadacz. Jednak mimo swojej potęgi, gdybym miała zmierzyć się z Mią jak wrogowie, to najprawdopodobniej bym przegrała. Ona jest naprawdę niezwykła. Musi się tylko nauczyć odpowiednio panować nad swoją mocą i lękami. Jeśli jej się to uda, będzie niemalże niepokonana.
Moje rozmyślania, na temat mocy i talentu mojej kochanej uczennicy, przerwał jakiś irytujący wrzask. Poszłam więc sprawdzić co się dzieje. Jak się okazało Natsu wydzierał się, że chce porozmawiać z Mią na temat jakiegoś Igneel’a. Wnioskując, po reszcie jego nie do końca wyszukanego słownictwa, chodziło o smoka. Westchnęłam…
-Ja chcę z nią tylko pogadać, no!!!
-Natsu! Uspokój się!
-Nie chcę! Ale się napaliłem! Ja chcę walczyć!
-No chyba nie… - tak, tak… ta inteligenta wypowiedź należała do mnie – Jeśli myślisz, że pozwolę ci teraz chodźmy zbliżyć się do Mii, to się grubo mylisz.
-Ja chcę z nią walczyć!
-To nie powalczysz…
-Niby czemu?!
-Bo ci na to nie pozwolę…
-Heh… Myślisz, że masz ze mną szanse?! Dawaj!
Natsu pokryły płomienie, a ja jak stałam, tak stałam. Patrzyłam na niego jak na kogoś niespełna rozumu. Czy nie potrafi myśleć?! Kami-sama! Po pierwsze: jest zbyt pewny siebie i to go kiedyś zgubi. Po drugie: nie docenia przeciwnika – kolejny błąd. Po trzecie: On nie mógł nawet zbliżyć się do tamtego gostka od lin, a ja bez problemu się go pozbyłam i jeszcze uspokoiłam magię Mii. Głupi?
-Nie mam czasu i ochoty na zabawy z tobą w jakąś walkę tylko dlatego bo chcesz udowodnić samemu sobie, że nie jesteś słaby. Pomyśl przez chwilę. Jeśli dojdziesz do TEGO, będę z tobą walczyć. A teraz wybaczcie, ale muszę zobaczyć jak czuje się moja „młodsza siostra”.
To mówiąc wróciłam do pokoju zostawiając maga ognia z głupią mną. Po zamknięciu drzwi usłyszałam jeszcze tylko „Ale do jakiego TEGO mam dojść?!” i nastała cisza. Ta… Chciałabym… Nie nastała, bo Mia się obudziła i chciała żebym jej opowiedziała jakąś ciekawą historię z życia wziętą. Kami-sama!!! Tak więc zaczęłam jej opowiadać historię, a raczej legendę o „pierwszym wielkim magu”. Nawet się nie zorientowałam kiedy przylazła prawie połowa wróżek i zbiła się w kupkę słuchając mojej opowieści. O bogowie! Oni są… dziwni! I jeszcze te ich zafascynowane miny! Na czele z mistrzem gildi!!!! Który po skończeniu mojej „wypowiedzi” postanowił się odezwać.
-Skąd znasz taką historie? Nigdy o niej nie słyszałem.
-Słucham… Po prostu słucham tego co mówią inni…
-Hmm… Musisz mieć rozległą wiedzę.
-Owszem… Ale moja wiedza nie powinna was interesować. Bez urazy…
-Ależ nic się nie stało! Jeśli nie chcesz to nie mów. Ja tylko mówię, że zawsze chętnie posłuchamy!
Popatrzyłam na Makarova lekko zdziwiona. Jednak nie dane było dalej kontemplować jego słowa, gdyż pewna irytująca osóbka, jaką jest Mia, uwiesiła mi się na szyi marudząc co chwila.
-Aleś ty sztywna Aya-sama! Weź się chociaż uśmiechnij no!
-Mia?
-Hm?
-Już się możesz ruszać?
-Yyy…
-A więc to tak! Ja się zamartwiam o twoje zdrowie, a ty już się wyleczyłaś i tylko udajesz chorą i pozbawioną możliwości poruszania osobę co?! Ty mała…
Rzuciłam się na Mię i zaczęłam robić jej na głowie istną Apokalipsę. Całkiem zapomniałam o obecności tych dziwaków i razem z młodą śmiałam się w najlepsze. Ona oczywiście nie została bierna i na mojej głowie również powstał chaos. No to się trochu wkurzyłam… Po chwili zielonooka już zwijała się ze śmiechu z powodu nadmiaru łaskotek. Uspokoiło nas dopiero znaczące chrząknięcie pewnej starszej kobiety, którą okazała się być niejaka Polyushka. Miny moje i Mii – bezcenne! Przyznam, że wyglądałyśmy naprawdę komicznie. Chaos na głowach, głupie uśmiechy na twarzach, pomięte ubrania i burak na policzkach młodej. Czy tylko ja pomyślałam, że to mogłoby dziwnie wyglądać jakbyśmy byli przeciwnej płci? Mam nadzieję, że tylko ja… Jak to mówiła moja znajoma – „Geniusze są wśród nas! Tyle, że słowem geniusz określa się różnych ludzi.” Ta… Różnych i dziwnych… No mniejsza o to… Kobieta wypędziła Fairy Tail (Mnie też chciała, ale się nie dałam!) i zaczęła badać Mię. Ostatecznie stwierdziła, że jej regeneracja jest na niezwykle wysokim poziomie. Dopiero po chwili zauważyła wpływ magii i była w lekkim szoku. Delikatnie mówiąc… Kazała jednak Mii jeszcze odpoczywać, a mi jej PILNOWAĆ, a nie męczyć.


***

Mam nadzieję, że się podobało. A już wkrótce:



"Bogowie! No bo kto normalny wpada ci na chatę jak bierzesz prysznic i robi nalot na twoją lodówkę?!"

"-Fullbaster! Przestań łazić naokoło w samych gaciach i demoralizować innych! Tu są dzieci!!!"


"-Wow! Całkiem mocne!

-Wiem! Chcesz kontynuować czy poddajesz się na starcie?
-Jeszcze czego! Jestem mistrzynią picia!
-Lepiej przestań mnie nie doceniać… Dawaj dalej!"

Mam nadzieję, że was zaciekawiłam. Ah! I nie myślcie, że notki zawsze będą się pojawiać co tydzień (bo jak na razie tak jest). Wszystko zależy od weny (w tym też od ilości komci). Pozdrawiam i do następnej!

wtorek, 2 października 2012

Rozdział 2

Ekhem! Cieszę się bardzo, że komentarzy przybyło. To naprawdę pomaga w pisaniu. Tak więc, mam nadzieję, że i pod tym rozdziałem pojawi się sporo (tyle samo, lub więcej). Nie wstydźcie się! A teraz bez przeciągania... Zapraszam!


***


-Proszę się nie przejmować moją obecnością. Ja tylko na chwilę. Chciałam się tylko spotkać z pewną osobą, która należy do tej gildii…
-A któż to taki?
-J… er.
-Kto?
-Nie ważne… Zaraz mnie tu nie będzie.
Skierowałam ponownie swoje kroki w stronę mojego celu, ale drogę ponownie zastąpiła mi „wróżka”. A mianowicie Natsu. Czy jemu się nudzi czy jak?!
-Nigdzie cię nie puścimy jeśli nie powiesz czego chcesz i kim jesteś!
-O bogowie… Czy ty musisz się tak drzeć? Gorzej niż małe dziecko…
Cóż… niestety powiedziałam to na tyle głośno, że nie tylko chłopak to usłyszał, ale i cała gildia. Nastała dziwna cisza, a po chwili dało się słyszeć śmiech wielu osób. Oj… Chyba się smoczek wkurzył.
-Ty… Ty… Ty! Jak śmiesz ty…
-Dokończ to zdanie, a już nigdy nie będziesz mógł chodzić…
W pomieszczeniu powietrze zaczęło jakby gęstnieć. Gęstnieć od magii. Kto przerwał Natsu? Otóż pewna mała jedenastoletnia dziewczynka… Jednakże wokół niej unosiła się atmosfera mordu.
-A ty to niby kto, co?!
-Nie powinno cię to teraz interesować Salamandrze… Lepiej bardziej martw się o swoje zdrowie…
-Dziecko… To nie miejsce dla takich małych dziewczynek. Nie powinnaś się tak odzywać do starszych.
Tym razem wtrącił się Makarov, ale został zmierzony wzrokiem zawodowego mordercy. Zarówno mistrz jak i pozostałe wróżki zaczęły wyrażać poważny niepokój. Westchnęłam. Kolejny raz tego dnia. Wiedziałam, że to spotkanie nie będzie łatwe. Ale co? Miałam czatować przy wejściu, aż ta osoba wyjdzie?! No bez jaj! A jeszcze tego brakowało by wywiązała się teraz walka. Postanowiłam więc się wtrącić.
-Mia… Co ja mówiłam o panowaniu nad sobą?
-Ale… Ale sensei! On…
-Wystarczy… Chcesz rozwalić to miejsce i okoliczne budynki przez własną głupotę?
-Nie…
-No widzisz. Więc się uspokój.
-Hai… Gomenasai sensei…
Powietrze znowu zrobiło się normalne. Innymi słowy Mia się uspokoiła i jej magia wróciła do niej. Tak… to wszystko było spowodowane jej magią. Mistrz ponownie się odezwał.
-Więc ta młoda dama to…
-To moja podopieczna. Nie przybyłabym tu gdyby nie było takiej konieczności. Może mi pan pod tym względem wierzyć. Chciałam to załatwić niezauważenie i  bez zwracania na siebie zbyt dużej uwagi. Nie lubię hałasów… wole ciszę i spokój, a w tym miejscu o to raczej ciężko. Bez obrazy…
Mówiłam wolno i wyraźnie. Na tyle głośno by wszyscy mnie słyszeli. Co trudne nie było, bo wyjątkowo panowała tu kompletna cisza.
-Nic się nie stało! A mogę wiedzieć kogo w końcu szukasz?
Kiwnęłam głową.
-Osoba, przez którą tu jestem to… Juvia Lockser.
Zapadła ciężka cisza. Ignorując to ruszyłam w stronę niebiesko-włosej i ponownie się odezwałam.
-Mam sprawę…
I wtedy cała gildia jakby oprzytomniała, bo jak jeden mąż krzyknęła. A i tak mało ich było…
-Co takiego?!
Chwyciłam się za głowę z grymasem bólu na twarzy. Kami-sama! Tak to się nawet Mia nie drze!
-Ale…a-le… ale czemu ja? Czy ja cię znam?
-Pewnie mnie nie pamiętasz. Nie dziwię się. – chwyciłam kaptur i powoli zsunęłam go z głowy. – Trochę czasu minęło. Przyznaję…
Pani wody zamilkła i zastanowiła się, a już po chwili na jej twarzy widniał szok. Oczy miała jak dwa talerze, a usta raz otwierała, raz zamykała. Normalnie jak jakaś ryba! Cóż… Reszta nie za bardzo wiedziała co i jak. Na dodatek stałam tak, że byłam do nich odwrócona tyłem, więc teraz widzieli tylko tył mojej głowy w postaci splecionych w warkocz włosów opadających za kołnierz płaszcza. Uśmiechnęłam się złośliwie i podparłam się ręką o bok.
-Uważaj, bo się w rybę zamienisz. No wiesz… Środowisko to samo, więc wielkiej różnicy nie będzie…
Juvia dopiero wtedy się opanowała, a do jej oczu zawitały łzy. Przyłożyła rękę do ust i wyszeptała moje imię.
-Aya…- następnie rzuciła mi się na szyję – Na wszystkie wody świata! Ja myślałam, że ty nie żyjesz!
Help? Duszę się? Powietrza?!
-Tak, tak… też się cieszę, że cię widzę, ale tym niedźwiedzim uściskiem odcinasz mi dopływ powietrza. A co za tym idzie dopływ tlenu do mózgu i…
Dziewczyna jęknęła i mnie puściła odsuwając się na krok.
-Skończ… bardzo cię proszę…
-Ja nawet nie zaczęłam moja droga!
Zaśmiałam się. Czułam na sobie wzrok wszystkich obecnych, ale niewiele mnie to obchodziło. Po chwili przybrałam jednak poważną minę.
-No, ale do rzeczy. Jak już mówiłam… mam do ciebie prośbę. Możemy porozmawiać?
Lockser zrozumiała aluzję i poprowadziła mnie do jakiegoś pokoju na piętrze. Najprawdopodobniej była to lecznica, bo czuć było szpitalny zapach.
-Więc? O co chodzi?
-Raczej o kogo? O Mie… Chciałabym żebyś ją nauczyła paru rzeczy.
-Ja? Ale… Czy nie ty jesteś jej nauczycielką?
-Cóż… nauczyłam ją tyle ile byłam w stanie, jednak teraz musi to zrobić ktoś taki jak ty. Dopiero potem mogę kontynuować jej dalsze nauczanie.
-Nie za bardzo rozumiem dlaczego akurat ja…
-Cóż… Otóż Mia jest…
Wytłumaczyłam mojej dawnej znajomej co i jak. Jednak… Po mojej wypowiedzi przez Gildię przeszedł krzyk. Bardzo głośny krzyk…
-Co?!?!
Magowie z Dragneel’em na czele wpadli do pokoju.
-Co się stało?!
Następnie ich twarze wyrażały zdezorientowanie. Dlaczego? Otóż Juvia z ogromnym szokiem na twarzy próbowała coś powiedzieć gestykulując przy tym rękami, ale ostatecznie wyszło z tego tyle, że machała łapkami chaotycznie i wypowiadała tylko pojedyncze sylaby. A ja… Skuliłam się lekko i zatykałam uszy ze łzami w oczach. Wtem obok mnie pojawiła się Mia.
-Sensei… Coś się stało?
-Ogłuchłam…
-Aya! – Juvia już odzyskała głos – Ona… Ta dziewczyna… ona naprawdę jest?
-Tak…
-Powiedziałaś jej, sensei?
-Owszem… Juvia… Mogę na ciebie liczyć? To nie zajmie długo.
-Naturalnie! Bardzo chętnie pomogę.
Dziewczyna uśmiechnęła się. Mia patrzyła to na mnie, to na nią. Ponownie westchnęłam, położył Mii rękę na głowię i zrobiłam jej istny busz. Ta zmierzyła mnie oburzonym spojrzeniem i nadęła policzki. Jednak po chwili jakby coś do niej dotarło, bo w oczach miała gwiazdki.
-Sensei…
-Hm?
-Nie masz płaszcza.
Na to stwierdzenie zrobiłam dziwną minę, a Mia uśmiechnęła się tak szeroko, że chyba wszystkie zęby było widać. Natomiast wróżki patrzyły na nas jak głupie.
-Coś w tym dziwnego, że Aya nie ma płaszcza? – Juvia zadała pytanie, które nurtowało wszystkich.
-Hai! Bo sensei ZAWSZE chodzi w płaszczu! I zazwyczaj nawet kaptura nie ściąga! Nawet jak coś jemy w restauracji…
-A-aha…
Ta jakże ambitna i elokwentna wypowiedź w wykonaniu magów Fairy Tail załamała mnie. Po chwili lodowy mag-Grey Fullbaster zrobił szerokie oczy. Najwyraźniej złączył fakty.
-To wy byłyście wtedy w restauracji! Prawda?! Pamiętam tą małą!
-Ej! Tylko nie małą! Trochę kultury!
Westchnęłam.
-Owszem… To byłyśmy my…
-A tak właściwie to jak się nazywacie?
Tym razem pytanie zadał jakiś mag niezbyt warty mojej uwagi. Załamałam się na tą wypowiedź… Czy oni nie umieją słuchać?! Kami-sama! No, ale że odpowiedzieć wypadało, to z załamaniem na twarzy tak właśnie zrobiłam.
-To Mia… Ja jestem Aya…
-A o co chodzi z tą przysługą?
-Bez urazy, ale to nie powinno was interesować.
Magowie zrobili głupie miny i popatrzyli tym razem na niebiesko-włosą.
-Juvia też wam nic nie powie… Więc byłabym wdzięczna gdybyście nie naciskali. Ah! Całkiem zapomniałam! Mam jeszcze coś do załatwienia… Mogłabym zostawić ci Mię? – to pytanie skierowałam do Pani Wody
-Oczywiście! Nie ma problemu.
-Cieszę się. Mia… Zostaniesz z Juvią. Mam coś do zrobienia. Bądź grzeczna dobrze?
-Ale ja chcę iść z tobą!
-Nie… Tym razem nie możesz.
-Proszę…
Mia zrobiła słodkie oczka. Zagryzłam dolną wargę. Nie mogłam się ugiąć!
-Nie Mia…
-Ale-e… pro-oszę…
W oczach dziewczyny pojawiły się łzy, a jej dolna warga zaczęła drgać. Następnie można było słyszeć ciche pociąganie nosem. Uderzyłam się lekko ręką w czoło i przeciągnęłam po twarzy…
-Mia… To nie zadziała… Nie nabiorę się na to…
-Tch! Wczoraj zadziałało…
-Wczoraj było wczoraj, a dzisiaj to dzisiaj.
-Ale ja się tu zanudzę!
Dziewczynka mruknęła pod nosem. Mówiłam już, że jest niesamowitą aktorką? Nie? To mówię teraz. Kolejna rzecz, której się ode mnie nauczyła. Ona naprawdę szybko się uczy.
-A czy nie chciałaś ich poznać?
-Cóż… Spodziewałam się czegoś innego…
-Innego?
-Yhym…
-No, ale sama popatrz… Masz wielu słynnych magów, których możesz o wiele spytać i się nauczyć. Tytania… - dziewczynka mruknęła tylko – Salamander…
-Ale to ham.
Prosto i dobitnie… A mówiąc to nawet oko jej nie drgnęło. Natomiast wróżki przeżyły szok. A Natsu… mocno się wkurzył i już coś miał powiedzieć, ale wzrok Erzy go uspokoił.
-Mia! Nie wolno tak mówić! A tym bardziej o ludziach których nie znasz!
-Ale to prawda!
-Mia…
-No co?
-Przeproś…
Brunetka popatrzyła na mnie, a następnie na wkurzonego Dragneel’a, po czym ukłoniła się lekko i mruknęła coś pod nosem.
-Przepraszam… - uśmiechnęłam się wesoło
-No! To ja się zbieram! – widząc minę Mia dodałam - Nie martw się… Wrócę niedługo.
-Słowo?
-Słowo.
Uśmiechnęłam się łagodnie i ponownie poburzyłam jej fryzurę, którą ona zdążyła już doprowadzić do normalności. Wzięłam płaszcz z krzesła i wyszłam z pokoju obdarzona uśmiechem jedenastolatki i niezrozumiałym wzrokiem większości obecnych tam wróżek. Minęłam ich i opuściłam gildię. W sumie… Nie było tak źle. Ale nikt nie powiedział, że nie będzie gorzej… Ehh… Mniejsza o to…

---==Z perspektywy narratora==---

Kiedy Aya dumnym krokiem opuściła budynek gildii, wszyscy jak sępy spojrzeli na Juvię i Mię. Jak niebieska zaczęła się nerwowo rozglądać z rumieńcami na twarzy, tak brunetki to nawet nie ruszyło. Rozglądała się z obojętnością i jakby wyższością po członkach Fairy Tail i jej wzrok padł na blondyna, który pierwszy zauważył obecność Ayi. Wgapiała się tak w niego bezczelnie dobrą chwilę. Aż w końcu chłopak się zirytował.
-Co?! Mam coś na twarzy?
-Nie, ale…
-Ale?
-Jesteś smoczym zabójcą, tak?
-No… można tak powiedzieć.
-Pokaż!
Dziewczynka wyszczerzyła się, a w oczach miała błysk fascynacji. Natomiast Laxus patrzył na nią z głupią miną. Zresztą nie tylko on. W tej oto chwili do gildii wleciał niebieski kot – Happy. Jednak rozglądając się po dolnej sali nikogo nie zauważył.
-Haaaalooo! Gdzie są wszyscy? Natsu!
-Co jest Happy?!
Do uszu kota dobiegł głos jego przyjaciela, z tym, że dochodził on z piętra. Kot spojrzał tam i zobaczył członków gildii zbitych w kupkę w progu jednego z pokoi.
-Natsu? A co wy tam robicie?
Chłopak nie odpowiedział tylko zwrócił się do kogoś z tłumu. Po chwili magowie zaczęli schodzić na dół. I dopiero teraz wyższy zauważył nową twarz.
-O! A kto to?! Nowa członkini? Miło mi Happy jestem! Gdzie masz znak gildii? Może chcesz żeby cię oprowadzić? Wiesz…
-Happy… - wywód kota przerwała Scarlet – To nie jest nowa członkini. To nasz gość, Mia.
-O! A-aha…
Dziewczyna całkowicie zignorowała kota i dalej wgapiała się w blondyna z zafascynowaniem. W końcu ponownie się odezwała. Jednak zrobiła to tak nagle, że przestraszyła Exceed.
-To pokażesz?!
-Ale co?
-Magię!
-Hę?
-Chcę zobaczyć twoją magię! Emm… Proszę?
Zielonooka uśmiechnęła się słodko. Laxus westchnął ze zrezygnowaniem i już po chwili oplatały go pioruny. Mia patrzyła na niego z uwielbieniem. Kiedy błyskawice zniknęły brunetka uśmiechnęła się z wdzięcznością.
-Arigatou! Laxus-sama!
-“Sama”? A z jakiej racji?
Jedenastolatka nie odpowiedziała tylko uśmiechnęła się jeszcze szerzej, a następnie skierowała swój wzrok na Wendy.
-Ty też jesteś smoczym zabójcą tak?
-Ymm… T-tak! Jestem niebiańskim smoczym zabójcą… Ymm… Mam na imię Wnedy… Ymm…
-Mia. Ale nie musisz się przedstawiać. Wiem o tobie całkiem sporo.
Wendy była kolejną osobą, którą Mia obdarzyła ciepłym wzrokiem z uwielbieniem i uśmiechem.
-Na-naprawdę?
-Hai! Pokażesz mi swoja magię?
-Emm… Bardzo chętnie, ale używałam niedawno magii leczenia i jestem trochę zmęczona, więc…
-W takim razie może być jutro! Razem z sensei jesteśmy w mieście jeszcze tydzień!
-Tydzień? Zostajecie na festiwal, tak?
-Tak… A ty to?
Do młodej podeszła Mira. Uśmiechnęła się i podała jej rękę.
-Na imię mi Mira. Jestem starszą siostrą Lisanny i Elfman’a.
-Aha… Czyli to ty jesteś tym magiem klasy S, który zmienia swoją postać tak?
-Cóż… rzeczywiście zmieniam swoją postać, ale nie wiem czy nie chodzi ci o Erzę. Ona…
-Nie. Nie mówię o Tytani.
-Och! Więc znasz również to „imię” Erzy…
-Yhym… Sensei mi powiedziała.
-Twoja sensei dużo ci mówi, tak?
-Tak! Jeśli uzna to za stosowne bądź godne zainteresowania to mówi!
-Pewnie dużo wie…
-Bardzo dużo!
-Lubisz ją?
-Uwielbiam! Jest wspaniała!
-To dobrze, że masz taką kochaną opiekunkę.
-Hai!
Dziewczyna na samo wspomnienie swojej mistrzyni promieniała. Zamyśliła się na chwilę po czym spojrzała na mistrza gildii.
-W waszej gildii jest czworo smoczych zabójców, tak?
-Owszem… A czemu…
-Nieważne!
-Chcesz się czegoś napić Mia-chan? – ponownie głos zabrała Mira
-Poproszę…
-Soku, herbaty, wody?
-Wody jeśli można…
-Zaraz podam. Usiądź proszę.
-Chętnie!
Podopieczna Ayi ledwo usiadła przy stole, a już została okrążona przez wróżki i zasypana pytaniami. Starała się odpowiadać ogólnie i wymijająco. Półsłówkami lub potakiwaniem głową. W końcu padło pytanie, jak młoda ma na nazwisko. W sali zapadła nienaturalna cisza.
-Teraz mam takie nazwisko jak Aya-sama.
-Czyli?
-Emm…N-nie wiem!
-Jak to nie wiesz? Nie wiesz jak ma na nazwisko twoja sensei?
-Ymm…
Dziewczyna zaczęła się nerwowo rozglądać. Wyglądała jak spłoszona mysz. Albo inne przerażone zwierzę. Zerwała się szybko z miejsca i wybiegła z gildii. Magowie byli zdezorientowani. Pierwsza z letargu obudziła się Juvia, która pobiegła za dziewczyną.
-Mia!
Niestety brunetka szybko zniknęła jej z oczu. Jeszcze zanim niebieska opuściła salę. Wiedziała, że teraz była odpowiedzialna za dziewczynę. W drzwiach popatrzyła jeszcze złym wzrokiem na swoich nakama i pobiegła w stronę bramy. Jednak zatrzymała się kiedy usłyszała potężny huk. Hałas dochodzi z tylnych terenów gildii, zza budynku. Szybko skierowała swoje kroki w tamtą stronę. A to co zobaczyła, przeraziło ją.

***


No! Mam nadzieję, że się podobało. Jeśli macie jakieś pytania to śmiało je zadawajcie. Ja nie gryzę! Chociaż... Dobra... Zostańmy przy tym, że jednak nie gryzę ^^. Dzisiaj trochę dłużej niż ostatnio i postaram się przy tym zostać. Za wszelkie błędy bardzo przepraszam. A teraz taka mała zapowiedź...
W następnym rozdziale:



"-O czym ty bredzisz?! Jesteś chory!
-Oj… Czyżby nie wiedzieli? Mia, Mia, Mia… Przebywasz z nimi, oni traktują cię jak przyjaciela, chcą cię ratować, a ty nic im nie powiedziałaś? Nie ładnie…
-Zamknij się… - Mia spuściła głowę
-O czym ty mówisz?!
-Cóż… Mia jest…"


"-Ja chcę z nią walczyć!
-To nie powalczysz…
-Niby czemu?!
-Bo ci na to nie pozwolę…
-Heh… Myślisz, że masz ze mną szanse?! Dawaj!"

"-Nie mam czasu i ochoty na zabawy z tobą w jakąś walkę tylko dlatego bo chcesz udowodnić samemu sobie, że nie jesteś słaby. Pomyśl przez chwilę. Jeśli dojdziesz do TEGO, będę z tobą walczyć."

To tyle jeśli chodzi o zapowiedź kolejnego rozdziału. Z góry uprzedzam, że są to tylko urywki. Mam nadzieję, że kogoś tym zachęciłam. Pozdro i do następnej!